Politycy bywają atakowani jajami. Zwykły człowiek może co najwyżej w jaja oberwać,
Wielu jaj potrzeba zaś by stoczyć komediową walkę tortami. Gdzieś tam rzucają do siebie pomidorami, albo pomarańczami ( a tu już żartów nie ma)
U Hrabala czytałem o walce na kiełbasy z dzika, ale o ataku pizzą doczytałem dopiero ostatnio
Co tak niebezpieczne jest w kawałku pizzy? Ostry koniec kawałka, czy może piekąca ostrość papryczki Jalapeno ?
A może najlepiej walnąć roztopionym serem prosto w twarz?
Gorsze może być tylko dostać przysłowiową goła dupą w pysk, choć słyszałem o amatorach takiego zestawienia. W końcu, de gustibus non est disputandum, a nic co ludzkie nie jest nam obce..
Dla ludzi nastawionych pokojowo nastał dobry czas. Czas wręczania prezentów, a ceny zachęcają. Pozostaje tylko pytanie, czy obdarowana takim prezentem kobieta ucieszy się ?
Trudno bowiem znieść świadomość bycia kobietą tanią, czyli taką poniżej stu złotych
Stare powiedzenie ludowe mówi - jak kochać to księżniczki, jak kraść to miliony.
Oczywiście do kradzieży nie namawiam a z powyższym twierdzeniem świetnie kojarzy mi się cytat z filmu "Ostatnie takie trio" Brzmi ono - Pamiętaj synku kto wysoko lata ten długo spada.
Takie są fakty, a z faktami trudno dyskutować no chyba, że chodzi o fakty śmieszne.
Przed laty w wypożyczalni kaset wideo byłem świadkiem takiej oto wymiany zdań
- I proszę jeszcze o jakąś komedię, tylko śmieszną. Ta ostatnia co pan ja pan dał i mówił, że będzie śmieszna to wcale śmieszna nie była.
- Szanowna Pani, każdego z nas śmieszy co innego.
znalezione w Internecie
A więc Jajek Faberge a jak zegarków to takich dla księżniczek. Poza tym, spokoju ducha, uśmiechu i dystansu do siebie.
30 marca 2018
26 marca 2018
Nie wiedziałem że tak zdrowo żyję
Jak posiadacz całej kolekcji wątpliwości związanych z podjętymi w swoim życiu decyzjami, desperacko rzucam się na medialne potwierdzenia słuszności swoich niegdysiejszych wyborów.
Z pewnością przeczytam tekst na przykład o tym, że motocykle czynią z mężczyzn twardych facetów albo, że godność własna ważniejsza jest doraźnych sukcesów zawodowych.
Wobec zgłaszanych wątpliwości co do piątkowych rytuałów związanych z winem, z dużą radością zauważyłem tekst zatytułowany:
Naukowcy odkryli kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po lampkę tego trunku.
Oczywiście było jak zwykle o antyoksydantach w winie czerwonym. O tym, że składniki wina są zbawienne dla urody, hamują procesy starzenia się skóry, a nawet poprawiają kondycję włosów, bo znajdujący się w winie resweratrol regeneruje je od środka i sprawia, że zyskują głębszy kolor.
Spojrzałem w lustro, skręciłem lekko głowę w lewą a następnie w prawa stronę.
Wygiąłem usta w jedną i drugą stronę, nabrałem powietrza w płuca, wydąłem policzki a potem głośno je wypuściłem. Uśmiechnąłem się do siebie.
Czy ja jestem przystojny? A jeżeli tak, czy to zasługa wyłącznie wina czy raczej genetyki?
Skóra też jakby niezbyt stara, sympatycznie marszcząca się w niektórych miejscach, czym nadaje mi wygląd mężczyzny jeżdżącego na motocyklu a więc twardego faceta. Włosy jakby odżywione od zewnątrz zyskały głęboki i trwały srebrny kolor.
- Rzeczywiście to działa – stwierdziłem – ciesząc się z tej samooceny przez tę krótką chwilę nim znów najdą mnie wątpliwości.
Jakoś nie przepadam za białym winem i naukowcy upewnili mnie, że podświadomie mam racje
Hiszpańscy chemicy doszli do wniosku, że o ile skład Prosecco niszczy szkliwo i prowadzi do osuwania się dziąseł, o tyle czerwone wino wręcz sprzyja uzębieniu.
No proszę zdrowsze zęby, a może i trwalsze plomby jeżeli już tam się znalazły.
Pourquoi ?
Ponieważ uczeni spostrzegli, że polifenole i przeciwutleniacze znajdujące się w czerwonym winie zapobiegają przywieraniu bakterii do dziąseł. To one przyczyniają się do tworzenia się ubytków w zębach czy zniszczenia płytki nazębnej a co za tym idzie chorób dziąseł oraz próchnicy.
- Kochanie umyłeś zęby przed snem
- Nie myłem, wypłukałem je w czerwonym winie
Boże jaki potencjał drzemie w tym rubinowym napoju. Czego jeszcze nie wiemy, a o czym dowiemy się w najbliższej przyszłości ?
Bo jeśli nawet jest tak jak pisze poeta
Kochać nie warto, całować nie warto, bo, po co
Jedno, co warto to upić się warto i fajno jest.
Fajno jest bo przy okazji i zdrowo.
Naukowcy jako ambasadorowie przemysłu farmaceutycznego donoszą co prawda, że trunek sprawdzi się lepiej, jako składnik leków profilaktycznych, a cząsteczki czerwonego wina mogą ich zdaniem pomóc w ograniczeniu chorób jamy ustnej. Ja jednak zawsze schylałem głowę przed naturą i raczej na takie metody się nastawię.
Małym zgrzytem okazało się ostatnie zdanie wspomnianego artykułu. Brzmi ono:
Podobne związki znajdują się również w jagodach.
Kto by tam targał z koszyczkiem do lasu, gdzie tylko czyhają na nas niebezpieczne kleszcze. Na pobliskim osiedlu, w bezpiecznej odległości od domu, zawsze znajdzie się jakaś winiarnia "Bierdonki" czy "Lilda".
Nigdy bowiem nie byłem zwolennikiem wydawania na zdrowie jakichś przesadnych kwot.
Z pewnością przeczytam tekst na przykład o tym, że motocykle czynią z mężczyzn twardych facetów albo, że godność własna ważniejsza jest doraźnych sukcesów zawodowych.
Wobec zgłaszanych wątpliwości co do piątkowych rytuałów związanych z winem, z dużą radością zauważyłem tekst zatytułowany:
Naukowcy odkryli kolejny powód, dla którego warto sięgnąć po lampkę tego trunku.
Oczywiście było jak zwykle o antyoksydantach w winie czerwonym. O tym, że składniki wina są zbawienne dla urody, hamują procesy starzenia się skóry, a nawet poprawiają kondycję włosów, bo znajdujący się w winie resweratrol regeneruje je od środka i sprawia, że zyskują głębszy kolor.
Spojrzałem w lustro, skręciłem lekko głowę w lewą a następnie w prawa stronę.
Wygiąłem usta w jedną i drugą stronę, nabrałem powietrza w płuca, wydąłem policzki a potem głośno je wypuściłem. Uśmiechnąłem się do siebie.
Czy ja jestem przystojny? A jeżeli tak, czy to zasługa wyłącznie wina czy raczej genetyki?
Skóra też jakby niezbyt stara, sympatycznie marszcząca się w niektórych miejscach, czym nadaje mi wygląd mężczyzny jeżdżącego na motocyklu a więc twardego faceta. Włosy jakby odżywione od zewnątrz zyskały głęboki i trwały srebrny kolor.
- Rzeczywiście to działa – stwierdziłem – ciesząc się z tej samooceny przez tę krótką chwilę nim znów najdą mnie wątpliwości.
Jakoś nie przepadam za białym winem i naukowcy upewnili mnie, że podświadomie mam racje
Hiszpańscy chemicy doszli do wniosku, że o ile skład Prosecco niszczy szkliwo i prowadzi do osuwania się dziąseł, o tyle czerwone wino wręcz sprzyja uzębieniu.
No proszę zdrowsze zęby, a może i trwalsze plomby jeżeli już tam się znalazły.
Pourquoi ?
Ponieważ uczeni spostrzegli, że polifenole i przeciwutleniacze znajdujące się w czerwonym winie zapobiegają przywieraniu bakterii do dziąseł. To one przyczyniają się do tworzenia się ubytków w zębach czy zniszczenia płytki nazębnej a co za tym idzie chorób dziąseł oraz próchnicy.
- Kochanie umyłeś zęby przed snem
- Nie myłem, wypłukałem je w czerwonym winie
Boże jaki potencjał drzemie w tym rubinowym napoju. Czego jeszcze nie wiemy, a o czym dowiemy się w najbliższej przyszłości ?
Bo jeśli nawet jest tak jak pisze poeta
Kochać nie warto, całować nie warto, bo, po co
Jedno, co warto to upić się warto i fajno jest.
Fajno jest bo przy okazji i zdrowo.
Naukowcy jako ambasadorowie przemysłu farmaceutycznego donoszą co prawda, że trunek sprawdzi się lepiej, jako składnik leków profilaktycznych, a cząsteczki czerwonego wina mogą ich zdaniem pomóc w ograniczeniu chorób jamy ustnej. Ja jednak zawsze schylałem głowę przed naturą i raczej na takie metody się nastawię.
Małym zgrzytem okazało się ostatnie zdanie wspomnianego artykułu. Brzmi ono:
Podobne związki znajdują się również w jagodach.
Kto by tam targał z koszyczkiem do lasu, gdzie tylko czyhają na nas niebezpieczne kleszcze. Na pobliskim osiedlu, w bezpiecznej odległości od domu, zawsze znajdzie się jakaś winiarnia "Bierdonki" czy "Lilda".
Nigdy bowiem nie byłem zwolennikiem wydawania na zdrowie jakichś przesadnych kwot.
22 marca 2018
Na poważnie? czemu nie
Założyłem czapkę stańczyka, albo biret podstarzałego nauczyciela i przypieprzam się do czyichś drobnych literówek lub przejęzyczeń.
A przecież kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Nie mógłbyś człowieku coś na poważnie? Zwłaszcza w czasie gdy wszystko wokół przypomina kabaret, bądź nawet ten kabaret przerosło.
Na poważnie? Czemu nie.
W ramach zbliżającego się jubileuszu odzyskania naszej państwowości, kościół katolicki włączył się aktywnie w trwające przygotowania.
Karmiony oto jestem w ramach kazania życiorysami wielkich Polaków, którzy przy okazji okazali się święci albo przynajmniej błogosławieni.
Korzystając z tego, że niedziele (na razie co niektóre), wyłączone zostały z handlu, Ksiądz proboszcz zadbał by w ramach odzyskanego czasu, poświęcić go przede wszystkim rodzinie... Pańskiej.
Do normalnej sumy, z zaskoczenia jakby dołożono adorację z różańcem.
Ten jakby komplet gwarantował tylko otrzymanie błogosławieństwa na nowy tydzień.
Kiedy już wyszedłem poza mury kościoła, rzekłem do swojej małżonki.
- Jesteśmy tak świetnym narodem, że teraz już bez stresu mogę czuć się uprawniony pouczyć żyda i wskazać miejsce wyznawcy islamu.
Stwierdzenie zawisło w zamkniętej przestrzeni naszego samochodu, skłaniając do głębszych przemyśleń. Bo przecież : "Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". (Mt 25, 31 – 46)
Tak tęsknię za ludzkim słowem Pasterza, bez tych wszystkich zawijasów quasi intelektualnych i ozdobników które czynią rzecz całą mętną zamiast prostej i klarownej. Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest. (Mt 5,33-37)
Z tego zawieszenia w wątpliwościach wyrwał mnie kolejny felieton Szymona Hołowni pod tytułem Obrońcy Śpiworka zamieszczonym w Tygodniku Powszechnym. *1. Potem było mi już tylko smutno.
Rzecz ma się tej głośnej sprawy bezdomnego, którego ktoś na klatce poczęstował herbatą w czasie mrozu i pozwolił mu na niej mroźną noc przeczekać.
Polecam, bowiem dla mnie felietony Szymona Hołowni stały się jakimś głosem rozsądku, promykiem nadziei czy światełkiem w tunelu wobec tego ludowego*2 pojmowania katolicyzmu, który ma się całkiem dobrze pomimo upływu lat.
Postscriptum
Wczoraj przeczytałem informację o tym, że pod Krakowem powstaje osiedle domów jednorodzinnych wyłącznie dla katolików, wyposażone między innymi w kapliczkę i park różańcowy. A wydawało mi się, że katolik to ktoś otwarty na drugiego człowieka, bez względu na wyznanie.
A może tak tylko opowiada obecny Papież Franciszek o którego jak najszybsze odejście do Domu Pana chce się modlić jeden z kapłanów, w dodatku z tytułem naukowym.
Spokojnie. Przecież my nie mamy sobie zawracać głowy takimi problemami.
Święcimy palmy, potem potrawy w koszyczku by za chwilę znów adoracyjnie paść na kolana by podziękować Bogu za to, że tak wspaniałym narodem nas uczynił.
Z góry zapowiadam brak polemiki pod zamieszczonymi ewentualnie komentarzami. Każdy komentarz przeczytam jednak z uwagą.
A przecież kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Nie mógłbyś człowieku coś na poważnie? Zwłaszcza w czasie gdy wszystko wokół przypomina kabaret, bądź nawet ten kabaret przerosło.
Na poważnie? Czemu nie.
W ramach zbliżającego się jubileuszu odzyskania naszej państwowości, kościół katolicki włączył się aktywnie w trwające przygotowania.
Karmiony oto jestem w ramach kazania życiorysami wielkich Polaków, którzy przy okazji okazali się święci albo przynajmniej błogosławieni.
Korzystając z tego, że niedziele (na razie co niektóre), wyłączone zostały z handlu, Ksiądz proboszcz zadbał by w ramach odzyskanego czasu, poświęcić go przede wszystkim rodzinie... Pańskiej.
Do normalnej sumy, z zaskoczenia jakby dołożono adorację z różańcem.
Ten jakby komplet gwarantował tylko otrzymanie błogosławieństwa na nowy tydzień.
Kiedy już wyszedłem poza mury kościoła, rzekłem do swojej małżonki.
- Jesteśmy tak świetnym narodem, że teraz już bez stresu mogę czuć się uprawniony pouczyć żyda i wskazać miejsce wyznawcy islamu.
Stwierdzenie zawisło w zamkniętej przestrzeni naszego samochodu, skłaniając do głębszych przemyśleń. Bo przecież : "Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili". (Mt 25, 31 – 46)
Tak tęsknię za ludzkim słowem Pasterza, bez tych wszystkich zawijasów quasi intelektualnych i ozdobników które czynią rzecz całą mętną zamiast prostej i klarownej. Wasza mowa niech będzie: "Tak - tak, nie - nie". A co nadto, z zepsucia jest. (Mt 5,33-37)
Z tego zawieszenia w wątpliwościach wyrwał mnie kolejny felieton Szymona Hołowni pod tytułem Obrońcy Śpiworka zamieszczonym w Tygodniku Powszechnym. *1. Potem było mi już tylko smutno.
Rzecz ma się tej głośnej sprawy bezdomnego, którego ktoś na klatce poczęstował herbatą w czasie mrozu i pozwolił mu na niej mroźną noc przeczekać.
Polecam, bowiem dla mnie felietony Szymona Hołowni stały się jakimś głosem rozsądku, promykiem nadziei czy światełkiem w tunelu wobec tego ludowego*2 pojmowania katolicyzmu, który ma się całkiem dobrze pomimo upływu lat.
Postscriptum
Wczoraj przeczytałem informację o tym, że pod Krakowem powstaje osiedle domów jednorodzinnych wyłącznie dla katolików, wyposażone między innymi w kapliczkę i park różańcowy. A wydawało mi się, że katolik to ktoś otwarty na drugiego człowieka, bez względu na wyznanie.
A może tak tylko opowiada obecny Papież Franciszek o którego jak najszybsze odejście do Domu Pana chce się modlić jeden z kapłanów, w dodatku z tytułem naukowym.
Spokojnie. Przecież my nie mamy sobie zawracać głowy takimi problemami.
Święcimy palmy, potem potrawy w koszyczku by za chwilę znów adoracyjnie paść na kolana by podziękować Bogu za to, że tak wspaniałym narodem nas uczynił.
Z góry zapowiadam brak polemiki pod zamieszczonymi ewentualnie komentarzami. Każdy komentarz przeczytam jednak z uwagą.
*2 ) nie chcę obrażać ludu który
swoją mądrość ma, ale brakuje mi tu odpowiedniego określenia.
Mainstreamowy jakoś mi nie pasuje
19 marca 2018
O tym jak natura niesprawiedliwa jest w obdarzaniu.
Tytuły są po to by przyciągać
uwagę. Te mą uwagę zdecydowanie przyciągnął. Nie z tego powodu,
że jestem w pewien sposób atrakcyjnie zbudowany, bo zawsze miałem
w sobie za plus odpowiednie proporcje.
Bardziej szło mi o wątek polityczny
czyli tło, bo oto czytam, że minister zdrowia alarmuje - chińskie
prezerwatywy są za małe.
Nie, że są nieskuteczne, szkodliwe
dla zdrowia i zabójcze moralnie, ale że są za małe.
Minister zdrowia ? - pomyślałem –
Czyżby nastąpił zwrot ideologiczny w podejściu do antykoncepcji ?
Można odłożyć na bok termometr i
próbę lepkości śluzu, w imię dopasowanej odpowiednio
prezerwatywy?
Pewnie, że musi być dopasowana. Kto
był w ciasnych butach na weselu ten poznał ile zostało mu z
radosnej zabawy.
Kliknąłem na kolorowy obrazek i
czytam już pełną i precyzyjną informację.
Minister zdrowia zwraca uwagę na
poważny problem. - Chińskie prezerwatywy są małe - twierdzi David
Parirenyatwa, szef resortu zdrowia w Zimbabwe *.
Gdzie leży Zimbabwe? Pomiędzy
Mozambikiem a Botswaną czyli na południu Afryki.
A z czego słynni są mężczyźni z
serca Afryki, nie muszę tego chyba przypominać.
Słowa krytyki należą się dla Pana
ministra lub jakiejś centrali importowej.
To tak jakby zamawiać u Hobbitów
miecze i potem narzekać, że mają za małe rękojeści.
Soją drogą jak Frodo Gabbins
poradziłby sobie z laską Gandalfa ? Też kiepsko, ale o zsuwających
się gumkach napiszę innym razem.
Stąd biorą się moje komplementy i
akceptacja dla proporcjonalnej budowy ciała, chociaż jak znam
życie, to nie jeden złośliwiec skomentuje, że oto znalazł się
jeszcze jeden z krótkim do kolekcji.
Długi, krótki, chudy, gruby.
Najważniejsza jest według mnie godność.
Godność penisa? A na czym to polega?
By pomimo wszystko trwać jak najdłużej
w eleganckiej wyprostowanej pozycji .
Powstać z kolan jakby chcieli
niektórzy. Tylko po alkoholu trudno taką postawę utrzymać
Może to jest szansa dla ruchów
antyalkoholowych?
Zamiast pisać, że picie to zabójstwo
dla organizmu i grzech, wystarczy wspomnieć
Pamiętaj więc miły
panie
że chlanie rujnuje
dymanie !
W trosce o zdrowie naszego
społeczeństwa, nie zgłaszam praw autorskich.
O tym, że prezerwatywy uniemożliwiają
przekazanie własnego materiału genetycznego do reprodukcji wiemy z
reklamy lub lekcji biologii w tak zwanym starym jeszcze systemie.
Okazuje się, że pomocnym w tej kwestii może być sam automat do
dystrybucji popularnych „gumek”. Czytam na tej samej stronie, że
automat z prezerwatywami zabił Niemca.
Ten mężczyzna nigdy by się nie
domyślił, jaki los jest mu pisany! 29-latek zginął, wysadzając w
powietrze automat z kondomami. Poskąpił grosza na prezerwatywę...
Znów pojawia się pytanie, czy wszyscy
powinni się beztrosko rozmnażać?
* Tak na poważnie wywołany w tekście
polityk mocno angażuje się w akcje zachęcające do używania
kondomów, bo - jak wskazuje - "Południowa Afryka ma największą
ilość zarażeń wirusem HIV".
16 marca 2018
Wycinki
Marzec. Kolejny z tragicznych, polskich miesięcy.Właśnie obchodzimy pięćdziesiątą rocznicę wydarzeń z Marca 68. Odnoszę wrażenie, że owo obchodzenie jest tu traktowane jakby dosłownie.
Portal internetowy odkrył z tej okazji inne wydarzenia o których zupełnie nie miąłem pojęcia
A my dalej tradycyjni konserwatywni i bogoojczyźniani. Nie ma się co dziwić, że pojawił się więc taki tytuł
Bo taki premier ( oczywiście na świecie) może być sobie gejem, ale premiera to już co najwyżej lesbijką.
Rzeczywiście koniec świata i wrota piekieł.
W szturmie kobiet na wszystko co męskie nawet geje nie mogą spać spokojnie.
A czy my nie mamy osiągnięć które mogłyby by zadziwić świat zamiast go zniesmaczać? Oczywiście, że mamy.
W Orzyszu grasował gang dziewczynek, które włamywały się do lokali, kradnąc wódkę i chipsy. Najmłodsza miała 10 lat najstarsza 12 lat.
Łupem gangu padło też kilka batonów, a ofiarą demolującej działalności dzieci zostały między innymi: roleta antywłamaniowa i stół bilardowy, którego nie można było schować do kieszeni jak batonik czy chipsy.
Jeżeli zaś komuś wszystko kojarzy się z seksem to na koniec niech przeczyta ten tytuł. Ja, człowiek któremu bardzo często się kojarzy, stanąłem zaskoczony.
Może nie sek a sęk?
- Jaki sęk?
- Co?
- Sęk!!!
- Kto???
- SĘK!!!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? *
- Kolega kiedyś po kolejnym piwie zwierzył się nam, że on od wielu lat ma w łóżku drewno.
Kto trzyma drewno w łóżku i to takie z sękami ?
To pewnie używa go sporady.. czyli raczej sporadycznie.
* Sęk Kabaret Dudek
Portal internetowy odkrył z tej okazji inne wydarzenia o których zupełnie nie miąłem pojęcia
A my dalej tradycyjni konserwatywni i bogoojczyźniani. Nie ma się co dziwić, że pojawił się więc taki tytuł
Bo taki premier ( oczywiście na świecie) może być sobie gejem, ale premiera to już co najwyżej lesbijką.
Rzeczywiście koniec świata i wrota piekieł.
W szturmie kobiet na wszystko co męskie nawet geje nie mogą spać spokojnie.
A czy my nie mamy osiągnięć które mogłyby by zadziwić świat zamiast go zniesmaczać? Oczywiście, że mamy.
W Orzyszu grasował gang dziewczynek, które włamywały się do lokali, kradnąc wódkę i chipsy. Najmłodsza miała 10 lat najstarsza 12 lat.
Łupem gangu padło też kilka batonów, a ofiarą demolującej działalności dzieci zostały między innymi: roleta antywłamaniowa i stół bilardowy, którego nie można było schować do kieszeni jak batonik czy chipsy.
Jeżeli zaś komuś wszystko kojarzy się z seksem to na koniec niech przeczyta ten tytuł. Ja, człowiek któremu bardzo często się kojarzy, stanąłem zaskoczony.
Może nie sek a sęk?
- Jaki sęk?
- Co?
- Sęk!!!
- Kto???
- SĘK!!!
- Nic nie rozumiem.
- Deska, w środku sęk!
- Jaka deska?
- Drzewo. Deska drewniana, w środku sęk.
- Kto ma drzewo? *
- Kolega kiedyś po kolejnym piwie zwierzył się nam, że on od wielu lat ma w łóżku drewno.
Kto trzyma drewno w łóżku i to takie z sękami ?
To pewnie używa go sporady.. czyli raczej sporadycznie.
* Sęk Kabaret Dudek
14 marca 2018
Pierwsze jaskółki sezonu
Sezon motocyklowy jeszcze się na dobre
nie zaczął, a już jakby wyhamował. Prognozy są iście zimowe, a
wpadanie w poślizg na dwóch kołach do zabawnych nie należy.
Póki co, w ostatnią sobotę wywlokłem
bestię z garażu w którym czekała cierpliwie przez długie trzy
miesiące. Żłobiąc głębokie koleiny w trawie ogrodu, dotarłem
na utwardzony teren przed domem. Oglądając swój najnowszy ślad na
ziemi uzmysłowiłem sobie, że gdyby to Młody tak zaorał
motocyklem to pewnie zdrowo bym go opieprzył.
- W końcu nawożę, pielęgnuję a na
końcu koszę to mogę chyba sam sobie nieco zepsuć?
Pozostało mi poczekać aż błoto
obeschnie na oponach by coś z tym zrobić.
Następnego dnia, od samego rana
pozostało mi tylko tęskne spoglądanie na chromy motocykla bowiem w
planie miałem inne nie mniej ważne rzeczy.
Wierciłem i nitowałem nową osłonę
na worki z segregowanymi odpadami. Najpierw zasłoniłem worki
paletą, aby pies nie rozrywał plastików, a potem zostało jak to z
prowizorkami bywa na prawie trzy lata.
Teraz drewnopodobne sztachetki na
stalowej konstrukcji maskują ponurą rzeczywistość. Tylko samego
wiercenia i nitowania wyszło na parę godzin.
Potem zebrałem się do skręcania
szafy dwudrzwiowej, składającej się z pierdyliona elementów i
łączników. Większość pracy wykonywałem w pozycji schylonej lub
klęczącej na co od razu zareagował mój kręgosłup pukając ostro
od środka.
- Chłopie dobiegasz sześćdziesiątki,
a dalej taki chytry na robotę jesteś? Zwolnij nieco.
A kto by mi kazał zwolnić kiedy w
planie było wielkie otwarcie sezonu.
Nawet spaghetti po całej robocie nie
smakowało mi, pomimo odczuwanego już głodu.
- Nie będę cie oszukiwał –
powiedziałem do żony – jestem głodny a nie chce mi się jeść.
- W porządku, zjesz jak wrócisz –
łaskawie zgodził się małżonka.
Zacząłem ubierać motocykl.
Zamocowałem sakwy, piórnik i krawat na bak. Skórzane, ćwiekowane
elementy dodały, moim zdaniem, uroku temu chopperowi. Jeszcze tylko
zegarek mocowany na główce ramy i można wciskać na tyłek
skórzane spodnie. Ramoneska i bandana. Gotowe.
Ubieranie motocykla w kupowane
systematycznie zimą gadżety jest wspaniałe i porównywalne jedynie
z rozbieraniem pięknej kobiety. Tu i tu pierwsze skrzypce grają
emocje
Kto się nie zgadza ten z pewnością,
nigdy nie czynił jednego lub drugiego.
Odpaliłem maszynę i zamknąłem za
sobą bramę domostwa.
Kiedy opuściłem szybkę w kasku,
paradoksalnie poczułem zwiększony dopływ tlenu. Ruszyłem.
Najpierw powoli i delikatnie, bowiem
zimą zmieniłem tarczę hamulcową i klocki. Trzeba dać Gwieździe
nieco czasu aby to wszystko się dotarło. Mijałem przecznice, jak
co dzień w drodze do pracy, ale dzisiaj były jakby inne.
Pogoda sprzyjała, temperatura też,
jedynie smród z kominów domów opalanych kiepskim węglem wdzierał
się do kasku i drażnił nozdrza.
Dobry ser, dobra i serwatka, jak mówił
mój były dyrektor.
W okresie kwitnienia akacji towarzyszy
mi w czasie jazdy motocyklem ich delikatny zapach, podobnie w czasie
kwitnienia bzów. W soboty wieczorem lub w niedzielne popołudnia
zapach grillowanej kiełbasy, a przy przedwiośniu smog, czad i dym z
mułów III klasy używanych z biedy lub wyrachowania.
- Sorry, taki mamy klimat –
powiedziała kiedyś pewna pani minister.
Po przejechaniu 60 mil ( taki mam
licznik, a jedna mila to 1,61 km) wróciłem do domu.
Razem ze starszym dzieckiem, jego żoną
oraz jej świekrą czyli moja żoną zabraliśmy się za zgłębianie
wszelkiej mądrości. Gdzie owej mądrości wszelakiej jest
najwięcej? W winie oczywiście. Nie na darmo starożytni mówili -
in vino veritas.
Czy od tego degustowania zmądrzałem?
Nie wydaje mi się. Wiem jednak, że skutecznie uniknąłem zakwasów
spowodowanych cięciem, wierceniem, nitowanie i montowaniem w
dziwacznej pozycji.
A aktualnie rządzący namawiają by
wstać z kolan. Nie posłuchałem tego jednak, ponieważ przy
wyprostowanej pozycji moje dłonie nie potrafią dosięgnąć
wkręcanej śruby. Nie widzę łebka i nie wiem czy jest zwykła z
gwiazdką czy krzyżykiem. ( Ze też nie ma jeszcze zalecenia by
wszystkie używane w polskich meblach, polskie śruby miały łby z
krzyżykiem )
Sam zaś w takiej wyprostowanej pozycji
przy robocie wyglądam jakby ktoś wsadził mi w d... styl od
łopaty.
Być może s powodu wyobrażenia owego
styla w tamtym miejscu, wynika mój sceptycyzm.
Do niedzielnego poranka wydobrzałem na
tyle, by znów koło południa zmagać się z ćwierćtonową bestią,
po drogach wokół królewskiego miasta Krakowa.
Nie podzielający mojej pasji powiedzą,
że pierwsze dni sezonu to i pierwsze ofiary i trudno się z nimi nie
zgodzić. Ludzi pechowych albo szalonych i pechowych nie brakuje.
A gdy w grę wchodził dodatkowo
„element baśniowy” wprowadzony do organizmu to tragedia.
Czytam oto, że sam komendant policji w
Sierpcu zatrzymał motorowerzystę który "nie trzymał"
toru jazdy, poruszając się całym pasem ruchu.
To zasugerowało jakieś problemy z
równowagą. Natomiast posiadanie na głowie kasku ochronnego
założonego odwrotnie na głowie kierowcy, świadczyło o
desperackich próbach zachowania bezpieczeństwa.
Policjanci z drogówki, którzy po
chwili pojawili się na miejscu, przebadali 44-latka alkomatem. Miał
ponad dwa promile alkoholu w organizmie. - Jak się okazało, kilka
godzin wcześniej mężczyzna zakupił motorower i chciał go
wypróbować w trasie, pomimo że był nietrzeźwy i nie posiadał
kompletu dokumentów do pojazdu.
Zaimponował mi ten 44 latek, przede
wszystkim tą dbałością o ochronę osobistą. Herosem to on
jednak będzie nie wtedy kiedy założy kask tyłem do przodu, ale
gdy wsadzi go na głowę przewlekając na lewą stronę.
Szerokości !
12 marca 2018
Przestępcze duety
Kilka postów temu pisałem o dwóch
kobietach które ukradły ze sklepu wibrator. Tytuł notatki brzmiał
O tym jak może człowieka przypilić. *1
Oj może, może. A że natura jest
sprawiedliwa wobec pożądania, więc nie preferuje w tym zakresie
żadnej z płci.
Okazuje się, że faceci w efekcie
podniesionego poziomu testosteronu są w stanie wykazać się nie
mniejsza desperacją.
Czytam oto że :
W Olsztynie dwaj sprawcy mieli
najpierw wyłamać zamknięcie gabloty wystawowej, a następnie
zabrać z niej deskorolkę wartą 800zł. Z kolejnego sklepu
złodzieje ukradli dmuchaną lalkę, wartą 300 złotych.
Długo jednak nie cieszyli się łupem.
Niedaleko starego miasta, policjanci zauważyli dwóch mężczyzn,
z których jeden w ręku trzymał deskorolkę.
Gdzie trzymał w tym czasie dmuchaną
lalę ten drugi mężczyzna, artykuł nie wspomina.
Na mój rozum to wyglądało tak
Kiedy poziom testosteronu podniósł
się do góry, mężczyźni postanowili rozładować napięcie odpowiednią
dawką adrenaliny i rąbnęli deskorolkę.
Być może jazda na deskorolce nie
wywołała u nich jak przewidywali odczuć porównywalnych z orgazmem, więc jeden do
drugiego rzekł:
- Ej Jasiek nie ma to jak dobre
dymanko.
Za słowami poszły więc czyny. Z
artykułu nie dowiadujemy się czy w efekcie doszło do owego
obniżenia poziomu testosteronu. Sama lala pozostała w tej kwestii
nad wyraz dyskretna.
Jest za to odpowiedź na pytanie skąd
ów skok testosteronu.
U obu sprawców stwierdzono zawartość
alkoholu w organizmie na poziomie od 1,5 do powyżej 2 promili.
Testosteron jako lżejszy, uniósł się na powierzchni gorzały i
uderzył do głowy.
Potem pozostały już tylko same
chu...we pomysły.
To co mnie zastanawia to te przestępcze
duety. Jak już siedzi w głowie jakiś kretyński pomysł to nie
trzeba go rozwiązać w parze?
Następnego dnia byłby wstyd tylko
przed kolegą.
Ktoś powie, że to za sprawą
alkoholu i samo picie jest już sprawa naganną.
Bzdura. Można się bowiem wstawić z
własnej woli, można zgodnie z prawem na żądanie organu. Świadczy
o tym niniejszy tytuł
09 marca 2018
Zakręcony świat kota i pieskie życie
Patrzę na swoje zwierzęta z uczuciem. Czasem spoglądam na nie przez soczewkę, zawsze to jednak jest soczewka obiektywu fotograficznego.
W telewizji też same psy i nawet podobne.
Co nieco trzeba sobie przypomnieć. Glebogryzarka,wertykulator, aerator, grabie, widły, motyka. Lada chwila pojęcia te wejdą do codziennego użytku
Najlepiej obszczekuje się jak zwykle kosiarkę.
Zimna się kończy, tak mówią specjaliści. Co prawda ktoś tak cicho napomknie o śniegu w maju, ale któż by to brał na poważnie?. Póki co kot mniej śpi i częściej wystawia nos z domu, zwłaszcza od czasu gdy temperatura stała się przyjazna.
Jeszcze do niedawana było dolce far niente, albo na kolanach, albo przed kominkiem.
A może byś już nie zajmował się blogowaniem tylko mną.
Nie oszukuję trochę mnie przypiera.
Może będę miała szczęście i przepłoszę tego zająca co mi zawsze ucieka?
Co nieco trzeba sobie przypomnieć. Glebogryzarka,wertykulator, aerator, grabie, widły, motyka. Lada chwila pojęcia te wejdą do codziennego użytku
Najlepiej obszczekuje się jak zwykle kosiarkę.
07 marca 2018
Darz Bór ?
Politykę mam w ściśle określonym
miejscu, z dala od dostępu światła.
Niestety tak się jakoś porobiło, że
w tej chwili polityką stało się wszystko i nie da się już mówić - moja chata z kraja.
W cieniu zamieszania o skład nowego
KRS, przeszły w Sejmie poprawki do prawa łowieckiego. Zapowiadane
były one wcześniej, choćby przez naczelnego miłośnika kotów w
IV RP.
Ponieważ jak to mówią, jeszcze się
taki nie urodził co by wszystkim dogodził, więc odezwały się
głosy na tak i na nie.
Były minister środowiska Jan Szyszko
skrytykował w rozmowie z Niezalezna.pl nowe prawo łowieckie.
- Ci, co głosowali, niech wezmą teraz
strzelby i niech idą polować - mówił zirytowany polityk PiS.
(…) Myśliwi są strasznie
niezadowoleni i mają rację. (...) Poprawka, która jest według
mnie szczególnie niebezpieczna, ingeruje bezpośrednio w mój
światopogląd i to, jak mam wychowywać moje dzieci. Nie będę mógł
zabrać syna czy córki na polowanie, aby im pokazać, w jaki sposób
się pozyskuje dobre pożywienie w sposób bardzo humanitarny -
komentował Szyszko.*
Niezmiernie rzadko odnoszę się do
wypowiedzi polityków (ponoć purpuraci nie są politykami), ale te
cytaty rozwaliły mnie kompletnie.
Bo oto żali się na ingerencję w
swój światopogląd przedstawiciel opcji, która codziennie
bezkarnie ingeruje choćby w mój światopogląd.
Były minister uważa, że ustawa
narzuca mu jak ma wychowywać dzieci.
To samo mógłbym powiedzieć i ja,
gdybym miał dzieci w wielu szkolnym, ze względu na obowiązujące
aktualnie przepisy regulujące funkcjonowanie szkół.
Sąsiedzi od pewnego czasu nie mogli
zabrać dzieci do lasu by pokazać im piękno żyjącego roślinami i
zwierzętami lasu, bo prowadzący właśnie w tym miejscu polowanie
kazałby im natychmiast spierdalać i w imię przepisów miałby
takie prawo.
Nie wspomnę już o bezkarnym uganianiu
się ze strzelbą po czyimś prywatnym polu i to w pobliżu
zabudowań. W trakcie tej specyficznej zabawy w Indian, zjedzenie
zwykłego obiadu w pobliskim domu graniczy niemal z bohaterstwem.
A tak poza wszystkim, jak można nazwać
polowanie ze strzelbą zaopatrzoną w lunetę snajperską,
humanitarnym sposobem pozyskiwania dobrego pożywienia?
Weźże człowieku własnoręcznie
wystruganą dzidę lub łuk ze strzałami i walcz, dając jakieś
szanse zwierzynie. Możesz wtedy popisywać się do woli i pokazywać
własnemu dziecku.
Siedzieć na ambonie i z góry prać ze
strzelby we wszystko co popadnie, to potrafi każdy facet, nawet ten
z małym … ego.
Nie jestem zzieleniałym od emocji
ekologiem i uważam, że polowania jako takie powinny się odbywać,
ale w kontrolowany sposób, na ściśle określonych zasadach.
Niechże będzie myśliwy sanitariuszem
lasu, a nie dewiantem czerpiącym radość i odprężenie
po zastrzeleniu kilku saren.
Odprężenie, tak określił uczucie
jakie ogrania go po celnym strzale jeden z myśliwych w wypowiedzi
dla TV.
Na podstawie
tekst źródłowy
06 marca 2018
O niebezpieczeństwach sprzątania po sobie
Jak codziennie rano wstałem zaraz po 6
rano. Zaścieliłem łóżko narzuciłem na nie narzutę
przypominająca merynosa i udałem się do łazienki na codzienne
ablucje.
Po zakończonym prysznicu szybko
ściągnąłem gumową ściągaczką pozostałą na ściankach kabiny
wodę, a dla połysku całość przeleciałem specjalną ściereczką.
Na sam koniec opuściłem klapę od sedesu i uchyliłem okno dla
lepszego przewietrzenia łazienki.
Pomieszczenie było gotowe do przyjęcia
następnego klienta. Ze stuprocentową pewnością wiedziałem, że
będzie nim moja żona.
Ja tymczasem udałem się do kuchni
gdzie przygotowałem dla siebie śniadanie i kanapki do pracy. Żona
jada później, a więc zaparzyłem jej tylko poranną, wonną i
aromatyczną kawę.
W trakcie kiedy ja jeszcze spływałem wodą
pod prysznicem, żona napełniła miski zwierzaków i wyłożyła
czyste naczynia ze zmywarki.
Przy stole omówiliśmy plan dnia,
wymieniliśmy się jakąś śmieszną informacją i w dobrych
nastrojach odbiliśmy listę obecności w fabryce dni naszego życia.
Wstałem od stołu, włożyłem
naczynia do zmywarki i całując żonę na pożegnanie, wyruszyłem
by zmagać się z moim szefem, pracownikami i klientami.
Cudownie ! – przyklasną czytający
powyższy fragment – partnerstwo na co dzień.
Podzielałem ten pogląd do czasu gdy
nie przeczytałem na pewnym portalu poniższego tekstu
„Wyrabianie w chłopcach nawyku
sprzątania po sobie – według abpa Stanisława Gądeckiego –
prowadzi do wypełniania ideologii gender, a tym samym kryzysu
tradycyjnej, katolickiej rodziny. W wywiadzie dla "Naszego
Dziennika", metropolita poznański abp. Stanisław Gądecki
ostrzega przed upadkiem tradycyjnej rodziny. Według hierarchy,
szczególnie groźna dla prawidłowego wypełniania ról kobiety i
mężczyzny w rodzinie, jest "lansowana pod płaszczykiem
programu równościowego – ideologia genderyzmu".
„– Niektórym rodzicom podoba
się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać,
aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również
hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do
szczęścia –” grzmi abp. Gądecki.”......
Zaniemówiłem.
A potem niczym w
sztuce Moliera „Mieszczanin szlachcicem” zawyłem
- O nieszczęśni
rodzice! Dlaczego uczyliście mnie sprzątać po sobie, dlaczego
przez Was moim nawykiem stało zamykanie sedesowej klapy?
Dlaczego od
najmłodszych lat słyszałem że dziewczynki są równe chłopcom?
Przez Wasze zapędy
moje wieczne szczęście znajduje się teraz pod znakiem zapytania.
Komu
mam ufać jak nie pasterzowi który jest na dodatek Przewodniczącym
Komisji Episkopatu Polski?
I kiedy już całkiem załamałem się
nad brakiem szansy dla siebie, przypomniałem sobie, że ostatnio
karierę robią tak zwane Fake news – czyli jak podaje Wikipedia
forma przekazywania informacji, która opiera się na celowej
dezinformacji lub oszustwie, rozprzestrzeniana poprzez drukowane i
nadawcze serwisy informacyjne, media elektroniczne czy serwisy
społecznościowe. Informacje te są pisane i publikowane w celu
wprowadzenia w błąd, albo w celu uzyskania finansowych lub
politycznych korzyści. Często stosują chwytliwe nagłówki w celu
zwrócenia możliwie dużej uwagi. Należy rozróżnić nieprawdziwe
i wprowadzające w błąd fałszywe wiadomości od satyry lub
parodii, która jest przeznaczona dla humoru, ale nie ma na celu
wprowadzenia w błąd odbiorców.
No tak, to nie może być nic innego
niż zwykły nawet chamski fake news.
Czy to znaczy, że nie jest tak źle i
w dalszym ciągu mogę parzyć poranną kawę dla żony?
A tam kawy, czy mogę w trosce o
przyszłe zabawienie zabrać używane naczynia ze stołu i umieścić
je w zmywarce?
Swoja drogą dlaczego ten wywiad
udzielony, jak później zauważyłem już jakiś czas temu, widoczny
jest na dole głównej strony Faktu w kategorii "najpopularniejsze" i
to akurat przed dniem 8 marca?
Jak to się mówi? Przypadek ? Nie
sądzę.
Dla tych którzy nadal nie wierzą w to
co czytają zamieszczam link do strony.
Wiem, że ta gazeta to nie Times, ale
odwołuje się do Naszego Dziennika, a to już nie jest nic.
Patrzcie, czytajcie, wyciągajcie wnioski, a ja z uporem próbuje dźwignąć
szczękę, która z takim hukiem opadła mi na klawiaturę laptopa
I jeszcze na marginesie :
Krytykowana równość mężczyzny i kobiety to nic innego niż egalitaryzm
Egalitaryzm za Wikipedią (od fr. égalitairé – dążący do równości) – pogląd społeczno-polityczny uznający za podstawę sprawiedliwego ustroju społecznego zasady całkowitej równości między ludźmi pod względem ekonomicznym, społecznym i politycznym (w odróżnieniu od elitaryzmu)
Egalitaryzm występował już u przedstawicieli renesansu m in. Tomasza Morusa i Tommaso Campamelli, a w XVIII i XIX wieku u Jana Mesliera, Gabriela Mably, Gabriela Morelly, Francoisa Babeufa, Charlesa Fouriera, Roberta Owena. Zwolennikami egalitaryzmu byli też twórcy socjalistyczni: Karol Marks i Fryderyk Engels.
I może tu o tych dwóch ostatnich idzie?
05 marca 2018
Niespodziewane korzyści wynikające z czytania książek
Gentlemani w Wielkiej Brytanii
wybierają sobie dwa kluby. Do tego pierwszego chodzą, a w drugim
nie pojawią się nigdy i pod żadnym pozorem.
To tak jak my mamy z muzyką Czegoś
słuchamy czymś innym gardzimy.
Jak Free Jazz i Discopolo.
Preferujemy też wybraną literaturę.
Są jednak pozycje książkowe którym nie uchylimy okładki, bez
względu na kuszący zapach farby drukarskiej.
Ja mam tutaj na myśli popularne
romansidła zwane Harelquinami.
Wiecie, gorący romans ekstra, światowo
życie ekstra i tylko po przeczytaniu rzeczywistość tak strasznie
skrzeczy.
W czasach zamierzchłej przeszłości,
kiedy dorabiałem po godzinach w zaprzyjaźnionej hurtowni książek,
spotkałem się z tą literaturą.
Wydrukowane na kiepskim papierze,
sprzedawane były w dwóch kategoriach, co można było rozpoznać po
okładce. A więc biały i czarny Harlequin. To tak jak z Gandalfami,
z tym, że ten drugi był szary.
Księgarze brali całe paczki tych
książek na tak zwaną krechę i prowadzili sprzedaż przez miesiąc
a w pewnych okresie nawet krócej.
Po tym czasie zwracali niesprzedane
pozycje, płacąc jedynie za te sprzedane i odbierali następny
pachnący świeżością numer.
Z tego co słyszałem, niesprzedane
pozycje szły na przemiał jako przyszła baza dla nowego wydania.
Lata zatarły mi ostrość wspomnień i
coś mogłem pomylić.
Kiedy zakończyłem współpracę z
księgarzami, przestałem interesować się Harlequinami.
Ponoć z czasem pojawiły się inne
kolory okładek, w tym różowe. Tematykę tych ostatnich
czytelnicy potrafią sobie sami określić.
Lata minęły i na owe książki
natrafiłem, odwiedzając pewien dom pogodnej starości.
Pewna osiemdziesięciosześciolatka
zaczytana w kolejnym romansie wyznała mi powód.
- Czytam to Panie Antosiu, bo to samo
życie. Sama prawda o życiu.
Przyjąłem tę wypowiedź bez
komentarza, myśląc o tym, jakże przyjazna jest ludzka pamięć.
Ona to pozostawia w swoich zasobach jedynie przyjemne chwile i jakby
sama decyduje które ze wspomnień pod tę kategorię podciągnąć.
Na półce dziarskiej staruszki szybko
kurczył się stosik romansów, a kiedy przeczytała ostatnią z
półki, otworzyła dzieła Szekspira i wgryzła się w
„Poskromienie złośnicy”.
No !!! pomyślałem z uznaniem.
O tym, że czytanie Harlequinów
przynosi korzyści dowiedziałem się z prasy.
Bibliotekarka, która na co dzień
pracuje w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ciechanowie na stanowisku
starszego bibliotekarza pokazała wspaniałą cechę swojego
charakteru
W popularnym Harlequinie znalazła
kopertę z pieniędzmi w kwocie 8 tys. zł.
Ponieważ biblioteka pracuje w systemie
kopertkowym (sic!), więc nie było możliwości sprawdzenia kto
ostatni wypożyczył tę książkę. Pieniądze przeliczono
komisyjnie, a następnie przekazano funkcjonariuszom policji.
Na drzwiach wewnątrz biblioteki
wywieszono informację o znalezionych pieniądzach. Po kilku
tygodniach właścicielka sama zgłosiła się po odbiór. Pieniądze
wydano po sprawdzeniu opisu koperty kwoty i nominałów
Okazało się, że to oszczędności
życia pewnej starszej pani.
To potwierdza moje ostatnie obserwacje
o czytelniach tych romansów.
Starsza Bibliotekarka (stopniem)
wykazała się tak wspaniałą a jednocześnie jakże prostą cechą
zwykłej, ludzkiej przyzwoitości.
A czy ja oddałbym takie pieniądze?
Zadaliście sobie takie pytanie?
Przypomina mi się taki dowcip.
Żydowski ojciec zrobił swojemu dorastającemu synowi następujący
test
- Powiedz mi Mosze co ty byś zrobił,
gdybyś znalazł 100 dolar ?
- Zachowałbym je dla siebie tate.
- Źle Mosze - oddałbyś te pieniądze
na policję, a następnego dnia napisaliby w gazecie - Uczciwy Żyd
Mosze oddał 100 dolar. A co byś ty zrobił synu, gdybyś tak
znalazł milion dolar ?
- No tate, to proste. Oddałbym na
policji aby napisali o mnie, że jestem uczciwy Żyd...
- Mosze, a poco tobie być uczciwy Żyd,
jak ty masz milion dolar ?
No właśnie. Jakże trafnie te
żydowskie dowcipy trafiają i w nasz charakter.
Czasem aż zbyt trafnie. Bo nasz
charakter nie jest kryształowy, jest pełen rys i niedoskonałości.
Poetka napisała - tyle wiemy o sobie
ile nas sprawdzono, a więc nie przesądzam sprawy swojego zachowania.
Poza tym taki milion dolarów to z
pewnością byłyby pieniądze mafijne. Z mafią zaś jak wiadomo,
się nie zaczyna.
Tymczasem więc przeglądam jakieś
Harleqiuny ze strychu, w oczekiwaniu na ów egzamin z przyzwoitości.
02 marca 2018
Uparty jak Byk
Ależ się rozkręciłem.
W lutym opublikowałem 13 postów, to jest o prawie o sto procent więcej niż w styczniu, a luty jest przecież najkrótszym miesiącem w roku.
Dosyć tej statystyki. Bo w końcu nie idzie o ilość a o jakość. O czym jednak świadczy owa aktywność ?
Po pierwsze, że w związku z pogodą miałem trochę więcej wolnego czasu.
W takiej pogodowej scenerii to ani nie chce się ogrodu obrabiać, ani nawet polerować motocykla. Wracam do domu i po obiedzie wykonuję najniezbędniejsze prace.
Przynoszę drewno do kominka, wynoszę popiół i karmię sikorki. Zgodnie ze znaną piosenką Jana Kaczmarka, do serca tulę psa a na kolana biorę kota.
A potem to już mam wolne, a przynajmniej tak uważam.
Nie będę przycinał jabłoni przy minus dwunastu, a wosk do polerowania już w pobliżu zera nie chce współpracować.
W styczniu rzuciłem się na czytanie, a w lutym na pisanie. Ponieważ jestem prawdziwym facetem, a taki to potrafi skoncentrować się na jednej czynności naraz, wyglądam z tym swoim zacięciem jak ci milicjanci z dowcipu. Chodzili zawsze parami bo jeden umiał pisać, a drugi czytać.
No i co zrobić ?
Nic nie robić, bo powód może być całkiem inny. Być może miałem tylko przesyt Hrabala?
Zaparłem się i czytam go jak leci.
W porządku, ale żeby wyrzucić z siebie taką ilość postów? Szczególnie, że jak przeczytałem ostatnio w jakimś horoskopie z kobiecego magazynu:
"Byki bywają zamknięte w sobie. Ciężko wywnioskować z ich zachowania, że coś może być nie tak. Nie dają sygnałów, nie próbują rozmawiać o problemie. Kiedy stwierdzą, że coś w relacji im nie pasuje, odchodzą. Bez uprzedzenia, często bez wyjaśnienia i bez szans na powrót."
Trudny ze mnie partner, to widać po samym horoskopie.
Zona czyta przy każdej okazji. Zazdroszczę jej tego samozaparcia, bo potrafi książkę przeczytać i o dom zadbać, normalnie jak całe koło gospodyń wiejskich
Panowie jesteśmy na wymarciu, a jeszcze tak niedawno nabijaliśmy się z partenogenezy, w ramach oglądania Seksmisji.
Oponenci spytają, dlaczego nie powstał film o tym jak wyglądałby świat bez kobiet?. Ależ o tym wcale nie trzeba kręcić filmu. Wystarczy odwiedzić męski pokój w akademiku. Kto był ten wie, dramat.
Zastanawiam się czy taki film jak Seksmisja mógłby powstać obecnie, a czy z tamtego nadal wypada się śmiać człowiekowi nowoczesnemu?
Jeśli przyjąć za miarę współczesności brak dystansu, to mogę pozostać jaskiniowcem
Człowiek współczesny też niedługo może zasiedlić mentalną jaskinię.
Galeria w Manchesterze czasowo usunęła ze swoich ścian obraz "Hylas i nimfy", na którym młody mężczyzna zostaje uwiedziony i utopiony przez nagie nimfy. Galeria chce w ten sposób wywołać dyskusję, czy niegdysiejsza sztuka może urazić współczesną publiczność.
Przypomnę, że obraz Johna Williama Waterhouse’a powstał w 1896 roku.
Galeria oceniła, że ta wiktoriańska erotyczna fantazja może urażać współczesnych odbiorców, szczególnie w kontekście wydarzeń związanych z akcją #MeToo, i zdjęło obraz ze ścian instytucji. Ze znajdującego się w galerii sklepu usunięto także pocztówki, będące reprodukcją "Hylasa i nimf".
Już tak będzie ?
Jak mówił jeden z kuratorów, intencją nie jest cenzurowanie sztuki, a zachęta do debaty. Obraz powrócił na ekspozycję po kilku dniach.
A jeżeli to była tylko próba generalna? I któregoś dnia, z wtorku na środę ...
Przejrzałem galerie obrazów Henri de Toulouse-Lautreca. Mam sentyment bo kiedyś byłem w jego muzeum. (W paru innych, nie chwaląc się też byłem)
Biorąc jako wzorzec aresztowany obraz, prawie wszystkie obrazy Lautreca nadają się do aresztowania, a ten cykl który powstał we francuskich lupanarach to już z pewnością. Pozostaną tylko zapięte pod szyję mieszczki, siedzące obowiązkowo przy pianinie, które Lautrec malował dla chleba.
Lauterc tylko jeden przykład, sięgnijcie po albumy z Ermitażu lub Luwru.
Jak napisał kurator wystawy, usunięcie obrazu ma być tylko zachętą do dyskusji. A jak ma wyglądać dyskusja, kiedy każde inne zdanie oprócz potępiającego w czambuł czyni z wypowiadającego, zboczeńca lub w najlepszym razie lewaka.
Tak się złożyło, że znam definicje obu określeń.
To się chyba nazywa zasadą wahadła.
Jak działa wahadło wie każdy ze szkoły, lub z obserwacji zegara w babcinym domu. Stary zegar bujał wahadłem od lewa do prawa. Kupiłem taki zegar do chałupy w Gorcach i pasjami obserwowałem złocony ciężarek kiwający się na obie strony. Wychylenie ograniczone było ściankami obudowy i systematycznością w nakręcaniu sprężyny.
Widzę, że wokół nie brakuje nakręcających sprężynę i dokręcających śrubę, z niepokojem zauważam brak ścianek ograniczających wychylenie.
Postscriptum
Jeżeli ktoś uważa, że to jednostkowy przypadek tak zwanej poprawności to informuję, że już po napisaniu powyższego tekstu przeczytałem znaczącą informację.
Znany ze swej poprawności i wyczulenia na nagość Facebook aresztował inne dzieło sztuki. Tym razem padło na Muzeum Sztuki Naturalnej w Wiedniu, gdzie cenzorzy z Facebooka usunęli z profilu muzeum zdjęcie Wenus z Willendorfu. Nie wiadomo dlaczego i kogo oburzył ideał piękna sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat.
Wcześniej Facebookowi nie spodobał się m.in. jeden z japońskich drzeworytów, na którym młoda poławiaczka ryb jest pieszczona przez ośmiornice.
Odpryski z tej zadymy lecą na boki i nie wiadomo nawet w co mogą trafić.
fot. Wikipedia
W lutym opublikowałem 13 postów, to jest o prawie o sto procent więcej niż w styczniu, a luty jest przecież najkrótszym miesiącem w roku.
Dosyć tej statystyki. Bo w końcu nie idzie o ilość a o jakość. O czym jednak świadczy owa aktywność ?
Po pierwsze, że w związku z pogodą miałem trochę więcej wolnego czasu.
W takiej pogodowej scenerii to ani nie chce się ogrodu obrabiać, ani nawet polerować motocykla. Wracam do domu i po obiedzie wykonuję najniezbędniejsze prace.
Przynoszę drewno do kominka, wynoszę popiół i karmię sikorki. Zgodnie ze znaną piosenką Jana Kaczmarka, do serca tulę psa a na kolana biorę kota.
A potem to już mam wolne, a przynajmniej tak uważam.
Nie będę przycinał jabłoni przy minus dwunastu, a wosk do polerowania już w pobliżu zera nie chce współpracować.
W styczniu rzuciłem się na czytanie, a w lutym na pisanie. Ponieważ jestem prawdziwym facetem, a taki to potrafi skoncentrować się na jednej czynności naraz, wyglądam z tym swoim zacięciem jak ci milicjanci z dowcipu. Chodzili zawsze parami bo jeden umiał pisać, a drugi czytać.
No i co zrobić ?
Nic nie robić, bo powód może być całkiem inny. Być może miałem tylko przesyt Hrabala?
Zaparłem się i czytam go jak leci.
W porządku, ale żeby wyrzucić z siebie taką ilość postów? Szczególnie, że jak przeczytałem ostatnio w jakimś horoskopie z kobiecego magazynu:
"Byki bywają zamknięte w sobie. Ciężko wywnioskować z ich zachowania, że coś może być nie tak. Nie dają sygnałów, nie próbują rozmawiać o problemie. Kiedy stwierdzą, że coś w relacji im nie pasuje, odchodzą. Bez uprzedzenia, często bez wyjaśnienia i bez szans na powrót."
Trudny ze mnie partner, to widać po samym horoskopie.
Zona czyta przy każdej okazji. Zazdroszczę jej tego samozaparcia, bo potrafi książkę przeczytać i o dom zadbać, normalnie jak całe koło gospodyń wiejskich
Panowie jesteśmy na wymarciu, a jeszcze tak niedawno nabijaliśmy się z partenogenezy, w ramach oglądania Seksmisji.
Oponenci spytają, dlaczego nie powstał film o tym jak wyglądałby świat bez kobiet?. Ależ o tym wcale nie trzeba kręcić filmu. Wystarczy odwiedzić męski pokój w akademiku. Kto był ten wie, dramat.
Zastanawiam się czy taki film jak Seksmisja mógłby powstać obecnie, a czy z tamtego nadal wypada się śmiać człowiekowi nowoczesnemu?
Jeśli przyjąć za miarę współczesności brak dystansu, to mogę pozostać jaskiniowcem
Człowiek współczesny też niedługo może zasiedlić mentalną jaskinię.
Galeria w Manchesterze czasowo usunęła ze swoich ścian obraz "Hylas i nimfy", na którym młody mężczyzna zostaje uwiedziony i utopiony przez nagie nimfy. Galeria chce w ten sposób wywołać dyskusję, czy niegdysiejsza sztuka może urazić współczesną publiczność.
Przypomnę, że obraz Johna Williama Waterhouse’a powstał w 1896 roku.
Galeria oceniła, że ta wiktoriańska erotyczna fantazja może urażać współczesnych odbiorców, szczególnie w kontekście wydarzeń związanych z akcją #MeToo, i zdjęło obraz ze ścian instytucji. Ze znajdującego się w galerii sklepu usunięto także pocztówki, będące reprodukcją "Hylasa i nimf".
fot Wikipedia
Jak mówił jeden z kuratorów, intencją nie jest cenzurowanie sztuki, a zachęta do debaty. Obraz powrócił na ekspozycję po kilku dniach.
A jeżeli to była tylko próba generalna? I któregoś dnia, z wtorku na środę ...
Przejrzałem galerie obrazów Henri de Toulouse-Lautreca. Mam sentyment bo kiedyś byłem w jego muzeum. (W paru innych, nie chwaląc się też byłem)
Biorąc jako wzorzec aresztowany obraz, prawie wszystkie obrazy Lautreca nadają się do aresztowania, a ten cykl który powstał we francuskich lupanarach to już z pewnością. Pozostaną tylko zapięte pod szyję mieszczki, siedzące obowiązkowo przy pianinie, które Lautrec malował dla chleba.
Lauterc tylko jeden przykład, sięgnijcie po albumy z Ermitażu lub Luwru.
Jak napisał kurator wystawy, usunięcie obrazu ma być tylko zachętą do dyskusji. A jak ma wyglądać dyskusja, kiedy każde inne zdanie oprócz potępiającego w czambuł czyni z wypowiadającego, zboczeńca lub w najlepszym razie lewaka.
Tak się złożyło, że znam definicje obu określeń.
To się chyba nazywa zasadą wahadła.
Jak działa wahadło wie każdy ze szkoły, lub z obserwacji zegara w babcinym domu. Stary zegar bujał wahadłem od lewa do prawa. Kupiłem taki zegar do chałupy w Gorcach i pasjami obserwowałem złocony ciężarek kiwający się na obie strony. Wychylenie ograniczone było ściankami obudowy i systematycznością w nakręcaniu sprężyny.
Widzę, że wokół nie brakuje nakręcających sprężynę i dokręcających śrubę, z niepokojem zauważam brak ścianek ograniczających wychylenie.
Postscriptum
Jeżeli ktoś uważa, że to jednostkowy przypadek tak zwanej poprawności to informuję, że już po napisaniu powyższego tekstu przeczytałem znaczącą informację.
Znany ze swej poprawności i wyczulenia na nagość Facebook aresztował inne dzieło sztuki. Tym razem padło na Muzeum Sztuki Naturalnej w Wiedniu, gdzie cenzorzy z Facebooka usunęli z profilu muzeum zdjęcie Wenus z Willendorfu. Nie wiadomo dlaczego i kogo oburzył ideał piękna sprzed kilkudziesięciu tysięcy lat.
Wcześniej Facebookowi nie spodobał się m.in. jeden z japońskich drzeworytów, na którym młoda poławiaczka ryb jest pieszczona przez ośmiornice.
Odpryski z tej zadymy lecą na boki i nie wiadomo nawet w co mogą trafić.
fot. Wikipedia
Subskrybuj:
Posty (Atom)