18 maja 2022

Polowanie

Nie o wyznawcach Świętego Huberta chcę tu pisać, bo dla mnie polowanie na zwierzynę dla sportu i przyjemności może odbywać się wyłącznie przy użyciu aparatu fotograficznego .
Myślę tu o filmach z gatunku tych z Van Damem lub Arnoldem Schwarzennegerem, kiedy niewinny człowiek staje się zwierzyną łowną dla zblazowanych biznesmenów, a ratunkiem dla niego jest dotarcie żywym z punktu A do punktu B. Na przekór trwającemu polowaniu.
W latach osiemdziesiątych z wypiekami na twarzy oglądaliśmy te filmy akcji, na osiemdziesiątej czwartej kopii kasety VHS i nieco przybrudzonej głowicy.
- Ale o co chodzi ? - zapyta rozkojarzony lub znieczulony klient który przeczytał być może przez przypadek te klika zdań wstępu powyżej.
Korzystając, jak i cała masa moich znajomych z Facebooka sięgnąłem głębiej do jego zasobów i zostałem członkiem kilku grup motocyklowych. Dzięki temu codziennie otrzymuję dawkę zdjęć wymuskanych motocykli i podtatusiałych nierzadko driverów w pełnym blasku swoich maszyn. To byłoby w porządku, ale każdego dnia wpada też jedna lub dwie informację o zderzeniu motocyklisty z samochodem, potrąceniu lub wymuszeniu pierwszeństwa.
Dla przeciętnego zjadacza informacyjnej papki winni są oczywiście "dawcy organów" jak zwykło się obraźliwie określać użytkowników dwóch kółek. Nie powiem, motocykliści (niektórzy) bardzo sobie na ową łatkę zapracowali.
Nie wszyscy jednak szaleją na kolorowych ścigaczach z osiągami ponad 220 km/ godzinę
Ja sam ze względu na miłość do chopperów i cruiserów staram się jeździć rozważnie. Nie za szybko ponieważ już nie ten wiek i refleks stracił nieco ze swojego blasku, a poza tym nie po to poleruję chromy i skóry, aby śmignąć tylko obok przechodzących ludzi. Jeżdżę w miarę, aby przechodzący mieli czas by spojrzeć, zachwycić się  i powiedzieć - Spójrz jak się błyszczy, jakie wypolerowane chromy.
Kiedyś ustawiliśmy w grupie trzech osób ustawiliśmy motocykle na chodniku koło lodziarni w Niepołomicach. Przechodzące obok nastolatki  skwitowały.
Ale macie Panowie zajebiste motocykle.




Było nam miło, a chwile na polerowanie nie były czasem straconym.
Ogólne pytanie brzmi jednak tak - Czy jeżdżąc razem ze znajomymi w podobnym wieku w ramach artretycznego quasi gangu motocyklowego mogę czuć się bezpiecznym?

Okazuje się że nie.

Nie dalej jak w poniedziałek, wybrałem się do NFZ po nowa kartę EKUS ( oby nigdy nie była mi potrzebna.) Ponieważ siedziba NFZ znajduje się w mocno zurbanizowanej części Krakowa, a czas był gorący - 8.30, udałem się tam motocyklem. Zgrabnie ominąłem wszelkie korki po drodze przejeżdżając obok stojących w nich samochodów. Tutaj przypomnę, że przejazd motocyklem obok stojących samochodów jest zgodny z Kodeksem Drogowym. Gorzej jest gdy czyni się to w już trakcie jazdy kolumny samochodów po zmianie świateł na zielone.
No więc pojechałem, załatwiłem i w podobny sposób wracałem do pracy. Na ostatnim zaś kilometrze do celu podróży, z chodnika po lewej stronie zjechał jakiś wiekowy Matiz z równie sądzę wiekowym kierowcą  i nie patrząc w prawo pakował się w nadjeżdżający motocykl. Mój motocykl.
Dzięki Bogu instynkt zadziałał i zamiast zahamować przyspieszyłem. W efekcie przejechałem skórzaną sakwą przez przedni błotnik samochodu, zrywając nity w skórzanym zapięciu. Gdybym nie przyspieszył, Matiz stuknąłby mnie w części metalowe lub co gorsze w nogę, wytrącając z toru jazdy. A tam krawężnik i przewrotka murowana.
Spojrzałem w lusterka Matiz jechał, ale gdy ja zwalniałem on też to robił. W trakcie zdarzenia zbytnio odskoczyłem by do niego wracać.
Nie miał widać ochoty na konfrontację. Swoją drogą do czego taka dyskusja  może prowadzić? Czy słyszeliście żeby ktoś tak dobrowolnie powiedział -  Sorry zagapiłem się ?

Dojechałem do pracy i pomyślałem, że dzień się jeszcze nie skończył.
Prorocze to były myśli
Po zakończeniu pracy ruszyłem w kierunku domu.
Skręt na skrzyżowaniu w lewo i po zmianie świateł. Ruszyłem za jadącym przede mną Audi Q7. Kupa wysokiego samochodu samochodu. Kierująca nim kobieta nie jechała szybko, stąd i moja prędkość była niewielka. Temu chyba tylko zawdzięczam, że kiedy postanowiła zaparkować po lewej stronie i zauważyła, że przejechała wolne miejsce, zdecydowanie nadepnęła na hamulec.
Potwór stanął w miejscu jak wryty, korzystając z mocnego wspomagania hamulców.
Refleksowi jedynie zawdzięczam, że nie wpakowałem się w tył samochodu. Niewtajemniczonym podpowiem, że trudno stanąć motocyklem w miejscu, bardzo łatwo zaś po nagłym hamowaniu motocykl położyć na bok.
Co więcej, zaraz po gwałtownym hamowaniu kobieta wbiła wsteczny i ruszyła do tyłu nie patrząc w lusterko. I tu też była moja kolejna szczęśliwa chwila, bowiem w samochodzie nie leciało żadne techno czy muzyka house podkręcona na maxa, dzięki czemu pani ów motocyklowy sygnał usłyszała.
Jak myślicie, czy było choćby machnięcie - sorry stary?
Ruszyłem po woli próbując uspokoić emocje. Podjechałem do Syna stanąłem na chwilę na poboczu.
- Jadę do domu - dzisiaj w tym mieście polują na motocyklistów
Dotarłem szczęśliwie i oceniam,  że był to mój szczęśliwy dzień. Skłonny też jestem twierdzić, że czasami szczęście mierzy się centymetrami ( drogi hamowania, lub przyspieszenia )

Powszechnie uważa się, że każdy medal ma dwie strony. No bo ma
Z miłych chwil na motocyklu, oprócz przeżycia i widoków są i takie w których poznaje się nowych ludzi.
To niby nic wielkiego bo w Internecie można wejść w interakcję ze setką ludzi dziennie, jeśli tylko ma się ochotę i dużo wolnego czasu.
Tu idzie jednak o nawiązanie kontaktu ze spotkanym żywym człowiekiem
Tak było w niedzielę.  Tankowałem motocykl na jeden ze stacji na obrzeżach Wieliczki
Z drugiej strony dystrybutora ustawiła się Honda Shadow 750 i zsiadł z niej facet w wieku podobnym do mojego, tak plus minus 5 lat. Wzrost też jakby pasował do mojego. Tradycyjne
 LWG na powitanie (to znaczy Lewa w Górę) i zaczynamy rozmowę.
A co to z motocykl?, a ile waży?, a jak jeździ?  i takie tam. A potem, z kim jeżdżę? Mówię mu, że z dwoma równolatkami. Z jednym częściej z drugim rzadziej.
- A ja nie mam z kim jeździć - powiedział z odrobiną smutki mój rozmówca - Może wymienimy się numerami i w razie czego pojeździmy razem. Mieszkam w okolicy.
Tak to na bazie zainteresowania  motocyklowego poznałem Wieśka. W najbliższą sobotę rozpoczęcie Sezonu motocyklowego w Mnikowie, będzie okazja poznać człowieka. A jak się sprawdzi to nasza grupa artretyczna powiększy się. 
To by było nawet dobrze, bo jednemu z naszych żona wymyśla różne zajęcia ze szczególnym nasileniem tych dat na które coś planujemy.
No ale nie wszyscy maja takie żony jak ja.
Szczęściarz Antoni 
Jest nawet taki film z 1960 roku pod tym samym tytułem (Szczęściarz Antoni)
przy czy tam tytułowy bohater zajmuje się nie motocyklem ale czołgiem, co nie przeszkadza mu  zyskać na koniec podziw i ugruntować miłość małżonki. Szerokości.

I jeszcze dopisek który zrobiło życie.
Tradycja spotkań w Mnikowie sięga już wielu lat. Motocykliści przyjeżdżali tam, wspierając przy okazji finansowo ubogie rodziny. W ramach rewanżu mieszkańcy wsi przygotowywali poczęstunek po mszy ( teraz nie ma zlotu bez mszy). Domowe ciastka, kawa i herbata integrowały społeczność Mnikowa i motocyklistów.
W zeszłym tygodniu jakiś motocyklista potrącił śmiertelnie kobietę w owym Mnikowie. 
W efekcie tegoroczne rozpoczęcie ominie Mników. Nie będzie mszy, nie będzie tradycyjnego poczęstunku. Wszystko jest zbyt świeże i nie warto podgrzewać atmosfery. 
Szkoda ludzkiego życia które jest samo w sobie wartością najwyższą, szkoda wypracowanej przez lata sympatii.
  

12 maja 2022

Musiaki do niczego nie zmuszają, ale jeśli już to znacznie to ułatwiają

Wina musujące.
Najbardziej ekskluzywny jest szampan, a charakterystyczną etykietę i  nazwę Dom Perignon znają chyba wszyscy.  Niektórzy  dokładali do tego truskawki  i była to najlepsza recepta na udaną i rzecz jasna rozbieraną randkę. Wiemy to choćby z filmu Pretty Woman.
W sklepie z winami który funkcjonował w okresie PRL-u w Krakowie, na dużym kawałku kartonu ktoś starannie wykaligrafował wierszyk który ułatwiał dobór właściwego wina. Cały wierszyk już kiedyś cytowałem, ograniczę się więc tylko do fragmentu dotyczącego szampana.



"A szampana to wie kiep, można wypić po i przed"
Nie muszę chyba dodawać w tym gronie, przed czym  lub po czym może być pity.
Nie trzeba od razu rzucać się na drogiego Dom Perignona, wobec faktu produkcji coraz większej ilości win musujących również  w naszym pięknym kraju.
Jak to jest zrobione? Ja przynajmniej zadawałem sobie takie pytanie. Z pewnością nie robi się tego za pomocą olbrzymiego syfonu który miesza wino z gazem i z głośnym charczeniem  wyrzuca je na zewnątrz.
Troszkę tu więcej zabiegów i niepewności.
Skupmy się więc na dwóch metodach produkcji popularnych musiaków.
Jak już wspomniałem są dwie metody produkcji win musujących

Pét-nat to skrót od pétillant-naturel („naturalne musowanie”), określający wina powstałe tzw. metodą pradawną. Brak wtórnej fermentacji – wino jest butelkowane jeszcze przed zakończeniem fermentacji pierwotnej, bez dodawania drożdży czy cukru i bez usuwania osadu drożdżowego. Efektem jest musujące wino, lekko mętne i z osadem na dnie, często zamykane zwykłym kapslem.
Charmat której nazwa pochodzi od nazwiska wynalazcy tej metody Eugena Charmata, który wynalazł ją około 1910 r.; we Francji
Metoda produkcji win musujących, w której druga fermentacja następuje w zamkniętej kadzi. Do hermetycznego zbiornika dodaje się cukru i drożdży, cukier zamienia się w alkohol i dwutlenek węgla. CO2 nie mogąc się ulotnić, rozpuszcza się w winie; wino rozlewa się pod ciśnieniem; powstały trunek jest niższej jakości, ale zdecydowanie tańszy od win musujących produkowanych metodą tradycyjną (szampańską pet nat)
Bardzo popularne u nas włoskie wino Prosecco jest produkowane właśnie metodą Charmata.

Gustom smakom i zasobności portfela pozostawiam wybór wina na podstawie metody jego produkcji, zaś do samego wina zachęcam.
Musiaki to tak zwane wesołe winka, a że bąbelki potrafią w naszych głowach nieźle namieszać, proponuję odrobinę wariactwa takim oto przewrotnym wierszykiem

Pij musiaka
Wypuść ptaka
Niech biedaczek chociaż trochę se podynda.
Jakie picie
takie życie,
rzekła na to zawstydzona lafirynda.
Kup musiaka,
Za młodziaka
tak robiłeś przecież nie raz z kolegami.
Jak kasa
taka krasa
Degustacja w miejsce picia dziś przed nami.
Pet - nat,
Charmat
To metody na radości więcej w winie.
Wznieś musiaka
Prawda taka,
że i młodość jak bąbelki szybko minie.
Korek
w worek
Niech to życie wszak nie głupie, mądrze zleci.
Niechaj żyją
Za to piją
Wujek Franek, moja żona oraz dzieci.


Oczywiście cały czas miejmy na uwadze że 





06 maja 2022

W butach czy bez butów ? - dylemat jak z Hamleta



Powinienem o tym napisać przed świętami. Pewnie ktoś tam po przeczytaniu tekstu uniknąłby dylematu z zakresu savoir vivre. No nic, minął kolejny długi weekend, ale przed nami sezon urlopowy Spotykajmy się więc prawidłowo.
Problem stary jak świat - ściągać buty w trakcie wizyty u kogoś w domu czy nie?
Mnie osobiście śmieszą ludzie w garniturach nierzadko pod krawatami, sunący po eleganckich podłogach w samych skarpetach. Kilka dni temu oglądałem reportaż z Południowej Korei w którym Kim - słońce Korei oprowadza znaną prezenterkę wiadomości w telewizji tzw. Różową Damę po apartamencie który jej właśnie podarował. Sam Kim jest w eleganckim jak na południowokoreańskie standardy garniturze oraz skarpetach. Kto miał tyle odwagi by poprosić Kima o zdjęcie butów?
Jasne że nikt. Zdejmowanie butów przed wejściem do domu to element dalekowschodniej kultury.
Jak radzić sobie w polskich standardach? Kobieta.wyborcza.pl idzie nam z podpowiedzią.
Oto najciekawszy fragment
           "Problem pojawia się jednak częściej w sytuacjach mniej formalnych, kiedy odwiedzamy przyjaciół czy najbliższych. Wtedy najczęściej dostosowujemy się do gospodarza obserwując jego zachowanie. Jeśli po ściągnięciu butów nie jesteśmy proszeni do dalszej części domu, to zapewne oczekuje on od nas zdjęcia butów."
Zaraz, zaraz, o co chodzi ?
I tu mnie olśniło. Ściągamy buty, a jeżeli gospodarz dalej nie prosi, czym prędzej wyciągamy z kieszeni smartfon i robimy owo wymagane przez gospodarza zdjęcie butów. Plik przesyłamy do niego za pomocą np Bluetootha. 
Bo czy jest jakaś różnicą między zdjęciem, a ściągnięciem butów?
Gdy stwierdzimy że nie me to po ściągnięciu butów, w dalszej kolejności może chodzić jedynie o zdjęcie skarpet. I tu znów rodzi się dylemat, czy po ściągnięciu rzucić w kąt? złożyć? A jeżeli tak czy lewą kładziemy na prawą czy też odwrotnie?

I jeszcze rada na zakończenie  Proszę  pamiętać by po posiłku nie wycierać ust w  obrus. W eleganckim towarzystwie do tego służą zasłony.

Kiepsko piszemy, nie przykładamy wagi do wymowy
Całkiem niedawno zadzwoniłem do sklepu ogrodniczego z pytaniem o nawóz do trawy
Miły sprzedawca porzucił pracę na zewnątrz, aby wrócić do sklepu i zakomunikować mi, że wspomniany nawóz jest
A  jaka jest jego cena? - spytałem.
To co odpowiedział mi  miły pan wprawiło mnie w osłupienie
- Sześćdziesiąt czy pięćdziesiąt
- A nie może mi pan powiedzieć tak precyzyjnie?
- No przecież mówię - sześćdziesiąt trzy pięćdziesiąt.
Wszystko stało się jasne.
Kiedy ktoś coś napisał mamy dowód na to jakie zrobił błędy w swoim tekście. Kiedy ktoś mówi ucieka nam to drobne "trzy" lub "czy" co jak widać zmienia całkowicie sens wypowiedzi?
Czyżby niechlujność naszej wypowiedzi wynikała z tego, że młodzi coraz częściej korzystają z języka angielskiego, a prawidłową wymowę w tym języku pokazał nam Bareja w kultowym filmie Miś, w scenie na lotnisku gdzie pracownica  wygłasza komunikat w tym właśnie języku. ( od 1,20 min)