Jest
taki rysunek Andrzeja Mleczki:
W
tle biurowego korytarza sprzątaczka myje podłogę. Na kolanach.
Dużą ryżową szczotka szoruje powierzchnie płaskie. Obok
przechodzą dwaj pracownicy. Zapewne z kadry, bo ubrani w eleganckie
garnitury. Jeden mówi do drugiego:
-
Wiesz, za każdym razem jak ją mijam, mam ochotę kopnąć ją w
dupę.
Podziwiam
wyczucie sytuacji Andrzeja Mleczki, czemu wyraz dałem już w kilka
postach.
Tak
dokładnie wygląda nasz stosunek do ludzi zawodowo ułatwiających
nam życie.
Nie
mówię o lekarzach, księżach i adwokatach, bo tym wchodzimy do
dupy, bez wazeliny.
Bardzo
często jestem świadkiem takiej oto scenki w markecie. Klient
zrzuca towar z półki i odchodzi spokojnie. Często celnym
kopniakiem umieszcza go w okolicy regału.
Na
zwróconą uwagę usłyszałem odpowiedź, że są tu ludzie od
tego.
Wielokrotnie
schylałem się po rzecz, która niechcący upuściłem i zaręczam
nie strzelił mi kręgosłup, ani nie pękła ta tak zwana pierdząca
żyłka w dupie. Świerzbiła mnie natomiast ręka, żeby nauczyć
szacunku do drugiego człowieka, gdy jakiś niemłody już facet
wykrzykiwał nad zestresowana kasjerką, traktując ją per ty.
-
Powinnaś znać wszystkie ceny, bo jesteś tu jak dupa od srania.
Czyżby
aż tak zepsuły nas pieniądze? Ponoć teraz większe dla każdego
(mnie chyba ominęło.)Teraz wymienialne na Euro i każdą inną
walutę. Jeżeli tak, to obok standardowych napisów powinny
zawierać specjalne ostrzeżenie. Takie jak na paczce papierosów:
„Posiadanie
większej ilości pieniędzy może prowadzić do demoralizacji i
braku szacunku dla drugiego człowieka” W ustawowej proporcjo 1/3
wielkości banknotu.
Przeglądam
blogi i tradycyjną prasę. Mamy zwyczaj ujadać na niekompetentnych
sprzedawców i leniwych urzędników. A czy zastanawialiśmy się,
jakimi klientami jesteśmy my sami? Czy przypadkiem nie zaliczamy
się do kategorii – klient upierdliwy.
Klient
upierdliwy to taki, który negocjuje zakup całego samochodu. Kiedy
jest już po jazdach próbnych, dobrał kolor , silnik i wytargował
dobry upust, zmienia decyzję. Wychodzi ze sklepu kupując jedynie
nowe wentylki do swoich starych kół, w równie starym,
rozklekotanym wozie.
Narzekając
na jakość obsługi - Bo przecież mógłby kupić całe auto.
Tylko ta obsługa.
Kto
bogatemu zabroni?
Od
kilkunastu lat pracuję w sferze budowania zadowolenia klienta.
Wierzcie mi, z każdym rokiem trudniej budować do zadowolenie.
Jako
doświadczony pracownik, albo frajer jak mówią inni, mam zwyczaj
przychodzić do pracy jakieś pół godziny wcześniej. Spokojnie
wtedy parzę kawę. Sprawdzam wczorajsze zestawienia i od godziny
8.00 jestem gotów do biznesowych kontaktów. Zaraz jednak po moim
przyjściu, wciśnie się klient, który ma głęboko w dupie
tabliczkę z informacją „czynne od 8.00 – 16.00”. Wpada tylko
po mała fakturę, albo małe wyliczenie, albo równie małą ofertę.
Na nic tłumaczenia, że jeszcze nieczynne. On ma kasę i chce
kupić, albo teraz zapytać a kiedyś kupić.
-
Jak nieczynne, jak Pan już jest?
Zamykam
drzwi do ósmej, licząc się z komentarzem, że nie chcę pieniędzy.
