Jak ten
czas leci. Dzisiaj pierwszy dzień
kwietnia. Patrząc za okno, trudno mi w to uwierzyć. Kalendarz Windowsa uparcie
obstaje jednak przy tej dacie.
Prima aprilis, czyli czas na bezkarne kłamstwa i opowiadanie głupot w tym jednym dniu w roku. W
czasach nie całkiem jeszcze odległych, prima aprilis
zdarzało się znacznie częściej. Wystarczyło rankiem kupić gazetę. Potem otworzyć pierwszą
stronę takiej na przykład Trybuny Ludu. Sztab komików zatrudnionych na etatach, pracował nad tym,
aby nasz nastrój był dobry. Bo przecież nic lepiej nie wpływa na
samopoczucie niż dawka śmiechu. Tylko, że wtedy nie było do śmiechu.
Aż zebrali się ludzie, którzy pod hasłem - Aby
prima aprilis był tylko raz w roku – dokonali zmian. Z rozpędu nawet ustrojowych
zmian. Dzisiaj nie ma już nawet wspomnianej
gazety, ale nie brakuje rzeczników
zwiększenia liczby dni, w których można
bezkarnie blagować.
A co
mają zrobić uczciwi i prawdomówni do szpiku kości? Konieczna może okazać się
wizyta u lekarza. A wtedy? Na przykład jak w dowcipie:
Przychodzi
facet do gabinetu seksuologa:
- Na co się skarżymy? – pyta lekarz
- Panie doktorze! Mój sąsiad mówi,, że on w nocy może osiem razy! A ja nie więcej niż trzy...
- Popatrzymy, popatrzymy... Proszę otworzyć usta, proszę powiedzieć A - A - A...
- A - A - A - A...
- Proszę zamknąć usta. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby Pan nie mógł mówić tego samego...
- Na co się skarżymy? – pyta lekarz
- Panie doktorze! Mój sąsiad mówi,, że on w nocy może osiem razy! A ja nie więcej niż trzy...
- Popatrzymy, popatrzymy... Proszę otworzyć usta, proszę powiedzieć A - A - A...
- A - A - A - A...
- Proszę zamknąć usta. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żeby Pan nie mógł mówić tego samego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz