Kiedy teatr miejski w Kielcach zamówił u niego sztukę teatralna, a następnie za jego pracę nie zapłacił, wkurzony artysta cała swoją frustrację przelał na papier i tak powstał wiersz - Do przyjaciół gówniarzy
Bulwersujący choć wierszowany opis małego miasteczka, posłużył potem artystom piwnicznym do ułożenia melodii i tak powstała piosenka którą wykonywał Zbigniew Raj Do przyjaciół... Z. Raj
Sam pochodzę z niedużego miasta chociaż z piękną historią. I tą historią żyli ludzie w czasach mojego dzieciństwa i wczesnej młodości. Śnili oto, że to oni gubią srebrne podkówki u butów, jak ponoć czynili to mieszkańcy tego miasta w czasach Kazimierza Wielkiego. Gubią bez stresu bowiem noblesse oblige, a srebrne gwoździe chyba słabo trzymały.
Gdzieś toczyła się rzeczywistość, ale o tej można było usłyszeć w głównym wydaniu dziennika telewizyjnego.
A tu młodość chciałaby przyszłości, a nie marynowania w przeszłości choćby nie wiem jak bardzo wspaniałej.
Jak wyzwolenie przyjmowałem więc wyjazd z mojego miasta do Krakowa. Chciałem bowiem zawalczyć o te przyszłość. Duże miasto, rozmach, dynamika, a do tego to czego uniknąć się nie da historia nieprzerwanie wielka. Te przestrzenie setki ulic na których tętniło lub nie codzienne intensywne życie.
Żona mojego szwagra wyznała wtedy, co potem jej złośliwie wypominałem, że tu może się ocierać o kulturę.
Żona szwagra też pochodziła z niewielkiego miasta położonego za miedzą z rodzinnymi stronami Koziołka Matołka.
Kiedy chłonąłem, bo przecież kiedyś to musi nastąpić, zacząłem dostrzegać róniez inne kolory miasta szarość, czerń i wyzierającą gdzieniegdzie ze zrujnowanych oficyn. Nie było przecież jeszcze tylu knajp na Kazimierzu, a na obskurnych ulicach spotkać można było jakieś szczątki prywatnej inicjatywy namiętnie tępionej w PRL-u w postaci mydlarni, czy punktu naprawy zabawek. Do dzisiaj niczym horror potrafią mi się przyśnić te zdekompletowane lalki z trupiobladą cerą, poprószone ulicznym kurzem.
Potem świat przyspieszył, wpadłem w jego tryby i po trzech dekadach zmęczyłem się wielkim miastem. Zapragnąłem wiejskiej sielanki którą w końcu wybrałem mniej lub bardziej dobrowolnie. Okoliczności czasem bywają dziwne.
Zdałem sobie sprawę ze swojego zachowania, bo i lata sprzyjały ku temu. Byłem jak ten przysłowiowy kot który zawsze chce być z drugiej strony szyby.
Zamieszkałem na wsi i zacząłem pracować w pobliskim niedużym mieście. Z przyczyn praktycznych zacząłem żyć tym miastem i na co dzień. Tutaj nie było wielkich marketów i galerii handlowych, które zresztą w mikroskali później zbudowano, ale odkryłem to czego te galerie nie miały, klimat.
Klimat trącący nieco myszką, ale nie PRL-owską szarzyzną. Powoli odkrywałem uroki małego miasta, nie napiszę na powrót bo w młodości robiłem wszystko by to małe miasto opuścić.
Odkryłem więc sklep gospodarczy pod egidą Społem, który klimatem cofa mnie do czasu PRL. W tym oczywiście zapamiętanym i wyidealizowanym wspomnieniu. Ten ten układ towarów, asysta sprzedawcy, odrobina przaśności i co najważniejsze, sklep był trzy kroki od mojej pracy. Potem dostrzegłem i zacząłem korzystać z innych małych sklepików : elektryczno-gospodarczego, metalowego w którym jak się okazuje śrubki są tańsze niż w renomowanym markecie.
Potem świat przyspieszył, wpadłem w jego tryby i po trzech dekadach zmęczyłem się wielkim miastem. Zapragnąłem wiejskiej sielanki którą w końcu wybrałem mniej lub bardziej dobrowolnie. Okoliczności czasem bywają dziwne.
Zdałem sobie sprawę ze swojego zachowania, bo i lata sprzyjały ku temu. Byłem jak ten przysłowiowy kot który zawsze chce być z drugiej strony szyby.
Zamieszkałem na wsi i zacząłem pracować w pobliskim niedużym mieście. Z przyczyn praktycznych zacząłem żyć tym miastem i na co dzień. Tutaj nie było wielkich marketów i galerii handlowych, które zresztą w mikroskali później zbudowano, ale odkryłem to czego te galerie nie miały, klimat.
Klimat trącący nieco myszką, ale nie PRL-owską szarzyzną. Powoli odkrywałem uroki małego miasta, nie napiszę na powrót bo w młodości robiłem wszystko by to małe miasto opuścić.
Odkryłem więc sklep gospodarczy pod egidą Społem, który klimatem cofa mnie do czasu PRL. W tym oczywiście zapamiętanym i wyidealizowanym wspomnieniu. Ten ten układ towarów, asysta sprzedawcy, odrobina przaśności i co najważniejsze, sklep był trzy kroki od mojej pracy. Potem dostrzegłem i zacząłem korzystać z innych małych sklepików : elektryczno-gospodarczego, metalowego w którym jak się okazuje śrubki są tańsze niż w renomowanym markecie.
Sklep z pościelą i ręcznikami. farby i lakiery w mikroskali. Apteka z regałami sprzed stu lat. Połączenie sklepu rybnego z nabiałowym, co było dla mnie zaskoczeniem. Może nie takim jak przed laty w Smoleńsku gdzie w jednym pomieszczeniu funkcjonował sklep rybny a na przeciw apteka.
Do sklepy rybno-nabiałowego też się przyzwyczaiłem. szczególnie dobry tu mają ser biały w dużych kostkach o wyjątkowym smaku.
Bank i bankomat, punkt z oscypkami i w miarę delikatesowy sklep spożywczy. Przy okazji, dwa razy w tygodniu, dwie przecznice dalej swoje towary oferuje targ na który lubię chodzić choćby dla jego kolorytu. Wszędzie blisko, wszędzie bez samochodu.
Pomimo tego, że miasto nie jest duże to ruchliwe ze względu na swoje atrakcje turystyczne, z miejscami do parkowania jest jak wszędzie krucho.
Jest jeszcze to czego nie ma w wielkich galeriach i nowoczesnych osiedlach. Ludzi mijają się i zapamiętują, po którymś z razów zaczynają się sobie kłaniać a potem rozmawiać. Macie tak w galeriach?
Mówcie co chcecie odpowiada mi ten klimat tego małego miasta.
Może trochę go sobie wyidealizowałem.
Może dlatego tak lubię piosenkę Andrzej Zauchy i zrealizowany do niej teledysk cest la vie. Po latach można zobaczyć jak kiedyś wyglądały Niepołomice, do których też ma tylko kilka kilometrów..
Nostalgiczny się jakiś zrobiłem na starość
Cest la vie
Jest jeszcze to czego nie ma w wielkich galeriach i nowoczesnych osiedlach. Ludzi mijają się i zapamiętują, po którymś z razów zaczynają się sobie kłaniać a potem rozmawiać. Macie tak w galeriach?
Mówcie co chcecie odpowiada mi ten klimat tego małego miasta.
Może trochę go sobie wyidealizowałem.
Może dlatego tak lubię piosenkę Andrzej Zauchy i zrealizowany do niej teledysk cest la vie. Po latach można zobaczyć jak kiedyś wyglądały Niepołomice, do których też ma tylko kilka kilometrów..
Nostalgiczny się jakiś zrobiłem na starość
Cest la vie