Zwykle
łamię się dziesięć przed.
Kto
bogatemu zabroni być obsłużonym wcześniej ?
Wczoraj
godzina 16.05. Zamknąłem za sobą drzwi i uruchomiłem alarm.
Wsiadłem do samochodu i włączyłem się do ruchu. Telefon.
-
Jak tam się do pana jedzie? Bo się wybieram
-
Ale to może dopiero jutro -proponuję - Pracujemy codzienne od
ósmej do szesnastej.
-
Coś Pan zgłupiał? Klient do pana jedzie i chce złożyć
zamówienie.
-
Ale ja już nie pracuję i jestem poza firmą. Proszę to zrozumieć
-
A którąż to mamy godzinę? 16.03 dopiero.
-
16.06 jeżeli idzie o ścisłość – sprostowałem.
-
Panie puknij się pan w łeb. Ja jadę do pana z kasą. Kumasz pan.
Klient do pana jedzie, a pan co? Ma pan to wszystko w dupie?
Postanowiłem
nie tłumaczyć, że z dodatkową połową godziny czasu pracy
zebrało się dość, a oprócz tego mam umówioną wizytę u
specjalisty. Po pracy, na ostatniego, żeby nie ograniczać klienta.
Tłumaczenie uznałem za czynnośc poniżej mojej godności.
-
Jesteś Pan.... i tutaj nastąpił wykaz inwektyw, którego nie
odważę się zacytować w całości.
Któż
bogatemu zabroni? Chce być obsługiwany po godzinach
Ponieważ
upierdliwi klienci chodzą jak nieszczęścia, parami, nie musiałem
długo czekać na połówkę od kompletu.
Dzisiaj,
godzina 5.03. Dosypiam snem zasłużonym, chociaż już czujnym. Od
dwóch dni nie przyśnił mi się żaden horror a więc cieszę się
ciepłem łóżka. Nagle z rozmarzenia wyrywa mnie dzwonek telefonu.
Nie załapałem się na pierwsze dzwonienie, a więc za moment
nastąpiło kolejne.
-
Panie ja jestem tu u Pana w firmie. I automat zjadł mi dziesięć
złotych.
-
I dzwoni pan specjalnie o piątej rano, aby mi o tym powiedzieć?
-
Jest numer to i dzwonię – powiedział gość z rozbrajającą
szczerością.
-
I myśli Pan, że co ? Przyjadę to do pana w pięć minut? Przecież
ta dycha mogłaby poczekać do ósmej. Automat wyświetla Komunikat
„ nieczynny” i numer błędu. A jakby tę dychę zjadło o
drugiej w nocy, to też by pan dzwonił
-
Pisze że można dzwonić to dzwonię.
-
Jasne ! jest tak napisane. Jak dotrę do firmy to zaraz dopiszę –
„proszę dzwonić w rozsądnych godzinach”
Tylko
czy to wystarczy? Rozsądek jest teraz na wagę złota.
Pan
gospodarz przywiózł pietruszkę na plac i po drodze skorzystał z
dobrodziejstwa obsługi automatycznej. A przecież jak pan
gospodarz już wstał i i jego inwentarz też nie śpi, to
dlaczego ma się wylegiwać jakiś urzędnik?
Kopa
w dupę i do roboty – jak w dowcipie Mleczki.
Kopanie
w dupę umysłowych, to tradycja długa, wyniesiona jeszcze z PRL-u.
Teraz
doszło jeszcze parę tyłków do kopania. Szczególnie tych z
chudszym portfelem. Chudszym ale własnym, podczas gdy zbajerowana
astra pana klienta, jest autem służbowym.
No
więc jak? Mieć czy być?. Ileż to razy zastanawiałem się nad
tym w publikowanych tu postach.
A
może by tak nie myśleć, chociaż przez chwilę. Bo ja też kopa w
dupę mogę dać. Tylko to myślenie, powraca za wcześnie.
Witam,
OdpowiedzUsuńwidzę na razie 0 komentarzy więc z przyjemnością melduję się jako "namberłan"
Ciekawie piszesz i masz bardzo życzliwe podejście do otaczającego Cię świata.
Czytam z przyjemnością:)
Pozdrawiam
Dziękuję za przychylną ocenę. Dzisiaj tekst lekko zgryźliwy, ale to prawda, że jestem pozytywnie nastawiony
UsuńSerdecznie pozdrawiam.
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńWreszcie chyba uda mi się przesłać komentarz. A próbuję od 5.30 jeszcze do poprzedniego posta. Ale cóż wszystkiego co nowe trzeba się podobno nauczyć. Komentarz ten z 5.30 miał brzmieć "wreszcie nie będę musiał wstawać 15 minut wcześniej żeby skomentować Twój wpis. O pieniądzach później. Pozdrawiam JerryW_54
No ale się udało.
UsuńPamiętaj tylko aby jako Anonimowy podpisywać się na końcu tekstu, tak jak to zrobiłeś powyżej.
Wszystko tu chodzi bez zgrzytów. Jak na razie.
Dla mnie to też nowość i co chwilę dobrzy ludzie pomagają.
Pozdrawiam
Jak w kabarecie u p.Kobuszewskiego - chamstwu ,trzeba się przeciwwstawiać :).A tak serio to każdy zachowuje się tak ile w nim kultury osobistej.Rysunki p.MLECZKI od zawsze pokazywały rzeczywistość.Byłam z synem w tej mini galerii -zaraz po otwarciu ,mini miejsce ale szczęśliwi ,że możemy komentować ,to i mocno obśmialiśmy i głośno wyrażalismy swoje zdania i nagle zza tej kurtyny wyszedł AUTOR-wielka konsternacja -uśmiech autora i słowa :właśnie dla takich ludzi otworzyłem to miejsce .Nie mieliśmy sie czego wstydzić ale napewno gdybyśmy wiedzieli,że za tą kurtyną siedzi autor bylibyśmy powściągliwi i ani my ani autor nie miałby zabawy.Pozdrawiam Eliza F.
OdpowiedzUsuńWidziałem go kilka razy w galerii, ale nie miałem szczęścia być zakwalifikowany do właściwych klientów. Wasza szczerość została nagrodzona. Pozdrawiam
UsuńAntoni liczę na to ,że przeniesiesz swój dorobek blogowy : bo by nam brakowało p.Kiciarskiej ,swiniobicia i innych opowiastek? Pozdrawiam -Eliza F.
OdpowiedzUsuńWłaśnie kombinuję jak zrobić to w najmniej dla mnie kłopotliwy sposób. Pozdrawiam
UsuńCzyli co ? Ryba psuje się od głowy , a człowiek od nadmiaru pieniędzy.Sądzę,że zbytnio przeceniamy siłę pieniądza, do nich dorzuciłabym prostactwo i zwykłe chamstwo. A może po prostu mieć ciut przyzwoitości i być bogatym. Wtedy i mieć,bi być brzmi dumnie i nie ma dylematu.
OdpowiedzUsuńPS A jakby facet, tę kobietę zamiast kopnąć, klepnął, albo pogłaskał, to sadzisz, że byłby lepiej odbierany? Hanula
Takie głaskanie to już molestowanie i na to jest paragraf. Marzenia nawet te najbardziej absurdalne nie podlegają ocenie prawa. Masz rację przyjazny gest mógłby być przykładnie ukarany.
UsuńJest taki dowcip
Zgwałcono sprzątaczkę w trakcie pracy. Policjant spisujący zeznania pyta
- Nie próbowała pani uciekać?
- Gdzie ? na umyte?!
Pozdrawiam
A i owszem zdarzają się i tacy klienci, ale o piątej rano to mi jeszcze żaden nie zadzwonił :)
OdpowiedzUsuńPo godzinach natomiast najchętniej przychodzą wszyscy - im mniejsze zlecenie, tym bardziej po godzinach.
Ostatniego roku miałam wyznaczony odbiór dokumentów na 31 grudnia, pracowałam do 17, potem chciałam wreszcie zająć się sobą (byłam totalnie przeziębiona) i chociaż trochę się wystroić mimo przeziębienia.
Klient zdziwił się moim telefonem o 17.30, dlaczego jeszcze go nie ma i oburzony stwierdził, że przecież on jeszcze robi w markecie zakupy na Sylwestra! I że chyba mam mu za złe, że coś u mnie zamówił.
W sumie dotarł tuż przed 20-tą.
Nie wiem czy to kwestia nadmiaru pieniędzy, chyba raczej braku jakichkolwiek manier.
Maniery tracą na wartości w obecnych czasach, bo nic się za nie nie kupi.
A zatem może jednak chodzi o te pieniądze :)
Aha, ja też zawsze podnoszę rzeczy zrzucone przeze mnie nieumyślnie w sklepie.
pozdrowienia :)
A może przyjmować tylko tych w krawatach?
UsuńPonoć klient w krawacie jest mniej awanturujący się
Pozdrawiam
Panie Antoni, witam na Bloggerze :-) Z rzadka komentuję, ale czytam regularnie.
OdpowiedzUsuńA może po prostu - Antoni
UsuńDziękuję za to zaangażowanie w moją pisaninę
Pozdrawiam
Jak mi się zdarzy (ostatnio mam pecha i zdarza się często:() zachorować i nie uda się odwołać pierwszego pacjenta, sekretarka wysłuchuje awantur, a czasem dyrektorka szpitala. Ten sam pacjent przyprowadza chore dziecko (ja przyjmuję tylko zdrowe), które mnie zaraża. Ale jego to nie interesuje. I już. Jak widzisz Antoni, w dupsko włazi się doktorowi tylko "w oczy". Za plecami można - ho! ho! ulżyć sobie, obarczając go/ją winą za to, że zachorzał. Ludzie są wredne, ale my jesteśmy inni:))) Jak nas będzie więcej świat się zmieni:)))
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście ten przykład z doktorami jest spóźniony o jakieś dwadzieścia lat.
UsuńCiekaw jestem w jakim wieku traci się wiarę w to że można zmienić świat?
Ja swoją jeszcze posiadam.
Pozdrawiam
Antoni poruszyłeś ważny temat. Masz rację, zanika w niektórych ludziach wrażliwość, co tam wrażliwość, elementarne myślenie o innych. Nikt nie uczy dzieci, że ważne są osoby obok, nie tylko on-rozkoszny bobasek. Skąd ma taką wiedzę mieć potem dorosły już człowiek? A traktowanie innych świadczy bardzo, najbardziej o tym jacy jesteśmy.
OdpowiedzUsuńjest takie powiedzenie - czego się Jaś nie nauczy....
Usuńale na Boga, Jaś się uczył i szybko zapomniał.
Pozdrawiam
Ważny jest człowiek, bez względu na to czy jest prezesem, sędzią, sprzątaczką, śmieciarzem itd... praca nie hańbi a poza tym dobrze jest od czasu do czasu uśmiechnąć się do ludzi i po ludzku z nimi porozmawiać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Michał Sarewicz.
P.S: Zyskałeś nowego czytelnika
Witam zatem w gronie przyjaciół. Pozdrawiam
Usuńmelduje sie na nowej stronie i pozdrawiam jak zawsze zyczac aby problemy informatyczne jak na zawsze zniknely.
OdpowiedzUsuńkrzysztof zza wielkiej...
Witam i pozdrawiam z nowego miejsca
UsuńW ramach walki z tym spojrzeniem "z góry" staram się przynajmniej witać z nieznajomymi nawet, acz regularnie mijanymi pracownikami "zieleni", szatni, sprzątaczkami - bo w końcu faktycznie - dzięki nim nie wdeptuję w psie guana i inne śmieci pozostawione przez bliźnich... I nikt im nie podziękuje, nawet pensję mają niewymiernie niską...
OdpowiedzUsuńTak jak to mówił do syna pewien żyd łożu śmierci
OdpowiedzUsuńSynu, proszę ty myśl o biednych, to nic nie kosztuje. Pozdrawiam