23 grudnia 2018

Wawrzynu liść lub korona czyli zapiski na byle czym


Wychowano mnie skromnie, ale przecież miałem marzenia. Marzenia o fajnym rowerze, potem o fajnej dziewczynie i takie tam z racji wieku z ową fajną dziewczyną związane.
W którymś momencie odniosłem wrażenie, że odwiedzać zaczęły mnie córki Zeusa i Mnemosyny
Z wiadomych powodów związanych z dojrzewaniem, najpierw była Erato z taką małą lirą.
I jakoś tam potem pojawiła się Euterpe z aulosem;
Wtedy właśnie uwierzyłem w siebie i odważyłem się zaprosić do siebie Kaliope z tabliczką i rylcem
Zamarzyły mi się z tych spotkań wawrzyny lśniące na mej skroni, ale dla odmiany miejsce odwiedzających mnie sióstr zajęła Melpomene z maską tragiczną. To by mniej więcej pasowało, wszak każdy z nas ( no może prawie każdy) zanim staje się wkurwionym starcem najpierw jest młodym gniewnym z tragicznie smutną powagą.
Kiedy siwizna przyprószyła mi włosy i doszedłem do wniosku, że to już raczej z górki zaczęła pojawiać się Polihymnia bez atrybutu.
Każdy tak jakoś na starość poprawia relację z Panem Bogiem, bo jeśli okaże się, że naprawdę jest...
Z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że cały czas i pomimo wszystko, cały czas przyglądała się mojemu życiu Talia z maska komiczną. Jak to u mnie, wymieniając od czasu do czasu swoja maskę na maskę Melpomeny.
Nie odwiedziła mnie nigdy Terpsychora z lirą i plektronem, ani Urania z cyrklem i kulą. Nie umiem więc tańczyć i niczym dziecko mylę gwiazdy na niebie.
A kiedy w pobliżu pojawiła się Klio — muza historii, ze zwojem papirusu,spojrzałem na zapiski i uzmysłowiłem sobie, że tak naprawdę to siostry Klio nie pojawiały się u mnie, a ledwie przechodziły ulicą przy której mieszkałem i to często chodnikiem z drugiej jej strony.
Zresztą sama Klio tez pewnie przyśniła mi się na wskutek weekendowej degustacji.
Tym większe zaskoczenie spłynęło na mnie gdy usłyszałem
- Będzie Pan miał dwie korony.
- Dobrze, że dwie a nie trzy – odpowiedziałem - Zawód papieża jest teraz taki niepewny.
Zakręcona dentystyka z lusterkiem w ręce nie załapała dowcipu, albo tylko nie przyzwyczaiła się jeszcze do mnie.
Swoją drogą, jakże przewrotnie nazwał ktoś „koroną” produkt do zakrycia zużytego dziadostwa.
Gdy patrzę jednak na to co dookoła, na te wznoszone piedestały i celebrowane koronacje, myślę, że autorzy nazwy tej odmiany dentystycznej protezy mieli rację i to nie tylko w kontekście stomatologii.


 ***

I co ja robię jak nie piszę?
Żyję, ale Panie co to za życie.
Życie pełną piersią. Przynajmniej w weekendy.
Dzisiaj dowiedziałem się że już wkrótce będę sobie mógł żyć pełna piersią  i w pozostałe dni tygodnia z powodu likwidacji firmy w której pracuję.

***

Znam doskonale to powiedzenie, ale po ludzku błądzę
Jakiś czas temu napisałem, że z okazji okrągłego jubileuszu poważyłem się na zrobienie prawa jazdy kategorii A. Przy poprzednich dziesiątkach zmieniałem robotę,przy tej nie będę juz taki odważny.
- Antoni!,  Antoni!- skandowało życie podpuszczając mnie prymitywnie.
- Nic z tego - zdałem się mówić mu w odpowiedzi - Nie ze mną te numery Brunner.   

Nie wierzcie pogodzie,
gdy deszcze trzydniowe zaciągnie wśród drzew
Nie wierzcie piechocie,
gdy w pieśni bojowej odwaga i gniew.
Nie wierzcie, nie wierzcie,
gdy w sadach słowiki zakrzyczą co sił –
wy jeszcze nie wiecie,
co komu pisane i kto będzie żył.

Niby uważam Okudżawę  za mistrza, a o treści pieśni pozwoliłem sobie zapomnieć. 

I nie wierz gdy życie
Rozściela kobierce na drodze zmęczonych twych stóp
I nie wierz, bo ono chichocząc okrutnie
podłoży ci nogę, byś ryjem uderzył o bruk.

To już ja, bo nastrój mi się zrobił jakiś taki nostalgiczny. Byle tylko ta nostalgia nie wzięła góry nad zdroworozsądkowym myśleniem.

***
Myślę, że strata pracy nie jest tak dolegliwa jak głupota, chociaż paradoksalnie głupota mniej boli. A połączenie braku pracy i głupoty to dopiero mieszanka. Czytam oto w prasie że pewna para, która na stałe mieszka w Austrii, niedawno przyjechała do Polski. 35-latek i 28-letnia kobieta zatrzymali się w wynajętym domku nad jeziorem. Gdy skończyły im się pieniądze, postanowili obrabować kasę w gminnym sklepie we wsi Dominów.
Tuż przed napadem 35-latek dla niepoznaki założył kominiarkę, jak się później okazało zrobił to przed kamerą monitoringu, i wtargnął do sklepu. Mężczyzna wymachiwał czymś, co przypominało pistolet, zmusił ekspedientkę do wydania z kasy znacznej sumy pieniędzy. Następnie wybiegł ze sklepu i odjechał samochodem, w którym czekała na niego kobieta.
Jak ustalił "Super Express", który ochrzcił parę przydomkiem "głupi i głupsza" nawiązując tym samym do słynnej komedii z 1994 roku, rabusie poruszali się charakterystycznym samochodem, starym kabrioletem marki Renault. Auto zapamiętali świadkowie napadu, a policjanci z drogówki w Świdniku łatwo je namierzyli. Zatrzymali parę do kontroli. W środku znajdował się 35-letni mężczyzna oraz 28-letnia kobieta, którzy odpowiadali rysopisowi sprawców. Para została zatrzymana i doprowadzona do świdnickiej komendy. *
W jakimś sensie stworzyłem podobne połączenie, ale tylko braku pracy i kabrioletu.
W związku z naprawą naszego regularnego samochodu i nieodpartą potrzebą  spojrzenia na góry, pożyczyliśmy kabriolet. 
Automatycznie otwierany dach, jasnopopielata skórzana tapicerka  i dwa tysiące centymetrów pod maską tworzyły w trakcie tej przejażdżki piorunując,e wrażenie dla nas i porażające dla niektórych znajomych. Profilaktycznie nie wspomniałem nikomu że właśnie zostałem bezrobotnym.
Nie dokonaliśmy też żadnego napadu na żadną Biedronkę a za drożdżówki w Lewiatanie grzecznie zapłaciłem przy kasie. 
Może to coś trzeba mieć w genach?
Głupotę albo elementarną odrobinę uczciwości ?

***  


Piłem. Kto mówi że nie piłem?  Butelkę wytrąbiłem a może drugą też otworzę.

Żyję  a więc muszę komuś o tym  komuś powiedzieć.

Żyję choć ponad miesiąc temu świat mi się zawalił na głowę.

Odszedłem ze starej pracy.
No może bardziej to ona ode mnie odeszła.
I co ? Myślałem, że świat zwali mi się na głowę. 
Stało się trochę inaczej. Od 1 października pracuję
W sumie zrobiłem sobie raptem tydzień urlopu i zaraz potem rzuciłem się na głęboką wodę.
Trochę zmotywował mnie starszy Syn który stwierdził:
- Rozumiem, że nie interesują cię już wyzwania, a raczej idzie ci o spokojną stabilizację. 
- Nie tak chociaż w moim wieku łatwiej decydować się na stabilizację. 
Zaraz potem pomyślałem - Cholera zrobię to ! 
Zrobiłem 
Od następnego poniedziałku podjąłem wyzwanie.
Zmieniłem branżę, a ta nowa jest tak różna od poprzednie jak dzień od nocy, lato od zimy, jak... jak..
No dobra jest inaczej, chociaż oczekują ode mnie tego czego mniej więcej w poprzedniej pracy. Porządku w dokumentach i wizji 
Porządek zacząłem robić od zaraz, na wizję przyjdzie trochę poczekać.
Muszę to wszystko kurde poznać
Przypomniałem za to sobie jak potrafi boleć  zmęczony kręgosłup.
Trafiłem tu akurat na tak zwany harvest time  czyli czas zbioru.
Wszyscy w zespole od prezesa do sprzątaczki zbierają.
Papierologia musi poczekać.  

I ja wziąłem w tym udział. W końcu jak wszyscy to wszyscy
Gdzieś tak koło trzynastej miałem ochotę popłakać się.
W dupę dawał mi kręgosłup.Mógłbym to określić w sposób bardziej cywilizowany ale to zdanie najdokładniej określa moje samopoczucie w tamtej chwili.
Wytrzymałem bez płaczu a po czterech dniach kręgosłup się przyzwyczaił.

Kto by pomyślał. 
Mało szczegółów ale więcej nie będzie. W końcu ma ustaloną swoją czerwoną linię.
Ciągnie mnie do bloga, choć myślałem, że odwyk się udał.
Tworzę posty ale ich nie publikuję. Najwyżej zbiorę to później do kupy. Może to kogoś urazi ale uważam że ta forma  straciła ostatnimi czasy trochę ze swej świeżości. Tak tkwi we mnie potrzeba napisania  drugiej książki, bo pierwsza tkwi już w szufladzie od paru lat. Problem jednak w tym, że teraz każdy pisze a mało kto czyta.
Pewnie teraz też usłyszę że to nieprawda.
Mniej więcej takiej treści e-maila wysłałem do swojego wirtualnego znajomego blogowego półtora miesiąca temu, ale nie dostałem odpowiedzi.
Chcę myśleć że wynika to tylko z przepracowania adresata

***
Tyle dzieje się wokół aż można dostać od tego poplątania z pomieszaniem. Nie wierzycie ? Oto dowód
No cóż. Ponoć cały ten ziemski ład wynurzył się z chaosu. Czyżby więc był to słuszny kierunek ?

***
Wczoraj dotarła do mnie smutna wiadomość.  W wieku 30 lat zmarła synowa moich znajomych pozostawiając dwójkę drobnych dzieci  ( dwa i pięć lat), nie wspominając o załamanym niewiele starszym mężu mężu.
Choroba zniszczyła ją w ciągu dwóch miesięcy. 
Wiem, że nie umawialiśmy się na sprawiedliwy świat, nie bluźniłem też do Boga. Stać mnie było jedynie na krótkie lecz wymowne - kurwa mać.

***
Jestem najstarszy w biurze. Wyliczyłem sobie, że jestem dokładnie o tyle starszy od Pani Prezes o ile jestem młodszy od jej ojca.
Skomplikowane?
Chyba nie ale daje do myślenia.
Myślę, że trochę trudno wydawać jej polecenia dla mnie i za każdym razem gdy je wykonam mówi - dziękuję.
Myślę, że większość managerów nie ma tego problemu, gdy mogą sobie porządzić

*** 

Zastanawiam się czy nie zachowałem się seksistowsko, ale czasem mój język działa po krótkim łuku nerwowym, chociaż myślałem, że już z tego wyrosłem. W każdym razie powinienem.  
A było to tak
Pilnie potrzebowaliśmy nowej drukarki bo stara dopisywała  na dokumentach granatowe plamy i kilka linni wzdłuż dokumentu.
Odpowiednią zamówiono on line.
Żeby wykonać terminowe prace wziąłem  do roboty własną drukarkę.
Niektórzy też biorą do roboty własną łopatę. Nie?
Karta drukuje się za kartką, temat za tematem gdy wchodzi Zastępca Pani Prezes i mówi z zakłopotaniem
- Drukarka jeszcze nie doszła 
- Drukarz z pewnością już by doszedł - odparłem natychmiast.
Uświadomiłem sobie wtedy, że obok siedzi Prezesowa. 
Może z czasem powinienem nieco więcej milczeć?
Tylko, że jeżeli będę milczał to przy moim wzroście ktoś mnie zdepcze nie zauważając.

***
Kto pyta nie błądzi -mówi stare przysłowie. Obowiązywało ono przed wynalezieniem nawigacji samochodowej. Teraz parę klików w urządzenie i ono już nie pozwoli nam zabłądzić. I nie trzeba pytać. 
Ludzie mają jednak wątpliwości i oczekują odpowiedzi na swoje ...


Bytaj więc bez lęku i stresu

***
Odpiąłem akumulator od motocykla. Czyli jak to mówią już "po ptokach"
Pożegnałem sezon w Mnikowie tradycyjnym miejscu zlotów wiosennych i jesiennych. Uczestnicząc w paradzie motocykli czułem się  wyjątkowo, chociaż chyba po raz pierwszy pokonałem ten dystans tak wolno.
Do moich nowych szefów dotarło że nie jestem jeszcze takim zapyziałym staruszkiem, kiedy podjechałem na targi branżowe motocyklem. Oglądali go z niedowierzaniem.  Lubię takie chwilę, bo lubię zaskakiwać. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. 
 Akumulator podpięty pod ładowanie, kubek gorącej herbaty grzeje zmarznięte dłonie a pies leży u mych stóp. Przyjemnie.


***

Przyniosłem dzisiaj do pracy kalendarz książkowy na  rok 2019.
Nie wiem czy nie jestem  zbyt bezczelny z tym planowaniem  przyszłego roku w tym miejscu - powiedziałem wykładając terminarz na biurko.
Szefowie zaskoczeni zaniemówili.
I mnie zatkało ale w innym czasie i z nieco innego powodu.
Tak się złożyło że ostatnimi czasy nawiązałem trochę nowych znajomości z pensjonariuszami DPS-u  czyli Domu Pomocy Społecznej. 
Jeden z nich, mocno podekscytowany opowiedział mi jaki prezent świąteczny zrobił mu Maciuś. Maciuś to kot przybłęda który pojawił się znikąd. Kotem zaopiekował się Pan nazwijmy go Waldek.
Kot posiadał pewien feler. Złamany jakiś czas temu ogon ( może był on przycięty łapką na szczury, może i przetrącony przez człowieka).  Wisiał na tak zwanym włosku i utrudniał życie kocurowi.
 Pan Waldek przeniósł swoje ciało całkowicie pozbawione dolnych kończyn na inwalidzki elektryczny skuter, wsadził kota pod kurtkę i pojechał do weterynarza który miał swoją siedzibę koło ośmiu kilometrów dalej.
Można by się pokusić o stwierdzenie - wiódł ślepy kulawego, gdyby nie to, że oni obaj raczej kulawi na swój sposób, a dodatkowo Pan Waldek chociaż sam bez grosza, nie pozostał ślepy na krzywdę zwierzaka. Kiedy po prawie dwóch kwadransach jazdy pojawił się przed gabinetem weta, cieszył się że cierpienia kota to już prawie przeszłość. 
Pan doktor od zwierzaków  wysłuchał opowieści o cudownym spotkaniu zranionego kota i niepełnosprawnego człowieka z domu pomocy społecznej,  obejrzał kota, coś tam w głowie liczył i kombinował, aby  rzucić w zdziwione oczy Waldemara - To będzie dwieście dziesięć złotych.
Niestety, o takim groszu Pan Waldek może sobie tylko pomarzyć. Pewnie tak samo o bezinteresownej ludzkiej dobroci. Zapakował kota pod kurtkę i ruszył do tego domu który zgotował mu na ostatnie lata przewrotny los.
- Panie Antoni, Pan sobie wyobraża jaki Maciuś zrobił mi prezent na Mikołaja?
Odpadł mu ten przetrącony kawałek i to całkiem za darmo.
Wartość  kociego prezentu można podać z dokładnością do dziesięciu groszy, czyli równe dwieście dziewięć złotych. 
Ogon się wygoi ponieważ Pan Waldek dokarmia kota czym może, kupując ze skromnego kieszonkowego kocią karmę. 
Czasem mnie jeszcze złapie zębami - śmieje się pokazując palec - ale już mamy umówiony system wychodzenia na codzienne kocie spacery.
- Siada na parapecie i tak cicho miauczy. Siadam  wtedy na wózek i otwieram mu okno. I wie pan co ? Nagle okazało się, że znowu jestem dla kogoś ważny i potrzebny. Że kurde to wszystko znów ma sens.
Pan Weterynarz też nie będzie miał straty. Podniesie trochę stawki za czyszczenie uszu tych dwóch persów kupionych  za półtora tysiąca od sztuki przez pewną bogatą wdowę z pobliskiego osiedla pilnie strzeżonych rezydencji.
A kto umarł ten nie żyje, jak mówił Franz Maurer czyli po naszemu - śmierć frajerom.
Do Świąt pozostały dwa tygodnie.
Boże, jak ten czas leci

***
Horror powyżej? To jak nazwać to poniżej
Pewien portal informacyjny podjął próbę kompresowania wiadomości . W jednym miejscu umieszcza się dwa newsy, ale efekty zaskoczyć potrafią chyba wszystkich
I co tu czytamy w efekcie?
"W sortowni odzieży znaleziono ciało noworodka możliwe. Rewolucyjna metoda podbija serca Polaków."  o haśle sprawdź już nawet nie chcę wspominać.
Cholera, pewnie będę miał senne koszmary.
Swoją drogą to od jakiegoś W czasu straciłem tę łatwość zasypiania. Pewnie przeszkadza mi w tym tak zwane doświadczenie życiowe, chociaż coraz mniej  mnie potrafi zdziwić.


***

Mam w domu szarą szmacianą ekologiczną torbę z napisem po angielsku.
Ponieważ co nieco umiem sobie z angielskiego  przetłumaczyć  wiem już, że prawdziwa poezja tkwi w winie.
Nie jestem więc pijusem, ochlaptusem czy początkującym alkoholikiem, a jedynie  aktywnym miłośnikiem poezji. Niby to samo a jak brzmi. 
Od pewnego czasu zastanawiam się nad  doborem  już nie kilku wierszy ale całej zgrabnej antologii na nadchodzące święta.

***
Idą Święta. To już tylko cztery dni do Wigilii. Tak sobie myślę - A może by opublikować w sieci ten cały zapis w jednym kawałku, przedzielając tylko wpisy gwiazdkami.
Pytanie tylko jedno mnie dręczy - czy komuś mój wpis jest do czegoś potrzebny? A może tylko ja pragnę sobie coś udowodnić?
Co?
Że rok się kończy. Zwariowane dwanaście miesięcy które czyniły mnie na przemian: pełnym euforii easy riderem, zatroskanym mężem, zmartwionym synem, dumnym ojcem, pozbawionym pracy starszym facetem i w końcu gościem który zamiast stabilizacji podjął wyzwanie. Na sam koniec jakoś się w tym wszystkim odnalazłem.
Może kilku byłych znajomych odezwie się w te święta ludzkim głosem. Nie jestem pamiętliwy, to też przywilej wieku.

***
 Słyszałem tę piosenkę dzisiaj w radio . Słowa lecą mniej więcej tak :

Moja żona mnie dzisiaj skrzyczała,
Powiedziała, że mazgaj, że głupi.
Że ze wstydu się za mnie rumieni,
Kiedyż wreszcie zmądrzeję już raz.

A na śmiesznym tle sprawa powstała:
Poprosiłem, poziomek niech kupi.
"Zdziecinniałeś - powiada - w jesieni?".
To już jesień? Jak leci ten czas!


Pojęcie sezonowości owoców odchodzi do lamusa. Cały rok jadam rzodkiewki które oczywiście są jarzyną, ale non stop są obecne na sklepowych półkach.
Dzisiaj odkryłem kolejny całoroczny produkt


- A mnie jest szkoda lata -  na widok ceny zacząłem nucić pod nosem refren wspomnianej wyżej piosenki.


***

Pojutrze Wigilia. Dzisiaj znalazłem w skrzynce odbiorczej maila od mojego wirtualnego kolegi. To ten sam o którym pisałem jakieś piętnaście centymetrów wyżej. Dzięki bogu żyje i ma się dobrze. To dobrze.
Kupiłem filety z karpia, czyli jestem w zgodzie z własnym sumieniem, choć niosłem rybę w folii. Od ponad piętnastu lat nie kupuję żywych ryb.
Czy tym zbawię świat? Niby nie, ale, żeby przebyć tysiąc mil trzeba wykonać pierwszy drobny krok. Mały krok dla człowieka... i tak dalej.

***
Wieniec z jodły udekorowany wisi pod sufitem. Dom ustrojony światełkami i zaprogramowany do włączania i wyłączania w określonych  godzinach.
Sałatka się kroi.
-Sama się kroi - skwitowałaby z pewnością małżonka.
Dopinamy drobiazgi.
Wychodzi na to, że i w tym roku się uda jak w latach ubiegłych.
Może to już pora by złożyć najserdeczniejsze Życzenia Świąteczne wszystkim którzy  zaparli się i dotarli do końca tego długaśnego posta postów.

Spokojnych a jeżeli można to i Wesołych  Świąt Bożego Narodzenia. Kasy odpowiednio do potrzeb i zdrowia bez ograniczeń. 

~ Antoni 

 


24 sierpnia 2018

Addio pomidory czyli Dekada

Czy to możliwe Matko Święta
Żeby to jeszcze ktoś pamiętał?!

Zbigniew Książek O Groblach, Na Groblach

Połowa lat sześćdziesiątych Związek Radziecki.Trwają przygotowania do 50 rocznicy rewolucji październikowej. Na dole wielkiej planszy z okolicznościowym napisem - "50 rocznica Wielkiej Rewolucji Październikowej", 20 letni Wania niewprawną ręką dopisał - "Nu i chwatit" co na nasze znaczy - No i wystarczy. Komunistyczne państwo nie lubiło takich indywidualistów. Wania trafił więc z mocnymi zarzutami przed radziecki wymiar sprawiedliwości.
Sędzia wypytywał co? gdzie?, kiedy?. Ostatnim z serii było pytanie
- Wania a ile ty masz lat?
- 20 – odpowiedział Wania
- Nu i chwatit - powiedział sędzia i podpisał wyrok
              Wszystko jest względne.  Dla jednych pięćdziesiąt to mało, dla innych dziesięć to dużo
Dziesięć lat temu Prezydentem był Lech Kaczyński, a premierem Donald Tusk.
Nikt nie przypuszczał, że za dwa lat samolot w Smoleńsku zaryje w ziemię a powstała po katastrofie bruzda podzieli ten kraj na dwie niepasujące zupełnie  do siebie połowy.
Tak to mamy, jeden naród dwa plemiona jak ktoś oryginalnie napisał.
Nie do naprawienia, a wystarczyło tylko kilka lat
Dziesięć lat temu, dokładnie 24 sierpnia 2008 roku zacząłem pisać swojego bloga, pięć lat później chciałem rzucić to wszystko w diabły.
Powody opisałem w  okolicznościowym poście " Zamknąć za sobą drzwi tak na zawsze"  Tutaj

Okazało się, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Założyłem innego bloga, bo niczym potrzeba narkotyku tkwiła we mnie potrzeba pisania.
Nie dotrzymałem danego sobie słowa, nałóg wygrał.
- Mam 55 lat i jestem uzależniony - mógłbym powiedzieć w grupie terapeutycznej.
No i wróciłem do Antoniego na kolejne 5 lat.
"To jeden z ciekawszych niszowych blogów" - napisała pewna blogerka w komentarzu. 
Znaczy się wpadłem w dziurę.
Teraz blog obchodzi 10 lat swego istnienia i chyba w tej dziurze dalej tkwi.
Nie miałem ambicji by być pokarmem duszy dla gimbazy, w ogóle nie miałem żadnych oczekiwań. O braku wyobrażeń już nawet nie wspominam. 
Westerplatte broni się jeszcze - chciałoby się powiedzieć i zaraz przypominam sobie utwór kabaretu TEY sprzed wielu lat 
Westerplatte broni się jeszcze  
Kilka lat później profesor Władysław Bartoszewski ujął to w jedno piękne i proste zdanie -  Warto być przyzwoitym.
Czy przez te lata udało mi się zachować przyzwoicie ?. Mam takie poczucie, ocena nie należy jednak do mnie.
Nie będzie deklaracji i zobowiązań bo najłatwiej nie złamać deklaracji których się nie złożyło.    
Cieszyło mnie kiedyś takie rekordowe 100.000 wejść w ciągu jednego dnia ( za sprawą polecenia tekstu przez Onet - Dziękuję), zastanawiały posty które nie zasłużyły nawet na 1 komentarz. 
Samo życie. 
Chyba nie chciałem się rozwijać i budować własnej satysfakcji na lajkach.
Tkwię więc w tej niszy niejako na własne życzenie.
Czy żałuję ? 
Non, je ne regrette rien - jak śpiewała Edith  Piaf - Nie, niczego nie żałuję.
Cholera wyszło jak zwykle patetycznie, a miało być tylko jasno i prosto.
- Jest proste jak precel - ocenił po przeczytaniu  pewien mój znajomy.

Mijam słupek graniczny z cyfrą 10. Co jest za tym słupkiem?  Tylko czy ja nadal jestem zbudowany z tej ciekawości ?


23 sierpnia 2018

Wspomnienia odrobinę optymistyczne

Z kategorii "Ale to już było", zamieszczam wiersz który opublikowałem na tych łamach w 2010 r.  przy okazji kolejnej zmiany cyfry w moim wieku. A może zdecydowałem się na zryw pod wrażeniem Andrzej Bursy który tak reklamował swoja profesję

Ja chciałbym być poetą
bo dobrze jest poecie
bo u poety nowy sweter
zamszowe buty piesek seter
i dobrze żyć na świecie


Zwał jak chciał ale, tak wtedy  patrzyłem na swoje życie.
 
Gdy wszystko idzie mi po grudzie, gdy nie chce mi się dalej żyć.
To z kolegami  chcę na wódę, Bo żeby być to trzeba pić…
Mleko pijałem gdy dzieciakiem,  w pieluchę lałem  raz po raz.
I taką wtedy normę miałem,  że jeden cyc na jedną twarz
Pierwszy rowerek, pierwsza piłka i pierwsze wspólne serca bicie
I chciałem aby było pięknie. Bywało  ledwo należycie.
Gdy dojrzewania jął mnie ściskać metafizyczny wielki ból,
To z kolegami tanie wino, piłem na miedzy pośród pól
Aż pojawiła się w mym życiu kobieta, co mnie chciała kochać.
I nie musiałem już jak Konrad, za milion cierpieć oraz szlochać
Sadzenie drzewa, remont domu, płodzenie syna, wierzcie mi,
Wpisały w mój życiorys wiele, wspaniałych  chociaż trudnych  dni.
Mniej czasu było by świat zmieniać. Choć świat nasz  się codziennie zmienia.
Właśnie osiągam  swój wiek srebrny, Mieszankę szczęścia i wk....enia.
Więc czasem gdy mi  jak po grudzie, gdy nie chce mi się dalej żyć.
Ze znajomymi piję  wódę,  wszak  czasem warto jest się spić.
Przez ten czas pilnowałem w tej mieszance odpowiedniej proporcji, by nadmierne wkur....ie nie nie zasłoniło mi widoków na to drugie. Aż boję się go nazwać.
Chyba osiągnąłem wyższy stan świadomości w którym już wiem, że nie każda wódka powinna być pita. Nie każda lub nie z każdym. Być może z tego powodu barek mam pełen, a perspektywy zmiany tego stanu takie sobie.
Drzew już raczej nie sadzę a przycinam te które zbyt wybujały. Chciałbym mieć wnuki, ale co ja mogę w tej sprawie? Tylko cierpliwie czekać.
Czekam więc zabawiając dzieci sąsiadów, świadomy tego, że w tej orkiestrze życie sadza mnie już w drugim rzędzie. Solówki  i pierwsze skrzypce należą teraz  do naszych dzieci. 
Nie napiszą już o mnie w Wikipedii. Chociaż kto wie? Oglądałem taki polski film - "Jak zdobyć kobietę, pieniądze i sławę" (polecam) więc wiem, że wszystko jest możliwe.
Celebruję piątkowe wieczory z winem, bo piję je w dobrym towarzystwie własnej małżonki.
A gdy mnie szarpie nostalgia to urządzam powtórkę w sobotę.
Cholera, częsta u mnie ta nostalgia.
I czasem tylko przeganiam z głowy tą szczeniacką myśli, że gdyby tak zawiało, a ja dobrze się rozpędził to bym jeszcze pofrunął.
Osiecka pisała, że to zdarza się czterdziestolatkom. Wychodzi na to, że spóźniłem się o jakieś dwadzieścia lat.  

22 sierpnia 2018

Urzędnicy Pana B

W serialu "17 mgnień wiosny" ( kto to jeszcze pamięta?) niejaki Stirlitz czyli radziecki szpieg w mundurze niemieckiego oficera, gromadzi co rusz jakieś informacje które opisuje kategorią - materiał do przemyśleń.
Codziennie media podrzucają mi niczym Stirlizowi  taki materiał do analizy.
Oglądając dzisiaj wykaz najważniejszych wiadomości na Onecie zauważyłem, że wykaz ten może być świetnym materiałem do przemyśleń.
Do przemyśleń w jakim miejscu znalazł się obecnie polski Kościół.

 
A mówią, że to my jesteśmy Kościołem. Św. Paweł mówi do ochrzczonych, że staliśmy się „domownikami Boga”.
Być może w tym tkwi tajemnica trudnych relacji bo wiadomo, że liczymy się z obcymi a domowników można traktować byle jak. Oni nie maja innego wyjścia. 
Ostanie czasy pokazuję jednak, że mają.
Oczywiście zarzut nie dotyczy samego Szefa a jedynie jego urzędników.
Sojusz tronu z ołtarzem zacieśnia się, stąd w niedzielne przedpołudnie sączy nam się do ucha ideologię, a w zamian pozwala na swobodne nie liczące się z nikim działania. O działaniach nielicujących z funkcją duszpasterza już nawet nie wspominam. Zresztą o urzędnikach Pana B czytałem już tak dużo, a pomimo to moja teściowa kończy wszystko stwierdzeniem, że nie chodzi do kościoła dla księdza.
Ciekam jestem czy tego samego zdania są piłkarze ze zlikwidowanego klubu i zaoranego boiska. A przecież przyjmując przywołaną wcześniej retorykę to boisko jest miejscem wypoczynku i integracji Kościoła właśnie.
W czasie ostatniego święta jeden z prominentnych urzędników kościelnych poddawał wątpliwość sytuację gdy w Państwie świeckim traktuje się Konstytucję przed Pismem Świętym.   
Nie rozumiem tego porównania bo jest ono jakąś pokraczna paralelą.
Sama zaś wypowiedź biskupa stoi w kontrze do słów jego bezpośredniego przełożonego czyli Prymasa.
Poza tym już dwa tysiące lat temu Chrystus odpowiedział na taką wątpliwość mówiąc, że co boskie bogu a co cesarskie cesarzowi.
Czyżby urzędnicy Pana B nie uważali na tych lekcjach?

 

  
  

21 sierpnia 2018

Rewolucja co to własne dzieci zjada

Na początku oświadczam, że zgadzam się ze zdaniem Wojciecha Młynarskiego - Satyra winna milczeć tam gdzie głos powinien zabrać prokurator.
Walczmy więc o mądrych prokuratorów.
Jest też biblijne powiedzenie – Kto jest bez grzechu niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Jak związek ma jedno z drugim?
Wszystko jest względne, no może z wyjątkiem wartości bezwzględnej.
Od czasów szkolnych próbujemy przyswoić sobie teorię względności, by potem stosować ją z różnym zresztą skutkiem w wieku dorosłym.
Bo czymże jest sienkiewiczowskie Kali ukraść krowę - dobrze, Kalemu ukraść krowę – źle.
Konkretnie jednak to o co mi chodzi?
Chodzi mi o Asię Argento. Pewnie większość z Was nie wie kto to, a to ona zapoczątkowała akcję #MeToo
Ta włoska aktorka, była jedną z pierwszych osób, które oskarżyły publicznie producenta filmowego Harveya Weinsteina o molestowanie seksualne.
Czytam oto dzisiaj (20.08), że Argento opłaciła młodego aktora Benneta, który chciał oskarżyć aktorkę o wykorzystywanie na tle seksualnym.
No proszę. Kali ukraść krowę ...
Aktorka miała w chwili popełnienia czynu 37 lat a jej ofiara 17.
Według zeznań chłopak przyjechał do hotelu z członkiem rodziny w maju 2013 roku. Aktorka poprosiła o prywatną rozmowę z Bennetem. Kiedy zostali sami miała podać mu alkohol. Następnie zaczęła go całować. Aktorka miała dopuścić się seksu oralnego, by ostatecznie odbyć stosunek z chłopakiem.
Sam miałem kiedyś siedemnaście lat i za taki wieczór oddałbym wszystkie zgromadzone na SKO ( Szkolna Kasa Oszczędności) od dziecięcych lat środki finansowe.
Te wszystkie niezjedzone kiedyś lizaki, za które wtedy mógłbym dostać loda.
Rozmarzyłem się, ale przecież nikt mi nie wróci lat, ani kasy SKO.
Ponoć są również półnagie zdjęcia Argento i Benneta z łóżka oraz post z Instagrama ukazujący ich twarze.
Moje serce jest złamane" - napisała amerykańska aktorka Rose McGowan, która wraz z Argento nagłośniła sprawę niewłaściwego zachowania Harveya Weinsteina. Kilka godzin później dodała: "Nikt z nas nie zna prawdy o tej sytuacji; jestem pewna, że jeszcze sporo rzeczy zostanie ujawnionych. Bądźcie łagodni".
Bądźcie łagodni to taka oswojona nazwa domniemania niewinności. Niewinności do czasu ogłoszenia prawomocnego wyroku.
Też jestem przeciwnikiem szczucia i osaczania przed osądzeniem.
Wracając zaś do pary naszych bohaterów
Argento i Bennet współpracowali później ze sobą na planie filmowym. Cały czas utrzymywali kontakt za pomocą mediów społecznościowych, gdzie pisali do siebie jako matka i syn. To podkreślało ich bliską relację oraz nawiązywało do zagranych ról.
Zdjęcie i post z Instagrama, a potem wymiana korespondencji świadczyć mogą o jakimś stopniu wzajemnej satysfakcji.
Prawnicy Benneta twierdzą, że to właśnie publiczne wystąpienia Argento w sprawie #MeToo sprawiły, że ich klient sobie przypomniał o sytuacji z aktorką. Chłopak przez kilka kolejnych lat cierpiał i podobno wyparł molestowanie z pamięci. Tłumaczą też, że molestowanie zniszczyło psychikę chłopaka oraz zatrzymało rozwój jego kariery aktorskiej.
Media mówią że jeden przypadek nie może zaważyć na akcji #Metoo. Może być jednak przyczynkiem to jakiegoś głębszego zastanowienia.
Póki co kolejni aktywiści akcji odcinają się od Asi Argento.
Danton powiedział, że rewolucja zjada własne dzieci. Cytat pasuje jak ulał bowiem #metoo to w końcu rewolucja obyczajowa.
Chciałbym napisać również, że to wydarzenie to okazja do wyciągnięcia wniosków, ale w obecnej atmosferze sam nie będę nic wyciągał.
I niech mówią o mnie, że jestem świnią niegoloną i męskim szowinistą.