28 grudnia 2022

O całowaniu własnej żony słów kilka

Ci, którzy śledzą Kalendarz Świąt Nietypowych, na pewno zwrócili uwagę na fakt, że święto pocałunku pojawia się na jego kartach kilkakrotnie. Jeśli mielibyście ochotę przyłączyć się do świętowania, warto zapamiętać te cztery daty:
6 czerwca - Światowy Dzień Pocałunku
6 lipca - Międzynarodowy Dzień Pocałunku
28 listopada - Dzień Pocałunku
28 grudnia - Dzień Pocałunku
W tym roku to już ostatnia taka okazja. A jak nie macie na to ochoty, odświeżcie sobie ten popularny kiedyś dowcip.
Dziadek wyciąga z opakowania słynną niebieską tabletkę i  delikatnie ją liże.
- To się łyka mówi babcia
- Nie, dzisiaj nie będziemy współżyć, chciałem cię po prostu pocałować.
Dowcip który ma być potwierdzeniem tego, że wspólne lata powodują u nas już nie tylko brak pożądania, ale osłabiają i inne zdawać by się mogło podstawowe ludzkie odruchy.
A tymczasem portal Sympatia ...
Jak tam dotarłem? coś musiało mnie przekierować.
Otóż portal ten sugeruje że:


Zaraz, zaraz, dla tych wszystkich którzy myślą, że jest dobrze całując w policzek swoją żonę codziennie przed  wyjściem z domu do pracy.
Nic z tych rzeczy. Autor rysunku pisze wyraźnie: Wymieniamy się śliną i zarazkami od partnera, bez względu jakby to nieromantycznie zabrzmiało. 
No bohaterowie, kiedy to ostatnio wymieniliście się zarazkami z Waszym partnerem?
Ja na przykład, kiedy podawałem żonie gorącą herbatę z sokiem z czarnego bzu, a ona kichnęła tak soczyście, że zaraz postanowiłem zaparzyć dla siebie analogiczny napój czyli herbatę wzmocnioną o góralską śliwowicę.
A sex?
Czyż ten cały sex nie jest zbytnio przereklamowany?
Nie odpowiem na to pytanie, ponieważ wiele razy prosiłem - Dobry Boże spraw, abym jak najpóźniej odkrył tę powtarzaną w pewnym wieku kwestię o przereklamowanym seksie.
Żonę natomiast całuje przytulam i utrzymuję w przekonaniu, że jest najlepszym co mi się w życiu zdarzyło.
I to jest chyba receptą może nie na najdłuższe życie, ale na życie w miarę spokojne. Pomyśleć, że dopiero co stuknęło nam 41 wspólnych lat.
     
    W czasie wolnym po raz kolejny dałem się namówić na rozwiązywanie quizów zamieszczanych na różnych portalach.
Ostatnio próbowałem się w temacie cytatów z filmów z takim oto wynikiem




Zdziwiłem się tą diagnozą ponieważ z założenia nie oglądam seriali po tym gdy lata temu przeszedłem proces wychodzenia z uzależnienia do serialu Klan. Powiedziałem wtedy nigdy więcej i słowa dotrzymuję
We wspomnianym teście nie było cytatów z seriali, a z filmów, co jest mniej więcej dowodem na to jak podchodzimy do roboty którą wykonujemy na co dzień.
Oczywiście wiem, że każdy odcinek serialu jest filmem, zaś nie każdy film serialem. Niestety twórcy Szybkich i Wściekłych, kręcący już chyba 10 odcinek, udowadniają, że z czasem może. Wracając  zaś do  staranności produkcji w Internecie. Może mamy taki stosunek do pracy właśnie dlatego, że nie pocałowaliśmy żony wychodząc z domu do pracy ?
Bierzmy się więc do roboty skoro jest ku temu okazja, powód lub po prostu  pretekst.


23 grudnia 2022

Kopulaki i świąteczny misz-masz

Kopulaki na pozór to tacy co to dużo kopulują  Przyznam szczerze, że pewnie to skojarzenie pchnęło mnie do otwarcia strony z tekstem. Możecie się zżymać, że mnie jak szeregowemu Kowalskiemu w wojsku, wszystko się kojarzy z seksem.
Dzięki bogu za skojarzenia, starość będę liczył od dnia gdy stwierdzę, że ten cały seks jest mocno przereklamowany.
Wracając zaś do tytułowych kopulaków



Dom niczym mongolska jurta. Forma kopuły oparta na planie okręgu jest bardziej wydajna energetycznie, bo ma o ok. 13 proc. mniej ścian zewnętrznych w porównaniu do sześcianu o takiej samej powierzchni - czytam w artykule. Energooszczędność jest teraz na topie.
Kopulak to tak zwany dom bez kantów, mam nadzieję, że również na etapie budowy. No to już musi być coś.
Temat powraca co jakiś czas ale według mnie nie może się przebić. Bo nieustawny, nietypowy i może trudno poszpanować przed nowobogackimi sąsiadami.
Kiedy pierwszy raz słyszałem o kopulakach? Na studiach
Najbardziej znanym wtedy domem była tajemnicza "Chatka kopulatka". Ech wspomnienia... Idąc jednak za radą Skaldów:
 
Szanujmy wspomnienia
Smakujmy ich treść
Nauczmy się je cenić
Szanujmy wspomnienia,
Bo warto coś mieć
Gdy zbliży się nasz fin de siècle
Wspomnienia są zawsze bez wad!

***
W okresie 150 emisji Kevina samego w domu, zainteresowałem się rodzimą produkcja filmową.
Czy znam polskie kino? Wydawało mi się, że znam, zwłaszcza to klasyczne. Żona mówi, że ja chyba widziałem wszystkie filmy. Zwykle po pierwszych dziesięciu minutach mówię - muśmy już ten film oglądali.
I tak miałem do wczoraj, bo dzisiaj jakieś licho podkusiło mnie do wypełnienia testu pod takim właśnie tytułem - Pamiętasz kultowe sceny polskiego kina?
No pewnie - żachnąłem się i skułem już na pierwszym pytaniu.



Kiedy pojawił się błąd zestresowałem się solidnie. Czyżbym już zaczynał mieć to co moja teściowa posiada w pełnym rozkwicie?. Zwłaszcza że na pozostałe pytania odpowiedziałem z marszu.
Zerknąłem na Youtube.  Kargul podejdź no do płota .
Wychodzi na to że w oczach twórców testu, You tube też nie zna się na polskim kinie.
żródło:  Czy znasz polskie filmy

***
A poza tym, dzisiaj kończę listę zakupów. Przyznam szczerze, że fantazję moja żona ma. Nie rusza mnie to jednak specjalnie gdyż od ponad trzynastu lat robię wszystkie podstawowe zakupy do naszego domu. Dobrze mi idzie obliczanie proporcji wielkości opakowania do ceny i nie dam się skusić na żadną promocję choćby nie wiem co.
Pomimo kryzysu energetycznego założyłem lampki na zewnątrz. Zapłoną w Wigilię. Aby jednak sytuacja nie wymknęła się spod kontroli nad wszystkim czuwa timer, który o odpowiedniej godzinie da impuls w jedną, a potem w druga stronę.
Jest jeszcze parę rzeczy które przyjdzie mi zrobić zanim zasiądę przy wigilijnym stole, ale i tak lwią część roboty wykonała pomimo przeciwności losu moja żona, którą nawet nie próbuje wypytywać czy czuje magię świąt ?.
I tak jak co roku. A nie, przepraszam w tym roku po raz pierwszy z wnuczką.
Może dlatego uparłem się na te światełka wokół domu. Kto wie?


***
W czwartek przypomniałem sobie co to znaczy - złe warunki drogowe. Podjechałem do zaprzyjaźnionej winnicy, aby złożyć życzenia świąteczne.
Na samo miejsce prowadzi stroma i wyboista droga, którą i w lecie i w zimie pokonywałem już wiele razy bez problemów. Teraz zjeżdżając ze stromizny pomyślałem, że ten zjazd nie jest najlepszym pomysłem. Trudno, pocieszyłem się, w bagażniku mam łańcuchy. Życzenia, wzruszenia, gadu, gadu i szybki wyjazd. Wszystko świetnie się udało z wyjątkiem tego ostatniego.
Kiedy zakopałem się w mokrym śniegu i koła odmówiły posłuszeństwa, zakląłem tylko jak bosman z piosenki Trzech koron 10 w skali Beauforta - niech to czort i stoczyłem się na dół by założyć łańcuchy. Ostanie piętnaście lat nie zakładałem ich na koła, ale poprzednio zużyłem do zera ze trzy komplety. Wiem więc o co w tym temacie chodzi. Kwestia przypomnienia i łańcuchy na kołach. Nabrałem rozpędu i wbiłem się w warstwę śniegu zalegającą wzniesienie. Koła zabuksowału, autem rzuciło w lewo i prawo i osiadłem w zaspie na poboczu. Nie ustawałem starając się nie przesadzić z gazem. Kręcące się koła wyrzucały spod siebie śnieg, a potem zmarzniętą ziemię. Wszystko to na podobieństwo starych statków rzecznych z bocznym napędem. Tu podkopałem, tam podłożyłem deskę i obrzuciłem się stekiem przekleństw, niepodobnych już całkiem do tych którymi rzucał bohater piosenki Trzech Koron. Kląłem na swoją głupotę i pomysł, że nie można być miękiszonem.
Cóż było robić, gdy wszystkie metody zawiodły. To jak z seksem. Kiedy wszystkie metody zdobycia kobiety zawiodą, możesz jeszcze poprosić.
Zszedłem do Winiarni i poprosiłem właściciela o pomoc.
Ten odpalił ciągnik i podjechał pod zbocze. Miejsce do montowania haka w tylnym zderzaku odnalazłem bez trudu, natomiast mocna rdza uniemożliwiła wkręcenie haka nawet wtedy kiedy odkryłem, że posiada tak zwany lewy gwint. W końcu złapało i traktor wywlókł mnie z zaspy ciągnąc auto w odległości około trzech centymetrów obok solidnego stalowego ogrodzenia.
Potem chciałem przepiąć hak do przodu, ale tu całkiem nie znalazłem na niego miejsca. W świetle lampki telefonu komórkowego nie natrafiłem na żadną klapkę która ukrywałaby otwór. Poddałem się po jakimś czasie i wpisałem w wyszukiwarkę Internetową - mocowanie haka w samochodzie ( tu podałem markę i model). Jeszcze dwa dni wcześniej śmiałem na wspomnienie sceny w filmie Przemytnik z Clintem Estwoodem w której pewien młody facet nie umie zmienić koła w samochodzie ponieważ przy braku sieci nie odpala ma You Tube z odpowiednim filmikiem. Teraz jak czyniłem podobnie. Czyżby to miało świadczyć o jakimś skoku cywilizacyjnym, czy wręcz przeciwnie?
Okazało się, czego na logikę nie wziąłbym nigdy, że trzeba wyszarpać odbojnik mocowany fabrycznie na zderzaku nad osłoną halogenu. W zimną i mokrą noc to znaczy tylko - wyszarpać go na żywca ze swymi sześcioma zaczepami. Tak też zrobiłem i oczom moim ukazał się wymarzony otwór. Teraz już bez problemów wypasiony ciągnik marki Fendt uzbrojony w potężne łąńcuchy na kołach, wywlókł mnie na szczyt . Ja przepraszałem za zajęcie czasu, On za zły dojazd do Winiarni. Rozstaliśmy się w zgodzie i świątecznej atmosferze. Auto wyglądało żałośnie, oblepione śniegiem i błotem jak po jakimś terenowym rajdzie.
Kiedy wrzuciłem łańcuchy do auta i wytarłem ręce, zadzwonił telefon.
- Długo Ci to jeszcze zajmie? - spytała żona nieświadoma przygody ze zboczem.
- Już załatwiłem kolejny etap, teraz będzie tylko z górki - odpowiedziałem, maskując ochotę na to by tylko burknąć coś niestosownego.
Spojrzałem na zegarek. Nawet on tkwiący na przegubie uwalony był błotem, które już zdążyło zaschnąć Zmagania z podjazdem zabrały mi ponad godzinę.
Mokre rękawice rzuciłem na podłogę, w butach chlupotała woda. Moja ukochana wojskowa kurtka M-65 przypominała panterkę, pełną brązowych kropek o różnych stopniu wysuszenia.
Co mi się może jeszcze zdarzyć?
Już chyba tylko przekroczenie debetu na mojej karcie płatniczej - zażartowałem
Prorok jaki czy co ?
Wykrakałem
W domu opowiedziałem o wszystkim przy spóźnionym obiedzie. Kieliszek ( a nawet dwa domowej 5 letniej dereniówki ratował mnie przed przeziębieniem. Czas pokaże na ile skutecznie. 

A jak już ktoś zadał sobie tyle trudu by doczytać ten tekst do końca niechaj przyjmie ode mnie najserdeczniejsze  życzenia

Zdrowych, Spokojnych, a o ile to się uda również Wesołych  Świąt Bożego Narodzenia  














16 grudnia 2022

Ojczyzna polszczyzna. Jakaż to trudna miłość

Pasjami lubię czytać felietony panów profesorów: Miodka czy Bralczyka. Co prawda prowadzą mnie do pesymistycznych wniosków, że z moją poprawnością językową nie jest najlepiej. Z drugiej strony płyną wnioski optymistyczne, że nie jest najgorzej. To drugie zawsze ogrania mnie po przejrzeniu ogłoszeń i komentarzy w mediach społecznościowych, no bo niby na artykułach redaktorów portali internetowych owej poprawnej polszczyzny można by się uczyć. Poniższy przykład jaskrawo dowodzi, że prawda nie jest taka oczywista jakby się nam wydawało. A najgorsze jest wtedy gdy się taką językową gafę podpisze własnym imieniem i nazwiskiem.




Być może autorka zastosowała metodę per analogiam z nazwiskiem znanego dziennikarza Marcina Prokopa. No bo wiadomo, że z Prokopa można żartować czyli jak to mówią niektórzy drzeć łacha, ale zdjęcia są już z teleskopu, mikroskopu, aparatu, telefonu a nawet samolotu.
A pointa?
Ktoś kiedyś powiedział do mojego ojca, że mogę się uczyć przy otwartym oknie* Może nie byłem odosobniony w tym sposobie nauki ? Uczyć się przy otwartym oknie to znaczy mniej więcej tyle - nie orzeł nie wyleci.
          Każdy dzień przynosi jakieś przekłamania, błędy których nikt nie zauważa nawet jeżeli są pisane dużymi literami jak choćby w tym tytule


Patek Philippe nieprzerwanie od 1839 roku kultywuje tradycyjny genewski kunszt zegarmistrzowski, zapoczątkowany przez założycieli marki – Antoine Norbert de Patek i Adrien Philippe. W tym przypadku aby nakarmić naszego patka wystarczy ruch dłoni, nakręcanie sprężyny dla tradycjonalistów lub okresowa wymiana baterii. Z treści artykułu wynika jednak, że idzie o zwykłe wróble czy sikorki. Swoją drogą w pewnych kręgach nazwą sikor określało się również zegarek
Skąd to wszystko?
Z braku nawyku czytania i to pomimo akcji - nie czytasz nie idę z tobą do łóżka o której już na tych łamach wspomniałem. Być może coraz więcej Polaków uważa, że seks jest mocno przereklamowany, o czym świadczą ostatnie wyniki badań demograficznych.
A może świadczą one o czymś zupełnie innym ? Że jako naród indywidualistów nie przyjmujemy do siebie żadnych nakazów.
A inni? inni podatni są na socjotechniczne sztuczki
Świetnym podsumowaniem jest rysunek który właśnie znalazłem gdzieś w Internecie

                                                                                 @RipostyStaregoWuja Artysta









06 grudnia 2022

Parada motocykli czyli nastał czas wspominania

Koniec dnia czerwonym pachnie winem, napisał w jednej ze swych piosenek Jonasz Kofta, a ja lubię ten cytat tak jak czerwone wino.
Koniec sezonu motocyklowego skutkuje wszelkiej maści zlotami i paradami. Jakoś tak się porobiło przy okazji, że na rozpoczęcie lub zakończenie zlotu odbywa się msza i pokropek. Podejrzewam, że motocyklistom wydaje się, iż w ten sposób kupują jakąś nietykalność i bezwypadkowość na drogach.
A tu nawet najdłuższa msza, nawet w rycie łacińskim nie zwolni od myślenia na trasie. Fakt faktem, że potrzebna jest przy tym wszystkim również odrobina szczęścia, ale w religii nie idzie chyba o kupczenie choć jest powszechnie praktykowane.
Poza tym jak odpowiedział kiedyś pewien opat (Armaud) przy okazji rzezi katarów we Francji? Zapytany jak rozpoznać chrześcijan powiedział - „Zabijcie wszystkich! Bóg rozpozna swoich”.
Mówi się żartobliwie, że w motocyklu, do 120 km/h na tylnym siedzeniu jedzie z nami Anioł Stróż, powyżej tej szybkości ustępuje on miejsca Świętemu Piotrowi.
To dla otrzeźwienia.
Wracając zaś do ciała lub meritum czyli do motocykli.
Odkładam ten motocykl do garażu i wyciągam i tak na zmianę, pogoda bowiem zdaje się dawać sygnał, że w sprawie sezonu motocyklowego nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Tylko te drogi nie schnące już w ciągu dnia w miejscach zacienionych, lasach i te gnijące liście tworzące taką śliską nawierzchnię.
No i tutaj znów wracamy do wyobraźni. Trzeba ją mieć w każdej sytuacji. 
W trakcie parady motocykli w Krakowie, w październiku, w sieci pojawiło się wiele filmów i zdjęć.
Będąc posiadaczem motocykla w oryginalnym chociaż nietypowym malowaniu łatwiej mi było zauważyć, że fotograf Gazety Krakowskiej złapał mnie w locie. Nie wiem jak Wam, ale mnie się to zdjęcie bardzo podoba. Jest w nim dynamika, której dodaje nawet lekka nieostrość.
Sami zresztą oceńcie.



A teraz to już całkiem "po ptokach". Temperatury ujemne, zapowiadany opad śniegu, zamarznięte kałuże.
Zastanawiam się tylko czy wypinać akumulator. Z jednej strony aku nie lubi zimna, z drugiej na grudzień zapowiada się akcja Motomikołaje, gdzie w szczytnym celu jedziemy w grupie by złożyć prezenty w Szpitalu dziecięcym w Prokocimiu. Trzeba mi naprawić strój Mikołaja, bo po ostatniej przejażdżce nieco puścił  na szwach. 
Niech tam, nie wypinam. 
4 grudnia 
Na nic zdały się  plany i trzymanie akumulatora w motocyklu. Niedzielę  czwartego grudnia poświęciłem w całości wnuczce, a powiem Wam szczerze, że to partner wymagający którego nie wolno zlekceważyć.
I to by było na tyle w kwestii motocykla w tym roku 
I jeszcze tylko jedno uzupełnienie Post factum tekstu o znalezieniu dokumentów.
Jak to dobrze, że nie zaproponowałem gościowi który zgubił dokumenty, a ja je znalazłem i oddałem, wspólnego wypicia sprezentowanej flaszki. Taki oto tekst znalazłem wczoraj w Internecie