Zarosłem
jak przysłowiowy cap. Nie wiem skąd to porównanie do samca kozy,
ale słyszę je od dziecka, a więc z pewnością ma długi rodowód.
Powiedzenie
to, jak niewiele mu podobnych, wolne jest od rasistowskich
sentymentów.
Bo
przecież mówimy, że
Ktoś
biega się jak żyd po pustym sklepie
Wybrzydza
przy posiłku jak husyt.
Ktoś
tam ma gębę jak ruski czołg.
Tylko
Polak- mesjasz narodów, bez skazy i zmazy (nocnej nie wyłączając)
Wracając
do capa, a nawet dalej, to znaczy wracając do mnie.
Skłonność
do planowania życia spowodowała, że na lodówce od kilku tygodni
wisiała kartka z terminem. Piętnasty luty godzina dziewiętnasta
trzydzieści. Wyjście wspólne, damsko-męskie, bo i salon
dwupłciowy. Tak jak już kiedyś wspominałem uczęszcza tam cała
moja rodzina. A że przez lata uczęszczania wytworzyła nam się z
właścicielką taka jakaś więź, chłopaki ciągną tam ze sobą
swoje nowe dziewczyny, prezentując je Pani Madzi. Z nami Magda
dzieli się potem wrażeniami z oglądu.
Jest
okazja aby w ten pośredni sposób podrzucić jakieś treści, które
nie są akceptowane z rodzicielskich ust. Zasada obowiązuje w dwie
strony.
Wyszło
na to, że powoli ale na tyle szybko, że zdążyłem tego
zaplanować salon fryzjerski stał się gabinetem terapeutycznym.
Tutaj
też, od progu spotkałem się z komplementem dotyczącym mojej wagi.
-
Antoni schudłeś i wyglądasz świetnie
Wykazując
odrobinę próżności przejrzałem się w wiszącym na ścianie,
wielkim lustrze.
-
No, to prawda. Widzę teraz wyraźnie, że schudłem.
Bo
to jest bardzo dobre lustro powiedziała Magda. Kiedy mam chandrę,
staję przed nim i spoglądam na siebie. Zaraz mija.
-To
trzeba było od razu mówić, że to lustro wyszczuplające.
Czerpałem radość z fałszywego wizerunku.
-
Ponoć sklepowe lustra wyszczuplają, to motywuje do zakupu.
Czując
się całkiem swobodnie u swojej Pani Madzi, zasiadłem w fotelu i
nim fryzjerka zdążyła zacisnąć wokół szyi pelerynkę,
opowiedziałem branżowy dowcip.
-
Ty jak już przyłożysz, to muszę uważać, żeby nie przyciąć
komuś ucha.
-
Ostatnio podobało się nawet Paniom z Mszany Dolnej –
przypomniałem poprzednią wizytę z moim „artystycznym występem”,
wobec czterech czekających w kolejce pań.
-
Ma Pan coś do Mszany Dolnej? - spytał nagle i niespodziewanie pan,
siedzący dotąd spokojnie w kącie i zagłębiony jak mi się
wydawało w sesji zdjęciowej jakiejś modelki w Vivie czy Gali.
-
Nic z wyjątkiem dużego sentymentu – starałem się wyprostować
dwuznaczność wypowiedzi.
-
A to dlaczegóż - drążył temat, nie dowierzając w szczerość
mojej wypowiedzi.
-
Moi dziadkowie pochodzą z drugiej strony tej góry, która zwie się
Lubogoszcz.
Znajomość
topografii uspokoiła człowieka, a ja uzmysłowiłem sobie, że mogę
ja chodzić rodzinnie do fryzjera, mogą i inni.
-
Te cztery panie, to żona siostra i dwie córki Piotra –
wytłumaczyła fryzjerka.
Tę
część zamknąłem jakimś góralskim dowcipem.
Gdybyś
tak kochanie – tu zwróciłem się do mojej żony - powtarzała mi
dwa razy dziennie, że świetnie wyglądam, czułbym się bardzo
dobrze.
-
Czy ja Ci tego nie mówię ?
-
Nie dodaj tylko na końcu pochwał tego małego pytania – ciekawa
jestem dla kogo?
-To
taka nasza damska kokieteria – uspokoiła sytuację Magda
-Po
co kusić licho – spytałem nie rozumiejąc motywacji – A jak mi
tak przyjdzie ochota sprawdzić „na mieście” czy to prawda?
-
Jak Cię znam Antoni to Ci nie przyjdzie taka ochota – włączyła
się Magda z nowym komplementem
-Magda.
Ty to z tych komplementów miałaś chyba piątkę w szkole, nie?
Zwracając
się zaś do żony, poprosiłem - Nie kuś losu kochanie.
-
Madziu zapisz mojego męża na następny termin za tydzień, a potem
za następny. W ramach terapii powiesz mu, że świetnie wygląda.
-
Kochanie! Zważ na to, że pomimo dobrych relacji łączących nas z
tym salonem damsko-męskim Madzia, też kwalifikuje się do kategorii
„na mieście”. A zwłaszcza Ona. Spójrz jak świetnie wygląda.
-
Ty Antoni jesteś jak zawsze miły -powiedziana zmieszana
komplementem Magda – Ty też miałeś z tego w szkole dobra ocenę.
-
Masz rację Kochanie. Madziu za pięć tygodni i razem ze mną.
Nie
mogę zaprzeczyć, oprócz niższej wagi, zaimponowała mi trochę ta
odrobina zazdrości, którą zresztą sam celowo podsyciłem.
-
Nie dalej niż wczoraj powiedziałem, że Cię kocham i nie musiałaś
na to wyznanie czekać całego roku. Nie jest to więc kokieteria –
zakończyłem jak mi się wydaje to przekomarzanie. Chociaż znając
kobiety, nie mogę być pewien, że za kilka tygodni, miesięcy czy
lat, ta sprawa nie wróci z siłą wodospadu. To takie niebezpieczne
zabawy. I niech nikt nie mówi – moja żona jest inna. W tym
kobiety są do siebie podobne.
Odrobina
żelu postawiła mi włosy.
Wyglądam
tak, jakbym zobaczył coś co mnie zadziwiło. A w końcu trochę już
widziałem.
Żona
zajęła miejsce przez dużym, podświetlonym lustrem, ze szklaną
półeczką ozdobioną co najmniej tuzinem żółto-czerwonych
tulipanów.
Potem
już tylko pozostało mi przeglądanie magazynów, ponieważ leżącymi
w koszyczku krówkami i mieszanką krakowska wzgardziłem. Czyżbym
już całkiem odzwyczaił się od cukru?
Potem
odwrót. Winda (dzięki bogu) działała. Korytarz i śliskie,
wypolerowane betonowe schody przed budynkiem. Walczyłem na nich o
życie moje i małżonki. Wiatr i śnieg tworzący zaspy, próbowały
nam we wsyzstkim przeszkadzać.
Na
koniec teleskopowe siłowniki klapy bagażnika, które odmówiły
posłuszeństwa w trakcie tych dużych mrozów. Zapomniałem o nich
zupełnie, ale zaraz przypomniały mi o sobie. W trakcie wkładania
wózka do bagażnika, klapa z impetem spadła mi na plecy przyginając
do ziemi.
Zakląłem
soczyście. Pomogło
Tylko
urażona ciężkimi słowami żona, udawała zagniewaną.
Pozwoliłem
jej na chwilę boczenia się na mnie ale później rozśmieszyłem i
powietrze uszło.
Na
zewnątrz szalała zamieć, a nam w tym cichym wnętrzu samochodu
było dobrze. Strumień ciepłego powietrza owiewał nas dookoła.
Ściszone radio mruczało jakąś melodyjkę w stylów chili.
A
my?
My
piękni, szczupli, nie tacy starzy. Z nowymi fryzurami moglibyśmy
jechać tak hen, aż do Wiednia czy Paryża.
W
takich chwilach przypomina mi się powiedzenie mojego przyjaciela,
który od kilku lat jest już niestety tylko moim znajomym
-
Ech tylko konia i w step. Tylko ta benzyna taka droga.
Nie pomny kosztów wybrałem drogę dookoła osiedla. A co tam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz