Denerwują Was reklamy w Internecie?
Mnie też denerwują, zwłaszcza te przed materiałem filmowym.
Szczególnie zaś wtedy, gdy do obejrzenia jest półminutowy
materiał filmowy a sama reklama trwa trzy razy dłużej.
Być może z racji wieku uświadamiam
sobie, że wiele już w życiu widziałem i rezygnuję z oglądania
tego materiału.
Trudno i bez tego filmu na świecie
dzieje się bardzo dużo.
Ponieważ ucieczka przed reklamami
przypomina taką zabawę w policjantów i złodziei, specjaliści w
tej dziedzinie wymyślili więc reklamy które pojawiają się na tle
oglądanego właśnie materiału filmowego. Taka zbitka dwóch
przekazów może być śmieszna jeżeli nikt nie zadba o dobór
treści do tematyki filmu, może też jeżyć włos na głowie.
Właśnie tego drugiego doświadczyłem kilka dni temu.
Oglądałem materiał o hitlerowskich
obozach śmierci. Na ekranie pojawiła się puszka Cyklonu B i
prawie w tym samej chwili na ekranie błysnęła reklama - odchudza
już po pierwszym spożyciu.
Nie da się bezdusznego automatu
ustawić na wrażliwość, ale może ta ludzka wrażliwość powinna
ograniczy reklamy choćby w pewnych kategoriach.
Właściciele portali usprawiedliwiają
to działanie hasłem – dzięki reklamie oglądasz to za darmo.
A co w życiu jest za darmo?
Stare powiedzenie mówi, że
jak miałeś laskę za darmo to znaczy, że to ty ją robiłeś.
Przepraszam za rodzaj porównania ale pasuje tu jak ulał.
Ulał nie ulał, ale jak to
mówią mleko się rozlało.
***
Klarka zwróciła mi uwagę, że idzie
wiosna.
Rzeczywiście. Zauważyłem kwitnącą
leszczynę i przebiśniegi. Te ostatnie to raczej „przebiliście”
bo gdzie tu szukać śniegu, oczywiście poza stokami.
***
Ja tej wiosny rzeczywiście jakby nie
zauważyłem bo cała moja uwaga skierowana jest w inną stronę. Ta
strona to ogon naszej suki. W zeszłym tygodniu suka stała się
kobietą. Całą zabawę z tym przejściem natura rozpisała na
jakieś trzy tygodnie. Mija pierwszy a więc lada chwila zobaczę za
ogrodzeniem bandę czworonożnych erotomanów, gotowych wszelkich
możliwych wyrzeczeń by dopiąć celu. Dopiąć lub zapiąć, jak to
się określa w podwórkowym slangu.
Póki co suka taka jakaś rozkojarzona.
Według znajomej weterynarz zaraz zrobi się narwana.
Narwana to ona już była. W zeszłym
tygodniu usunęła mi włókninę spomiędzy iglaków.
Szesnaście metrów materiału smętnie
dźwiga się do góry przy każdym silniejszym wietrze.
Zastanawiałem się o co chodzi, a to
był zwyczajny i typowy zespół napięcia.
Trudno oczekiwać po zwierzaku, że
ugotuje dwa garnki zupy pomidorowej jak w starym dowcipie.
Nagadałem jej ile wlezie, ale ona już
miała ten swój lekko zamglony wzrok.
***
W czasie swojej nieobecności na blogu
próbowałem również przedłużyć umowę na telewizję satelitarną
i internet z pewnym wiodącym dostawcą usług.
To jednak nadaje się na całkiem
osobnego posta.
Horror dramat i żużel.
I niech ktoś zaprzeczy, że reklamy
wlazły z butami w nasze życie.