Nie znam chyba żadnego przyjemnego badania . Bo przecież
trzeba nacierpieć się, aby być zdrowym. Na mojej liście przewodzą zdecydowanie gastroskopia
i kolonoskopia.
Czym jest
kolonoskopia? Polega na wprowadzeniu przez odbyt kolonoskopu przy użyciu
specjalnego wziernika zakończonego kamerą i przesłaniu obrazu na zewnątrz.
Kolonoskop to giętki instrument. Gastroskopia zaś polega na wprowadzeniu
gastroskopu przez jamę ustną.
Przeszedłem
oba badania w kolejności odwrotnej. To znaczy najpierw gastroskopię a po kilku
latach kolonoskopię.
Mocno
wystraszony, zjawiłem się w
gabinecie zabiegowym. Sama myśl o
łykaniu węża, który przypominał przewód
podłączeniowy do pralki automatycznej wywoływała u mnie odruch wymiotny. Co
prawda dostałem jakąś tabletkę na uspokojenie, a pogrubione zakończenie w
którym znajdowało się oko kamery, miało być posmarowane maścią znieczulającą. Aby dodać sobie odwagi,
pielęgniarce przygotowującej sprzęt opowiadałem
dowcip za dowcipem. Był akurat poniedziałek i powiedziałem, że z tego się
bardzo cieszę.
- Dlaczego?
– zapytała pielęgniarka.
- Bo tego
uniwersalnego urządzenia z pewnością w
dni nieparzyste używacie do badania przełyku, a w parzyste do układu
pokarmowego wchodzicie od drugiej strony.
Salwa
śmiechu, którym zakrztusiła się pielęgniarka przekonała mnie o braku takiej
możliwości.
Nie
wpłynęło to co prawda na obniżenie mojego lęku, ale skróciło czas oczekiwania
na tortury.
Zaraz też
pojawił się lekarz, dał mi do zagryzienia coś takiego jak końcówka do
odkurzacza. Pomyślałem nawet, że zaraz otrzymam elektrowstrząsy. Ale badanie
ograniczyło się do samych wstrząsów.
- Proszę
się nie dławić. Oddychać proszę - mówił doktor, penetrując kamerą moje wnętrze.
A wnętrze
mam delikatne i łatwo zwrotne.
- Łatwo Ci
powiedzieć nie dławić się. Chodź, zamienimy się – myślałem wojowniczo.
Potem
pielęgniarka opowiedziała o wymyślonym
przez mnie sposobie wykorzystania sprzętu. Tutaj doktor powtórnie zapewnił
mnie, że taka możliwość jest niemożliwa.
- Jakby tak
przyszło robić, to znaczy że z naszą służba zdrowia jest bardzo niedobrze –
podsumował na poważnie.
Wróciłem na
salę i pozostało mi tylko opowiadać o moim bohaterstwie podczas badania. Jakie to kłopotliwe , jakie nieprzyjemne. Z czasem trochę
podkolorowałem i wzbogaciłem swoją opowieść.
I tak
naprawdę to dzisiaj już nie wiem, ile jest prawdy, a ile fantazji w moim opowiadaniu.
Kiedy zaś,
pojawiłem się na badaniu od drugiej
strony, nie dowcipkowałem za bardzo.
Wystarczającym upokorzeniem było to, że w obecności dwóch obcych osób, w
tym nie bardzo starej kobiety, pakowano mi w tyłek przewód dłuższy ode mnie
samego. Gdy teraz nad tym myślę to jest to właśnie numer jeden na mojej liście
dolegliwości medycznych.
Opowiedziałem kiedyś w szpitalu dowcip o
używaniu sprzętu wziernikowego. Wszystko po to, aby pocieszyć znajomego, czekającego na badanie.
Niestety
kolega był bardziej zwrotny niż ja.
Soczysty
paw który zaległ na kołdrze, przekonał mnie, że nie był to najlepszy sposób
pocieszania.
- To
niemożliwe - powiedziałem mu na odchodnym, ale i tak żegnały mnie pełne wyrzutu
oczy jego małżonki. W tej chwili, z
przyjemnością skopałaby mi tyłek.
Teraz, po
latach muszę wycofać się z tych zapewnień. Nie ma rzeczy niemożliwych
Dowodem na to jest artykuł z dnia 20.03.2012. w portalu Gazeta.pl
Tytuł –
gastroskopia i kolonoskopia tym samym sprzętem
„- To
jakieś kuriozum, by sprzętu, który wprowadza się pacjentowi do odbytu, używać
również do badania wykonywanego przez usta i przełyk - dziwią się lekarze z
rzeszowskiego szpitala "na górce".
...Ordynator gastroenterologii Szpitala
Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie, zalecił personelowi dwa tygodnie temu, by
kolonoskopię, czyli badanie dolnego odcinka przewodu pokarmowego, przeprowadzać
tym samym sprzętem co gastroskopię. Lekarze i pacjenci odmawiają zabiegów...
… Sam
ordynator nie widzi w tym żadnego
problemu twierdząc, że Lekarza, księdza czy adwokata rozlicza się ze
skuteczności.
- Ja
problem rozwiązuję – twierdzi.
Zapewnia
też, że pacjentom nie grozi żadne niebezpieczeństwo, bo sprzęt po każdym
badaniu przechodzi termiczną dezynfekcję w wysokiej temperaturze. - Nie
jesteśmy nienormalni, by pacjentowi wsadzać do ust coś, co jest brudne - broni
się ordynator.
I uważa, że
większym problemem dla pacjentów jego oddziału jest jedna obskurna toaleta i
jeden prysznic”
Fakt że brudna
toaleta to wstyd dla szpitala, ale przecież z obsranego kibla nikt nie każe mi
pić.
Z umytego i
chlorowanego również. W końcu co innego służy do picia, a co innego do srania.
W tym
miejscu aż prosiłaby się jakaś celna
pointa.
Ale jak ją
dopisać, kiedy ręce i nogi się uginają.
Z
bezsilności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz