Chciałam ją mieć od dawna, chyba od
czasu gdy po raz pierwszy zobaczyłem Marlona Brando w filmie Dziki.
W przaśnej rzeczywistości PRL-u inne były priorytety. Budowaliśmy
socjalizm na nic więcej nie było już czasu *
Chciałem też mieć prawo jazdy na
motocykl ale przezorny sponsor obstawił mi tylko kategorię B.
- Nie będzie cię kusić – do dziś
pamiętam te słowa mojego Ojca
A kusiło to fakt, najpierw był
Komar.
Ojciec w chwili słabości ( dziś już
nie pamiętam powodu tej słabości) złożył deklarację, że po
zakończeniu podstawówki z nudnym piątkowym świadectwem (wtedy nie
było jeszcze szóstek), stanę się posiadaczem popularnego Komarka.
Z nauką nie miałem problemów tak więc już oczami wyobraźni
widziałem siebie sunącego na tym modnym sprzęcie. Romet w modelu
nr 3 wprowadził nawet stopki i kopkę zamiast pedałów którymi
trzeba było zakręcić dla uruchomienia silnika. Wiedziałem, że
moje akcje wzrosną. Mój wzrost strzeliłby do góry a dziewczyny,
ech nawet nie chciałem sobie tego wyobrażać.
- Motocykl jako przedłużenie penisa
– powie ktoś rozgarnięty i pewnie będzie miał rację.
Wtedy jednak nie znałem jeszcze tego
określenia i nie posługiwałem się słowem „penis”.
Świadectwo było nudne a ja
otrzymałem Komarka. Niby wszystko było w porządku ale poczułem
się oszukany na tej transakcji, bowiem Komar nie był nowy. Ot
przepchnęliśmy go między piwnicami, od sąsiadów do nas . Syn
sąsiadów wyrósł z niego, albo po .prostu go zajeździł. Myślę
że stało się jedno i drugie. Odkurzyłem czerwony bak na napisem
Komar oczywiście bez wymarzonej trójki. Zaczął się czas
grzebania w maszynie by dała chociaż ślad iskry i notoryczne
suszenie świecy, którą zalewał benzyną podły gaźnik. I te
pedały.
Laski nie rzuciły się na moje czarne
od smaru i śmierdzące benzyną ręce. Kiedy zderzyłem marzenia z
rzeczywistością było tak jak porównanie żony po czterdziestu
latach małżeństwa z rozkładówką z Playboya.
Tym co się obrażą na takie
porównanie powiem, że niepotrzebnie. Jest coś takiego co trzyma
nas przy tej samej kobiecie od dwudziestu, trzydziestu czy
czterdziestu lat i kredowy papier nawet z najbardziej kolorowym
zdjęciem nie jest żadną alternatywą.
Ot marzenie. Jan Nowicki powiedział
kiedyś, że marzeń nie należy spełniać bo życie staje się
puste
a marzenie okazuje się być zwykłym
zrealizowanym planem.
Ja jednak podjąłem kolejne próby.
Kiedy kupiliśmy dom w Gorcach a przez
dach nie przeciekała już woda, zauważyłem małe terenowe
motocykle które dość sprawnie poruszały się w górskim terenie.
Motocykle typu Trial dla których nie
straszne były potoki, błoto skały i skałki.
- Kup sobie taki motocykl –
powiedziała żona przełamując moje opory wewnętrzne.
Złamałem się i kupując popełniłem
błąd mojego ojca. Ot genetyka.
Kupiłem motocykl w ramach skromnych
środków finansowych a nie stanu technicznego i bardzo szybko
dowiedziałem się, że dwudziestopięcioletni motocykl użytkowany
w ekstremalnych warunkach to tak naprawdę kupa złomu, nawet gdy to
jest Honda.
Honda 250 TLR tak brzmiała jej pełna
nazwa. Motocykl mistrzów świata w trialu w latach osiemdziesiątych,
Jedyny chyba taki w Polsce, jak się wkrótce miało okazać.
Kiedy przyszło wymienić zawory,
jeden ściągnięto mi z Wiednia a drugi z Tokio.
Sprzedałem go gdy ten typ rekreacji
stał się zbyt popularny a zmotoryzowani idioci wjechali na szlaki
turystyczne i do rezerwatów.
Nie bez znaczenia była tez ekonomia.
Mógłbym powiedzieć tak
Kupiłem motocykl w moto komisie. Na
części dołożyłem do niego ponad pięćdziesiąt procent kwoty
która wydałem przy zakupie. Sprzedałem za połowę kwoty zakupu.
Chyba nie urodziłem się robienia
wielkich biznesów – pomyślałem i zdecydowałem, że motocykl
pozostanie moim niespełnionym marzeniem.
Gdzieś w starej chałupie w Gorcach
pozostał tylko kask na którym znajomy z agencji reklamowej nalepił
kiedyś napis „Wolf Rider” Napis to ukłon w stronę Starszego
którego fascynowały wilki. Profil wilka znalazł się również na
jego ramonesce ** wkrótce po tym gdy mu ją kupiliśmy.
Wtedy właśnie przypomniałem sobie
o Brando. Marlon Brando wystąpił w filmie „Dziki” w 1954 roku.
To ten film spopularyzował Brando jako aktora i ramoneski właśnie.
Motocykle chyba już tego nie potrzebowały.
|
A obok Marlona "Buntownik bez powodu" czyli James Dean.Doborowe towarzystwo
Zdjęcie internet |
Też chciałem taką ramoneskę bo
nagle ożyły marzenia z lat młodości. Nie idzie o te laski, bo
ułożyłem sobie życie jak trzeba i to bez motocykla. O ten szum
wiatru we włosach szło.
Dodatkowo, mój francuski przyjaciel
co rusz podsyłał mi zdjęcia ze swoich motocyklowych eskapad a na
kilka nawet mnie zabrał. Do dziś nie zapomnę chwil kiedy dosłownie
żegnałem się z życiem.
Trochę to obce uczucie w moim
poukładanym świecie bo raczej nigdy nie byłem ryzykantem.
To skąd te marzenia? - zapyta ktoś
przeciętnie rozgarnięty.
Zycie czasami zaskakuje nas samych –
odpowiem dyplomatycznie.
Potem minęło kilka lat i schudłem
prawie czternaście kilogramów. Działo się to w tym samym roku w
którym Starszy żenił się.
Na szafie w moim pokoju kurzył się
motocyklowy kask który z niewiadomych powodów, kierowany zapewne
impulsem, dołączyłem do sprzętów które wywiozłem w związku
ze sprzedażą chałupy. Po co? Nie umiałem odpowiedzieć sam sobie
na to pytanie.
Gdzieś tak z początkiem roku żona
podarowała mi krótką czarną skórzaną kurtkę. Pasowała jak
ulał.
- Ramoneska – nie kryłem
zadowolenie
O ile kurtka pasowała na mnie jak
ulał, nie komponowała się z rodzinnym autem osobowym.
No mógłbym w niej jeszcze iść do
pubu na piwo z zgrywać kogoś kim nie jestem, ale to mi akurat jak
to mówią – wisi.
Starszy kupił sobie motocykl a potem
zrobił to Młodszy. Dwaj bracia, dwa różne podejścia do
motoryzacji, chopper i ścigacz. Niezorientowanych informuję, że
ramoneska nie pasuje do ścigacza.
Ja w dalszym ciągu pozostawałem w
bermudzkim trójkącie niemocy. Bez prawa jazdy, bez motocykla, bez
jasnych perspektyw. Nie widziałem siebie na skuterze o pojemności
50 ccm. Świst silniczka niczym z kosiarki żyłkowej i te nóżki
zgrabnie razem jak u dziewczynki w katolickiej szkole. Bo
prawdziwy facet powinien przecież czuć bak między nogami.
- Ech Tylko koni, tylko koni żal -
zanuciłem smutno zamykając szafę na piętrze na długie trzy
lata.
Tu pojawia się światełko w tunelu.
Kiedy wracaliśmy z Zakopanego po
ostatnim turnusie rehabilitacyjnym, snuliśmy niespieszną rozmowę
na różne, mniej lub bardziej ważne tematy.
- Wiesz – zacząłem trochę
tajemniczo – znalazłem sobie komplet do ramoneski.
- Kompletem jest tylko motocykl -
Maria w lot rozgryzła moje dochodzenie do tematu poprzez ogródek.
- No właśnie.
Szybko wyjaśniłem jej, że w myśl
nowych uregulowań z prawem jazdy kat B można jeździć motocyklami
o pojemności do 125 ccm.
Zawsze to trochę poważniej wygląda
a nie kusi facetów w pewnym wieku. Rodzimy wytwórca w kooperacji z
Chińczykami ( kto jednak teraz z nimi teraz nie kooperuje ?)
wypuścił takie chopperowate modele jakby w sam raz dla mnie.
Zbudowane z poszanowaniem mojego wzrostu i finansowych możliwości.
Finansowymi możliwościami nazywam
kredyt który z większym czy mniejszym bólem. mogę spłacać przez
pewien czas.
- Kup sobie – powiedziała
natychmiast żona.
Uśmiechnąłem się tylko. Jestem w
wieku w którym potrafię rozgrzać się do czerwoności marzeniem
lub pomysłem ale i w takim, że potrafię te pomysły w sobie
uspokoić. Dzięki Bogu jeszcze ich w sobie nie zabijam.
W ciągu dwóch następnych dni
przemożne pragnienie posiadania motocykla zbladło trochę a ja
przygotowałem sobie listę spraw ważniejszych, ba rzekłbym nawet
priorytetowych.
Żona znając moje podejście do
życia, zorganizowała koalicję składającą się z niej samej,.
Teściowej i synów.
- Kup sobie motocykl - słyszałem po
powrocie z pracy,.
- Przynajmniej zadzwoń i dowiedz się
wszystkiego - żegnała mnie rano.
Po co? Ja wiedziałem już wszystko.
Znalazłem sklep w którym ten właśnie model był w cenie prawie
25% niższej niż cena określona przez producenta.
- Sprzedaję po kosztach bo potrzebuję
kasy – zapewniał mnie sprzedawca.
Cholera wszystko mi się składa jak
pasjans Marszałkowi.
Cóż było robić, poddałem się i
popłynąłem z prądem. Czyli wszystko po mojej myśli?
No nie do końca. Motocykl stoi na
podjeździe a Bank przysłał mi SMS-a w którym zwracając się do
mnie po imieniu, poinformował o przesłaniu blankietów wpłaty.
- W świecie motocykli wszyscy mówią
do siebie po imieniu - wtajemniczył mnie Starszy. Rzeczywiście.
A dalej?
Po pierwsze Młody zajechał skrzynię
biegów swoim ścigaczu, a Starszy położył się na bok w czasie
pokonywanie piaszczystego zakrętu. Jedynym sprawnym motocyklem jest
mój, na którym ze względu na tak zwane docieranie silnika osiągam
tak zawrotne szybkości, że jutro pojadę razem z żoną na jej
specjalistycznym, elektrycznym skuterku.
No i tytułowa ramoneska dalej leży w
szafie. Pomimo szczerej chęci nie potrafiłem jej wcisnąć na
siebie gdy temperatura oscyluje wokół 35 stopni na plusie.
- Cierpliwość jest wymagana wszędzie
– powiedziałem do siebie. W tym mam nawet spore doświadczenie. W
czekaniu oczywiście a nie w mówieniu do siebie.
Cierpliwością musi się także
wykazać mój rower. Stoi na uboczu a przędziorki utkały wokół
niego sporą pajęczynę . Otulony niczym welonem czeka na lepsze
czasy.
Spokojnie przyjdą, ja nie porzucam
przyjaciół.
- Chyba masz kryzys wieku – zdawał się
mówić do mnie, prowokator na chromowanych szprychach
- A jeżeli nawet to co? -
odpowiedziałem spokojnie - Tylko teraz górą jest ta odwieczna
fascynacja. Mówię - odwieczna - bowiem zaczęła się u mnie
jeszcze w zeszłym wieku.
Kiedy w niedzielę wróciłem do domu
z kolejnej przejażdżki, zastałem Młodego który rzucał psu
piłkę.
- Bawisz się z psem? - Spytałem
życzliwie
- Ktoś musi. Tylko ja pozostałem po
tym jak w domu objawił nam się Wielki Motocyklista.
W jego głosie wyczułem pewną
złośliwość.
- Nie bój żaby i ty naprawisz tę
cholerną skrzynię. W razie czego pożyczę ci swój, pod warunkiem,
że potraktujesz go delikatnie.
Spojrzał na mnie takim dziwnym
wzrokiem.
Pies przyniósł piłkę i skupił na
sobie całą uwagę.
Właśnie znalazłem taki oto rysunek na blogu pod jakże wymownym tytułem Kryzys Wieku
Pasuje?
*) cytat z piosenki Andrzeja Garczarka – Kiedym stawił się
**) Ramoneska – ( Wikipedia) potoczna polska nazwa motocyklowej
kurtki Perfecto, zaprojektowanej w 1928 roku przez Irvinga Schotta.
Najpierw była stosowana tylko jako ubiór motocyklistów, potem na
przełomie lat 60. i 70. stawała się powoli swoistą ikoną osób
powiązanych z różnymi odmianami muzyki rockowej, zwłaszcza
heavymetalowej, za sprawą zespołów takich, jak Black Sabbath.
Istotny wpływ na jej popularyzację miało użycie modelu Perfecto
618 przez Marlona Brando w filmie Dziki (1954).
Kurtka ta charakteryzuje się kilkoma stałymi cechami: zawsze ma
podwójne klapy z ćwiekami, przesunięty w bok zamek błyskawiczny i
przyszyty pas do ściągania pół. Niektóre kurtki tego typu
posiadają też zwiększoną liczbę kieszeni oraz naramienniki.
Nazwa kurtki „ramoneska” pochodzi od powstałego w 1974
zespołu punkrockowego Ramones, pod jego wpływem jeszcze bardziej
się spopularyzowała nie tylko wśród osób powiązanych z muzyką
rockową, hardrockową i heavymetalową (metalową ogólnie), ale
także punkrockową. W Polsce ramoneska często stanowi ważną część
ubioru tzw. „depeszowców”, czyli fanów zespołu Depeche Mode.