24 lutego 2023

Selfie z Jezusem

W czasach gdy tylko naukowcy amerykańscy wiedzieli co to komputer, a sam sprzęt zajmował parę hal w których ekipa nieustannie wymieniała spalone w nim lampy, w zasypanym śniegiem Zakopanem królował Miś. Biały miś na Krupówkach bądź w Kuźnicach. Stawał przy zadziwionych turystach, pozujących do zdjęcia na tle gór. Efektem tej sesji była czarnobiała fotografia, przysyłana po kilku dniach do domu. Być może z powodu tego misia ludzie zachodu uważali, że Polska to taki kraj w którym białe niedźwiedzie chodzą po ulicach. 
Z biegiem lat wraz z  rozwojem przemysłu filmów animowanych dla dzieci, powiększyła się  kolekcja nowych bohaterów.  Pojawiła się tez dostępność do wszelkiej maści filmów ponieważ komputer zredukował masę własną i stał się popularnym laptopem.  Na ulicach ZXakopanego pojawiła się konkurencja dla białego misia w postaci całej hordy postaci z kreskówek które z tym miejscem nie miały absolutnie nic wspólnego. Nagabywały  za to turystów, żądając za asystę do zdjęcia dychę z  czasem nawet dwie.
Postacie dziecięcych bohaterów nie zachowywały się zawsze jak na bohaterów przystało, zwłaszcza jeżeli idzie o kontakt z różnymi substancjami.
Znany jest całkiem zabawny opis bijatyki jaką odbyli na ulicach Zakopanego podchmieleni animatorzy owych bajkowych postaci. Z pewnością była to znana z przyrody walka o terenu, a uczestnicy  ubrani byli oczywiście w stroje służbowe. 
Być może powodem rękoczynów był tylko fakt, że ktoś chciał wypić a nie dołożył się do kolejnej flaszki. Zwał jak chciał, ale jak to mówią trup słał się gęsto, a pluszowe członki latały w powietrzu.
Jak już wspomniałem, z czasem komputer dostał przydomek osobisty i taki stał się w rzeczywistości, a Windows nadał mu jakieś takie ludzkie oblicze. Co więcej pojawiły się różne programy graficzne. Taki program potrafił wmontować naszą twarz w jakieś znane i funkcjonujące w przestrzeni publicznej zdjęcie. Sam uległem tej modzie i miałem zdjęcie w ubraniu astronauty, amerykańskiego żołnierza, oraz jako bohater plakatu na 5th Avenue
Z czasem też okazało się, że te produkowane na smartfony apki oprócz dawania zadowolenia ich posiadaczom w wielu przypadkach szpiegowały nasze urządzenia wykradając poufne dane.
Coś za coś. W życiu nie ma nic za dramo. 
Pomijając aspekty kryminalny, zastanawiałem się nieraz gdzie jest granica ludzkiej fantazji i dobrego smaku, przy czym smak jak ktoś mi tu z pewnością pięknie zauważy jest sprawa indywidualną.
Parę dni temu doszedłem do wniosku, iż do owej granicy dotarłem, widząc reklamę na jednej ze stron internetowych

                         

Tak więc za pomocą kilku kliknięć myszką możesz cieszyć się własnym portretem z Jezusem.
O Dżizus..... jakby to powiedział bohater filmu Dzień Świra. 
          To są jednak tylko moje odczucia. Żyjemy w wolnym kraju gdzie  pomimo wszystko jeszcze wiele wolno.
Nikt nikogo nie zaskarży za zamówienie piwa z sokiem, chociaż podrażni to zawodowe sumienie niejednego barmana.
Póki co nie nie zapisano jeszcze klauzuli sumienia dla obsługi knajp.

19 lutego 2023

Co robimy kiedy nas nie widzą, albo w weekend

Jestem prostym człowiekiem, widzę wino piję wino - mógłbym powiedzieć, ale nie powiem. Najpierw próbuję czy wino mi odpowiada. Ostatnio trafiła mi się butelka którą w nabożnym zapomnieniu przechowywałem na regale przez 5 lat. Czerwone wino ze szlachetnej winnicy z jeszcze bardziej szlachetną ceną czekało na lepszą okazję. W pozycji leżącej, na małym regaliku dedykowanym takim butelkom.
W jeden z ostatnich weekendów ustaliliśmy z koleżanką małżonką, że dla dwojga najlepszą okazją będzie właśnie brak okazji wynikającej z kalendarza czy jakiejś tam sumy cyfr.
Przygotowałem więc całą oprawę do owej degustacji. Bagietka z pszenicy durum w typie francuskim, ser przywieziony przez znajomego z Sardynii wprost od jednego z mniejszych producentów. Na ławie położyłem dwa kieliszki o pojemności 450 ml. Lubię duże naczynia gdyż wino, szczególnie to czerwone lubi być napowietrzone przed spożyciem, bo wtedy oddaje cały swój wyjątkowy smak i aromat. Dodatkowo zataczając kieliszkiem kółka powodujemy, że wino rozlewa się po obszernych ściankach naczynia intensyfikując ten aromat. Dlatego do dużego kieliszka lejemy mało, co z kolei stanowi dużo gdyby to wino przelać do zwykłego degustacyjnego kieliszka 160 czy 210 ml.
Z resztą degustacyjne ilości podawane w trakcie wszelkiego rodzaju prezentacji w winnicy czy restauracji to z reguły od 25 do 50 ml jednorazowo.
Zasada zasadą, a rysunek zamieszczony poniżej pokazuje, że z tymi ilościami w naczyniu bywa różnie.

          
                       


Wracając zaś do tego wspomnianego wina pitego z wyjątkowej "bez okazji".
Rozlałem niewielką ilość do kieliszka. Z lubością pokręciłem kieliszkiem aby płyn miał jak najwięcej kontaktu z powietrzem i wielokrotnie spłynął po ściankach. Potem wciągnąłem aromat znad kieliszka i tu spotkało mnie pierwsze rozczarowanie. Zapach wina nie zachwycił mnie, czuć było korkiem. Jak w zapachu tak i w smaku, korek. Spróbowałem raz jeszcze, próbując przekonać siebie wciąż nieprzekonanego. Myślałem, że mi się to tylko zdaje, ale smrodek korka w winie stawał się coraz bardziej nieprzyjemny. Być może za bardzo nastawiliśmy się na cudowne doznania - powiedziałem do żony wylewając wino do zlewu.
- I zmieniliśmy się nieco od tamtego czasu - powiedziała żona.
- Od jakiego czasu? - spytałem
- Od czasu gdy takie duperele jak aromat korka zupełnie nam nie przeszkadzały.
Fakt, był taki czas w naszym życiu nazywany młodością kiedy najważniejsza była siła uderzenia.
Jeden z pracowników tartaku pod Szczawnicą, z zabójczą szczerością tak mówił do swojej szefowej:
- Ej Pani Kierownicko ! Jo to bym móg nawet gnojówke pić byleby sie we łbie jeb.ło.
Ja nigdy nie byłem taki ekstremalny, ale do smaku wina podchodziłem wyrozumiale.
Czy żałuję tamtej beztroski? Swoją drogą bardzo.
Teraz przeszkadza mi tak wiele rzeczy, jak choćby niewygodny materac.




14 lutego 2023

Balonik w kształcie serca

14 lutego, Dzień Świętego Walentego czyli popularne Walentynki. Nie będę tutaj dopisywał się do tych którzy Walentynki krytykują, ani do tych co pieją z zachwytu nad tym świętem. W trakcie 15-letniej prawie działalności blogowej parę raz coś na ten temat już napisałem. Teraz podchodzą do tematu konformistycznie. Całuje żonę czule wyznając miłość. Robię to także 8 marca z okazji Dnia Kobiet. Dodam tylko, że czynię to także bez okazji.
   Dzień dzisiejszy zaczął się standardowo. Zrobiłem śniadanie dla dwojga, zapatrzyłem kawę i ucałowałem żonę. Potem ubrałem się, potrząsnąłem za ucho śpiącą sukę i ruszyłem do pracy.
  Ósma wybiła kiedy wspinałem się do schodach na drugie piętro. Kiedy wyszedłem zza załomu korytarza wprost na swoje służbowe drzwi, moim oczom ukazał się taki oto widok



Ponieważ sam zajmuję ten pokój, wychodzi na to, że prezent przeznaczony był dla mnie. Nagle poczułem się jakby ubyło mi ze dwadzieścia pięć lat. Wciągnąłem brzuch i wyprostowałem zgarbione plecy. Przeciągnąłem dłonią po siwych włosach. Nie jest źle. Czerwony balonik w kształcie serca zrobił mi dzień.
 Wiem na pewno, że nie była to żadna akcja socjalna, ta zorganizuje nam pączki na tłusty czwartek.
Czy podejrzewam kto to ?
Podejrzewam. Spokojnie, nie zagrozi to w żaden sposób trwałości naszego ponad 40 letniego związku małżeńskiego.
W końcu Walentynki to tylko zabawa.


06 lutego 2023

Miód od pszczół LGBT+

Podczas przeglądu uli pewien mistrz pszczelarski z Pensylwanii odkrył coś bardzo niezwykłego. Podczas gdy pszczoły w ulu miały standardowe czarne oczy, jeden z owadów miał parę kremowo-żółtych patrzałek, których na tle pozostałych nie można było przeoczyć. To nie wszystko – kiedy pszczelarz przyjrzał się bliżej owadowi, zdał sobie sprawę, że oczy pszczoły nie tylko nie były w typowym dla siebie kolorze, ale były też nienaturalnie duże. W rzeczywistości wyglądały jak oczy typowe dla samców pszczół, czy trutni, mimo że brzuch, żądło i skrzydła owada były wyraźnie żeńskie.
– Trzymam pszczoły od 1976 roku i po raz pierwszy widzę coś takiego – mówi właściciel pasieki, który opiekuje się sześcioma milionami pszczół na swojej farmie Country Barn Farm na północ od Pittsburgha.


  
                                                               foto National Geografic

Być może to ten wieszczony koniec świata, który ma się zapowiadać ekstremalnymi zjawiskami

Konopielka I scena

A może to tylko nieogarnięte do końca siły przyrody ? Przyroda idzie swoim rytmem i daleko jej do negowania i nieakceptowania wszystkiego co zawiera się w skrócie LGBTQIA+ a na dodatek bezczelnie rozpościera na swoim niebie wielobarwną tęczę którą ja osobiście podziwiam, ale zdarzają się i tacy którym ten widok nie w smak.
Do tych którzy odrzucają informację o tym że natura jest bardziej skomplikowana niż nam się wydaje mam pytanie. Jak podejdą do tematu śniadań gdy okazać się może że miód rozlewający się pysznie na porannej grzance może być wyprodukowany przez pszczoły LGBTQIA+?
Chyba, że oni od dawna uważają że prawdziwy facet żre na śniadanie jajecznicę z pięciu jaj na boczku, a grzanki z miodem nadają się tylko dla pedałów.
Tego też wszakże nie można wykluczyć.
No cóż prawdziwym twardzielom w tej kwestii polecam film American Beauty.