15 grudnia 2015

Odliczanie

Tradycyjnie już, jak co roku od paru lat moja wspaniała małżonka wzięła się do wypieku świątecznych ciasteczek. Poniżej złapałem chwilę gdy rozłożone na stole pierniczki czekały na swoja porcję lukru. 


 Tradycyjnie też spakujemy je w pudełka i rozdamy wszystkim istotnym w naszym życiu ludziom. Tak zwaną istotność ograniczamy do okresu od świąt do świąt. Z genetycznej wprost złośliwości pragnę podkreślić, że na naszej liście, podobnie zresztą jak w roku ubiegłym, nie ma polityków.
            - Nie dajmy się - pragną mówić dwa bratki samosiejki które zakwitły przy naszych schodach.


Spojrzałem jeszcze raz na kalendarz, zgadza się mamy połowę grudnia. W skopanym i nawiezionym kompostem ogródku odbiła właśnie pietruszka i od biedy można ja szczypać do niedzielnego rosołu. A od czasu kiedy drogą kupna moja żona nabyła taki garnek co to jest połączeniem szybkowaru i garnka elektrycznego z elektroniką, u nas rosół jakby częściej.
Co chwilę słyszę, że to mięso to tylko dwadzieścia minut a coś tam innego tylko kwadrans.
Z lekką nieufnością podchodzę jednak do gadżetu zakupionego w sklepie komputerowym.
Czekać tylko dnia kiedy garnek przeskanuje mi ziemniaki i za pomocą Bluetootha prześle mi skan w formacie .jpg. Ufam jednak, że nie zresetuje mi zupy grzybowej by defragmentować borowiki.
              W naszym domu od pewnego czasu gości nowy szczeniak. Starszy postanowił sobie nieco skomplikować życie i nabył psa rasy seter irlandzki. Póki co mały wygląda niczym spaniel, co znajomi z Facebooka sygnalizują w komentarzach. Starszy się jeży, jakby luz był mu obcy. Może to kwestia przepracowania? Jeżeli tak to zakup szczeniaka nie był najszczęśliwszą decyzją.
Zgodnie jednak z reklamą IKEI - to jego tron.
Trochę jednak i mój bo okazało się, że sobotnie wieczory odbyły się kolejno dwie ciekawe premiery w nowym krakowskim Teatrze Variete na których ponoć nie wypadało nie być. Mnie wypadało a więc szczeniak trafił do nas na przechowanie.
Szaleństwom dwóch psów przyglądała się z bezpiecznej odległości Kota. Jej wzrok jednak mówił sam za siebie. To coś jakby:
- Wam już całkiem na mózg padło. Na jednego psa się zgodziłam ale dwa to już przegięcie. Miau!
Pewnie, że przegięcie a więc przy całej miłości do własnych dzieci postanowiłem ustalić jakieś zasady tej rodzicielskiej pomocy.
Wiem, że dotrze się wszystko a pies dorośnie. Stary zaś z godnie z oczekiwaniami spadkobierców powinien być upierdliwy. No i nieco był. 





Mniejsze zainteresowanie telewizją wychodzi mi na zdrowie. Właśnie pochłonąłem paręset stron naukowej prawie rozprawy pod tytułem „Boskie przyrodzenie. Historia penisa”
Tom Hickman autor książki napisał nieprawdopodobną książkę podpartą udokumentowaną wiedzą z zakresu biologii, medycyny, psychologii, religioznawstwa, archeologii, etnologii, historii mody, sztuki, literatury, muzyki i Bóg wie czego jeszcze...
A wszystko to napisane jest z dystansem, przystępnym i dowcipnym językiem.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy w trakcie czytania.
Nawet żona parę razy dopytywała się o źródło mojej radości.
Tak więc sobota i większa część niedzieli poszła wraz kolejnym wersami.
Ponoć Hanna Bakuła o książce Hickmana napisała: "Powinny ją przeczytać przede wszystkim kobiety, które niesłusznie myślą, że rozum to najważniejsza część męskiej osobowości."
Nic dodać nic ująć.
No chyba, że kogoś razi jej podejście do życia, wtedy zawsze można skorzystać z mojej zachęty.
My tu gadu, gadu a lada chwila trzeba będzie rozwieszać lampki na zewnątrz domu. Trochę nijako robić to przy takiej temperaturze i braku śniegu.
Małżonka wspominała coś o girlandzie w kształcie sopli nad drzwiami wejściowymi ale wszystkie takie zestawy mrugają. W trosce o sąsiadów nie mrugam na święta bo sam rozumiem, że od tego mrugania można dostać szału. Wiem, wiem, że można to mruganie wyłączyć, ale to wyłączanie trzeba powtarzać za każdym ponownym włączeniem oświetlenia. Nie po to nabyłem programator który włącza system po południu a wyłącza późnym wieczorem, abym teraz wychodził na drabinę i pstrykał sterownik do uspokojenia systemu. Z wiekiem człowiek robi się wygodny choć udaje, że jest nowoczesny.
Pozostaną stare dobre węże. Po założeniu nie mrugają
Ja zaś mrugam do Was wesoło, póki co życząc niezbyt meczących przygotowań do Wigilii.
Sam mam już informację z domu, że dzisiaj po obiedzie czeka mnie wieszanie firanek.
Nie lubię tego jak, jak... nic kulturalnego w tej chwili nie przychodzi mi w do głowy.



09 grudnia 2015

Dzwonkiem po granicy

Kto teraz siedzi w blogach?
Chyba tylko blogerzy, odwiedzając się grzecznościowo i licząc przy okazji na rewizytę.
Reszta śledzi media i programy informacyjne. Chociaż i te wydają się zbyt wolne wobec obecnej sytuacji. A sytuacja jest taka jak każdy widzi czyli dynamiczna.
Niczym w hollywoodzkiej recepcie na dobry kryminał, zaczęło się od trzęsienia ziemi a teraz akcja stopniowo narasta.
I tylko pozostaje pytanie o granice. Ktoś je chyba sobie zadaje?
Z pewnością ci naiwni.
Nawiązując zaś do granic, odpowiem bo być może kogoś interesuje czy u mnie coś się dzieje ?. Dzieje i owszem ale jakby to rzec „z drugiej strony granicy”.
Dawno wyznaczyłem sobie jak daleko w moje życie wjedzie prowadzony od paru lat blog.
Nie trzeba mi tu ani słupków granicznych ani zapór. I bez drutu kolczastego wiem, że są tematy nienaruszalne,  czego nie należy jednak w żaden sposób mylić z autocenzurą. Nie i koniec, trzeba  w końcu mieć jakieś zasady.
Zasady? Być może, mając zasady mam dobre kwalifikacje by zostać politykiem?
A może mam te najgorsze z możliwych? Nie wiem ale w poszukiwaniu odpowiedzi opieram się na autorytetach.
Jacek Kaczmarski w utworze „Rejtan albo raport ambasadora” śpiewał

...W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.
"Zdrajcy!" krzyczano, lecz do kogo, trudno rzec.
Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada",
A politycznych obyczajów trzeba strzec...

To tyle w odpowiedzi na pytanie, co u mnie? A może to odpowiedź na bardziej ogólne pytanie.
Zaraz, zaraz, a czy ktoś to pytanie w ogóle zadał?
- Antoni, nie skupiaj się na sobie. Zaraz staniesz na celebryckiej ściance a przecież wiesz, że źle wychodzisz na zdjęciach.
- No chyba, że stanę w drugim rzędzie. Tylko czy tu jest w ogóle drugi rząd?
A tak na marginesie
W ramach przepisów świątecznych publikuję zdjęcie menu z pewnej restauracji



Co to za potrawa?
O ile ja dobrze pamiętam, część karpia to dzwonko.
Chyba, że tu rzeczywiście idzie o "dzwonek" tej ryby.
Biorąc pod uwagę wymiary i budowę anatomiczną  karpia rodzi się pytanie - ile dzwonków potrzeba na jedną porcję?
Smacznego.