Weekend na wsi. Sobota wydawała się leniwa. Sprzątanie było ograniczone, ponieważ żona uznała, że w
zeszłym tygodniu posprzątaliśmy
wystarczająco. Wokół trawa bujnie wzrasta, a zieleń staje się intensywna. Po
zamontowaniu kilku obrazów i domku dla ptaków, poczułem się zwolniony z obowiązków wobec domu. Rozlałem
piwo. Po dłuższym namyśle okazało się,
że jest to pierwsze piwo w tym roku, które piję z satysfakcją. Powiem więcej, że
jest to pierwsze piwo które w ogóle piję w tym roku. Odchudzanie się ma swoje
konsekwencje. Ptasi świergot dobiega
mnie zewsząd, a ptaki przyzwyczajone do naszej nieobecności zawisają w
zdziwieniu, bojąc się przefruwać ponad naszymi głowami do zaplanowanych miejsce
lęgu na trasie, pod oknami domu w Gorcach. Wygląda to bardzo dziwnie. Najpierw
swobodny lot, później zadziwienie i gwałtowne hamowanie. Trzepot skrzydeł i
widzę tylko kolorowe brzuszki oddalające się w pośpiechu. Wiem z
doświadczenia, że za kilka dni przyzwyczają
się i zaakceptują naszą obecność. Na razie czuję się trochę niezręcznie.
W końcu jestem u siebie. Modrzewie pachną zabójczo, niebieskie dzwoneczki
kwitną, a winorośl puszcza pąki. Ona niespiesznie
rwie się dożycia. I wydawać by się mogło, że nic nie zmąci tego sielskiego obrazu.
A jednak. Wiadomość z Onetu: - 31-letnia matka, trzymając 3-miesięczną córkę na
rękach wyskoczyła w sobotę z 10. Piętra bloku w centrum Krakowa. Kobieta zginęła na
miejscu, dziecko w stanie krytycznym przewieziono do szpitala, ale lekarzom nie
udało się go uratować.
Pierwsze skojarzenia, były typowe, dla informacji tego
typu.
Kiedy jednak po 22.00 zadzwonił telefon i okazało się,
że ta ofiara samobójczego skoku jest dobrze nam znaną osobą. Coś w nas pękło.
Co? Jak?, dlaczego?
- przewala się przez nasze głowy
Gdzie był Bóg? Gdzie jest, jeżeli w ogóle jest? – to pytanie
nurtuje nas najbardziej.
Jak poinformował rzecznik małopolskiej policji
nadkomisarz Mariusz Ciarka, według wstępnych ustaleń kobieta z córeczką wyszła
rano ze swojego mieszkania na spacer. Po godzinie 13. kilka ulic dalej weszła
do wieżowca i wyskoczyła z dzieckiem z okna na klatce schodowej na 10 piętrze.
Kobieta zginęła na miejscu, dziecko przez kilka godzin bezskutecznie ratowano w
Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu.
Jak oceniła
psycholog i psychoterapeutka , specjalizująca się w leczeniu zaburzeń okresu
ciąży i okołoporodowego to, że kobieta nie była leczona psychiatrycznie.
Powiem więcej, osoba ta była wykształcona do
zapobiegania podobnym przypadkom u innych. Ale jak to mówią – najtrudniej być
prorokiem we własnym kraju.
Dlaczego? To pytanie pozostanie już chyba bez
odpowiedzi.
Samo zdarzenie, rzutować będzie na cały weekend. Nie
pomogą ptasie koncerty i koncertowy zachód słońca. Skończyło się trzydziestoletnie
życie. Które mogło jeszcze trwać i to drugie które na dobrą sprawę jeszcze się
nie zaczęło.
Jesteśmy tak przygnębieni, że trudno w tym wszystkim znaleźć jakiś sens.
Jakąś odrobinę sensu.
Bo przecież to
takie niezawinione śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz