Już nie wyglądam jak Clooney a i do
Hemingwaya jest mi daleko.
Zgoliłem brodę niedługo po tym kiedy
teściowa przestała mnie do tego namawiać.
Samo zapuszczanie jest kłopotliwe, bo
przed sobą ma się trzy okresy. Najpierw czas nieświeżego
wyglądu, jakby wczorajsza impreza mocno się przeciągnęła, a
drżenie rąk uniemożliwiło golenie.
Potem to jakaś nałogowa tygodniówka,
gdy wyglądem przypomina się już kloszarda. Wymodelowanie odpowiednio
wzrosłej brody kończy ten etap i od teraz można usłyszeć, że ta
broda cię postarza, albo dlaczego nie zapuściłeś jej wcześniej.
Zaspokoiłem ból niewiedzy i
teoretycznie mógłbym wrócić do poprzedniego wyglądu, ale
znalazłem w tej nowej sytuacji kilka pozytywów. Spędzałem mniej
czasu w łazience, dzięki czemu mogłem później wstawać, albo
dłużej celebrować śniadanie. Wybrałem celebrację.
Czułem własną dostojność, która
tak zabawnie kolidowała z tym, że dalej mam popieprzone i szalone
pomysły.
W czasie jazdy motocyklem wiatr,
który do tej pory zgrabnie ześlizgiwał mi się po dokładnie
wygolonej twarzy, teraz krążył w brodzie rozwiewając
poszczególne włosy na boki. Wywoływało to dziwne odczucia do
których nie mogłem się do końca przyzwyczaić.
Boże mój, jak więc jeżdżą
chłopaki z ZZ Top ?
Pewnego słonecznego poranka, tak we
czwartek, jednym pociągnięciem maszynki uczyniłem sporą wyrwę w
mojej pielęgnowanej brodzie.
Ciach, ciach. Potem poszło szybko.
Idealnie ogolony zasiadłem przy
stole. Zwyczajowo to ja każdego ranka przygotowuję śniadanie. W
weekendy dla dwóch osób, a w tygodniu dla żony robię tylko kawę.
Kiedy zwabiła ją do stołu woń świeżo
parzonej kawy, zająłem się smarowaniem grzanek i opowiadaniem
czegoś tam z sensem lub bez, jak to co dzień.
Chwilę trwała ta nasza rozmowa, a ja
dodatkowo wydłużałem ją by na koniec nieco złośliwie
stwierdzić.
- To my jesteśmy już tak starym
małżeństwem, że nie zauważamy zmian u siebie? Brodę zgoliłem.
- Boże, nie zauważyłam – powiedziała
zgodnie z prawdą, nieco zmieszana małżonka.
Śmiesznie. Wychodzi na to, że budujemy sobie
jakiś obraz najbliższych i przez pryzmat tego obrazka patrzymy na
nich w codziennych kontaktach.
Co prawda trudno mówić o teściowej,
że to najbliższa osoba ale i ona nie zauważyła.
Ta orędowniczka golenia i wojowniczka z moją brodą przeszła obok gładkolicego zięcia i to bez komentarza.
Dopiero syn który wrócił po
tygodniowej emigracji z domu, zapytał od progu
- Dlaczego?
- Tak sobie od niechcenia –
odpowiedziałem.
Ponieważ zakupiłem maszynkę do
pielęgnacji brody i nie wykorzystałem kosmetyków do jej
pielęgnacji, zastrzegam sobie, że mogę do brody wrócić. Ot tak z
poniedziałku na wtorek.