25 maja 2012

Wszyscy chcą jeździć. Niektórzy nawet koleją


Usłyszałem tę informację przelotnie, w jakimś radiowym serwisie informacyjnym. Z początku nie chciałem uwierzyć w to co słyszałem, ale po wpisaniu w wyszukiwarkę kilku elementów wydarzenia takich jak: zwłoki, pociąg i wersalka, pojawiło się pisemne potwierdzenie informacji
„Dwóch mężczyzn wpadło na peronie kolejowym w Słupsku. Nieśli wersalkę. Kiedy próbowali załadować ją do pociągu relacji Słupsk - Gdańsk, ze skrzyni wypadły zwłoki około 50-letniego mężczyzny. Jedną z osób, która niosła wersalkę, od razu zatrzymano, drugiemu mężczyźnie udało się zbiec. Został jednak ujęty po 20 minutach. Zatrzymani to mieszkańcy Słupska. Jeden ma 23 lata, drugi 40 lat.”
Pierwsza myśl jaka się nasuwa to ta, że spełniali ostatnią wolę zmarłego.
Może nie chcieli aby zmarnował się wykupiony już bilet?
Absurdalne prawda? A jednak prawdziwe. Pomysłowość ludzka nie kończy się tam, gdzie kończy się nasza. Ona sięga zdecydowanie dalej. Żywi bohaterowie tej historii, nie są oryginalni. Zmarłemu zaś jest chyba wszystko jedno.
Kiedy sięgnę pamięcią w góralskie opowieści producentów regionalnych pantofli, przypomina mi się historia pewnej słowackiej rodziny. Przyjechała ona na tradycyjny jarmark do Nowego Targu.
Zjeżdżają ich tu z resztą całe chmary, ze względu na bliskość granicy i brak utrudnień. W czasie kiedy wydarzyła się ta historia nie korzystano jeszcze z dobrodziejstwa Schengen. Na granicy stali ubrani w odpowiednie mundury zawodowi ciekawscy, pytając skąd? , gdzie? po co? i z czym?
Słowacka rodzina zamierzała zakupić wersalkę, których pełny wybór znajdował się nowotarskim placu. Wybrali się całą wielopokoleniową rodziną, z dziećmi i wiekowa babcią, której nie wypadało zostawić samej w domu.
Kiedy kupili odpowiedni mebel, zainstalowali go na bagażniku, który przezornie przykręcili do dachu swojego samochodu. Samochód też był z resztą nie stary, co świadczyło o finansowym statusie rodziny. Czy to pogoda, czy emocje związane z zakupem spowodowały, że szanowna babcia zeszła była. Zeszła na parkingu podczas załadunku wersalki. Krótka narada rodzina, analiza ewentualnych kłopotów z przewozem zwłok przez granice i ... babcia wylądowała w wersalce. Wersalka zaś jak wspomniałem na dachu samochodu. Kiedy opadły emocje, a opadły szybko, babcia była bowiem wiekowa i w zasadzie każdy przeżyty dzień był dla niej jakimś bonusem od Pana Boga, zatrzymano się na obiad.
Bo to zakup jak trzeba, testament na korzyść w szafie i wyjaśniła się sprawa pokoju, który babcia zajmowała. Pozostawiono auto na parkingu i cała pozostała przy życiu rodzina udała się na na tradycyjnego schabowego. Zasiedzieli się trochę, zamierzali bowiem przejechać granicę przy szczycie powrotów. Do szczęścia trzeba było liczyć na przyspieszoną odprawę celną.
Kiedy w końcu wyszli z knajpy, oczom ich ukazał się starszy widok. W zasadzie to nawet brak tego widoku. Bo nie było i auta i wersalki. Nawet babci nie było. Złodziej połakomił się na auto, traktując wersalkę jako bonus. O prawdziwym zrządzeniu losu miał się przekonać dopiero w garażu – dziupli.
- Zgłaszać czy nie zgłaszać porwanie babci? - Trwała teraz burza słowackich mózgów.
Babcia odnalazła się już następnego dnia, w całkiem niezłym stanie i zgodnie z oczekiwaniami policjantów, w dalszym ciągu nie żyła. Znalazła się też wersalka do przewiezienia której trzeba było wynajmując specjalny samochód. Nikt niestety nie chciał spać na wspomnianej kanapie. Za każdym razem kiedy zaskrzypiało wyschnięte drewno konstrukcji, wydawało się, że to babcia puka ze skrzyni na pościel.

19 komentarzy:

  1. ...ha ha ha...czarny humor z tą babcią i dobry byłby z tego czeski film. Pozdrawiam cię weeken'owo i nie kupuj wersalki! Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Noooo... fakt - można się pośmiać. A może zadumać nad losami Babć? Krążyła kiedyś taka anegdota o nadesłanych w paczce z Ameryki prochach jakiejś Babci. Rodzina, przekonana, że to jakiś proszek do pieczenia - skonsumowała sproszkowana babcię wraz z ,nomem omen, babką drożdżową.
    Strach być babcią...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). W radio podali, że samarytanie owi chcieli wywieźć zwłoki dziadka, pochować gdzieś w głuszy, a potem pobierać jego emeryturę - czyli po polsku: praktycznie i nikt nic nie wie.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
  4. to się nazywa "ironia losu" tym razem taka śmieszna...
    Dziękuję za odwiedziny na moim blogu obrazkowym. Szczerze podziwiam Twoją ogromną!! wyobraźnię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli denat miał 50 lat to emerytura tylko za służby specjalne. Coś się rozjaśnia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Czarny ale jednak humor czyli dokładnie to co lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej się opowiada niż uczestniczy w takich sytuacjach. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Życie pisze najlepsze historie...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Życie pisze najlepsze historie...:)
    Marisanova

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, w zasadzie każdy z nas w ostatnią drogę wybierze się niespodziewanie i niejako na siłę. A że czasami ostatnia podróż jest z przesiadką... Tym razem nie powiem : " tylko pozazdrościć".
    Pozdrawiam serdecznie
    Hanula

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć Antoni. Wersalka wielce użyteczna rzecz. W razie potrzeby i kochanka można też schować :) Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może to kochanek, co się za długo przeleżał w ukryciu?
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Przewoziłam kiedyś wersalkę moim własnym kombi! W środku samochodu, a na niej jeszcze piesek leżał :)
    I do dziś ją używam, pewnie dlatego, że nie było w niej żadnej babci :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Pojemne to Twoje kombi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym wierzyć, że zainspirowała ich książka Krzysztofa Wójcickiego "Mój przyjaciel trup" o próbach wypełnienia ostatniej woli grafa von Krockow, ale to raczej próżne marzenia. Powód był pewnie jak najbardziej prozaiczny, czyli związany z kasą - a raczej jej brakiem. Wszak bilet kolejowy, nawet za dodatkowy bagaż, mniej kosztuje, niż przewóz zwłok...

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie, inspiracja była zupełnie przyziemna
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń