21 grudnia 2019

Dobry człowiek


Jednym z powodów dla którego zrobiłem sobie przerwę w pisaniu było to, że nie chciałem po raz kolejny nudzić o nachalnym promowaniu świąt i to zaraz po Dniu Wszystkich  Świętych, chociaż w tym roku czekoladowe mikołaje reklamowano już w październiku. Parę razy dałem już w tym miejscu wyraz swego  désintéressement tą sprawą i chyba wystarczy. Co nie znaczy, że nie wkurza.
Są jednak rzeczy które wywołują u mnie żywą reakcję, a przynajmniej lekkie zainteresowanie. 
Świat się zmienia. Zmienia go technika, nie wiem jednak czy na lepsze. 
Kiedyś gdy nie było jeszcze ta popularnych PC-tów o i o telefonach komórkowych nawet nie marzyliśmy, jako człowiek zorganizowany prowadziłem swój terminarz. 
Pod datami widniały damskie imiona skorelowane z godziną i miejscem.
Żeby być precyzyjnym, biorąc pod uwagę moje zasady i możliwości, z reguły było to ciężko wywalczone jedno imię. Potem inne ponieważ nigdy nie unikałem ciężkich zadań, a kochliwy byłem.
Teraz technika smartfonów pozwala na łatwe prowadzenie kalendarza  i ja z tego korzystam. Zapisuję skrupulatnie. Skorelowane z datą i godziną są wpisy typu:  kardiolog, urolog, diabetyk i okulista. 
No nie wiem czy ten rozwój techniki wpłynął na mnie aż tak pozytywnie.
Nie jestem jednak luddystą.

***

Oglądam przetarcia i zabrudzenia na mojej skórzanej  kurtce motocyklowej i takich samych spodniach. 
Z obcasów butów kowobojskich pospadały blaszki a to z powodu intensywności  jazdy. Sakwy przy motocyklu też wyglądają na zdefasonowane. Ileż  to razy kończyłem już sezon w tym roku. Najpierw 22 września w Czarnym Potoku koło Nowego Targu, po to by miesiąc później  wybrać się do Zakopanego. A kiedy ściął mróz pokazując - 6 stopni, powiedziałem - koniec. 
 


I znów nie dotrzymałem słowa. 8 grudnia jechałem w paradzie motocykli, były przecież tak zwane Motomikołaje.
Zbieramy się na motocyklach przebrani w stroje mikołajów, wrzucamy do puszki  jakieś datki które idą na szczytny cel. A potem w towarzystwie policji i służb porządkowych ruszamy do centrum. W tym roku na Placu Szczepańskim spotkało się około tysiąca motocyklistów, by rozdawać  cukierki i cieszyć dzieci swoim widokiem.















 
 

















Z uzbieranych pieniędzy  remontuje się już świetlica w jednym z ośrodków pomocy matce i dziecku. 
Warto pomagać, to pierwsze spostrzeżenie.
A drugie to takie, że motocykliści to nie tylko tak powszechnie określani  dawcy narządów. Każdy z nas  ma przecież swoją drugą stronę.  



 ***
   
Działo się to kiedyś, bardzo dawno temu, kiedy nie w głowie były mi dzieci, żona i stabilizacja, a większość czasu zajmowały mi  rozmyślania o tak zwanej chwilowej bliskości. Otrzymałem list od pewnej dziewczyny z którą łączyło mnie z dnia na dzień coraz mniej. 
A ponieważ od dawana lubiłem ubarwiać swoje wypowiedzi treściami patetycznymi, powiedziałem jej, że odchodzę ponieważ zacząłem myśleć o niej jak o kobiecie, a chciałbym być wobec niej uczciwy. 
Pewnie już kiedyś o tym wspominałem, a nie mam w głowie wszystkich popełnionych 1200 postów. Wybaczcie.
Niezbędne wydaje mi się przypomnienie, młodszej części czytelników że dorastałem  w okresie kiedy nie ciągnęło się dziewczyny do łóżka na pierwszej randce, a bywało, że najpierw trzeba było trochę zedrzeć zelówki.
Wracając zaś do tematu.
List mój z tym hiobowym wyznaniem, przeczytała jej matka. 
(Tacy bywali kiedyś rodzice). 
Dziewczyna napisała  co pamiętam  pomimo upływu ponad czterdziestu kilku lat
- Moja mama mówi, że ja to mam szczęście do porządnych ludzi. 
Nie zastanawiałem się wtedy nad sarkazmem tej wypowiedzi, a jednie nad tym, że ktoś inny  został świadkiem tej "dyplomatycznej"wypowiedzi.
Z czasem zaczęło mnie z tego powodu uwierać sumienie, ale przyznam szczerze - nie za bardzo.
Potem zachowywałem się tak lub siak, ale nie stawiałem sobie tak wysoko poprzeczki. Z reguły chciałem być tylko w porządku, czasem trzeba było być aż... 
Dobry człowiek, zły człowiek. Czy dla słusznej sprawy można być złym ?
A czy kilka złych zachowań nawet takich niewielkich, pozbawia nas możliwości bycia  dobrym?
Kto ma prawo do ocen?
Zawsze uważałem,  że ludzie są dobrzy z natury.
Jestem świeżo po lekturze książki  Piotr Reszki - "Płuczki"
Książka ma również podtytuł - Poszukiwacze żydowskiego złota,  co tłumaczy prawie wszystko.
Trafiłem tam na taki oto fragment rozważań autora :                 
"Staram się nikogo nie oceniać. Myślę, że człowiek jest zły z natury. Rodzi się egoistą. Kocha tylko siebie. Złe cechy ma rozwinięte od początku, dobra musi się nauczyć. Dobrym człowiekiem można się dopiero stać, ale trzeba wykonać pewną pracę. Wierzę, że każdy ma w sobie zalążek dobra, od niego zależy co z nim zrobi. Ale też nie każdy jest w stanie podjąć taki wysiłek i nie każdy czuje taką potrzebę "
Chociaż nie chciałbym stracić tej naiwnej wiary w ludzi, coraz częściej łapię się na tym, że mój optymizm wynika z braku informacji. 
Stare powiedzenie głosi - optymista to tylko źle poinformowany pesymista.
Nie masz większych problemów ? - spytał ktoś podsumowując moje rozważania.
Mam ale to nie zwalnia mnie od zadawania pytań. Zwłaszcza sobie. 


***

Pewnie  zadajecie sobie pytanie co gnało mnie na koniec października motocyklem do Zakopanego?

Powiem więcej przez następny miesiąc byłem prawie co tydzień w tej stolicy polskich gór.  Po prawie trzech latach, małżonka moja otrzymała skierowanie na turnus rehabilitacyjny. 
Rzuciła się więc w wir wirówek, masę masaży i w fale szpitalnego basenu. 
A że po prawie czterdziestu wspólnych latach, nawet kawa smakuje inaczej w pojedynkę, siadałem za kierownicą i gnałem na ile Zakopianka pozwoliła. 
Ponieważ w domu został domowy pies i kot który co prawda jest wolny jak dzika świnia, ale od czasu do czasu wpada do domu by łyknąć coś z michy lub sprawdzić obecność, żona zaprosiła do domu teściową. 
Teściowa samą swoją obecnością  zapewnić miała rozrywkę i poczucie bezpieczeństwa  domowemu inwentarzowi. 
Na wszelkie możliwe sposoby prosiłem by nic nie gotowała, bo mnie nie odpowiada kuchnia rodem z PRL-u. Ciężkie zawiesiste sosy, obowiązkowe mięso  ( bo zdrowe)  i pełna od śmietany 18-stki  zupa.
W zamian, to ja po powrocie z pracy uruchamiałem kuchenkę i tworząc, a to spaghetti, a to ryż po chińsku, nie gardząc  parówkami lub pamiętaną z PRL_u jajecznicą. 
Mamusia przyjęła konwencję czekając dzień w dzień  nad pustym talerzem na moje przyjście. 
Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało - można by powiedzieć, ale w ten sposób jadłem z przyjemnością w ilościach które nie blokują tchu w piersiach.
 Aby uprzedzić finał powiem, że wytrzymałem z teściową półtora miesiąca cierpliwie ucząc ją po obiedzie jak odbierać telefon nie wyłączając mu całkowicie dzwonka, oraz to, że o funkcjonowaniu telefonu decyduje nie siła naciskania guzików a kolejność ich naciskania. 
Ktoś pewnie krzyknie teraz w moim kierunku
Santo subito   ( Święty natychmiast)  
Ja powiem raczej - Santo Dio ! (Boże Święty !)
A jeżeli już to  raczej   subito dopo  ( zaraz potem )
Zaraz po czym?
Zaraz po tym gdy teściowa myjąc schody na piętro ( nie wiem po co ?) wodą kapiącą z mopa zalała mi płytę główną wieży RTV Pionieer i to tak skutecznie, że koszt wymiany spalonej przekracza koszt zakupu nowej wieży.
Myślałem, że wraz z wyjściem dzieci z domu wyjdzie też samosię.
Jak widać samosię ma się dobrze, a ja nie zrobiłem nawet dymu.
Ponoć z wiekiem mężczyznom  obniża się  testosteron.
Cała prawda jest zaś taka, że pomimo towarzystwa teściowej,  suce zaszkodził niedźwiedź polarny. Ledwo przez niego uszła z życiem.
Jakimś sposobem suka weszła w posiadanie  maskotki niedźwiedzia polarnego wielkości około 15 cm. Być może stres spowodowany brakiem małżonki, być może ciekawość spowodowały, że suka zeżarła tylne łapy niedźwiedzia z całym syntetycznym wnętrzem który miśka wypełniał. 
W efekcie którejś kolejnej nocy musiałem wziąć na ręce  cierpiące suczysko i dowieść do weterynarza. 
Śmieci z polarnego miśka  spowodowały niedrożność przewodu pokarmowego   Weterynarz musiał więc zajrzeć do środka psa i co nieco z niego wyciągnąć. 
A potem?  




Potem mieliśmy szczęście, że w tym przypadku sprawdziło się powiedzenie  o tym iż coś goi się jak na psie. 
A ileż było z tego nerwów ?
Może i w naszym przypadku spełni się kolejne powiedzenie - czas goi rany, albo raczej nerwy. 
A kota ? Kota ma to wszystko gdzieś


W związku z rekonwalescencją psa żona wróciła tydzień wcześniej, a teściowa poszła do swojego domu. 
Jeżeli zaś myślicie, że to koniec tej historii, to powiem tak - w ciągu kolejnego tygodnia los zakręcił tak ruletką naszego życia, że to gotowy temat na kolejnego posta, albo nawet na kilka. Może, jak spojrzę na to z dystansu i dojdę do wniosku, że nie przekracza to mojej czerwonej linii.
Boże, nie mam jednak nudnego życia. 
Kiedy czytam o tym ile emerytury mam otrzymywać w przyszłości,  to albo to będzie bardzo nudna i utrzymana w jednym miejscu egzystencja, albo  survivalowa walka o przetrwanie. 
Pytanie którego sobie ze strachu nie zadaję brzmi -  co lepsze?     

 ***

W jakiś niezamierzony przeze mnie sposób blog mój stał się miejscem wymiany poglądów i doświadczeń z dziedziny magii i rzucania uroków. W zasadzie to była reklama jakiegoś speca od tych spraw.Pod jednym z postów zaroiło się od komentarzy, a każdy dziwnie opatrzony namiarami wraz z numerem telefonu.
Ponieważ podchodzę do tematu w sposób ostrożny, czyli nie rozważam spraw  ani z tak zwanym mędrca szkiełkiem i okiem, ani jako wyznawca, postawiłem więc na neutralność. Postąpiłem jak ztem jak z węzłem gordyjskim.
Parafrazując Jachowicza mógłbym dodać - tylko posta, posta szkoda.
Ileś tam lat temu, pewna kobieta nie rzuciła na mnie uroku, ale posiadała tyle wewnętrznego ciepła, że to mną rzuciło o ścianę i zatrzepało jak postaciami w popularnych kreskówkach. Od tego czasu jestem pod wpływem tej samej kobiety i tego samego ciepła.  Jak więc mawiają Rosjanie  - nu i chwatit ! czyli no i wystarczy.  
Poza tym powiedzenie żyć jak pies z kotem, ma w naszym domu pozytywne zabarwienie.  Oto jak kot podjada z psiej miski
 

 ***
Zdecydowałem odpiąć sakwy i piórnik ze Yamahy. Przemyję i zakonserwuję w chłodne dni. Tylko tych dni chłodnych, a nawet zimnych na horyzoncie nie widać. Dzisiaj z rana temperatura na zewnątrz wynosiła 11 stopni Celsjusza.
Więc może nie odpinać jeszcze akumulatora? Tak przejechać w Boże Narodzenie motocyklem na Kazimierz, to by był dopiero lans.
Wiem, wiem zawsze lans atakowałem. Odrobina jednak chyba mnie nie zepsuje. Tak jak odrobina wódki, wina czy kawy. Specjalnie napisałem odrobina bo ta jednostka miary dla każdego znaczy co innego. 
O "Maryśce" nie piszę bo nie wiem. Nie próbowałem, a do dziś żyję w przekonaniu że nie warto ryzykować. 
Spoglądam na lampki do dekoracji domu. Aż się nie chce przy takiej temperaturze.
- Antoni - rzekł mój Anioł Stróż - tobie to naprawdę trudno dogodzić.
W latach poprzednich, kiedy na zimnie grabiały ci dłonie przy rozwieszaniu girland, marudziłeś, że zdałoby się trochę ciepła. Teraz jak masz ciepło to chcesz zimna.Ty się zdecyduj albo Hawaje albo Norwegia.
- A nie można by tak po staremu, w Polsce z umiarkowanym klimatem?
Brodzić w Wigilię po kolana w śniegu i wypatrywać pierwszej gwiazdki przy umiarkowanym chłodzie? Iść na Pasterkę słysząc skrzypienie butów na mrozie?
Anioł Stróż zamyślił się i nie wiem dlaczego odpowiedział mi po czesku :  
- Pane Antonin to se nevrati  
Jakoś dziwnie to przeczuwałem. 

***
Polityka mnie brzydzi z każdym dniem coraz bardziej. 

W czasach słusznie minionych Jacek Kaczmarski śpiewał

... Zapisałem się do takich,
co tym interesem kręcą,
mówią, że się to opłaca i pomaga w studiowaniu,
muszę składki płacić, chodzić na zebrania i nic więcej,
za to wezmą pod uwagę mnie przy każdym typowaniu
Mówią że jak wytypują,
to zbić można szmal nie wąski
i tak samo bez kolejki można dostać tu mieszkanie,
lepsze to niż trzymać świnie, bo się nie ubabrzesz w łajnie
tylko w samym tym że jesteś - swoje masz wyrachowanie...  

List... - Jacek Kaczmarski 

Ustrój się zmienił a zasady pozostały.  
Włosy stają mi dęba i chociaż wydaje się to już niemożliwe, to z każdym dniem bardziej.
Nie mam talentu Kaczmarskiego, ale muszę to wyrzucić z siebie. Taką odrobinę naiwności, bo mnie to okrutnie drażni.

Siedzi lisek przy korycie
taki to ma dobre życie
I tym wcale się nie łamie
Że co powie zaraz skłamie
Szampan, kawior, marmolada
A na ludzi trwoga blada
Spada i pikując pyskiem
Sprawy im zohydza wszystkie
Czy  polityk kłamać musi?
Kiedyś w dupę od mamusi.
Ojciec strzelał ręką w pysk
Aby zalśnił  prawdy błysk.
Dość już tego oszukaństwa 
że to jest dla dobra państwa.
Tego Państwa          

Ponoć z myślą o politykach, przed samymi świętami wypuszczono partię golarek, z których można korzystać bez lustra. W ten sposób nie trzeba patrzeć sobie w oczy.  Z pewnością się przyjmą. Amen

***

Bez względu na to czy tego chcemy czy nie, każdy kolejny dzień zbliża nas do Świąt. Potem do Nowego Roku, następnie do świąt kolejnych, a wszystkie przeżyte dni przybliżają do emerytury, którą chciałbym jak już przyjdzie potraktować nie jako odpoczynek wojownika, a swego rodzaju finansowe bezpieczeństwo.
A niechaj i na emeryturze oglądają moja gębę codziennie jacyś ludzie z którymi mógłbym załatwiać służbowe sprawy. Jeśli tylko zdrowie pozwoli. 
Póki zaś to się jeszcze nie staje, biorę się do rozplątywania sznura światełek 
i wieszania  wokół domu.
Zona narzeka zaś, że w tej temperaturze ani kapusty, ani grzybów, ani ryb na zewnątrz nie można zmagazynować. Jak na Hawajach. 
Ja podpijam czerwone wino które można podawać w temperaturze pokojowej.

Korzystając zaś z okazji składam Najserdeczniejsze życzenia  wszystkim tym  którzy pomimo moich  pisarskich kaprysów, zaglądają w to miejsce  od czasu do czasu 
    
  
 Wesołych Świąt 
i Dużo Zdrowia
 w Nowym 2020 roku