11 maja 2012

O szkodliwym działaniu pieniędzy


Jest taki rysunek Andrzeja Mleczki:
W tle biurowego korytarza sprzątaczka myje podłogę. Na kolanach. Dużą ryżową szczotka szoruje powierzchnie płaskie. Obok przechodzą dwaj pracownicy. Zapewne z kadry, bo ubrani w eleganckie garnitury. Jeden mówi do drugiego:
- Wiesz, za każdym razem jak ją mijam, mam ochotę kopnąć ją w dupę.
Podziwiam wyczucie sytuacji Andrzeja Mleczki, czemu wyraz dałem już w kilka postach.
Tak dokładnie wygląda nasz stosunek do ludzi zawodowo ułatwiających nam życie.
Nie mówię o lekarzach, księżach i adwokatach, bo tym wchodzimy do dupy, bez wazeliny.
Bardzo często jestem świadkiem takiej oto scenki w markecie. Klient zrzuca towar z półki i odchodzi spokojnie. Często celnym kopniakiem umieszcza go w okolicy regału.
Na zwróconą uwagę usłyszałem odpowiedź, że są tu ludzie od tego.
Wielokrotnie schylałem się po rzecz, która niechcący upuściłem i zaręczam nie strzelił mi kręgosłup, ani nie pękła ta tak zwana pierdząca żyłka w dupie. Świerzbiła mnie natomiast ręka, żeby nauczyć szacunku do drugiego człowieka, gdy jakiś niemłody już facet wykrzykiwał nad zestresowana kasjerką, traktując ją per ty.
- Powinnaś znać wszystkie ceny, bo jesteś tu jak dupa od srania.
Czyżby aż tak zepsuły nas pieniądze? Ponoć teraz większe dla każdego (mnie chyba ominęło.)Teraz wymienialne na Euro i każdą inną walutę. Jeżeli tak, to obok standardowych napisów powinny zawierać specjalne ostrzeżenie. Takie jak na paczce papierosów:
Posiadanie większej ilości pieniędzy może prowadzić do demoralizacji i braku szacunku dla drugiego człowieka” W ustawowej proporcjo 1/3 wielkości banknotu.
Przeglądam blogi i tradycyjną prasę. Mamy zwyczaj ujadać na niekompetentnych sprzedawców i leniwych urzędników. A czy zastanawialiśmy się, jakimi klientami jesteśmy my sami? Czy przypadkiem nie zaliczamy się do kategorii – klient upierdliwy.
Klient upierdliwy to taki, który negocjuje zakup całego samochodu. Kiedy jest już po jazdach próbnych, dobrał kolor , silnik i wytargował dobry upust, zmienia decyzję. Wychodzi ze sklepu kupując jedynie nowe wentylki do swoich starych kół, w równie starym, rozklekotanym wozie.
Narzekając na jakość obsługi - Bo przecież mógłby kupić całe auto. Tylko ta obsługa.
Kto bogatemu zabroni?
Od kilkunastu lat pracuję w sferze budowania zadowolenia klienta. Wierzcie mi, z każdym rokiem trudniej budować do zadowolenie.
Jako doświadczony pracownik, albo frajer jak mówią inni, mam zwyczaj przychodzić do pracy jakieś pół godziny wcześniej. Spokojnie wtedy parzę kawę. Sprawdzam wczorajsze zestawienia i od godziny 8.00 jestem gotów do biznesowych kontaktów. Zaraz jednak po moim przyjściu, wciśnie się klient, który ma głęboko w dupie tabliczkę z informacją „czynne od 8.00 – 16.00”. Wpada tylko po mała fakturę, albo małe wyliczenie, albo równie małą ofertę. Na nic tłumaczenia, że jeszcze nieczynne. On ma kasę i chce kupić, albo teraz zapytać a kiedyś kupić.
- Jak nieczynne, jak Pan już jest?
Zamykam drzwi do ósmej, licząc się z komentarzem, że nie chcę pieniędzy.
Zwykle łamię się dziesięć przed.
Kto bogatemu zabroni być obsłużonym wcześniej ?
Wczoraj godzina 16.05. Zamknąłem za sobą drzwi i uruchomiłem alarm. Wsiadłem do samochodu i włączyłem się do ruchu. Telefon.
- Jak tam się do pana jedzie? Bo się wybieram
- Ale to może dopiero jutro -proponuję - Pracujemy codzienne od ósmej do szesnastej.
- Coś Pan zgłupiał? Klient do pana jedzie i chce złożyć zamówienie.
- Ale ja już nie pracuję i jestem poza firmą. Proszę to zrozumieć
- A którąż to mamy godzinę? 16.03 dopiero.
- 16.06 jeżeli idzie o ścisłość – sprostowałem.
- Panie puknij się pan w łeb. Ja jadę do pana z kasą. Kumasz pan. Klient do pana jedzie, a pan co? Ma pan to wszystko w dupie?
Postanowiłem nie tłumaczyć, że z dodatkową połową godziny czasu pracy zebrało się dość, a oprócz tego mam umówioną wizytę u specjalisty. Po pracy, na ostatniego, żeby nie ograniczać klienta. Tłumaczenie uznałem za czynnośc poniżej mojej godności.
- Jesteś Pan.... i tutaj nastąpił wykaz inwektyw, którego nie odważę się zacytować w całości.
Któż bogatemu zabroni? Chce być obsługiwany po godzinach
Ponieważ upierdliwi klienci chodzą jak nieszczęścia, parami, nie musiałem długo czekać na połówkę od kompletu.
Dzisiaj, godzina 5.03. Dosypiam snem zasłużonym, chociaż już czujnym. Od dwóch dni nie przyśnił mi się żaden horror a więc cieszę się ciepłem łóżka. Nagle z rozmarzenia wyrywa mnie dzwonek telefonu. Nie załapałem się na pierwsze dzwonienie, a więc za moment nastąpiło kolejne.
- Panie ja jestem tu u Pana w firmie. I automat zjadł mi dziesięć złotych.
- I dzwoni pan specjalnie o piątej rano, aby mi o tym powiedzieć?
- Jest numer to i dzwonię – powiedział gość z rozbrajającą szczerością.
- I myśli Pan, że co ? Przyjadę to do pana w pięć minut? Przecież ta dycha mogłaby poczekać do ósmej. Automat wyświetla Komunikat „ nieczynny” i numer błędu. A jakby tę dychę zjadło o drugiej w nocy, to też by pan dzwonił
- Pisze że można dzwonić to dzwonię.
- Jasne ! jest tak napisane. Jak dotrę do firmy to zaraz dopiszę – „proszę dzwonić w rozsądnych godzinach”
Tylko czy to wystarczy? Rozsądek jest teraz na wagę złota.
Pan gospodarz przywiózł pietruszkę na plac i po drodze skorzystał z dobrodziejstwa obsługi automatycznej. A przecież jak pan gospodarz już wstał i i jego inwentarz też nie śpi, to dlaczego ma się wylegiwać jakiś urzędnik?
Kopa w dupę i do roboty – jak w dowcipie Mleczki.
Kopanie w dupę umysłowych, to tradycja długa, wyniesiona jeszcze z PRL-u.
Teraz doszło jeszcze parę tyłków do kopania. Szczególnie tych z chudszym portfelem. Chudszym ale własnym, podczas gdy zbajerowana astra pana klienta, jest autem służbowym.
No więc jak? Mieć czy być?. Ileż to razy zastanawiałem się nad tym w publikowanych tu postach.
A może by tak nie myśleć, chociaż przez chwilę. Bo ja też kopa w dupę mogę dać. Tylko to myślenie, powraca za wcześnie. 

24 komentarze:

  1. Witam,
    widzę na razie 0 komentarzy więc z przyjemnością melduję się jako "namberłan"
    Ciekawie piszesz i masz bardzo życzliwe podejście do otaczającego Cię świata.
    Czytam z przyjemnością:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przychylną ocenę. Dzisiaj tekst lekko zgryźliwy, ale to prawda, że jestem pozytywnie nastawiony
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Cześć Antoni
    Wreszcie chyba uda mi się przesłać komentarz. A próbuję od 5.30 jeszcze do poprzedniego posta. Ale cóż wszystkiego co nowe trzeba się podobno nauczyć. Komentarz ten z 5.30 miał brzmieć "wreszcie nie będę musiał wstawać 15 minut wcześniej żeby skomentować Twój wpis. O pieniądzach później. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale się udało.
      Pamiętaj tylko aby jako Anonimowy podpisywać się na końcu tekstu, tak jak to zrobiłeś powyżej.
      Wszystko tu chodzi bez zgrzytów. Jak na razie.
      Dla mnie to też nowość i co chwilę dobrzy ludzie pomagają.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jak w kabarecie u p.Kobuszewskiego - chamstwu ,trzeba się przeciwwstawiać :).A tak serio to każdy zachowuje się tak ile w nim kultury osobistej.Rysunki p.MLECZKI od zawsze pokazywały rzeczywistość.Byłam z synem w tej mini galerii -zaraz po otwarciu ,mini miejsce ale szczęśliwi ,że możemy komentować ,to i mocno obśmialiśmy i głośno wyrażalismy swoje zdania i nagle zza tej kurtyny wyszedł AUTOR-wielka konsternacja -uśmiech autora i słowa :właśnie dla takich ludzi otworzyłem to miejsce .Nie mieliśmy sie czego wstydzić ale napewno gdybyśmy wiedzieli,że za tą kurtyną siedzi autor bylibyśmy powściągliwi i ani my ani autor nie miałby zabawy.Pozdrawiam Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem go kilka razy w galerii, ale nie miałem szczęścia być zakwalifikowany do właściwych klientów. Wasza szczerość została nagrodzona. Pozdrawiam

      Usuń
  4. Antoni liczę na to ,że przeniesiesz swój dorobek blogowy : bo by nam brakowało p.Kiciarskiej ,swiniobicia i innych opowiastek? Pozdrawiam -Eliza F.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie kombinuję jak zrobić to w najmniej dla mnie kłopotliwy sposób. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Czyli co ? Ryba psuje się od głowy , a człowiek od nadmiaru pieniędzy.Sądzę,że zbytnio przeceniamy siłę pieniądza, do nich dorzuciłabym prostactwo i zwykłe chamstwo. A może po prostu mieć ciut przyzwoitości i być bogatym. Wtedy i mieć,bi być brzmi dumnie i nie ma dylematu.
    PS A jakby facet, tę kobietę zamiast kopnąć, klepnął, albo pogłaskał, to sadzisz, że byłby lepiej odbierany? Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie głaskanie to już molestowanie i na to jest paragraf. Marzenia nawet te najbardziej absurdalne nie podlegają ocenie prawa. Masz rację przyjazny gest mógłby być przykładnie ukarany.
      Jest taki dowcip
      Zgwałcono sprzątaczkę w trakcie pracy. Policjant spisujący zeznania pyta
      - Nie próbowała pani uciekać?
      - Gdzie ? na umyte?!
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. A i owszem zdarzają się i tacy klienci, ale o piątej rano to mi jeszcze żaden nie zadzwonił :)
    Po godzinach natomiast najchętniej przychodzą wszyscy - im mniejsze zlecenie, tym bardziej po godzinach.
    Ostatniego roku miałam wyznaczony odbiór dokumentów na 31 grudnia, pracowałam do 17, potem chciałam wreszcie zająć się sobą (byłam totalnie przeziębiona) i chociaż trochę się wystroić mimo przeziębienia.
    Klient zdziwił się moim telefonem o 17.30, dlaczego jeszcze go nie ma i oburzony stwierdził, że przecież on jeszcze robi w markecie zakupy na Sylwestra! I że chyba mam mu za złe, że coś u mnie zamówił.
    W sumie dotarł tuż przed 20-tą.
    Nie wiem czy to kwestia nadmiaru pieniędzy, chyba raczej braku jakichkolwiek manier.
    Maniery tracą na wartości w obecnych czasach, bo nic się za nie nie kupi.
    A zatem może jednak chodzi o te pieniądze :)
    Aha, ja też zawsze podnoszę rzeczy zrzucone przeze mnie nieumyślnie w sklepie.
    pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może przyjmować tylko tych w krawatach?
      Ponoć klient w krawacie jest mniej awanturujący się
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Panie Antoni, witam na Bloggerze :-) Z rzadka komentuję, ale czytam regularnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może po prostu - Antoni
      Dziękuję za to zaangażowanie w moją pisaninę
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Jak mi się zdarzy (ostatnio mam pecha i zdarza się często:() zachorować i nie uda się odwołać pierwszego pacjenta, sekretarka wysłuchuje awantur, a czasem dyrektorka szpitala. Ten sam pacjent przyprowadza chore dziecko (ja przyjmuję tylko zdrowe), które mnie zaraża. Ale jego to nie interesuje. I już. Jak widzisz Antoni, w dupsko włazi się doktorowi tylko "w oczy". Za plecami można - ho! ho! ulżyć sobie, obarczając go/ją winą za to, że zachorzał. Ludzie są wredne, ale my jesteśmy inni:))) Jak nas będzie więcej świat się zmieni:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście ten przykład z doktorami jest spóźniony o jakieś dwadzieścia lat.
      Ciekaw jestem w jakim wieku traci się wiarę w to że można zmienić świat?
      Ja swoją jeszcze posiadam.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Antoni poruszyłeś ważny temat. Masz rację, zanika w niektórych ludziach wrażliwość, co tam wrażliwość, elementarne myślenie o innych. Nikt nie uczy dzieci, że ważne są osoby obok, nie tylko on-rozkoszny bobasek. Skąd ma taką wiedzę mieć potem dorosły już człowiek? A traktowanie innych świadczy bardzo, najbardziej o tym jacy jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jest takie powiedzenie - czego się Jaś nie nauczy....
      ale na Boga, Jaś się uczył i szybko zapomniał.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Ważny jest człowiek, bez względu na to czy jest prezesem, sędzią, sprzątaczką, śmieciarzem itd... praca nie hańbi a poza tym dobrze jest od czasu do czasu uśmiechnąć się do ludzi i po ludzku z nimi porozmawiać.

    Pozdrawiam Michał Sarewicz.
    P.S: Zyskałeś nowego czytelnika

    OdpowiedzUsuń
  11. melduje sie na nowej stronie i pozdrawiam jak zawsze zyczac aby problemy informatyczne jak na zawsze zniknely.
    krzysztof zza wielkiej...

    OdpowiedzUsuń
  12. W ramach walki z tym spojrzeniem "z góry" staram się przynajmniej witać z nieznajomymi nawet, acz regularnie mijanymi pracownikami "zieleni", szatni, sprzątaczkami - bo w końcu faktycznie - dzięki nim nie wdeptuję w psie guana i inne śmieci pozostawione przez bliźnich... I nikt im nie podziękuje, nawet pensję mają niewymiernie niską...

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak jak to mówił do syna pewien żyd łożu śmierci
    Synu, proszę ty myśl o biednych, to nic nie kosztuje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń