Słyszałem
to kiedyś, od nieżyjącego już redaktora naczelnego, pewnej
literackiej gazety.
Ponoć
Pani Irena Dziedzic w początkach swojej kariery, pracowała w
redakcji jednej z krakowskich gazet. Zajmowała się tam między
innymi wymyślaniem tytułów. Wiadomo wszak, że dobry tytuł
potrafi zdziałać cuda. Ludzie rzucają się na tekst, jak
szczerbaty na suchary i nakład rośnie. Potrzeba do tego osoby
inteligentnej, która powie coś, ale nie za dużo, ot tyle by
wzbudzić ciekawość czytelnika. Irena Dziedzic, kto jeszcze
pamięta? Kto pamięta ten wie, że z pewnością radziła sobie
doskonale z powierzonymi obowiązkami.
Tytuł
czy nagłówek. wydaje się, że to takie nic, a jednak. Źle
skonstruowany wzbudza reakcje odwrotne od zamierzonych, zamiast
cieszyć, śmieszy. Gdy tekst zawodzi oczekiwania, wtedy denerwuje.
Sztandarowym
przykładem jest pewien dziennikarz, który w czasach PRL-u napisał
tekst rocznicowy. Było to z okazji stulecia fabryki drutu i gwoździ
z tego drutu robionych. Tytuł artykułu brzmiał :
„Stuletnia
staruszka jeszcze ciągnie drut”
Biedny
redaktor i wszyscy, którzy ów tytuł przepuścili do druku. Po
kolei stawiali się raz na jednym raz na drugim dywaniku. Od
naczelnego do sekretarza, każdy żądał wyjaśnień, a i proboszcz
miał za złe, reklamowanie braku obyczajności. Każdy zaś chciał
mieć ten egzemplarz gazety codziennej w domu.
Skojarzenia
związane z tytułem były, aż nazbyt czytelne. Po lekturze pozostał
żal, że to tylko taki zwykły tekst rocznicowy.
Obecnie
marketing stawia wszystko na głowie, a do badania oglądalności w
elektronicznych mediach mamy specjalne liczniki wejść. To nakręca
coś tam i z tego, ponoć gdzieś są pieniądze.
Tekst
musi zainteresować
I
tak dzięki łaskawości Onetu, mój tekst w oryginale zatytułowany
„Głód wizyt” trafił na pierwszą stronę piątkowego wydania.
Tytuł brzmiał : „Gdy wrócił, nie miał zęba”
A
poniżej fragment na zachętę|:
„Ze
złością pokazał brak jedynki. Był mocno zdziwiony, gdy usłyszał
huk, poczuł ból i zobaczył kawałki zęba na siedzeniu kierowcy...
„
I
stało się. Po przeczytaniu tekstu, mono zawiedzeni byli komentujący
-
kogo to obchodzi??? - pyta ~wm,
-
No dobra, i co z tego ? - żąda wyjaśnień ~józek
-
kogo obchodzą takie wypociny żyj życiem a nie pisz na necie
żałosne – radzi i ocenia ~tytan.
Mają
rację. Tekst pomimo zapowiedzi nie był skierowany do twardzieli.
Nikt nikogo nie zblatował. Nie stłuczono niczyjego ryja. Ząb zaś
wybił sobie sam zainteresowany, chcąc być dobrym dla swojej
kobiety. A czy prawdziwy twardziel może być w ogóle dobry?
Myślę,
że gdyby tekst awizowany był opisem króliczych skoków Stefana,
z pewnością Panom Tytanowi, Józkowi czy Wm, nie chciało by się
nawet na niego splunąć.
Być
może wtedy zajrzał by tutaj jakiś fanatyk rodziny,albo zoolog
amator. Ale oni czytając pierwsze zdanie krzywią się myśląc -
znowu pewnie o jakichś kibolach.
A
u mnie, jak u mnie. Nawet menel jest niegłupi i nie do końca zły.
Poza tym ma wielkie serce. A serce jest najważniejsze - jak powtarza
mi mój kardiolog.
Tylko
czy to się sprzedaje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz