29 marca 2020

Pisanie jest jak picie, uzależnia


Oglądałem go chyba z pięć razy i z pewnością wrócę jeszcze do tego filmu.  
"Scenariusz filmu oparto na motywach powieści  Henryka Manna z 1905 r. Przedstawia on tragiczną historię nauczyciela gimnazjum, który doprowadza się do upadku w wyniku fascynacji  piosenkarką kabaretową o pseudonimie Lola Lola. W tej roli wystąpiła sama  Marlena Dietrich.
Profesor Rath surowo traktuje swych uczniów pozostających pod urokiem frywolnej Loli, występującej w miejscowym kabarecie „Błękitny Anioł”. Pewnego wieczoru udaje się tam w zamiarze zaskoczenia ich dla przykładnego ukarania. Przypadek jednak sprawia, że poznaje Lolę osobiście i natychmiast również ulega jej urokowi, a następnie, odsuwając innych adoratorów, nawiązuje z nią romans. Stając się przedmiotem drwin własnych uczniów i obiektem krytyki miejscowych obywateli, zrywa z dotychczasowym przykładnym życiem i rezygnuje nawet z posady szanowanego nauczyciela. Wkrótce poślubia frywolną piosenkarkę i na dobre przystaje do wędrownej trupy sztukmistrza Kieperta. Kiedy kończą się jego oszczędności, zmuszony jest w niej pracować jako żałosny klaun, budzący politowanie i kpiny.
Po kilku latach, kiedy niedobrany związek traci wszelką atrakcyjność, a w Loli narasta lekceważenie i niechęć do męża" *... Dosyć nie będę spoilerował
Czemu przytaczam ten opis filmu?
Bo "Błękitny Anioł" to było moje  pierwsze skojarzenie gdy usłyszałem o ostatnich decyzjach w brytyjskiej rodzinie królewskiej.
Niby Świat gna do przodu, a pewne związki  obarczone są sporym ryzykiem. 
Niechaj każdy żyje jak chce. No chyba, że nie może jak taki dajmy na to król. Tylko, że ona za ten dyskomfort bierze niemałe pieniądze.
Dlatego też nie powinien mieć zbyt cienkiej skóry 
                                                                                                                   *)  opis filmu Wikipedia






  *
Ostatni dzień stycznia. Czytam ja sobie, że oto:
Zakończyła się aukcja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, na której można było wylicytować oryginalną skórę, którą Franz Maurer nosił w legendarnym filmie "Psy" w 1992 roku. Zainteresowanie filmowym gadżetem przerosło najśmielsze oczekiwania.
Dzięki kultowej kurtce konto WOŚP zostanie zasilone kwotą 100 600 zł.Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy potwierdziła, że kurtka przekazana na aukcję przez Bogusława Lindę jest aktualnie piątym najdroższym przedmiotem tegorocznej zbiórki
- Hurra - zakrzyknąłem ponieważ od lat kibicuję akcjom WOŚP i Jurkowi Owsiakowi.  
Chwila refleksji przyszła  kiedy przeczytałem kolejne zdanie :
 Dla porównania – uznawany za najcenniejszy przedmiot tegorocznych aukcji – replika medalu noblowskiego Olgi Tokarczuk – poszła pod młotek za 106 000 złotych.
Kurtka  Franza  i  noblowski medal Olgi Tokarczuk.
Hura. To razem 206.600 zł,- do wydania dla potrzebujących, ale i powód do głębszej refleksji.
Nie wiem jak wygląda czytelnictwo  Ministra Kultury i Sztuki w związku ze złożonym deklaracjami, ale ja bez deklaracji przeczytałem z niekłamaną satysfakcją Prawiek. Właśnie zaczynam mierzyć się z Biegunami. Dobrze mi z tym 


*
W codziennej poczcie znalazłem jakaś reklamę. Czujny wzrok odczytał - nimfomanki.pl
Co prawda wzrok powędrował już dalej ale lampka w głowie rozbłysła. Co ? 
Wróć !
Powtórne spojrzenie na tekst rozwiało magię. Adres do strony brzmiał - nietylkofiranki.pl
Prysły zmysły, albowiem prysły zmysły jak pajęczyny wątła nić...
Mądrze prawią fachowcy, że prawdziwy seks zaczyna się w głowie.

*
Polacy nie gęsi i swój języka mają
Zauważył to już Mikołaj Rej.
Czasem jednak najtrudniej cenić i dbać o to co się posiada
Tak oto  zamówił zakup  elementów wod-kan pewien znajomy hydraulik



Niestety z braku "przeduszek' zakupiono przedłużki
Na dociętej już rurce  PCV majster  dopisał "odpat" aby nie pomylić elementów w trakcie montażu.
Powiecie, że to wychowankowie 'oczu zielonych przez które można oszaleć '? Że nie ma się czemu dziwić?
Nieprawda.
Tak zachęca do picia ziół popularny portal. W końcu dla pracujących tam język polski to narzędzie pracy
Ponoć niektóre zioła działają na uciążliwe "kucie" w boku. A jak kogoś tylko kłuje?









albo ten fragment z Onetu







 *
 
Oczka już nie te, a więc po czterech latach oczekiwania, już w pierwszych  dniach marca poddany zostanę operacji usunięcia zaćmy. 
Kompletuję papiery bo najwięcej ich potrzebuje anestezjolog. 
To ciekawski facet. W ankiecie aż roi się od intymnych pytań. Przez wszystkie przeszedłem, łącznie z pytaniem o to kiedy ostatnio byłem u fryzjera?.
Zastanawiać zacząłem się przy pytaniu o alkohol.
-Jak często i ile spożywam ?
-Jedną butelkę wina tygodniowo  - napisałem w przypływie szczerości. 
Żona spojrzała na mnie i zapytała - naprawdę tak napisałeś ?
-A jak miałem napisać ?
- Okazjonalnie. 
- A oni uwierzą, że ja mam w każdy weekend okazję?
Swoją drogą jakie to są fajne określenia - niewielka ilość i okazjonalnie.
Za te dwa słowa należy się Literacka Nagroda Nobla, a przynajmniej Nike.

*    


Kiedy wczoraj mijałem się w przejściu do gabinetu dentystycznego z pewną młoda kobietą, mój Dentysta tak mnie przedstawił
- A ten Pan to czyta Tokarczuk.
A potem jakby dla równowagi dodał
- A ta Pani jest filozofem
- Jeżeli jest Pani filozofem to z pewnością ma Pani za sobą wszystkie jej książki - powiedziałem zachęcony przez Dentystę. 
- Z wyjątkiem Ksiąg Jakubowych.
- Dlaczego?
 - Bo to ciężka książka i spada mi boleśnie na twarz kiedy zasypiam. 
Przyznam, że sam nie wymyśliłbym takiego powodu, ale co filozof to filozof.
Uznanie z tytułu czytania Tokarczuk nie wpływa na finalną cenę usług stomatologicznych. Gruntowna renowacja trzonowych przebiła już dno mojego portfela.

*

Dzień kota. 17 lutego. 
Wszyscy opiekunowie kotów powariowali
Dobrze, że mój kot zachował w tym wszystkim stoicki spokój. 
Niczym Sfinks

*

Nie żeby tak w związku z planowanym zabiegiem, ale dręczą mnie czasem  pytania zasadnicze. 
Można by rzec nawet, że tylko czasem nie dręczą. 
Nie są to już młodzieńcze pytania  Grechuty - kto pierwszy była fakirem ?, kto pierwszy astrologiem?, a kto chciał zostać bogiem?
O ten "sens" raczej idzie.
Najczęściej pytam siebie - po cholerę tak się szarpię?
Wczoraj znalazłem taki oto paradoks rozsyłany po sieci



To jak rozwiązanie dla tych co to chcieli zjeść ciastko i mieć ciastko, tylko zdecydowanie mniej tuczące. 
Odejść podczas orgazmu, albo w podobnie ekscytujących okolicznościach.   
Przywoływałem kiedyś  opowiadanie związane pośrednio z okolicznościami śmierci Andrzeja Zauchy. Mój Boże to już tyle lat.  Kto ciekaw, może zajrzeć w przepastne archiwum do tekstu "Przy okazji gór"

*
Ktoś tam twierdził że kobiecie do przeżycia dnia wystarczy kromka suchego chleba i dwa komplementy
Myślicie, że faceci nie lubią komplementów?
Bardzo lubią 
Mój pierwszy dyrektor, nerwus i wrzodowiec co jakby lubi chodzić w parze, unikał komplementowania swoich pracowników.
uważał, że po to płaci ludziom aby byli idealni. 
Największa pochwałą która spiłem z jego ust (czy wypada  by facet tak wyraził się o facecie?) było:
- Relski ! Masz ku..a szczęście.
Tylko tyle i aż tyle. 
Potem jakby mniej zależało mi na romantycznej walucie, preferowałem bowiem praktyczne rozmowy. 
A teraz kiedy to nawet ksiądz odpuszcza mi obowiązek postu w popielcową środę ze względu na wiek ( już się łapię) z przyjemnością usłyszę o sobie coś miłego.
Trafiło mi się w zeszłym tygodniu. 
"Kompliment" nieco  zawoalowany, ale zawsze. 
Otóż rozmawiając o jakich czynnościach które wykonuję cyklicznie w pracy usłyszałem takie o to zdanie:
- Wie Pan czego ja się obawiam?
- Nie wiem
- Obawiam się, że mi kiedyś Pana zabraknie.
Jako człowiek ciętej riposty gotów byłem na odpowiedź ostrą jak nóż tapicerski, ale pohamowałem się  by nic nie stracić z biegnącej chwili. 
Ta umiejętność powstrzymania to kolejny, jakby bonus po braku obowiązku postu w popielcową środę 
Po raz kolejny, aż prosi się by krzyknąć jak Johann Wolfgang von Goethe  Trwaj chwilo, jakże jesteś piękna



Ekoterroryzm, ideologia gender i LGBT do wyrzygania w liście pasterskim  arcybiskupa Jędraszewskiego. Na dokładkę było jeszcze o żołnierzach wyklętych. Proboszcz z nabożnym skupieniem odczytywał te brednie w których arcybiskup podpiera się dla swoich celów słowami papieża Franciszka. Przecierałem uszy ze zdziwienia. Jak tak można?
Już teraz całkiem na bezczelnego, sąsiadka będzie mogła palić śmieci, styropian, plastik, jednorazowe pieluchy i stare gąbkowe kołdry. 
Dotychczas czyniła to z delikatnymi obawami, teraz na moje uwagi powie  śmiało:
- spieprzaj lewaku i ekoterrorysto. Czyńcie sobie ziemię poddaną - tak powiedział Chrystus i arcybiskup.
Tylko, że ta Ziemia nie jest już poddaną ,  ona kona pod butem głupiego człowieka. Zdycha w imię brudnej polityki. Tej właściwej i tego nurtu który dla odmiany nazwano religią. 
Arcybiskup Jędraszewski wyciska ze mnie niczym pryszcze całą moją religijność. Zastanawiam się na ile mi jeszcze wystarczy cierpliwości ?


