Przypominam
południowca?. Tu stawiam znak zapytania.
Kiedyś
ponoć przypominałem mieszkańca Europy południowej. Z moim
zaprzyjaźnionym Francuzem spod Tuluzy, uchodziliśmy w opinii
otoczenia za braci. A jemu nic ująć ze stereotypu nie można było.
Ze względu na wagę miał w sobie tego południowca tak ze sto
dwadzieścia procent. Teraz i On się postarzał i ja trochę
zdziadziałem.
Musi
być jednak coś na rzeczy, ponieważ w czasie spaceru po Wenecji,
wiele osób zaczepiało mnie pytaniem o drogę na Plac Świętego
Piotra.
Lubię
śródziemnomorskie sałatki, spaghetti, cameloni i oczywiście
pizzę. Swoją pizzę rozciągam podrzucając w powietrzu. I robię
to bardzo zgrabnie ku rozpaczy małżonki, która nie tylko oczami
wyobraźni widzi tę mąkę, rozsypującą się wokół. Rzeczywiście
po fakcie szafki są trochę szorstkie, ale pizza jak we Włoszech.
Mam
też wielki sentyment do kraju i ludzi, poprzez wspomnienie pewnej
przedstawicielki tego narodu. W drugiej połowie lat
siedemdziesiątych spotkaliśmy się na plaży w Trieście.
Nie
znałem języka włoskiego, Ona nie znała słowa po polsku. Nie
możliwe? Możliwe. W końcu Polak został papieżem dopiero w
następnym, 1978 roku. Nie przeszkadzało nam to we wspólnym
obserwowaniu zachodu słońca, nad wodami Adriatyku. A potem zastał
nas zmrok i pewnie zastał by i świt, gdyby nie nawoływania rodzin
z pobliskiego campingu.
Rozjechaliśmy
się, każde w swoją stronę. Bez wymiany adresów. Ja nie mogłem
uwierzyć w to, co spotkało mnie poprzedniego wieczora. Do dzisiaj
zresztą mam te wątpliwości. Czasem zastanawiam się nawet, czy sam
sobie tego nie wymyśliłem.
Tyle
w tym temacie, ponieważ i tak czynię sobie na przekór, wspominając
publicznie o tym nadmorskim spotkaniu.
A
potem zakochałem się w Verdim. A gdy Pavarotti śpiewa Nessun
Dorma z Turandota Pucciniego, czuję się Włochem.
Po
Ojcu Chrzestnym. Którego dodatkowo przeczytałem, dowiedziałem się
co znaczy Tarantella.
I
na sam koniec historycznie. Przecież to mój idol i bohater -
Generał Wieniawa Długoszowski, został ambasadorem Drugiej
Rzeczypospolitej w Rzymie. Wielokrotnie wspominał o włoskiej
sympatii wobec Polaków
A
espresso? Gdzie w tym wykazie jest moje codzienne espresso? W
czołówce.
Wydawać
by się mogło, że moja wiedza jest taka schematyczna,
ograniczająca się do Sycylii, Wenecji. Przeczytałem również
„Pod słońcem Toskanii”, ale to tylko spostrzeżenia i
obserwacje amerykanki - Frances Mayes.
I
byłbym pewien, że ten stosunek do Włoch pozostanie na niezmiennym
poziomie, gdyby nie pewien mail:
Witaj
Antoni :) dzisiaj wreszcie - a jestem w Krakowie od niemal miesiąca
- zebrałam się w sobie. Co prawda grappa to nie wino ..ale może
przyjmiesz? :)
Mojemu włoskiemu mężowi, który wpadł na ten szalony pomysł i zobowiązał mnie do wykonania, byłoby niezmiernie miło.
Pozdrawiam serdecznie
Mojemu włoskiemu mężowi, który wpadł na ten szalony pomysł i zobowiązał mnie do wykonania, byłoby niezmiernie miło.
Pozdrawiam serdecznie
Zaraz
za pozdrowieniami widniał podpis i numer telefonu.
Cóż
tu dużo mówić, mail zaspokoił znakomicie moją próżność i do
końca dnia można było załatwić ze mną dosłownie wszystko.
Całkiem nieświadomie skorzystały z tego dzieci.
Czuć
się dobrze to raz, ale podjąć decyzję to dwa. Z ukrytą
tożsamością czułem się niczym agent MI-6. Z drugiej strony, moja
rodzina odkryła móje miejsce w sieci i podgląda na bieżąco.
Ostatnio pytam żonę:
-
Czytałaś taką informację?
-
Nie ale znam Twój komentarz na blogu.
No
proszę w domowym rankingu wyprzedziłem PAP jako źródło
informacji.
Podzieliłem
się wątpliwościami co do tego spotkania z moją ślubną
-
Co to jest grappa? – spytała
Grappa
- To włoski destylat przefermentowanych wytłoków i pestek
winogron
Przeźroczysta
ciecz o charakterystycznym smaku oraz intensywnym zapachu. Napój
ten zawiera od 40 do 50% alkoholu. Na początku produkowano go, by
nie marnować pozostałości pod koniec sezonu winnego, jednak ten
silny alkohol bardzo szybko zyskał na popularności na całym
świecie.
-
Bez związku z grappą, ale koniecznie musisz iść- powiedziała.
Sama wyprasuję Ci koszulę.
Ta
ostatnia deklaracja odrobinę zapachniała mi zazdrością, ale z
oferty skorzystałem
Wybrałem
numer telefonu z maila.
-
Czy to Pani Magda?
-
Tak. A czy to może Pan Antoni?
-
No to już się usłyszeliśmy i myślę, że możemy się spotkać.
Ostrzegam tylko, że od tej chwili zaczną się Twoje kolejne
rozczarowania. Ponieważ jak piszę na blogu – nic nie jest takie
na jakie wygląda.
Nie
mam przesadnych wyobrażeń, więc z pewnością nie będę
zawiedziona – odpowiedziała Magda i w zasadzie pozostało nam
tylko ustalić czas i miejsce.
-
Mój mąż w sobotę wybiera się na randkę - powiedziała moja
małżonka do wspólnej znajomej.
-
Dlaczego tak mówisz, skoro ja ani razu nie użyłem tego określenia?
-
A jak mam mówić?
-
Ja skłaniam się bardziej do określenia wieczór autorski. W końcu
Magda jest umówiona z Antonim Relskim.
No
proszę nawet najbardziej kochane kobiety, potrafią wszędzie
dostrzec zagrożenie. Z drugiej jednak strony stać je by pokazać
jakie są wspaniałomyślne.
W
sobotę, punktualnie o określonej godzinie spotkaliśmy się w
Galerii Kazimierz. Ponieważ ustaliliśmy, że jesteśmy
nietuzinkowi, udało nam się rozpoznać bez problemu w tłumie
klientów.
Ze
względu na miłość do dymu, Magda wybrała parasole na zewnątrz
galerii. Przystałem na to i mogłem pić kawę, spoglądając na
stary żydowski cmentarz znajdujący się z drugiej strony ulicy. Nie
było to jednak konieczne, ponieważ Magda okazała się bardzo miłą
osoba i szybko udało nam się znaleźć wspólny język. Wspólne
miasta, wspólne ulice, nawet lody u tego samego producenta.
Kraków,
ciekawe miasto. Sympatyczny kloszard z filmu „Anioł w Krakowie”
na stwierdzenie tytułowego bohatera – tego człowieka skądś
znam. - odpowiedział
-
Też mi wydarzenie, w tym mieście wszyscy się znają.
Jakimś
przypadkiem pojawił się również mój syn, ze swoją dziewczyną
i kolegą. Niczym urząd finansowy dokonał zaboru poprzez
wysępienie, nadwyżki budżetowej z mojego portfela i zniknął.
Gdybym
nie znał swojej żony, pomyślałbym, że to nie jest do końca
przypadek.
Kiedy
zdawałem relację z tego spotkania, żona gorąco odżegnała się
od takich pomysłów.
-
Ależ ja to mówię jako żart.
Pozostaje
tylko angielskie – O kids!
Kiedy
doszło do wręczenia tytułowej grappy, spytałem skąd taka
sympatia włoskiego męża Magdy do Antoniego Relskiego.
-
Bo ja mu czytam fragmenty, próbując odpowiednio oddać nastrój
tekstu.
Ostatnio
Mauro sam sobie tłumaczył, za pomocą translatora. Zaśmiewał
się do łez.
-
Temu to się nawet nie dziwię – stwierdziłem – nawet informacja
o śmierci i terminie pogrzebu tłumaczona on line, na takim
translatorem wydaje się być zabawna.
Grappę
przyjąłem niczym literacki wawrzyn. Postawiłem na półce i może
dorobię mosiężną tabliczkę.
I
najważniejsze - Dziękuję ci Mauro!
Czas
ucieka nieubłaganie, o czym świadczyły telefony od najbliższych.
Pożegnaliśmy się serdecznie, a na odchodnym otrzymałem
wizytówkę.
-
Może się kiedyś przyda.
-
Nigdy nie odrzucam takiej możliwości.
A
potem każde udało się w soją stronę. Ja na parking, Magda do
księgarni po przewodnik. Od jutra będzie szukać swoich korzeni,
gdzieś tam na wschodzie. A może jej rodzina mieszkała blisko
Ciotuni? W końcu Lwów jak Kraków.
...no proszę, nie ma to jak towarzyskie spotkania w świecie rzeczywistym ! Zawsze to powtarzam:)Nieograniczona ilość słów z myśli i doznania wzrokowe - ha! Pa - Ania
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie ma to jak bezpośrednia rozmowa.
UsuńPozdrawiam,
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja znam miejsce, gdzie pizza jest o wiele lepsza od włoskiej. To mały barek plażowy w Port El Kantaoui. Niech się schowa ta w Wenecji.
Pozdrawiam serdecznie.
Ta z Wenecji m jeszcze jedną wadę - jest kosmicznie droga
UsuńPozdrawiam
...a San Marino jadłam świeżo...rozmrożoną! Wstyd i hańba dla Włochów :) Idę robić pizzę! Ania
OdpowiedzUsuńFakt to wstyd
UsuńPozdrawiam
test :)
OdpowiedzUsuńtest:/
OdpowiedzUsuńprzepraszam cię Antonio...ale chciqałam wstawić foto...nie umiem:( Pa - Ania Anonimowy
OdpowiedzUsuńNie wiem czy się da wstawić foto do komentarzy. Pozdrawiam
Usuńnie do komentarzy tylko do tego portretu obok:) pa Ania
UsuńPrzed spotkaniem z Mirkiem też miałeś prasowaną koszulę? ;)
OdpowiedzUsuńByłem w T-shircie, ale je też mam prasowane
UsuńPozdrawiam
Takie spotkania są zawsze miłe, mnie też się zdarzyło spotkać z kilkoma blogerami i zawsze okazywali się ludźmi na wysokim poziomie, sympatycznymi i "do rzeczy". A żonę całkiem rozumiem - jak się ma męża do rzeczy, nie od rzeczy jest czasem przypomnieć mu, kto jest najważniejszą kobietą dla niego :)
OdpowiedzUsuńW dodatku w tak uroczy sposób to zrobiła, że włączyć mogłeś jej uwagi do posta :)
Pozdrowienia więc dla Was obojga i tylko tej grappy bym spróbowała!
fantastyczne doświadczenie, ostatnio czytelniczka powiedziała mi tak - musiałam przyjść aby zobaczyć, czy ktoś taki naprawdę istnieje! Antoni, czas na spotkania z czytelnikami!
OdpowiedzUsuńTylko spokojnie ponieważ ja z natury jestem nieśmiałym facetem
UsuńPozdrawiam
W kwestii formalnej ... czy będziesz się z nami spotykał na raz , czy z każdą/ym z osobna.? Zastanawiam się ile koszul zniesie Twoja Żona, bo jak wiemy cierpliwość ma swoje granice, a miłość bywa zaborcza. Hanula
OdpowiedzUsuńŻona namawia mnie do wkładania koszul, a ja pasjami lubię T-shirty. Jest więc okazja robić coś "pod nią" Pozdrawiam
Usuń...powiało seksualnością...
OdpowiedzUsuńW końcu jestem świadom swoje seksualności
UsuńPozdrawiam
Bardziej w koszuli czy bez Ci się ta Twoja świadomość objawia?
UsuńHanula
Zdecydowanie bez koszuli w przeciwnym wypadku musiałbym nazwać siebie fetyszystą
UsuńAntoni, z tym Lwowem w ostatnim zdaniu wstrzeliłeś się doskonale w dzisiejszą aferę...Masz jakieś zdolności przewidywania zdarzeń w przyszłości.
OdpowiedzUsuńJak wróżka z Parkowej
UsuńPozdrawiam
Ooooo! Dokładnie tak, byłam tam w młodości...
OdpowiedzUsuńTu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). Coś czuję, że z twoim sentymentalnym podejściem do życia ta grappa bedzie stać u ciebe do końca świata (taka ładna butelka), no chyba, że cię przyciśnie kacor - ale na to na pewno masz jakieś inne trunki.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to trzeba cię prześwietlić w IPN - ie, no bo kto jeździł do Włoch w roku 77 :)
Pozdrawiam Mirek
Jeździł taki co napisał podanie i miał szczęście dostając możliwość wymiany 130 dolarów. I jak tu nie zahandlować?
UsuńPozdrawiam
Antoni :) dziękuję za przeurocze spotkanie.
OdpowiedzUsuńA ..teraz to czuję się nieomal jak postać literacka, albo cuś ;);)
Serdeczności
wzruszona Magda mmzd
Całą przyjemność po mojej stronie.
UsuńPozdrawiam
Grappa rzecz cudna ale to uznanie! Bezcenne!
OdpowiedzUsuńNie jestem przyzwyczajony. Odbierałem z lekką nieśmiałością.
UsuńPozdrawiam
Cześć Antoni
OdpowiedzUsuńJeżeli ten komentarz się ukaże to znaczy że winna dotychczasowym niepowodzeniom jest przeglądarka Firefox. Pozdrowienia JerryW_54
Zwyyyycięstwo - JerryW_54
UsuńKto by pomyślał? Pozdrawiam i gratuluję intuicji
UsuńMam starą wersję Firefoxa. Z nowszymi miałem kłopoty przy słuchaniu You Tube. I stąd pewnie jakiś konflikt przy czytaniu tej strony. JerryW_54
UsuńWgrałem najnowszą wersję Firefoxa i też komentarz nie przeszedł. Pewnie ten typ tak ma JerryW_54
Usuń