Zanim zacząłem jeździć samochodem, interesowałem się fotografiką a więc określenie jak autofocus nie było mi obce.
Potem miałem jeszcze kilka innych pasji poza fotografiką, no i doszła praca zawodowa. Kolejna firma zafundowała mi służbowy samochód w postaci Forda Focusa, a ja myślałem o nim właśnie poprzez pryzmat owego fotograficznego określenia. Kiedy zaś przejechałem nim ponad 240.000 km bez większych problemów czy awarii, wymyśliłem sobie, że to pewnie w związku ze skupieniem przy montażu tego pojazdu spotyka nas bonus w postaci bezawaryjnej jazdy, a więc nazwa jest jak najbardziej uzasadniona.
Postanowiłem też, że prywatnie stanę się posiadaczem takiego auta, poprzez dobre wcześniejsze doświadczenia użytkownika. Jak inżynier Mamoń z Rejsu, lubię te rzeczy z którymi miałem już do czynienia.
Obiegowe powiedzenie mówi, że nie kupuje się samochodów na F tj Fiatów, Fordów i Francuskich.
A ja właśnie francuski pojazd który osiągnął pełnoletność, zamieniłem na Forda. Nie było to pojazd nowy, ale taki z kilkuletnim doświadczeniem. Nie tylko bowiem kobiety z doświadczeniem są interesujące. Nie jest to tekst sponsorowany ani krytyczny wobec jakichś marek samochodów, ale swoim Focusem dobijam już prawie do pełnoletności. Jego, nie mojej, bo do swojej pełnoletności zdołałem się przez te parę dekad przyzwyczaić.
Tak więc po tych wszystkich wspólnych latach i nabiciu podobnego wyniku co w aucie służbowym ( tam nastukałem to w niecałe trzy lata) przyszło zmagać się z pewnym niedogodnościami. A to coś się obluzowało, coś urwało lub odkleiło.
A propos odkleiło
Znalazłem kiedyś w miejscu garażowania chromowaną literkę F.
F jak Fedrynand, Fiołek, Fuck. Nie pomyślałem wtedy, że również jak Focus.
Co to i od czego? Wrzuciłem literę do miseczki z różnymi takimi niesklasyfikowanymi szpejami i dopiero po tygodniu zauważyłem, że tył mojego Forda zdobi napis - OCUS. Literę F naśladuje jedynie ślad po taśmie lepiącej która utrzymywała w ryzach owe srebrzyste F.
Jakoś nie było czasu ani okazji i tak od dwóch lat jeżdżę swoim Fordem Ocusem tu i tam, w zasadzie jakby to powiedzieli motocykliści najczęściej wokół komina.
Ostatnio wraz z małżonką wybraliśmy się do fryzjera. Długo szukałem miejsca do zaparkowania, a jak już w końcu stanąłem, żona spojrzała na rząd zaparkowanych samochodów i powiedziała
- Widzę, że parkujesz w swojej klasie.
Nie złapałem żartu i już miałem coś powiedzieć, ale żona dodała:
- W klasie Fordów Ocusów.
Rzeczywiście obok mnie stał samochód z początkową literą R na rejestracji.
Na bagażniku zaś dumnie połyskiwał napis Ocus.
I co z tego ? Ano nic przypadek jakich wiele, ale śmieszny.
Mnie zaś śmieszy byle co, coś co na przykład układa się w taki zabawny przypadek.