Sezon motocyklowy jeszcze się na dobre
nie zaczął, a już jakby wyhamował. Prognozy są iście zimowe, a
wpadanie w poślizg na dwóch kołach do zabawnych nie należy.
Póki co, w ostatnią sobotę wywlokłem
bestię z garażu w którym czekała cierpliwie przez długie trzy
miesiące. Żłobiąc głębokie koleiny w trawie ogrodu, dotarłem
na utwardzony teren przed domem. Oglądając swój najnowszy ślad na
ziemi uzmysłowiłem sobie, że gdyby to Młody tak zaorał
motocyklem to pewnie zdrowo bym go opieprzył.
- W końcu nawożę, pielęgnuję a na
końcu koszę to mogę chyba sam sobie nieco zepsuć?
Pozostało mi poczekać aż błoto
obeschnie na oponach by coś z tym zrobić.
Następnego dnia, od samego rana
pozostało mi tylko tęskne spoglądanie na chromy motocykla bowiem w
planie miałem inne nie mniej ważne rzeczy.
Wierciłem i nitowałem nową osłonę
na worki z segregowanymi odpadami. Najpierw zasłoniłem worki
paletą, aby pies nie rozrywał plastików, a potem zostało jak to z
prowizorkami bywa na prawie trzy lata.
Teraz drewnopodobne sztachetki na
stalowej konstrukcji maskują ponurą rzeczywistość. Tylko samego
wiercenia i nitowania wyszło na parę godzin.
Potem zebrałem się do skręcania
szafy dwudrzwiowej, składającej się z pierdyliona elementów i
łączników. Większość pracy wykonywałem w pozycji schylonej lub
klęczącej na co od razu zareagował mój kręgosłup pukając ostro
od środka.
- Chłopie dobiegasz sześćdziesiątki,
a dalej taki chytry na robotę jesteś? Zwolnij nieco.
A kto by mi kazał zwolnić kiedy w
planie było wielkie otwarcie sezonu.
Nawet spaghetti po całej robocie nie
smakowało mi, pomimo odczuwanego już głodu.
- Nie będę cie oszukiwał –
powiedziałem do żony – jestem głodny a nie chce mi się jeść.
- W porządku, zjesz jak wrócisz –
łaskawie zgodził się małżonka.
Zacząłem ubierać motocykl.
Zamocowałem sakwy, piórnik i krawat na bak. Skórzane, ćwiekowane
elementy dodały, moim zdaniem, uroku temu chopperowi. Jeszcze tylko
zegarek mocowany na główce ramy i można wciskać na tyłek
skórzane spodnie. Ramoneska i bandana. Gotowe.
Ubieranie motocykla w kupowane
systematycznie zimą gadżety jest wspaniałe i porównywalne jedynie
z rozbieraniem pięknej kobiety. Tu i tu pierwsze skrzypce grają
emocje
Kto się nie zgadza ten z pewnością,
nigdy nie czynił jednego lub drugiego.
Odpaliłem maszynę i zamknąłem za
sobą bramę domostwa.
Kiedy opuściłem szybkę w kasku,
paradoksalnie poczułem zwiększony dopływ tlenu. Ruszyłem.
Najpierw powoli i delikatnie, bowiem
zimą zmieniłem tarczę hamulcową i klocki. Trzeba dać Gwieździe
nieco czasu aby to wszystko się dotarło. Mijałem przecznice, jak
co dzień w drodze do pracy, ale dzisiaj były jakby inne.
Pogoda sprzyjała, temperatura też,
jedynie smród z kominów domów opalanych kiepskim węglem wdzierał
się do kasku i drażnił nozdrza.
Dobry ser, dobra i serwatka, jak mówił
mój były dyrektor.
W okresie kwitnienia akacji towarzyszy
mi w czasie jazdy motocyklem ich delikatny zapach, podobnie w czasie
kwitnienia bzów. W soboty wieczorem lub w niedzielne popołudnia
zapach grillowanej kiełbasy, a przy przedwiośniu smog, czad i dym z
mułów III klasy używanych z biedy lub wyrachowania.
- Sorry, taki mamy klimat –
powiedziała kiedyś pewna pani minister.
Po przejechaniu 60 mil ( taki mam
licznik, a jedna mila to 1,61 km) wróciłem do domu.
Razem ze starszym dzieckiem, jego żoną
oraz jej świekrą czyli moja żoną zabraliśmy się za zgłębianie
wszelkiej mądrości. Gdzie owej mądrości wszelakiej jest
najwięcej? W winie oczywiście. Nie na darmo starożytni mówili -
in vino veritas.
Czy od tego degustowania zmądrzałem?
Nie wydaje mi się. Wiem jednak, że skutecznie uniknąłem zakwasów
spowodowanych cięciem, wierceniem, nitowanie i montowaniem w
dziwacznej pozycji.
A aktualnie rządzący namawiają by
wstać z kolan. Nie posłuchałem tego jednak, ponieważ przy
wyprostowanej pozycji moje dłonie nie potrafią dosięgnąć
wkręcanej śruby. Nie widzę łebka i nie wiem czy jest zwykła z
gwiazdką czy krzyżykiem. ( Ze też nie ma jeszcze zalecenia by
wszystkie używane w polskich meblach, polskie śruby miały łby z
krzyżykiem )
Sam zaś w takiej wyprostowanej pozycji
przy robocie wyglądam jakby ktoś wsadził mi w d... styl od
łopaty.
Być może s powodu wyobrażenia owego
styla w tamtym miejscu, wynika mój sceptycyzm.
Do niedzielnego poranka wydobrzałem na
tyle, by znów koło południa zmagać się z ćwierćtonową bestią,
po drogach wokół królewskiego miasta Krakowa.
Nie podzielający mojej pasji powiedzą,
że pierwsze dni sezonu to i pierwsze ofiary i trudno się z nimi nie
zgodzić. Ludzi pechowych albo szalonych i pechowych nie brakuje.
A gdy w grę wchodził dodatkowo
„element baśniowy” wprowadzony do organizmu to tragedia.
Czytam oto, że sam komendant policji w
Sierpcu zatrzymał motorowerzystę który "nie trzymał"
toru jazdy, poruszając się całym pasem ruchu.
To zasugerowało jakieś problemy z
równowagą. Natomiast posiadanie na głowie kasku ochronnego
założonego odwrotnie na głowie kierowcy, świadczyło o
desperackich próbach zachowania bezpieczeństwa.
Policjanci z drogówki, którzy po
chwili pojawili się na miejscu, przebadali 44-latka alkomatem. Miał
ponad dwa promile alkoholu w organizmie. - Jak się okazało, kilka
godzin wcześniej mężczyzna zakupił motorower i chciał go
wypróbować w trasie, pomimo że był nietrzeźwy i nie posiadał
kompletu dokumentów do pojazdu.
Zaimponował mi ten 44 latek, przede
wszystkim tą dbałością o ochronę osobistą. Herosem to on
jednak będzie nie wtedy kiedy założy kask tyłem do przodu, ale
gdy wsadzi go na głowę przewlekając na lewą stronę.
Szerokości !
Zdało mi się, żem jest imaginacyi bogatej, aliści włożenie hełmu motocyklowego odwrotnie tak, by jeszcze drogę widzieć, to jednak mnie przerosło... No chyba, że on jej jednak nie widział... Ale jeśli nie widział, a jednak pojechał, to nie wiem, czy bym na miejscu tego policjanta nie pozwolił onemu dalej jechać i cierpliwie czekać, kiedy jego genom zostanie z dostępnej puli genowej wyeliminowany całkowicie i bezpowrotnie...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Problemem mogło by być to, iżby czyjś wartościowy genom przy okazji skasował
UsuńPozdrawiam
Hmmm ..w czasach głęboko minionych jechałam na tylnym siodełku na czeskiej "javie". Nówce zresztą. Kierowca i właściciel onej był pod wpływem - nie powiem. Póki droga była wolna od milicjantów to on jechał bardzo ostrożnie i mądrze..Jak pojawiła się milicja -nagle przyspieszył (kurcze - ze mną na tylnym siodełku) czym rzecz jasna spowodował interwencje. Milicji. Skutek był - utrata prawa jazdy(oj bolesne to dla niego było i kosztowne!) no i dreptanie na piechotkę do domu. A nie mógł tak jak przedtem, porządnie i powoli???
OdpowiedzUsuńMilicja zatrzymywała również podejrzanie wolno jadące pojazdy. Może to ta wiedza go zgubiła
UsuńPozdrawiam
No i zazdrość mną, kobiałką zawładnęła o te chromy, kierownicę w ręku, o ten pęd powietrza. Ech....
OdpowiedzUsuńP.S.
Ten kask motorowerzysty założony przodem do tyłu. Hm... Pewnie był przekonany, że będzie zaraz wracać i ułatwił sobie zadanie:-)))
Wiem, wiem to raczej nie jest śmieszne kiedy się wsiada na motorower.
Marytka
O tak chromów ci u mnie do polerowania teraz dostatek
UsuńPozdrawiam