27 września 2013

To żadna nowość, przyszła jesień

Jesień przyszła. No bo skoro już jakiś czas szła to i doszła.
Takie są prawa natury. A propos dochodzenia a więc praw natury. Pan Nieistotny czytał na jakimś męskim portalu artykuł, a w zasadzie nie czytał a oglądał, bo były to tylko małe podpisy pod zdjęciami. Wspólny ich tytuł brzmiał - Pięć powodów dla których warto uprawiać szybki seks.
Wszystko sprowadza się do stwierdzeń, że szybciej to znaczy częściej. Poza tym to ponoć cieplej dla związku i liczy się wtedy sam seks a nie oprawa w postaci na przykład koronkowych stringów, kajdanek pejczy czy czegoś tam innego, jak kto woli.
Obniża ciśnienie, ponoć ten seks który jest uprawiany w nietypowych miejscach.
Jan Maria uprawiał kiedyś seks w nietypowym a zwłaszcza publicznym miejscu. Okazało się, że ciśnienie podniosło mu się do granic wytrzymałości tętnic, a serce o mało co nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Płuca wentylowały pospiesznie, a oczy ganiały od lewa do prawa. Dobrze, że nie przypłacił tego wylewem. Można jednak ten fakt interpretować na korzyść Nieistotnego. Przecież dotlenił się jak nigdy.
Ponoć uprawiany w takich miejscach smakuje jak zakazany owoc i dostarcza wielu pozytywnych emocji. Jednak chyba nie dla tych co nas na tej czynności kradzieży intymności jak jabłek z ogrodu księdza zastali.
Analizując podobne artykuły można dojść do wniosku, że bez trudu sporządzimy zestaw piętnastu powodów dla którego powolny i dokładny seks jest lepszy dla naszego zdrowia.
A już dla zdrowia kobiet, które wolniej dochodzą do szczęścia, ma znaczenie zasadnicze.
Kto ma parę lat doświadczenia w związku wie jaka groźna dla zdrowia może być nieusatysfakcjonowana kobieta.
Pan Nieistotny czytał gdzieś, że na tę kobieca niedogodność naukowcy znaleźli nawet specjalne określenie. Nazywa się to „syndrom niedopchnięcia”. Jan Maria nie przeprasza za użyte określenie ponieważ tylko je cytuje.
A żeby uogólnić i dojść do jakichś wniosków. Obecnie można zestawić wszystko ze wszystkim. Kratki z kropkami. Niebieskie z brązowym. Słone ze słodkim. A ostatnio ponoć litery z wydarzeniami. Właśnie przez media przewala się dyskusja na temat użycia litery W. W kolejce zaś czeka jeszcze cały alfabet.
- To nie wypada – mówiła matka. Ojciec częściej za to samo dawał w dupę.
Nie wypada żeby wino czerwone dawać do białego mięsa, żeby dziewczyna chodziła do chłopaka, żeby...
Teraz sramy na konwenanse, teraz wyrażamy siebie.
- Wyraź siebie wypij Pepsi - głosi reklama.
Po ponoć nie wolno tłumić swoich pragnień, a granica przyzwolenia na te realizacje niczym guma do majtek naciąga się cały czas.
Wielki miłośnik strzelania z gumy do majtek, Pan Nieistotny pamięta jednak, że nawet taka guma ma gdzieś swój punkt krytyczny.
Dla wielu dzisiejszych zachować Jan Maria uważa, że ten punkt krytyczny został minięty jeszcze w zeszłym miesiącu.
A może to starość, nieuchronna jesień życia szła, szła i doszła?
Żeby być staruchem nie trzeba mieć pomarszczonej skóry, upstrzonej wątrobowymi plamami. Nie trzeba narzekać na osteoporozę i leniwą prostatę.
Starość zaczyna się gdy zapominamy, że w czasie naszej młodości nie zachowywaliśmy się wiele lepiej. Oczywiście biorąc po uwagę czasy a więc i warunki.
Bo przecież pierwszy seks Pana Nieistotnego był zdrowy bo bardzo szybki.
W zasadzie skończył się na chwilę przed tym gdy miał się zacząć.

26 września 2013

O sile nabywczej pieniądza

Pan Nieistotny przeczytał, że właśnie zaczyna się niemiecki festiwal piwny Oktoberfest.
Ponieważ z roku na rok impreza staje się bardziej popularna, bo który z facetów by nie chciałby aby cycata kelnerka postawiła przed nim litrowy kufel zimnego piwa?
Wielu chce, a więc w tym roku cena takiego kufla ma wynosić minimum dziesięć euro.
Mózg Jana Marii rzucił się do przeliczenia na nasze.
- Dziesięć po cztery dwadzieścia to ni mniej ni więcej czterdzieści dwa złote za kufel.
To dużo czy mało?
No właśnie.
Nieistotnemu przypomniał się wywiad z Jerzym Stuhrem z ostatniego Newsweeka.
Pan Jerzy opowiada tam historię z jednego ze spotkań autorskich. Pewien emeryt poinformował go, że w miejscowej bibliotece, na jego książę zorganizowano zapisy i trzeba swoje odczekać.
To ponoć jedyna książka obciążona takimi zapisami.
- Mój boże – pomyślał autor - przecież w księgarni moja książka kosztuje tylko czterdzieści złotych.
Oczywiście komentujący zaraz rzucili się niego jak wilki, wytykając mu brak rozeznania co do polskich warunków i oczywiście brak empatii. Bo wiadomo że bogaty biednego nie zrozumie.
Zdaniem Pana Nieistotnego to była właśnie empatia w czystej postaci.
Książka która kosztuje raptem tyle co kufel piwa na wspomnianym wyżej festiwalu czy może jeszcze festynie, znajduje się poza zasięgiem człowieka który uczciwie przepracował dla kraju swoje najlepsze lata. Dodatkowo co niej jest aż takie częste ma jakieś potrzeby sfery duchowej.
Nie były to jedyne gorzkie słowa jakie wypowiedział Jerzy Stuhr oceniając naszą obecną sytuację.
A co wybierze statystyczny mieszkaniec naszego kraju, dzierżąc w ręce równowartość dziesięciu euro? Udział w festiwalu czy zakup książki?
Rodacy nie uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych, nie kupują tez książek ponieważ mają telewizor.
No właśnie czterdzieści dwa złote to przecież dwie połówki czystej. Za resztę można jeszcze dokupić popitkę. A jak komuś znudził się biust żony, to może odczekać do dwudziestej trzeciej. Telewizor zabezpieczy mu i tę potrzebę.
Może więc warto rozważyć zapłatę abonamentu telewizyjnego?
Chyba, że ktoś przeliczy go na piwo z Biedronki.

23 września 2013

Wycinanie

- Zimno się zrobiło – pomyślał Jan Maria kiedy rano zamykał drzwi wejściowe do domu. Wcześniej wiatr wyrwał mu je z ręki i otworzył na cała szerokość. Przezornie założony wcześniej ogranicznik zamortyzował uderzenie unikając muru, ale i tak drzwi zarżały niepokojąco, odbijając się od twardej gumy.
- Czas wyciągnąć ulubioną kurtkę -zdecydował. Zielona, wojskowa kurtka model M-67. Całe pokolenie buntowników wychowało się w takich kurtkach. Bo przecież i Pan Nieistotny był kiedyś buntownikiem. Teraz już nie jest ani młody, ani gniewny, teraz jest po prostu wkurwiony. Cóż jednak przeszkadza trochę poudawać, że nie jest jeszcze tak źle. Kurtka jest już trochę sfatygowana ponieważ nosi ją na swoim karku już ponad piętnaście lat.
Z tego powodu w kilku sklepach, zwłaszcza tych elegantszych, został mylnie zakwalifikowany. Pracującej w sklepie ochronie mniej kojarzył się z buntownikiem, dlatego zaczęli chodzić za nim krok w krok dopóki nie użył wobec nich kilku prostych, żołnierskich słów. Pomogło.
Pan Nieistotny wie, że pilnowanie i ochrona to ich praca, niech jednak robią to dyskretnie.
Z czasów dzieciństwa pamięta jeszcze, że to nie szata zdobi człowieka. Nawet tę mądrość przekazał swoim dzieciom. Chyba niepotrzebnie. Obecnie obowiązuje zasada - absolutely must have.
- Jan Maria jest jednak w takim wieku, że może śmiało powiedzieć – mam to w dupie.
Dzisiaj wieczorem, kiedy wróci do domu i wrzuci coś na ruszt, wyciągnie kurtkę i sprawdzi stan wyprania.
Żona zasiała mu tej sprawie pewne wątpliwości. Bo albo prała ją po sezonie, albo przed. Ten czas tak teraz szybko leci.
Leci ale nie wszystkim. W związku z operacją która przeszła Najważniejsza, obowiązywało ją pewne zalecenie. Przez trzy tygodnie musiała leżeć na brzuchu. Jan Maria dopasował pokój dla tego ograniczonego przeżywana swojego życia i oboje zaczęli odliczać czas. Był to okres wzlotów i upadków, uśmiechów i załamań graniczących nawet z depresją. Odwiedzająca ich pielęgniarka wydłużyła okres unikania innych pozycji o dodatkowy tydzień, a kontrolujący w czasie ostatniej wizyty chirurg jeszcze o jeden tydzień.
-T rudno, wytrzymam jeszcze ten tydzień - powiedziała Najważniejsza.
Gorzkie lekarstwo dawkowane w mniejszych porcjach jest chyba łatwiejsze do przełknięcia – podsumował Jan Maria, licząc, że starczy mu cierpliwości do tego dodatkowego tygodnia.
Przy okazji realizacji lekarskich zaleceń trzeba jeszcze normalnie funkcjonować.
W sobotę Pan Nieistotny wykonał wyroki śmierci na wcześniej skazanych.
Pod ciosami siekiery padły: dwie czarne porzeczki i dwa agresty. Sam dał sobie i roślinom rok na wykazanie się. Stare krzaki nie popisały się obfitując przez wszystkim w liście a i w te nie za bardzo.
W kolejce czeka jeszcze jabłoń z dwoma jabłuszkami wielkości rajskich, grusza z próchniczą dziurą w pniu i pewnie wielki orzech którego gałęzie odrosły na wielkim starym pniu. Pień pokryty jest sezonowym grzybami a rozbudowane gałęzie gotowe niespodziewanie runąć.
Orzecha jeszcze przemyśli.
Miejsce porzeczek zajmie amerykańska borówka. Agrest za agrest, bowiem pasuje w tym miejscu. A orzech? Może odsłoni winogron, całkiem zagłuszony cieniem wielkiego drzewa.
Obliczył stan orzechów włoskich. Zielone kulki w ilości ośmiu lub dziesięciu sztuk, tkwią gdzieś tam ukryte są pod dużymi liśćmi.
Będzie mu łatwiej ponieważ nie wyrobił w sobie sentymentu, ani do orzecha, ani do gruszki o jabłoni nie wspominając
Nie samymi porażkami pokazał się jego ogród w tym roku. Udane brzoskwinie, wspaniałe jabłka papierówki jak wspomnienie dzieciństwa. Od dobrej strony pokazała się leszczyna i winogron.
Młoda grusza też czeka na słowa uznania.
W sumie to jest fajny rok, uzupełniony warzywami z własnych grządek.
Niby nic, pomidor, cukinia czy ogórek. Tak, ale własne. Dla byłego już mieszczucha i blokersa każdy czerwieniący się pomidor jest jak poezja.
Przesadza?
Nie nie przesadza, to zrobi dopiero w październiku. W kolejce czekają tuje i cyprysiki. Trzeba je uwolnić z tłoku w jakim wzrastają . Akcja ma nosić nazwę „uwolnić Conicę, bo właśnie ten świerk jest najbardziej uciskany.
Ogrodowe roboty recenzują tylko sroki, które przysiadły na ogrodzeniu i patrzą na Jana Marię Tak śmiesznie przekrzywiają łepki w jedną stronę.
Szpaków nie ma już od dawna, a od kilku dni Nieistotny odczuwa syndrom pustego gniazda. Bocianiego oczywiście.

19 września 2013

Ciekawość ograniczona

Pan Nieistotny jest człowiekiem wiary. Staromodnie wierzy w słowo pisane.
Kiedy zobaczył ten tytuł artykułu okraszony galerią zdjęć, nie wszedł do środka. Jan Maria lubi bowiem wiedzieć, ale lubi też swój stary laptop


  

18 września 2013

Proste wyliczenia zadziwiają najbardziej

Jest taki stary dowcip o trójce archeologów, którzy w Egipcie odkrywają mumię całkiem nieznanego nauce faraona. Po otwarciu sarkofagu okazuje się, że mumia zaczyna się ruszać. Bandaże puszczają i spod nich wyciąga się dłoń, która wskazującym palcem przywołuje do siebie kogoś.
Amerykanin pyta, czy to o niego chodzi. Palec mumii kiwa przecząco. Tak samo jest z rosyjskim naukowcem. Okazuje się, że mumia wzywa Polaka. Kiedy ten na miękkich nogach zbliża się do mumii ta słabym głosem pyta go
- A ten Fogg to u was jeszcze śpiewa?.
Tutaj dla nieznających historii, Mieczysław Fogg ( 1901-1980) śpiewający od 22 roku życia aż do śmierci. Prawdopodobnie najbardziej znany polski kolejarz bo właśnie w PKP zaczynał swoją pracę.
Pan Nieistotny posiadał tę wiedzę i dopiero tekst z wiadomości Onetu w dniu dzisiejszym, zburzył w nim dobre samopoczucie z powodu jej posiadania.
Tekst nosi tytuł „Jarzy Połomski obchodzi 80 urodziny” Pan Jerzy to kolejny filar polskiej piosenki, a ostatnio przypomniał się młodszej publiczności duetami z całkiem młodymi wykonawcami.
Co urzekło Jan Marię w tym artykule? Przecież do wyniku Mieczysława Fogga brakuje mu przynajmniej 11 lat? Przy okazji Pan Nieistotny uważa, że Jerzy Połomski zdecydowanie nie powinien się w tej kwestii ograniczać.
Chodzi o podpis pod jednym ze zdjęć zamieszczonych w galerii
Wynika z niego, że zrobiono go jakieś 213 lat temu.
Z prostych wyliczeń wynika, że Pan Jerzy trzyma się bardzo dobrze, ale kudy mu do faraonów. Na dobrą sprawę nawet Piotr Skarga nie mógłby o niego zapytać.
Powiecie błąd człowieka. Tak ale dzięki niemu na jubileusz Jerzego Połomskiego można spojrzeć z jeszcze większym szacunkiem.
Sto lat

17 września 2013

Jak trwoga...

Pan Nieistotny otworzył pokrywę laptopa, następnie połączył się z internetem i odebrał pocztę.
Tradycyjnie.
Od dłuższego czasu jakiś chiński przedsiębiorca proponuje mu sprzedaż dużych granitowych płyt.
A może to nie są płyty tylko nagrobek do samodzielnego zrobienia?
Taka południowoazjatycka odmiana IKEI.
Tylko, że Panu Nieistotnemu nie spieszy się do ostatecznych rozwiązań. Bo na przekór temu co powszechnie zwykł był twierdzić, nie widział jeszcze wszystkiego.
Ta lista rzeczy których nie dane mu będzie zobaczyć ani doświadczyć na przekór logice rośnie a nie maleje z wiekiem.
Kiedy opadną już łuski z oczu dowiadujesz się, że wyżej dupy nie poskoczysz i że większość to były młodzieńcze marzenia które zadziwiająco długo plątały się wokół ciebie.
Może ten czas plątania powinno się uważać za jakąś formę sukcesu?
Oprócz listy rzeczy które znajdują się poza zasięgiem Jana Marii, powstała i powiększa się druga lista. To lista osób które jak mówi Andrzej Mleczko – mogą go pocałować w dupę.
A propos tej wymienionej w ostatnim zdaniu części anatomicznej.
Ostatni mail to propozycja bezpłatnej dostawy pewnej małej niebieskiej tabletki, która ponoć rozwiązuje wszystkie problemy życiowe mężczyzny.
Jakby całe życie polegało na pieprzeniu. Nie będzie kłamał, że tak przez chwilę je sobie wyobrażał.
Potem zrozumiał, że zaszła pomyłka, to życie bywa popieprzone.
Za oknem deszcz na termometrze, około dziesięciu stopni. Pogoda z gatunku barowych.
A poza tym jeszcze jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, pisała Ta co niestety już nie żyje.
Wylogował się pozostając pełen podziwu dla Młodszego, który nie zjadł całego transferu danych wynikających z abonamentu.
Potem wyszedł z domu nie zapominając oczywiście by pocałować na pożegnanie Najważniejszą.
Najważniejsza dosypiała jeszcze, łapczywie łapiąc ostatnie kwadransy snu, który wtedy ponoć smakuje najlepiej.
Wsiadł do samochodu, przekręcił kluczyk i kiedy silnik zaczął pracować, włączył światła mijania.
- Cholera jasna - znowu zapomniał.
Od połowy ubiegłego tygodnia zbiera się do wymiany żarówki w reflektorze, zawsze jednak niechęć do tego ginekologicznego grzebania pod maską zwycięża nad rozsądkiem.
Pewnie dzisiaj przy tym deszczu też tego nie zrobi.
Wycieraczki zaczęły miarowo pracować zgarniając wodę na boki. Szybko zaparowała szyba więc włączył nawiew na przednią szybę, a potem delikatne podgrzewanie.
W tle leciało radio, ale jak co dzień nie zwracał uwagi na słowa i melodie.
Pogrążył się we własnych myślach, a dzisiaj miał o czym myśleć.
Wydarzenia wczorajszego dnia, wybuchły nagle i niespodziewanie. Impet wybuchu był tak wielki, że większość uczestników zdarzenia zaczęła tracić nad nim kontrolę.
Jan Maria w ostatniej praktycznie chwili wybiegł z domu i wsiadł do samochodu. Ruszył ostro. Koła wyrzuciły spod siebie drobiny szutru. Po dwustu metrach wjechał na asfaltową drogę i znacząco przyspieszył. Uchylił jedną szybę, a kiedy tego było mało, opuścił następną. Chłodne powietrze owiewało paląca twarz i pulsujące skronie. Kiedy i tego okazało się mało wystawił głowę przez okno i w takiej pozycji prowadził samochód. Jechał pośród pól, łąk i tych wszystkich wiejskich jesiennych klimatów. Zaczęło pomagać. Powoli puszczały emocje a ciśnienie wracało do normy. Otrzeźwiał na tyle by zdać sobie sprawę z tego, że nie zabrał żadnego ze swoich dwóch telefonów komórkowych
Teraz kiedy rozsądek znów przejął kontrolę nad ciałem zaczął odczuwać ich brak.
Porzucić wszystko i wybiec z domu. Ileż to razy rozważał ten scenariusz w chwili zwątpienia.
A kiedy wybiegł już na pierwszym skrzyżowaniu nie wiedział w którą stronę skręcić.
Uciekać to proste. Teraz trzeba wrócić by znów zmierzyć się z problemami, Które stają się jeszcze większe.
Wracał więc by wziąć się z nimi za bary.
Kiedy mijał wiejski kościółek, zdecydowanie zatrzymał samochód. Wszedł na brukowaną ścieżkę. Główne drzwi były zamknięte, ale nie odpuścił.
Poprzez drzwi do zakrystii dostał się do środka. Kościelny zwijał jakieś białe szaty. Spytał go czy może na chwilę, ten kiwnął w geście przyzwolenia.
Siadł w pierwszej ławce i spojrzał przed siebie.
Ze złoconego ołtarza spoglądała na niego zbolała twarz wiszącego na krzyżu Chrystusa.
- Zawaliłem – powiedział do Niego i do siebie – A może tylko nie miałem wystarczającej cierpliwości by to wszystko wytrzymać? Nie chcę się wybielać, ale nie wyszło to dobrze.
Sam zaskoczył się potokiem myśli które przewalały się przez jego umysł, w pewnym coraz bardziej skoncentrowanym porządku.
Powoli spływał do niego spokój, później umiejętność, logicznego myślenia, w końcu pomysł na rozwiązanie.
Z rozmyślań wyrwał go kościelny, który zaczął rozpalać świece. Zaraz te zaczął się ruch gwar przygotowań
Jan Maria lubi te chwile, kiedy w ciszy takiego małego drewnianego kościółku słyszy bicie własnego serca.
Szuka takich chwil i takich miejsc.
Rzadko szuka, przyznał to już w pierwszych słowach.
Wyszedł z kościółka zamykając za sobą skrzypiące drewniane drzwi. Kiedy wsiadał do samochodu rozdzwoniły się dzwony w pobliskiej dzwonnicy.
Uruchomił silnik i wjechał na asfaltową drogę. Do domu było ze dwa kilometry.
Kiedy wszedł do środka działał już na chłodno, zgodnie z wymyślonym w kościelnej ławce scenariuszem.




12 września 2013

Bałaganu chciałoby ciało

Boże, spraw by nam się chciało, tak jak nam się nie chce - napisał autor Kubusia, misia o bardzo małym rozumku.
Pan Nieistotny już od jakiegoś czasu jest pod wpływem tego właśnie uczucia.
Zeszły rok, znaczony ślubem w najbliższej rodzinie i decyzją o zakupie domu spowodował, że Jan Maria chudł i działał. Nawet bez kawy wkręcał się na wysokie obroty i tak nakręcony przeżywał dzień za dniem. Im bardziej działał tym szybciej chudł albo odwrotnie.
Najważniejsze że w ciągu sześciu miesięcy zrzucił prawie czternaście kilogramów wagi tak, że mógłby wejść w spodnie, w których słuchał po raz pierwszy „Ciemnej strony księżyca” Kto by jednak przez tyle lat trzymał sprane jeansy za osiem dolców?. Kto z wyjątkiem szwagra Jana Marii, który gdzieś w piwnicy trzyma jeszcze korkowiec który dostał w trzeciej klasie podstawówki.
A potem była przeprowadzka i adaptacje i dzień od rana do wieczora znaczony pracą w którą rzucił się bez opamiętania. Złapał i trzymał kurczowo niczym koło ratunkowe.
Zrobił dużo dla zmiany atmosfery nowego domu, jeszcze więcej dla własnej satysfakcji.
Może i satysfakcja jest najważniejsza. Pan Nieistotny uważa bowiem, że satysfakcja to pojęcie wymyślone dla biednych, bogaci mają pieniądze. Czasem tak się zdarza, że i pieniądze i satysfakcję
No ale kto powiedział, że świat est sprawiedliwy.
Nie pamięta już w którym roku był na ostatnim urlopie w pracy. Na takim który trwa dłużej niż jeden lub dwa dni, wzięte dla załatwienia sprawa ważnych. Z pewnością od tego czasu minęło więcej niż pięć lat. Jan Maria gotów jest przyjąć liczbę dziesięć jak bardziej odpowiadającą rzeczywistości.
Z powodu tego niewykorzystania zawsze brał ekwiwalent pieniężny wtedy gdy zmieniał pracę na inną.
Forsa rozpływała się zdecydowanie szybciej niż niż regenerował się organizm.
Teraz weźmie bez zmiany pracy. Znak czasów?
A może to tylko depresja ? Tyle o niej teraz piszą.
Teraz to nawet wypada mieć depresję, tak jak w środowisku celebryckim być molestowanym za młodu.
Tu pan Nieistotny ma pod górkę. Wychował się w normalnej rodzine.
Dlaczego pisze o tej niechęci do prac wszelakich?
Właśnie otworzyły się możliwości adaptacji łazienki dla potrze osób niepełnosprawnych. W zasadzie to można już trąbić na rozpoczęcie prac. Tylko, że żona przykuta do łóżka, pooperacyjne zalecenia mówią o trzech tygodniach bezwzględnego leżenia. A potem?
Potem przecież nie rzuci się w wir zakupów i dobierania terakoty, armatury i uchwytów.
Pan Nieistotny pamięta jeszcze te przepychanki w marketach budowlanych z początku roku. Wtedy to okazało się, że estetyka a przede wszystkim poczucie odpowiedzialności za domowy budżet nie do końca spodobało się pozostałym członkom rodziny.
W zasadzie to nawet, co zdarza mu się niezwykle rzadko, podzielił się tymi wątpliwościami z Najważniejszą. Poczuła się chyba dotknięta, ponieważ zaproponowała odstąpienie od realizacji.
A przecież tu nie o to chodzi.
Czas dzielony pomiędzy pracę a dom, zakupy, wizyty pielęgniarki i niezbędne prace porządkowe wokół domu rozkładają go od pewnego czasu zupełnie. Zasypia jak małe dziecko zaraz po dwudziestej pierwszej. Budząc się potem z poczuciem, że czegoś tam nie zdążył dopilnować.
Marzenia?
Tak proste jak precel.
Ponudzić się trochę, walnąć się przed telewizorem i znaleźć w sobie cierpliwość do obejrzenia całego filmu. Pozwolić sobie na bałagan a w zasadzie na kilka bałaganów
Bałagany, bałagany błogie
gdy niczego nie muszę - a mogę
Bałagany sobotnio-niedzielne
bałagany tytoniowo-chmielne... (Dagmara Korona)
Z tytoniem to Jan Maria Nie ma nic wspólnego. Nie pali od ponad ćwierćwiecza czyli ma płuca zregenerowane i może mówić, że w zasadzie nie palił nigdy
Mogą więc być bałagany winno-chmielne.
- No tak - pomyślał Jan Maria - Cała misterna konstrukcja rozważań o sobie która zmierza do końcowego wniosku który jest znany jak świat:
Idzie weekend, trzeba się będzie nawalić żeby odreagować.
Z tą różnicą, że Każdy jednak inaczej definiuje słowo „nawalić”


10 września 2013

Waniliowy już ponoć nie jest modny.

- Skorzystaj z rady dziwki.- Tak miał powiedzieć Pan Nieistotny po przeczytaniu tekstu okraszonego zdjęciami gwiazd XXX na portalu jego strona pl. Potem zrezygnował z tego radykalnego określenia z kilku powodów. Po pierwsze z wiekiem coraz rzadziej ocenia ludzi, chociaż wydawać by się mogło, że ma do tego coraz większe prawo. On już wie że życie jest niesamowicie wprost pokręcone i tak naprawdę, nic nie jest takie na jakie wygląda.
Po drugie, w ostatnim okresie zaciera się granica tego co pornografią jest lub co nią nie jest. Jeżeli taki Lars von Trier kręci Nimfomankę to to jest sztuka, a jeżeli kto innym to jest to porno. O przepraszam, zgodnie z definicją to to jest erotyka. Dodatkowo w filmach spod znaku trzech X nie grają już przedstawicielki najstarszego zawodu świata, bowiem ich miejsce zajęły profesjonalistki które potrafią oddzielić życie prywatne od zawodowego. Takiej profesjonalistce wypada bywać na imprezach dostając się tam po czerwonym dywanie, najczęściej w towarzystwie muzyka. Każdy rasowy rockman powinien dać się pokazać w takim towarzystwie, w końcu sex drugs and rocka nad roll.
Czy Pan Nieistotny ma coś przeciwko aktorkom porno, albo owym wspomnianym w niedoszłym tytule dziwkom ? W żadnym wypadku. Dodatkowo podziela opinię bohatera książką Waldemara Łysiaka „Statek” i uważa, że dziwka to chyba najbardziej uczciwy z zawodów. Za wyłożone pieniądze człowiek otrzymuje dokładnie to co zamówił. Skąd Nieistotny o tym tak dobrze wie? Pan Nieistotny po prostu dużo czyta. Nie też ma nic przeciwko aktorkom filmów erotycznych. Jak gdzieś czytał, niektóre z nich to osoby z kilkoma fakultetami posługujące się kilkom językami o własnym nie wspominając.
A może jeżeli gotować uczy na kucharka, układania bukietów florystka, to może rzeczywiście profesjonalista powinna i tu co nieco podszepnąć.
A więc cóż takiego mają do powiedzenia najbardziej obracane? Cóż takiego nie wie jeszcze o tej sferze życia Jan Maria?
Nieistotny nie będzie podawał personaliów aktorek, nawiasem mówiąc wymyślonych, by nie powiedzieć fałszywych. Bo przecież w tych filmach fałszywe jest wszystko począwszy od imion a na orgazmach skończywszy.
Pierwsza - Nie bój się ostrego seksu! Zerwij z niej ciuchy, trzymaj za włosy, daj delikatnego klapsa. Waniliowy seks zostaw na inną okazję...
Jan Maria już słyszy ten krzyk ślubnej gdy na wskutek dobrych rad niszczy delikatne zapięcie żoninego biustonosza?
Druga - Higiena osobista jest najważniejsza! Bądź zawsze ogolony i wydepilowany w okolicach, które twoja partnerka będzie pieściła. Koniecznie kup dobre perfumy!
Z higieną to Nieistotny zgadza się w stu procentach. Gorzej przełyka informację o obowiązkowej definicji będąc zarośniętym niczym Ron Jeremy.
- Świntusz! Zachowaj „kocham cię” na jutro!
Co ma zrobić kiedy od lat lubi to mówić kobiecie swojego życia codziennie?
Dodatkowo wydaje mu się, że z wiekiem Ona tego bardziej potrzebuje..
Trzecia - Grę wstępną zaczynaj na długo przed wejściem do sypialni. Pikantny SMS, romantyczna kolacja, pieszczoty w drodze powrotnej... Tak to się powinno robić panowie!
Co prawda Nieistotnego to na razie nie dotyczy, ale widział taką reklame, że odpowiednie tabletki należy zażyć godzinę przed. No to po co siedzieć potem w sypialni?
Czwarta - Chwal ją. Nawet jeśli twoja partnerka jest demonem seksu, podczas waszego pierwszego razu będzie obawiała się odkryć swoją prawdziwą naturę. Powiedz jej jaki ma niesamowity tyłek. Brzmi banalnie, ale jest bardzo ważne
Ponieważ rozmowy z pierwszego spotkania zniknęły trochę w mgle historii, Nieistotny chwali sałatkę z tuńczyka czy placek ze śliwkami, zgodnie z radą trzeciej, już na długo przed sypialnią.
Piąty to facet, też z pseudonimem - Ron Jeremy. Podaje te dane przez męską solidarność, a poza tym w tym facecie nie ma nic z nowomodnej zarozumiałości. To facet z sąsiedztwa. Z drugiej jednak strony Nieistotnemu przechodzą dreszcze po plecach na myśl, że można mieć tak obdarzonych przez naturę sąsiadów
- Jeśli nie jesteś zadowolony z seksu przejmij kontrolę. Nie bój się rozmowy! Pokieruj nią i powiedz jak lubisz...
Jan Maria zna nawet gotową damską odpowiedź – Wam facetom tylko jedno w głowie.

09 września 2013

Poniedziałkowy test

Fajnie się tak śmiga do pracy bez korków, które tak powszechnie jeszcze w zeszłym roku towarzyszyły Panu Nieistotnemu w drodze do pracy i z pracy.
Zmiana miejsca zamieszkania miała wiele plusów i jak na razie wszystkie te plusy przysłaniają ewentualne minusy. W końcu nie może być bezproblemowo, bo to z pewnością byłby tylko sen.
Z rozważań poniedziałkowego poranka wyrwał go sznur samochodów, który zatrzymał się przed nim. Zaraz za nim samochody równie gwałtownie hamowały i zamierały w wyczekiwaniu. Spojrzał nerwowo do przodu i od razu zorientował się w czym rzecz.
Dwóch policjantów na środku drogi wzięło w kleszcze użytkowników tego kawałka asfaltu. Każdemu nadjeżdżającemu z tej lub drugiej strony podtykali pod usta tester trzeźwości. Pan Nieistotny znany jest z braku ciągotek do prowadzenia po alkoholu. Spokojnie czekał więc na swoją kolej, gdy nagle przypomniał sobie, że przecież kontakt z alkoholem miał.
Wczoraj gościł szwagra, który przywlókł czerwone, wytrawne wino do obiadu. Jan Maria zna się na rzeczy i ze swej strony wyciągnął drugie. Miła atmosfera niedzielnego rodzinnego obiadu trwała do osiemnastej. W zasadzie to wszystko, biorąc pod uwagę liczbę biesiadujących – no problem. Strach jednak narodził się w głowie Nieistotnego. Na nic zdało się nerwowe dzielenie ilości wina przez liczbę uczestników. W głowie pojawił się chaos, który minął dopiero wtedy, gdy po wykonanym dmuchu i dwukrotnym piknięciu urządzenia, policjant powiedział – Dziękuję może Pan jechać.
Tętno wróciło do normy. W pracy sprawdził na wirtualnym testerze, że praktycznie jeszcze wczoraj mógł siadać za kółkiem
- Wy jesteście dupa a nie prowokator – wyrzucił sobie cytatem z filmu King Size.
Nie bardzo jednak wiedział jak się ma czerwone wino i tester trzeźwości do wspomnianej w cytacie prowokacji.
Ej tam. W końcu nie każdy cytat musi idealnie pasować w każdej sytuacji.

07 września 2013

Babie lato

Co to znaczy przyzwyczajenie.
Pomimo soboty wolnej jak zwykle, Pan Nieistotny otworzył oczy o tradycyjnej godzinie wstawania dla takiego na przykład poniedziałku.
Szósta dwadzieścia. Punktualnie jak w zegarku otworzył jedno oko a potem drugie i nieprzymuszany przez żaden budzik zwlókł się z łóżka. Z drugiego pokoju dochodził miarowy i spokojny oddech żony co oznaczało, że ona korzysta raczej z przywileju jego wolnego dnia. Gdzieś tam w górze spał snem zmęczonego motocyklisty Młodszy. Wczoraj do późnych godzin nocnych sprawdzał wydolność swojego silnika.
Czy to się podoba Panu Nieistotnemu?
Panu Nieistotnemu to się wcale nie podoba, ponieważ ma miękkie nogi za każdym razem gdy syn siedząc na motorze znika za najbliższym zakrętem. Ma jednak świadomość tego, że w jego wieku miał już żonę w ciąży. Tak więc i on fundował sobie kiedyś jazdę bez trzymanki.
Apeluje więc tylko o rozsądek i naprawdę zaczyna odpoczywać gdy motocykl powtórnie parkuje w garażu.
Młody twierdzi, że nie rozumie tej troski. Jan Maria tłumaczy mu, że życie szybko nauczy go tej chorobliwej z pozoru troski. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Przemknął przez łazienkę starając się zachowywać w miarę cicho, a następnie odświeżony już włączył ulubiony sprzęt AGD, ekspres do kawy.
Z filiżanką pachnącego nieziemsko prawie płynu chciał udac się na taras, ale chłód otoczenia jaki go powitał, zmusił do wpicia kawy w domu. Mgła spowijała jabłonie, we mgle majaczyły słoneczniki. Gdzie tam majaczyły, były zupełnie niewidoczne. A jednak słońce przypominało już o swoim istnieniu przebijając się przez to białawe prawie mleko.
Jak co dzień wypił swoją kawę, następnie narzucił na siebie polarową bluzę i wyszedł przed dom. W słońcu błyszczały pajęczyny utkane przez jesienne pajączki, małe drobne i gęsto rozmieszczone. Zazwyczaj mało widoczne, a teraz gdy siadła na nich mgła, perliły się koralikami rosy w których odbijało się słońce. Postanowił uwiecznić ten obrazek, ale nie chciał wracać do domu po aparat, wyciągnął więc telefon komórkowy i nim cyknął dwie napotkane pajęcze sieci. Kiedy rozejrzał się dokładniej zauważył, że tuje, kosówki i świerki upstrzone były dosłownie małymi sieciami z lepkiej materii. Jakże pięknie wyglądały tego chłodnego i słonecznego zarazem poranka. Spojrzał na termometr, wskazywał sześć stopni.
I z tego ma być dwadzieścia cztery? - pomyślał zaskoczony. Przyroda jest szalona, a jej najbardziej nawet nieistotne elementy naprawdę piękne.
Lato, to jeszcze lato chociaż coraz bardziej babie.
Babie lato

 


06 września 2013

Beinteresowna rodzinność

Pan Nieistotny panicznie wręcz boi się zostać … holikiem i to bez względu na towarzyszący mu przedrostek.
Przez kilkanaście lat pracy poza domem, kiedy miał wręcz książkowe warunki do zostania alkoholikiem, wolał wybrać nudne życie na obczyźnie. Ta nuda to ucieczka do domu w trakcie każdej służbowej imprezy, zaraz wtedy gdy poczuł, że kolejny może być pierwszym wypitym na urwanym filmie. Zwykle towarzystwo rozkręcało się właśnie wchodząc na orbitę, a on brał swoje bety w ręce i znikał. Początkowo naiwnie sądził, że można pożegnać się ze wszystkimi i oficjalnie opuścić lokal, ale od czasu księdza Kitowicza nic się w temacie polskiej gościnności nie zmieniło i dalej trzeba ewakuować się chyłkiem. Znajomi nazwali to nawet instynktem powrotnym i kpili z tej skłonności do woli. Niech tam.
To on w dalszym ciągu posiada cała wątrobę i kompletną rodzinę. A rodzina wymaga wyrzeczeń.
Poprzez wspomnianą niechęć do polityki i zastępowanie jej w towarzyskich dyskusjach seksem zyskał nawet metkę seksoholika.
Zrobił sobie nawet test na tę okoliczność. W Internecie jest bez liku testów na każda ewentualność.
Ostatnio doczytał się, że masowo sprzedaje się pozytywne testy ciążowe.
Ponoć można takim testem szantażować swojego faceta i wymusić na nim pieniądze lub niekorzystne rozporządzenie własnym życiem.
- Kurwa – to słowo samo wcisnęło się na usta Jana Marii – gdzie jest dawny świat? Gdzie się podziała dyskrecja i elegancja?
Szatańskie iście pomysły. Kobiece pomysły, bo przecież trudno by to facet szantażował kobietę takim ciążowym testem. Czyżby więc szatan był kobietą?
Wracając zaś do testu. Wyszło mu, że jest seksoholikiem na 20 % bo pornosy oglądał i nie będzie udawał, że niektóre zwłaszcza te z kategorii glamour mu się nie podobały.
Dwadzieścia procent to nie połowa ani nawet pół, mógł więc odetchnąć z ulgą.
I kiedy z tego zadowolenia nabrał głęboko w płuca powietrza by zachwycić się sobą usłyszał słowa żony.
- Od lat jesteś ofiarą …. holizmu i bez testu stanowisz książkowy przykład pracoholizmu.
Pan Nieistotny zamiast okrzyku zadowolenia wydał z siebie tylko syk przypominający powietrze schodzące z dziurawego materaca dmuchanego.
Nikt bardziej jak własna rodzina nie potrafi być tak bardzo bezinteresownie krytyczny.
Wielkie dzięki

05 września 2013

Wszystko zalezy od ludzi

- Wszystko zależy od ludzi – stwierdził Jan Maria Nieistotny, gdy Najważniejsza poinformowała go o telefonie od Doktora.
Ponad tydzień temu Najważniejsza poddana została operacji chirurgicznej. Przekładana z tych czy innym powodów operacja doszła w końcu do skutku. Po kilkudniowym pobycie w szpitalu Najważniejsza wróciła do domu z zaleceniami i obostrzeniami godnymi szpitalnego oddziału intensywnej opieki medycznej.
Doktor wyjechał na zaplanowany wcześniej urlop, gdzieś tam daleko, w jakimś skrajnie ekstremalnym miejscu.
Co drugi dzień w domu Jana Marii i Najważniejszej pojawia się pielęgniarka, która dokonuje zmiany opatrunków, podtrzymując w mocy wszystkie doktorowe zalecenia.
Jakież było zdziwienie Najważniejszej, gdy wczoraj z rana w słuchawce telefonu usłyszała głos swojego chirurga, a w tle szum morza i krzyki mew.
- Dzwonię z ostatniego miejsca gdzie działa telefon – stwierdził – Korzystam więc z okazji by spytać jak leci?
- Najważniejsza zdała szybką relację z aktualnych osiągnięć na polu powrotu do zdrowia . Tłumiła przy tym wzruszenie które ściskało jej gardło. Wybuchło ono zaraz po odłożeniu słuchawki, ale
zaraz podzieliła się tą wiadomością z Janem Marią.
- Wszystko zależy od ludzi – powtórzył Nieistotny. Za chwilę dodał jeszcze - Do czego to doszło. Wzruszamy się do łez bo człowiek zachował się jak człowiek, a przecież nie musiał.
Dla ogólnej informacji należy dodać, że Doktor był na tak zwany NFZ. Pielęgniarka potwierdziła naszą ocenę, Doktor znany jest z empatii dla przewlekle chorych.
Wychodzi na to, że trzeba mieć serce do wykonywanej roboty – ale ten wniosek tchnie Nieistotnemu infantylnie, Amicisem.
Swoją drogą to kolejny doktor do którego Nieistotni mają szczęście.
Być może to dla równowagi dla tego który nie miał serca, albo używając innego określenia miał to wszystko w dupie i od którego zaczęły się wszystkie późniejsze problemy.
W tym roku obchodzili czwartą rocznice tego braku serca.
Jakoś nikt nie spieszył się do otwierania szampana

04 września 2013

Erotofan

Polityka jest brudna – uważa Pan Nieistotny i dodatkowo, parafrazując rysunek  Andrzeja Pągowskiego mówi, że polityka jak papierosy jest do dupy. Będąc z zgodzie ze sobą dusi w zarodku wszelkie dyskusje polityczne, lub nawet takie które mu tylko politycznymi się wydają. Bo przecież nikt Polaka nie przekona do zmiany własnego stanowiska, szybko zaś można dorobić się metki komucha albo mohera. Celowo nie wymienia tu skrajnych określeń które mieszczą się  tak mniej więcej od żyda do pedała.
Ponieważ zaś życie nie znosi pustki najwłaściwszym zamiennikiem polityki wydaje się  być erotyka. Chociaż to całkiem inna od polityki bajka, lokuje się ona jednak niebezpiecznie blisko tej ostatniej. Przecież od dawna wiadomo, że status społeczny, a taki działalność polityczna potrafi dać jest bardzo silnym afrodyzjakiem. Jana Maria od zawsze bardzo degustowało to, że najlepsze laski uganiały się za białymi kołnierzykami, nawet wtedy gdy biel ta zasłonięta była przez spasione podgardla działaczy.
- A kto powiedział, że życie jest sprawiedliwe? – zauważył po kilku drinkach znany Panu Nieistotnemu działacz polityczny.
Będąc wiernym sobie, Pan Nieistotny zyskał więc etykietkę erotomana, nie tracąc z powodu głupiej dyskusji nikogo  ze swoich znajomych. Nawet najbardziej radykalne, przyszywane do rodziny ciotki, oblewały się tylko nagłym rumieńcem przyzwoitego wstydu na wypowiedzianą przez Nieistotnego kwestię o dupie, żadna zaś nie miała okazji obrazić się negatywną ocenę  czyjegoś prezesa, czy ojca. Nie walczył z tym określeniem ponieważ to raczej komplement niż inwektywa w tych nastawionych na erotyczne doznania czasach. A jeżeli przy okazji przewietrzył komuś ciasną wyobraźnię, to przecież stało się to tylko z korzyścią dla tego wietrzonego lub wietrzonej.
Sam Jan Maria, być może ze względu na posiadany zestaw imion, posiadał w tej kwestii wyobraźnię szaloną i inspirującą. Dostrzegał smugę erotyki tam gdzie nikt inny jej nie dostrzegł, z drugiej strony sam tę smugę potrafił wytworzyć, ale dość już chwalenia Pana Jana.
Właśnie dzisiaj przeglądając prasę w internecie Pan Nieistotny przeczytał, że Wyciekła sekstaśma "dorosłej Pippi Langstrumpf"  No tak, dorastają nawet bohaterowie dziecięcych  filmów. Na tej lekturze Astrid Lingren doskonalił swój kunszt czytania i nie przeszkadzało mu wcale, że ktoś ten tytuł przetłumaczył jako „Fizia pończoszanka”. Trudno było o bardziej dziewczyński tytuł. Przeczytał jednak od początku do końca, ćwicząc swoją wyobraźnię. Mocno zaskoczony był wizerunkiem stworzonym na potrzeby filmu. Nie znał się na tym ale  pomyślał, że wygląd bohaterki filmu zniechęcał nawet pedofila. Oczywiście myśl taka pojawiła mu się dopiero po tym gdy dowiedział się czym zajmuje się taki pedofil. Oczywiście aby wszystko było jasne, była to wiedza teoretyczna. Teraz z  męskiej ciekawości oraz trochę dla wspomnień z dzieciństwa kliknął w link.
Z załaczonej fotografii wynika że Tami Erin, 39-letnia amerykańska aktorka, odtwórczyni roli Pippi Langstrumpf w ekranizacji powieści Astrid Lindgren wygląda teraz całkiem inaczej i trzeba dodać tu jeszcze ze dwa "całkiem". Ponoć Tami ma na swoim koncie wyrok albo tylko oskarżenia za pobicie, co mnie wcale nie dziwi, bowiem jako bohaterka filmu świetnie poradziła sobie z dwoma nachodzącymi jej dom złodziejami.  Dziwi trochę Jana Marię, że uprawiała, jak pisze redakcja, ostry seks przed kamerą. To tak jakby puszczała się Barbie, Dorotka z krainy Oz, królewna Śnieżka, czy złota rybka. No może przykład ze złotą rybką jest nieco śliski.
Jako dorośli dziwimy się, że bohaterowie disneyowskich filmów z wiekiem prężą piersi w magazynów dla całkiem dorosłych już panów. Jak to tak? - pytamy samych siebie i oglądamy.
Tak samo zaskakuje nas  życie gdy uzmysławiamy sobie,  że nasze dzieci prowadzą udane życie seksualne.
Zaskakuje jak i nieco zawstydza, że mają odwagę powiedzieć, że to życie jest ze wszech miar udane.

03 września 2013

Jesień ?

Idzie jesień – pomyślał Pan Nieistotny poprawiając plandekę którą upierdliwy wiatr zdarł z tarasowych mebli. Jak trafi się jakiś ciepły dzień rozłoży i wysuszy parasol. Po czym zwinie go starannie i postawi gdzieś w rogu, niech czeka na lepsze czasy. Na tarasowych meblach można posiedzieć jeszcze w październiku, ale wtedy chłonie się każdy promień słońca jako miłe wspomnienie lata. W zasadzie to dlaczego żegna już tę porę roku? Toż to jeszcze prawie dwadzieścia dni i słońce może go jeszcze nie jednym zaskoczyć. W dalszym ciągu ziemia jest tak wysuszona, że wszelkie prace w ogródku są prawie niemożliwe. Dwa dni temu cukinia padła z powodu braku wody i tylko dzięki kroplówkom z ogrodowego węża powróciła do swego poprzedniego stanu. Koniec ogórków, a pomidory owocują dalej jak szalone.
Wszystko to są nowe rolnicze doświadczenia Jana Marii. Jedne miłe, gdy zrywa czerwone pomidory i ostrożnie wrzuca je do wiklinowego kosza i te mniej pasjonujące jak mieszanie w kompoście. Doświadczył tego po raz kolejny kilka dni temu.
Internetowy tekst głosił - prawidłowo prowadzony kompost pachnie niczym leśna ściółka. Nic z lasu nie poczuł kiedy mieszał w kompostowniku. Czasami czuł się tak, jakby krowa ulżyła swoim jelitom gdzieś zaraz za jego placami.
- To też element wsi - powiedział, a kiedy skończył zebrał jeżyny do glinianej miski i kiedy je zjadał popijając kawę na tarasie ten obraz srającej z przyczajki krowy, całkiem zniknął z jego wyobraźni.
Wrócił do domu i sprawdził czy nie potrzeba czegoś jego żonie. Leżała tak jak ją zostawił z rana. Zgodnie zresztą z zaleceniem lekarza. Mija tydzień od czasu gdy poleguje w jednej ustalonej z lekarzem pozycji. Pozostały jeszcze dwa. Czasem zadaje sobie pytanie – jak to wytrzymamy?
Zaraz jednak tłumaczy sobie, że dał radę przez ostatnie cztery lata więc i najbliższe dwa tygodnie nie wydają się jakimś szczególnym osiągnięciem.
A może elegancko będzie powiedzieć, że Oni razem dadzą radę i jakieś tam problemy ze zdrowiem nie wprowadzą w ich życie złych innowacji.
Zaparzył drugą kawę i wypili ja wspólnie, dyskutując o jakichś problemach godnych tabloidu.
- Wszyscy znani się rozchodzą – powiedziała żona po lekturze kolorowego magazynu, który pozostawił któryś z odwiedzających ją sąsiadów. Najbardziej zadziwił mnie Clint Estwood - stwierdziła.
- Mówią, że lepiej być znanym i bogatym. Wychodzi na to, że to kłamstwo.
- Ja tam nie miałabym nic przeciwko małej kupce w banku – stwierdziła.
- Ma racje - pomyślał – jego też zirytował ostatni SMS, był z banku. Poinformowano go o tym, że cykliczny przelew z jego konta nie został dokonany z powodu braku środków.
- Ale żeby to nie była duża kupka – odpowiedział jej po chwili. Nie chciałbym zmieniać nic w moim życiu.
Rozmarzyli się nad ostatnim łykiem kawy. Bo w istocie pieniądze to zaraza, jak mówił Tewje Mleczarz. Dodawał zaraz jednak, że chciałby aby zaraza go dopadła i by się nie wyleczył się z niej do końca życia.
Czy można być bogatym i nie zaprzepaścić nic z tego człowieka który siedzi w środku?
Pewnie nie dane mu będzie tego sprawdzić. No w każdym razie nie w tym życiu.
- Idę wygrabić liście – powiedział i zaraz zacytował ten wierszyk dobrze znany jeszcze podstawówki
Nazłociło się liści że koszami wynosić.... Ech rzeczywiście, idzie jesień