Sam wypieram własny wiek i tylko okoliczności przypominają mi że już nie należę do pokolenia młodych gniewnych
Zaćma starcza - tak napisano w diagnozie i zlecono operację. 
Sam zabieg trwał parę minut i tylko upierdliwe zakrapianie oka co kilka godzin, paroma różnymi kroplami, przypominało mi o obowiązku rekonwalescencji. 
Dodatkowo zakaz na okres  jednego miesiąca  dźwigania ciężarów powyżej 1 kilograma i zawiązywania  sznurówek w butach, co jest związane z zakazem schylania  się. 
Tak więc spędzam  życie w niezawiązanych żółtych butach roboczych, co paradoksalnie czyni mnie modnym, a nie rekonwalescentem. 
Zabieg przywrócił mi radość podziwiania wszelkich kolorów tego świata okiem lewym. Prawe w dalszym ciągu pokazuje obraz jakby zza okularów przeciwsłonecznych. 
Po raz pierwszy od ponad pięćdziesięciu lat  chodzę całymi dniami bez okularów co wprawia w zakłopotanie wszystkich moich znajomych nie wyłączając ślubnej małżonki, która mówi, że nie znała mnie od tej strony.
Muszę doczekać do majowej operacji oka prawego, a potem ewentualnie dobrać jakieś cienkie szkiełka. 

*
Nie będę zawracał wam głowy ta całą hecą z wirusem. I beze mnie każdy prawie posrany ze strachu, bez względu na to jaką prezentuje wersję oficjalną. 
Dzisiaj przeczytałem informację, że we Włoszech nie podpinają osób starych od 60 roku życia do respiratora.
Ku.wa. To znaczy, że już od dwóch lat, ktoś gdzieś położył na takich jak ja kreskę. 
Nastrój zrobił mi się filozoficzny, a głupi umysł już przystąpił do robienia bilansu. 

*
Najbardziej zapracowani (według własnej opinii ) przesyłają mi poprzez Messengera jakieś filmiki, gify i memy. Jak oni znajdują, tyle czasu by to wyszukać i przesyłać ?
Rekordzistka przesłała mi  ponad siedem wiadomości i to tylko w jedno popołudnie. Mój telefon piska z informacjami o nadejściu tego spamu radosnym popiskiwaniem. Czasami wydaje mi się, że trzymam w kieszenie głodne pisklę a nie w miarę nowoczesny smartfon z budżetowej półki.
Gorset dobrego wychowania  nie pozwala mi, żeby zabronić, zakazać, zablokować, usunąć numer. 
Że to ją powinien gorset wychowania uciskać?
Być może w ramach kwarantanny niektórzy zdjęli bieliznę, nawet tę w mentalnym tego słowa znaczeniu.
A gdy majtek braknie to dupa udaje księżyc.

*
Wiosna w pełni. Nawet bazie już przekwitły
Przyroda nie ogląda się na nic i nie zastanawia się - czy warto ?
Świat widziany zza szyb własnego domu wydaje się taki bezpieczny.
 

I ja nadrobiłem zaległości spowodowane rekonwalescencją.
Przejechałem glebogryzarką  ogródek, wytyczyłem ścieżki i oddzieliłem od siebie tematycznie grządki. Tu pomidory, tam ogórki pamiętając o tym by czymś je przedzielić. Zwykle sadzę tu ostrą paprykę. W ziemi na razie wylądowały rzodkiewka i cebula dymka.
Na oknie w kuchni wyszły pomidory koktailowe i kilka sztuk odmiany o wdzięcznej nazwie Noire de Crimee czyli po naszemu Czarny Książę.
Moja teściowa woli bawole serca i pewnie na jakiś kompromis trzeba będzie iść.
Jeżyny ogrodowe podwiązane, winorośl przycięta i to wszystko w jedną sobotę.
Dodatkowo przejechałem swoje pierwsze pięćdziesiąt kilometrów  Drag Starem otwierając tym samym nowy sezon motocyklowy.
Jeżeli dołożę do tego wieczorną degustację szlachetnego wina z kozim serem, to taj jakby opisać krainę szczęśliwości. 
Starajmy się przynajmniej żyć pozytywnie, na przekór wszystkiemu co do nas dociera.