W
piątkowy wieczór wracałem do domu. Jak co tydzień, z torbami
pełnymi zakupów.
Od
czasu gdy wykorzystuję ogromne torby z Castoramy, wszystko mieści
mi się we dwie Są ciężkie, ale nie muszę schodzić dwa razy.
Skoncentrowałem się maksymalnie na utrzymaniu właściwego balansu i
uniknięciu nieprzyjemnego, ale jakże widowiskowego posrania się od
wysiłku. Na parterze minąłem sąsiadkę, która poprzez uchylone
drzwi zażarcie dyskutowała z młoda dziewczyną, stojącą na
wycieraczce.
Żaluzje
okienne?, drzwi antywłamaniowe? - próbowałem dopasować towar,
którego akwizycję prowadzi. Zrezygnowałem jednak z domysłów,
zastanawiając się - czy rozpłakać się już na klatce, czy
cichutko w łazience po dojściu do domu.
Udało
się. Doniosłem torby z zakupami i czyste spodnie. A o popłakiwaniu
zapomniałem, bo trzy kontrolne pytania żony, skierowały moją
uwagę na braki w zakupach.
Rozkładanie
produktów i komentarze do zakupów zostały przerwane dzwonkiem do
drzwi.
Uchyliłem
je zdecydowany powiedzieć, że nie jestem zainteresowany. Na progu
stała dziewczyna. Po pierwsze ładna i młoda, a po drugie
przystrojona w zielone wdzianko z pandą i napisem WWF.
Ekolodzy
- pomyślałem.
I
zaraz też przez głowę przeleciał mi mały rachunek sumienia. A
więc tak:
-
ścieki odprowadzam do kolektora,
-
unikam plastikowych butelek
-
w tych butelkach które wyrzucam, pozostawiam szyjki bez nakrętek.
-
nie palę a więc panuję nad emisją CO2.
W
sumie jestem ekologiczny.
-
Czy słyszał Pan o rysiach. O naszych polskich rysiach? - Spytała
dziewczyna i nim spróbowałem popisać się wiedzą ciągnęła
dalej - One są bardzo osłabione i potrzebują dobrego materiału
genetycznego.
-
Nie bardzo domyślam się mojego w tym udziału – odpowiedziałem -
Co do jakości materiału genetycznego to osobiście nie mogę
narzekać. Ale jeżeli chodzi o przekazywanie, to ja już swój
materiał przekazałem. Niech Pani spojrzy jak mi wyszło.
Tutaj
wskazałem dłonią na mojego młodszego, który stanął z boku,
obserwując rozmowę.
Widać
że i On zauważył. Ta ekolożka jest rzeczywiście całkiem
zgrabna. Zganiłem się jednak zaraz za seksizm i postanowiłem
kontynuowałem rozmowę. Jak dorwę się do głosu oczywiście.
-
Musi mieć Pani wesołe życie – zwróciła się do mojej żony,
nie tracąc zupełnie rezonu.
-
Nawet Panie nie wie jak mi bywa wesoło – stwierdziła żona.
-
Zaproś Panią do domu – dodała ugłaskana komplementem
Ekolożka
weszła, rozejrzała się po przedpokoju i spytała:
-
Czy złotówka, to jest dla Pana dużo?
-
Wie pani. Milion składa się ze złotówek
-
Chciałam z Panem wypełnić ankietę, na mocy której mógłby Pan
adoptować rysia. Za pieniądze mięzy innymi od Pana, sprowadzimy
rysie z Litwy. Aby te nasze wzmocniły materiał genetyczny.
-
Rozumiem więc, że moim materiałem już Pani nie jest
zainteresowana. Przyznam że mi ulżyło.
Co
zaś do tej akcji. Chodzi o to, żebym zafundował adoptowanym
samicom eksportowe bzykanko?
-
Mniej więcej, trzymając się Pana konwencji rozmowy - dodał
dziewczyna - I na to pójdzie właśnie, ta Pana złotówka dziennie.
-
Dziennie? - Spytałem - Dlaczego więc nie zadała pani pytania, czy
trzydzieści złotych miesięcznie to nie jest dla mnie duża kwota?
-
W dłuższym okresie – postanowiła zagrać w otwarte karty
dziewczyna.
-
W dłuższym okresie – poprawiłem się.- Jestem proekologiczny.
Lubię rysie i popieram idee ich ochrony. Ale czy nie mógłbym
załatwić tego jedną małą dotacją na konto?
-
Może Pan ze strony internetowej. My mamy jednak innym pomysł.
-
Z pewnością tak uczynię, zgodnie z moim pomysłem. Bo to z tymi
adopcjami to tylko kłopoty. Wie Pani potem trzeba je przygotowywać
do różnych imprez. Jak w tym znanym dowcipie o biskupie.
Uprzejmie
powiedzieliśmy sobie - do widzenia, życzyliśmy również miłego
weekendu.
Nie
wiem co sobie myślała o mnie, kierując się schodami do góry,
zgrabna i ładna ekolożka.
Ja
zamknąłem swoje drzwi na zasuwkę i stwierdziłem:
-
Jak w powiedzeniu o Cyrylu i Metodym
-
Jakim ? - spytała żona
-
Cyryl jak Cyryl, ale te metody.
Po
stwierdzeniu, że złotówka to dla mnie niewiele, trudno się z
wycofywać z dalszych deklaracji.
A
gdyby tak przyjąć, że każdy dar serca jest wiele wart i nie
dyktować warunków brzegowych?
Taka
agitacja nie jest chyba najlepsza, szczególnie wśród mieszkańców
komunalnego w końcu jeszcze bloku.
To
pewnie dlatego działaczka w zielonej pelerynce, tak szybko dotarła
z parteru na trzecie piętro.
A
ja naprawdę lubię rysie i niektóre działania ekologów.
Nie
kupuję wypchanych zwierząt i nigdy nie trzymałem psa na łańcuchu.
Tylko
trzy dychy miesięcznie w dłuższym czasie czasu, nie bardzo mnie
przekonują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz