Święta za nami, a wspomnienia dalej tkwią w nas. Z resztą to było całkiem niedawno.
Wielka sobota, tradycyjnie w ten dzień jeżdżę na cmentarz oddalony od mojego miejsca zamieszkania o ok 70 km. Czasami jeździłem z jednym lub drugim synem, teraz raczej sam bo dzieci mają swoje życie (ja wcale nie narzekam).
Jadąc sam mogę posłuchać tego czego chcę i na dodatek tak głośno jak chcę.
Trafiło na Edwarda Staruchę. Nie jestem już licealistą, ale okazało się, że Sted dalej na mnie działa. Ze względu ma okoliczności być może bardziej
Zupełnie tu nieźle jest mi,
Organki mi służą do gry
Na twarzy obeschły jeż łzy,
Już warg nie zagryzam do krwi.
Dekadenckie to i zauważyłem przy okazji, że Sted należy do najbardziej pokrzywdzonych ludzi na świecie, a dobry Pan Bóg jak Stachura sam mówił - wbił w niego wszystkie swoje noże.
"Życie to nie teatr" to taki wiekowy już Long Play i zarazem utwór tytułowy w wykonaniu Jacka Różańskiego z muzyka Satanowskiego. Satanowski to taki demoniczny kompozytor, z całkiem pasującym do tematu nazwiskiem.
Szczęście od boga, że w planie miałem tylko 70 km bo gdybym jeszcze posłuchał jeszcze Leonarda Cohena z okresu Chelsea Hotel to nie wiem jak by się ten dzień zakończył. Tak ogólnie myślę, że być może tkwi we mnie jeszcze więcej z młodych gniewnych niż starych wkurwionych. W końcu ciągle mi jeszcze na czymś zależy.
O ile Cohen dożył swych lat (82), chociaż w tak zwanym międzyczasie przeżył wiele, łącznie z alkoholizmem, oszustwem na jego szkodę i w końcu z utratą wiary w bliskich o tyle Stachura odszedł w kwiecie wieku.
Stachura przynajmniej dwukrotnie próbował rozstać się z życiem, a dopiero druga próba okazała się udanaPierwszy raz najprawdopodobniej próbował popełnić samobójstwo, rzucając się pod nadjeżdżający elektrowóz. W wyniku tego zdarzenia stracił aż cztery palce u prawej dłoni. Po wypadku leczył się psychiatrycznie w szpitalu pod Warszawą.
Po raz drugi zrobił to we własnym domu przy ulicy Rębkowskiej w Warszawie. Zażył dużą liczbę tabletek psychotropowych; próbował podciąć sobie nożem żyły, co mu się nie udało, a następnie powiesił się na sznurze przymocowanym do sufitu (według raportu milicyjnego śmierć nastąpiła przez zadzierzgnięcie). Miał wtedy 42 lata.
Może powinienem odłożyć te depresyjne piosenki na półkę i jechać gdzieś?
Gdzie?
Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń
Na koń
I goń Nieboskłon
Mówicie odłożyć? Nie zażywać?
Uzależnionemu?
O ile Cohen dożył swych lat (82), chociaż w tak zwanym międzyczasie przeżył wiele, łącznie z alkoholizmem, oszustwem na jego szkodę i w końcu z utratą wiary w bliskich o tyle Stachura odszedł w kwiecie wieku.
Stachura przynajmniej dwukrotnie próbował rozstać się z życiem, a dopiero druga próba okazała się udanaPierwszy raz najprawdopodobniej próbował popełnić samobójstwo, rzucając się pod nadjeżdżający elektrowóz. W wyniku tego zdarzenia stracił aż cztery palce u prawej dłoni. Po wypadku leczył się psychiatrycznie w szpitalu pod Warszawą.
Po raz drugi zrobił to we własnym domu przy ulicy Rębkowskiej w Warszawie. Zażył dużą liczbę tabletek psychotropowych; próbował podciąć sobie nożem żyły, co mu się nie udało, a następnie powiesił się na sznurze przymocowanym do sufitu (według raportu milicyjnego śmierć nastąpiła przez zadzierzgnięcie). Miał wtedy 42 lata.
Może powinienem odłożyć te depresyjne piosenki na półkę i jechać gdzieś?
Gdzie?
Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń
Na koń
I goń Nieboskłon
Mówicie odłożyć? Nie zażywać?
Uzależnionemu?
Nie mogę się przekonać do twórczości Stachury, choć tak wielu mądrzejszych ode mnie, zachwyca się Jego pisarstwem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKochać Stachurę nie jest obowiązkowe. A że wszystko co niej jest prozą jest poezją, masz całe hektary możliwości lokowania swej sympatii. Pozdrawiam
UsuńNie odkładać. Kontynuować i zażywać bez konieczności kontaktu z lekarzem lub farmaceutą. I gonić ten nieboskłon!
OdpowiedzUsuńGonię. Staram się jak mogę
UsuńZażywać. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńJa ze Stachurą zetknęłam się późno, w szkole policealnej. Mam wydanie jego dzieł w dżinsowej stylistyce, może masz to samo. Nie pamiętam z którego roku a nie ma mnie w domu to nie mogę sprawdzić - w sumie to nie wiem, w którym domu to mam. Chyba syn zajumał. :D
Pamiętam Różańskiego i jego interpretacje. Nawet śpiewałam niektóre. Naszło mnie jakieś dwa lata temu znowu na Stachurę i przeszukałam Internet, ale na próżno - nie znalazłam płyty Różańskiego. Skąd ją masz? Nawet jeśli już wiekowa, to powinna gdzieś być.
Stachura bawił się językiem - pisał jedno zdanie zmieniając szyk wyrazów, dużo powtórzeń jest w jego opowiadaniach. Podoba mi się to.
Jego wiersze nie są depresyjne. Człowiek człowiekowi bliźnim, a z bliźnim się można zabliźnić. :)
Ja mam bardzo stary samochód, który ma fantastyczny odtwarzacz CD i robię dokładnie to samo, co ty.
Włączam tak głośno jak chcę, i co chcę.
Mam pierwsze wydanie tej płyty, jeszcze czarny longplay. Potem przegrałem i mam w formie plików MP3
UsuńCzasem mam tez możliwość posłuchania tej czarnej.
W kolekcji mam kilka utworów które lubię słuchać sam i w głośności jakiej potrzebuję.
Czyli wersji CD może nie być. 😏
UsuńWydano płytę CD trzeba jednak szukać na allegro pod Jacek Różański - Biała lokomotywa. Jakiś czas temu wydano pod tym samym tytułem utwory Satanowskiego z różnymi wykonawcami a najwięcej jest tam Czyżykiewicza - niestety drogo
UsuńDrogo - to pojęcie relatywne.
UsuńCzyż nie? 😉
Dla mnie prawie 90 zeta za płytę ( no tak naprawdę dwie) to drogo. Ot wcześnie przyzwyczajam się do życia na emeryturze, aby nie być zaskoczonym tak z dnia na dzień.
UsuńLusaj sie Bluno idziemy na piwo niebybnie blakuje tam nas - kaleczył mój trzyletni wnuk bo zięć jest zagorzałym wielbicielem Steda " Będziemy naprzód niesłychanie Ku polanie". Mnie bardziej kręciła Osiecka
OdpowiedzUsuńOsiecka to instytucja Mam parę płyt między innymi tę wspomnieniową - oceany . Hasło z Brunem było zaś niezwykle popularne dla wybierających się na piwo.
Usuń