14 maja 2012

Nocne rozmowy z udziałem wina


Piątek wlókł się niemiłosiernie. Upał doskwierał, uświadamiając mi, że jestem w pracy. Jakoś tak na sam koniec, podjechał do mnie Młodszy. Na swym szalejącym ścigaczu, w miłym towarzystwie. Znana mi już od pewnego czasu blondynka, zdjęła czarny kask i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Odpowiedziałem miłym uśmiechem i powitałem ich.
Jeszcze raz dla porządku obejrzałem nowe opony motocykla.
- Teraz do kompletu brakuje Ci już tylko koszulki z napisem” Jeżeli potrafisz przeczytać ten napis to znaczy, że zwiało mi dziewczynę” - zagadałem.
- To prawda. Siodełko dla pasażera jest raczej symboliczne – stwierdziła Dziewczyna Młodszego - ale mam do Niego zaufanie.
Pogładziła go po policzku, na który to gest, niezręczny dla prawdziwego faceta, odsunął się w bok.
- Moja kiedyś dziewczyna, a obecnie żona, też miała do mnie zaufanie, ale wyrażała go w inny sposób - zauważyłem
- Próbujesz się czepiać? – wyrzucił z siebie zaczepnie Młodszy.
- Tylko zauważam, że czasy się zmieniają – nie dałem się sprowokować
Dzieci, dziećmi. Wychowanie wychowaniem, ale czujność w dyskusji z Młodszym jest bezcenna.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że czujność jest podstawą trwałości rodzinnych relacji.
Jak dobry ojciec, udzieliłem pomocy nie bacząc na związane z tym koszty. Wypikało szesnastą. Złapałem, aktówkę w dłoń i uruchamiając alarm, ewakuowałem się z budynku.
Jakże powoli zasuwała się ta automatyczna brama. W pośpiechu, zapomniałem o piciu i jabłuszku, zostawiając wszystko w służbowej lodówce. Udało się jednak wyrwać przed falą wyjeżdżających z sąsiednich firm. Nie złapał mnie tez żaden z pobliskich kolejowych przejazdów.
Droga pełna zakrętów przez Wieliczkę, Dobczyce i Wiśniową. W Dobczycach skorzystałem z dyskontu „dla uboższych” - jak go nazwał kiedyś pewien polityk.
Nabyłem sery, warzywa i pewne portugalskie wino, za rozsądne pieniądze. Wziąłem trzy butelki.
Reszta drogi przebiegła mi pogodnie i szybko. Odsłuchiwałem w czasie jazdy jakieś dwa słuchowiska polskiego Radia, z serii Sceny Teatralnej Trójki. To wspaniały pomysł, że można je znaleźć w internecie. Na wsi powitał mnie kolega, który przywiózł mi kasetę do kosiarki, wraz z zapasem żyłki. Niedostępna w Krakowie, przyjechała z nim aż z Nowego Sącza. Są jeszcze uczynni ludzie na tym świecie. A wobec ludzkiej dobroci nie można przejść obojętnie. Zaraz też zaproponowałem mu pozostanie do jutra, na mojej gościnnej wsi. Długo wahał się się konsultując z rodzina decyzję. Kiedy się w końcu zdecydował, żona powiedziała
- Z góry wiedziałam, że zostaniesz.
Wybór padł na wino. Trochę chyba pod wpływem mojej sugestii.
- Wiesz co skoczymy do sklepu, bo jestem chyba słabo przygotowany do tego spotkania.
Prawdą jest że od pięciu lat nie było okazji degustować wspólnie.
W pobliskim markecie dokupiliśmy jeszcze dwie butelki, biorąc za klucz wyboru kolor. Bo w czym tu wybierać, gdy nie ma wyboru.
Zjedliśmy spóźniony obiad i dopiero po nim, żona przyznała się do tygodniowych niepowodzeń.
Po pierwsze pralka. Jakimś cudem ruszyła z otwartym bębnem, blokując cały mechanizm. Pralka jest ładowana od góry.
Po drugie kibel. Padł ofiarą operacji przesiadania się z wózka. Puściły mocowania i całość wyglądała jak łazienka w akademiku po juwenaliach.
- Dzięki Bogu nic sobie nie zrobiłaś – uspokoiłem ją.
Teściowa która upiekła ciasto drożdżowe z dżemem i kruszonką, wsypała żonę, że ta bardzo się martwiła, że będę się awanturować.
- O co ? - spytałem zdziwiony - Mogę być tylko wdzięczny opatrzności, że nic Ci się nie stało. Zastrzegam jednak, że za naprawę biorę się dopiero jutro.
Podparłem muszlę listewkami poziomując ją i zaraz też wróciłem do drożdżowego placka i portugalskiego wina.
Wino było koncertowe. Testowałem je przecież w poprzednim tygodniu.
Kolega chwalił na zmianę ciasto i wino.
Żona zajadała się serem z dyskontu.
- Dla takich chwil, warto ponosić te wszystkie koszty – zadumał się Znajomy.
Po pewnych rozmowach wyjaśniających, między córką a matką, teściowa opuściła imprezę po godzinie, wymigując się dobrą książką.
Emocje związane z nieposłuszeństwem sprzętów spowodowały, że i żona poczuła się zmęczona dniem.
O dziesiątej zostaliśmy sami. I wtedy zaczęły się prawdziwe Polaków rozmowy. No muszę od czasu do czasu komuś się wygadać, a i znajomy posiada podobny charakter. Chociaż na co dzień to on jest zamknięty w sobie. Gadaliśmy, piliśmy wino i słuchaliśmy kolejnych uderzeń zegara. Włączyłem delikatne oświetlenie tarasu, takie które nie razi w oczy, a pozwala trafić dłonią do kieliszka z winem. In vino veritas – mówili starożytni, a my jak małpy powtarzamy za nimi tę prawdę, w martwym już języku. Ale przecież i wino było dla nas łaskawe, wyzwalając emocje, ale pozwalając cały czas kontrolować jasność i kulturę wypowiedzi. W oddali szemrał strumień, naśladując padający deszcz, co nawet ze dwa razy sprawdzaliśmy.
- Muszę naprawić ten bijący zegar. Leży zepsuty w moim domu. Zakochałem się w tym wybijaniu godzin. To fantastyczne, tak leniwie kontrolować czas z poziomu tarasu.
To było stwierdzenie kończące miły wieczór. Zegar wybił właśnie wpół do drugiej. Załadowałem i uruchomiłem zmywarkę. Chińska maszyna ruszyła z impetem, napełniając cały dom szumem lejącej wody i głośnym pstrykaniem programatora. Zawsze sprzątam po sobie.
Znajomy udał się na piętro, ja po krótkiej wizycie w łazience do sypialni.
- Ile tego wina wypiliście wczoraj ? - spytała z rana żona.
- Jak to ile ? Wszystko - Stwierdziłem zdziwiony samym pytaniem.
Śniadanie, kawa, reszta tego drożdżowego placka z wczoraj i do roboty. Okazało się, że muszę dokupić śruby do mocowania, gumowy kielich uszczelniający wpływ wody i silikon.
Udałem się do sąsiadów i wykorzystałem ich córkę.
Nie oburzajcie się proszę. Ja z definicji nie jeżdżę samochodem po nocnych imprezach, dlatego też poprosiłem o podwózkę Dorotkę.
Dorotka podrzuciła mnie do najbliższego sklepu, gdzie okazało się, że są tylko śruby. Gumki nie ma.
W następnym składzie budowlanym tez nie było.
- Trudno będę improwizował, wracamy – powiedziałem do córki sąsiadów. Ale ona (dobre dziecko), podwiozła mnie z własnej inicjatywy do Łącka. Tam nabyłem gumowy lejek za całe dwa pięćdziesiąt. Okazuje się, że w przypadku awarii sprzętu i konieczności nabycia części, mieszkanie w mieście ma swoje zalety.
Wziąłem się ostro za naprawę, ale nic nie przebiega gładko. Pękniętym okazało się kolanko odpływowe, a ja nie miałem już śmiałości gonić Dorotki. Rozpocząłem pieszy kurs po sąsiadach i jeden podarował mi takie stare, zostawione na wszelki wypadek.
- Może się sprzydać – mówi mój gospodarz.
I jego słowa okazały się prorocze. Ucieszyłem się.
Na chwilę. Kolanko miało tyle lat, że przystosowane zostało do węższych uszczelek. Przy pomocy nożyc do blachy, zwęziłem posiadaną uszczelkę. Nie drgnęła mi ręką i wszystko udało się jak trzeba. Po nałożeniu silikonu zrobiłem próbę szczelności. Bez zarzutu. Chwilę później odblokowałem pralkę i uruchomiłem ją.
- Ja zrobiłem próbę szczelności, Ty zrób próbę obciążenia – zażartowałem
Dawno nie widziałem tyle wdzięczności w oczach mojej żony, jak w to sobotnie popołudnie.
- Jesteś bohaterem w swoim domu – powiedziała do mnie.
Tak tez nazywała mnie w kilku wykonanych później rozmowach telefonicznych.
Była trzynasta, kiedy znajomy zdecydował się odjechać. Ja chciałem go przytrzymać jeszcze do popołudnia. On stwierdził że musi naprawić auto żony, bo tez chce trochę tego bohaterstwa spić z jej ust.
Dałem dobry przykład. Zadzwonię w poniedziałek i dowiem się jak było z chwaleniem.
Moja żona potrafi zrobić mi reklamę przed gośćmi. W takiej sytuacji potrafię wybaczyć jej wszystko. Przy czym aby była ścisłość - nie nadużywa u mnie skłonności do wybaczania.
Kiedy wypiłem południową kawę, zabrałem się za naprawę kosiarki. Uniwersalną głowicę trzeba było dopasować do typu podkaszarki.
Poszło.
Wziąłem się do koszenia, ale zrobiłem tylko płaski kawałek na ogrodzie. Zaraz też zaczął wiać mocny, zimny wiatr i temperatura spadła. Spadł też deszcz, niwecząc pozostałe plany związane z koszeniem. Może i dobrze, bo nie mam już trzydziestu lat. Kosiarka gotowa, zatankowana, przyda się następnym razem. Może dzieci, tknięte porywem dobroci zaproponują
- Daj klucze, skoczymy na wieś i wykosimy.
Marzy mi się. Ale ja nie przekreślam nikogo.
Cyfrowy Polsat wyłączył mi w sobotę dostęp do platformy cyfrowej, ponieważ wypowiedziałem umowę. To zbędne koszty, gdy jestem tam tak rzadko.
Pokonałem kłopoty organizacyjne i na dekoderze z nieaktywną kartą mogę oglądać tak zwane programy FTA, czyli bezpłatne. Najbardziej cieszę się że nie zamilkło słuchane tą drogą radio. Tutaj fale radiowe przynoszą tylko „katolicki głos do mego domu”.
Na dekoderze jest też TVP Kultura. A więc niech tak będzie - na wsi z Kulturą.
Niedzielne sześć stopni ciepła, zdopingowało nas do wyjazdu. W południe zawitaliśmy do Krakowa. Żona zajęła się rozpakowywaniem bagaży i wstępnym porządkowaniem po dwóch tygodniach męskich rządów. Ja nastawiłem ciasto na pizzę.
Kiedy wyciągałem ją z pieca, jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki pojawił się Młodszy. Chwilę później zapukała do drzwi jego dziewczyna. Znów było miło i rodzinnie.
Pod warunkiem zachowania czujności, oczywiście. A może ta moja pizza odrobinę łagodzi obyczaje?

32 komentarze:

  1. Alleluja! Dawno przestałam zaglądać na Twój onetowy blog, bo mnie strasznie denerwuje sam onet i nawet nie wiedziałam, żeś już i Ty na bloggerze :)
    Najpierw wyrażam więc swą radość, a potem zagłębię się w nadrabianie zaległości.
    Pozdrawiam serdecznie
    iimajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj
      Faktycznie czytaliśmy się kopę lat.
      A jak na mnie trafiłaś?

      Usuń
    2. U Klarki dziś zauważyłam komentarz z profilu google :) Od razu władowałam się, nie wycierając nawet butów ;)

      Usuń
    3. Naspamuję, ale tak to jest, jak nie ma czasu przysiąść i przeczytać na raz zamiast na raty :)
      Uśmiałam się serdecznie z jakże znajomego: "- Ile tego wina wypiliście wczoraj ? - spytała z rana żona.
      - Jak to ile ? Wszystko - Stwierdziłem zdziwiony samym pytaniem."
      Mąż zza ramienia również.
      A Dorotce podpadłeś - "dziecko"(nawet dobre) w wieku uprawniającym do siadania za kółkiem... Oj :)

      Usuń
    4. Dorotka ma 25 lat. Ale nie potrafię na nią patrzeć inaczej niż na ukochaną córusię mojego sąsiada. W końcu mój syn ma 30. To do czegoś zobowiązuje.
      A wino ech jest już tylko miłym wspomnieniem. I nawet nie bolała po nim głowa.
      Pozdrawiam raz jeszcze

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Antoni, jak Ty potrafisz opisywać codzienne sprawy. To wielka sztuka, dzięki której codzienność staje się niecodzienna i nadzwyczajna.

    Antoni, nie wiem na ile to pomocne dla osoby na wózku, ale widziałam w sklepach kibelek przenośny. Oglądałam go pod kątem działkowym, ale znajomy kupił dla matki, bo z wózkiem ciasno było w ubikacji.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślisz że te opisy wychodzą jako tako? dziękuję.
    Moja żona pokonała piramidę trudności i słabości własnych, aby dojść do tego momentu. Taki zakup to cofanie się do podstawy tej piramidy. Kwestia tylko właściwego mocowania. Ten na wsi prawdę powiedziawszy wymagał już remontu. Został więc w trybie nadzwyczajnym wyremontowany.
    Jest odpowiedni sprzęt do dyspozycji niepełnosprawnych, ale czytając cenę uważnie liczyłem zera bo myślałem że się mylę.Niestety, najlepiej zarabia się na nieszczęściach
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antoni, żadne "jako tako". Dobrze wychodzą, a nie "jako tako".

      W drugiej sprawie natomiast masz rację. Cofać się nie wolno, o! I tak trzymać!

      Usuń
  4. ...Antonio...rozbudziłeś moją wyobraźnię tymi opisami :) też chcę pić wino na łonie natury, patrzeć w rozgwieżdżone niebo przy blasku świec, słuchać ciszy itd, itd...a tym czasem zapierniczam po 10 godzin jak ten ciul ( mój ulubiony śląski wulgaryzm:) i nie mam tu na myśli malowania...uściski. Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiście sympatyczne i wcale nie tak wulgarne określenie, a mnie w związku z tym słowem przypomniała się taka piosneczka śpiewana na melodię "szła dzieweczka"

      Szły starzyki do aptyki, kupiły se maść, kupiły se maść, kupiły se maść
      Bo nie chciały im stać ciuliki musieli iśc spać, musieli iść spać, musieli iść spać
      Starzykom ciuliki nie chciały stać, musieli musieli musieli iść spać
      Starzykom ciuliki nie chciały stać, musieli musieli musieli iść spać
      JerryW_54

      Usuń
    2. Kiedyś to ja potrafiłem rozbudzić nie tylko wyobraźnię, ale dobre i to. Życzę Ci tego wina pod gwiazdami i dyskusje po świt, albo nawet bez dyskusji. I pozdrawiam

      Usuń
    3. ha ha ha...nooo Antonio ! Jestem również wzrokowcem więc do rozbudzania
      ( wyobraźni ? ) potrzebuję czegoś więcej...ha ha ha. A ty Jerry z tymi ciulikami dowaliłeś do pieca...ale się uśmiałam, bo oczami wyobraźni widziałam te stare ciuliki o sorki: starzyki...ha ha ha. Chyba sam skomponowałeś? Buziaczki. Ania

      Usuń
  5. Cześć Antoni
    Też miałem dobry weekend. Było i wino z Biedronki i usłyszałem kilka pochwał od swojej Pani, zazwyczaj krytycznej wobec mojej osoby i nieskorej do czczej chwalby. Usłyszałem nawet, że niewiele brakuje a można by mnie nawet kochać. Miodzio na sercu a w głowie winny szmerek. Maj, po prostu maj był tego chyba powodem. Pozdrowienia - JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jesteś romantyczny Jerry. To przebija w każdym Twoim słowie.
      A z kobietami tak już jest, przecież wiesz. Co do wina, może piliśmy takie samo. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Antoni, mężczyźni są jednak bardzo pracowici:) Gratuluję udanych napraw:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie dla płci w imieniu płci. Pozdrawiam

      Usuń
  7. Bardzo lubię czytać o takich prostych domowo-działkowych czynnościach, drobnych i większych naprawach wykonywanych na wsi często bardziej dzięki szczęściu niż wyposażeniu tamtejszych sklepów.
    U nas trzeba było wymienić spłuczkę. Spłuczka była, brakowało rury do podłączenia do miski sedesowej i oczywiście też takiej gumki do uszczelnienia. Była też wymiana zaworów itd.
    U mnie robił to pan majster, ale fajnie na pewno mieć przy sobie mężczyznę, który sam takie prace w domu bezpłatnie wykona :)
    Zgadzam się z Twoją żoną, byłeś bohaterem w swoim domu!
    Co do syna - oczywiście trzeba być czujnym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można przecież pisać wyłącznie postów naprawiających planetę. Kto lubi jak się go cały czas wychowuje. Prosto o prostych sprawach, to chyba dobra metoda.
      U mnie fachowiec ma problem żeby zarobić. chyba że idzie o współczesną pralkę lub zmywarkę. To taka pozostałość po PRL-u
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Uff, jakże tak wykorzystać... bez gumki. A ta gumka pożyczona, to może już używana była i dlatego nie pasowała? A dla ścisłości , to w Swoim domu , to Ty nie tylko bohaterem, ale pizzerinim także jesteś .
    Tak piszesz,że nie tylko klimat, ale i smak czuję / zwłaszcza portugalską nutę/. Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przyznam ze wstydem że Portugalię kojarzyłem tylko z Porto, a tu takie zaskoczenie.
      Co do naprawy. Pożyczyłem kolanko, bez gumki używane. Gumkę miałem nową nie używaną i to ją docinałem. A w domu jak w domu wszystkiego po trochu. Pozdrawiam

      Usuń
    2. No jakże tak , a madera lub / niby greckie, ale znane także w Portugalii/ ouzo?
      Polecam Malmsey / jeśli lubisz na słodko, ba nawet karmelowo polony posmak można wyczuć/, albo nieco wytrawniej - Verdelho./ chyba tak się pisze/. Popraw się Antoni, czas na degustację:)Ja tam Twoim gruzińskim smakom uległam za namową i z polecenia:)Hanula

      Usuń
    3. Proszę, wszystko tylko nie quzo. Degustację innych trunków, z preferencją wytrawnych tradycyjnie odłożę do piątku. Dzięki za Twoje typy. Zawsze to ułatwienie. Pozdrawiam

      Usuń
    4. ...ale quzo ze świeżymi figami...super! to przepis od rodowitych greków. Ania

      Usuń
    5. No właśnie. Ja nie jestem rodowity, ja tylko czasem udaję greka.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. Na onecie "Nie masz nic przeciwko, że żona wpadnie pokazać mi tyłek?" Łapczywie klikam żądny wrażeń a tu....Antoni. I to akurat nie o seksie. Rzeczywiście było coś takiego niedawno. Te tytuły. Pozdrawiam. JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio sam narzekałem na te Onetowe tytuły. Ale nie ważne tak czy siak,Onet zrobił mi reklamę. Pozdrawiam

      Usuń
  10. o... jak tu ładnie :)) Witam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja witam. Jest mi miło, że się podoba
      pzdrawiam

      Usuń
  11. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl). No ty to masz bogate życie zwnętrzne.Dobrze jest być zdrowym i pełnym życiowego wigoru. Też bym tak chciał: tu kolanko, tam winko...Ech.
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to jest w tym starym powiedzeniu?
      Trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona.
      Prawdą jest że ogólna sprawność, ułatwia to kolanko, bo z winkiem to byśmy sobie dali radę bez problemu. A więc może kiedyś po jakiejś premierze teatru MIST na bankiecie?

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Tu (u-nasz-w-swirowku.blog.onet.pl).To dało by się łatwo zorganizować. Wojtek wystawia spektakl "Mój dekalog", a ty przyjżdżasz taryfą pod mój dom, a ja wsiadam z nadzieją , ze po kulku piwkach zostanę odwiziony spowrotem taryfą z tobą, a ty wyorbitujesz tą samą taksówka do Siebie. Pasuje?
      Pozdrawiam Mirek

      Usuń
    3. Zasiałeś mój niepokój. Oczywiście twórczy. Trzeba to przemyśleć.
      Pozdrawiam

      Usuń