30 września 2008
| |
Wina francuskie
Historia mojej miłości
do Francji sięga około 30 lat .Zaraziła mnie nią moja żona wtedy
jeszcze dziewczyna .Bardzo dobrze władająca tym językiem i posiadająca grono francuskojęzycznych przyjaciół . Byłem zachwycony bo do tej pory na wina Fabrique en France nie było mnie raczej stać. W świadomości zawsze telepało się Bordo ,Don Perinion, oraz Beaujolais
Neuvo . Ostatnio widziałem Bordo w cenie półtorej euro a to całe neumo
to zwycięstwo marketingu nad smakiem , ale po kolei. Perspektywa wyjazdu
na południe Francji wywoływała euforię. Wszyscy
zazdrośnie mówili : popijesz dobrego wina. Pokonawszy trudy i
niedogodności transportu - przebyłem ponad dwa tysiące kilometrów zawitałem u naszych
Francuzów. A potem pierwszy lunch i kolacja … bez wina . Zaskoczenie
.Przetrzymałem jeszcze jeden dzień aby trzeciego wypalić : Drodzy ja już
wybaczę wam że chodzicie bez beretów na głowie i bagietek pod pachą
(jak media postrzegały wtedy rodowitego przedstawiciela kraju kogutów)
ale to że nie pijecie wina do posiłków tego zrozumieć nie potrafię. Bo
my jesteśmy nietypowi Francuzi -powiedzieli . Ale ty jak chcesz to udaj się do piwniczki i wybierz dla siebie odpowiednie wino. Nie mogłem tego zrobić bo to takie nie polskie .Krętymi drogami dotarłem w końcu do tego
o co chodziło mi od początku. Znajomi przytargali butelkę z piwniczki .
A wino rzeczywiście mieli przednie . Winnice znajdujące się pobliskich
Corbierach położone na nasłonecznionych wyniesieniach w pobliżu
Hiszpanii produkowały wspaniałe czerwowne wino, warte trudów podróży.
Odwiedziłem między innymi Minervos – Kamienne miasto położone wśród
górskich plantacji winorośli dzięki czemu możliwy był tylko zbiór ręczny
a więc i wino było szlachetniejsze. Miasto nastawione w tej chwili na turystów do którego prowadził wysoki kamienny most a wewnątrz wsród wąskich uliczek piwnice gdzie wytwórcy proponowali swoje wyroby przy
obowiązkowej degustacji . I ta darmowa degustacja –zupełnie nieznana
wtedy w naszym kraju. Żyć nie umierać .Przeszkadzało mi tylko że moi
niepijący francuzi gotowi byli podlać mi kielich raz lub drugi ale
wiadomo Polak sam pił nie będzie. Szczytem była wizyta w Prowansji gdzie pośród winnic i łąk pokrytych ziołami prowansalskimi ( wchodziłeś przed dom aby z łąki zebrać trochę tego do zupy czy ryby ) rozłożony był osiemnastowieczny zamek Chateau Floris wytwarzający swoje wino pod taką samą nazwą. Zwiedziłem zaplecze produkcyjne wyposażone w historyczne beczki dębowe tak
duże że aby dojść do wlewu wychodziło się po schodach tak na oko około 4
metrów . W chwili obecnej wino w zdecydowanej większości fermentuje w
betonowych silosach jak kiszonka dla bydła. Odziera to wino z całego
romatyzmu A potem wizytacja piwnicy pełnej win
opisanych rocznikami z których najstarsze miały ponad 50 lat. Tam też
otrzymałem butelkę Chateau Floris rocznik 1982 rok
urodzin mojego pierworodnego , które w 2000 roku wypiliśmy w dniu jego
osiemnastych urodzin .W tym Chateau poznałem właściciela emerytowanego
lekarza a więc jakby można było przypuszczać intelektualnej elity.
Ucieszył on się był na mój widok ponieważ jak sam wyznał nie spotkał
jeszcze do tej pory żadnego Polaka a chciał spytać o dwie sprawy.
Myślałem Jakież to problemy dręczyły tego emerytowanego lekarza ,
producenta wina ?. Odpowiedź aż powalała swoją prostotą . Pytanie
pierwsze brzmiało : Czy muszę pić wódkę do każdego posiłku a pytanie
drugie ile wódki potrafię naraz wypić?.. Poczułem się źle jako Polak ,
zwarłem patriotyczne szyki i wypaliłem. Po pierwsze nie musze pić wódki ,
co po najwyżej mogę pod warunkiem że czynię to z przyjemnością . A co
do tego ile mogę naraz wypić to nie wiem ponieważ za każdym razem gdy
kończyłem to jeszcze mogłem. Żabojady. Nie łudźmy się że postrzegają nas
jako tych co nie opuścili Napoleona do samego końca. Myślę że
przeciętny Francuz jest mniej skomplikowany. Lubię ich ponieważ
przynajmniej kilku z nich bliższym nam jest od
rodziny. Ale nie wpadamy w uwielbienie na widok całego narodu. Przemiany
w kraju spowodowały że teraz prawie każdy z nas posiada kartę płatniczą
i swobodę przemieszczania się i sam na własny rachunek może sobie
wybrać rozsądny gatunek wina. A nawet żeby to uczynić nie musi wyjeżdżać
ponieważ wina szerokim strumieniem spłynęły do naszego kraju. Tylko to że we Francji są znacznie tańsze.
Na zakończenie już tych winnych rozważań .W ostatnią niedzielę obchodziliśmy rodzinnie osiemnaste urodziny młodszego z moich dzieci. Otwarłem butelkę Tokaja Aszu ze zbiorów 1990 a więc roku jego urodzin . Było bardzo dobre .
A dla wszystkich wirtualnych znajomych wirtualny kieliszek wina na dobre zakończenie cyklu In vino Veritas.
|
29 września 2008
| |
Dzisiaj miała być ostatnia część tryptyku In vino veritas ,ale wydarzenia dnia przesunęły to na później .
Byłem
dzisiaj ma pogrzebie matki mojego kolegi. Ostatnie pół roku przeleżała
na szpitalnym łóżku w wyniku komplikacji po operacyjnych. Jako osoba z chorym sercem ( z czterema bajpasami ) przeszła operację wszczepienia endoprotezy ( sztuczne biodro ) w znieczuleniu zewnątrz oponowym (była świadoma podczas operacji). Najprawdopodobniej w wyniku stresu związanego z samym zabiegiem dostała zawału a następnie wylewu .W efekcie tego ta w miarę sprawna kobieta z dnia nadzień sparaliżowana ,przykuta została do łóżka . Problemy zdrowotne i perspektywa koniecznej opieki nad nią do końca życia spowodowały u niej zmęczenie życiem . Kolega mówił że straciłą ochotę do życia . Taki brak woli do życia potrafi być zabójczy. W niedługim czasie dostała kolejnego zawału którego
niestety nie wytrzymała.. Zastanawiając się nad ulotnością ludzkiego
życia myślałem też o fenomenie ludzkiej psychiki . Jak ważne jest
pozytywne nastawienie. Czytałem gdzieś że . w czasie okupacji hitlerowskiej notowane były przypadki że ludzie wytrzymyali ekstremalne doświadczenia w obozach przy pozytywnym nastawieniu , załamywali się natomiast psychicznie w pewnych przypadkach niepowodzeń
życiowych co kończyło się dla nich tragicznie. Jeden z oficerów po
trzyletnim pobycie w oflagu otrzymał list od żony która postanowiła się z
nim rozwieść. Ta informacja podziałałą na niego tak demotywująco że
zamknął soię w sobie , stracił chęć do życia i umarł w ciągu dwóch tygodni .Bez widocznej przyczyny. Fascynujące jaka potęga drzemie w ludzkim umyśle. I jaką fantastyczną maszyną jest człowiek . Ale to tylko przemyślenia w kondukcie
pogrzebowym . Nie potrafię przyjmować tych ceremonii na zimno .A
szczególnie już działa na mnie pieśń: Niech aniołowie wiodą cię do raju
bram .Zawsze mam wtedy wilgotne oczy. Zastanawiam się jak wiele ludzi
nie odwiedzę już nigdy z wiekiem ta cyfra strasznie rośnie .
Miałem kolegę w okresie wchodzenia
w dorosłe życie. Potem szczególnie w związku z moim i jego wyjazdem z K
kontakty towarzyskie urwały się. Wielokrotnie mówiłem żonie : muszę
odszukać numer telefonu Marka i zadzwonić do niego . Tak mijały lata .Nigdy nie znalazłem czasu aby to zrobić .Usprawiedliwiam się czasem że on też tego nie zrobił ponieważ gonił
za karierą ,pieniędzmi czy czymś tam jeszcze .Któregoś dnia zadzwonił
facet z mojej poprzedniej pracy i spytał tak przy okazji :
a czy ty wiesz że Marek nie żyje już dwa lata . Miałem straszne wyrzuty
sumienia i pewnie aby je trochę ugasić poprzez naszą -klasę odnalazłem
córkę Marka a potem jej matkę .
Zadzwoniłem pogadaliśmy ale powiem szczerze niespecjalnie mi to pomogło.
Odwiedzajmy znajomych pomimo nawału zajęć . Życie tak szybko się kończy.
Matka znajomego byłą naprawdę fantastyczna kobietą i bardzo dobrym człowiekiem .
|
28 września 2008
| |
Zgadza
się poległem wczoraj na froncie walki o kulturę picia. Ponieważ nie
znalazłem ludzi akceptujących moje przekonania wznosiłem toasty
Finlandią rozpamiętując węgierskie przygody z winem.
Wina węgierskie ileż wspomnień . Począwszy od najsłynniejszego Egri Bikaner (bycza krew ) wytwarzanego w okolicach Egeru w Dolinie Szépasszony czyli Dolinie Pięknej Pani (wspaniała nazwa ) Wg
jednej z legend kapitan zamku w Egerze, w czasie obrony przed Turkami w
1552 r. zezwolił obrońcom na picie tego wina dla podniesienia animuszu.
Turcy (nie pijący wina jako muzułmanie) wpadli w popłoch, gdy
dowiedzieli się, że załoga zamku pije przed bitwą byczą krew i zobaczyli
"zakrwawione" brody węgierskich żołnierzy. W ten sposób Egri Bikavér przyczyniło się do sukcesu słynnej obrony Egeru. Zwiedzałem kiedyś te stylowe ale nastawione na turystę piwniczki
w liczbie około pięćdziesięciu. Do doliny zszedłem od strony mojego
Hotelu po 96 schodach w dół . Po wizytacji nie więcej niż 8 piwniczek
postanowiłem wrócić do domu ale nie korzystałem ze schodów wybrałem
łagodniejsze chociaż dłuższe podejście .Na miejscu zrozumiałem to
powiedzenie o winie i piersiach kobiety . Tokaj - wino bardziej jeszcze znane od czerwonych win z Egeru. Wino białe jako jedyne bodaj podchodzi do wszystkich potraw tak więc wierszyk wyuczony w
kolejkach pod Baryłką traci na Węgrzech sens. Z tym to winem zawarłem
bliższą rzekłbym nawet intymną znajomość. W ramach zawodowej pracy firma
nasza nawiązała handlowy kontakt ż Węgrem z miejscowości Niyreghaza drugim
co do wielkości mieście Węgier wymawianym przez Polaków namiętnie
Nigerhaza co wywoływało u Madziarów uśmiech pobłażania ponieważ zwrot
ten w polskiej formie znaczy ni mniej ni więcej tylko chata czarnego
faceta i takim potocznym określeniu. W tym to właśnie mieście spotkałem
Lajosza . Pięćdziesięcioparoletneigo faceta ożenionego w Holenderką z
którą dorobił się dwóch całkiem już dorosłych córek ( ładnych ). Aby
kontynuować ten melanż międzynarodowy wypada powiedzieć że z Lajoszem
rozmawialiśmy po rosyjsku a korespondowaliśmy po angielsku. To znaczy
Węgier musiał nauczyć się rosyjskiego od podstaw ponieważ jeżyk
węgierski nie przypomina rosyjskiego i posługiwał
się nim w sposób perfekcyjny. Nam natomiast w swojej słowiańskiej
zarozumiałości wydawało się tylko że mówimy po rusku zmiękczając
końcówki polskich wyrazów. W tej to atmosferze konwersacji można powiedzieć że Lajosz bardzo chciał z kupować nasze towary skoro wyrobił w sobie zdolnośc rozumienia nas . A ponieważ nie tylko pracą człowiek żyje a z Lajoszem uzupełnialiśmy się my postrzeleni i
nieprzewidywalni w żartach i słowach , on stateczny i stonowany.
Tworzyliśmy towarzystwo którego postronni nie potrafili do końca
zgłębić. Podczas jednej z pierwszych wizyt
Lajosz zaprosił nas na wieczorna degustację. Drinkowanie w rejonie
Tokaju wymagało przejazdu zaledwie 40 km od Niyreghazy. Przejeżdżając
przez wsie i miasteczka mijaliśmy rzędy beczek , butelek i baniaków z
napisem bor i strzałką kierującą do winopoju. Oczywiście jak wszędzie są
miejsca gdzie nieopatrzna konsumpcja ze względu na jakość trunku
spowodować może konieczność pobytu w szpitalu ,ale są miejsca gdzie
kultura i jakość spożycia ścigają się z wysokimi cenami. Najważniejsze
znaleźć środek Każdy Madziar ma więc swoją
zaprzyjaźnioną piwniczkę i jedynie słuszny gatunek wina. Dotarliśmy więc
przed dom w małej miejscowości gdzie przywitała nas właścicielka
piwniczki Kotika bo tak zwracał się do niej Lajosz. Zeszliśmy wgląb domu
i po chwili znaleźliśmy się w pomieszczeniu o półkolistym stropie pokrytym zieloną pleśnią lub jakąś inna odmianą prymitywnych roślin. Pamiętam jaki pisk podobny do piszczącego styropianu słychać
było gdy delikatnie przesuwało się palcem po tych roślinach co odkryłem
już po pierwszej godzinie degustacji . Przywitał nas stół zastawiony
bez przesady ale gustownie w ciepłe jeszcze
bułeczki , sery w kilku odmianach , owce winogron oraz oczywiści salami.
Najpierw odkażanie palnęliśmy po maleńkim kieliszeczku destylatu z
winogron ok. 50 % celem odkażenia i przygotowania do smakowania.
Zaczęliśmy od win młodych niecierpliwych wytrawnych
i bardzo wytrawnych by z czasem iść w kierunku win słodkich ciężkich
wytwarzanych z winogron bardzo dojrzałych pomarszczonych zebranych w
okolicy pierwszych przymrozków. Opis wina w wykonaniu Kotiki oczywiście
po węgiersku . Tłumaczył Lajosz i tu zaskoczenie
jaki rozwlekły jest język węgierski. Otóż kilkuminutowe wywody Kotiki
Lajosz kwitował jednym zdaniem po rosyjsku : A eto haroszoje wino, a
następne : a eto oczień charoszoje wino. Jakiż zwięzły ten rosyjski. Nie
denerwowaliśmy się bo nie kłamał . Atmosfera wspaniała ,uskrzydlająca i
dlatego też miejsce to wybraliśmy na rozmowy handlowej z Zoltanem z Rumunii z węgierskiej jeszcze strefy językowej .Tak to więc my do Zoltana po quasi rosyjsku .Lajosz to na węgierski bo Zoli rozumiał . Potem Zoli odpowiadał po węgiersku z naleciałościami rumuńskimi a Lajosz
to znowu nam po rosyjsku. Czyż uważacie że bez wina było by to w ogóle
możliwe..Zawsze potem Zoli otrzymywał zamawiany towar w gatunku i ilości
oczekiwanej . Nie było reklamacji. W tej atmosferze węgierskiej
piwniczki odważyłem się nawet na opowiedzenie po
angielsku dowcipu o dwóch Rosjanach. Wszyscy się śmiali ,do dzisiaj chcę
wierzyć że z dowcipu.Tak więc parafrazując piosenkę Shakin Dudiego nie ma brzydkich kobiet czasem tylko wina brak ( Och Ziuta ) mogę powiedzieć : obce języki nie istnieją czasem tylko wina brak .Na drogę otrzymaliśmy baniaki wina tak po 5 litrów z którymi wróciliśmy do kraju aby nieść ten kaganek oświaty i innym pokazać skarby węgierskiej ziemi oraz uzmysłowić
im jak wszelka mądrość tkwi w winie . Niektórzy od tej wiedzy aż
przysiedli z wrażenia i we wrażeniu tym trwali do końca prezentacji. I
choć mózg dalej pracował i podpowiadał wzniosłe słowa to nogi
zdecydowanie odmawiały posłuszeństwa .Niejednokrotnie powracaliśmy
jeszcze do Kotiki aby wymienić baniaki bo tylu jeszcze znajomych nie
przekonało się ile tak naprawdę drzemie w winie.
|
27 września 2008
| |
Dzisiaj wieczorem wśród Górali poniosę kaganek wiedzy
Powiem im o tym że wino jest fajne.
Tylko że oni są tacy nieufni
|
26 września 2008
| |
Dzisiejszego popołudnia około pół godziny spędziłem na stoisku z alkoholami najbliższego marketu w celu uzupełnienia zapasu w podręcznym barku. Bardzo lubię wino i niestety w tym uczuciu jestem coraz bardziej osamotniony
In Vino veritas jak mawiali starożytni , czyli po naszemu że to w winie ukryta jest wszelka mądrość . Jest w tym wiele racji ponieważ wino wielokrotnie natchnęło mnie jakąś fajna ideą natomiast wódka zwykle pchała do różnych głupot. Być może ze względu na zawartość tej mądrości w butelkach w okresie mrocznych czasów komunistycznych przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych brakowało go na sklepowych pólkach . W okresie studenckim na hasło o mającej nadejść dostawie godzinami staliśmy
w Krakowie na Małym Rynku przed sklepem winnym Baryłka . Ponieważ czas
dłużył się w nieskończoność a nie było wtedy jeszcze w użyciu telefonów
komórkowych kwitła wśród stojących pełna życzliwości dyskusja o wyższości wina i sposobach pozyskania go. Tam też na długim kawałku bristolu w celach dekoracji a i edukacji zarazem ktoś wymalował niby starą czcionką następujący wierszyk :
Ryby , drób i cielęcina lubią tylko białe wina
A pod dziki i pod wieprze jest czerwone wino lepsze
Ciasta , torty i łakotki lubią tylko wina słodkie
A szampana to wie kiep można wypić po i przed
Zostało w pamięci do stosowania . Chociaż tak po prawdzie potrafiliśmy wtedy wypić przed i po czerwone wytrawne albo półsłodkie , gardząc powszechnie słodkim i wcale w niczym to nam nie przeszkadzało .
Na
szampana w postaci radzieckiego napoju natknąć się można było
najpewniej w okolicach sylwestra . A smak pozostawiał niezapomniane
wrażenia .Nie chciałeś nie piłeś innego nie było . Po udanym zakupie gdy można było nabyć najwyżej dwie butelki na osobę zwykle bułgarskiego
Cabernet , wlekliśmy to na chatę . Wieczorem przygasiwszy światło i
rozpaliwszy świece ze szpulowego magnetofonu słuchaliśmy Leonarda Cohena i sączyliśmy drogocenny rubinowy trunek. Cohen mieszał się z Okudżawą a później dołączył Wysocki. Stworzyliśmy sobie taki mały intymnie ekskluzywny świat w miarę zgrzebnej socjalistycznej rzeczywistości . Piszę socjalistycznej bo za wino musiałem płacić a
w komunizmie jak powszechnie uczono nas w szkołach mógłbym tego wina
nabrać do woli czyli w miar potrzeb i to za darmochę . A więc jak dobrze
pamiętam nigdy w Polsce komunizmu nie mieliśmy- burdel tak . Ponieważ przeżywanie wydarzeń w Hotelu Chelsea o czwartej nad ranem w błękitnym prochowcu z siostrami miłosierdzia pod rękę (miłośnicy
Cohena wiedzą o czy mówię) było tak pasjonujące nie rozpraszaliśmy się
na tańce . Tak wpadło nam w krew do dzisiaj tak naprawdę nie nauczyłem
się tańczyć potrafię natomiast
pięknie przeżywać muzykę . Zreszta sam Cohen dopiero za parę lat
zaśpiewa : Dance me . Stukaliśmy kielichy (dbałość o formę picia
oraz kształt kieliszków ) i wymienialiśmy się mądrościami w stylu :
Wino Egri Bikaver jest jak piersi kobiety jedna za mało trzy za dużo. Z mnogości imprez wysnuć można jeden wniosek jak wiele godzin spędziliśmy w tych kolejkach pod sklepem . Staliśmy się nawet rozpoznawalni dla Heńka miejscowego lumpa który zaopatrywał się w małym sklepiku spożywczym przy sąsiedniej ulicy w ulubione bo tanie wina nazywane już
wtedy jabolami lub bełtami. Prawdą jest to że łamaliśmy się czasem i
nasza wycieczka kończyła się w tym właśnie sklepiku bo jak to mówią
lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Załapać się na świeżą do
stawę to tez była kwestia szczęści szczególnie w pierwszej połowie lat
osiemdziesiątych. Pamiętam raz kupiłem tanie wino prosto z dostawy
praktycznie prosto z samochodu . A że produkcja odbywała się gdzieś w
pobliżu wino było jeszcze gorące po wyjściu maszyny do pasteryzacji . Kupiłem więc dwa bo więcej nie byłem w stanie utrzymać i radośnie poniosłem do domu .Jednak ze względu na temperaturę nie mogłem utrzymać ich w ręce zbyt długo i średnio co trzydzieści metrów kładłem butelki na chodniku by ręce odpoczęły od gorąca . Wzbudzałem tym widokiem zazdrość
wśród Heńków i święte oburzenie wśród starszych mieszkanek królewskiego
miasta. Płyn ten jednak niewiele wspólnego miał z opisywanym winem nie
uskrzydlał i w niedługim czasie otrzymał określenie mózgotrzepa.
Dzisiaj gdy nie muszę wpadac ,leniwym krokiem wszedłem pomiędzy regały z winem . Staję jak wryty setki nalepek z całego świata . Za dużo jak na jednego człowieka .Na pólkach gości Afryka , Australia i
obie Ameryki. Nie widziałem chińskiego ale pewnie obawiał bym się
obecności melaminy czy innego badziewia. Stoję tak i patrzę . Chyba mam
nietęga minę skoro podchodzi do mnie panienka taka co to od pól roku
dopiero samodzielnie może kupować alkohol , po czterogodzinnym szkoleniu
z asortymentu próbuje w ramach porady specjalisty sprzedać mi wyrób objęty najpewniej promocją z powodu końcówki serii albo terminu przydatności. W miły sposób dziękuję i odmawiam. Najczęściej wybieram
jak inżynier Mamoń z rejsu butelkę dobrze znanego mi wina w myśl zasady
że lubię rzeczy które już kiedyś próbowałem. Poprzez wgląd na swoje
własne wspomnienia wydaje mi się nieprawdopodobne że towar taki jak wino
może zalegać w magazynie .
Z żalem też przyjmuję fakt że tak mało jest osób pije wino przedkładając piwo bądź wódkę nad mądrość uśpioną w zielonkawej butelce.
|
25 września 2008
| |
W okresie pracy poza K kiedy przyjeżdżałem do domu pragnąłem wykorzystać każdą godzinę dnia a także klika w nocy aby słowo kocham odmienić przez wszystkie deklinacje czasu , miejsca i formy . Na przeszkodzie tego ambitnego zamiaru jak to się zwykle okazuje stają dzieci . Dzieci zresztą i to w każdym wieku stanowią i tutaj ogromna sprzeczność narzędzie do cementowania a równocześnie wystawiania na ciągłą próbę trwałość małżeństwa .Szczególnie jedno z nich wtedy już nastoletnie , mieszkające w pokoju obok drzwi do łazienki . Z wielkim
upodobaniem zasypiał przy drzwiach otwartych na pełną szerokość .
Zwykłe próby zmiany tego stanu zdane były na niepowodzenie. Zmierzasz
więc do łazienki późną nocą ,blask księżyca spływa po twym ciele drzwi w zasięgu ręki i co? Otwarte drzwi do pokoju latorośli .Chciałbym tu zaznaczyć że nie jestem pruderyjny w końcu wszyscy zbudowanie jesteśmy na obraz i podobieństwo … Chodzi wyłącznie o kontekst. . Rano rozmowy edukacyjne . Syneczku zamykaj drzwi od swego pokoju z uwzględnieniem weekendowych nocy .Bez rezultatu. Po pewnym czasie nastąpiło
stopniowanie informacji .Syneczku zamykaj drzwi od swego pokoju
szczególnie w weekendowe noce ponieważ tatuś co ci się wydaje dziwne i
nieprawdopodobne w dalszym ciągu kocha mamusię w każdym wymiarze tego
słowa i chciałbym skorzystać z nieskrępowanego dojścia do łazienki . Bez
rezultatu .Odczekałem czas jakiś chłopię zaczęło przyprowadzać do domu
pierwsze koleżanki . Jedne milsze od drugich . Kiedyś wpadli rozradowani
i zamknęli drzwi .Zapukałem natychmiast otworzyłem drzwi na całą szerokość . Zdziwionym powiedziałem : Aniu nie zamykaj tych drzwi mój syn bardzo tego nie lubi. Podziałało . Nie musiałem już więcej prosić . Drzwi pozostają zamknięte . Kids ! jak mawiają Anglicy
|
24 września 2008
| |
Zawsze odnosiłem wrażenie że nie dorosłem do swego wieku. No może zacząłem to odczuwać dopiero po dwudziestym roku życia ponieważ w ogólniaku miałem się za dojrzałego nad wiek i wzlatywałem nad poziomy szczególnie w postrzeganiu świata jak beznadziejnej szaro czarnej poczekalni .A potem zakochałem się ożeniłem i jak to błyskawicznie świat nasz rozbłysnął setką barw po urodzeniu się pierwszego dziecka . Przystąpiłem więc do wymiany , prania , gotowania i prasowania pieluch co wychodziło mi naturalnie i bezproblemowo . Na zaparcia koperek w drugą stronę ryż i to tak biegło troszkę świadomie troszkę automatycznie . Na ziemię sprowadził mnie dopiero szwagier fachowymi rozważaniami na temat prasowania i składania pieluch , śluzowatości niemowlęcych kupek czy odwodzenia bioder . Dla ułatwienia muszę powiedzieć że szwagier został ojcem zaledwie pół roku wcześniej. Wygłaszał jednak takie teorie jakby miał pełny etat w żłobku. Poczułem się wtedy taki niedorosły do roli
ojca . Mój Boże a ja do tej pory robiłem to wszystko bez tej całej
filozofii i powagi. Co za niedojrzałość , co za nieodpowiedzialność . A jego rozmowy o życiu i przyszłości dołowały mnie zupełnie. Wydawało mi się że jeżeli trzeba pomalować
pokój to wystarczy kupić trochę farby i wygospodarować wolne
popołudnie. Nie to trzeba było omawiać przez tydzień rozważając wszelkie
aspekty użycia barw i wpływu tego wszystkiego na poziom lasów deszczowych w Brazylii .Tak więc tkwiłem w tym naiwnym szczeniactwie . Nie wiem czy przeszkadzało mi to bardzo . Faktem jest że od czasu do czasu przed lustrem spoglądałem sobie głęboko w oczy i mówiłem Antoś ty jesteś niepoważny ,ty jesteś nie dorosły do swoich lat. W poczuciu tym utrzymywać mnie zaczął syn mój starszy ukochany który wchodząc w wiek Konradowskich monologów rozpoczął cierpieć za miliony i pewnie podpisywał się cyfrą czterdzieści i cztery gdyby nie to że metale i ghoci używają zestawu innych cyfr . Tenże to właśnie dziedzic mojego DNA na moje propozycje rozwiązania danego problemu bądź dyplomatycznego wyjścia z problemu patrzył na mnie takimi oczami że znów czułem się niedorosły i to już nawet nie do swojego wieku. Drugi owoc mieszania moich chromosomów zaraził się był od starszego i postrzega mnie również przez pryzmat niedojrzałości. A wydawało mi się że żeby muc mówić o dorosłości należy przynajmniej umieć schować bokserki i w spodnie
Rankiem w dniu mich pięćdziesiątych urodzin spojrzałem w lustro a tam facet ze swoim złośliwym uśmieszkiem szelmowsko spoglądał mi w oczy .Aż bałem się co ma mi do zaproponowania . Uprzedziłem propozycję i wybrałem się na rolki . Czy koniecznie muszę być już stary ?. A może to tylko przesądy podtrzymywane przez producentów Geriavitu , producentów zespołu witamin na srebrne lat (przeznaczony dla osób po 50 roku życia ) czy obrońców mojej prostaty. Rolki zdecydowanie rolki .Ubrałem skejtowską bluzę chociaż
wolę rockowe barwy i wybiegłem z domu. Zdecydowanie odrzuciłem stój
rock fana bo taki czarny facet z pieszczochą na przegubie bardzo żle
prezentuje się w rolkach z pastelowymi elementami ozdobnymi. Pojeździłem jak to się mówi do bólu
Niby wszystko gra Czuję się młodo to dobrze .Podobają mi się w dalszym ciągu czterdziestoletnie a nie czternastoletnie dziewczyny to znaczy że nie jestem zdziecinniały .Jedna tylko rzecz wyprowadziła wczoraj
z równowagi. Załatwiałem sprawę w moim banku. Zwyczaj taki że przy
okienku znajduje się jedna osoba reszta czeka w pewnym oddaleniu. Dla
czekających przygotowano cztery miejsca siedzące. Tak więc czekamy
siedząc chyba że jest nas więcej część stoi zajmując sukcesywnie krzesła
w miarę zwalniania . Tak właśnie było ze mną stałem za rzędem foteli.
Młoda może dwudziestoletnia dziewczyna wstała i podeszła do marmurowego
blatu. Siadłem na jej miejscu. Ponieważ pracownica banku nie była gotowa
do obsługi następnego klienta Dziewczyna odwróciła się
w stronę foteli i zauważyła że nie ma już jej wolnego miejsca
.Rozegrało się to w czasie ok. piętnastu sekund , dlatego stanęła lekko zaskoczona. Wstałem odruchowo i ustąpiłem jej miejsca.
Niech Pan siedzi. Ja mogę postać – powiedziała uprzejmie dziewczyna.
A
ja to niby nie mogę ? spytałem broniąc się i jeszcze dodałem : mówił mi
ojciec że to mnie kiedyś spotka ,nie przypuszczałem że jednak będzie to
tak szybko
Dziewczyna spłoniła się z mojej winy a ja wróciłem do domu całkiem bez humoru . Nie skorzystałem jednak z prozaku* . Wypiliśmy z żoną po dwie whisky a potem udowodniłem sobie że wcale nie muszę jeszcze siedzieć .
*
) Fluoksetyna (firmowa nazwa Prozak) - lek psychotropowy, nie tylko
likwiduje uczucie przygnębienia, ale również zwiększa poczucie własnej
wartości, tłumi wyrzuty sumienia, pomaga zwalczyć nieśmiałość i tremę,
jednym słowem zmienia osobowość człowieka.
|
23 września 2008
| |
Maria Peszek korzysta ze swoich pięciu minut Przy okazji promocji nowej płyty Maria Awaria udziela wywiadów na lewo i prawo . Czytałem już rozmowę z p. Najsztubem w Przekroju , we wrześniowej Machinie i gdzieś tam jeszcze. Utalentowana córka jednego z moich ulubionych aktorów wydepilowała łono i nazwała rzeczy nienazwane albo nazywane dotąd zbyt monotonnie . Chociaż należę do osób o dużej wyrozumiałości i cierpliwości a język mój daleki jest od poprawności językowej Tygodnika Niedziela dziwi mnie trochę to pozowanie na wulgarystkę . Według mnie daleko jej do Gombrowiczowskiej pupy . A z nazwami penisa czyli najuczciwszej części mężczyzny jak to mówił bohater Układu E. Kazana nie może w żadnej mierze konkurować . Każdy z nas w swoim czasie nazwał dla własnych potrzeb i po swojemu rzeczy nienazwane i skutecznie z tych nazw korzysta . A tym przy takim natłoku myśli młodej Peszkównej docierającej do mnie zewsząd zaczynam bać się otwierać lodówkę .I chyba włączyć telewizor . Dzisiaj Awaria u Wojewódzkiego
|
22 września 2008
| |
Pamiętacie Clinta Estwooda twardziela w najwyższym tego słowa znaczeniu , rzekłabym nawet Brudnego Hardego Hollywood. Grany przez niego Sierżant Tom Highway bohater wojny wietnamskiej kawaler „Purpurowego Serca” w filmie Wzgórze Rozdartych serc w jednym z ujęć siedzi w samochodzie i czyta . Co czyta ten heros stu procentowa adrenalina w jednym ? - Magazyn dla kobiet . Czeka przed barem na byłą już żonę która podchodzi i pyta czy w dalszym ciągu czyta damskie magazyny. Jak wynika z tej sceny wiedza jaką z nich posiadł nie pomogła mu w niczym. Pisma kobiece dla mężczyzn bezcenne źródło informacji. To prawda chociaż tak dennie brzmi . Mężczyzna jest mniej skomplikowany rzekłbym nawet prosty. Jak powiedziała Manuela Gretkowska mężczyzna to prosta maszyna obsługuje się go jedną dźwignią . A z Wami kobiety w tym kobieto mojego życia jak sobie radzić . Mądrość ludowa już pokolenia temu śpiewałą częstochowskim rymem : choćbyś wypił skrzynkę wódki i zjadł beczkę śledzi nigdy nie zrozumiesz co w kobiecie siedzi . Chodzimy z wami ,zakochujemy
się ,wybieramy was na żony chociaż mówi się że mężczyzna wybiera na
żonę kobietę która jego wybiera .Podejmujemy młodzieńcze wyzwania ,
wmawiamy sobie przed nam całe życie poznamy się i zrozumiemy . A po latach dochodzisz do wniosku że w dalszym ciągu jesteś głupi jak byłeś. No nie , nauczyłeś się paru rzeczy .Pamiętasz o imieninach i urodzinach .Koniecznie o rocznicy ślubu . Przynosisz czasem kwiaty najlepiej bez okazji - One to bardzo lubią . Podnosisz i opuszczasz klapę do sedesu w tedy kiedy trzeba bo braku tych działań nie tolerują . Ale to nie wystarczy.
Wersja faceta
W zdecydowanej większości przypadków żenisz się z kobietą swojego życia z miłości . Trwasz w tym uczuciu pomimo zmiennych warunków pogodowych. Nie wyprowadzi cię z tego uczucia byle kłótnia różnica zdań czy to że twoje ważne ba najważniejsze duperele ,męskie skarby ktoś potajemnie wyniósł do piwnicy Przecież wiesz że kocha się nie za coś a pomimo czegoś . Trwasz w tym uczuciu , lojalności i uczciwości by usłyszeć któregoś dnia : ty mnie już nie kochasz .Ja !? Ja bardzo Cię kocham . -Tak nie kochasz mnie bo mi tego nie mówisz. Boże Drogi ! A czyny to nic? Czy miłość polega wyłącznie na szczebiotaniu .A to że pod ręką jest ktoś na kim można polegać , że ma się taką dźwignią bezpieczeństwa to nic nie znaczy?. Bo być oparciem to takie mało romantyczne. Różnimy się , inaczej rozumiemy pewne rzeczy . Inaczej zachowujemy się w podobnych sytuacjach. Nie jest to chyba seksizm podejrzewam że mężczyźni kierują się jakąś odmianą swojej logiki a kobiety swoimi emocjami i uczuciami .
Małżeństwo partnerskie.
Wszyscy zgadzamy się że takie powinno być .
- Kochanie - mówię - powiedz co trzeba zrobić w domu?
- Przecież mieszkasz w nim to powinieneś wiedzieć –słyszę odpowiedź .
- Kręcisz tym domem , planujesz , przydziel nam zadania.
- Nie chcę się prosić -
- Ależ to
nie ma nic wspólnego z proszeniem . Jak wiosną remontowałem przedpokój
nie prosiłem abyś domyśliła się że brakło mi gwoździ 1,6 mm i prosiłem
kup paczkę takich gwoździ. Nie liczyłem na domysły bo odpowiadałem za
całokształt tych prac.
- Ale dobrze ,ryzykujemy .
Domyślam się . Rano zbieram pościel wkładam tam gdzie zwykle. Źle, dzisiaj wietrzymy. Następnego dnia zbieram pościel na balkon . Źle dzisiaj w stare miejsce. Intuicja mi nawala . Czytałem w jakimś magazynie dla pań że z mężczyzną rozmawia się prostym językiem .Jeżeli powiesz : czy mógłbyś wyrzucić śmieci ,on powie – mógłbym , co wcale nie znaczy że zrobi to natychmiast jak miała na myśli jego żona . Albo na pytanie czy moglibyśmy iść do kina odpowie moglibyśmy co wcale nie znaczy że pójdą zaraz jakby chciała autorka pytania. To tylko potwierdzenie świadomości możliwości .Powiedz po prostu wynieś śmieci , Pójdźmy wieczorem do kina . Prostym językiem . Pamiętajmy tylko że prosty nie znaczy prostacki. Kocham moją żonę to bezdyskusyjny fakt . z czasem także
zacząłem cenić stabilizację i przewidywalność .Jako zorganizowany facet
chętnie działałbym wg planu . Pozwoliło by mi żyć w zgodzie ze sobą . Na pewno byłoby to dobre dla spokoju związku i zdecydowanie rozszerzyło by strefę pokoju i miłości na znacznie większe obszary małżeństwa .
|
21 września 2008
| |
A w górach już jesień i nie ma nikogo .Pogoda ostatniego tygodnia uczyniła rzeczywistością słowa starej piosenki. Temperatura spadająca do zera , wiatr i deszcz czynią góry nieprzystępnymi. Spoglądam przez okno, nieprawdopodobne - wokół wirują pojedyncze płatki śniegu .Spoglądam na kalendarz z niedowierzaniem - 20 września. Uwielbiam góry . Zawsze fascynowały mnie , przerażały
i podniecały zarazem. No może nie tak do końca przerażały ustawiały
mnie we właściwej proporcji do siebie . One trwają od
milionów lat moje życie przy nich jak błysk flesza . Szesnaście lat
temu związałem się z nimi na stałe . Wszedłem w posiadanie starej
chałupy w Gorcach którą od tej
pory nieustannie reanimuję . Co prawda Gorce to takie góry w miniaturze
ale mieszkańcy tych terenów dumnie noszą góralskie portki z parzenicami i
kapelusze z piórkiem. Przez braci w wierze z okolic Zakopanego trochę
złośliwie nazywani są góralami niskopiennymi. Oni z kolei w mniejszym
poważaniu mają mieszkańców okolic Szczawnicy kpiąc z ich niebieskich serdaków . Tak jak to w rodzinie . Łącko chciaż niecałe 10km to już lachy czyli nie górale. Nie tak całkiem jak cepry ale już nie ta pólka . Pod moją chałupą przebiega droga na Lubań a klka kilometrów dalej rozpoczyna się szlak na Turbacz . Oba szlaki chociaż z pozoru łatwe oferują pełny zakres doznań lasy , łaki , polanki proste ścieżki i ostre podejścia. Uwielbiam je szczególnie jesienią .Już z daleka lasy uderzają bogactwem barw od ciemnej zieleni drzew iglastych po
żółcie brzóz i czerwień buków .Brzoza na te tereny wdarła się
podstępnie i zajęła miejsce wycinanych buków. Traktowana przez
miejscowych jak chwast stanowi dla nich świetny materiał do palenia .W
tej to powodującej zawrót głowy scenografii często nawet ocierającej się o kicz uwielbiam przechadzać się i zbierać pojedyncze trawy z przeznaczeniem na jesienno – zimowy bukiet wypełniający gliniany wazon umieszczony gdzieś w okolicy kominka . Nim zemrze jesień wyjeżdzam tam z rodziną w każdy wolny weekend aby cieszyć duszę i
starać się jak najwięcej zachować w pamięci przed okresem kiedy
wszystko prezentować się będzie wyłącznie w czarno białych barwach .Zbieram wtedy kiści winogron których łodygi oplatają zadaszenie tarasu i staram się zdążyć przed kunami które zdąrzyły się dowiedzieć o mojej hodowli i z całej okolicy złażą się na nocne uczty . W związku z tym że jest to zwierzę o nie najlepszych manierach efekty
ich wizyt szczególnie te potrawienne widoczne są wokół domu . Niestety
ostatnia moja weekendowa wizyta nie spełniła wyżej opisanych oczekiwań
.Temperatura około 3 stopni Celsjusza deszcz
z mgłą na zmiany ograniczał widoczność do brzegów rozłożonego parasola .
Wędrowałem tylko od drewutni do kominka i z powrotem z zapasami drzewa . Wszelkimi znanymi metodami starałem się nie
marznąc nie wyłączając naturalnych. Z tych preferuję herbatę ze
śliwowicą . Wśród miejscowych funkcjonują dwie formy zaproszeń na
herbatę . Jeżeli słyszysz :czy
napijesz się herbaty możesz być pewien że chodzi o podstawowe wydanie
płynu czasem wzbogacone mieszaniną kwiatów lipy i dziurawca. Bardzo
smaczna ! . Jeżeli natomiast usłyszysz : Czy napijesz się harbaty
możesz być pewien że spotka Cię prawdziwa uczta . Do herbaty której leje
się trzy czwarte szklanki wsypuje się łyżeczkę cukru. Zawsze piję
herbatę bez cukru ale w tym wypadku jest to konieczne . Do tak
przygotowanej szklanki wlewa się 25-50 g śliwowicy. Po zamieszaniu nadaje się do bezpośredniego spożycia . Prawdziwa nie oszukana (strzeż się tanich podróbek ) śliwowica roztacza wokół wspaniały aromat śliw i przywołuje przed oczy pamięć
jesiennego sadu . Należy pić gorącą taką nawet parzącą usta. Już w
niedługim czasie po spożyciu poczujesz wzrost temepartury całego ciała a
na czoło wystąpia kropelki potu. Jest to antidotum na wszelkie jesienne infekcje a nawet dołki
emocjonalne . W takiej to atmosferze przyszło mi spędzać ostatni
weekend .Bolejąc nad tym że jeżeli nic się nie zmieni ucieknie mi ta
wspaniała pora roku i po, lecie nastąpi późna mglista jesień a potem zaraz zima . Co prawda prognozy są lekko optymistyczne . Czas pokaże .
O właśnie mignęła mi przed oczami polna mysz która szykuje sobie miejsce na przetrwanie zimy pomiędzy belkami drewnianego domu. Ta jest ładna ma błyszczące futerko z taką biała łatką pod pyszczkiem W
niczym nie przypomina szarych wychudzonych piwnicznych myszy .Myszy to
specyfika wiejskiego domu i trzeba się do tego przyzwyczaić .Wpadają i
wypadają z domu. Czsem wpadnie na chwilę żaba a raz wleciał nietoperz..
Jak to się nazywa bliskość przyrody czy inwazja szkodników?. Staram się
używać tej pierwszej nazwy .
Walczę z nimi gdy stają się bezczelne i zaczynają czuć się w moim domu lepiej niż jego właściciel . Wtedy rzucam rękawice. W szparach i zakamarkach desek zasypiają motyle które potem na przyklad w wigilijny wieczór wyfruwaja gdzies z ukrycia podniecone
roztaczającym się wokół cieplem . Czy potraficie sobie wyobrazić motyla
pawie oczko fruwającego wokół wigilijnego wieńca i lądującego na
złoconych bańkach.. To jest piękne przez takie niespotykaną sprzeczność
tych dwóch elementów. Ale się rozmarzyłem . A nie mówiłem że herbata ze śliwowicą potrafi zdziałać cuda
Poniżej jedno ze zdjęć z ostatniego weekendu w chwili gdy na chwilę przestało padać i wychyliło się słońce . Na króciutko bo zaraz zadało sobie pytanie : Co ja tu robię ? i natychmiast zniknęło
|
20 września 2008
| |
Pamięć fascynujący element ludzkiej egzystencji to dzięki niej pamiętamy zapach mleka z piersi matki jej twarz i głos .Zapamiętujemy że gorące parzy lód mrozi wiedzę tę zdobywamy najczęściej na podstawie własnych doświadczeniach. Z biegiem czasu pamiętamy też aby nie pluć pod wiatr ani pod żadnym pozorem nie mieszać piwa z wódką w trakcie weekendowych imprez.
Chociaż akurat to ostatnie doświadczenie zapisuje nam się wyłącznie w
pamięci roboczej skąd jest szybko usuwane Równie szybko otrzymujemy
jednak możliwość zapisania go na nowo. Nie o końca ( przynajmniej dla mnie ) znana jest zasada wg której mózg pozostawia pewne rzeczy w pamięci po to by w którymś momencie eksplodować zapamiętaną wcześniej pointą czy łacińskim cytatem. Nie mówię tu oczywiście o przypadkach cytowania z pamięci tablic matematycznych czy książki telefonicznej a w skrajnych przypadkach liczy pi z osiemdziesięcioma miejscami po przecinku ,oczywiście od tyłu. Nie miałem problemów z zapamiętywaniem a więc parę cytatów w tym wiele dziwacznych zostało mi w pamięci. Oprócz szkolnych w stylu tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono czy Navigare necesse est dzięki którym jeszcze możemy zabłysnąć w towarzystwie pozując na intelektualistę . Są również takie których pozostawanie w pamięci mnie zadziwia. Z całej ekonomii politycznej Oskara Langego został mi taki
cytat : Prawa ekonomiczne nie są jak przypuszczają idealistyczne teorie
poznania tworem umysłu ludzkiego czy to jako aprioryczne kategorie
percepcji zdarzeń czy to jako dogodne konwencje .Co prawda nie wiem co
to znaczy ale jak brzmi . Skłonność do ubarwiania wypowiedzi cytatem czasem wkurza ludzi a najbardziej żonę mojego szwagra która wyrzuciła kiedyś z siebie: to jest niesprawiedliwe to ja jestem nauczycielką języka polskiego a cytaty do lekcji muszę zapisywać sobie na karteczce. Powiedziałem w tedy że jak powiedział JFK Ktokolwiek myśli że życie jest sprawiedliwe ,jest fałszywie poinformowany .Ale się jeszcze bardziej wkurzyła . Droga Redakcjo czy to sprawiedliwe że Ona się na mnie obraziła ?
|
19 września 2008
| |
A jak miewa się Pan Antoni . Nasz Relski zawsze drugi choć może lepiej
powiedzieć wtórny. Ponieważ drugi nie zawsze ma pejoratywne zabarwienie
. Często coś czynione po raz drugi wzbudza większe emocje poprzez
pamięć pierwszego zdarzenia na które nie całkiem byliśmy przygotowani
.Pierwszy skok spadochronowy .Kopnięcie w dupę i lecisz .Drugi raz
lecisz bez kopnięcia bo wiesz że tego nie zmienisz .Pamiętasz natomiast
co cię czeka., na zachwyty przyjdzie jeszcze czas.
Może spadochron znam tylko z filmów i opowiadań ojca , ale pierwsza randka nie mniejsze emocje .O pierwszym seksie nawet
nie chciałoby się pamiętać . Tylko czasem nasza-klasa.pl szyderczo
przywróci Ci obrazy tamtych chwil. A być może to takie nieporadne jest
piękne przecież nie dalej niż dwa
dni temu narzekałem na mechanizm i schematyzm działań. Może z łezką w
oku wspominać te nieporadne zderzenie dwóch nosów przy próbie pocałunku
.tą nieudana konfronatcję encyklopedii medycznej (Wtedy nie było plików
*JPG ,DVD ani nawet głupich VHS ) z kobiecym ciałem w oryginale . Kiedy to człowiek najchętniej uciekłby z tego miejsca własnej klęski gdyby nie wyrozumiałe bądź równie niedoświadczone koleżanki. Z czasem zacząłem cenić wygodę przewidywalności .
Z biegiem czasu zacząłem cenić rzeczy drugie
Drugi samochód
Drugi dom
Drugą szkołę
Drugi stosunek
Drugiego papierosa
A także drugie ojcostwo
Skąd ta tęsknota do rzeczy drugich
Przecież
Nigdy nie spróbuję drugiego życia
|
18 września 2008
| |
Wyobraźcie sobie październikowy późny wieczór lekko mglisty już zimny ulica przy obrzeżu miejskiego parku. Opadającym
liściom towarzyszą podmuchy jesiennego wiatru pojedyncze krople deszczu
opadają ciężko na asfalt. Szeroko rozstawione latarnie dają
przytłumione żółte światło .W takiej to scenerii po skończonej pracy
wraca do domu czterdziesto paroletnia matka polka zakupami w
ekologicznej torbie. Kobieta szybko przemierza gorzej doświetlone
przestrzenie łapiąc głębsze oddechy w świetle
latarń. Tutaj jest bardziej bezpieczna. Nic bardziej mylącego .W pewnej
chwili przed kobietą jak z pod ziemi wyrasta mężczyzna w długim
prochowcu z podniesionym kołnierzem i kapeluszu z rondem opuszczonym na
oczy. Nim z piersi kobiety wydobędzie się krzyk
przerażenia mężczyzna szeroko rozpościera ręce trzymające poły płaszcza
.Oczom kobiety ukazuje Sikę nagie ciało faceta z instrumentarium w
pełnej gotowości bojowej. Trzepotanie płaszczem jak skrzydłami
nietoperza i skok w krzaki. Krzyk przerażenia miesza się z rozbawieniem
ponieważ człowiek ten dla lepszej konspiracji ubrał nogawki spodni za
gumkach przytrzymujących je nad kolanami. W sumie widok bardziej
śmieszny nisz straszny szczególnie że jesienna pogoda nie sprzyja
pełnemu eksponowaniu sprzętu. Wspomniana wyżej kobieta popatrzyła
zamglonym wzrokiem na występ i
powiedziała do siebie : patrz pan zapomniałam kupić jajka. Ileż Was
pochyli się nad ewidentnym cierpieniem bliźniego. Trzy zasadniczo różne
postawy wobec tego samego wydarzenia.
Dlaczego
o tym piszę .Potrzeba ekshibicjonizmu jest teraz dużo większa niż
kiedyś . Obecnie ten szeroko pojęty ekshibicjonizm jest nawet cool ,
ponoć teraz mówi się trendy . Spójrzcie jak doskonale prosperują szmatławe bulwarówki upajające się zdradami , ślubami , czy nawet kawałkiem cycka który wysunął się z wieczorowej kreacji jakiejś pięciominutowej gwiazdy. A Internet ? Tytułem przykładu poniżej tylko kilka nagłówków tylko z jednego dnia z Onetu :
Upublicznianie poszło tak daleko że powstało mnóstwo portali oferujących amatorskie ujęcia sexu kręconych przez samych zainteresowanych jak
i zdjęć doskonałej jakości w tak zwanych ginekologicznych ujęciach.
Problem tzw amatorskiego porno jest tak widoczny i powszechny że
profesjonalne wytwórnie filmów dla dorosłych biją na alarm . I tak to
otwierając Internet bez trudu można obejrzeć ba ocenić nawet d… prawie 1/3 mieszkanek twojego miasta .
Czy pozostałym nam udało się uniknąć pokusy jakiejś odmiany ekshibicjonizmu. Wiele z nas zdecydowało się odgrywać rolę tego wspomnianego na początku faceta i uprawiać ekshibicjonizm chociaż nie w klasycznym tego słowa znaczeniu .Zsunąwszy na oczy kapelusz jakim jest Nick , pseudonim zakładamy
bloga i już możemy delektować się emocjami jakich nie doświadczamy w
normalnym życiu .Możemy bez konsekwencji obnażyć nasze emocje, uczucia
nastroje przed wszystkimi bo przecież nie selekcjonujemy odbiorów naszych słów . No może trochę wpisując kategorię ale wspomniany na początku gość też mógł wybrać uliczkę przy fabryce albo
alejkę przy akademiku . Być może ktoś oburzy się nie zgadzając się z
takim porównaniem. Nie poddajcie się jednak tak szybkiej potrzebie
odrzucenia. Może w tym co piszę jest coś na rzeczy. Z drugiej strony
blog jako terapia jest idealny. Sam przetestowałem to na sobie parę razy. Starajmy się pokazując duszę w szeroko rozpostartych ramionach pamiętać aby nie ukazać się w tych śmiesznych nogawkach na gumkach może unikniemy też reakcji tej kobiety która wtedy przypomniała sobie o jajkach których nie kupiła .
Post scriptum
Jeżeli przez chwilę z
uśmiechem zastanawialiście się skąd tak dokładnie wiem jak wygląda
ekshibicjonista to muszę Was zmartwić z relacji naocznego świadka
-koleżanki wracającej kiedyś późnym wieczorem do akademika
|
17 września 2008
| |
Szkolnym
korytarzem naprzeciw siebie zmierzają dwaj nauczyciele .Pierwszy młody
obładowany jak wielbłąd: mapa , wskaźnik, zeszyty, notatki ,dziennik. Z
naprzeciwka zmierza starszy ok.
pięćdziesięcioletni pedagog z rękami w kieszeni . W chwili gdy panowie
mijali się temu młodszemu wypadło wszystko z rąk z głośnym hukiem
rozsypało po podłodze. Aby ukryć zmieszanie pozwolił sobie na uwagę
.Koledze to dobrze, kolega ma to wszystko w głowie. Mylisz się kolego -
odpowiedział starszy – mam to w dupie. Tak rodzi się więc pytanie gdzie w
człowieku znajduje się zaangażowanie . Dla przykładu rozum niewidoczny jako taki rozpoznawany w całości działań u faceta przemieszcza się z wiekiem . W początkowej fazie znajduje się w głowie aby
w miarę dojrzewania opadać coraz niżej . Po osiągnięciu punktu H ,nie
mylić z punktem G którego nie posiadamy i z reguły nie podejrzewamy
nawet gdzie może znajdować się u drugiej połowy ludzkości. Wracając do
tematu ,po osiągnięciu punktu H zostaje tam na kilka lat a u pewnego nie do końca zbadanego odsetka pozostaje w tym miejscu do końca ich życia. U pozostałych wraca stopniowo do góry i osiada w pierwotnej lokalizacji. Mówi się wtedy że np. Janek zmądrzał na starość . Wykorzystywanie rozumu skoncentrowane jest wtedy na rozpamiętywaniu głupot popełnionych w trakcie obniżenia jego poziomu , lub wspominania w intencji zyskania rozgłosu w towarzystwie najlepszych chwil w sytuacji gdy rozum nie wrócił na swoje miejsce. Która z tych medycznych opcji rozwoju jest lepsza nie wiem ponieważ nie osiągnąłem jeszcze tzw okresu stabilizacji.
Podejrzewam
że z zaangażowaniem jest podobnie z tą mała różnicą że ono również z
czasem opada do osiągnięcia punktu D .Ta lokalizacja u 98% populacji
wydaje się być docelową i tylko bardzo nieliczni przedstawiciele
ludzkości zauważają przemieszczenia wzyż ale tylko do wysokości pępka . Nie od dziś wiadomo że” wyżej pępka nie podskoczysz”
|
16 września 2008
| |
Obchodziliśmy
kolejną rocznicę Victorii Wiedeńskiej . A więc rajcy miejscy Krakowa
kosztem trzech milionów złotych przygotowali nam widowisko na
Krakowskich Błoniach. To nie był spektakl to była ogromna beczka miodu kapiącego na nasze patriotyczne dusze. Polaka , katolika może nawet Europejczyka . I znowu można było wrócić do domu aby w poczuciu samozadowolenia lec w łóżku
J. Duda Gracz
Trzydzieści trzy lata temu widziałem to podobnie
Nogi w ostrogi zdobne
Siodła srebrem wyszyte
My historyczni zwycięzcy
Wy historycznie pobite
Co noc w pościeli czystej
Za lejce ciągniemy pierzyny
Tylko gdzieś z boku łóżka
Skrzypią zmęczone sprężyny
O tysiącletniej historii
O życiu w glorii i chwale
Gdy można było być sobą
Przy jednym ideale
|
15 września 2008
| |
Po piątkowej imprezie zakończonej w okolicach północy ,
zgodnie ze swymi przekonaniami przesiadłem się z samochodu do
miejskiego autobusu aby dać czas promilom na opuszczenie organizmu. Dla
zabicia czasu kupiłem gazetę i beznamiętnie przeglądałem newsy i starocie na poszczególnych stronach. Ponieważ czas podróży dłużył się niemiłosiernie zdesperowany zacząłem w końcu przeglądać magazyn rodzinny. Pomiędzy drapowaniem firanek i opiekaniem krewetek trafiłem
na artykuł który przykuł moja uwagę .Zacząłem pobieżnie z początku ale
potem już spokojnie ze zrozumieniem Był to artykuł zatytułowany „Dialog
jest trudny” z serii Gry małżeńskie. To taki jakby wywiad z psychologiem
.Bardzo na czasie. Cytat dnia z
artykułu „ Nikt Cię tak nie rozwścieczy jak Twoi bliscy .Obcy nie
posiadają takiej mocy. „(psycholog dr Marcin Florkowski) Generalne
założenie tego artykułu to : słuchaj uważnie drugiej strony oraz uważaj w jaki sposób mówisz to co masz do powiedzenia . ”Trzeba
przyjąć że ona czy on ma dobre intencje , nawet gdy mówi coś przykrego.
Bo zakładanie złej woli niszczy związek i radość bycia razem” . R a d o ś ć bo chodzi o ten etap gdy nie chodzi wyłącznie o konieczność . Bardzo
słuszne stwierdzenie , ileż to razy w trakcie małżeńskich rozmów czułem
się jak przesłuchaniu ważąc każde słowo a i tak z neutralnej nawet kwestii udało się zrobić zaciekły mecz słowny z bardzo szerokim wachlarzem słownych uderzeń. I vice versa myślałem wtedy jak
ty mnie tak ja tobie .Znaleźć punkt zaczepienia to nie problem. Z
merytorycznej rozmowy powstała natychmiast papka zatykając nasze
receptory odpowiedzialne za zdolność rozumienia drugiej osoby. Jeżeli zdarzyło się to nam to się nam przy porannej kawie zwiastowało niezwykle „ udany „dzień . Nakręcanie się w rozmowie zwracanie uwagi na to się chce powiedzieć a nie na to co słyszy (albo słyszy się tylko swoje słowa ) to najpopularniejsze błędy w grach małżeńskich. A już do szału doprowadza mnie powiedzenie
: myślisz że ja nie wiem co myślisz , jesteś na mnie obrażony , myślisz
o mnie to czy tamto. Na jakiej podstawie tak Sądzisz ? .Znam Cię
dobrze. Skąd Ty wiesz co siedzi w
mojej głowie. Ciśnienie rośnie w oszałamiającym tempie ,ciemnieje w
oczach .Nie cenzurowane własne myśli to coś co często pozwala nam przeżyć takie wydumane dyskusje. Jeżeli braknie nam tej niezależności myślenia ,
wiele powodów dla których warto żyć starci sens. Psycholog radzi
:powiedz wtedy -Wydaje mi się że jesteś na mnie obrażony , wydaje ni się
że myślisz o mnie tak czy inaczej . Z takim zdaniem można dyskutować.
Mylisz się nie gniewam się . Powiesz wtedy spokojnie i bez nerwów . .Po
powrocie do domu podrzuciłem
artykuł żonie . Przeczytaj ,nie jest to wymierzone przeciwko Tobie ,ja
już czytałem i mam nadzieję skorzystać .Niedziela upłynęła na cytatach artykułu . Czy będziemy mieć tyle silnej woli i jeszcze w następną niedzielę . Nie jest to oczywiście cała gotowa terapia małżeńska ale być może w ten prosty sposób uda jej się uniknąć .
Po przeczytaniu - Polska the Times 13.09.2008 Magazyn Rodzinny Dialog jest trudny
|
14 września 2008
| |
Wchodzi właśnie na ekrany kinowe film 1612 .Piszę kinowe ponieważ już dość dawno mieliśmy możliwość obejrzenia go w Wersji divix. Pierwszy raz oglądałem go w rosyjskiej śćieżce dialogowej ,potem z polskimi napisami. Czy taki film powinien być wyświetlany na naszych ekranach ?. Odpuszczam tu sobie cytowanie różnych głosów zamieszczonych w gazetach i na internetowych forach. Ja osobiście uważam że jak najbardziej . Piołun chociaż jest tak gorzki posiada lecznicze cechy. Może nam Polakom potrzebna jest taka gorzka piguła. W końcu powinniśmy zobaczyć jak postrzegają nas inne narody. Żyjemy w pępku Europy w takim samouwielbieniu przekonani o swojej misji dziejowej , wybrany naród Pana Boga . To właśnie ta cała Europa ,ba cały świat powinien brać z nas przykład .To my niesiemy kaganek wiary i człowieczeństwa , to my . Zaślepieni w swoim egocentryzmie nie dopuszczamy do siebie że ocena nas przez innych może być kiepska , zła ,złośliwa . Nauczmy się z tym żyć będzie nam lżej .Nie obrażajmy się na narody i ich wizerunek naszego . Zachowajmy godność , ale wyróbmy w sobie dystans . Jeżeli w naszych dowcipach najgłupszy jest zawsze przedstawiciel jednego narodu na zasadzie wzajemności dajmy im prawo do opowiadania własnych wersji.Pan Bóg obdarzył mnie wzrostem który Piotr Skrzynecki miał zwyczaj nazywać haniebnym. Nie popadam z tego tytułu w kompleksy a na imprezach odpowiadania dowcipów zaczynam od nabijania się z mikrusów. Boże ileż śmiechu dokoła Kiedy już towarzystwo zmięknie przerzucam się na dużych i tu zaczyna ją się fochy i dąsania. Odnoszę wrażenie że ten materiał który
u mnie zużyto na poczucie dystansu do siebie posłużył innym do wzrostu o
kilkanaście cm wzwyż . Czasem nie wiem co lepsze. Może w przypadku
naszego naprawdę wspaniałego narodu skłonność do
bohaterskich czynów , umierania w imię wolności naszej i waszej
zawdzięczamy temu że tak brak w nas dystansu do nas samych . Coś za coś .
Pan Krzysztof Zanussi powiedział kiedyś że twórcy filmu 1612 poprosili go o pomoc w polskiej obsadzie filmu .Wskazałem na Żebrowskiego powiedział mistrz ponieważ pomyślałem sobie że jeżeli Polak w filmie nie może być dobry to niech będzie przynajmniej przystojny. Czyż to nie jest wspaniałe
|
13 września 2008
| |
Z
ojcem spierałem się od dawna .O czasu kiedy zacząłem ganiać za
dziewczynami. Bardziej gdy okazało się że planowany przeze mnie i moją przyszłą żonę ślub należy przyspieszyć ze względów starych jak świat . Z powodu tego że nie realizowałem jego planów wobec mojej osoby . Początkowe problemy w komunikacji między nami okrzepły
z czasem i zaczęły procentować . Mówią że ojcowie kochają dzieci za to
kim są matki zaś za to że są . Żale ojca maskowałem własną zaradnością.
Postanowiłem że pokaże mu że nie powinien mnie skreślać. Każda cierpka
uwaga wywoływała we mnie wzrost motywacji do twórczej pracy . Cztery lata po ślubie ostatni raz przenocowałem w rodzinnym domu .Od tamtej pory przyjeżdżałem na kilka godzin. Szczęście sprzyjało mi i znalazłem niezłą
dobrze płatną pracę z perspektywami awansu. Remontowałem mieszkanie
.Zaplanowałem pierwszy samochód . Tutaj musiałem pożyczyć trochę kasy z
domu ale w przewidzianym terminie oddałem wszystko co do grosza.
Nigdy
nie kłóciliśmy ,nie pochodzę z rodziny patologicznej. Do własnej matki
nie używałem nigdy podniesionego głosu .My po prostu nie słuchaliśmy
siebie. Słowa mówione przeze mnie odbijały się od jakiejś niewidocznej ściany
która wyrosła pomiędzy nami. Spotykaliśmy się z okazji imienin, urodzin
własnych , dzieci ,świąt. Wymienialiśmy prezentami ,życzenia mi na
pozór wszystko w porządku . Brakowało mi tego że nie mogłem przyjść i
powiedzieć : wiesz ojciec jest mi żle .Zagubiliśmy tą możliwość komunikacji. Podjąłęm taką próbę rozmowy gdy po kilkunastu latach małżeństwa gdy
postanowiłem wyjechać do pracy w N .Na spacerze na który wybraliśmy się
we trójkę ( z synem na rowerku) powiedziałem o swoich planach.
Oczekiwałem jedynie poparcia , klepnięcia w ramię .Spotkałem zdecydowaną krytykę .Wróciliśmy do domu lekko podenerwowani. Ja znów postanowiłem coś udowodnić a ojciec odsunąć się na bok. Rzuciłem się w wir pracy
.Lepsze zarobki , inwestycje ,zmiany. Do ojca dotarło że nie miał racji
.Ja triumfowałem ,nie potrzebowałem już rad. Nasza rozmowa telefoniczna
chociaż regularna w każdą niedzielę była szybsza niż znana walka Gołoty trwała
30-40 sekund.Z upływem czasu stan zdrowia ojca pogorszył się i wtedy
jakoś dziwnie zaczął interesować się moim życiem . Czy dojechałem do
domu czy przyjadę . Dziwiłem się że po tylu latach zaczął się o mnie martwić . Potem
szpital operacja diagnoza brak możliwości innych działań czekaliśmy na
rozwój sytuacji . Nowotwór zaatakował go tak dokładnie że lekarz
określił jego czas na miesiąc .Ojciec coraz słabszy nieświadomy swej
sytuacji spędzał czas wyłącznie w domu . Przyjeżdżałem do niego w soboty
. Pomagałem mu się umyć ,ogolić. Stawał mi się coraz bliższy. W jedną z
tych sobót uświadomiłem sobie
że kocham tego małego schorowanego człowieczka leżącego bezradnie w
łóżku. Wpadnę za tydzień powiedziałem. Za tydzień to mnie tu już nie
będzie odparł cicho ojciec . Już na schodach pomyślałem sobie że przy
najbliższym spotkaniu powiem mu że go kocham . Nie zdążyłem .Ojciec
zmarł we wtorek . Dręczyło mnie to nad trumną .Dręczy to mnie dalej.
Z perspektywy czasu zauważąm że byliśmy
do siebie bardzo podobni . Te same cechy dominujące w nas chociaż z
założenia dobre nie pozwoliły nam znaleźć zrozumienia. Jak dwa takie
same bieguny magnesów odpychają się od siebie . Jestem mądrzejszy o to
traumatyczne doświadczenie .Dzisiaj chętnie przyjął bym niedzielne gadki
ojca , nie zwrócił bym uwagi na karmienie psa przy stole ,tylko
niestety nie cofnę czasu. Boje się tylko że dzieci moje odziedziczyły po
mnie kilka cech .Uważam tak na podstawie naszych codziennych relacji .I
chociaż wyciągając wnioski z przeszłości staram się ich na to uczulić
.Raz wyrwało mi się w chwili słabości : myślcie co mówicie żebyście
potem nie musieli żałować nad czyjąś trumną , ale powiedzieli mi że jak
zwykle jestem patetyczny .
Pełen obaw pisałem jakiś czas temu :
Mam ojca
Będę ojcem
Jestem ojcem
Wychowuję
Wychowuję podwójnie
Czy wychowam?
Zadaję sobie to pytanie
Nie mam już ojca
Czy jemu to się udało ?
|
11 września 2008
| |
Czy macie takie wrażenie w niedzielny wieczór że ten weekend tak beztrosko przepuściliście przez palce. Że na głupich duperelach minęły najcenniejsze chwile soboty i niedzieli . A przecież scenariusz tego wypoczynku pisaliście przez poprzedzające pięć dni .Noc a szczególnie tak chwila na dwie trzy godziny przed rannym dzwonkiem budzika potęgują tylko to podłe odczucie. I tak przygotowani do nowego tygodnia wychodzimy z domu ręka w rękę z poranną depresją . I nie daj Boże trafić jeszcze na swojej drodze śmieciarzy wytrzepujących kontenery zasłaniając śmieciarą
wyjazd dla twego samochodu w osiedlowych uliczkach. To
wszechogarniające nas uczucie ma nawet swoją nazwę Poniedziałkowy Dół .
Jak ważne i istotne jest to dla nas świadczyć może nazwanie jednej z ulic w Krakowie taką właśnie nazwą (poniżej zdjęcie). A pomyślcie jak muszą czuć się mieszkańcy tejże ulicy wychodząc w poniedziałek do pracy ?
|
10 września 2008
| |
Moja babka lat temu trzydzieści pięć ze względu na zawansowany wiek i to że mieszkała samotnie na zimę zaokrętowała się do naszego domu gdzie uczyła się żyć korzystając z nowinek technicznych tu goszczących. Największe wrażenie zrobił
u niej telewizor. Program wtedy był marny w porywach dwa programy .
Ponieważ system społeczny który obowiązywał wtedy w naszym kraju
zakładał równość nadawano z rana filmy które obejrzeć
można było po dzienniku . To się nazywało filmy dla drugiej zmiany .
Akurat leciał wtedy w TV serial sześć żon Henryka VIII. Emitowano
właśnie ostatni odcinek. Z rana babcia obejrzała pierwszą połowę filmu bo młodszy brat wychodząc do szkoły wyłączył aparat .(Telewizja nadawała wtedy transmisję ze śnieżycy od południa do szesnastej trzydzieści ) .Wieczorem z wypiekami na twarzy śledziliśmy losy angielskiego króla kiedy tak w drugiej połowie dołączyła do nas siwa głowa babki .Śledziła przez kilka chwil film aby w końcu rzec: „Jak rano patrzałam to on się jeszcze dobrze czuł’ . Potęga telewizji.
Dzisiaj telewizyjnych kanałów mamy bez opamiętania ( na jednego człowieka i jak to wszystko wytrzymać jak mówił Pawlak w Kochaj albo rzuć ) ale śledząc je nie można dojść do jednoznacznych wniosków .Ten sam człowiek to samo wydarzenie dwie różne oceny w tym samym czasie. Tu sukces tam klęska . Klasyczny dysonans poznawczy .Sztoż diełat ?,sztoż diełat ? jak mawiali starożytni. Ot po prostu demokracja . Polega tu ona na tym na tym że sam dokonując wyboru stacji TV dokonujesz wyboru rodzaju ocen jakie będziesz słyszał. Czyli róbta co chceta jak brzmi zapomniane z lekka hasło Jurka Owsiaka Ale pod żadnym pozorem nie zaczynajcie zdania od słów : obiektywnie rzecz biorąc….
|
09 września 2008
| |
Ile
osób tyle poglądów na ten temat .Kpimy żartujemy albo wierzymy w duchy
zjawy albo jak kto woli zjawiska paranormalne. W czasie mojej pracy w N korzystałem z dobrodziejstwa służbowego mieszkania . Dzień w zasadzie podobny do dnia męska obiadokolacja ,trochę lektury żeby nie zapomnieć do czego służą litery . Potem wiadomości TV i gdzieś w okolicach prognozy pogody zapadałem w krótką drzemkę tak od 15 minut do dwóch godzin. Zregenerowany siadałem przed telewizorem i mogłem już oglądać wszystko do połowy nocy. Czego ja wtedy nie oglądałem . Przypomniałem sobie całą filmografię Bergmana ,Hercoga ( tego uwielbiam ) nie wspominając tu już o włoskich klasykach. Około godziny 1 – 1.30 wybierałem się do snu i około pół godziny starałem się wyciszyć i zasnąć . W trakcie takiej jednej nocy pamiętam dokładnie 1.20 leżałem już w łóżku w sąsiednim pokoju usłyszałem dźwięk jakby ktoś idąc zawadził o ławę potem
następne stuknięcie i następne odniosłem wrażenie że ktoś jest w pokoju
. Był listopad więc okna były zamknięte. Zamknąłem oczy zacząłem nerwowo myśleć co to jest ?.Oczy zamknąłem ponieważ spałem twarzą do okna i tak sobie pomyślałem że gdybym na tle okna zobaczył postać
to chyba zes….ł bym się ze strachu. W pewnym momencie poczułem czyjąś
obecność w pokoju. Po chwili odniosłem wrażenie że ktoś jak czasem
czynią to małe dzieci skoczył na mnie przyciskając do łóżka. Poczułem
ciężar tak ok. 50 kg .Brak możliwości ruchu, głos uwiązł mi w gardle.
Czułem się bezradny Zebrałem się cały w sobie podciągnąłem ręce na klatkę i z całej siły jaką jeszcze posiadałem zepchnąłem to coś z siebie . Pomogło .Siadłem na łóżku i na głos przeżegnałem się .Serce waliło mi w
nieprawdopodobny sposób. Bałem się o tym powiedzieć komukolwiek.
Najgorsze było to że następne noce też musiałem spędzić sam w tym
mieszkaniu. Minęło kilka tygodni może miesiąc .Tradycyjnie zasiedziałem się przed TV była
godzina 1.15 .Poszedłem do łóżka. Punktualnie o 1.20 posłyszałem szmery
dokładnie takie jak poprzednim razem .Scenariusz powtórzył się w najdrobniejszych szczegółach z tą różnicą że teraz wiedziałem już co się wydarzy i serce tłukło mi się ogłupiałe już na
chwilę przed. Zdarzenia takie miały miejsce jeszcze ze dwa razy .Powoli
przywykłem do tych dziwacznych scenariuszy .Były nieprzyjemne ale po uwolnieniu z ciężaru wszystko wracało do normy. W jedną z nocy chyba z rok od pierwszego wydarzenia leżałem jak zwykle już w łóżku i tradycyjnie o 1.20 usłyszałem szmery . O ile zawsze w tych momentach leżałem na plecach na wznak tak tym razem byłem w pozycji na bok po przekątnej szerokiego łóżka . Skok i poczułem znany mi ucisk ale tylko w przedziale od połowy ud w dół . Nie trafił ! Bez problemu ruszając nogami zepchnąłem to i zdesperowany krzyknąłem : No nie , znowu ku…a. Była to ostatnia niezapowiedziana wizyta tego typu w moim mieszkaniu . Nigdy więcej to się nie powtórzyło. Do dzisiaj nie wiem czy zawdzięczam to temu że pokonałem strach przed Tym ,czy Ten Ktoś nie lubił wulgarnego języka .
|
08 września 2008
| |
Kilka dni temu przedstawiłem pogląd na posiadanie psa przedstawiony w poście : Kiedy zaczyna się życie .Sam w dzieciństwie miałem dwa psy pekińczyka i wilczura bez ogona .Tego drugiego psa znajdę nad Bałtykiem posiadłem w sposób siłowy szantażując ojca że jeżeli nie pozwoli mi na psa popełnię samobójstwo. Musiałem być bardzo przekonywujący ponieważ w czasie kiedy ja beztrosko spałem w autobusie ojciec mój cała drogę wymieniał gałęzie w legowisku psa który źle znosząc drogę manifestował to rzygając gdzie popadnie. Radość z posiadania psa wywietrzała mi jednak szybko a spacery
zwłaszcza te ranne stały się obowiązkiem rodziców. Zrządzeniem losu w
psie obudził się instynkt trampa i sam gdzieś zniknął wybawiając z
opresji i obowiązku kilka osób. W swojej rodzinie pragnąc uniknąć tego co znałem z przeszłości ucząc się na błędach ojca rozniecałem miłość do zwierząt wśród moich dzieci w sposób rozważny. Najpierw rybki .Fajne takie kolorowe . Śmigały wśród muszelek , kamyczków i zazielenionych ścianek akwarium szczególnie wtedy gdy zwlekałem z czyszczeniem akwarium . Do szału doprowadzał mnie szczególnie glonojad który
namiętnie i permanentnie właził do rurki prowadzącej do filtra i potem
robiąc taką głupią minę zerkał na mnie oczekując ratunku. Rybki na szczęście nie żyją najdłużej dlatego też po pewnym czasie uwolniły mnie od swej obecności odstępując akwarium które prawie natychmiast stało stało się domem chomika . Taki chomiczek to jest taki milusi futrzak który gania w takim kręcącym się kółku . Albo jak szybko zauważyłem leje w trociny które oczywiści mnie przypadło cyklicznie wymieniać . W którymś
momencie nasz chomik dorósł i zaczął urywać się ze swego akwarium .
Właził byle gdzie a my aby uchronić dziecko przed widokiem
rozkładającego się chomiczego truchła , poszukiwaliśmy go przetrzepując szafy i szafeczki idąc po śladach pogryzionych rzeczy. I znajdowaliśmy te przestraszone ślepa gdzieś po zlewem najczęściej tam gdzie nie dało się już sięgnąć ręką .Pamiętam te radosne demontaże mebli. Wybawienie przyszło którejś letniej nocy kiedy chomik wyniesiony na balkon na czas wizyty dewizowych gości wygryzł drewnianą kratkę zabezpieczająca akwarium i zbiegł był w czeluść nocy. Złapałem głęboki oddech Urodziła nam się drugi syn. Dziś nie sięgam pamięcią kto rzucił hasło papużki najlepiej nierozłączki .Ja chciałem rozpocząć od zakupu jednej ale zostałem oskarżony przez
rodzinę a szczególnie jej damską część o sadyzm. Były więc papużki. W
pięknej okrągłej klatce . Ze względu na fakt że przebywały w swoim
towarzystwie nie odczuwały potrzeby kontaktu z otoczeniem. Pozostały więc dzikie w pełnym rozumieniu tego słowa . Miały jedną charakterystyczną cechę oprócz rozrzucania ziarna na odległość do metra wokół klatki .Ta fantastyczna cecha to radosne papuzie skrzeczenie już od 4,30 rano .Dospać do 7 mogłem poprzez chytrą metodę zaciemniania klatki ręcznikiem lub czy
popadło. Nie wspomniałem jedynie przez szacunek dla inteligencji
czytającego komu w udziale przypadło czyszczenie klatki i wszystkiego
wokół. Nikt ze znajomych nie
chciał ich nawet za darmo. W akcie desperacji któregoś sobotniego
przedpołudnia uwolniłem z klatki ptaki symulując upadek klatki. Po
powrocie do domu zauważono brak ptaków . Biegały po balkonach i jeden z sąsiadów złapał je i zaniósł do domu . Oczywiście nie przyznał się do tego .Szkoda poniósł dodatkowe koszty musiał kupić klatkę .Ode mnie w prezencie otrzymałby klatkę z całym wyposażeniem i półrocznym zapasem karmy. Był jeszcze żółw wielkości małego kurczaka ale nie będę opowiadał że jak wracałem do domu po pracy witał mnie wychylając łebek ze skorupki i biegł w moim kierunku w na powitanie bo po pierwsze to nie prawda a po drugie uznacie mnie za schizofrenika. Potrzebne zwierzę z którym nawiążemy kontakt powiedziała żona i tak jakoś pokierowała ślepym
losem że w prezencie od znajomych otrzymaliśmy psa. Żona zawsze chciała
mieć psa ,mnie podobał się bokser . Tak to w ramach jednego prezentu
spełniono marzenia dwóch osób. A ja zapomniałem o doświadczeniach ojca z
przeszłości. Bokser był bardzo kontaktowy . W ciągu dwóch lat beztroskich kontaktów z nami i naszym otoczeniem zżarł wszystkie
kwiatki (jukę dokładnie okorował ) choinkę , lampki z tej choinki. Trzy
piloty , dwóch żałuję trzeci był teściowej. Telefon komórkowy . Około 16 metrów wykładziny dywanowej spruł na kupę nici sięgającą 1,5 metra . Spruł też ulubiony sweter i
ogryzł wszystkie nogi od stołu .Wymieniliśmy klamki we wszystkich
pomieszczeniach na gałki których pies nie potrafił otworzyć . Po dwóch i
pół roku pies nagle wydoroślał i nabrał manier .Jedyny problem stanowiły wieczorne i ranne spacery. Trudno było znaleźć ochotnika wśród wyjątkowo zapracowanych i twardo uczących w tych chwilach dzieci . A z kolei wolnych terminów mojego potomstwa nie akceptował psi pęcherz . Odpowiedzialność za żywe stworzenie zmusiła nas do reorganizacji własnego życia. I planów towarzyskich .Nigdy nie narażałem znajomych na towarzystwo psa , ograniczyliśmy też wyjazdy i późne powroty. Pies odwzajemniał to poświęcenie bezgraniczną miłością . Był zawsze pierwszym wśród witających mnie po tygodniu nieobecności . Zwierzak poznawał nawet dźwięk silnika mojego samochodu . Ostatnie lata życia to okres psiego cierpienia ponieważ jedna z emerytek na naszym osiedlu sama
zapalona miłośniczka kotów postanowiła zredukować ilość psów na osiedlu
. Faszerowane trutką kiełbasy zostały porozrzucane w na osiedlu. Kilka
psów zdechło nasz przeżył z dysfunkcją nerek . Dożył do 7 lat i w pierwszy dzień wakacji dostał
ataku serca i zakończył życie na moich rękach . Postanowiłem nie mieć
psa. Zmieniłem postanowienie ,będę miał psa ale dopiero na emeryturze.
Już widzę siebie w wysokich butach skórzanej kamizelce jak włóczę się po O gdzie mam tą starą chałupę .
Rodzina chce wymusić na mnie wcześniejszą datę .Używając różnych argumentów . Konsekwentnie odbijam piłeczkę . Nie ma kto wychodzić z psem mówię . Dzieci będą wychodzić mówi żona Doświadczyłem tego wiem jak będzie a mnie się nie chce . Ja w niedzielę lubię sobie poleżeć w łóżku tak do 8 – 8.30 takie rozpasanie. Zona zapewnia to ty będziesz leżał a ja wyjdę . Jak wyjdziesz to po co ja mam leżeć pytam z ze zdziwieniem .
|
07 września 2008
| |
Mam się za znajomego Pana Boga.
No może to określenie na wyrost, ale muszę stwierdzić, że mam dobre relacje z
Panem. Pierwszy przykład jest może trochę żartobliwy. Rzecz działa się 10 lat
temu. Pracowałem poza K a z nadwyżki
budżetowej modernizowaliśmy mieszkanie. Zakupiliśmy właśnie bardzo wygodne
skórzane fotele, tylko zapaść się w nim z pilotem w ręce i nic więcej do
szczęścia nie potrzeba, no może piwo. Cały
tydzień poza domem, a gdy wracałem w piątek do domu i już miałem oddać się ulubionej
czynności domatora, słyszałem od żony : jedźmy gdzieś cały tydzień nigdzie nie
wychodziłam. Któregoś dnia, na takie
zawołanie powiedziałem wznosząc oczy w
górę : Dobry Boże żebym mógł posiedzieć
w moim fotelu do bólu. W ten
weekend pojechaliśmy na narty. Już
w sobotę skręciłem nogę w kolanie. Najbliższe
dwa tygodni spędziłem w moim ulubionym fotelu aż rozbolały mnie krzyże. Uważaj o co prosisz żartowała żona.
Przypadek drugi uzasadnia pierwsze zdania posta. Cztery lata temu miał miejsce następujący
przypadek. Nawał pracy, sprawy domowe, zwykłe wygodnictwo, albo jeszcze tysiąc
innych pretekstów spowodowały, że kilka
lat nie korzystałem z dobrodziejstwa spowiedzi. Zresztą wtedy, tak jak dzisiaj odstręczała mnie od tego sama forma.
Po pierwsze mechanizm działania, po drugie może zbytnia anonimowość. Za
kratką siedzi przypadkowy ksiądz, zadający jak mi się wydaje również
przypadkowe pytania. I nie wiem dlaczego
najczęściej o antykoncepcję, oraz
inne równie sztampowe. Nie odpowiadała mi ten mechanizm, jak taśma
produkcyjna w fabryce, każdy z nas chciałby być potraktowany chociaż trochę indywidualnie.
Zacząłem szukać innej formy,
rozpytywałem znajomych o możliwość spowiedzi, tak twarzą w twarz. Takiej
rozmowy indywidualnej o myślach, obawach,
odczuciach. Chciałem by ksiądz przeznaczył mi więcej niż standardowe trzy minuty. Że to jest trudne doświadczyła moja znajoma, która zbyt
rozgadała się w konfesjonale i usłyszała, że to nie jest gabinet
psychoterapeuty. Padały różne propozycje możliwości. Może ośrodki akademickie ,
może … może … Tak to trwało, czas mijał.
W tak zwanym międzyczasie zacząłem odczuwać mocne dolegliwości związane z
woreczkiem żółciowym. Inni zmagają się z nim przez dziesięciolecia nim zdecydują się na operację. Ja miałem
trzy poważne ataki i zostałem skierowany
do szpitala na zabieg usunięcia. ( Jak
się potem okazało prawie w ostatnim momencie ) Leżę więc tak po pierwszej nocy
w szpitalu, gdy ok. 5.30 wchodzi ksiądz
i pyta czy chcę przyjąć Komunię.
Nie mogę - odpowiedziałem - nie byłem u spowiedzi.
Może chciałby się pan
wyspowiadać - spytał.
Mógłbym.
Przyjdę wieczorem - powiedział
i poszedł. Leżałem samotnie w trzy osobowej sali. Przyszedł późnym wieczorem. Był to młody ksiądz od Bonifratrów. Od razu sprawiał wrażenie
inteligentnego, co się zresztą potwierdziło. Byłem trochę zmieszany. To jak mam
to zrobić ? uklęknąć ?
Nie trzeba – rzekł – Zamkniemy drzwi, niech Pan siądzie naprzeciw i
mówi. Mamy dużo czasu. Rzeczywiście spędziliśmy tak około godziny. Była to
forma klasycznej rozmowy. Często wychodziła poza klasyczną spowiedź. Dokładnie
tak jak chciałem, dokładnie jak sobie wymyśliłem. Nie będę tu już czepiał się
okoliczności i miejsca spowiedzi. Nie mogę być drobiazgowy. W końcu różnymi
drogami chodzi Wola Boża .
Tylko żona mówi : myśl o co prosisz, już dwa razy Ci się
spełniło
Poniżej
wiersz który napisałem po tamtym wydarzeniu
Wątpię
czasem w istnienie Boga.
Podważam
dogmaty
Żeby
za chwilę wystraszyć się swych myśli
I
skrywać za filarem kościelnej nawy
Ze
wstydu przed Nim
Zdjęcie wykonałem na cmentarzu w Białce Tatrzańskiej
|
06 września 2008
| |
W dniu dzisiejszym licznik wybił 100 odwiedziny . Miło mi że nie trafiam w próżnię i jest trochę osób którzy czytając posty podtrzymują moją motywację . Wiem że to co napisałem do tej pory nie jest lekkie ,łatwe i przyjemne może nawet jest niepopularne .Ale takie jest właśnie życie 50 latka .
Dziękuję
|
05 września 2008
| |
Od rana RMF drąży temat euro sierot czyli polskich dzieci których rodzice wyjechali do pracy poza granice .Generalne przesłanie tej dyskusji jest takie że zamiast spodziewanej poprawy sytuacji materialnej rodziny rozpada się ona a więc więcej zła niż dobra . Dorzucę do tej dyskusji swój mały potwierdzający tą tezę kamyczek ponieważ pracy poza domem doświadczałem przez 11lat . W moim przypadku byłą to jednak lajtowa forma emigracji zarobkowej ponieważ na weekendy przyjeżdżałem do domu . Z perspektywy 11 lat będę się starał odradzić to każdemu . Poniedziałkowe poranki wyjeżdżałem kiedy dzieci jeszcze spały Nieobecność do piątku wieczorem albo soboty w południe. W początkowym etapie mojej nieobecności nawet telefony komórkowe nie były rozpowszechnione ( królowały pierwsze Centertele wielkości i wagi cegły dlatego też tak nazywane ) Brak komunikacji rodzinnej brak rozmów na
codzienne tematy zaczął doskwierać mi już po pierwszych trzech
miesiącach i pozostał do końca wyjazdów. Późniejsze rozpowszechnienie
GSM-ów trochę zmniejszyło te braki ale ich nie zlikwidowało .Przez cały tydzień siedziałem więc w służbowym mieszkaniu i myślałem o rodzinie . Często idealizowałem ten obraz i budowałem scenariusze weekendowe . Dzieci z czasem przyzwyczaiły się do tej sytuacji i zaczęły traktować ją jako normę. Co więcej po pewnym czasie z wyraźnym zdziwieniem nawet przyjmowały sytuację kiedy załatwiając służbowe sprawy w K byłem w domu dodatkowo z poniedziałku na wtorek. Wracając do weekendów . Scenariusz wypracował się sam, taki skoncentrowany tydzień w pigułce a więc przywitanie w piątek ,męska rozmowa w sobotę ponieważ brak ojca często prowokował do nadużywania miłości matki a w niedzielę znów trzeba było ukochać dzieci aby na tydzień następny nie zostawić wizerunku gderającego zgreda
. Bolały mnie te nieobecności szczególnie w trakcie ważniejszych
wydarzeń , egzaminu , koncertu , czy zwykłej choroby kiedy tak ważne
jest położyć dłoń na rozpalonym czole dziecka . Żona przeżyła beze mnie kilka operacji a ja z czasem zaczynałem odczuwać taki syndrom wyautowania . Podejmowali decyzje beze mnie ponieważ często sytuacja wymagała podjęcia szybkiej decyzji . I tak do podejmowania drobnych i życiowych decyzji bez ojca powoli zaczęli się wszyscy przyzwyczajać . Przekupywanie dzieci , fundowanie im wymyślnych gadżetów nie naprawi tej sytuacji a rzekłbym nawet że ją pogorszy. Nikt z domowników nie zrozumie tego
że ponad sto kilometrów od domu zakręty życiowe rodziny przeżywa się
znacznie gorzej . Im czułem się bardziej z boku tym bardziej starałem się walczyć i tym większe wzbudzałem zdziwienie . Po 11 latach podjąłem decyzję To ostatnia chwila na ratowanie więzi rodzinnych to ostatnia chwila by być ojcem . Za moment dzieci nie będą mnie już potrzebować . Wróciłem więc do K zmieniłem pracę i zacząłem walkę Wiele razy upadałem na duchu i miałem ochotę poddać się . Czasem żona mówiła że zobojętniałem wobec dzieci .Kochanka Depresia szeroko rozkładała ramiona Wyidealizowana w trakcie samotnych wieczorów rodzinka toczy się własnymi koleinami drogi życia a Ty nie możesz tak nagle do tego wozu na nierównościach .Co gorsze zauważasz u siebie kolejny syndrom . Sydnrom powracającego na emeryturę marynarza .To taka sytuacja gdy wszyscy niby kochają cię ale w zasadzie nie za bardzo jest dla ciebie miejsce w działającym systemie Ty jako kółko zębate zostałeś zastąpiony w mechanizmie na szybko jakimś skrótem przekładnią czy paskiem klinowym .Całość
może bardziej drga i system jest mniej stabilny ale działa i nie
wszystkim chce się już robić gruntowny remont . Mnie się chce dalej ,
chce cały czas chce . Chociaż czasem twój system operacyjny gotów się zawiesić gdy na pytanie kiedy wrócisz ? słyszy : A dlaczego cię to interesuje ,10 lat nie interesowało cię to co robię a teraz nagle kiedy wrócę . I chciałbyś wykrzyczeć że to nie prawda ,że to inaczej , że osiwiłeś od myślenia o nim .Zamiast tego powiesz : Ciebie Synu trzeba bardzo kochać żeby Cię kochać i ja tak Cię kocham .
|
04 września 2008
| |
Jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła i stać na własne cie błędy … śpiewał Wojciech Młynarski w Dzieciach Kolumbów . No i dokładnie tak podrywa mnie do zakupu motocykla .To było zawsze moje marzenie ,ewoluował tylko typ i model oczywiście z upływem lat .Pierwsze marzenie pomógł zrealizować mi ojciec załatwiając w ósmej klasie podstawówki motorower Komar . To kultowe dzieło myśli inżynierskiej w drugiej wersji wykonania z siedzeniem jak przy rowerze tylko znacznie większym i z pedałami .Motorower był stary i często psuł się wracałem więc do domu korzystając z dobrodziejstwa pedałów .Pod domem z sercem i płucami na plecach. Ponieważ stan mojej kasy był nijaki drutowałem sklejałem a generalnie woziłem kupę kluczy . Taki głupi klin do magneta kosztował raptem 0,50 zł,- ale wymiana trwała do godziny . Klin zrywał się dwa razy w tygodniu, tak jak linka do gazu Przejażdżka więc była aktem odwagi graniczącym z bohaterstwem. Jako paliwa używałem oprócz podstępnie spuszczonej benzyny z samochodu ojca również rozcieńczalnik do farb , benzynę ekstrakcyjną , nawet denaturat. Po zatankowaniu takim wynalazkami w motorku nawet tzw wolne obroty były bardzo szybkie. Było minęło .Wniosek nie kupuj starych rzeczy. A Amerykanie mówią : „nigdy nie oczekuj od towaru więcej niż za niego zapłaciłeś „
Doskonale o tym pamiętałem do momentu kiedy widokiem swoim urzekła mnie Honda TLR 250 motocykl typu trial. Nie wygórowana cena ,znana marka przyćmiły mi mądrość wynikającą z traumatycznych doświadczeń z przeszłości i to własnej . Nie zniechęciło mnie nawet to że właściciel komisu miał problem z jego odpaleniem i jak na 4 suwowy silnik po rozpaleniu mocno
kopcił . To się zrobi , to nie problem powtarzałem sobie jak mantrę .
Otrzeźwienie przyszło szybko .Okazało się że jestem chyba jedynym
posiadaczem tego typu motocykla w Polsce .Brak części , brak
dokumentacji ,brak odnośnika w Polskich stronach WWW. Nie wierzycie wpiszcie „honda
250 trl „ I co i kicha . Zacząłem remont znajomy mechanik wymieniał co
rusz to ciekawsze nazwy części zamiennych. I tak zawory - potrzebne
dwa .Serwis jeden sprowadził z Austrii drugi zawór z Japonii . Oprócz
cen czas ciągnął się w nieskończoność . Po dwóch latach walki o iskrę
poddałem się . Za mniej niż połowę ceny zakupu wystawiłem motocykl na aukcję i o dziwo w ciągu kilku godzin znalazł swojego amatora . Kupił go Człowiek który kolekcjonuje motocykle . Powiedział mi że od dawna poszukiwał tego modelu. A naprawa to dla niego nie problem. Była to ta chwila kiedy uszczęśliwionych było dwie osoby ja bo sprzedałem i Gość który znalazł czego szukał.
Minęły już ze dwa lata od tamtego wydarzenia a pamięć jest tak łaskawa że pozostawia tylko miłe wspomnienia .I znów zatęskniłem za motocyklem .Myślę że ta tęsknota dopieka mi jak nigdy przedtem . Zmiana następuje w typie, teraz moim marzeniem jest cruiser na początek myślę że wystarczy Yamaha Virago 535 . Smukła jak młoda kobieta ,bez przesady ozdobiona chromami . Mam nadzieję że dokonując zakupu ( wierzę że tak będzie ) wykorzystam doświadczenia z przeszłości. A potem jak to mówił mój znajomy : Konia i w step !! tylko czemu ta benzyna taka droga
|
03 września 2008
| |
Bohater filmu Andrzeja Kondratiuka „Gwiezdny pył „ konstruował różne wynalazki które były już kiedyś wymyślone wszystko po to by zaimponować swojej Starej. Stary miał piękny pomysł
który zrealizował : Maszynę do przekazywania myśli na odległość .
Pierwsza wykorzystać pomysł miała jego Stara .I cóż miała do przekazania
ludzkości prosta wiejska kobiecina ? .W tej podniosłej chwili uważała że musi to być najważniejsza rzecz dla ludzi. Zaczęła cytować Dziesięcioro przykazań . Wtedy (1982) przekazywanie myśli wydawało się jakąś fantastyczną niemożliwością . Wkrótce życie udowodniło że niemożliwe jest proste do realizacji . Powstał Internet a następnie wspomniane narzędzie do przekazywania myśli na odległość – BLOG. W chwili obecnej w samej Polsce funkcjonuje ponad dwa miliony blogów a jak czytałem ostatnio co sekundę Na świecie powstają kolejne cztery. Boże jaka dostępność jakie możliwości . Ty piszesz a w jednej chwili czytać może mieszkaniec Chin .Ameryki czy Kirgistanu .Spójrzmy więc jakież to ważne rzeczy mamy dziś do przekazania ludzkości Jakimi doświadczeniami dzielimy się . No więc tak : „nie miałam orgazmu od 3 lat „lub „ miałam orgazm dzisiaj rano „ albo ” schudłam”, „nie mogę schudnąć” ,” lubię Michała „ „Marian mnie wkurza” ,”Bożę jaki jestem szczęśliwy” częściej „ Boże jaki jestem nieszczęśliwy” albo całkiem prosto „zrobiłem
wiśniówkę „ Katalog spraw zasługujących na opisanie i ” puszczenie w
świat” jest niezwykle szeroki. a w ostatnim czasie zmieniły nam się
priorytety
Dlaczego piszemy - piszę Wiem po sobie że w pewnej chwili ilość negatywnych odczuć była we mnie tak dużą a ciśnienie tak wysokie że założenie bloga wydawało mi się czynnością higieniczną
rzekłbym nawet zdrowotną a w perspektywie ratującą życie. Pierwszy post
ulżył mi trochę następny poprawił samopoczucie .Po kolejnych czuje się
świetnie. Dlaczego czytamy cudze blogi ?
bo nie musimy podglądać przez dziurkę od klucza w sytuacji gdy
właściciel otwiera drzwi na oścież .Poza tym jest coś egoistycznego w
czytaniu postów zawsze czujemy się lepiej na tle cudzego smutku i nie ma to nic wspólnego z brakiem empatii .Nie to brzmi raczej tak „ o co ja się kurde martwię , moje problemy w porównaniu z tym gościem są takie malutkie. I z miejsca robi nam się lepiej .Sam to wypróbowałem przy okazji przeglądania tematycznych blogów. ”50” w wyszukiwarkę i jest tytuł blogu „50 lat i coraz trudniej” .Jego autor brak-miko napisał dwa posty 5 i 27 lipca .Muszę przyznać że wpadł do dużej emocjonalnej dziury. Koleżanka deprecha objęła go czule .Wrzuciłem komentarz , napisałem do niego ale bez odpowiedzi .Mam nadzieję że tylko porzucił tą formę wyrażenia emocji. Jeżeli ktoś z Was zajrzy na jego bloga wrzućcie proszę jakiś pokrzepiający komentarz albo mail. Ja od siebie dziękuję Ci braku-miko
|
02 września 2008
| |
No
i leci ten czas a z upływem lat własnych coraz bardziej. Już po
wakacjach .Pozostają tylko wspomnienia czasem lepsze czasem gorsze i
bilans rzeczy które udało nam się zrealizować i te co zostały na rok
przyszły. Trochę zrealizowałem .Mam sukcesy w
odchudzaniu . Schudłem prawie 7 kg potem przybyłem 4 ale i tak suma
sumarum 3 jestem do przodu .Żeby chociaż to utrzymać po okresie
wzmożonego grillowania . i wiejskiego smalczyku do swojskiego chlebka . W połowie sierpnia wróciłem z takiego krótkiego urlopu na swojej wsi. Miałem tysiące planów przed tym urlopem czegóż to nie zdziałam na tym wolnym .( to chyba nie jestem jeszcze taki stary jak mam kupę planów i marzeń ) ale wszystko wzięło w łeb bo trzy dni przed urlopem kierując
się chrześcijańską miłością bliźniego chciałem przewieść znajomym
niedużą paczkę ze złożoną szafką . Zamiast wziąć samodzielnie zdałem się na grzeczność magazyniera który stojąc wyżej powiedział to ja panu podam .I podał a ja źle obliczyłem ciężar usłyszałem takie chrup w kręgosłupie i miałem poukładane . Zrobiłem
zdjęcie rtg nic szczególnie złego nie wykazało ale ból trwał i tak
prawdę powiedziawszy jeszcze trwa. Z planów na urlop nie zostało wiele
tak prawdę powiedziawszy to szczęście od Boga że żona pojechała ze mną w
tym samym czasie bo pomagała mi w codziennym życiu. Chociaż ja strasznie nie lubię być obsługiwany , .Przyznam że czuję się wtedy tak niezręcznie. I jeszcze te prośby : Synu wykoś trawę , synu zrób coś . Nie lubię się prosić ( albo to takie moje ambicje ) Oby jak najszybciej mieć to za sobą i najważniejsze nie myśleć jak wygląda starość bo to jest deprymujące. Tak naprawdę to nie przeszkadzało mi to jednym w imprezowaniu . (
szklanka pełna piwa to raptem jakieś 0,7 kg – taki wysiłek mogłem
podejmować ). Z miłych rzeczy odwiedziła mnie grupa współpracowników z
okresu mojej pracy w N . To miłe że po 9 miesiącach chciało im się
przyjechać te 30 km po pracy żeby wspólnie wypić kilka piw. Może więc
nie klasyfikuję się do tych najgorszych . Tak jak powiedziałem przeżyłem tydzień statycznie w kontakcie z medycyną ludową ponieważ przychodziła do mnie taka starsza babka taka trochę znachorka która masowała mi plecy . Można powiedzieć że miałem albo kontakt ze znachorkami innym zaś że z naturalną ludową medycyną . To chyba daje lepszy efekt . Wróciłem do pracy .Przeszło – minęło.
|
01 września 2008
| |
Górale znają tylko dwa gatunki wódki : „smacną” i „badzo smacną" Ja w temacie tej „ badzo smacnej” Z żalem ale właśnie kończymy degustować zeszłoroczną produkcję wiśniówki i ratafii bo
w tych dwóch gatunkach zacząłem się specjalizować .To znaczy wiśniówkę
robię już czwarty raz z rzędu a ratafię drugi. Receptura banalna jedyne
co trzeba mieć to dużo cierpliwości ponieważ nalewki o których mówię
nastawione latem smakują naprawdę dopiero na Święta Wielkanocne
następnego roku . Wcześniejsze picie to profanacja. Tak więc
przygotowuję wiśniówkę wsypując wydrylowane wiśnie do połowy dymiona zasypując niewielką ilością cukru dorzucam trochę goździków i do pełna zalewam alkoholem . W grudniu dosładzam - ja preferuję bardziej wytrawną dzięki czemu pasuje nawet do mięs i wędlin . Druga nalewka to Ratafia staropolska wódka owocowa z tradycjami . Spożywana w Szlacheckiej Polsce dla upamiętnienia zawartych właśnie umów i transakcji . Z czasów PRL – u z kolei jej wspomnienie jeszcze dziś wywołuje we mnie wewnętrzne dreszcze .Odrzucając socjalistyczne uprzedzenia Ratafia to jednak wspaniała nalewka . Wymaga ona innej bardziej pracochłonnej działalności. Zasada też jest prosta : pól kilo owoców ( Ja do nalewki używam około 8 do 9 rodzajów owoców a dobór wynika wyłącznie z preferencji i gustów tworzącego) następnie łyżka cukru ,pól litra alkoholu na każdy typ owoców . Alkohol powinien być mocniejszy minimum 45 % . Zrobiłem eksperyment i zalewam napojem produkcji mojego znajomego o mocy około 60 – 65 %. To daje większą moc. Pomimo niewinnego smaku i
łagodności w odbiorze nieostrożnego konesera potrafi skopać .W
okolicach lutego zlewam osobno owoce osobno płyn. Dolewam butelkę rumu
na dymion (ok. 15 l ) i po kłopocie .Trzeba jeszcze uważać na klarowność płynu przy zlewaniu do szkła .Wyleżakowana odpowiednią ilość czasu ratafia wspaniale smakuje zresztą
trzymając ją chwilę w ustach zauważasz że w różne części języka
przynoszą całkiem różne doznania smakowe . Wyczuwa się poszczególne
owoce w bukiecie różnych smaków . Próbowałem ją w styczniu była średnia w kwietniu dobra teraz jest wspaniała .Wracając do przepisu : owoce z ratafii wyrzucam ,wiśnie z wiśniówki zalewam syropem cukrowym z dodatkiem wiśniówki , są wspaniałe do lodów a nawet bez lodów. Wiśnie posiadają taką wspaniałą właściwość że niwelują tak nieprzyjemny zapach drożdży z alkoholu .Dzięki temu nikt nie zgadnie jakiego alkoholu używaliśmy do nalewek. Zresztą doświadczenia i staż sąsiada powoduje że tzw bimber jest najwyższego sortu i produkowany tylko dla własnych potrzeb . Dlaczego piszę o tym akurat dzisiaj . Bo wczoraj byłem na strychu wstrząsnąć dymionami i to wprawiło mnie w takie rozmarzenie .
Jak to śpiewał Leszek Długosz : Próbujemy nalewki z dzikiej róży z porzeczki żeby sprawdzić czy zimą to wypić się da . ( Dzień w kolorze śliwkowym )
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz