tag:blogger.com,1999:blog-70203372903187630832024-03-19T09:47:26.171+01:00Suma lat z biegu dni - wyjście awaryjneAntoni RelskiAntoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.comBlogger822125tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-91223328911774398692023-10-10T12:48:00.001+02:002023-10-10T12:52:09.874+02:00Być sobą, jak to łatwo powiedzieć <span style="font-family: verdana;">Przeczytałem gdzieś (jak to gdzie? W sieci, wiadomo) taką myśl: <br />Problem polega na tym, że każdy chce być kimś innym. Nikt nie chce być sobą. <br />Patrząc na to wszystko co dzieje się wokół trudno nie przyznać racji autorowi. Temat musi być nośmy ponieważ podchwycili go reżyserzy filmowi i tak powstały między innymi dwa filmowe poradniki:<br />Pierwszy to - Być jak John Malkovich. Być jak Malkovich to wyzwanie ponieważ ten genialny aktor jest jednocześnie nieźle pokręcony. W żadnym innym razie nie grałby tak sugestywnie skomplikowanych postaci.<br />Jest też pozycja dla tych którzy uważają, że Polska jest najważniejsza - Być jak Kazimierz Deyna.<br />Teraz w ramach przywracania Polski w Polsce ruszył program szkolny - Być jak Ignacy Łukasiewicz.<br />Zresztą każdy sobie może wyszukać odpowiadające mu "być jak". Wyszukiwarka Google jest tu do dyspozycji.<br />A ja?<br />Ja Jak co dzień rano, bułkę maślaną</span><div><span style="font-family: verdana;">Popijam kawą, nad gazety plamą<br />Nikt mi nie powie, wiem co mam robić<br />Szklanką o ścianę rzucam, chcę wychodzić<br />Nie, nie, szklanką nie rzucam. Po pierwsze pijam w kubku, a po drugie jak się samemu sprząta to się swoja robotę szanuje<br />Dlaczego zadaję sobie pytanie jak być sobą ?<br />Z pewnego dystansu oglądam tę całą awanturę przedwyborczą. Tych polityków recytujących bez zająknięcia przekazy dnia. Tych polityków którzy deklarują zmiany choć w czasie swojego pobytu na politycznej scenie przeszli już z poglądami od tak zwanego Sasa do Lasa. <br />Zastanawiam się czy faceci(politycy) goląc się rano przed lustrem nie nucą cichutko:<br />Chciałbym być sobą, chciałbym być sobą.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">A czy takiego mnie, zaakceptowaliby wyborcy? Z moimi śmiałymi poglądami?</span><span style="font-family: verdana;"> I czy z tych poglądów w ogóle byłaby kasa?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Niech mi tu nikt nie opowiada, że do polityki idzie się służyć.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kiedyś gdy byłem jeszcze młody i moje "być" przeważało nad "mieć", nie hamowałem języka. Dostawało się wszystkim po równo. Mój ówczesny dyrektor mówił mi czasami, szczególnie wtedy gdy obcinał mi miesięczną premię:<br />- Pamiętaj Antoni. Z dużą dupę się wszędzie zmieścisz, a z duża gębą już niekoniecznie.<br />Spotkałem się z nim po 27 latach od odejścia z tamtej firmy. On staruszek ja dojrzały facet. Dojrzały bo stać mnie było na stwierdzenie:<br />- Pan mnie chyba lubił Panie Dyrektorze, że z powodu mojego gadania nie wypier..lił mnie Pan na zbity pysk z tej roboty. Doceniłem to po latach.<br />Widziałem, że tymi słowami sprawiłem mu prawdziwą przyjemność. <br />W tak zwanym międzyczasie </span><span style="font-family: verdana;">nauczyłem się myśleć i domyślać o co chodzi przełożonym.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Postawiłem sobie jednak gruba czerwoną linię której nie przekroczę przy spełnianiu ich życzeń. Dzięki Bogu udało się i codziennie bez wstrętu patrzę na siebie w lustrze w trakcie golenia.<br />Nie znaczy to jednak, że nie potrafię rzucić wszystkiego z dnia na dzień. <br />Kiedy miałem 62 lata i mój pracodawca powiedział mi, że czyni wszystko abym u niego dotrwał do emerytury, sam się zwolniłem. Stwierdziłem, że oczekuję wyzwań, a nie trwania w oczekiwaniu na starość.<br />Opłaciło się.<br />Nie nadaję się na polityka. Przynajmniej po tym gdy posłuchałem Kaczmarskiego.<br />Jacek Kaczmarski w utworze Rejtan śpiewa, że "Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada", A politycznych obyczajów trzeba strzec. "<br />A może by przypomnieć sobie ten utwór? Ot tak by przemyśleć. Może nawet patrząc w lustro w trakcie golenia</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Uwaga. <br />To, że nie nadaję się na polityka, nie znaczy, że nie mam swoich preferencji.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">15 października z pewnością uczynię im zadość. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/pe6mqxaclyI" width="320" youtube-src-id="pe6mqxaclyI"></iframe></div><br /><p></p></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-86103210348820374842023-09-27T09:15:00.000+02:002023-09-27T09:15:19.706+02:00Regały na annały<span style="font-family: verdana;">Amerykańscy emeryci spędzają swoją zasłużoną emeryturę w ekskluzywnych ośrodkach, ćwicząc układ taneczny do Marengo, albo pilates. Taki obraz emeryta jawi mi się po obejrzeniu paru komedii Made in USA. Mam świadomość, że taka wypasiona emerytura dotyczy pewnie mniej niż 10 % populacji i z reguły wiąże się z czymś mało już komediowym czyli wyobcowaniem rodzinnym, a zapracowanie dzieci zastępuje się koleżanką z sąsiedniego pokoju, lub bungalowu w zależności od wysokości emerytalnego ubezpieczenia.<br />Gonił człowiek za groszem całe życie, zaniedbując rodzinę, nie ma więc co się dziwić, że dzieci robią to samo. <br />W naszym chrześcijańskim kraju rodzina jest na pierwszym miejscu, a emeryt świetnie nadaje się do odprowadzania wnuków do żłobka, przedszkola lub szkoły. Wsparcia domowego budżetu dorosłej dziatwy czy do innych nie mniej szczytnych zadań. Domy ( własne) emerytów są też świetnym miejscem do przetrzymywania psa w czasie wypasionego urlopu pracujących dzieci. Rodzice posiadający umiejętności manualne zawsze znajdą możliwość samorealizacji w mieszkaniach lub biurach robiących karierę dzieci.<br />Czy ta rodzina i życie rodzinne warte jest tych poświęceń?<br />Pewnie powinienem zapytać o to moich rodziców, ale oni od kilku lat są już zdecydowanie i nieodwracalnie nierozmowni, a ja jestem dopiero na początku swojej emeryckiej drogi. Początkujący dziadek i teść z jako takim już doświadczeniem.<br />Właśnie gościmy rudego szczekacza już prawie dwa tygodnie, a będziemy go musieli tolerować jeszcze trochę. Dzieci podsyłają nam urokliwe fotki z udanego jak widać urlopu, ja w zamian informację o wykonaniu zleconych prac.<br />Tak więc domostwo skontrolowane, rośliny podlane, a robot do koszenia pozytywnie uratowany z pułapki, rowu, krawężnika, lub innej przeszkody. Na koniec starannie odstawiony do stacji dokującej. <br />No i te regały. Przed wyjazdem Syn zadysponował zakup i montaż pięciu regałów magazynowych do archiwum, na dokumenty w przeznaczonym do tego pomieszczeniu.<br />Zakup z reklamowanym szeroko markecie budowlanym, a wszystko bardzo nowocześnie. Zakup on line, takaż zapłata i odbiór już za dwie godziny.<br />Okazało się, że odbierałem w tak zwanym szybkomacie, zbudowanym na kształt gęsto rozsianych po kraju paczkomatów choćby InPostu.<br />Nie wiem czy było szybciej ponieważ robiłem to uważnie, ponieważ był to pierwszy raz.<br />Zraz też rzuciłem się montażu regałów. Nieprzyjemną niespodzianką okazał się fakt, że brakuje jednej poziomej poprzeczki pod półkę i to już w pierwszej paczce.<br />Poprzeczkę pożyczyłem z kolejnej paczki licząc, że być może w którejś z nich jest superata.<br />Zacząłem więc mozolnie wtykać blaszki w otwory co było dość skomplikowane gdyż użyta do produkcji blacha grubości poniżej jednego milimetra odkształacała się i blokowała montaż, a uderzenie czymś ciężkim z pewnością zgięło by profil.<br />Wystarczył nieostrożny ruch by łączenie rozkładało się czemu zaraz towarzyszyło przekleństwo rzucone w czeluść piwnicznego pomieszczenia. Kiedyś to miejsce będzie nosiło dumną nazwę archiwum. <br />Tak to przyginając, odginając i naciskając z wyczuciem, zmontowałem pięć regałów które miały dokładnie wypełnić jedną ścianę pomieszczenia, od końca do końca.<br /><br /></span><div><span style="font-family: verdana;">Brakującej poprzeczki nie znalazłem w żadnej innej paczce, a więc pozostała mi jedynie reklamacja.<br />Z fakturą zakupu udałem się do marketu i usiadłem przez Panem z Działu Reklamacji.<br />- Jaki numer katalogowy miała ta poprzeczka ? - spytał Pan siedzący nad komputerem - Numer jest mi potrzebny żeby sprowadzić Pan tę poprzeczkę.<br />- Wie Pan - odpowiedziałem spokojnie - Jeżeli mi Pan pokaże towar, choćby w swoim komputerze to Panu pokażę o co chodzi.<br />- Ten numer znajdzie Pan w instrukcji montażu - nie dawał za wygraną przyjmujący reklamację.<br />Proszę Pana - tu zrobiłem dłuższą, teatralną pauzę - Widziałem wiele reklam tego marketu i informacji o tym jak to dopieszczacie klientów, traktując ich niemal jak bohaterów, iż naiwnie myślałem, że załatwi mi Pan tę reklamację od ręki.<br />To znaczy?<br />To znaczy, że przyniesie Pan paczkę z tym regałem, delikatnie ją rozetniemy i Pan wyda mi brakującą poprzeczkę. Resztę zareklamują Państwo jako paczkę niekompletną, a ja wywiążę się z terminu montażu. Naiwny byłem, prawda?<br />Tu zrobiłem zatroskaną minę delikatnie zagubionego klienta, który całkowicie zdaje się na łaskę i niełaskę urzędników. W końcu Pan rozpatrujący taką reklamację był takim decyzyjnym urzędnikiem. Małą chwilę trwało milczenie, po czym Pan wstał i udał się na zaplecze. Po dłuższej chwili wrócił z paczką, którą delikatnie rozciął. <br />- Która to była poprzeczka ? - spytał.<br />Wyciągnąłem właściwą. Podpisałem dokument i byłem załatwiony.<br />Umiejętności negocjacyjne z pracy zawodowej bardzo mi się przydały.<br />Wszystko zaś załatwiono bez nerwów i niepotrzebnych emocji. Rzekłbym nawet, że wzorowo, gdyby nie początek który się słabo zaczął.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMiITSJwtXLy7xXiP1bUfK3IDsb9j67FLIT-nHXY1jXnP4tVB4WOXGt3q8GiLS1QFQw1Ag4VBn5X_LRu2DyrQYV0-fvXklhd2Pv09oWlhnO_K1DJT66HYXJvTB8pSVVWvUGjNoyTvpeFxxnkTfG2Iter7qvX0lhsGM2vU3S4l2n49lid0S8q1tdHQCXdo/s3456/20230918_180657.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="3456" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMiITSJwtXLy7xXiP1bUfK3IDsb9j67FLIT-nHXY1jXnP4tVB4WOXGt3q8GiLS1QFQw1Ag4VBn5X_LRu2DyrQYV0-fvXklhd2Pv09oWlhnO_K1DJT66HYXJvTB8pSVVWvUGjNoyTvpeFxxnkTfG2Iter7qvX0lhsGM2vU3S4l2n49lid0S8q1tdHQCXdo/s320/20230918_180657.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Uradowany wróciłem do domu, to znaczy do piwnicy. Niestety poprzeczka i mocowanie regałów do ściany musiało poczekać jeszcze kilka dni.<br />Przez ten czas miałem parę innych terminowych spraw. W piątek dokończyłem montaż poprzeczki. Następnie ustawiłem regały i wypoziomowałem je. Skręciłem ze sobą i zakotwiłem do ściany. Stały się wtedy wyczuwalnie bardziej wytrzymałe. Dalej jednak z powątpiewaniem patrzę na etykietę, która pokazuje na każdej półce możliwość położenia 175 kg. Wyjdzie w praniu.<br />Kiedy wróciłem do domu był już piątkowy wieczór czyli najwłaściwszy czas by otworzyć chilijskiego Merlota. Witaj weekendzie.<br />I teraz odpowiedź na pytanie czy warto ? Czy warto się poświęcać dla utrzymania rodziny, wtedy kiedy jej członkowie założyli już rodziny własne?<br />Być może na to pytanie odpowiedział niezapomniany Jan Kaczmarek w piosence Pero pero.<br /><br /> Rodziny brak to takie szczęście Jak wolna rączka, ale w trybach<br /><br /><br /></span><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-40386372760215222482023-09-12T11:19:00.000+02:002023-09-12T11:19:27.943+02:00Weekend? Zostało już po nim jedynie wspomnienie i kilka fotografii<span style="font-family: verdana;">Jak spędziliście weekend? <br />Na słodkim nic nierobieniu i odsypianiu tygodnia? Czy może Wasz weekend naszpikowany był wydarzeniami jak "Studencka" czekolada bakaliami ?. Nie od rzeczy przywołuję tu słowackie słodycze, ale o tym za chwilę.</span><div><span style="font-family: verdana;"><br />Piątek spędziłem na montażu oświetlenia ogrodowego u młodszego syna. Przewód elektryczny był już zakopany, a w odpowiednich miejscach wystawały pętle przewodu. Trzeba było tylko go rozciąć zainstalować puszki i podłączyć lampek. Było tego jakieś sześć lamp jedna większa puszka i system włączania na pilota.<br />Okazuje się, że ten kabel do ziemi ma bardzo twarda izolację. Rozciąć to, ściągnąć plastik to był spory wysiłek fizyczny. Dodatkowo wnuczka która przebywa w domu w związku z infekcją ( ponoć notowano tam przypadki Bostonki), towarzyszyła mi w pracach wynosząc spod ręki narzędzia, rozsypując kostki łączące i takie tam drobiazgi. <br />Powiem Wam, że nawet niespecjalnie się denerwowałem, co pokazuje jej miejsce w moim sercu.<br />Tak więc praca na dobre zaczęła się wraz z południową drzemką małej. Praca przez parę godzin na kolanach lub kucając. Nogi dawno nie przeżyły takich obciążeń. Więc jak już skończyłem koło 15.00 to byłem naprawdę skonany. Ręce bolały od ściągania kabli nogi naciągnęły mięśnie i ścięgna od kucania. Całość tak mi dowalała, że spania praktycznie nie było. Ot kondycja seniora. Nie pomogło nawet popijane z umiarem czerwone wino.<br /><br />W sobotę podziwiałem rzodkiewkę która pokazała pierwsze listki. Tak więc ładny początek wzrostu i zapowiadany spadek temperatury dobrze jej wróżą. Rzodkiewka nie lubi wysokiej temperatury, ponieważ wtedy idzie w liście a nie korzeń. Dlatego zaleca się sadzić ją w drugim rzucie dopiero po 15 sierpnia. Kiedy jednak patrzę na te 30 stopniowe upały myślę, że wiedza rolnicza jest nieco opóźniona do obecnej sytuacji klimatycznej. <br />Wyszła też fasola szparagowa, pytanie tylko czy zdąży dojrzeć, na stanowisku sałaty tez jakies delikatne ruchy. Zobaczymy <br />Po południu byliśmy na imieninach u sąsiadki. Gustując małopolskim zwyczajom przybyłem wraz z małżonką i wypiłem tam co już nie jest małopolską tradycją 1, słownie jedną whisky, obiecywaną mi za jakaś pomoc w ogrodzie już od kwietnia. <br />To ciekawe doświadczenie, jedna whisky w towarzystwie ludzi rozbawionych kilkoma. Miałem jednak swój powód tej odmowie.</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div><span style="font-family: verdana;">W niedzielę, skoro świt razem z dwoma kolegami wybraliśmy się na wycieczkę motocyklową. Ambitny plan zakładał słowackie Tatry. Ruszyliśmy Zakopianką i już w Rdzawce gdzie znajduje się taki piękny drewniany kościółek przy samej drodze, zaczął się korek. Droga miejscami zwężona przez roboty drogowe, była totalnie zablokowana do Nowego Targu co widzieliśmy, bo tam skręcaliśmy na Białkę Tatrzańską. Informacje jednak były takie, że korek ciągnął się do Zakopanego. Wszystko dosłownie stało z wyjątkiem motocykli dla których z reguły nie ma pojęcia korka. Przepychaliśmy się między samochodami i zazdrosnymi spojrzeniami ich właścicieli. Niewiele jest okazji by właściciel wypasionego samochodu z zazdrością patrzył na mój 26 letni motocykl. No ale te setki tysięcy złotych stały bezradnie w korku, a ja jechałem.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Gdybym tak kiedyś wpadł na pomysł, by w niedzielę zabrać żonę do samochodu i wyjechać relaksacyjnie do Zakopanego to powinienem wziąć z garażu solidny młot i walnąć się nim w głowę.<br />Samochodów nie brakowało i dalej, szczególnie w drodze na Łysą Polanę. Po słowackiej stronie nastał spokój. A kawa za kilka euro ( dokładnie to prawie 5, bowiem uwielbiam podwójne espresso z kroplą mleka) z widokiem na Tatry po słowackiej strony była już pita w spokoju i z radością. Nie żeby nie było ludzi, ale ilość ich była rozsądna. Wracaliśmy potem tak malowniczymi i wąskim drogami, że osobista fantazja podpowiadała mi możliwe spotkanie z niedźwiedziem. Dzięki bogu to tylko niespełniona fantazja. Potem powrót do Polski przez przejście w Niedzicy, objazd jeziora, selfie na tamie z widokiem na zamek i powrót przez Gorce i dalej do domu.<br />Jeszcze tylko jakiś hot dog zjedzony na stacji benzynowej. Siedzieliśmy jak ci nomadzi na siedzeniach motocykla i w ten sposób czuliśmy się choć trochę jak ci ludzie drogi. Przejechaliśmy jakieś 350 km. Do domu wróciłem zmęczony w taki szlachetny sposób za to z mózgiem przewietrzonym z wszelkich codziennych wątpliwości. Tylko ręce bolały. Dłonie od naciskania klamek sprzęgła i hamulca, co po piątkowych doświadczeniach z kablem zakrawało na jakąś recydywę. <br />Warto było się zmęczyć, warto było obcować z przyrodą w nieznanych dotąd miejscach. Fantastycznie, że bez niebezpiecznych przeżyć i traumatycznych awarii. Co prawda kolega na samym starcie przed domem przewrócił motocykl, a drugi już w Myślenicach zauważył gwóźdź w oponie, ale kozak objechał bez problemu całą trasę co świadczy o wyższości opon bezdętkowych nad dętkowymi. Pomyślałem o tym patrząc na swoje szprychowe koła z dętkami w środku. Z tego powodu dopłacam do ubezpieczenia. Tak zwany assistance daje mi szansę na bezpłatne zwiezienie motocykla do domu z odległości do 400 km. Pomimo kosztów dodatkowych, obym nigdy nie musiał z niego korzystać.<br />Tak minęła mi niedziela po ośmiu godzinach spędzonych na siedzeniu motocykla.<br />A teraz nowy tydzień nowe wyzwania i póki co nawet myśl płocha nie gna w bezkresne pajęczyny dróg, bowiem cywilizowany człowiek ma jeszcze obowiązki wobec rodziny, a jeżeli uda się, że te obowiązki są również przyjemnością to oprócz określenia Easy Rider może sobie równiez dodać Lucky Man</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwF4j0nWixQrDtmNh7uvtrc2c114Rk1NxORjDXUmz4h3UCzu8XpRkBszq3twVZ7VdltdhylHn7psdm2TWYVgEcvBgTQrBTnhpGerZQlXUbX84Y5F4C3Bdj7HkLCnukM8gZdtFnUNPSZhn5RacCEt0nBFkpBm_pBaSq-e28k1Tk6e9XEJCRncPJh2yzjk8/s2048/zdzar1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiwF4j0nWixQrDtmNh7uvtrc2c114Rk1NxORjDXUmz4h3UCzu8XpRkBszq3twVZ7VdltdhylHn7psdm2TWYVgEcvBgTQrBTnhpGerZQlXUbX84Y5F4C3Bdj7HkLCnukM8gZdtFnUNPSZhn5RacCEt0nBFkpBm_pBaSq-e28k1Tk6e9XEJCRncPJh2yzjk8/s320/zdzar1.jpg" width="320" /></a></div><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj15vdTeZ4fbjuihrXaSXAOOMeQi54twiFBdYToarLeRlXJ9SX_Dc45qBtF-O2ayexpUEqLle53M4BxOx6PLSCkzT-bL6syopxAK1_RNhgM3ADklYftbTw2-QfdvPknAif0gDit1Mu5UT3l1VtFHJllZRCUWf6B1tSjU1Z566Sc9mYtGz3zgdCwqq-I0tk/s2048/zdzar2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="2048" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj15vdTeZ4fbjuihrXaSXAOOMeQi54twiFBdYToarLeRlXJ9SX_Dc45qBtF-O2ayexpUEqLle53M4BxOx6PLSCkzT-bL6syopxAK1_RNhgM3ADklYftbTw2-QfdvPknAif0gDit1Mu5UT3l1VtFHJllZRCUWf6B1tSjU1Z566Sc9mYtGz3zgdCwqq-I0tk/s320/zdzar2.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-30971598314463773602023-09-05T14:22:00.002+02:002023-09-06T08:15:12.306+02:00Wspomnienia są zawsze bez wadRok szkolny rozpoczął się, wakacje skończyły i chociaż nie mam już dzieci w wieku szkolnym w dalszym ciągu celebruję ten stan przejścia jednego w drugie.<br />Od lat mniej więcej w tym właśnie czasie organizowałem imprezę lub cykl imprez pod tytułem " Pożegnanie lata" <br />W czasie gdy mieliśmy jeszcze dzieci w wieku szkolnym i niepohamowaną fantazję rozwijaliśmy skrzydła szeroko. Bezpośrednio zaś po takiej imprezie nakładaliśmy sobie z małżonką kaganiec i przez 30 dni nie tykaliśmy nawet alkoholu w żadnej postaci, aby odtruć i odzwyczaić organizm. Nie żeby panowała u nas jakaś patologia, niebieska karta czy coś takiego. Byliśmy typową rodziną, ale mieszkając przed trzy miesiące w roku wśród gorczańskich górali, przyzwyczailiśmy się jakby do tego, że to piwko po obiedzie pęknie, a kieliszek wina wyschnie przy zachodzie słońca. Najbardziej jednak popularny w tym rejonie był " drynk" czyli coctail "Gorczańskiej" pędzonej nocą z Pepsi w proporcji 50/50. Oczywiście w szklance, ale bez tych burżuazyjnych kostek lodu czy choćby wstępnego schłodzenia. Myślicie, że się nie da do tego przyzwyczaić? Do ciepłego alkoholu o mocy 60%? Mylicie się. <br />Z tamtych to czasów pochodzą wspomnienia które wyłażą w czasie spotkań, bo z Gorcami utrzymujemy ciągły i sympatyczny kontakt.<br />Wspominają jak słowo wystarczyło, by zorganizować składkowe spotkanie które trwało do późnych godzin nocnych lub też wczesnych porannych, zależy jaką kto do tego przykłada miarę.<br />A to jak stękali niezadowoleni sąsiedzi że nie wyspania szli na niedzielną mszę. Niewyspani z powodu radosnego gwaru nocnego. Narzekali jednak tylko niezaproszeni, a obiekcje ich gasły jak papierosy w popielniczce już po pierwszym ich zaproszeniu. <br />I chyba nie było to jakieś wyjątkowe wydarzenie czy cykl wydarzeń w tamtych latach, o czym świadczy kulturowa zmiana w odmianie słowa gram.<br />Wyborcza w swoim tekście tak o tym informuje: <br /><b>Gram</b> - często czytamy w przepisach kulinarnych 100 gram mąki, 100 gram cukru, itd. Jednak słowo gram może występować w mianowniku tylko z liczebnikiem jeden (1 gram), w połączeniu z liczebnikiem sto, dwieście, trzysta, itd. mówimy już gramów (100 gramów cukru).<br />Czy powszechne 100 gram wyprze kiedyś poprawne 100 gramów? Nie wiem. Prof. Mirosław Bańko na stronach Poradni Językowej PWN pisze: „W języku potocznym, zwłaszcza gdy chodzi o pewną ilość alkoholu, dopełniacz gram jest normą. Niektóre słowniki już o tym informują".<br />W pewnym sensie więc to co się działo miało jakiś wpływ na kulturę i rodzimy język. Jak człowiek pomyśli, że miał w tym swój malutki udział.<br />To się jednak nie wróci. Jest czas siania, czas zbioru, a na końcu orzą ściernisko i jest pozamiatane.<br />Od 10 lat nie używam mocnych alkoholi bo mi po prostu nie służy. Pielęgnuję swoje słabości lub jak kto woli zachwyty na bazie wina, bawiąc się odmianami i szczepami.<br />Do czego zmierzam z tym wspominaniem niezdrowych chwil swojego życia?<br />Otóż przywołując do życia zwyczaj pożegnania lata, zaprosiłem do siebie kolegę z którym regularnie spotykaliśmy się na przemian u siebie bądź w moich ukochanych Gorcach. Na degustacjach, wariactwach i szalonej czasami zabawie.<br />Dla siebie przygotowałem jak zwykle czerwone wytrawne i raczej solidne - hiszpańską Roję.<br />Dla żony zaś leciutkie o owocowych nutach winko białe z rejonu Gaskonii <br />Żona kolegi jako kierująca otrzyma schłodzone piwo owocowe 0% a kolega zmrożoną wódeczkę. <br />Przezornie przygotowałem większą butelkę i takąż butelkę Coli, którą kupuje do domu wyłącznie z okazji odwiedzin tych właśnie znajomych, Nawet syn, kiedy zagląda do lodówki i widzi Colę, pyta - Piotrusie byli czy będą ?<br />Żona stanęła na wysokości zadania przygotowując paprykę faszerowaną beszamelem i pozostało nam jedynie czekać.<br />Jak w reklamie kiełbas długo dojrzewających stwierdziłem, że czekanie jest najtrudniejsze. <br />W końcu pojawili się o czym dużo wcześniej wiedziała już moja suka, kręcąc się przy furtce i radośnie machając chwostem.<br />Po miłym przywitaniu brutalna prawda wyszła na wierzch. Kolega nie pija wódki i to już od prawie roku. Wyciągnął z plecaka schłodzone piwko i towarzyszył moim podróżom winnym. Pociągał swoje piwo z wysokiej szklanki, pamiątki z jakiegoś irlandzkiego pubu.<br />Musze z zadowoleniem stwierdzić, że jest też otwarty na poznanie wina i lubi słuchać moich winnych opowieści. Gustami swoimi lokuje się po stronie raczej delikatnego białego wina, co niespecjalnie mnie martwi. Przecież te butelki na wino robią coraz to mniejsze chociaż ponoć mają nadal 0,75 l. Nie? Takie mniej więcej odnoszę wrażenie. <br />Pogadaliśmy o wnukach, poszpanowaliśmy zdjęciami w telefonie i posiedzieliśmy na tarasie. Potem sprzątnąłem puste butelki ze stołu ponieważ niczym Zagłoba nie cierpię pustych naczyń.<br />Pewnie odhaczyłbym to spotkanie i o nim zapomniał z czasem gdyby nie mem na jaki trafiłem w sieci<br /><div><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUCOfXqOkhCpksGuAVXs3fbmk-oBbC0inQmx1IPXsH7oEeTqNY2eBQs_SuEd4MEMHBY2h6CeXXKKGMYDgPlZGP_wn2_pgCPHZ3eVj9bZJJl7w8edSArBu_Er0nBgN1RR8gUAeqYfN26uMgCwcbWTtpYSbMbYR3pfZGnUYzZvq0UA7i6lrI-TkwxSqhOTs/s960/latka%20lec%C4%85.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em; text-align: left;"><img border="0" data-original-height="960" data-original-width="773" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUCOfXqOkhCpksGuAVXs3fbmk-oBbC0inQmx1IPXsH7oEeTqNY2eBQs_SuEd4MEMHBY2h6CeXXKKGMYDgPlZGP_wn2_pgCPHZ3eVj9bZJJl7w8edSArBu_Er0nBgN1RR8gUAeqYfN26uMgCwcbWTtpYSbMbYR3pfZGnUYzZvq0UA7i6lrI-TkwxSqhOTs/w254-h320/latka%20lec%C4%85.jpg" width="254" /></a></div></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Zdjęcia dotyczą muzyków rockowych, ale z powodzeniem może znaleźć zastosowanie i do ich sympatyków</div><div>Tak to się robi teraz, a tak bywało w przeszłości. Nawet daty jakby się zgadzały.<br />Jakież to biblijne. Może i upadliśmy kiedyś, ale powstaliśmy i tylko czasem w środku nocy marzymy by tak jeszcze raz upaść ale tylko na chwilę. Walnąć się na miękkie i w ściśle określonym czasie. Nie palnąć jakiejś głupoty, by nie obrazić żony. Rano zebrać się w sobie i punktualnie pojawić się w pracy.<div><p></p><div class="separator" style="clear: both;"></div><p></p></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-1075003385915187272023-08-17T10:12:00.003+02:002023-08-17T10:12:46.062+02:00Czego uczy doświadczenie czyli Addio pomidory<div><span style="font-family: verdana;">Wpadłem do domu zdenerwowany i prawie wykrzyczałem do żony:</span></div><div><span style="font-family: verdana;"> - Czyż nie prościej jest zasiąść z piwem przed telewizorem i krytykować wszystko wokół, niż uganiać się w ogrodzie? Krytyka niczego nie zmieni i dzięki temu możemy przeżyć kolejny dzień spokojnie narzekając i popijając. Tylko, że ja nie jestem fanem piwa.<br />Kiedy zaś starasz się być człowiekiem aktywnym i nie daj boże ekologicznym, gorzko smakują wszystkie przytrafiające ci się porażki.<br />Mówiąc wprost, padły mi pomidory. Opanowała je zaraza ziemniaczana, schną liście i łodygi, a owoce dostają plamy które rosną i przypominają wrzody.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Małym pocieszeniem jest dla mnie fakt, że pomidory padły wszystkim wokół. Nie jestem już uczniakiem który w domu mówi że dostał pałę na kartkówce jak trzy czwarte całej klasy. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Cóż mnie interesują inni- mówił ojciec - to Ty jesteś moim synem.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak, a to sa moje pomidory. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Od 10 lat regularnie sadzę pomidory w uprawie gruntowej, bez osłon. Wiem, że to ryzykowne i parę razy miałem jakieś objawy które szczęśliwie udało mi się wyleczyć, poprzez oprysk.<br />Potem już profilaktycznie opryskiwałem je dwa razy w okresie wegetacji co załatwiało sprawę. <br />Żona która przynajmniej teoretycznie zdobywała doświadczenie w prowadzeniu ogródka, nieraz mi wytykała, że nie interesują mnie naturalne metody ogrodnictwa.<br />Nie do końca chciałem się z tym zgodzić, ponieważ nie stosuję nawozów sztucznych, do zwykłego nawożenia gleby traktując ziemię kompostem i granulowanym obornikiem. Niestety jest tak, że ze względu na zagrożenia trzeba też pryskać.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Gdzieś czytałem, że żeby zjeść chrupiące jabłko bez robaków i parchów, trzeba je wcześniej ze czternaście razy pryskać różnym świństwem. Preferowałem więc te swoje parchate papierówki z miesną wkładka od czasu do czasu. <br />Taki agrest ze starych odmian w fazie owocowania narażony jest na amerykańskiego mączniaka agrestu, który przydarza się zaraz po tym gdy ciepłe dni przeplatają się z deszczowymi. <br />Winorośl, szczególnie ta szlachetna z odmiany Merlot chłonie wręcz mącznika rzekomego. W jednym i drugim przypadku niszcząc owoce i liście. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak więc, bez pryskania nic się nie da zrobić. Wiem, można wodą z mydłem i takie tam. Może na emeryturze będę miał na to więcej czasu. Narzekanie żony skłoniło mnie jednak do zainteresowania problemem. Problemem nieobcym przecież, bowiem pracowałem w winnicy ekologicznej i prowadzonej w sposób biodynamiczny. Dodatkowym bodźcem była wnuczka, która mogłaby jeść piękne czerwone i ekologiczne pomidorki bez chemii.<br />Jesienią zasiliłem więc ziemię w tradycyjny kompost i bydlęcy obornik, a wiosną wsadziłem ze dwadzieścia krzaków różnych odmian pomidorów, zdając się na naturalność. <br />Naturalność wyglądała zaś w sposób następujący.<br />Pokrzywy zalane wodą które są panaceum na wszystko dla mojej teściowej. Były też opryski wodą z mlekiem oraz wodą z drożdżami. Tym drożdżami podlewałem też sadzonki. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Zwolennicy drożdży podkreślali, że szczególnie te ostatnie siadają na liściach, walczą z konkurencją w postaci grzybów i bakterii i pilnują bezpiecznego rozwoju rośin. <br />Podlewałem, pilnując by nie lać po całych roślinach, a jedynie precyzyjnie zasilać korzenie. Pomidory rosły nomen omen jak na przysłowiowych drożdżach, obsypując się owocami. Ja regularnie spryskiwałem je roztworem drożdży. Aż tu nagle któregoś dnia zauważyłem żółknięcie liści. Od spodu pojawił się białawy nalot. Wtedy już wiedziałem, że drożdże jednak nie są takie niezwyciężone. Przygotowałem miedzian do oprysku i spryskałem rośliny. Niestety trafiłem na okres wysokiej temperatury, przetykanej obfitymi opadami deszczu. który zmył środek z powierzchni liści. Po tygodniu zastosowałem mocniejszy już Topsin co przy huśtawce pogodowej zdało się jak przysłowiowemu psu na budę.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Każdego dnia obcinam zarażone liście i łodygi. Obrywam parchate owoce i czuję srogi zawód. Widzę bezsens poświęcania godzin pracy i zbyt wczesny zachwyt nad ilością owoców które pojawiły się na krzakach. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Organizuję pogrzeb pomidora</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Zrażone pędy pakuję do worka, pamiętając by pod żadnym pozorem ani jeden pęd czy owoc nie wylądowały w kompostowniku.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tylko teściowa uważa, co głośno wyartykułowała, że to z powodu tego iż nie obrywałem liści. Ona obrywała i nigdy jej coś takiego nie spotkało. Nawet nie mam siły się z nią kłócić i udowadniać, że też robiłem przewietrzanie krzaka i usuwałem tak zwane pasierby, ale w przeciwieństwie do niej uważam, że liście potrzebne są roślinom w procesach fotosyntezy.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie jest argumentem dla mnie fakt, że mamusia teściowej tak robiła. Od czasów Piłsudskiego pogląd na ogrodnictwo mocno ewoluowało.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Musimy kupić szklarnię z poliwęglanu lub tunel foliowy - poradziła żona. <br />Następnego dnia dowiedziała się, że znajomej padły wszystkie pomidory właśnie w szklarni przydomowej. Ot tak z dnia nadzień szlag je trafił. <br />Pryskać, nie pryskać ? </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ten hamletowski dylemat chyba mi się sam rozwiązał. W przyszłym roku oprócz ekologicznych czarów dam sobie szansę i od czasu do czasu prysnę, a w tym roku to niech się już te cholery nażrą moimi pomidorami tak do bólu.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ogórki podlewane mlekiem z wodą i odrobiną jodu ( jodyny z apteki) owocują jak szalone. Codziennie znoszę do domu koszyk ogórasów, które moja żona zamyka w słoikach. Kiszone już nie mieszczą się w spiżarni. Jak co roku będziemy je wciskać dzieciom na wyjściu, po niedzielnym wspólnym obiedzie. <br /> Poza ogórkami parę rzeczy jednak się udało.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNSjUD-d3Gzf6iz3i1o7utGkSjdDiUZ5doTG6Tl_vHUb8r2QzpiU5fIDgylIJOR2c0aJjUCFcUiThbN_efWb1N5ZLyHRPj0NAppi43Synv8JqFvS3NUIhkvvkOZRHXw-BMmUVoa2fX9w-3zHX34rZlxrb5m86au2W3go4q2e5fuQ6W4Xh7FzEyeZpb3Ig/s3945/20230525_164202.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="3292" data-original-width="3945" height="267" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNSjUD-d3Gzf6iz3i1o7utGkSjdDiUZ5doTG6Tl_vHUb8r2QzpiU5fIDgylIJOR2c0aJjUCFcUiThbN_efWb1N5ZLyHRPj0NAppi43Synv8JqFvS3NUIhkvvkOZRHXw-BMmUVoa2fX9w-3zHX34rZlxrb5m86au2W3go4q2e5fuQ6W4Xh7FzEyeZpb3Ig/s320/20230525_164202.jpg" width="320" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div><span style="font-family: verdana;">Czy więc takie niepowodzenia jak te z pomidorami powinny mnie załamywać.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Pewnie nie, ale w tym roku powiem krótko - <a href="https://www.youtube.com/watch?v=BlxelewpCY4">Addio pomidory</a> <br /></span><br /> <br /><br /><br /><br /><br /> <br /><br /> </div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-82125338368504595922023-08-10T10:16:00.001+02:002023-08-10T10:17:41.033+02:00Kultura czytania. Znowu ?<span style="font-family: verdana;">Przeczytałem wczoraj takie oto stwierdzenie:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9zWiyY7GNjmM2QP5HTUtNMEZupyBBF_f8Y0-_uKHiQoV3OIqpoZDf9H8wdpqKi8TGRVG14ojLYfMWjrC9UEq0HBe7NG98TuowsGaVl8sCCWLa_8TZsKKkgzPx7Vhky2VYN-R1ertkQaAvv7-ffwH9_1RLm1FL4lg0Xbqo2L7LPqAGFbgXV00LlkFX5TM/s610/NF1iRhsi6LJKikzB.jpg"><img border="0" height="342" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9zWiyY7GNjmM2QP5HTUtNMEZupyBBF_f8Y0-_uKHiQoV3OIqpoZDf9H8wdpqKi8TGRVG14ojLYfMWjrC9UEq0HBe7NG98TuowsGaVl8sCCWLa_8TZsKKkgzPx7Vhky2VYN-R1ertkQaAvv7-ffwH9_1RLm1FL4lg0Xbqo2L7LPqAGFbgXV00LlkFX5TM/w400-h342/NF1iRhsi6LJKikzB.jpg" width="400" /></a><br /><br />Nie sposób jest nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. W pewnym sensie jest to zgodne też z moimi przemyśleniami w tym temacie. Skąd przemyślenia ?<br />Posiadam czytnik e-booków z czego jestem nieustannie dumny. Staram się go regularnie dokarmiać, kupując od czasu do czasu jakieś książki. Poza tym korzystam z rodzinnej biblioteki e-booków zakupionych przez dzieci. Z tego co wiem to warunki licencyjne pozwalają na udostępnienie książek w ramach najbliższej rodziny. Nie korzystałem z wszelkiej maści chomików czy innych platform wymiany plików w których płacę komuś za niezgodnie z prawem udostępnienie treści. Szanuje prawa autorskie za które należy się godziwe wynagrodzenie.<br />Tu zaś od razu dochodzimy do cen książek. Ceny są wysokie czego nie da się ukryć. Dodatkowo cały czas jak wszystko wokół drożeją. Rośnie więc cena przy coraz mniejszych nakładach. O ilościach wydawanych w PRL autorzy mogą tylko pomarzyć. <br />Niby zgodnie z prawem popytu i podaży, ilość ma wpływ na cenę i chcąc czy nie chcąc muszę to zaakceptować. Biorąc pod uwagę koszty surowców, energii, dystrybucji i wynagrodzeń, wydawać by się mogło, że książki w postaci plików elektronicznych do czytania na komputerach, smartfonach i czytnikach powinny być zdecydowanie mniejsze. Jest to ciekawe rozwiązanie dla osób którym budżet spina się ciężko, a uważają, że jakiś poziom kultury trzeba utrzymywać.</span><div><span style="font-family: verdana;">Jeżeli zaś podróżując czytasz, to rozwiązanie jest wprost idealne.<br />Przy zamawianiu owych elektronicznych książek spotkało mnie jednak mocne rozczarowanie. Przesłany w ułamku sekundy na mój komputer plik jest tańszy o dwa do trzech złotych, chociaż zdarzały się przypadki, że miał taką samą, a nawet wyższą cenę.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">A to bez szelestu kartek i zapachu farby drukarskiej które dodatkowo dostajemy kupując papierowe wydania.<br />Co więc jest powodem takiego podejścia do tematu czytelnictwa w wersji elektronicznej ?<br />Wiem, kasa musi się zgadzać, ale czy nie uważacie, że czytelnicy ebooków są pokrzywdzeni? Chociaż wpisują się oni w ekologiczny nurt oszczędzania surowców.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Czy to analogia do posiadaczy elektrycznych samochodów? Ekologia jest modna, a co modne musi być drogie.<br />Szukając odpowiedzi na to pytanie, doszedłem do wniosku, że być może płacę dodatkowo za poczucie bezpieczeństwa jak daje mi czytnik.<br />Jakiego bezpieczeństwa ?<br />Kiedy czytałem Księgi Jakubowe (przyznaję się bez bicia), parę razy zasnąłem i czytnik spadł mi na twarz powodując jedynie nagłe wybudzenie. Gdyby to samo zrobiła mi książka licząca ponad tysiąc stron, dodatkowo w twardej oprawie, to oprócz nagłego wybudzenia otoczenie usłyszałoby okrzyk bólu i głośne przekleństwo. Zakładam tu optymistycznie, że nie doszłoby równocześnie do złamania nosa, podbicia oka czy innych fizycznych urazów. <br /><br /><br /></span><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-72260634248417421732023-07-31T10:54:00.000+02:002023-07-31T10:54:03.214+02:00Gorący tytuł<span style="font-family: verdana;">Obiecałem sobie i staram się na jakiś czas przynajmniej powstrzymać złośliwości pod adres działów korekt popularnych witryn internetowych. Obietnice obietnicami, ale jak widzę taki tytuł to czuje się trochę jak alkoholik który decyduje, że jeden mały w końcu mu nie zaszkodzi.<br />Zwłaszcza taki smakowity jak ten :</span><div><span style="font-family: verdana;"><b>"Pożar zabytkowego pożaru pod Poznaniem"<br /></b></span><div><b><br /></b></div><div><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhslVTRoeTXJh-rLYFWFB5KjLeWHxN-Fdhvl9JZeEASBHSVfLl4Gf62-L9SauSrYPif9yMbHqECTp_HZ89FCdWTEAjyF3ixUZRo1u19NgcR7neAAv6jbEflPVUymLxkcMLbhkGRjUtvTl2Dg2KWkL0zBPGCdhw_AoPyx1R7Hju-C6pfuXXzfmu8r9sVLIA/s2400/Screenshot_20230712_072710_upday.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhslVTRoeTXJh-rLYFWFB5KjLeWHxN-Fdhvl9JZeEASBHSVfLl4Gf62-L9SauSrYPif9yMbHqECTp_HZ89FCdWTEAjyF3ixUZRo1u19NgcR7neAAv6jbEflPVUymLxkcMLbhkGRjUtvTl2Dg2KWkL0zBPGCdhw_AoPyx1R7Hju-C6pfuXXzfmu8r9sVLIA/w288-h640/Screenshot_20230712_072710_upday.jpg" width="288" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br />Pewien znajomy mojego ojca, a zarazem komendant straży pożarnej bardzo tęsknił za jakimś pożarem, bowiem jego codzienność znaczyła jedynie profilaktyka. Gdy w końcu otrzymał informację o takowym, poczuł jak gwałtownie rośnie mu poziom adrenaliny. Biorąc pod uwagę pewną odległość pożaru od remizy, krzyknął do słuchawki:<br />- Podtrzymujcie ogień! Podtrzymujcie, my już tam jedziemy.<br /><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ileż byłby wart świat bez takich pasjonatów?</span></div><div><span style="font-family: verdana;"> </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-17985198503453215632023-07-21T11:47:00.000+02:002023-07-21T11:47:53.582+02:00Gacie faceta w moim domu <span style="font-family: verdana;">Tyle ostatnio pisze się o trwałości związków, a refleksje z tego wynikające nie napawają optymizmem. Pary którym udało się przeżyć 10 lat urządzają odnowienie przysięgi małżeńskiej, jak choćby ostatnio Lewandowski z małżonką.<br />Patrzę na to z delikatnym uśmieszkiem pobłażania. Do tego szelmowskiego spojrzenia upoważnia mnie 42 rocznica ślubu którą mam nadzieję, że uda nam się świętować pod koniec tego roku.<br />Doszukuję się przyczyn tego stanu rzeczy śledząc publikacje fachowców, a także prasę nie wyłączając tej mainstreamowej.<br />Niektóre z publikacji jeżą włos na głowie z innymi jestem gotów się zgodzić. Właśnie przeczytałem list do redakcji Onetu w interesującej mnie sprawie.</span><div><span style="font-family: verdana;">Co prawda trudno tu mówić o trwałości związku rozumianego jako wspólne zamieszkanie i dzielenie trudów codzienności, skoro są obawy przed jego rozpoczęciem.<br />Wiem, że takie listy z reguły pisane są pod tezę przez redaktorów. Pomińmy jednak tę delikatna kwestię i zajmijmy się samym problemem.<br />Rzadko publikuję cały przeczytany tekst, ale ten jest niewielki i w zasadzie nie powinienem nic pomijać.<br />Już sam tytuł porusza problem - "Mam stałego partnera, ale ze sobą nie mieszkamy. Nie zniosłabym jego gaci w moim domu" [LIST]<br />A oto cały tekst *<br />Mam 32 lata i kochającego partnera. Jesteśmy ze sobą od pięciu lat, świetnie się ze sobą rozumiemy, wspieramy się i motywujemy. Uwielbiam wyjeżdżać z nim na urlop, ale kiedy wyjazd się kończy, każde z nas wraca do swojego domu. To jest moja świadoma decyzja, że mieszkamy oddzielnie. I myślę, że to właśnie dzięki temu, że nie żyjemy ze sobą pod jednym dachem, nasz związek trwa.<br />Paweł jest świetnym, czułym facetem, ale też okropnym bałaganiarzem. W hotelu przymykam na to oko. W moim domu doprowadziłoby mnie to do szewskiej pasji. A sprzątać po nim rozwalonych wszędzie koszulek, skarpetek i gaci nie zamierzam. Myślę też, że nie wpłynęłoby to pozytywnie na nasz związek. Denerwowałaby mnie również poprzestawiane po swojemu kubki w kuchni, nie tak poustawiane książki na pólkach (ja lubię książki ustawione kolorami, on je odkłada bez ładu i składu) i męskie kosmetyki w łazience. Jestem osobą, która potrzebuje swojej, poukładanej, jasnej i czystej przestrzeni. I nie zamierzam tego zmieniać. Nie chcę też zmieniać faceta, którego kocham. On lubi chaos, ja porządek - niech tak zostanie.<br />Mam dość komentarzy wszystkich ciotek, przyjaciółek i zatroskanych rodziców, którzy uważają, że nasz związek "to nie jest prawdziwy związek", tylko "zabawa w chodzenie ze sobą na poziomie liceum".<br />— Póki razem nie zamieszkacie, nie poznasz go, tak, jak powinnaś przed ślubem, nie przekonasz się, czy możesz na niego liczyć w trudnej sytuacji — słyszę ciągle i nie mam siły tłumaczyć kolejny raz, że ślubu również nie planuję, a dzieci tym bardziej.<br />— Zobaczysz, mężczyzna sprawdza się albo nie dopiero w ekstremalnych warunkach — mówi mi babcia. — Dopiero wtedy, gdy będziecie mieć wspólny dom i konto, kiedy dzieci będą płakać, a ty zachorujesz albo stracisz pracę.<br />Niemiło jest słyszeć, że szczęście i powodzenie w życiu zależy jedynie od tego, czy partnera ma się "usidlonego" w domu, czy nie, od tego, czy "pomaga", zmywa, przynosi zakupy. W jakim świetle stawia to kobiety?<br />Cenię moją niezależność. Kiedy choruję, idę do lekarza i biorę przepisane mi przez niego leki, a nie czekam na partnera, który nakarmi mnie rosołkiem i poprawi poduszkę. Zarabiam wystarczająco dużo, żeby utrzymać całkiem sporą kawalerkę i zamówić sobie ciężkie zakupy do domu. Wszelkie prace remontowe wykonuję sama, albo wzywam fachowca. Nie wiem, do czego innego miałby służyć mi mężczyzna, mieszkający ze mną pod jednym dachem. Jeśli jest mi smutno, mogę po prostu do niego zadzwonić, możemy się spotkać, pójść razem do łóżka. Ale miłość nie oznacza, że musimy siedzieć sobie na głowie 24 godziny na dobę i razem meblować mieszkanie... Ja kocham, kiedy mogę za mężczyzną zatęsknić, a nie wtedy, kiedy mam go pod ręką...<br />Co pokaże przyszłość, to zobaczymy. Znam mnóstwo par, które ze sobą mieszkają, ale na przykład mają osobne sypialnie. Nikt nikomu kołdry nie zabiera, nie ma budzenia chrapaniem partnera i nie ma dramy o to, że ktoś się nie umył przed pójściem do łóżka. Jeśli zdecydujemy się razem zamieszkać, to myślę, że jest to dla nas idealne rozwiązanie. Póki co, cieszę się z mojej swobody i z tego, że nikt mi nie wchodzi na głowę i nie narusza mojej przestrzeni. I wcale nie znaczy to, że mój związek, czy moja miłość jest do bani.</span><br /><p><span style="font-family: verdana;">Źródło: <a href="https://www.onet.pl/styl-zycia/onetkobieta/ania-kocha-swojego-partnera-i-nie-chce-z-nim-mieszkac-lubie-moja-przestrzen/3e4x3yl,2b83378a" target="_blank">Gacie faceta w moim domu</a></span></p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6gWHIuNKhNr9WSO1NsZnG5OjZKXLSat5Q1q6V_7vP23UpXTRIkHEK1xNCTP6pHTiyTV4ugI-yr5lTCD6KtKs-1XPUU8ug2L3SNGW2Q3VnrVOAr1AOinmEuQNgMdUYAyehglmYZw8Gs9DG9bJI37UVwVE6s40S-mz3P2qXkXOog5j7ckLN8aYyLJpRXHc/s600/1334246094_by_Znienawidzona_600.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="473" data-original-width="600" height="315" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6gWHIuNKhNr9WSO1NsZnG5OjZKXLSat5Q1q6V_7vP23UpXTRIkHEK1xNCTP6pHTiyTV4ugI-yr5lTCD6KtKs-1XPUU8ug2L3SNGW2Q3VnrVOAr1AOinmEuQNgMdUYAyehglmYZw8Gs9DG9bJI37UVwVE6s40S-mz3P2qXkXOog5j7ckLN8aYyLJpRXHc/w400-h315/1334246094_by_Znienawidzona_600.jpg" width="400" /></a></div><br /><br /><br /><span style="font-family: verdana;">Pomysłowe, nieprawdaż? I ilu problemów można uniknąć naraz. Zawsze można nie otworzyć drzwi kiedy spotkania wspólne nas zanudzą. Nie trzeba pakować waliz, lub cudzych wystawiać za drzwi. Łatwo też mówić, że wspólne mieszkanie to nie przejaw uczuć, a jedynie kalkulacji polegającej na zabezpieczeniu naszej starości.<br />Zgoda. Podejmując decyzję o wspólnym dzieleniu życia brałem to pod uwagę chociaż zupełnie podświadomie. Będąc młodym nie myślałem o wypadkach, chorobach i starości. Małżeństwo i wspólne mieszkanie było jednak dla nas jak polisa. Polisa z której akurat przyszło skorzystać mojej żonie w związku ze zdrowiem. Równie dobrze jednak na mnie swoim palcem mógł wskazać ślepy los.<br />To co wydaje mi się naturalne, nie jest takie dla wszystkich i jeżeli ktoś chce mieć szeroko otwarte drzwi z napisem wyjście awaryjne niechaj ma, to wolny kraj. Nie ma jednak co dorabiać do tego ideologii.<br /> Najważniejsze by nie żałować podjętych wcześniej decyzji jak ten facet który tak mówił na łożu śmierci:<br />Nigdy nie chciałem się żenić, a już mieć dzieci to w ogóle. Wszyscy jednak wokół przekonywali mnie. Ożeń się i miej dzieci, aby ci miał kto na łożu śmierci podać szklankę wody. Tak zrobiłem, a teraz umieram i... i nie chce mi się pić. <br /><br /> <br /></span><br /> </div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-38394658922712544572023-07-13T10:02:00.004+02:002023-07-13T10:05:07.070+02:00Chytra baba czyli odrobinę wakacyjnie i z pieprzykiem<span style="font-family: verdana;">Od czasu gdy staliśmy się społeczeństwem konsumpcyjnym, a nie takim co tylko umacniało socjalizm na budowach Nowej Huty, Huty Katowice czy tysiącu innych. Od czasu też gdy nie jest już powodem do dumy rokroczny wzrost ilości wytwarzanych lokomotyw spalinowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca, zaczęliśmy troszczyć się o to by pojedynczemu obywatelowi zrobić dobrze. Ktoś powie, że to bzdury bo i za socjalizmu pojedynczemu człowiekowi robiliśmy dobrze, ale to nie chodzi o świat ograniczony ścianami sypialni, ale o ogólne i szeroko rozumiane dobro, sypialni oczywiście nie wyłączając.</span><div><span style="font-family: verdana;">Dzisiaj Internet pełen jest produktów niezbędnych, takich sobie oraz tych całkowicie zbędnych, które spece od marketingu wciskają nam jak absolutne must have.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Do napisania tego tekstu zainspirował mnie pewien produkt dla kobiet.<br />Produkt ten nazywa się rewolucyjnie - Lejek do sikania na stojąco.<br />Zamieszczone zdjęcie poglądowe uświadamia nas, że to jest dokładnie to o czym pomyśleliśmy. Jako, że w myśl słów Terencjusza „Homo sum humani nihil a me alienum puto” czyli nic co ludzkie nie jest nam obce, pochylmy się nad tym tematem</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifxRUEIu4xiGdjZQWPhQ0QnbpvNknOWKzkvfZqlRJxB5IvQFx5iYtlJYbPDFrfzPpO6WBf2QDI5OKeEvUVmOnn_PR9xpAwL3iC2vsbdeO9pwR50SM_s8XzhGDab1Ys9t8nBCGRXiBlGZXwOVY0sUOp3Xs5gbJ0XrpHpap_Ov2VxcfEWXSSEynv8zZFs9w/s562/lejek.JPG"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifxRUEIu4xiGdjZQWPhQ0QnbpvNknOWKzkvfZqlRJxB5IvQFx5iYtlJYbPDFrfzPpO6WBf2QDI5OKeEvUVmOnn_PR9xpAwL3iC2vsbdeO9pwR50SM_s8XzhGDab1Ys9t8nBCGRXiBlGZXwOVY0sUOp3Xs5gbJ0XrpHpap_Ov2VxcfEWXSSEynv8zZFs9w/s320/lejek.JPG" /></a> <br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Cóż w tej kwestii jest takiego inspirującego? poza uśmiechem który powinien zagościć na twarzy czytającego?<br />Sięgnę do historii, a nawet prehistorii. W zasadzie do czasów kiedy historii jeszcze nie było, była natomiast tylko i wyłącznie teraźniejszość.<br />Któregoś dnia Bóg przechadzał się po raju, obserwując swoje dzieło stworzenia. Korygował co nieco, kasując nieudane i dokładając funkcji do tego co się sprawdziło.<br />Podszedł tak do Adama i Ewy którzy pochłaniali z apetytem truskawkę tak dużą jak owoc melona. Nie możliwe? Możliwe, rzecz w końcu dzieje się w raju.<br />- Słuchajcie, mam do was obojga pytanie<br />- Które z Was chciałoby sikać na stojąco?<br />- Ja, ja, ja! - wyrwał się jak zwykle Adam.<br />- W porządku masz to. Tobie zaś - tu zwrócił się do Ewy - pozostaje wielokrotny orgazm. <br />Tak to nastąpiła aktualizacja do nowej wersji "Adam i Ewa ver. 2,0", a zdarzenie to z pozoru nieistotne nie raz i nie dwa zamieszało w historii ludzkości. <br />Tak to, kiedy już udało nam się osiągnąć stan posiadania ciepłej i zimnej wody w kranie, sieci 5G i Internetu w światłowodzie, pozostało skorygować jeszcze wcześniejsze aktualizacje.<br />Wprowadzono do sprzedaży Lejek dla kobiet do sikania na stojąco w ramach owej dosłownie rozumianej równości płci.<br />I tu rodzi się pytanie - dlaczego kobietom tak zależy na tej czynności wykonywanej w męski sposób ? Od lat toczą przecież z facetami wojnę o to, by porzucili dar owego "na stojąco" i sikali na siedząco, zwłaszcza w domowych toaletach.<br />Rozumiem, że bardzo ważnym powodem jest właśnie ten, że niektórzy zawodnicy oprócz "na stojąco" robią to również "bez trzymanki" nie zwracając uwagi na tak zwane efekty uboczne pojawiające się niejako przy okazji.<br />W końcu prawa grawitacji są nieubłagane.<br />Niejako przy okazji tej modernizacji dla kobiet nikt nie proponuje, co byłoby według mnie dziejowo sprawiedliwe, aby dać facetom jako rekompensaty owych wspomnianych wielokrotnych orgazmów.<br />Chyba, że jest to zemsta za to iż przyczynkiem do tych orgazmów był facet zafascynowany i niestety skupiony na swoim Wacusiu.<br />A czy małą zemstą na mężczyznach są wszelkiej maści jeżyki, kotki i inne pieszczotliwie nazywane zabawki erotyczne ? No może z wyjątkiem Dużego Johna którego o pieszczotliwość w nazwie trudno posądzać. Owe zabawki, ładowane za pomocą USB, sterowane przez smartfony, zastępują całkowicie starania faceta w tej kwestii. Przy okazji nie zostawiają na desce klozetowej śladów swego pobytu w w toalecie. <br />Trzeba się było Franiu bardziej starać.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Żeby to było takie proste.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Rozmawiają dwa penisy<br />Co tam u ciebie<br />- Mój facet jak sobie wypije chce żebym stawał.<br />- Oni wszyscy chcą tego po alkoholu - rzekł drugi<br />- Stawać owszem, ale nie na rękach !<br />A więc to, że we wszystkim ważne są didaskalia to już tak jakby mamy ustalone. <br />Pozostaje pytanie:<br />Dlaczego niczym ta chytra baba z Radomia chcecie wszystko?<br />Zjeść ciastko, mieć ciastko i może nawet sprzedać to ciastko z takim samym skutkiem.<br /><br /><br /> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfWwLXEpVhW87EIPBRc2ERtJ-EY3DHL0j1UlCskbnuWl0r9zue1aXxLVzZywciGOxKWNOybYQCdEU8bhTtoAonwcVqfjeNVdVbki04ue6EADShzIO0XMhSvK9AYE4J_A7EdswPw2vrlCjXp8W1UINl70LIPwps3A0RK-TzJ4tlft4i8CfoPOG555WtvD4/s763/obraz_2023-06-22_104747835.png"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfWwLXEpVhW87EIPBRc2ERtJ-EY3DHL0j1UlCskbnuWl0r9zue1aXxLVzZywciGOxKWNOybYQCdEU8bhTtoAonwcVqfjeNVdVbki04ue6EADShzIO0XMhSvK9AYE4J_A7EdswPw2vrlCjXp8W1UINl70LIPwps3A0RK-TzJ4tlft4i8CfoPOG555WtvD4/w400-h229/obraz_2023-06-22_104747835.png" /></a><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></span><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-47146503204441761952023-07-06T09:29:00.001+02:002023-07-06T09:29:31.529+02:00Synchronizacja, a może tylko zwykła szajba<span style="font-family: verdana; font-size: x-small;">Motto :<br />Poprzez życia rwące fale<br />Człowiek tłucze się jak łajba,<br />Z wierzchu bywa – wcale, wcale,<br />Ale w środku – taka szajba…<br /><br />Taki kocioł, takie nerwy,<br />W kotle wrzenie nie przemija<br />I ta szajba wciąż bez przerwy<br />Jak pokrywka ci odbija.<br /><i><br />Wojciech Młynarski " Szajba"</i><br /> </span><div><span style="color: #333333; font-family: verdana;"><span style="background-color: white; font-size: 14px;"><br /></span></span></div><span style="font-family: verdana;"><br />To jak jest w końcu? Szajba jak w motto, czy też tytułowa Synchronizacja?<br />Jedno i drugie, ale po kolei.</span><div><span style="font-family: verdana;">"Synchronizacja" według SJP pochodzi z greckiego, a znaczy – "równoczesny". Koordynacja w czasie, co najmniej dwóch zjawisk (procesów), tzn. dążenie do równoległego, niezależnego ich przebiegu, skoordynowanego w czasie lub do jednoczesnego ich zakończenia. Pojęcie synchronizacji występuje w fizyce, informatyce, elektronice, telekomunikacji, robotyce czy choćby w multimediach.</span></div><span style="font-family: verdana;">Słownik języka polskiego nie wspomina oczywiście o tym, że zjawisko synchronizacji występuje również w moim domu.<br /> Prowadzę zorganizowane życie, staram się być precyzyjny i terminowy. Mówiąc innymi słowy można by według mnie ustawiać zegarek, ale nie wszyscy niestety tak mają. Ten brak poszanowania cudzego czasu najbardziej boli punktualnych właśnie, bowiem ci inni mają zawsze tę samą odpowiedź:</span><div><span style="font-family: verdana;">- Człowieku daj se luz.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kiedyś umówiłem się z kolegą na rynku w Krościenku o 10.00. Ja miałem do pokonania ponad 100 km i dotarłem 5 minut przed terminem, kolega ze Szczawnicy miał raptem 4 km do przejechania i spóźnił się prawie 30 minut.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Co usłyszałem? - Jest weekend, daj se luz.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wracając zaś do tematu głównego.<br />W ramach unormowanego życia, wstaję w dni powszednie o godz 6:15 i idę do łazienki, gdzie wszystkim czynnościom rannym związanym z ablucjami poświęcam czas do godz 6:40.<br />W soboty i niedziele pozwalam sobie na luksus weekendowego rozpasania i wszystkie czynności przesuwam o godzinę, pozostawiając minuty w tej samej pozycji ponieważ lubię powtarzalność, a wzorem bohatera filmu Dzień Świra zaczynam pewne czynności o pełnej godzinie, ewentualnie w pół, albo kwadrans po.<br />Mój plan rozpoczęcia dnia jest więc przewidywalny i łatwy do zapamiętania. Okazuje się, że tylko dla mnie.<br />Innym elementem tej porannej układanki jest piec gazowy, dodatkowo dwufunkcyjny, który w zimie zabezpiecza mi ciepło, a przez cały rok ciepłą wodę.<br />Zainstalowany piec ma przeciętną wydajność, a mówiąc prozaicznie nie potrafi obsłużyć dwóch łazienek na raz i w efekcie z obu kranów kapie jak krew z nosa zamiast ciurkać radośnie i w miarę intensywnie.<br />Wobec problemów z piecem mój przedstawiony powyżej precyzyjny plan dnia, a szczególnie korzystania z łazienki wydaje się jakimś dobrodziejstwem, ponieważ z jednej strony pozwala na luksus kąpieli dla planującego, a także uniknięcie sprzężenia z planami innych domowników w wyznaczonych godzinach. <br />No więc wchodzę pod prysznic. Po namydleniu ciała i próbie spłukania go wartkim strumieniem wody zauważam, że z sitka jedynie kapie, ponieważ moja teściowa zsynchronizowała się z moim planem dnia i podłączyła się do wody dokładnie w tym samym czasie.<br />Oczy szczypią z sitka kapie, a czas leci. Wyrzucam z siebie parę słów które pozwalają mi ulżyć sobie, a nie zwariować. Ponieważ jestem zamknięty w łazience na dole, a ona w tej na górze, nie docierają do niej żadne prośby, groźby ani przekleństwa.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Po chwili jednak (może raczej po paru chwilach ponieważ reakcja teściowej z miesiąca na miesiąc wydłuża się) strumień wody powraca. Nie mogę wyjść z łazienki i wbiec na pięto ponieważ rozniósłbym po całym mieszkaniu pianę z namydlonego ciała. W zasadzie to poranne picie kawy jest już zbędne, a ciśnienie krwi ustawiło się w górnych granicach stanów średnich.<br />I o co się rzucam? Przecież to się zdarza. Tak, zdarza się, ale nie z taką regularnością. Dlaczego zaś w tym kontekście mówię o synchronizacji? Ponieważ w sobotę i w niedzielę jak napisałem powyżej, robię te wszystkie czynności z godzinnym opóźnieniem. Czym więc nazwać jak nie synchronizacją fakt, że w chwili włączania wody pod prysznicem doświadczam tego uczucia kapania wody na namydloną twarz ? O dupie już nawet nie wspominam.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Podobna sytuacja miała miejsce z kuchnią. Próbowałem ustalić godziny rannego korzystania z kuchni, bowiem ja mam wyliczony czas, a moja teściowa prawie od ćwierćwiecza jest już ptakiem z wolnego wybiegi i nic nie musi. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">A jednak musi! Musi pojawić się w tym samym czasie i włazić mi pod ręce, a ja zaś mam wszystkie gesty wypracowane. Unikam zbędnych ruchów, pustych przebiegów i tak zwanego gadania po próżnicy. Chcę łagodnie i spokojnie wejść w dzień.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nic to teściowa miota się po kuchni jak wolny elektron, cmokając na psa i gadając z kotem.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Z powodu porannych scen w kuchni marudziłem już kilkanaście postów temu, a więc niektórzy mogą poczuć swego rodzaju deja vu. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Sytuacji w kuchni zaradziłem w taki sposób, że przygotowuję jej śniadanie i leki. Z prysznicem nie mam tej możliwości. Przecież nie będę wychodził do góry by polewać ją strumieniem wody z prysznica w odpowiedniej dla mnie godzinie. Po pierwsze spieszę się do pracy, po drugie to głupi pomysł.<br />W sobotę zaraz po śniadaniu idę na spacer z psem, a potem ląduję w ogrodzie gdzie pracuję na roli, chociaż nie wiem czy ten skrawek warzywniaka można by tak nazwać. W każdym razie sprawdzam się przycinając, wykopując, podlewając, nawożąc i wykonując wszystkie takie tam niezbędne ogrodowo czynności. Naprawiam też sprzęty domowe, bądź co chciałbym najbardziej w wolnym czasie, majstruję coś z niczego. <br />Kiedy już odwalę wszystko co miałem w planach i nieco brudny, spocony, a dodatkowo zakurzony próbuję wejść do domu, zastaję żonę która właśnie kończy przecierać mokrym mopem podłogę w korytarzu. Oznacza to, że nim wejdę wypada poczekać do wyschnięcia, a t</span><span style="font-family: verdana;">o z reguły kwadrans.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Dużo, nie dużo, zależy z której strony drzwi do toalety się znajdujesz.<br /><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Wchodź śmiało, jeszcze raz umyję - mówi żona, ale nie robię tego z szacunku dla jej pracy.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br />Jest zresztą taki dowcip o sprzątaczce która myła podłogę i w trakcie tego procesu została zgwałcona.<br /><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">- To nie próbowała Panu choćby uciekać ? - zapytali przesłuchujący policjanci<br /><br />- Gdzie? Na umyte?<br /><br />Choćby z samego dowcipu wiem, że umyte to rzecz święta.<br />Pytam tylko grzecznie jak to jest, że nie ma nie w domu 6 godzin, a więc jest do mycia okazja w innym czasie. Jeżeli nawet ktoś jak ja lubi rozpoczynać pracę o pełnej, w pół lub kwadrans przed czy po to ma do tego 24 okazje. Dlaczegóż więc korzysta z tej ostatniej?<br />Rzecz ma miejsce bez względu na to czy zakończę swoją pracę wcześniej czy później. Z reguły mamy do czynienia z ową sławetną synchronizacją. <br />Jak to jest, że ileś tam lat temu aby skończyć razem z żona musiałem się nieco postarać, to teraz z reguły kończymy równocześnie?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wiadomo zaś bo to samo życie, że do zakończenia pracy i gnania do domu pcha mnie czasem powód wymuszający stąpanie jak to się powszechnie mówi - na drobnych nóżkach. <br />A więc cyk, cyk, cyk. Już był u drzwi już witał się z gąską - jak pisał poeta. A tu? Umyte!<br />Zadałem kiedyś pytanie o powody tego stanu rzeczy, ale szybko się wycofałem przez szacunek dla cudzej pracy oczywiście i dobrej weekendowej atmosfery.<br /> I tak to z jednej strony moja teściowa jest impregnowana na wszelkie ustalenia. Budzi mnie w sobotę do pracy, abym nie zaspał bo jak twierdzi - nie wie jaki jest dzień tygodnia. W każdą zaś niedzielę schodzi odszykowana z torebką w ręce, bo przecież dzień święty, trzeba do kościoła. Jak pogodzić ze sobą te sprzeczności?<br />W akcie desperacji oprócz godziny która wyświetla się w jej komórce kupiłem jej jeszcze budzik starego typu i czytelny zegarek na rękę. <br />Nie ma to jednak żadnego wpływu na jej zamiłowanie do synchronizacji.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak jakby będąc w jednym nurcie oprócz synchronizacji moja teściowa zabezpiecza mi jeszcze znane szczególnie w środowisku filmowym postsynchrony. To jest dogrywanie dźwięku do gotowego materiału filmowego. Ulubionym czasem czasem dla tego rodzaju popisów są tu dla niej Wieczorne wiadomości.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie mówcie mi, że to przywilej wieku i trzeba do tego podchodzić z łagodnością i wyrozumiałością. Te rezerwuję dla całej pozostałej części dnia.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Poza tym szanuję starość ponieważ wiem, że to moja przyszłość</span></div><div><span style="font-family: verdana;"> </span><br /><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMmL9s0lFGe-I1rcKytC0Jz1DRZ4OIzvFL6zrp9Gv0HYlG2P5aw9VHWzgsm7oRwAGqU9aQ1EoVMIzftfdlEypckr87ssbz-JGTkLsuTHyMo8muSzO5fbJeQJeov3INqsnQR6LOjhZaXFyFkna6hIjmEGxsnXb4ZpsM5qlGeGPvVqVLLOOAI9O3AyZp/s751/staro%C5%9B%C4%87.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="749" data-original-width="751" height="399" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMmL9s0lFGe-I1rcKytC0Jz1DRZ4OIzvFL6zrp9Gv0HYlG2P5aw9VHWzgsm7oRwAGqU9aQ1EoVMIzftfdlEypckr87ssbz-JGTkLsuTHyMo8muSzO5fbJeQJeov3INqsnQR6LOjhZaXFyFkna6hIjmEGxsnXb4ZpsM5qlGeGPvVqVLLOOAI9O3AyZp/w400-h399/staro%C5%9B%C4%87.JPG" width="400" /></a></div><br /><div><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-59147095043049840012023-06-26T14:45:00.000+02:002023-06-26T14:45:07.574+02:00Przekleństwa wieku<span style="font-family: verdana;">Każdy wiek ma typową dla niego specyfikę. Z niektórymi rzeczami chcemy się zgodzić, inne za wszelką cenę próbujemy wyprzeć ze świadomości.<br />Jakiś już czas temu osiągnąłem ten wiek, kiedy to według ZUS mogę już nie pracować, korzystając ze świadczenia emerytalnego. Mogę zostać pełnoprawnym emerytem.</span><div><span style="font-family: verdana;">Migają mi przed oczyma zapowiadane trzynaste i czternaste emerytury, ba kto wie czy w roku wyborczym rząd nie pokusi się o piętnastą. Co tam, że na kredyt ? No i co z tego, że zadłużamy własne dzieci. Po nas choćby koniec świata. Patrząc zaś na poczynania tych co u władzy, wydaje mi się, że to powiedzenie to nie są jedynie czcze pogróżki. Dla mnie ten koniec świata, świata jaki znałem już nastąpił. Przekroczono wszystkie granice, które wydawały mi się w cywilizowanym świecie nie do przekroczenia, a przede wszystkim granicę żenady. Świat puka się palcem w czoło, śmieje się, a kpiny te spadają równo na tych co winni i niewinni. Różnica polega na tym, że ci niewinni się tym przejmują. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Z nostalgią wspominam te chwile gdy świat stawiał nas za wzór. Boże, jakże byłem dumny z tego, że jestem Polakiem. Jakże wdzięczny jestem losowi, że mam co wspominać. Boję się, że to mi będzie musiało wystarczyć na planowanej emeryturze.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Zdecydowanie gorzej mają młodzi, a w tej masie i moje trzydziestoletnie i czterdziestoletnie dzieci.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Moje nie są najgorzej sytuowane, ale już od dawna wiedzą, że gdy dojdą do wieku emerytalnego od ZUS otrzymają opakowane w kolorowe sreberko wielkie gówno. Co do sreberka trwają dyskusje, samo gówno jest bezdyskusyjne.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Czyli już po herbacie? - zdaje się pytać ciało, chociaż umysł dalej jakby młodszy wiele lat od ciała. Boże jakież głupoty rodzą się w jego zwojach każdego dnia i jedynie sygnały ze strony serca, wątroby, prostaty czy układu kostnego zniechęcają mnie do ich realizacji.<br />A przecież mógłbym jeszcze więcej i w przeciwieństwie do elit z "Wesela" Wyspiańskiego chcę, chcieć. <br />Dwa lata temu rzuciłem poprzednią pracę tylko z tego powodu, że właściciel powiedział do mnie dobrodusznie:</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Panie Antoni, czynimy wszystko, aby Pan mógł dotrwać u nas do emerytury.<br /> Dotrwać? Kuźwa, ja oczekuję wyzwań, a nie trwania. Mierzenia się z nieznanym, obłaskawiania trudnych sytuacji, a oni mi każe przetrwać ?<br />Kiedy odchodziłem zapanował szok i niedowierzanie. Dwa razy pytano czy to nie kolejny mój żart, tym razem z gatunku macabre. W końcu kto rzuca pracę w wieku 63 lat?<br />Robię to co chciałem, poznaję nieznane, oswajam i przeciwności.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Czy to samo mogą powiedzieć o sobie młodsi?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Czy współczesne pokolenie 30-40 latków ma jaja? A to urodzone po 2000 r nazywane pokoleniem Z ?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Swoją drogą to Zet jako oznaczenie czegoś wydaje mi się niespecjalnie trafione zwłaszcza po 24 lutego 2022.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Coraz częściej widzę w prasie takie nagłówki<br /><br /> <br /><br /></span><div class="separator" style="clear: both;"><span style="font-family: verdana;"> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXiFzSQg7un7xgLTyEtJlIAiB8555ohLBKUDTLjwwMq9N-Hx81VVXSBXFbGlFFQyrmvQTSAReZxvg_sV_ierXWFLMp3iZ8ehk9kc4KtanCpE8NoWIZB4hN2X2hIjsMAqNXNH9hF-3jluK8_QoWo00ktvJaP3GTpx_o-D0VVQZxjmGVulQEvZGToXBt/s473/40.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="375" data-original-width="473" height="254" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXiFzSQg7un7xgLTyEtJlIAiB8555ohLBKUDTLjwwMq9N-Hx81VVXSBXFbGlFFQyrmvQTSAReZxvg_sV_ierXWFLMp3iZ8ehk9kc4KtanCpE8NoWIZB4hN2X2hIjsMAqNXNH9hF-3jluK8_QoWo00ktvJaP3GTpx_o-D0VVQZxjmGVulQEvZGToXBt/s320/40.JPG" width="320" /></a></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhRwRnI_EzBbTI-XI5XDw_Lrr4YG_xeKZ6Himn7a12mDOq7gBxpo-UrwBZSMJMKzuG9BkgWdg6cljpBWicnMM3nv73q4ELuPexk45bcAQyctxKeicSzA3HuAhrKwGErnrr3hHGk0ruXNveBecaM0YjeG4zpOkaia-orp-FZ_ZkmHJi-GYvhIjXB5f7/s478/30.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="378" data-original-width="478" height="253" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhRwRnI_EzBbTI-XI5XDw_Lrr4YG_xeKZ6Himn7a12mDOq7gBxpo-UrwBZSMJMKzuG9BkgWdg6cljpBWicnMM3nv73q4ELuPexk45bcAQyctxKeicSzA3HuAhrKwGErnrr3hHGk0ruXNveBecaM0YjeG4zpOkaia-orp-FZ_ZkmHJi-GYvhIjXB5f7/s320/30.JPG" width="320" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /><br />Kolejny znajomy czterdziestolatek rozwodzi się. Nie udźwignął ciężaru wspólnego życia, albo jak kto woli nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Nie kryje też wzruszeń mówiąc o tym. Wzruszeń, a przecież prawdziwi mężczyźni nigdy nie płaczą! <br />Może trzeba nadal być prawdziwym mężczyzną? Świat oczekuje prawdziwych mężczyzn.<br />Nie takich co to zamiast miodu przeżuwają pszczoły, bo pszczoły trzeba chronić niezwykle starannie. Einstein dawał światu tylko 4 lata po tym jak wyginą te pożyteczne owady. <br />Jakim więc facetem trzeba być? <br />Tu zdania są podzielone, a odpowiedź nie jest prosta. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Krzysztof Majchrzak w jednym ze swoich wywiadów powiedział, że "Bycie facetem nie jest łatwe. Od mężczyzn wymaga się na przykład ciała Schwarzeneggera, wrażliwości Chopina, mądrości Einsteina, przemyślności Mefista i dobroci Jezusa”<br />Ponieważ nie wszyscy mają tyle samozaparcia w doskonaleniu siebie, wszędzie roi się od małych kundelków. W tym przypadku określenie kundelek nie ma zabarwienia pejoratywnego.<br />Zwykle to właśnie kundle brylują w miłości do swego Pana. Dysponują też dobrym zdrowiem, aby ową miłością obdarowywać świat każdego dnia. Nie robią przy tym problemów, że mają taką czy inna sieć, zbyt krótkie łapki do całości, albo krzywy zgryz.<br />Mój pies jest przecież najwspanialszy na świecie.<br />Media i Social Media nie dają za wygraną i wymuszają na mężczyznach pewne wzorce zachowań. Wobec tych skrajnych czasem oczekiwań dochodzi do niechęcenia i depresji wśród wielu posiadaczy penisów.<br />Rośnie więc pokolenie znerwicowanych gości nie radzących sobie w związku i w życiu. <br />Czyż nie oczekuję się zbyt wiele opisując wzorzec rasowego faceta?<br />Trzeba uważać na grożące w takich sytuacjach przerasowienie. <br />Co to określenie oznacza? Spójrzmy na przykładzie psów.<br />Przerasowienie to zbytnie upodobnienie do wzorca co skutkuje u psa wieloma niedogodnościami. Chodzi o choroby i gorsze predyspozycje. Taki na przykład owczarek niemiecki. Widzieliście jak teraz wygląda jego sylwetka. Przykurcz tylnych łap i większa masa przez co spadła jego kondycja. Kiedyś potrafił bez problemu przeskoczyć 2,5 m ściankę (był w tym mistrzem, dlatego też ludzie go uwielbiali, a z tymi umiejętnościami nadawał się do pracy w policji), teraz zaś praktycznie żaden pies tego nie uczyni. Nawet najlepszy.<br />I tak to właśnie oczekiwania spowodowały, że ludzie zmieniali daną rasę w celu rzekomego ulepszeniu jej, aż wyszło to wszystko niezbyt ładnie.<br />Przerasowiony pies ma zazwyczaj więcej chorób niż poprzednia normalna można by rzec generacja.<br />Czy nie można by tutaj wyciągnąć jakichś ogólniejszych wniosków? <br />Można by patrząc na to jak faceci nam słabną i za przeproszeniem cipieją. <br />Może by tak na zasadach eksperymentu pozwolić im choć przez chwilę być sobą?<br />Sobą oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu tego słowa.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Pytanie jest jedno, czy oni sami wiedzą jeszcze jak to jest być sobą ?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie nie chodzi tu o slogan reklamowy pewnego mocno słodzonego napoju - Bądź sobą, wybierz ... tu pada nazwa napoju. <br />- Mnie to wisi - powie jedna z drugą. Ja mam wibrator który nigdy nie ma depresji.<br />Nie ma, ale wymaga choćby okresowej zmiany baterii.<br />A facet, ta krucha teraz istota też ładuje akumulatory tylko potrzebuje do tego odpowiedniej atmosfery.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">W świetle ostatniego zdania uzasadnionym wydają się demonstracje młodych ludzi w obronie klimatu i dobrej atmosfery.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /><br /> <br /></span><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-45651262253351413282023-06-19T08:56:00.001+02:002023-06-19T08:56:45.946+02:00Rowerowo jak cholera<p><span style="font-family: verdana;"> Czytelnikom tego bloga znana jest miłość piszącego do motocykli. Przeżycia z wyjazdów opisywane były tu z taką emocją jakby celem życia była właśnie ta jazda na motocyklu. Tak chyba jest, bo widziałem wielu gości na zlotach którzy dumnie nosili napis na koszulce - "Born to ride" czyli urodzony do jazdy. Jazdy na dwóch kółkach oczywiście. Ile w tym jest prawdy a ile zwykłej kokieterii to już całkiem inna sprawa, fakt faktem że motocykl albo się kocha albo nienawidzi. Niestety niektórzy tak zwani motocykliści dają do tej nienawiści całkiem sporo powodów. <br />Wracając zaś do mnie.<br />Od kiedy więc wsiadłem na motocykl i po drodze zrobiłem prawo jazdy kategorii A, motocykl stał się narzędziem do wypoczynku, relaksu, a nawet swego rodzaju metodą na odstresowanie. Jego poprzednik, rower zaczął kurzyć się po kątach i tracić po każdym kolejnym wypożyczaniu go znajomym odrobinę na urodzie. Potem świeżość, a na koniec niektóre funkcje niezbędne dla roweru jako takiego.<br />W zeszłym roku podjąłem decyzję by przywrócić mu wszystkie jego fabryczne funkcje życiowe.<br />Zrobię remont. Z takim postanowieniem wszedłem do garażu. Zacząłem od zdjęcia łańcucha co nie poszło mi zgodnie z planem do tego stopnia, że w przypływie emocji przeciąłem kątówką jedno ogniwo. łańcuch wsadziłem do pojemnika i całość zalałem naftą. Ból porażki spowodował, że rower pozbawiony łańcucha i pedałów wyglądał jeszcze żałośniej niż przez samym początkiem remontu. Stan zanurzenia łańcucha w nafcie trwał dokładnie rok i kiedy przemogłem niechęć do tej roboty, wyszorowałem w końcu ogniwa i spiąłem spinką. Zaraz potem przypomniałem sobie boleśnie jak wyglądają łożyska w kołach. Kiedy rozkręciłem piastę, wysypały mi się malutkie kulki, wpadając pod regały i pomiędzy płytki chodnikowe. W motocyklu łożyska są zabudowane i nie powodują takich niespodzianek. W rowerze jest nieco inaczej o czym sobie natychmiast przypomniałem. Zamówiłem nowe kulki poprzez Allegro i czekałem. <br />Czekanie jest najtrudniejsze. W trakcie oczekiwania na przesyłkę wyczyściłem wszystkie zębatki i pracujące elementy przerzutek. W porywie dokupiłem elementy ścierne do hamulców czyli klocki hamulcowe i powoli zacząłem składać rower do kupy. To całkiem ładny góral którego kupiłem jakieś 25 lat temu. Wytwarzany jeszcze bez przedniego amortyzatora, ale za to z 21 przełożeniami marki Shimano. Nie wiedziałem czy będę używał często tej metody przemieszczania się, a więc nie wymieniłem opon i dętek. Te już są od dawna pełnoletnie ale zaryzykuję, mogą być na początek. Po zamontowaniu łańcucha i stwierdzeniu z zaskoczeniem, że przerzutki działają bez zarzutu, wymieniłem baterie w przedniej i tylnej lampie rowerowej. Czekał ten rower na swoją premierę kilka tygodni, bowiem nie tak łatwo jest zmusić organizm do wysiłku, kiedy pod ręką są inne mniej wymagające wysiłku pojazdy.<br />A dlaczego to zebrałem się do naprawy starego roweru?<br />Odpowiedź na pytanie jest bardzo prosta.<br />W związku ze wzrostem popularności rekreacyjnej jazdy rowerem i funkcjonowania ( nadal jeszcze) budżetów obywatelskich, w Krakowie i okolicach zbudowano cała masę ścieżek rowerowych. Kiedy więc zauważyłem, że wałem wiślanym obok mnie biegnie taka asfaltowa ścieżka, powiedziałem do żóny<br /><br />- Zrobię ten cholerny rower choćby po to tylko, aby przejechać te parę kilometrów. Wstyd mi, że przyjeżdżają tu ludzi z daleka, a ja mając coś takiego pod nosem nic nie robię. <br /><br />Okazja nadarzyła się w związku z długim czerwcowym weekendem.<br />Złe prognozy meteorologiczne zachęcały do motocyklowych eskapad. Czekałem tak w czwartek, piątek i sobotę, ale nie spadła nawet kropla z zapowiadanego deszczu. Informację z najbliższych 50 km były takie, że jednak leje. W niedzielę podjąłem decyzję - jadę rowerem aby całkiem nie zwariować.<br />Pierwsze spostrzeżenie jest takie, że kierownica roweru jest dużo lżejsza od motocyklowej. Tamtą mogłem śmiało ciągną do siebie by przysunąć się na siedzeniu do przodu. W rowerze podrywało podrywało mi przednie koło do góry. <br />Kiedy już zrozumiałem, albo przypomniałem sobie pewne uwarunkowania jazdy było coraz lepiej. Za chwilę jednak zaczęły mnie boleć mięśnie nóg. Może od razu chciałem za dużo i za szybko. Zwolniłem więc do poziomu jazdy rekreacyjnej, takiej jaką poruszała się większość rowerzystów na trasie. Co ciekawe, ból nóg ustąpił, a ja mogłem skupić się na otoczeniu. Jadąc motocyklem nie można zbyt długo gapić się na boki. Zasada jest tu prosta - jedziesz tam gdzie patrzysz. Niby w rowerze obowiązuje ta sama zasada, ale rower jedzie wolniej i jest nieporównywalnie lżejszy. <br />Jechałem więc, zachwycałem się widokami zakoli Wisły i mówiłem z radością.<br /><br />- Dzięki ci Boże, że pozwoliłeś mi zamieszkać w tak pięknej okolicy - i powiem szczerze, że nie było to jakieś wazeliniarstwo.<br /><br />Kiedy dojechałem do mostu w Niepołomicach okazało się, że ścieżka rowerowa ciągnie się dalej, a na drogowskazie zobaczyłem i Szczurową i Szczucin. Nie podejrzewam siebie o taką eskapadę na rowerze, ale w tamtej chwili uśmiechnąłem się z satysfakcją. Kiedy zaś wróciłem do domu, nie wykazywałem zmęczenia, a puls utrzymywał się w jakiejś rozsądnej normie. <br /><br />- Będę to robił częściej - powiedziałem do żony.<br /><br />Może jak wzmocnię na rowerze nogi to wrócę po 14 latach na narty? - kreśliłem w myślach scenariusze. W tym roku nie dałem się namówić na stok mając na uwadze właśnie moje słabe nogi. <br />Byle tylko konsekwencji wystarczyło.<br />Kiedyś w czasach przed motocyklem często jeździłem do pracy rowerem. Co prawda miałem wtedy w robocie warunki na prysznic i przebranie się przed pracą. Teraz tego nie mam, ale gdybym tak spróbował pokonać ten dystans powiedzmy w sobotę, wiedziałbym czy powrót do roweru jako transportu codziennego jest możliwy. Zobaczę jak dam sobie radę z górkami których w okolicach Wieliczki nie brakuje. <br />Póki co żyję wspomnieniami z niedzieli, zadziwiając opowieścią brać motocyklową</span></p><p><br /></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1Y5kjwh9FlMXyaoMMjWMc_PuN-45vOV0QwdKBGVdAfFiarwTkdJ1b3Mv7gmKrSdZIDncO93KOSSqjbqzMSFtuU_sTePRmS2FjdlevuyqTg0Nw_G-LSqUdcq8ErVJbFTNIfp0miPVF2w7ON6RhUHmFjqA_Nk2Jbfrzerj6BZUa7lOps5hj4hYzfqy1/s4624/20230611_170000.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4624" data-original-width="3468" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1Y5kjwh9FlMXyaoMMjWMc_PuN-45vOV0QwdKBGVdAfFiarwTkdJ1b3Mv7gmKrSdZIDncO93KOSSqjbqzMSFtuU_sTePRmS2FjdlevuyqTg0Nw_G-LSqUdcq8ErVJbFTNIfp0miPVF2w7ON6RhUHmFjqA_Nk2Jbfrzerj6BZUa7lOps5hj4hYzfqy1/w300-h400/20230611_170000.jpg" width="300" /></a></div> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8rm1vR1lDkXYxau2yyQ_1rfC3sqMgjSCOrg4V1TFj_TmgcUwR7xJzWR6B9d3F5pTfWUjQnELF5_Ij-91LBsVysRDjE_mXSgnhK68mg6fFA8R8Qs7Sq4ZG5uMk4oe0lHkc3lgsNwWr8zqPSDcpqoNHg87_Ur6onSAX_BDQBoyDO6lzMnL2lbqdOPm5/s4624/20230611_164742.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="4624" data-original-width="3468" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8rm1vR1lDkXYxau2yyQ_1rfC3sqMgjSCOrg4V1TFj_TmgcUwR7xJzWR6B9d3F5pTfWUjQnELF5_Ij-91LBsVysRDjE_mXSgnhK68mg6fFA8R8Qs7Sq4ZG5uMk4oe0lHkc3lgsNwWr8zqPSDcpqoNHg87_Ur6onSAX_BDQBoyDO6lzMnL2lbqdOPm5/w300-h400/20230611_164742.jpg" width="300" /></a><p></p><br /><br /><p><br /></p>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-18534635888494728092023-06-12T08:27:00.000+02:002023-06-12T08:27:17.586+02:00Kto to jeszcze pamięta ?<p><span style="font-family: verdana;">Gdyby ktoś miał z tym problem z pamięcią, bez trudu odnajdzie informację o Nich. </span></p><span style="font-family: verdana;">11 września 1932 r. na Zaolziu , zginęli por. Franciszek Żwirko i inż. Stanisław Wigura. Samolot RWD-6 którym lecieli do Pragi na święto lotnicze, rozpadł się w powietrzu podczas burzy. W pogrzebie na warszawskich Powązkach, z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Józefa Piłsudskiego, wzięło udział 300 tys. osób.<br />Żwirko i Wigura wspólnie latali od 1928 roku. Największy sukces polska załoga odniosła w kolejnej edycji międzynarodowych zawodów samolotów turystycznych Challenge w 1932 r. w Berlinie. Pilot Franciszek Żwirko i mechanik Stanisław Wigura wystartowali na samolocie RWD-6, Pokonali 43 załogi z Niemiec, Francji, Włoch, Polski, Szwajcarii i Czechosłowacji. Była to nie tylko zasługa pilota, ale także polskich konstruktorów, który zaprojektowali samolot o wysokich walorach technicznych. Samolot polskiej konstrukcji nie ustępował bowiem technicznie samolotom renomowanych europejskich firm lotniczych, a wielu aspektach je przewyższał. Zwycięstwo to uznawane jest za punkt zwrotny w historii polskiego lotnictwa sportowego, które dzięki niemu zyskało powszechne uznanie na świecie. Na pamiątkę ich zwycięstwa w Challengu w Berlinie, 28 sierpnia jest Świętem Lotnictwa Polskiego.*</span><div><span style="font-family: verdana;">W trakcie uroczystości żałobnych z pewnością wspominano, że pamięć o nich pozostanie z nami na wieki. Od tamtego tragicznego wydarzenia minęło 90 lat. Jako dziecko pasjonowałem się postaciami polskich lotników, tak samo jak dumny byłem z konstrukcji samolotów RWD. Patriotycznie dumny, chociaż nikt mi tego nie nakazywał, a Żwirko i Wigura byli przedstawicielami Polski międzywojennej która w czasach PRL w których w końcu przyszło mi dojrzewać, nie miała najlepszej reputacji.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Co z tego pozostało dzisiaj w naszych głowach, w czasach gdy oficjalna propaganda odmienia przez wszystkie przypadki słowo - patriotyzm ?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Pośrednią odpowiedź znalazłem w poście na Facebooku jakiegoś młodego człowieka.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSMZhrqa3voILiyL8Jpjbe-EpkAg-1BdXm7xsTEJnXp88ZfhtdNCZFKMtNBYddMqTucjEd81JWKdoR2aqwPnYVGv-WhOStUB3h7kSCaTgM2d4ERWefwMaWlmwN9VQ2PcDXEVC1H3XDBL37qW8WmfLgDtBkO-ft1cdvmoPMoqQ3OqgCLDMdP1w30qkc/s756/zwirka%20i%20wigury.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="319" data-original-width="756" height="270" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSMZhrqa3voILiyL8Jpjbe-EpkAg-1BdXm7xsTEJnXp88ZfhtdNCZFKMtNBYddMqTucjEd81JWKdoR2aqwPnYVGv-WhOStUB3h7kSCaTgM2d4ERWefwMaWlmwN9VQ2PcDXEVC1H3XDBL37qW8WmfLgDtBkO-ft1cdvmoPMoqQ3OqgCLDMdP1w30qkc/w640-h270/zwirka%20i%20wigury.JPG" width="640" /></span></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Imieniem "Żwirka" to są najwyżej przedszkola, gdzie występuje on wtedy w towarzystwie Muchomorka. Jak Bolek i Lolek oraz Marks i Engels. Być może właśnie to połączenie nazwisk owego duetu sportowców spowodowało to całe zamieszanie. A jeżeli nie?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak to wychodzi gdy p</span><span style="font-family: verdana;">lącze się jakaś uparta myśl po głowie, a kiedy z niej w końcu wyleci, przyjmuje najdziwniejsze formy. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Pewien mój znajomy, starszy ode mnie z półtorej dekady, w latach osiemdziesiątych pomagał mi czynnie w naprawie pierwszego samochodu marki Trabant. Sąsiad miał pojęcie o mechanice, a ja po zakupie wozu nie śmierdziałem groszem. Przyjmowałem więc tę pomoc jak mannę z nieba, goszcząc sąsiada i wysłuchując </span><span style="font-family: verdana;">w podzięce </span><span style="font-family: verdana;">jego opowieści. Każdy się przecież lubi wygadać.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Historie były różnej wagi. Raz dotyczyły zdrowia i związanym z tym problemami z jego "kiszką sztorcową" - jak ją nazywał. Innym razem mówiliśmy o historii, tej dotyczącej okresu drugiej wojny światowej, a szczególnie niełatwych losów Armii Wojska Polskiego w ZSRR pod dowództwem generała "Andersona" jak nazywał sąsiad Andersa.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kiedy tę historię opowiedziałem swojemu byłemu przyjacielowi on podzielił się nią z własną żoną. Plotka też rozchodzi się w ten sam sposób.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Żona, kobieta po studiach medycznych, ba praktykujący lekarz, należała do tak zwanej elity intelektualnej tego szarego kraju epoki RWPG i Układu Warszawskiego.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wspomniana powyżej żona zaśmiewała się od ucha do ucha co wzbudziło czujność znajomego.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- A ty z czego się tak durnie śmiejesz ? - zapytał.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Bo przecież wiadomo, że to nie była Anderson - odpowiedziała rezolutnie.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- A kto ? - kontynuował znajomy</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Jak to kto? Andersen.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Takie to spustoszenie w organizmie powoduje opowiadanie nieodpowiednich bajek w dzieciństwie. Tych zaś oficjalne rządowe media aplikowały nam mnóstwo. Czyżbym odniósł wrażenie jakiegoś deja vu ? - zauważyłem tak tylko przy okazji.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Spacerując ostatnio alejkami Cmentarza Rakowickiego, skierowałem swe kroki tak by przystanąć na chwilę przy mogile generała Wieniawy Długoszowskiego. Zwykle tak robię i to już od wielu lat. Od zeszłego roku stoi tam również jego spiżowa podobizna. Dla mnie Generał Długoszowski to esencja polskiego szlachetnego patriotyzmu, tej bezwzględnej miłości do ojczyzny która zakończyła się dla niego tragicznie.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- I gdzie my z tym wszystkim jesteśmy teraz Panie Generale?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Odpowiedziało mi milczenie, ale potrafiłem domyślić się odpowiedzi. Tak mi się przynajmniej wydawało. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p><span style="font-family: verdana;">* tekst z ipn.gov.pl</span></p></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-45473321883332009762023-06-02T08:59:00.000+02:002023-06-02T08:59:20.363+02:00Wspominanie podczas pełni<p> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuIv_aLXZqPl34mpQ8WzR8RArrlZeFD-5zZFu3iUMeJ5l_lwpDeTD-d3AfwZ4nNU0md_Huaa96fAHanlvaCNe8Rj9I7wURKFRRJbxTmHE9-MHeEutA5tIFnLc-9EjnzyRCujOBamgE_2AA2aVSIrvMb0y7C9-pvps_muCQnMYpMMuWtvrxzEynuB5F/s4624/20220912_231953.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4624" data-original-width="3468" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuIv_aLXZqPl34mpQ8WzR8RArrlZeFD-5zZFu3iUMeJ5l_lwpDeTD-d3AfwZ4nNU0md_Huaa96fAHanlvaCNe8Rj9I7wURKFRRJbxTmHE9-MHeEutA5tIFnLc-9EjnzyRCujOBamgE_2AA2aVSIrvMb0y7C9-pvps_muCQnMYpMMuWtvrxzEynuB5F/w480-h640/20220912_231953.jpg" width="480" /></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /><span>Janek po raz kolejny poprawił poduszkę pod głową. Zamknął oczy, ale sen nie nadchodził. <br />- Cholerna pełnia - pomyślał i przewrócił się na drugi bok.</span></span><div><span style="font-family: verdana;"> Jasny blask pełnego księżyca rozlewał się leniwie po pokoju, eksponując cienie roślin rosnących za oknem. Pnąca róża tańczyła na wietrze, a jej cień powodował, że cały pokój falował i chwilami można było mieć odczucie przebywania na łódce.<br />- Jeszcze chwila i dostanę morskiej choroby - pomyślał.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"> Zamknął oczy, nie tylko z powodu owych falujących cieni, ale w związku z dziecięcymi obawami które tkwiły w nim od dawna. Liczył się z taką możliwością, że tam z drugiej strony okna ktoś może go obserwować. Każdej nocy mógł to robić, ale tylko w czasie pełni jego długi cień stałby się widoczny na ścianie. Gdyby tak wkroczył nagle na ściany sypialni i niczym intruz zaburzył spokój tego miejsca, to czy byłby w stanie zapanować nad strachem? Co prawda lepiej było by obserwować z zewnątrz wszystko to co się dzieje w domu w noce ciemne. Wtedy to potencjalny obserwujący jest ukryty za krzakiem jałowca, mając pełny wgląd na oświetlone pomieszczenie, a cień żadną miarą nie zdradzi wtedy jego obecności.<br />Tak, ale niebezpieczeństwo niewidoczne jest jakby mniej straszne od tego fizycznie uświadomionego. Takie prozaiczne zamknięcie powiek odgania ten cały dziwny niepokój. Pielęgnował w sobie ten niepokój od dziecka i sam już nie wie co było jego źródłem, bo przecież z reguły, nic nie dzieje się bez powodu. Wszak tylko grzmi samo i samo się błyska jak twierdzi poeta.<br />Zamknięcie powiek nie poprawiło sytuacji. Przed oczami zaczęły pojawiać się sceny z wydarzeń ostatnich tygodni, a potem ta rolka filmu zaczęła przewijać się ku przeszłości mniej lub bardziej odległej.<br />Kiedyś wystarczyło tylko zamknąć oczy by strach nie miał do niego dostępu. Teraz ten ruch powiek jest sygnałem i zaproszeniem dla strachu do objęcia we władanie.<br />Strach jest jednak kulturalny. On nie dąży do tego by objąć nas całych w swoim władaniu.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Chyba, że to nasze życie całkowicie się spieprzyło<br />On tylko przycupnie przy naszym łóżku, jakby chciał powiedzieć - Tak tu sobie troszkę posiedzę <br /> Minęła już ponad godzina, a stan zawieszenia trwał. Stan przebywania między dniem i nocą, między żywym a martwym, między określonym a nieogarniętym.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jeszcze w dzieciństwie miewał taki sen, że oto ktoś puka do drzwi, a nim on zdąży podejść do nich gnany niejasnym dla siebie niepokojem, ten ktoś już otwiera drzwi jego rodzinnego domu. Wychyla zza drzwi głowę, by zobaczyć kto tam?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">A tam za klamkę chwyta jakaś stara baba. W dzieciństwie dzieci straszono na potęgę starymi babami, albo starymi cygankami w efekcie jedne i drugie wzbudzały w nim niepokój. Oto ta stara baba wciska się do mieszkania. Już wsadziła but między drzwi i framugę. Już nie da się zatrzasnąć ich przed jej nosem. Próbuje więc krzykiem ostrzec rodzinę, która niczego nieświadoma, siedzi tam w gościnnym pokoju i rozprawia o jakichś nieistotnych bzdurach. Z jego gardła nie wydostaje się jednak żaden dźwięk, grzęznąc gdzieś wewnątrz niego co jeszcze potęguje ten strach. Potem próbuje już tylko uciec, ale potyka się o własne nogi i nie potrafi ujść strasznemu przeznaczeniu. Już jest w zasięgu rąk agresorki, już chwyta go ona za ramiona.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Budzi się wtedy cały zlany potem i zanim całkiem oprzytomnieje, próbuje jeszcze krzyknąć, ale wyrzuca z siebie bardziej jęk niż donośny wrzask.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kładzie się na powrót do łóżka ale nie potrafi już zamknąć oczu bojąc się by ów senny koszmar nie powrócił. <br />Tak robi się całkiem niedobrze, bo leżeć z otwartymi oczami źle, a zamknąć powieki jeszcze gorzej. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że sen powtarzał się co jakiś czas, chociaż to ekstremalne śnienie nie było regularne. Przytrafiało się nieregularnie, a on będąc na początku tego przeżywania i widząc drzwi przewidywał ciąg dalszy.<br />Kiedy już dorósł, spać nie pozwalały mu sprawy dnia codziennego. Finansowe, uczuciowe, albo te prozaiczne problemy z płatnością kontrahentów. Te ostatnie załatwiały mu brak snu aż do samego rana. Zawsze czuł się odpowiedzialny za dom, rodzinę i pracę, a swoisty pragmatyzm daleki był od romantycznych wzlotów i uniesień. <br />Taki był i swoją miarą naiwnie chciał mierzyć innych.<br />Co było powodem dzisiejszej bezsenności?<br />Poprzedniego dnia dzwonił do niego kumpel z ogólniaka. Odnowili znajomość kiedy Zbyszek będąc po zawale, leżał w szpitalu. Okazało się, że na sąsiednim łóżku leżał facet z którym Jan prowadził rozliczne interesy. Ostatecznie to kontrahent Jana przekazał mu jego aktualny numer telefonu. Tak to reaktywowała się trwająca po dzień dzisiejszy znajomość. Dzwonili do siebie raz w tygodniu, lub co najmniej raz w tygodniu. Nie mieli problemu z poruszaniem najtrudniejszych tematów. Chociaż najczęściej rozmawiali o pierdołach. Mieli do siebie zaufanie, choć ten typ relacji trudno nazwać przyjaźnią. Z resztą Jan nie nadużywał słowa przyjaźń od czasu gdy srodze sparzył się na kilku przyjaciołach, a jak mówią, przyjaciel który cię zawiódł tak naprawdę nie był nim naprawdę nigdy. <br />Zbyszek zadzwonił z wiadomością, że zmarł ich wspólny kumpel z ogólniaka. W związku z powyższym organizowana jest msza za duszę i spotkanie wspomnieniowe. Zbyszek niespecjalnie wybierał się na takie spotkanie ponieważ jak stwierdził, po 45 latach od ukończenia klasy ani go to ziębi ani grzeje.<br />Nigdy nie byli ze zmarłym wielkimi kumplami, chociaż jego los splótł się z losem Roberta od pierwszych chwil nauki w liceum a nawet przed. Było to tak<br /><span> </span><span> </span><span> </span>Zaraz po przyjęciu do ogólniaka osoby przyjęte z najlepszymi wynikami, zostały zaproszone na uroczyste wojewódzkie rozpoczęcie roku szkolnego. Przypadkowo siedli w autobusie naprzeciw siebie. Szybko okazało się, że będą chodzić do tej samej klasy o profilu matematyczno- fizycznym. Spędzili w tym dniu wspólne parę godzin. Wtedy to Robert sprzedał mu żółtaczkę zakaźną. Zachorował z opóźnieniem tak jakoś z początkiem roku. Spędził w szpitalu a następnie w izolacji chyba z miesiąc, a kiedy wrócił do szkoły z zaległościami w nauce zaczął być traktowany jak ktoś przeciętny lub bardzo przeciętny i nigdy już nie wrócił już do poziomu prymusa. Tak zwane pierwsze wrażenie jest bardzo ważne i nie do powtórzenia.<br />Robert uczył się, śpiewał, tańczył recytował, budując swój wszechstronny wizerunek. Tego Robertowego recytowania było mu żal, bowiem na akademiach szkolnych Robert występował z prześliczną dziewczyną, dla której Jan byłby gotowy nauczyć się nie jednego a kilku utworów z katalogu naszych największych poetów. Raz nawet trafiła mu się okazja na zastępstwo. Robert zaniemógł a wypowiadane słowa grzęzły mu w gardle. Nie przeszedł jednak castingu, ponieważ jak to powiedziała polonistka, nie ma czasu na przerabianie z nim zasad scenicznej wymowy. Było mu smutno nawet wtedy kiedy zobaczył, że koleżanka od wiersza weszła w fazę błyskawicznego tycia i była nie do poznania. Czy to była bulimia? Wtedy to słowo nie było tak popularne.<br />Froterowali więc razem parkiety rodzinnego ogólniaka choć określenie razem jest tu troszeczkę na wyrost. Robert chodził z fajną dziewczyną z klasy, on szukał szczęścia w niższych rocznikach. Chodzenie, rozstania, żale topione w alkoholu.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jan nie topił nic w alkoholu, szczęśliwy za każdym razem gdy szczęście tylko mrugnęło do niego. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wydawać by się mogło, że Robert brał to szczęście w każdej możliwej pozycji.<br />Jakże on mu zazdrościł tych sukcesów, a nawet tego żalu po stracie dziewczyny który był tak piękny i taki widowiskowy. Jego cierpienia nie zauważał nikt, nawet najbliżsi z domu. Bo jakiż powód miałby mieć do smutków ?. Kiedy w kraju pokój, a ojciec z matką wypruwają sobie żyły by on mógł się spokojnie uczyć. Przy takim chowaniu w domu powinien zostać lekarzem, mecenasem, albo kimś takim który nie musi liczyć się z forsą.<br />Potknięcia w tym scenariuszu recenzował ojciec Jana, krótko i boleśnie.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kiedy oglądał w telewizji informację o sukcesach młodzieńców w jakiejkolwiek dziedzinie, zwracał się do matki takim teatralnym głosem:<br />- Mają ludzie zdolne dzieci<br />To zdanie zostało z nim na lata i lat trzeba było by nabrał do nich dystansu.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Z Robertem spotkał się jeszcze raz, na studiach. Robił imprezę w akademiku na której w jakiś nieodgadniony dla niego sposób pojawił się też Robert. Wszystko rozmyło się w morzu wódki i tak naprawdę trudno ją było opisać. Jedyne co zapamiętał. To to kiedy za potrzebą wyszedł to toalety, do której wchodziło się w tym starym akademiku z korytarza.<br />Stał więc tam przed pisuarem, próbując zrealizować cel wizyty po wcześniejszym uzyskaniu postawy względnie wyprostowanej. W tej oto chwili ktoś rzucił się na niego z tyłu zaciskając mu dłonie na krtani. <br />- Beata ja Cię zabiję - krzyczał w amoku nie zwalniając ucisku.<br />Totalnie pijany Robert z zapamiętaniem walczył ze swoimi demonami.<br />Nie pamięta jak długo walczył o życie. Wreszcie cudem jakimś udało mu się przerzucić go nad sobą i wybiec z owej feralnej toalety. Robert dłuższą chwilę leżał na mokrej podłodze<br />łazienki w akademiku. Potem pozbierał się i chyba wyszedł. Nie zauważyłem bowiem jego powrotu. W trakcie tego traumatycznego wydarzenia wytrzeźwiał natychmiast. Nie miał jednak ochotny na kolejnego choćby najmniejszego drinka<br />- Widzisz żyjemy choć śmierć była blisko - zacytował poetę.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jan specjalista od cytatów, przypomniał sobie że panienka od wierszy na akademię tak właśnie miała na imię.<br />Więc może to życie nie było takim jednym pasmem sukcesu? Teraz już tego nie zweryfikuje.<br />Ktoś mu wtedy powiedział, że pijąc alkohol z Robertem trzeba bardzo uważać. Postanowił już nie popełniać tego błędu.<br /> Nie został lekarzem, mecenasem, ani innym gościem któremu forsa leje się strumieniami do kieszeni. Nie znaczy to jednak że nie jest zadowolony ze swojego życia. Bez fajerwerków, ale jak do tej pory zawsze szczęśliwie omijał rafy na oceanie swojego życia. Był nawet dumny z tej umiejętnej nawigacji, choć być może jest to tylko realizacja z góry zapisanego scenariusza.<br />Robert skończył studia, korzystnie się ożenił i wkręcił w tryby rodzinnego biznesu. Playboyowski typ urody harmonizował z siwizną i kabrioletem. Nie jedna panienka skręciła na ten widok głowę aż do końca jej możliwości. Czy i serduszko wtedy drgnęło? Nie wiedział.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nagle dociera do Jana ta wiadomość - Nie ma już Roberta.<br />Czy powinien jechać tam i w towarzystwie które kiedyś uważał za zakłamane, dmuchać w trąby rozpaczy i rozżalenia ?<br />Jechać na te wspominki gdy konsekwentnie unikał nawet spotkań absolwentów, okazji do wspominków wydarzeń które nas ukształtowały?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tworzyli nad wyraz niezgraną klasę. Bo trudno utworzyć zespół ze zbioru indywidualności. Dzieci bogatych i wysoko postawionych rodziców.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Co Jan robił w tym towarzystwie? Był krótki okres kiedy jego ojciec też wzleciał ponad poziomy<br />Bez względu na to jak Jan oceniał ten przeszły już czas i jak wychodził w tym porównaniu, uśmiechnął się do siebie.<br />- Wciąż jednak jestem po tej właściwej stronie trawy.<br /> A może by tak otworzyć oczy? W końcu niechaj nastąpi koniec tych dziecięcych strachów. Zdecydował się i otwarł oczy. W dalszym ciągu w pokoju panował półmrok. Zegarek elektroniczny wyświetlał godzinę drugą trzydzieści. Chociaż nie odpowiedział sobie na zasadnicze pytanie tej nocy i tak postanowił zasnąć. Skorzystał przy tym z metody amerykańskich żołnierzy. <br />Zamknął oczy, rozluźnił swoje ciało, a umysł przewietrzył z tych napastliwych myśli ustawionych w długiej kolejce. Z tym wietrzeniem jest najtrudniej, ale parę razy już mu się to udało. Teraz wystarczy już tylko wyobrazić sobie jaki neutralny obraz. <br />Neutralny to dla niego las lub niebo. Z niebem idzie mu lepiej w lesie strach może czaić się za każdym drzewem. Widzi już więc pod zamkniętym powiekami jak idzie po schodach na poddasze. Tam podchodzi do okna dachowego które uchyla. Patrzy na niebo po którym suną pchane wiatrem pojedyncze białe obłoki. Lekki wiaterek owiewa mu twarz. Obraz zamknięty w pętlę powtarza się, ale to bez różnicy. Trwa w tym zapatrzeniu i już po chwili zapada się w ten obraz stając się jego częścią. <br />Strach? A kto by o nim myślał w takiej chwili</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Dom pobudki o szóstej dziesięć pozostało jeszcze ze trzy godziny.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">No chyba że kot zdecyduje inaczej.<br /><br /> </span> </div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-37268323934178886102023-05-23T08:11:00.000+02:002023-05-23T08:11:07.674+02:00Ocus pokus<span style="font-family: verdana;">F - jak focus co znaczy z angielska: centrum lub ognisko, albo skupiać, jeżeli używamy w czasowniku.<br />Zanim zacząłem jeździć samochodem, interesowałem się fotografiką a więc określenie jak autofocus nie było mi obce. <br />Potem miałem jeszcze kilka innych pasji poza fotografiką, no i doszła praca zawodowa. Kolejna firma zafundowała mi służbowy samochód w postaci Forda Focusa, a ja myślałem o nim właśnie poprzez pryzmat owego fotograficznego określenia. Kiedy zaś przejechałem nim ponad 240.000 km bez większych problemów czy awarii, wymyśliłem sobie, że to pewnie w związku ze skupieniem przy montażu tego pojazdu spotyka nas bonus w postaci bezawaryjnej jazdy, a więc nazwa jest jak najbardziej uzasadniona. <br />Postanowiłem też, że prywatnie stanę się posiadaczem takiego auta, poprzez dobre wcześniejsze doświadczenia użytkownika. Jak inżynier Mamoń z Rejsu, lubię te rzeczy z którymi miałem już do czynienia.<br />Obiegowe powiedzenie mówi, że nie kupuje się samochodów na F tj Fiatów, Fordów i Francuskich.<br />A ja właśnie francuski pojazd który osiągnął pełnoletność, zamieniłem na Forda. Nie było to pojazd nowy, ale taki z kilkuletnim doświadczeniem. Nie tylko bowiem kobiety z doświadczeniem są interesujące. Nie jest to tekst sponsorowany ani krytyczny wobec jakichś marek samochodów, ale swoim Focusem dobijam już prawie do pełnoletności. Jego, nie mojej, bo do swojej pełnoletności zdołałem się przez te parę dekad przyzwyczaić.<br />Tak więc po tych wszystkich wspólnych latach i nabiciu podobnego wyniku co w aucie służbowym ( tam nastukałem to w niecałe trzy lata) przyszło zmagać się z pewnym niedogodnościami. A to coś się obluzowało, coś urwało lub odkleiło.<br />A propos odkleiło <br />Znalazłem kiedyś w miejscu garażowania chromowaną literkę F. <br />F jak Fedrynand, Fiołek, Fuck. Nie pomyślałem wtedy, że również jak Focus.<br />Co to i od czego? Wrzuciłem literę do miseczki z różnymi takimi niesklasyfikowanymi szpejami i dopiero po tygodniu zauważyłem, że tył mojego Forda zdobi napis - OCUS. Literę F naśladuje jedynie ślad po taśmie lepiącej która utrzymywała w ryzach owe srebrzyste F.<br />Jakoś nie było czasu ani okazji i tak od dwóch lat jeżdżę swoim Fordem Ocusem tu i tam, w zasadzie jakby to powiedzieli motocykliści najczęściej wokół komina.<br />Ostatnio wraz z małżonką wybraliśmy się do fryzjera. Długo szukałem miejsca do zaparkowania, a jak już w końcu stanąłem, żona spojrzała na rząd zaparkowanych samochodów i powiedziała <br />- Widzę, że parkujesz w swojej klasie.<br />Nie złapałem żartu i już miałem coś powiedzieć, ale żona dodała:<br />- W klasie Fordów Ocusów.<br />Rzeczywiście obok mnie stał samochód z początkową literą R na rejestracji.<br />Na bagażniku zaś dumnie połyskiwał napis Ocus.<br />I co z tego ? Ano nic przypadek jakich wiele, ale śmieszny.<br />Mnie zaś śmieszy byle co, coś co na przykład układa się w taki zabawny przypadek. </span><br /><p><span style="font-family: verdana;"> </span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjLbiGzQVRk2ZMI6e_IpbFA6HFCzSJI2xOVFzfJ0KyWEByCglWUaSweVGKSwJwqnLI7siEOHlru7SMt0N1vJ97uRd9C53vmUXfRAPVw0UHM8eFF25otv53kfqr2lxSIQoG0ZdE4Mp3ztUwhAvVXxRIkXq6MRQAVVfLTjK1rNAEJnLvms4kD7T3tBpwd" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img alt="" data-original-height="2402" data-original-width="3223" height="297" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjLbiGzQVRk2ZMI6e_IpbFA6HFCzSJI2xOVFzfJ0KyWEByCglWUaSweVGKSwJwqnLI7siEOHlru7SMt0N1vJ97uRd9C53vmUXfRAPVw0UHM8eFF25otv53kfqr2lxSIQoG0ZdE4Mp3ztUwhAvVXxRIkXq6MRQAVVfLTjK1rNAEJnLvms4kD7T3tBpwd=w400-h297" width="400" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh4quXak_XhKkRF7V6WVini2_cspR_Yd4KujbUTBE_nlsTx9Ywku9F622criR9qL5gp6LzuApR5p9X2JN0RESuO6ZrUJ6Kl_jx18tc7l9oCwJkbv1htj5kb6zjEvIfusGIEtijykqgkdeatMxmiEpqubyQAe3-KKILlfT8MhV_yeYueE3Vs4Cxq64SN" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="2159" data-original-width="1763" height="477" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh4quXak_XhKkRF7V6WVini2_cspR_Yd4KujbUTBE_nlsTx9Ywku9F622criR9qL5gp6LzuApR5p9X2JN0RESuO6ZrUJ6Kl_jx18tc7l9oCwJkbv1htj5kb6zjEvIfusGIEtijykqgkdeatMxmiEpqubyQAe3-KKILlfT8MhV_yeYueE3Vs4Cxq64SN=w391-h477" width="391" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjWZwFj5c4dL8Y6VwMHZ9AgqNKdGZLwk-URfV19E9RhatUrgCBISsLxhbW4nJIga4Z5oCIITdLorV2GqM62UOWw4tg5oSOlS75qZsY9Kxpfucn1e9aFoiObw7v6iDed-sQ60BMlR2YIB4O0uV6IL0Z0OPJKJBzMFZV0LPluwPafNH752Y5BB9c3BBLp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="2749" data-original-width="2360" height="455" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjWZwFj5c4dL8Y6VwMHZ9AgqNKdGZLwk-URfV19E9RhatUrgCBISsLxhbW4nJIga4Z5oCIITdLorV2GqM62UOWw4tg5oSOlS75qZsY9Kxpfucn1e9aFoiObw7v6iDed-sQ60BMlR2YIB4O0uV6IL0Z0OPJKJBzMFZV0LPluwPafNH752Y5BB9c3BBLp=w390-h455" width="390" /></a></div></div></div><br /><br /><p></p>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-49427306777351669442023-05-17T11:10:00.002+02:002023-05-18T08:52:16.549+02:00Właściwi ludzie<p><span style="font-family: verdana;">Ujął mnie ten tekst. Tak bardzo, że zmusił nawet do rozważań </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7jqb4jNa1ZVDSnA_97O-EU22brCIHL1wdFqLXCzYz_xfiKhkCMtvnUgfi8b4zi6mY-Ejqbdp_FDyNG1CVDHpSRaXG052E9NYj_WJ30kLRotcq000FpbypRBUdrxENeSxMxjmTCh7vW4KKnFesoURArJ3BKIa060BrOsG--oGbV03zfT0DacYP0MSs/s581/lubi%C4%99%20chwile.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="581" data-original-width="480" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7jqb4jNa1ZVDSnA_97O-EU22brCIHL1wdFqLXCzYz_xfiKhkCMtvnUgfi8b4zi6mY-Ejqbdp_FDyNG1CVDHpSRaXG052E9NYj_WJ30kLRotcq000FpbypRBUdrxENeSxMxjmTCh7vW4KKnFesoURArJ3BKIa060BrOsG--oGbV03zfT0DacYP0MSs/s320/lubi%C4%99%20chwile.jpg" width="264" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p><span style="font-family: verdana;"> <br />Pięknie, pięknie, aż wacek mięknie jak mówił pewien mój znajomy. Tylko czy aby na pewno?<br />Klnę. Nie będę ukrywał, że soczysta "panienka", potrafi osłodzić ból porażki, a dodatkowo działa lepiej niż niejeden lek przeciwbólowy. Dodatkowo wiem, że przekleństwo rzucone w próżnię skutecznie mnie odstresuje. Ważne jest to, iż przekleństwa w ustach jednych nie rażą, a nawet co przyznam ze zdziwieniem pasują do emploi danego człowieka, w innych zaś rażą i są mówiąc wprost niewybaczalne. Chciałbym znaleźć się w tej pierwszej grupie, ale życie jak zawsze stawia mnie pewnie gdzieś po środku.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Zawsze jednak kiedy użyję go sobie w celu rozładowania stresu w zbyt bliskiej odległości od małżonki, niezmiennie słyszę - A to słowo to naprawdę było potrzebne?<br />Idąc drogą rozumowania powyższego cytatu, jeżeli powinienem ważyć słowa wypowiadane w jej obecności to znaczy, że od ponad czterdziestu lat jestem z niewłaściwą osobą?<br />Mam z nią dwoje dzieci i parę albumów wspaniałych wspomnień.<br />Do tej pory jednak tego nie zauważałem, a jeden mem rozjaśnił mi osąd sytuacji?<br />Z pewnością nie.<br />To świadczy tylko o tym, że różnimy się nieco, albo nieco bardziej. Przeciwieństwa <br />zaś się przyciągają niczym odmienne bieguny magnesu.<br />Kiedy więc słyszę krytykę mojego zachowania, niezmiennie odpowiadam<br />- Kocham Cię.<br />I chociaż słowa te są wyważone, bowiem charakter * podpowiada co innego, nie mam wątpliwości, że są one szczere.<br /><br /><br />*) Mówi się, że niewysocy ludzie są nerwowi dlatego, że mają serce zbyt blisko dupy. <br /><br /></span><br /><br /><br /><br /><br /><br /><span style="font-family: verdana;"> </span></p>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-90758911667750167592023-05-08T09:40:00.001+02:002023-05-08T09:40:00.154+02:00Końpromitacja<div class="separator" style="clear: both;"><span style="font-family: verdana;">- Nie kompromisuj się Pan - mówił Ferdek Kiepski bohater polsatowskiej telenoweli.<br />Jakby bez związku z powyższym zdaniem wydaje się pytanie z gatunku końskich które brzmi - Jak się nazywa utrata dobrego imienia przez konia ? Końpromitacja.<br />W tytule artykułu o uśmiercaniu koni dla zysku z polisy, opublikowanym w Przeglądzie Sportowym Onet.pl z dnia 20.01.2022 znalazłem jedno i drugie. I konia i kompromitację <br />Podtytuł we wspomnianym artykule brzmiał następująco:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA9Q1Jzg-b2NB9rFJ5SE1-ELX_QKBSKEaBML9BuG2o2YGOgaz89hi3TSQCBZeSCMmdhe9GMB2UhBq7Luz-qgaTGlnniySocM0EcYpXGxbrkhMg_La4mKN2gwX67jGGKR9nwzj_KWQsdF0u5o_zol2E1U5noKJbhDUHek57hIocSxzUYkG37eRnrDwB/s1414/koniu.JPG"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiA9Q1Jzg-b2NB9rFJ5SE1-ELX_QKBSKEaBML9BuG2o2YGOgaz89hi3TSQCBZeSCMmdhe9GMB2UhBq7Luz-qgaTGlnniySocM0EcYpXGxbrkhMg_La4mKN2gwX67jGGKR9nwzj_KWQsdF0u5o_zol2E1U5noKJbhDUHek57hIocSxzUYkG37eRnrDwB/w640-h76/koniu.JPG" /></a><br /><br />Ktoś sobie zrobił analogię z psem lub kotem, a powinien ze słoniem na przykład. Tak więc celowniki liczby pojedynczej brzmią : kotu, psu, ale już koniowi, słoniowi i krokodylowi.<br />Już w podstawówce dają pałę za taką odmianę jak w tytule.</span></div><div class="separator" style="clear: both;"><span style="font-family: verdana;">Myślicie że to odosobniony przykład?</span></div><div class="separator" style="clear: both;"><span style="font-family: verdana;">Proszę:</span></div><div class="separator" style="clear: both;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhil56w3YL4BwGeN-X6rZsFdxzV0PmkQSQduqx_YzfETIX_5yHKJjpnXxxhKM4y2D2lQQqfU_huNfZLrHkGJJUstD8SiXjvAN0rVluwOTYZfaIssEpuVRizSn1Qv4hlw9v2PYjp9C3fJ-GCBHk6zFQUc1YoQMqRB8Lisf60vhtwwIbboxOnpxkFSlBj/s507/obraz_2023-01-25_103520192.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="507" data-original-width="376" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhil56w3YL4BwGeN-X6rZsFdxzV0PmkQSQduqx_YzfETIX_5yHKJjpnXxxhKM4y2D2lQQqfU_huNfZLrHkGJJUstD8SiXjvAN0rVluwOTYZfaIssEpuVRizSn1Qv4hlw9v2PYjp9C3fJ-GCBHk6zFQUc1YoQMqRB8Lisf60vhtwwIbboxOnpxkFSlBj/s320/obraz_2023-01-25_103520192.png" width="237" /></a></div><div class="separator" style="clear: both;"><br /></div><span style="font-family: verdana;">Olśniło mnie. Ponieważ sprawy dotyczą zdarzeń na świecie, z pewnością do publikacji zastosowano automatycznego tłumacza. Tylko ktoś takie tłumaczenie powinien przeczytać, a nie tylko dumnie opatrzyć swoim nazwiskiem. </span></div><div class="separator" style="clear: both;"><span style="font-family: verdana;">Błędy które popełniamy, a od których i ja przecież nie jestem wolny, albo śmieszą, albo całkowicie wypaczają sens wypowiedzi. Taki choćby znak interpunkcyjny. Mała kropka a ileż zmienia</span></div><div class="separator" style="clear: both;"><br /> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiydGWvmitJrJvvsULDTs9AD7RkoaXLOjalzTzBknue5bx56y3WN7Dgzd9bIRnXMpFlIj8kc8u-SuALwg1PXVEmGdfxV5ldqoKuriz-ewWBLRdWm4foVZq78vazId9Vgh6r5C3jE9sC54Fv8M7wx01jWhMZvUTEphKJz3Qflk9ittxSTNIJkxVkik1C/s1080/stara%20pi%C5%82a.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="516" data-original-width="1080" height="191" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiydGWvmitJrJvvsULDTs9AD7RkoaXLOjalzTzBknue5bx56y3WN7Dgzd9bIRnXMpFlIj8kc8u-SuALwg1PXVEmGdfxV5ldqoKuriz-ewWBLRdWm4foVZq78vazId9Vgh6r5C3jE9sC54Fv8M7wx01jWhMZvUTEphKJz3Qflk9ittxSTNIJkxVkik1C/w400-h191/stara%20pi%C5%82a.jpg" width="400" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p><span style="font-family: verdana;">Co to się dokoła się wyprawia. Bajzel i prowizorka, ale wbrew sobie i własnemu doświadczeniu słyszymy jak zapewnia się, że tak jest właśnie dobrze - <span style="text-align: center;">Uwierz mi jestem inżynierem - zapewnia ktoś, a ciebie aż oczy bolą od tej bylejakości. </span><span style="text-align: center;">To chyba jakaś narodowa choroba, którą wiązano z PRL-em. Państwa ludowego już nie ma, a choroba została. Wiele lat temu Wojciech Młynarski napisał wiersz Co by tu jeszcze..., a w tekście stoi jak wół - co by tu jeszcze spieprzyć Panowie, co by tu jeszcze ? </span></span></p><p><span style="font-family: verdana;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=xLaS7efZboU" rel="nofollow" style="text-align: center;">Co by tu jeszcze</a><span style="text-align: center;">. </span></span></p><p><span style="font-family: verdana; text-align: center;">Do powyższych refleksji natchnęła mnie skrzynka telefoniczna, którą ktoś pozostawił otwartą.</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgRGZ9oLwlEYv8SxIiQpbTteJKx45UJXjSOpcC8HIIOfjhnAowPP9-4aAUszGVLyOpvSRk8-d-3kQYXUUagXWvw-2DyWE5YavhyeKORchLuSOMbUxnHVE6uyuW0TTuMER4VvJ1iWNwh8po9NQF7T9X94d1nI4uaDqWXZL_Ee_5gM6pTrMV7yYZKVK1c=s2232" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="2087" data-original-width="2232" height="374" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgRGZ9oLwlEYv8SxIiQpbTteJKx45UJXjSOpcC8HIIOfjhnAowPP9-4aAUszGVLyOpvSRk8-d-3kQYXUUagXWvw-2DyWE5YavhyeKORchLuSOMbUxnHVE6uyuW0TTuMER4VvJ1iWNwh8po9NQF7T9X94d1nI4uaDqWXZL_Ee_5gM6pTrMV7yYZKVK1c=w400-h374" width="400" /></span></a></div><p><span style="font-family: verdana;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span><span style="font-family: verdana;">Codziennie przechodziłem obok drzwiczek w ścianie, pomalowanych na jakiś nijaki kolor ale, że pozostawały zamknięte, wszystko było dla mnie w miarę normalne. Pozostawienie otwartych przez jakiegoś minimalistycznego majstra wstrząsnęło mną i zadziwiło chociaż ostatnio pisałem, że już coraz mniej może mnie zadziwić. A jednak.<br />Te otwarte drzwiczki w murze to tak jakby otworzyły się drzwi w szafie u gospodarza który zaprosił nas do swego pokoju, ale nie jest perfekcyjnym panem domu. Na gwałt poupychał gdzie bądź rzeczy przed naszą wizytą. Wrażenia z widoku zawartości szafy jak i mina gospodarza bezcenne.<br />Tutaj miny gospodarza skrzynki nie zarejestrowałem. Zresztą podejrzewam, że grzebiący w niej technik ma to głęboko w pewnym miejscu.<br />Gdzie? A tam gdzie Pan może Pana Majstra w dupę pocałować ( kabaret Dudek)<br />Wiele lat temu pytałem gościa od telefonów jak oni mogą się w tym połapać? Możemy przedzwonić kable i wszystko wiadomo. No tak proste.<br />Swoją droga zastanawiam się na czym polega różnica w jakości pracy pomiędzy telefoniarzami jak ich się potocznie nazywa, a elektrykami. Jedni i drudzy robią w kablach i przy prądzie, ale elektrycy nie partolą tak i z reguły opisują jak nie słowami to kolorami kabli. Może dlatego, że prąd może zabić, a elektryk jak saper myli się tylko raz?<br />Mówią też jednak, że elektryka prąd nie tyka. W co więc wierzyć ?<br />Poniżej dla porównania rzut na skrzynkę z dorosłym prądem</span></span></p><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjl6YY5RiQSYsvtTmMYd8GiTZwKo2yWE_S0zJOpK14TQJs668Z7ZBxsJNRoxVKvr6noTLAbozfl-NADR9CYXX8jPnOD1HMyIDzaEgIT9W3aKudsIpf_l-K1bCQd3Hjcz0KY-5-horNQiLr_Orfun-j5ha9vET8OGrW9rMxAB_1hMDrDtClQdpPB5nNU=s1133" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjl6YY5RiQSYsvtTmMYd8GiTZwKo2yWE_S0zJOpK14TQJs668Z7ZBxsJNRoxVKvr6noTLAbozfl-NADR9CYXX8jPnOD1HMyIDzaEgIT9W3aKudsIpf_l-K1bCQd3Hjcz0KY-5-horNQiLr_Orfun-j5ha9vET8OGrW9rMxAB_1hMDrDtClQdpPB5nNU=w298-h400" width="298" /></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><br />Nie mogło by tak być wszędzie ? Czyli dylematy jak w życiu<br />Byłbym niesprawiedliwy gdybym o wszystkie nieszczęścia tego świata obciążył techników telefonicznych. Jak wspomniałem ten problem jest znacznie szerszy a spece od telefonów jedynie przykładem.<br />Od wielu miesięcy na Facebooku spotykam taką oto zachętę do inwestowania w Orlen. Proszę przeczytajcie uważnie poniższy tekst wykorzystując oczy, bo mózg niczym ten walec z piosenki Młynarskiego przejedzie i wyrówna, dopisując litery tam gdzie ich zabrakło</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz64RPzBrLPsf3Y7boV5nZwdH_cZfK6gQbe_Ko2nJhYEzdwZLOmlF7EDz8kFIy5rx6Y--DTlzaRVwm-buk6ns8_fUCbqzJlfWOMhQfKImBFw5-jyrdtf7Oj36P_GJIrQORqe0r1QuWhA_Cc7gCB2bGk5n4evMUGGZZc0NOtZBhfSYUm1DSMwdGQQHv/s744/obraz_2022-03-23_123719.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiz64RPzBrLPsf3Y7boV5nZwdH_cZfK6gQbe_Ko2nJhYEzdwZLOmlF7EDz8kFIy5rx6Y--DTlzaRVwm-buk6ns8_fUCbqzJlfWOMhQfKImBFw5-jyrdtf7Oj36P_GJIrQORqe0r1QuWhA_Cc7gCB2bGk5n4evMUGGZZc0NOtZBhfSYUm1DSMwdGQQHv/s320/obraz_2022-03-23_123719.png" /></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /><br />Post scriptum.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">To ostatnie, jak informuje mnie program antywirusowy to może być próba fishingu, czyli wykradania danych. Sugerowałoby to między innymi brak polskich liter. Jeżeli tak, wychodzi na to, że i honor zawodu oszusta upadł bardzo nisko.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ktoś powie, że te przykłady to peryferie życia.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak? A szeroko reklamowany Polski Ład który zmienił się błyskawicznie w Polski (zestaw) łat, a od pewnego czasu w ogóle się o nim nie wspomina, to peryferia?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Cokolwiek robisz rób dobrze - mówił mi ojciec, a ja sobie to wtedy lekceważyłem mądrości Starego.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Teraz powtarzam to swoim dzieciom kiedy tej prowizorki i łataniny mam już po dziurki w nosie.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Niestety uczeni w piśmie zapowiadają, że to jedynie wierzchołek góry lodowej.</span></div></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"> </span></div><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p><p><br /></p>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-63718717712575256012023-04-28T11:00:00.000+02:002023-04-28T11:00:00.176+02:00Manipulując swoją tablicą <div style="text-align: right;"><span style="font-family: verdana;"><i> Ten tekst w jakiś niezrozumiały sposób </i></span></div><div style="text-align: right;"><span style="font-family: verdana;"><i>przeleżał się u mnie w roboczych </i></span><i style="font-family: verdana;">ze dwa miesiące. </i></div><div style="text-align: right;"><span style="font-family: verdana;"><i>Pewnie dlatego, że robiłem coś innego.</i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i><br /></i></span></div><span style="font-family: verdana;">Zaraz jak tylko urodziła się nam wnuczka, syn a zarazem szczęśliwy ojciec zaproponował abym zrobił własnoręcznie tablicę manipulacyjną dla małej. Z początku nie wiedziałem o co chodzi, choć przecież miałem własne dzieci i nie unikałem produkcji zabawek, strojów karnawałowych czy innych dodatków. Takie wtedy były czasy że trzeba było sobie radzić samemu. Tablicy manipulacyjnej jednak nie przerabiałem. Korzystając z dobrodziejstwa Internetu zgłębiłem temat i wiedziałem, że stać mnie na wykonanie takiego urządzenia. Doszedłem jednak do wniosku, że trzeba by trochę poczekać bo to zabawka dla dzieci powyżej roku. Tak więc trochę zwlekałem, trochę czekałem na ten roczek i nie przejmowałem się zupełnie przypomnieniami syna. W tak zwanym międzyczasie mała stała się bardzo ciekawa świata. Wszystkie pokrętła, uchwyty, klamki itp. wzbudzały w niej chęć poznania sposobu ich obsługi. Niczym niedźwiedź do miodu, tak ciągnęła do wszystkiego co skomplikowane. Zaraz też znalazła choćby sposób na odblokowanie hamulca w wózku babci, albo inaczej mówiąc mojej żony.<br />- Czas na tę tablicę - powiedziałem kiedyś, a było to w czasie wizyty rehabilitanta. Fizjoterapeuta mojej żony jest już jak członek rodziny, pojawiając się u nas każdego tygodnia od ponad dziesięciu lat. <br />- Jaką tablicę ? - spytał jako ojciec trójki dzieci w tym syna starszego o jakiś miesiąc od naszej wnuczki.<br />- Manipulacyjną - odparłem ze znawstwem. <br />- Piszę się na taka jedną - natychmiast złożył zamówienie - w rozliczeniu mogę zaproponować domek dla lalek, duży drewniany w idealnym stanie. <br />Przyjąłem zamówienie.</span><div><span style="font-family: verdana;">- To się nawet dobrze składa - powiedziałem po wyjściu terapeuty - stare powiedzenie mówi, że jak się buduje domy to według takiej zasady: <br />Pierwszy dla wroga, drugi dla przyjaciela a dopiero trzeci dla siebie. <br />Ja zrobię pierwszy dla przyjaciela, a drugi dla wnuczki.<br />- A dla wroga ? spytała jak zwykle przenikliwa żona<br />- Z całym szacunkiem ale ja nie mam wrogów<br />Jak postanowiłem tak uczyniłem<br />Kupiłem sklejkę ( cholernie teraz droga) i elementy do zamocowania.<br />W mądrych testach doczytałem, że większość tablic manipulacyjnych prawnie polecana jest od 3 roku życia. Jednak duża część rodziców kupuje je już na roczek i ten czas uważa za najlepszy. Tablica manipulacyjna to niemal obowiązkowy prezent na pierwsze urodziny. <br />Tablica manipulacyjna to połączenie zabawy i nauki – produkt, który inspiruje do odkrywania i majsterkowania, rozwija zmysły oraz sprawia ogromną radość.<br /> Na podkład z drewna przykręca się to czym można kręcić, przestawiać i szarpać. <br />Zainstalowałem tam między innymi zamek, zasuwkę, haczyk, ale też koła zębate, zegar, liczydło oraz sznureczki z koralikami. Do tego oświetlenie tablicy z przeznaczonym do tego wyłącznikiem. Zamek błyskawiczny, a nawet telefon z klawiaturą Jest też dzwonek rowerowy oraz cymbałki by rodzicom było miło i rodzinnie.<br />Pierwszą tablicę zamieniłem na domek. Z pozytywnych recenzji naszego znajomego wynika, że mały preferuje cymbałki bo można się w nie tłuc bez ograniczeń.</span><div><span style="font-family: verdana;">Znajoma której podesłałem zdjęcie stwierdziła, że jest to zestaw instruktażowy - mały włamywacz. Coś w tym jest.<br />Mała operowała wtyczką, liczydłem i sznureczkami z koralikami Była tak energiczna w tym działaniu, że wspomniana tablicę musiałem przytwierdzić na stałe do ściany. Jet to ulubione centrum rozrywki do którego wraca co chwila, po to tylko by przekręcić zameczek, lub przestawić koraliki w liczydle. Potem wraca do innych prac, by znów za chwilę powtórzyć czynności tak jakby ktoś wyznaczył jej te zadania. <br />Tak wyglądała ta tablica zaraz po wykonaniu</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBGhJ_-4XlUAV7N71y5nOnL2tXVDbOHUvzvImOHgFrrYyU6qbhLgQmIHCU42EwF8mAj2Bp4QkOhhhEmQBiy5Zd58ICN7QIxLNh6Bm6gUPsYrmKmW7dfa4ZEQnyL_42AOfdA1qVjFAVwHBCpz30Q8bojtTjtKOXAgQOd8by_bKoHmU3-RnbhRRf-jo4/s3358/20230114_175358%20(2).jpg"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBGhJ_-4XlUAV7N71y5nOnL2tXVDbOHUvzvImOHgFrrYyU6qbhLgQmIHCU42EwF8mAj2Bp4QkOhhhEmQBiy5Zd58ICN7QIxLNh6Bm6gUPsYrmKmW7dfa4ZEQnyL_42AOfdA1qVjFAVwHBCpz30Q8bojtTjtKOXAgQOd8by_bKoHmU3-RnbhRRf-jo4/w474-h469/20230114_175358%20(2).jpg" /></a><br /><br />A tak w rękach docelowego użytkownika</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRM_6Z5ISqfueiqUEKJ-3oGI9uzzihyIj-auuGpLio2xb8dOP639pOIeqCQKPia1r2Kjz8eIdNsI05GAgdO7FSrcZv4WdlQiL3fw8x7gwhN-8AxuHgplv0jNWFeU4Xd4ZCo35uGB-JOCtj_w8qcfD76iME48UEkYO0onKFRoCmxMxNI1OOpP1vunnW/s1600/IMG-20230121-WA0006.jpg"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjRM_6Z5ISqfueiqUEKJ-3oGI9uzzihyIj-auuGpLio2xb8dOP639pOIeqCQKPia1r2Kjz8eIdNsI05GAgdO7FSrcZv4WdlQiL3fw8x7gwhN-8AxuHgplv0jNWFeU4Xd4ZCo35uGB-JOCtj_w8qcfD76iME48UEkYO0onKFRoCmxMxNI1OOpP1vunnW/w480-h640/IMG-20230121-WA0006.jpg" /></a><br /><br /><br />O czasu gdy mała stała się aktywna, wychodzi na to, że bardzo interesuje się techniką. <br />Moja żona mówi do niej - Pani inżynier.<br />Do mnie zaś - myślę że nasza wnuczka nie będzie się bawić lalkami, będzie raczej towarzyszyć Ci w warsztacie.<br />Nie mam nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy.<br />Wracając jeszcze do tytułowej tablicy.<br />Kiedy skończyłem ja robić i wyprostowałem plecy, żona spytała - Ciekawa jestem co powie syn gdy ją zobaczy ?<br />On powie - A domek ogrodowy już robisz? - odpowiedziałem z pewnością w głosie.<br />Kiedy pokazałem tablicę wnuczce, żona spytała syna - No i co?<br />- Fajnie, a domek ogrody kiedy robisz ?<br />Prorok jaki ze mnie czy co? </span></div></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-77089590499891651052023-04-20T09:54:00.000+02:002023-04-20T09:54:00.273+02:00Zrobię sobie tattoo. Co ty na to tato?<span style="font-family: verdana;">Czyżbym aż tak bardzo się postarzał ?</span><div><span style="font-family: verdana;">Czepianie się młodszych to ponoć jeden z pierwszych objawów starości. <br />Wiem, że jest wolność. Wolność człowieka, która ponoć kończy się tam gdzie się zaczyna wolność kogoś innego i czy moja wolność nie powinna gwarantować mi jakieś poczucia bezpieczeństwa, abym nie zesrał się ze strachu widząc gościa z mocnym tatuażem na twarzy?<br />Tatuaż może być i głupi, ale strach się zaśmiać by nie urazić czyichś uczuć, nawet tych niereligijnych. Poza tym teraz takie czasy, że zarobić kosę można już nawet za spojrzenie.</span><div><span style="font-family: verdana;">A jakoś tak nie potrafię siebie przekonać, że wytatuowany od góry do dołu gość jest tylko wielkim miłośnikiem pokoju pomiędzy ludźmi. Szczególnie gdy klatę zdobi mu np dziara - Bóg wybacza, Cracovia nigdy. To może być równie dobrze Wisła, Legia, Lech czy Arka. Bez względu na nazwę klubu strach jest taki sam. Pamiętam gdy pewnej nocy po rozrywkowym spotkaniu na kręgielni w Lublinie, zostałem zapytany - skąd jestem, a zaraz potem za kim kibicuję ?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Z tamtej kręgielni, o północy wychodziło się jakimiś zakamarkami. Wokół żywego ducha, a śmietniki wprost prowokowały. Ileż to zwłok w filmach kryminalnych znajdują właśnie w śmietniku na tyłach sklepu? A dobrze oliwiona wyobraźnia działa.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Dobrze, że ostatkiem sił utrzymałem zwieracze pod kontrolą, bo wiadomo Bóg wybacza....</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Od tysięcy lat ludzie tatuują się i ta wiedza utkwiła mocno w mojej świadomości.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Motywacją wielu takich działań było właśnie wzbudzenie lęku u potencjalnego przeciwnika.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ta właśnie wiedza powoduje,</span><span style="font-family: verdana;"> że nad niektórymi tatuażami ciężko przejść obojętnie, biorąc pod uwagę nawet tak popularną i wspomniana na wstępie wolność osobistą. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak więc patrzę i czasami widząc to co robią z sobą inni ludzie, przypomina mi się piosenka Bułata Okudżawy o znamiennym tytule "Ballada o głupcach"</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhup_JQT7Cf184-5l4LrU9DJbbcqhxePJPj1fDqzO4p8rLywlzZA3YTmsYxNib6fL81bgq0YAE5njv1DZ-WA_xOF3lMG9VgHDZpNCLvgxzD3llc7IppJ9URcEb6vW_HgLnqNu8lpa1IqTRFISaY62shNqFoyRA9U-cz8o-9sQf3mWZKuNPKAHzaQngk/s1024/tattoo-27.webp"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhup_JQT7Cf184-5l4LrU9DJbbcqhxePJPj1fDqzO4p8rLywlzZA3YTmsYxNib6fL81bgq0YAE5njv1DZ-WA_xOF3lMG9VgHDZpNCLvgxzD3llc7IppJ9URcEb6vW_HgLnqNu8lpa1IqTRFISaY62shNqFoyRA9U-cz8o-9sQf3mWZKuNPKAHzaQngk/s320/tattoo-27.webp" /></a> <br /><br /><br />Tekst pasuje jak ulał do zdjęć, których w sieci pełno.<br /><br />Jest jakiś porządek na świecie tym jest<br />Na każdy wiersz dobry jest zły wiersz<br />Na każdych trzech mądrych i głupich jest trzech<br />I dobrze to i sprawiedliwie<br />Lecz taka zasada jest głupim nie w smak<br />Ci inni wyszydzać ich lubią<br />I mówią głupiemu durak ty durak<br />A głupim jest przykro i głupio<br />Więc by się czerwienić nie musiał kto kiep<br />By mógł rozpoznawać swój swego<br />Każdemu mądremu stempelek na łeb<br />Przybiło się razu pewnego<br />Od lat te stempelki w użyciu są i<br />Ten system i później się przyda<br />Bo mądrym dziś mówią ech durni żesz wy<br />A głupich jak zwykle nie widać<br /> <br /><br /> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFnX8w3cgmBP2ng3YGO-V2Qm5jGAC77-By8JKiA16iArfLuyJVGQHgkVkXOznJn76Yia8ZNDH3RqYr8h5pMthFgGoDfMrVcQEJ3m2537mNFKsLiNgXqadXVpIrnT8MSix49r8lhKb5qVkV6b7np0ofGzSpzgusYjFNFSylB8mpu0RAUHx9PhgCn1tr/s1024/tattoo-2.webp"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFnX8w3cgmBP2ng3YGO-V2Qm5jGAC77-By8JKiA16iArfLuyJVGQHgkVkXOznJn76Yia8ZNDH3RqYr8h5pMthFgGoDfMrVcQEJ3m2537mNFKsLiNgXqadXVpIrnT8MSix49r8lhKb5qVkV6b7np0ofGzSpzgusYjFNFSylB8mpu0RAUHx9PhgCn1tr/s320/tattoo-2.webp" /></a><br /><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie żebym miał coś do idei tatuaży. Sam się nie zdecydowałem, ale żona ma delikatnego motylka na ramieniu który jest prezentem na urodziny. Uczciwie poinformowałem o tym w kwietniu 2009. </span><span style="font-family: verdana;">Wtedy to pisałem o tym w taki sposób:</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /><i>Zwariowaliśmy chyba. Żona bo się zdecydowała, ja bo się zgodziłem. Tak posumowała nas moja teściowa czyli matka mojej żony. Tak jak moim niespełnionym marzeniem jest motocykl, o czym opowiadam już chyba za bardzo na lewo i prawo, marzeniem żony był tatuaż. Ne taki agresywny na całej ludzkiej połaci, ale taki mały motylek. Najchętniej przykryła by wzorkiem bliznę pooperacyjną, ale wielokrotnie cięta skóra nie jest ani wdzięcznym ani bezpiecznym miejscem. Trzeba będzie dalej znosić ciekawski wzrok na plecach. Przez lata próbowałem wyperswadować jej ten pomysł, pokazując na przykład tatuaże załogi rosyjskiej łodzi podwodnej dziergane gospodarskim sposobem i zapuszczane długopisowym tuszem. Nie podziałało, wręcz przeciwnie, żona podsuwała mi zdjęcia długonogich lasek z delikatnymi tatuażami i wtedy moja moralna waga wychylała swoją szalę do oporu na korzyść żony. No w końcu nie potrafię jej nic odmówić, nawet tatuażu. Po przeprowadzeniu sondy na temat rankingu salonów tattoo i wysłuchaniu szeptanej reklamy, zwłaszcza pewnej pani od tipsów, której biust zdobił kuszący wzorek. Przy niedawnej operacji modelowania biustu Pani Ela jeszcze bardziej działała na moją wyobraźnię, pewnie dlatego na tipsy żona zawsze umawia się przed południem i do tego samotnie. Wybraliśmy więc salon .Czy wyobrażacie sobie, że czas oczekiwania na dzierganie w dobrym salonie wynosi około miesiąca. Zadziwiające. Kiedy nadszedł ten dzień, o określonej godzinie pojawiliśmy się wspólnie w salonie. Żona do zabiegu, ja aby załatwić finansowe sprawy. Pierwsze wrażenie negatywne . Ściany pooblepiane modelami wytatuowanymi na maxa. Co zrobić jeżeli fotografia męskiej łydki z misternym nawet wzorem, nie wywołuje u mnie pozytywnych wrażeń estetycznych. Panie obsługujące ten lokal obowiązkowo wytatuowane dość konkretnie, zaprosiły żonę na fotel. Jak u dentysty. Po dokonaniu wyboru motywu i kolorów wypełnienia zaczęło się systematyczne dzierganie. Nie mogłem na to patrzeć, bo pomimo tego, że mam wysoki próg odczuwania bólu własnego, nie potrafię patrzeć na ból zadawany innym. Nie oglądałem więc Piły cztery, nie oglądałem nawet jedynki. Nie jestem sadystą. </i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i>Kiedy minął mi pierwszy opór wewnętrzny, zacząłem rozglądać się dokoła. Stosy katalogów, setki zdjęć, dziesiątki gazet, ale ani jednej o tematyce z poza tatuażu. Kiepsko. Aby w jakiś sposób znaleźć się w tym miejscu w zgodzie ze sobą położyłem wśród katalogów zaproszenie na koncert chopinowski, które dostałem na ulicy przed salonem. Ustawiłem tak, aby ulotka wystawała w sposób widoczny, ale nie natarczywy. Myśl pozytywnie Antoni, narzuciłem sobie.</i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i>Muzyka. Okazuje się, że muzyka która teraz zaczęła drażnić moje zmysły, jest do zniesienia. Powiem więcej odpowiada mi ponieważ lubię gotyckie klimaty. W porządku.</i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i>Obrys motylka na łopatce jest, teraz wypełnienie. Ja próbuję z kolei wypełnić czas oczekiwania. Właśnie kolejna klientka wybierała węża który z chińską manierą oplatać miał kark zainteresowanej. Wykorzystując pretekst włączyłem się do rozmowy. Pogaduszka rozwinęła się i trwała pomimo wyjścia klientki. Okazało się, że ta mocno wytatuowana dama posiada łagodne i ciekawe wnętrze. W rozmowie rozumieliśmy się doskonale. Zgadzaliśmy się we wszystkich poruszanych kwestiach, no może poza jedną, taką, że wcześniej czy później pojawię się tu jako klient. </i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i>Ciekawe, że znalazłem zrozumienie dla moich poglądów w salonie tatuażu. Nie sądź człowieka po wyglądzie. Humanisto, powinieneś pamiętać o tej podstawowej zasadzie! Przyznaję zapomniałem. Motylek już gotowy. Nawet ładny, czerwony. Wygląda jakby przysiadł na chwilę na Jej ramieniu . Nie duży, wpisany w okrąg o średnicy 5 cm. Nie kłuje w niepowołane oczy. </i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><i>Potem jeszcze opatrunek. W przyszłości tygodniowe natłuszczanie. Trochę bólu, więcej upierdliwego swędzenia. Płacę rachunek, niech to będzie prezent. Wychodzimy.<br />Jak ja powiem o tym mamie? - martwi się żona.<br /> A ile Ty masz lat kobieto ? - pytam.<br /> Najgorsze było przed nami. Kiedy w domu synowie zauważyli motylka i gdy uwierzyli w końcu, że nie jest to nalepka zaczęło się.<br />W przyszłą sobotę przekłuwam sobie brew - wypalił młodszy. <br />Masz babo placek. Teraz będzie potrzeba dyplomacji, aby do tego nie dopuścić. Gdzieś w skrytości ducha podejrzewałem taką reakcję. Nie zawsze nasze dzieci chcą współtworzyć nasze marzenia.</i></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/1HPRWEhqJos" width="320" youtube-src-id="1HPRWEhqJos"></iframe></span></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div><span style="font-family: verdana;">Minęło czternaście lat. Motylek na ramieniu żony przybladł nieco. Teraz na wózku nie tak łatwo wjechać do salonu tatuaży, a pewnie walnęłaby sobie jeszcze jakąś małą bzdurkę.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Starszy syn żyje bez dziary. Młodszy popisał się w tym względzie fantazją.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Mam zdjęcie, wisi nawet w salonie. Pokryty tatuażami ojciec trzyma w ramionach delikatna i kruchą istotę. Wisi ponieważ nam się spodobało to zestawienie.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ja nie zdecydowałem się na żadne tatuaże, zrobiłem za to prawo jazdy na motocykle i jeżdżę już drugim z kolei motocyklem. Zabawnie poczytać o czym marzyłem prawie półtorej dekady temu. </span></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-22984165153446075312023-04-11T13:06:00.001+02:002023-04-11T13:59:05.425+02:00Białe miśki nie takie już białe<span style="font-family: verdana;">Nie jest moim celem straszyć. Sam codziennie ze strachem podnoszę pokrywę laptopa by przeczytać najważniejsze informacje. Dzisiaj przeczytałem, że walnęli znowu w atomową elektrownię w Zaporożu i nie ma zasilania, a paliwa dla generatorów wystarczy na 10 dni. Skala tej elektrowni jest taka, że przy niesprzyjającym splocie okoliczności pozbawi nas zmartwień o jutro. Póki jednak to nie nastąpiło, a do podobnych informacji zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ja nie przestaję się martwić o jutro. Szczególnie wtedy kiedy zauważyłem takie oto zdjęcie </span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOIqWCtLli2vcjUy6L3SxkYJ1dAlhQx-1oAi4GNPGHqQf_ASEUF65m-WywE7OP4kevMnBuCGHLZoR5Z4hEPVMHooaGPnzSQkzEwLiUAzeXiEg5q2QusdLH8rX0Z1OTtgpCA2orzwyWxSJN3_ZwIgRH9Xyt4ApV6A__vNIzSAeXjUohylCr4WkKMHrX/s1207/bia%C5%82%C4%99.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="763" data-original-width="1207" height="404" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOIqWCtLli2vcjUy6L3SxkYJ1dAlhQx-1oAi4GNPGHqQf_ASEUF65m-WywE7OP4kevMnBuCGHLZoR5Z4hEPVMHooaGPnzSQkzEwLiUAzeXiEg5q2QusdLH8rX0Z1OTtgpCA2orzwyWxSJN3_ZwIgRH9Xyt4ApV6A__vNIzSAeXjUohylCr4WkKMHrX/w640-h404/bia%C5%82%C4%99.JPG" width="640" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"> zdjęcie i cytat brainberries.co<br /><span><br /> </span></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><span>Podpis pod zdjęciem daleki jest od opisu doli białych miśków kąpiących się w morzu śmieci. Ba, w ogóle o nich nie wspomina, a zdjęcie zamieszczono dla zwrócenia uwagi. Jeżeli idzie o mnie, zabieg był skuteczny. </span><br /><span>Oto cytat:</span></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><span>"Atmosfera ziemska przepuszcza energię słoneczną z kosmosu, ale zatrzymuje w niej dwutlenek węgla i metan. W rezultacie — Ziemia nagrzewa się jak w szklarni. Naukowcy uważają, że dwutlenek węgla w powietrzu jest najwyższy od 14 milionów lat. Skutki globalnego ocieplenia — susze, powodzie, zasolenie — uderzą w rolnictwo, powodując kryzys żywnościowy i zniknięcie niektórych produktów. Na przykład do 2080 roku drzewo kawowe może całkowicie zniknąć. Nowe epidemie będą oczywistą konsekwencją zmian klimatu, ponieważ globalne ocieplenie może „obudzić” prehistoryczne wirusy w lodowcach. Naszą jedyną nadzieją jest pozbycie się wszystkich paliw kopalnych i powstrzymanie wylesiania. Ale wszyscy wiemy, że tak się nie stanie, więc jak pisze autor artykułu - zaopatrz się w balsamy do opalania"</span></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie kupuję tych kremów do opalania, po pierwsze dlatego, że mają ograniczoną przydatność do użycia, po drugie nie mam szans by dożyć do roku 2080. Człowiek tyle nie żyje. Ba nie zapowiada się abym dożył i roku 2040. Z moim nadciśnieniem i cukrzycą?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie znaczy to jednak, że mam to w dupie i wyznaję zasadę po mnie choćby koniec świata. Staram się dopasować do aktualnej sytuacji i jak najmniej szkodzić.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie kupuję wody mineralnej w plastikowych butelkach. Robię ją sobie sam w domu. Zbieram selektywnie odpady i unikam plastikowych reklamówek. Nie jestem uzależniony od mięsa i w zasadzie z moim spożyciem wpisuję się w plany obśmiewane szczególnie przez tak zwaną "prawą stronę".</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie cieszę się z powodu wzrostu średniej temperatury chociaż jeden z niedouczonych posłów powiedział, że nie ma nic przeciwko drzewom pomarańczowym w Polsce. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jak bardzo niedouczonym trzeba być, aby wydać takie oświadczenie ?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Przecież zostawiam po sobie dzieci, wnuki. Czyż to nie zobowiązuje? </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Będąc otwartym na świat, z ciekawości chętnie spróbuję robali mając świadomość, że spożywam je już od dawna pod postacią choćby czerwonego barwnika spożywczego. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><span>Nie przestałem jadać swoich ulubionych lodów waniliowych mając świadomość, że swój intensywny aromat zawdzięcza substancji zwane mądrze ka</span><span>storeum które jest w wersji naturalnej analną wydzieliną bobra kanadyjskiego. </span><span face="lora, Arial, Helvetica, sans-serif" style="color: #282a2c;">Przede wszystkim świetnie sprawdza się w roli utrwalacza kompozycji zapachowych. Perfumom nadaje zwierzęcej krągłości i zmysłowości. Deserom, słodyczom i alkoholom zapewnia słodki smak i takie same elementy wnosi do aromatyzowanych papierosów.</span></span></div><div><span style="color: #282a2c; font-family: verdana;">Jest też syntetyczna wersja tego specyfiku, niepolecana jednak ze względu na uboczne skutki dla zdrowia. Po prostu może powodować raka.</span></div><div><span style="color: #282a2c; font-family: verdana;">Z ciekawości spróbuję przy najbliższej okazji, smażonego w głębokim tłuszczu chrząszcza. Wtedy będę mógł powiedzieć czy coś mi smakuje czy nie.</span></div><div><span style="color: #282a2c; font-family: verdana;">To jak protestami przeciwko filmom czy sztukom teatralnym których sami osobiście nie widzieliśmy, ale ponoć widziała sąsiadka siostry naszej znajomej i była oburzona. Wzorem mojego drugiego imiennika Tomasza uważam, że dopóki nie zobaczę i nie spróbuje nie uwierzę, że to szkodliwe pożywienie.</span></div><div><span style="color: #282a2c; font-family: verdana;">Zachowajmy zdrowy rozsądek chociaż sam mistrz Einstein uważał, że zdrowy rozsądek to tylko zbiór uprzedzeń które ugruntowały się w nas jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności.</span></div><div><span style="color: #282a2c; font-family: verdana;">Smacznego</span></div><div><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-39963140230731425552023-04-04T09:32:00.000+02:002023-04-04T09:32:37.082+02:00Wciskanie ciemnoty<span style="font-family: verdana;">Jest taki dowcip o wciskaniu ciemnoty, ale ze względu na wulgarność i rasistowski przekaz, pozwolę sobie go nie cytować. Samego zaś określenia " wciskanie ciemnoty" będę używał. Mam w nosie szeroko rozumianą poprawność która może spowodować to, że kiedyś zamiast czarny węgiel powiemy węgiel afro-śląski.<br /><br />Jako człowiek który już parę dziesiątek lat przeżył, a w tym wiele wydarzeń takich jak choćby wieszanie i ściąganie portretów w szkołach i urzędach. Przy tej okazji zapamiętałem parę twarzy, a z wiekiem dopasowałem do kompletu również twarze towarzyszek życia w/w notabli. Nie pamiętam jednak jak wyglądała towarzyszka Zofia żona Gomułki która ponoć nienawidziła Kaliny Jędrusik. W przeciwieństwie do rumuńskiego dyktatora nasz dyktatorek trzymał żonę w medialnym cieniu. W okresie socjalistycznej szarzyzny były i kolorowe ptaki które o dziwo zasiadły na najwyższych gałęziach władzy. Najbarwniejszym ptakiem epoki socjalizmu był niejaki Józef Cyrankiewicz, członek PPS przed zjednoczeniem, potem wieloletni premier. Po latach najbardziej wypomina mu się owo sławne "poznańskie przemówienie" kiedy to groził odrąbywaniem rąk manifestującym robotnikom. Tak to czasem z człowiekiem obchodzi się historia, zwłaszcza gdy jest przez kogoś umiejętnie sterowana.<br />Bo cóż to jest ta historia? Według Napoleona Bonaparte to tylko uzgodniony zestaw kłamstw. Czyż patrząc na to co wokół nas się dzieje nie jesteście skłonni zgodzić się z tym twierdzeniem ?<br /> Wracając zaś do Cyrankiewicza. Od pierwszej klasy szkoły podstawowej pamiętam jak jego zdjęcie wisiało w sali szkolnej i w każdym z urzędów. Jego wygolona na gładko głowa utkwiła na dobre w mojej dziecięcej jeszcze pamięci. Może dlatego, że wtedy jeszcze nie funkcjonowało określenie Skin<br /> Dlaczego zajmuję się czymś co może narazić mnie na określenie komuch, a nawet stary komuch? Z niemałym zdziwieniem przeczytałem biograficzny artykuł w moim ukochanym Onecie, okraszony takim oto zdjęciem.<br /><br /><br /><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8BV8GjBWI7dwqQt2GkpFEtdGfgO4wexS71IbuD1mVRd2A0pU5gpunJwbR1Sa4CNjWvOL1niKcEtzOhoSTGjpyZzGASY94otzADw85OigRtxvwILP8W0QcQrGTK_T28OFAUWCtrJOBDWajNsHILQnS6m02ejj0K1p_IyJ0J6vBnWLdRyoYEtpuNm6/s746/ciemnota.JPG"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZ8BV8GjBWI7dwqQt2GkpFEtdGfgO4wexS71IbuD1mVRd2A0pU5gpunJwbR1Sa4CNjWvOL1niKcEtzOhoSTGjpyZzGASY94otzADw85OigRtxvwILP8W0QcQrGTK_T28OFAUWCtrJOBDWajNsHILQnS6m02ejj0K1p_IyJ0J6vBnWLdRyoYEtpuNm6/w640-h440/ciemnota.JPG" /></a></div><br />Podpis, jeżeli nie zauważyliście brzmi - Nina Andrycz i Józef Cyrankiewicz<br />Mój boże, to nie jest Cyrankiewicz, jego wygoloną czachę poznałbym wszędzie, nawet rozbudzony o trzeciej nad ranem. To może być co najwyżej jakiś Wincenty Pstrowski który rzucił hasło : kto wyrąbie więcej węgla ode mnie. Tamte czasy minęły, ulica Pstrowskiego w Krakowie na powrót jest ulicą Kalwaryjską, a młodzi nie wiedzą bo niby skąd, kto to był Pstrowski, albo Cyrankiewicz ?<br />A to zdjęcie poniżej to jest właśnie Cyrankiewicz. Widzicie jakieś podobieństwo ?</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqf2MPw-5j24jVDTieMdOrTEqj39XRdmjgbGpQoY-XwtK38hhHXdT7aOWm-JXlAJIgmMG7k531U83_6_FDaC3--sRONQOmUpqFWzwE1kdHdfmOYdK3eT39ruXLB2jBKeERV6boqatRl4J1MYdS9TZy4Hf7J6R-19l8L4A_hEbRBlUS0JtSqbxgAG8R/s538/Cyrankiewicz.jpg"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqf2MPw-5j24jVDTieMdOrTEqj39XRdmjgbGpQoY-XwtK38hhHXdT7aOWm-JXlAJIgmMG7k531U83_6_FDaC3--sRONQOmUpqFWzwE1kdHdfmOYdK3eT39ruXLB2jBKeERV6boqatRl4J1MYdS9TZy4Hf7J6R-19l8L4A_hEbRBlUS0JtSqbxgAG8R/s320/Cyrankiewicz.jpg" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /><br />Widoczna na pierwszym zdjęciu kobieta to rzeczywiście Nina Andrycz, koturnowa aktorka scen polskich. Razem w Cyrankiewiczem byli takimi kolorowymi ptakami przaśnego PRL-u i żyli w jakiejś kulturowej kontrze do Władysława Gomułki, chociaż tworzyli jedną linię jedynej jedynie słusznej partii, zwłaszcza po kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS<br />Być może na zachowanie Cyrankiewicza wpływ miała jego PPS przeszłość.<br />Tak dla informacji sam Józef Piłsudski był w młodości członkiem PPS a nawet jej przywódcą w kraju. Potem powiedział, że "z czerwonego tramwaju wysiadł na przystanku Niepodległość", a całość podsumował zgrabnym bon motem <br /><br />"Kto nie był za młodu socjalistą ten na starość zostanie sukrwysynem."<br /><br />Mocne, prawda?<br />Dlaczego wciskamy ciemnotę informacyjną ?<br />Jako ciekawostkę podam, że w omawianym artykule zamieszczono również drugie zdjęcie gdzie Nina Andrycz tańczy już z oryginałem Cyrankiewicza.<br />A więc dlaczego tak się dzieje?<br />Pewnie dlatego że artykuły piszą ludzie którzy urodzili się grubo po tamtych wydarzeniach i którzy korzystając z zasobów Internetu nie pamiętają że sieć jest pełna kłamstw i niedomówień. Wierszówka będzie wypłacona, a jak zgadza się kasa, zgadza się wszystko. Poza tym ktoś zapewne liczy, że nikt już tego nie pamięta?<br /><br />To niemożliwe Matko Święta żeby to jeszcze ktoś pamiętał ! - jak śpiewali Piwniczni Artyści<br /><br /> <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/VgDzs-tvvfU" width="320" youtube-src-id="VgDzs-tvvfU"></iframe></div><br /><br /><br /><br /><br /><br /></span><br /> </div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-54384902997731593152023-03-28T11:37:00.002+02:002023-03-28T11:44:20.851+02:00Johnny - tak chcę by wołał Cię świat<span style="font-family: verdana;">Johnny woła cię świat, wołam cię ja - śpiewał w 1991 roku lider zespołu Universe. Przebój dotyczył loczywiście Johnna Lennona i jego tragicznej śmierci. Kiedy zaś zobaczyłem taki tytuł w premierach kinowych Nteflixa, refren tego kawałka jakoś sam mi się przyplątał.<br />Zasiadłem do oglądania całkiem świadomie i nie było tu mowy o żadnej pomyłce. Do filmu zasiadłem przygotowany i uświadomiony znając historię filmowego Johnnego.<br /> Johnny to historia księdza Jana Kaczkowskiego polskiego duchownego rzymskokatolickiego. Działał jako prezbiter, doktor nauk teologicznych, bioetyk, organizator i dyrektor Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. Co najważniejsze był człowiekiem na pełen etat. Ilu z nas może tak o sobie powiedzieć?<br />Tego ostatniego fragmentu życia związanego z hospicjum dotyczył właśnie film. Kaczkowski jako człowiek z licznymi niepełnosprawnościami nie zmarnował swojego życia na użalanie się nad sobą, a poświęcił się całkowicie towarzyszeniu śmiertelnie chorym w ich ostatniej drodze, tu na ziemi.</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7HmMx_BfvIc1-U0KvV_mOGe7_ubkKTu7DDZD20AomoU2P3LeVSxb77flhC1HzpZEfRuViX5PGyDs8-EWSGnEk6mc0BstA-1Hf2H9c7ZR-7X9zSmPMxu1-gXiDGFIljJz5UDIWOOUnsxj1igRnWqyZT3Ocm4B6zkyZhv-Wo6_5lAVdVMg5iGSalSPQ/s940/k3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="638" data-original-width="940" height="217" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7HmMx_BfvIc1-U0KvV_mOGe7_ubkKTu7DDZD20AomoU2P3LeVSxb77flhC1HzpZEfRuViX5PGyDs8-EWSGnEk6mc0BstA-1Hf2H9c7ZR-7X9zSmPMxu1-gXiDGFIljJz5UDIWOOUnsxj1igRnWqyZT3Ocm4B6zkyZhv-Wo6_5lAVdVMg5iGSalSPQ/s320/k3.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Nie było mu w tej działalności prosto, przed wszystkim ze względu na opory arcybiskupa który mówił : żadnego hospicjum bez mojej zgody nie zbudujesz. Rozumiesz ? Po moim trupie"<br />Dzieło życia powstało jako inicjatywa prywatna, na przekór kościelnemu hierarsze.<br />Wspaniała jest taka scena rozmowy z arcybiskupem w domu rodzinnym księdza Kaczkowskiego.<br />Rodzice zapowiadają - Przyszedł twój czerwony kolega.<br />A potem ten monolog Johnnego , który lubił by tak się do niego zwracano :<br />- Jak nie wnikam w to skąd arcybiskup ma te wszystkie nieruchomości, mnie nie interesuje arcybiskupa alkoholizm. to proszę nie interesować się moimi sprawami. Hospicjum jest poza jurysdykcją kurii - podaję z pamięci więc mogłem cos tam przekręcić.<br />Każdy kto zetknął się w swoim życiu z problemem śmierci, podejdzie do tego filmu ze zrozumieniem. Każdy kto widział jak tragiczne jest umieranie człowieka samotnego spojrzy na niego niezwykle emocjonalnie.<br />A potem z pewnością postawi pytanie: <br />Dlaczego więc siłaczami w ich organizacji są osoby kruche i delikatne. Skąd bierze się w nich ta nadludzka siła?<br />Jak zdobywają się na taki wysiłek którego nie podejmują się ciała wyrzeźbione masowo w siłowniach i fitness klubach. <br />Może jestem zbyt sentymentalny, ale film obejrzałem z wilgotnymi oczami.<br />Raz był smutek i zaduma nad ludzka samotnością innym razem wzruszenie na widok prawdziwego, a nie manifestowanego jedynie człowieczeństwa. <br />Dobrze że ten film powstał. Zwłaszcza wczasach kiedy brakuje nam wzorców moralnych i kruszą się pomniki. Kiedy powszechnie krytykuje się postawy hierarchów kościelnych i rządzących nami. Kiedy ci rządzący za nic mają prawo.<br />Choćby z tych powodów warto obejrzeć ten film.<br />Film który pokazuje, że nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło. Nikt nie jest z góry dobry czy zły. O wszystkim decydują ludzie i to od nich zależy czy będzie kogo i kiedy na te pomniki postawić. Z woli narodu oczywiście, a nie mocą politycznej decyzji.<br />Dodatkową przyjemność sprawił mi fakt, że główną rolę księdza Kaczkowskiego zagrał Dawid Ogrodnik, który upodobał sobie takie wyzwania aktorskie i z których z reguły wychodzi zwycięsko.<br />Warto zobaczyć ten film, a czas do tego jest chyba idealny i niech was nie zraża ta historia która tylko z pozoru wydaje się kościelną.<br />Mógłbym nawet powiedzieć - nie lękajcie się. Niestety i tego cytatu ostatnio się nadużywa.</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUXRTqwg__5NZScljRPcXtkOaLlAbmLsTCf0CDs_K651usTtve6Nn3Qhj6e_Vktu0UIa15hWf4AIdUwgmoHxiy7-cWIpGCJ_WnMdJEAcqJY7ajRBwu1F3uNtAMdleQH1_LbEuVHJ9ZmwIHiJ5qFawsHF3zLgv7LSmGGbmlADE1gSVCHmpnH-bXIM7I/s940/k2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="638" data-original-width="940" height="217" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUXRTqwg__5NZScljRPcXtkOaLlAbmLsTCf0CDs_K651usTtve6Nn3Qhj6e_Vktu0UIa15hWf4AIdUwgmoHxiy7-cWIpGCJ_WnMdJEAcqJY7ajRBwu1F3uNtAMdleQH1_LbEuVHJ9ZmwIHiJ5qFawsHF3zLgv7LSmGGbmlADE1gSVCHmpnH-bXIM7I/s320/k2.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br />A jak się uda to na zasadach synergii można poczytać trochę książek które Johnny pozostawił po sobie. Znamienne jest to, że wszystkie można znaleźć w taniej książce. Przypadek?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Sieć jest pełna cytatów Johnnego. Tak myślę nad tym i bardzo boję się tego, że w tym pożerającym nas świecie Ksiądz pozostanie jedynie memem. <br /><br />Link do filmowego zwiastuna pod tym adresem <a href="https://www.youtube.com/watch?v=NTNtMmyb54I">Johnny - zwiastun</a><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN7Gz2vIKWPnaxxIEb7kBb-D5YwE1nY7c8IBQ-k9s29wXCYU8g9D17sU9J8KQi68Zlcr3DJVpxnJaXeWyxIbESlEWcFy3xtqlUhf2MULfwscob_dYxvaIZi-XuZ2UdoU-2na1FbWL2m4Lf0k3_CjVzYKXvPv80pKPdQaHqShQN6N0qb5uFXLhhOzK7/s688/k1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="688" data-original-width="610" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiN7Gz2vIKWPnaxxIEb7kBb-D5YwE1nY7c8IBQ-k9s29wXCYU8g9D17sU9J8KQi68Zlcr3DJVpxnJaXeWyxIbESlEWcFy3xtqlUhf2MULfwscob_dYxvaIZi-XuZ2UdoU-2na1FbWL2m4Lf0k3_CjVzYKXvPv80pKPdQaHqShQN6N0qb5uFXLhhOzK7/w355-h400/k1.jpg" width="355" /></a></div><br />Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-23962385203723337322023-03-20T10:14:00.000+01:002023-03-20T10:14:24.176+01:00Jak nie sprzedawać w sieci<div class="separator"><span style="font-family: verdana;"> O tym, że urodziła nam się wnuczka pisałem jakiś czas temu. Teraz Mała ma ponad rok i nie potrzebuje już ani przewijaka, ani solidnego drewnianego łóżeczka. </span></div><div class="separator"><span style="font-family: verdana;">Młodzi wystawili więc obydwa przedmioty na portalu ogłoszeniowym i pozostawili sprawę swojemu losowi. Ponieważ los był nierychliwy, do akcji postanowiła wkroczyć moja żona. </span></div><div class="separator"><span style="font-family: verdana;">Wystawiła ogłoszenie i już w godzinę później krzyknęła do mnie - sprzedałam łóżeczko.</span></div><div class="separator"><span style="font-family: verdana;">Nie zwróciłem specjalnej uwagi na to stwierdzenie ot po prostu przyjąłem je do wiadomości. Czerwone światła pojawiły mi się nieco później po przejrzeniu historii korespondencji żony z klientem. </span><span style="font-family: verdana;"> A zaczęło się całkiem niewinnie : </span></div><div class="separator"> <img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgikiFxqT6ZHfTH9ZQ89RPzC6JPfbWIcmCzcfRGPVNp1tNL_MJcR6OPMwbRz0M1Uyh2l7v0OWutdP5XMsGjRoA4LLjGFMfiwZw_QoU-30Sa17PqarxfZO3DteQ3-o_A0fDeKfq-ta0HaFJrwo2XU21bx2FKO3Q5Pi9PXOskP4bg9PWOX0QAzG8-tZrk/w288-h640/Screenshot_2023-02-20-16-27-09-34_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" width="288" /><span style="font-family: verdana;"><br /> </span></div><p><span style="font-family: verdana;">Po pierwsze Chronopost nie jest firmą kurierską działającą w Polsce. W kraju działa w ich imieniu DPD powiązane chyba kapitałowo, patrząc na logo jednej i drugiej firmy. Po kolejne, jak kurier przekaże te pieniądze? Towar nie był wystawiony za zaliczeniem pocztowym.</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh28Ol6GyiNEcNbo1OiMIhTacpsINm161EenUPjCDJ6UBUK5EpLldHFU97USyDLtnA3-1_Z_T4kGzpznTlRtB40nchJp9FS7Y8NGY8L8dtV-W6ZmpuGJj-3obAg0iZqVeBBG9lZJAY_0uDU8n3pO1rJ74kIqn9liOi2bAkYMwskH8LxriA1CP8GIG2Z/s2400/Screenshot_2023-02-20-16-27-24-14_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh28Ol6GyiNEcNbo1OiMIhTacpsINm161EenUPjCDJ6UBUK5EpLldHFU97USyDLtnA3-1_Z_T4kGzpznTlRtB40nchJp9FS7Y8NGY8L8dtV-W6ZmpuGJj-3obAg0iZqVeBBG9lZJAY_0uDU8n3pO1rJ74kIqn9liOi2bAkYMwskH8LxriA1CP8GIG2Z/w288-h640/Screenshot_2023-02-20-16-27-24-14_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" width="288" /></span></a></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p><span style="font-family: verdana;">Tutaj niestety żona podała: imię, nazwisko, adres i e-mail. Po co? Po pierwsze kurier nie może przyjmować pieniędzy. Po drugie zapłacić "ubezpieczenie" i przekonać się, że w środku są pocięte gazety? Kto się na to nabrać da? Z pewnością jednak w którymś momencie zaproponują by przelać kwotę " ubezpieczenia" na ich konto. Tu już trzeba by było być całkowitym idiotą </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><span style="font-family: verdana;"><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOUUbOnxnQYxstx_10bs_dnvhCIvOM6c6w9xbABzPHTMXqJ-Nn2ezs-b9jXDs8hE-v23QEgQWswCt-EhuDvsZO--ITP7IKo-hsUuCHqnXvgjKwbm0ywWm9uf6Af3IRq9iqEyeMGJUSwA4bEYGbnUJK6ZQIO0ea5fthBb65XbUYL4LdFGHhVRhGnvvV/s2400/Screenshot_2023-02-20-16-27-54-67_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOUUbOnxnQYxstx_10bs_dnvhCIvOM6c6w9xbABzPHTMXqJ-Nn2ezs-b9jXDs8hE-v23QEgQWswCt-EhuDvsZO--ITP7IKo-hsUuCHqnXvgjKwbm0ywWm9uf6Af3IRq9iqEyeMGJUSwA4bEYGbnUJK6ZQIO0ea5fthBb65XbUYL4LdFGHhVRhGnvvV/w288-h640/Screenshot_2023-02-20-16-27-54-67_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" width="288" /></span></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><span style="font-family: verdana;">Ubezpieczenie koperty? Skąd to znamy? Dla mnie już to śmierdzi.</span><div><span style="font-family: verdana;">Poza tym kto decyduje się na zakup używanego łóżeczka z IKEI wraz z transportem kurierskim ? </span></div><div><span style="font-family: verdana;">I jak obdarzyć pełnym zaufaniem nieznaną osobę?<br /><br /></span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Lvy6XU_lRldPbUpuv28LJEYJFujvGxAhcCuaznavrd9rhnPkQacvExi8ZD8m4NKx6rVpylYp4qPwUJ_y6qWLQYA2TuDGvnbaXlcSIEja6SnflDcK5xYtEXZwsaadHMNXBWtc23MyFn_uL2ZxXv_jur08cedWzU-ZBIExMcMAjSYIMP0C9qd2a53D/s2400/Screenshot_2023-02-20-16-28-30-35_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: verdana;"><img border="0" data-original-height="2400" data-original-width="1080" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Lvy6XU_lRldPbUpuv28LJEYJFujvGxAhcCuaznavrd9rhnPkQacvExi8ZD8m4NKx6rVpylYp4qPwUJ_y6qWLQYA2TuDGvnbaXlcSIEja6SnflDcK5xYtEXZwsaadHMNXBWtc23MyFn_uL2ZxXv_jur08cedWzU-ZBIExMcMAjSYIMP0C9qd2a53D/w288-h640/Screenshot_2023-02-20-16-28-30-35_be80aec1db9a2b53c9d399db0c602181.jpg" width="288" /></span></a></div><p><span style="font-family: verdana;">W tym miejscu żona nie dała się zastraszyć i skończyła korespondencję. </span><span style="font-family: verdana;">Nazajutrz przyszedł mail niby z firmy kurierskiej, ale strona była tak przygotowana jakby to robiła 10 letnia dziewczynka. Żona skasowała wiadomość bez zaglądania do odnośników. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">Niestety to już drugi raz kiedy zastawiono na nią pułapkę. Kiedyś chciała sprzedać zbędne kółka terenowe do wózka inwalidzkiego. Tamten towar "sprzedał się w dwie minuty" do transakcji potrzebne był tylko numer karty kredytowej na którą klient chciał przelać pieniądze. Kto przesyła kasę na kartę kredytową? Tu też zadziałał instynkt samozachowawczy. Inaczej moglibyśmy zdrowo popłynąć. Pewnie do limitu.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Łóżeczko, kółka do wózka inwalidzkiego. Nie ma już mowy o honorze złodzieja. Najlepiej obrabia się biedniejszych i pokrzywdzonych przez los. Śmierć frajerom. Powiesz - ja bym się nie dał. Jasne tylko czasem poniosą Cię emocje. Zaznaczyłeś że towar już sprzedany, a więc jesteś jakby na łasce kupującego, co on cynicznie wykorzystuje.</span></p><p><span style="font-family: verdana;">Wielki Szu w filmie pod tym samym tytułem powiedział do pewnej pracującej dziewczyny - Jedź tak jak gdyby wszyscy chcieli cię zabić. </span></p><p><span style="font-family: verdana;">No cóż, mogę powtórzyć ten cytat. Jego znaczenie jest dużo szersze. </span><span style="font-family: verdana;">Uważajcie !</span></p><p><span style="font-family: verdana;"><br /></span></p><p><span style="font-family: verdana;"> </span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><br /></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-46584175715637487102023-03-11T10:30:00.000+01:002023-03-11T10:30:25.794+01:00Orgazm ortograficzny<div><span style="font-family: verdana;">Z upodobaniem katuję od czasu do czasu ten temat. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie żebym sam był bez grzechu, ale to co kiedyś było marginesem staje się niepokojącą codziennością.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jak nie zginąć w tej powodzi niechlujstwa i tumiwisizmu?</span></div><span style="font-family: verdana;"> </span><div><span style="font-family: verdana;">Ktoś nie uważał na lekcjach, albo w tym czasie były chory. Jakie są tego efekty? Przegląd Internetu dostarcza nam przeżyć i obrazów które aż kłują w oczy.</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Oto przykład pierwszy</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheCQHjmVTLdHtgIAthLFZOnUEOe2hO85nOJOeSMu65qisHtwmQAr-56uY2WhWVz1WmQJdd1iTIO_9VNMP_SQlb9niSh1DI73cVdUaTo5fxSKe5DxXRDMbDKStZ_e7WO98_hpg-oH6btrOmXuPf0LCq83HU8WBdteWY1lEVLpTsbgPlBoRxbLru1hq3/s1149/indie.JPG" style="font-family: verdana;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheCQHjmVTLdHtgIAthLFZOnUEOe2hO85nOJOeSMu65qisHtwmQAr-56uY2WhWVz1WmQJdd1iTIO_9VNMP_SQlb9niSh1DI73cVdUaTo5fxSKe5DxXRDMbDKStZ_e7WO98_hpg-oH6btrOmXuPf0LCq83HU8WBdteWY1lEVLpTsbgPlBoRxbLru1hq3/w640-h270/indie.JPG" /></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><span style="font-size: x-small;"> </span></span></div><div><span style="font-family: verdana;"><span style="font-size: x-small;"> https://oneminutehacks.com/trending/50-niezwyklych-rzeczy-o-indiach/19</span><br /><br />Słownik Języka Polskiego PWN wypowiada się w sprawie Indian jednoznacznie:<br />" Mieszkańców Indii nazywamy Hindusami. Jeśli zależy nam na oryginalności, możemy użyć słów Indusi lub Indyjczycy. Indianie zaś, którzy swą nazwę zawdzięczają Indiom, żyją w Ameryce."</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Przykład drugi.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jeżeli ktoś dokonuje radykalnej zmiany postaw mówi się, że zmienił swoje swoje życie o 180 stopni. Każdy o tym wie. No chyba nie każdy</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaOZjUwqt4-_n6pcLKrlcAYC5HtgTFooR-tdqwKE--dKlOguDWzc1-N1F6D6a11HztqhXPWX1V-fPMSmc95OVgUsMtpcuy_Aqk8-AgB-P5Nja0phkn-BU0Aju0dKs8uLSvF68TLA8Y4k3F4eqnQFrnqq-c7QwpTl5yCJq2bfKGA56jL7SeBOVJ21Ku/s495/360.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="408" data-original-width="495" height="264" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaOZjUwqt4-_n6pcLKrlcAYC5HtgTFooR-tdqwKE--dKlOguDWzc1-N1F6D6a11HztqhXPWX1V-fPMSmc95OVgUsMtpcuy_Aqk8-AgB-P5Nja0phkn-BU0Aju0dKs8uLSvF68TLA8Y4k3F4eqnQFrnqq-c7QwpTl5yCJq2bfKGA56jL7SeBOVJ21Ku/s320/360.JPG" width="320" /></a></div><span style="font-family: verdana;">Obrót o 360 stopni to powrót do poprzedniego stanu, czyli mówić inaczej nic się nie stało, ale kręcić o tym film? Niestety ś</span><span style="font-family: verdana;">wiat jest pełen filmów o niczym.</span></div><div><div><span style="font-family: verdana;">A teraz wracając do tytułowej ortografii.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Fragment z poważnego artykułu o robakach na naszych półkach sklepowych</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ktoś doszedł do wniosku, że między półką a pułkownikiem jest jakaś analogia. Efekty są opłakane</span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0eL0ToHt5iY-m6RV_eaUFxbsKd0XWwjudG3wSPq_r2AbYCRG2W2Vkr_folU9RIUyKFVKVRQLlaykX2SK39i7Jmqak2diO4BII90jIkItUXQoDFxF7eRy8CUgWS5Ul6qB9yy5MZuq_pfz1bLTKJUZc39c4UlARKMXSVRmaECvgEHkcngt3TPf4ErU4/s1211/obraz_2023-03-10_141930480.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="595" data-original-width="1211" height="314" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0eL0ToHt5iY-m6RV_eaUFxbsKd0XWwjudG3wSPq_r2AbYCRG2W2Vkr_folU9RIUyKFVKVRQLlaykX2SK39i7Jmqak2diO4BII90jIkItUXQoDFxF7eRy8CUgWS5Ul6qB9yy5MZuq_pfz1bLTKJUZc39c4UlARKMXSVRmaECvgEHkcngt3TPf4ErU4/w640-h314/obraz_2023-03-10_141930480.png" width="640" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Jeżeli zawodowcy popełniają tyle błędów to cóż dopiero dziwić się amatorom.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wspomniałem kiedyś tam, że ogłoszenia na forach to kopalnia kawałków tak smakowitych, że aż człowiek wątpi w ich autentyczność. </span></div><div><div><span style="font-family: verdana;">Nie traćmy wiary w ludzi, w końcu Polak potrafi.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Nie wierzycie ?<br /><br /> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGeeFJUMUnTJ5RYZczwU-5b3FWmG-UBNFurWnz-0xBF_Li5oegcuz72nW0C021MfScBA2GQD1LFZu_MC-yYBJiiakMyoOmLjwLBFbdUsfcQDLQ_ND52sxe8dD4FZmtZlNGrDW5iPOUJwwKHpmcZe5lV0bUOJeT4lGOrioDCIJzWvKj1dYd13QUN99U/s757/zasuwa.JPG"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGeeFJUMUnTJ5RYZczwU-5b3FWmG-UBNFurWnz-0xBF_Li5oegcuz72nW0C021MfScBA2GQD1LFZu_MC-yYBJiiakMyoOmLjwLBFbdUsfcQDLQ_ND52sxe8dD4FZmtZlNGrDW5iPOUJwwKHpmcZe5lV0bUOJeT4lGOrioDCIJzWvKj1dYd13QUN99U/w640-h490/zasuwa.JPG" /></a><br /><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">albo to :<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg05QFErXSGtHlMEeZT7rT3LCdzPQVenRi1tvIY4dEMVFnTHBx1ixDJykXdg09P89gsu1wbM09PMTeshN2f7Ge-bPhOXgo2IiM8NBn9uTiURp7gAkDdudLkpblV1w4JmBC3vN4kzMddxwsU0HzG9339YrCooj3_FD7n8cu9iNFDIDhsmyC1-YxRxj-A/s737/obraz_2023-02-03_094127644.png"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg05QFErXSGtHlMEeZT7rT3LCdzPQVenRi1tvIY4dEMVFnTHBx1ixDJykXdg09P89gsu1wbM09PMTeshN2f7Ge-bPhOXgo2IiM8NBn9uTiURp7gAkDdudLkpblV1w4JmBC3vN4kzMddxwsU0HzG9339YrCooj3_FD7n8cu9iNFDIDhsmyC1-YxRxj-A/w640-h189/obraz_2023-02-03_094127644.png" /></a><br /><br />Z litości zamazałem dane autora ogłoszeń. </span><span style="font-family: verdana;">Mówią - czego się Jaś nie nauczył tego Jan nie będzie umiał. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">A może tu nie o to chodzi? </span></div><div><span style="font-family: verdana;">A może chodzi o coś zupełnie innego? O coś spektakularnego.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Czytałem ostatnio artykuł o przedwojennym poecie Bruno Jasińskim, przywódcy polskiego ruchu futurystycznego. </span><div><span style="font-family: verdana;">Poeci związani z tym ruchem głęboko w czterech literach mieli zasady polskiej pisowni i temu brakowi szacunku nadawali formę sztuki.<br />Przykładem tego może być choćby ich "Jednodńufka - Nuż w bżuhu"</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Próbowałem to zgłębić, ale po przeczytaniu paru wersów kompletnie wysiadł mi błędnik i musiałem odpuścić z obawy, że spadnę z fotela. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"> Dla odważnych i dobrze usadowionych, wstawiam fragment poematu Jasieńskiego - "Psalm powojenny" ze wspomnianej "Jednodńufki"</span></div> <span style="font-family: verdana;"><br />Już dawno, Pańe, duh muj gotuw<br />i pszyszłość czeka uśmiehńęta, —<br />w rytmicznym hszęśće kulomiotuw<br />idą czerwone moje święta!<br /><br />Do pulsującyh tętńic ulic,<br />gdźe tłum pszewala swoje tważe,<br />pszypadłem uho swe pszytulić<br />i słyszę głuhy huk wydażeń.</span><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;">Wspomniany Jasieński był komunistą i stalinistą (Stąd pewnie w wierszu te czerwone święta) co i tak nawiasem mówiąc nie uchroniło go od wyroku i stracenia w Związku Radzieckim.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Tak sobie myślę, czy ten obecny brak szacunku do języka nie jest w związku z tym jakimś atawizmem?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Przyszło mi to do głowy teraz. Przyznam szczerze, że wcześniej o tym nie myślałem.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Ja tam stawiam na tradycyjne wartości ponieważ od dawna swoje wiem.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Kibicuję akcji - Nie czytasz ? Nie idę z Tobą do łóżka. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">A jak już w nagrodzie za czytelnictwo znajdziesz się w łóżku z fajną dziewczyną to miej z tyłu głowy takie oto stwierdzenie jednej z nich:</span></div><div><br /></div><div><span style="font-family: verdana;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjhYFdGakMUh01cjzewFmkHCs2-XfMwQY2gOdzHiAMlScb5k8cRmGJw2gohI17VZNJsX1zCivqTTlaqifAHdo7FJBDGm-_DOEwCcN0LB0JA4n-VBoa8E1pr7Ekb7WZ-AqQQCW0E93PNHnrMxJJf7mAdLEEOVmCnxXpci-W79z3OIHaaD5gCEzg-8Ax3" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" data-original-height="400" data-original-width="600" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjhYFdGakMUh01cjzewFmkHCs2-XfMwQY2gOdzHiAMlScb5k8cRmGJw2gohI17VZNJsX1zCivqTTlaqifAHdo7FJBDGm-_DOEwCcN0LB0JA4n-VBoa8E1pr7Ekb7WZ-AqQQCW0E93PNHnrMxJJf7mAdLEEOVmCnxXpci-W79z3OIHaaD5gCEzg-8Ax3" width="320" /></a></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div>Co to jest ortografia wie sporo osób pomimo jej lekceważenia.</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Co to jest orgazm? ponoć już o wiele mniej. </span></div><div><span style="font-family: verdana;">Jak w tym dowcipie:<br />W komunikacji miejskiej słychać takie pytanie :</span></div><div><span style="font-family: verdana;">- Tatusiu! Co to jest orgazm?</span></div><div><span style="font-family: verdana;">Pytanie jak pytanie, ale na odpowiedź czekał cały tramwaj. </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div><div><span style="font-family: verdana;"> </span></div><div><span style="font-family: verdana;"><br /></span></div></div></div></div></div></div>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-7020337290318763083.post-5946721572985008022023-03-08T09:48:00.002+01:002023-03-08T09:48:40.847+01:00Jest taki dzień, dzisiaj ciepły choć marcowy<p><span style="font-family: verdana;">Czasem miły i intymny jest ten dzień, czasem pełen patosu. Na pytanie dlaczego jest ? najlepiej odpowiada chyba poniższy mem</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6vAqNAEmbFRtIuatP9KQhjhpkvgeueX7GWoeE1OFoPmremGz5tQYXqTHNUvmrTgpirSx23t7_QVrGZYZy5bKkkMCp6T9UpKJcUJyEwRzTYf7N6kBjuWmIGVPIyh4-6C3GXWJGzUzOMhZylrHrBAcyoAUVFCwAQVGSR5hPvCmiqTFeA9VXp4udbNLF/s860/8marca.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="860" height="536" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6vAqNAEmbFRtIuatP9KQhjhpkvgeueX7GWoeE1OFoPmremGz5tQYXqTHNUvmrTgpirSx23t7_QVrGZYZy5bKkkMCp6T9UpKJcUJyEwRzTYf7N6kBjuWmIGVPIyh4-6C3GXWJGzUzOMhZylrHrBAcyoAUVFCwAQVGSR5hPvCmiqTFeA9VXp4udbNLF/w640-h536/8marca.JPG" width="640" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;">Dlatego też korzystając z okazji składam Najserdeczniejsze Życzenia samych pogodnych i słonecznych dni do kolejnego 8 Marca </span><p></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5zUOUYjVHh0OUADShMqi34PGgqx7rTaby6VY2wHEHL8NeJZQ8QMIV79szj2aIaOVLbZUsuYlBF2EVIWFB15T_wP-jDw-OdjrswiFGlnPtC-DXHpK2NySWJ3R_RtvU0XsXt_NkT5CzkkL8ZU4bT7IZNMe76pHYn72m0-cpnIDVHrDfRqs_3v9TVKuP/s800/rose.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5zUOUYjVHh0OUADShMqi34PGgqx7rTaby6VY2wHEHL8NeJZQ8QMIV79szj2aIaOVLbZUsuYlBF2EVIWFB15T_wP-jDw-OdjrswiFGlnPtC-DXHpK2NySWJ3R_RtvU0XsXt_NkT5CzkkL8ZU4bT7IZNMe76pHYn72m0-cpnIDVHrDfRqs_3v9TVKuP/s320/rose.jpg" width="320" /></a></div><br /><span style="font-family: verdana;"><br /></span><p></p><p><br /></p><p><br /></p><p><br /></p>Antoni Relskihttp://www.blogger.com/profile/06571259375339018658noreply@blogger.com2