Myślę tu o filmach z gatunku tych z Van Damem lub Arnoldem Schwarzennegerem, kiedy niewinny człowiek staje się zwierzyną łowną dla zblazowanych biznesmenów, a ratunkiem dla niego jest dotarcie żywym z punktu A do punktu B. Na przekór trwającemu polowaniu.
W latach osiemdziesiątych z wypiekami na twarzy oglądaliśmy te filmy akcji, na osiemdziesiątej czwartej kopii kasety VHS i nieco przybrudzonej głowicy.
- Ale o co chodzi ? - zapyta rozkojarzony lub znieczulony klient który przeczytał być może przez przypadek te klika zdań wstępu powyżej.
Korzystając, jak i cała masa moich znajomych z Facebooka sięgnąłem głębiej do jego zasobów i zostałem członkiem kilku grup motocyklowych. Dzięki temu codziennie otrzymuję dawkę zdjęć wymuskanych motocykli i podtatusiałych nierzadko driverów w pełnym blasku swoich maszyn. To byłoby w porządku, ale każdego dnia wpada też jedna lub dwie informację o zderzeniu motocyklisty z samochodem, potrąceniu lub wymuszeniu pierwszeństwa.
Dla przeciętnego zjadacza informacyjnej papki winni są oczywiście "dawcy organów" jak zwykło się obraźliwie określać użytkowników dwóch kółek. Nie powiem, motocykliści (niektórzy) bardzo sobie na ową łatkę zapracowali.
Nie wszyscy jednak szaleją na kolorowych ścigaczach z osiągami ponad 220 km/ godzinę
Ja sam ze względu na miłość do chopperów i cruiserów staram się jeździć rozważnie. Nie za szybko ponieważ już nie ten wiek i refleks stracił nieco ze swojego blasku, a poza tym nie po to poleruję chromy i skóry, aby śmignąć tylko obok przechodzących ludzi. Jeżdżę w miarę, aby przechodzący mieli czas by spojrzeć, zachwycić się i powiedzieć - Spójrz jak się błyszczy, jakie wypolerowane chromy.
Kiedyś ustawiliśmy w grupie trzech osób ustawiliśmy motocykle na chodniku koło lodziarni w Niepołomicach. Przechodzące obok nastolatki skwitowały.
Ale macie Panowie zajebiste motocykle.
Było nam miło, a chwile na polerowanie nie były czasem straconym.
Ogólne pytanie brzmi jednak tak - Czy jeżdżąc razem ze znajomymi w podobnym wieku w ramach artretycznego quasi gangu motocyklowego mogę czuć się bezpiecznym?
Okazuje się że nie.
Nie dalej jak w poniedziałek, wybrałem się do NFZ po nowa kartę EKUS ( oby nigdy nie była mi potrzebna.) Ponieważ siedziba NFZ znajduje się w mocno zurbanizowanej części Krakowa, a czas był gorący - 8.30, udałem się tam motocyklem. Zgrabnie ominąłem wszelkie korki po drodze przejeżdżając obok stojących w nich samochodów. Tutaj przypomnę, że przejazd motocyklem obok stojących samochodów jest zgodny z Kodeksem Drogowym. Gorzej jest gdy czyni się to w już trakcie jazdy kolumny samochodów po zmianie świateł na zielone.
No więc pojechałem, załatwiłem i w podobny sposób wracałem do pracy. Na ostatnim zaś kilometrze do celu podróży, z chodnika po lewej stronie zjechał jakiś wiekowy Matiz z równie sądzę wiekowym kierowcą i nie patrząc w prawo pakował się w nadjeżdżający motocykl. Mój motocykl.
Dzięki Bogu instynkt zadziałał i zamiast zahamować przyspieszyłem. W efekcie przejechałem skórzaną sakwą przez przedni błotnik samochodu, zrywając nity w skórzanym zapięciu. Gdybym nie przyspieszył, Matiz stuknąłby mnie w części metalowe lub co gorsze w nogę, wytrącając z toru jazdy. A tam krawężnik i przewrotka murowana.
Spojrzałem w lusterka Matiz jechał, ale gdy ja zwalniałem on też to robił. W trakcie zdarzenia zbytnio odskoczyłem by do niego wracać.
Ogólne pytanie brzmi jednak tak - Czy jeżdżąc razem ze znajomymi w podobnym wieku w ramach artretycznego quasi gangu motocyklowego mogę czuć się bezpiecznym?
Okazuje się że nie.
Nie dalej jak w poniedziałek, wybrałem się do NFZ po nowa kartę EKUS ( oby nigdy nie była mi potrzebna.) Ponieważ siedziba NFZ znajduje się w mocno zurbanizowanej części Krakowa, a czas był gorący - 8.30, udałem się tam motocyklem. Zgrabnie ominąłem wszelkie korki po drodze przejeżdżając obok stojących w nich samochodów. Tutaj przypomnę, że przejazd motocyklem obok stojących samochodów jest zgodny z Kodeksem Drogowym. Gorzej jest gdy czyni się to w już trakcie jazdy kolumny samochodów po zmianie świateł na zielone.
No więc pojechałem, załatwiłem i w podobny sposób wracałem do pracy. Na ostatnim zaś kilometrze do celu podróży, z chodnika po lewej stronie zjechał jakiś wiekowy Matiz z równie sądzę wiekowym kierowcą i nie patrząc w prawo pakował się w nadjeżdżający motocykl. Mój motocykl.
Dzięki Bogu instynkt zadziałał i zamiast zahamować przyspieszyłem. W efekcie przejechałem skórzaną sakwą przez przedni błotnik samochodu, zrywając nity w skórzanym zapięciu. Gdybym nie przyspieszył, Matiz stuknąłby mnie w części metalowe lub co gorsze w nogę, wytrącając z toru jazdy. A tam krawężnik i przewrotka murowana.
Spojrzałem w lusterka Matiz jechał, ale gdy ja zwalniałem on też to robił. W trakcie zdarzenia zbytnio odskoczyłem by do niego wracać.
Nie miał widać ochoty na konfrontację. Swoją drogą do czego taka dyskusja może prowadzić? Czy słyszeliście żeby ktoś tak dobrowolnie powiedział - Sorry zagapiłem się ?
Dojechałem do pracy i pomyślałem, że dzień się jeszcze nie skończył.
Dojechałem do pracy i pomyślałem, że dzień się jeszcze nie skończył.
Prorocze to były myśli
Po zakończeniu pracy ruszyłem w kierunku domu.
Skręt na skrzyżowaniu w lewo i po zmianie świateł. Ruszyłem za jadącym przede mną Audi Q7. Kupa wysokiego samochodu samochodu. Kierująca nim kobieta nie jechała szybko, stąd i moja prędkość była niewielka. Temu chyba tylko zawdzięczam, że kiedy postanowiła zaparkować po lewej stronie i zauważyła, że przejechała wolne miejsce, zdecydowanie nadepnęła na hamulec.
Po zakończeniu pracy ruszyłem w kierunku domu.
Skręt na skrzyżowaniu w lewo i po zmianie świateł. Ruszyłem za jadącym przede mną Audi Q7. Kupa wysokiego samochodu samochodu. Kierująca nim kobieta nie jechała szybko, stąd i moja prędkość była niewielka. Temu chyba tylko zawdzięczam, że kiedy postanowiła zaparkować po lewej stronie i zauważyła, że przejechała wolne miejsce, zdecydowanie nadepnęła na hamulec.
Potwór stanął w miejscu jak wryty, korzystając z mocnego wspomagania hamulców.
Refleksowi jedynie zawdzięczam, że nie wpakowałem się w tył samochodu. Niewtajemniczonym podpowiem, że trudno stanąć motocyklem w miejscu, bardzo łatwo zaś po nagłym hamowaniu motocykl położyć na bok.
Co więcej, zaraz po gwałtownym hamowaniu kobieta wbiła wsteczny i ruszyła do tyłu nie patrząc w lusterko. I tu też była moja kolejna szczęśliwa chwila, bowiem w samochodzie nie leciało żadne techno czy muzyka house podkręcona na maxa, dzięki czemu pani ów motocyklowy sygnał usłyszała.
Jak myślicie, czy było choćby machnięcie - sorry stary?
Ruszyłem po woli próbując uspokoić emocje. Podjechałem do Syna stanąłem na chwilę na poboczu.
- Jadę do domu - dzisiaj w tym mieście polują na motocyklistów
Dotarłem szczęśliwie i oceniam, że był to mój szczęśliwy dzień. Skłonny też jestem twierdzić, że czasami szczęście mierzy się centymetrami ( drogi hamowania, lub przyspieszenia )
Powszechnie uważa się, że każdy medal ma dwie strony. No bo ma
Z miłych chwil na motocyklu, oprócz przeżycia i widoków są i takie w których poznaje się nowych ludzi.
Refleksowi jedynie zawdzięczam, że nie wpakowałem się w tył samochodu. Niewtajemniczonym podpowiem, że trudno stanąć motocyklem w miejscu, bardzo łatwo zaś po nagłym hamowaniu motocykl położyć na bok.
Co więcej, zaraz po gwałtownym hamowaniu kobieta wbiła wsteczny i ruszyła do tyłu nie patrząc w lusterko. I tu też była moja kolejna szczęśliwa chwila, bowiem w samochodzie nie leciało żadne techno czy muzyka house podkręcona na maxa, dzięki czemu pani ów motocyklowy sygnał usłyszała.
Jak myślicie, czy było choćby machnięcie - sorry stary?
Ruszyłem po woli próbując uspokoić emocje. Podjechałem do Syna stanąłem na chwilę na poboczu.
- Jadę do domu - dzisiaj w tym mieście polują na motocyklistów
Dotarłem szczęśliwie i oceniam, że był to mój szczęśliwy dzień. Skłonny też jestem twierdzić, że czasami szczęście mierzy się centymetrami ( drogi hamowania, lub przyspieszenia )
Powszechnie uważa się, że każdy medal ma dwie strony. No bo ma
Z miłych chwil na motocyklu, oprócz przeżycia i widoków są i takie w których poznaje się nowych ludzi.
To niby nic wielkiego bo w Internecie można wejść w interakcję ze setką ludzi dziennie, jeśli tylko ma się ochotę i dużo wolnego czasu.
Tu idzie jednak o nawiązanie kontaktu ze spotkanym żywym człowiekiem
Tak było w niedzielę. Tankowałem motocykl na jeden ze stacji na obrzeżach Wieliczki
Z drugiej strony dystrybutora ustawiła się Honda Shadow 750 i zsiadł z niej facet w wieku podobnym do mojego, tak plus minus 5 lat. Wzrost też jakby pasował do mojego. Tradycyjne LWG na powitanie (to znaczy Lewa w Górę) i zaczynamy rozmowę.
Tak było w niedzielę. Tankowałem motocykl na jeden ze stacji na obrzeżach Wieliczki
Z drugiej strony dystrybutora ustawiła się Honda Shadow 750 i zsiadł z niej facet w wieku podobnym do mojego, tak plus minus 5 lat. Wzrost też jakby pasował do mojego. Tradycyjne LWG na powitanie (to znaczy Lewa w Górę) i zaczynamy rozmowę.
A co to z motocykl?, a ile waży?, a jak jeździ? i takie tam. A potem, z kim jeżdżę? Mówię mu, że z dwoma równolatkami. Z jednym częściej z drugim rzadziej.
- A ja nie mam z kim jeździć - powiedział z odrobiną smutki mój rozmówca - Może wymienimy się numerami i w razie czego pojeździmy razem. Mieszkam w okolicy.
Tak to na bazie zainteresowania motocyklowego poznałem Wieśka. W najbliższą sobotę rozpoczęcie Sezonu motocyklowego w Mnikowie, będzie okazja poznać człowieka. A jak się sprawdzi to nasza grupa artretyczna powiększy się.
Tak to na bazie zainteresowania motocyklowego poznałem Wieśka. W najbliższą sobotę rozpoczęcie Sezonu motocyklowego w Mnikowie, będzie okazja poznać człowieka. A jak się sprawdzi to nasza grupa artretyczna powiększy się.
To by było nawet dobrze, bo jednemu z naszych żona wymyśla różne zajęcia ze szczególnym nasileniem tych dat na które coś planujemy.
No ale nie wszyscy maja takie żony jak ja.
No ale nie wszyscy maja takie żony jak ja.
Szczęściarz Antoni
Jest nawet taki film z 1960 roku pod tym samym tytułem (Szczęściarz Antoni)
przy czy tam tytułowy bohater zajmuje się nie motocyklem ale czołgiem, co nie przeszkadza mu zyskać na koniec podziw i ugruntować miłość małżonki. Szerokości.
I jeszcze dopisek który zrobiło życie.
Tradycja spotkań w Mnikowie sięga już wielu lat. Motocykliści przyjeżdżali tam, wspierając przy okazji finansowo ubogie rodziny. W ramach rewanżu mieszkańcy wsi przygotowywali poczęstunek po mszy ( teraz nie ma zlotu bez mszy). Domowe ciastka, kawa i herbata integrowały społeczność Mnikowa i motocyklistów.
W zeszłym tygodniu jakiś motocyklista potrącił śmiertelnie kobietę w owym Mnikowie.
W efekcie tegoroczne rozpoczęcie ominie Mników. Nie będzie mszy, nie będzie tradycyjnego poczęstunku. Wszystko jest zbyt świeże i nie warto podgrzewać atmosfery.
Szkoda ludzkiego życia które jest samo w sobie wartością najwyższą, szkoda wypracowanej przez lata sympatii.