Gdzież
te sny, które uskrzydlają. Bywało, że latałem nad ukwieconą
łąką. Nad kwiecistym sadem lub nad starym miastem, w rodzinnej
miejscowości. Potem budziłem się z żalem, że sen się skończył.
Kiedy przeżyłem kolejne trzydzieści parę lat, uzyskałem pewność
że ludzie nie latają.
I
nie przekonał mnie do tego nawet Harry Potter, oglądany w
towarzystwie własnych dzieci.
Podskakiwanie
zaś leżało w moje naturze. Podskakiwanie to taki krzyk rozpaczy
wszystkich nielotów.
Nie
runąłem przy tym do morza niczym Ikar, ale parę razy spadłem
boleśnie na pysk.
-
Rzeczą ludzką jest upadać i podnosić się - mówi powiedzenie.
Tylko
dlaczego, muszę co chwilę sprawdzać na sobie jego prawdziwość ?
Przekonanie
o nie lataniu, wywaliło całkowicie z mojego katalogu snów kategorię
”szybowanie w przestworzach”.
Jak
to wżyciu, znalazło się jednak parę dziedzin, w których dane mi
było odlecieć do gwiazd.
Do
niektórych zdążyłem się nawet przyzwyczaić. Mam świadomość
że nadmiar przyjemności może powodować skutki uboczne.
Jako
miłośnik kawy, postanowiłem uzupełnić niedobór magnezu w swoim
organizmie.
To
taki odzew na apel żony, o to abym zadbał o siebie.
Byłem
nawet u lekarza, który jedną z moich dolegliwości nazwał
zaczynając od przymiotnika „starcze”. Dla miłośników
skojarzeń powtarzam - „starcze” nie „stercze”.
Kiedy
uśmiechnąłem się krzywo, Pani doktor powiedziała – no cóż
Pana wątroba jest znacznie starsza od Pana.
Nie
wiem dlaczego, ale od razu pomyślałem o Jaśku z Gorców i wpływowi
jego okowity na tą diagnozę.
Te
rozmowy po kres dnia, lub do końca nocy. Popijane gorzałką, dla
usunięcia suchości garda,
lepszej
wymowy, lub po prostu dla zwykłej przyjemności.
Na
uwolnienie radości, zduszenie smutku, na cześć i chwałę jednym,
na pohybel drugim.
Czy
widział ktoś, coś bardziej uniwersalnego?
-
To pewnie przez te siarczyny w winie – powiedziałem dla fasonu,
wbrew temu co pomyślałem.
Coś
tam wewnątrz jednak drgnęło. Dbanie o siebie zacząłem od kwasu
asparginowego.
Z
załączonej ulotki wynikało, że oprócz wielu pozytywnych rzeczy,
czeka mnie wydajna praca mózgu i kolorowe sny.,
I
rzeczywiście. Od rozpoczęcia łykania, pewne rzeczy nie były już
takie jak poprzednio.
Po
dwóch dniach zażywania, prawem sennej kinetyki znalazłem się na
koncercie rockowym.
Może
nawet metalowym lub gothic, bo muzyka dziwnie przypominała mi tą
grupy „Therion”.
I
nic nie powinno zakłócać atmosfery szczęścia, gdyby nie pewien
drobiazg. Nieumiejętnie maskowany brak pewnej, ważnej części
garderoby. Łaziłem bez skórzanych spodni, między facetami w skórach i gotyckich
panienkach. Skórzanych? Ja byłem pozbawiony
jakichkolwiek spodni!
W
poczuciu pierwotnego wstydu, naciągnąłem t-shirt, z jakimś
nieprzystającym do okoliczności napisem najniżej jak się dało.
Chwilę później, koszulka przypominała bardziej sukienkę, ale
dalej nie dawała mi poczucia bezpieczeństwa.
Włóczyłem
się po klubie przypominającym katakumby, lub rzymskie Koloseum. W
zależności od ujęcia. Miałem szczęście jak nigdy. W przerwie
występu, muzycy rozrzucili t-shirty z nazwą zespołu. Mnie udało
się złapać chyba ze trzy sztuki. Dwie czarne i jedną czerwoną.
- Przymierz,
zobaczymy jak wyglądasz – dopingowała jakaś fanka metalu o
twarzy Victorii Beckham w najlepszym okresie.
Musiałem
odmówić. Jak miałem mierzyć koszulkę, przy Victorii, kiedy pod
naciągniętym podkoszulkiem ukrywałem niekompletna garderobę.
I
ten brak ubrania nie miał w sobie nic z zabarwienia erotycznego.
Sama Victoria też nie była nigdy obiektem moich, nawet skrytych
westchnień.
Zdecydowanie
nie, raczej był wstyd i skrępowanie.
Dzwony
z wieży parafialnego kościoła wyrwały mnie,z tego koncertu
niepowodzeń. Po raz pierwszy z radością przyjąłem donośne
spiżowe dźwięki
Sen
mara, bóg wiara, chciałoby się powiedzieć, ale nie chciałem
mieszać Pana Boga do afery z moim ubraniem.
Kiedy
zmyłem resztki snu pod ciepłym prysznicem, pomyślałem, że dziadek
Freud miałby z pewnością używanie.
A
dzisiaj dla odmiany, całą noc traciłem pracę. Powodu zwolnienia
przypominały mi coś z Franza Kafki. Ileż to ja się namęczyłem,
tłumacząc, że nie jestem wielbłądem.
Umysł
mój pracował na pełnych obrotach obmyślając linię obrony i
odpierając kolejne nie do końca zrozumiałe, absurdalne zarzuty. Od
spotkania do spotkania, a wszędzie doświadczałem braku
zrozumienia.
Ile
tak można śnić aktywnie? - zadałem sobie to pytanie kiedy nie
przebrzmiały jeszcze poranne dzwony.
Odszukałem
załączoną ulotkę. Odnalazłem fragment dotyczący działania
leku.
...Łagodzi
niepokój, bezsenność, polepsza pamięć i uważność, cokolwiek
by ta uważność nie znaczyła.
Ponadto
używa się go w napięciu nerwowym i problemach z koncentracją, a
także w zaburzeniach intelektualnych u dzieci i ludzi w podeszłym
wieku...
Fakt,
intelektualnie walczyłem całą noc. Z tym łagodzeniem niepokoju to
ja bym raczej dyskutował.
... zwiększa
dopływ tlenu do mózgu...
To
i mózg pracował jak to mówią, jak ruski wentylator. Na pełnych
obrotach
...Obniża
ciśnienie krwi. Jest też lekiem pomocnym przy niewydolności i
nadpobudliwości serca.
Też
prawda. Serce pracowało spokojnie, a brak spodni wolałem ukryć.
Kiedyś bywało odwrotnie. Nawet w snach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz