Trzydzieści
To
trzy razy po dziesięć.
Trzydzieści
razy po dwanaście,
Dla
całkowitej dokładności:
trzydzieści
po trzysta sześćdziesiąt pięć.
Nie
licząc oczywiście lat przestępnych.
My
pokolenie matematyki na maturze
wiemy
ile to wspólnych wschodów słońca,
które
równoważą się z z sumą zachodów.
W
tym zawierają się noce i dnie.
Pełna
paleta czerni nieba
od
szalonego skoku w mrok,
do
spokojnego zasypiania.
Jedenaście
tysięcy dni,witanych z nadzieją
i
żegnanych z głodem na kolejny świt.
Na
jubileuszowym torcie
nie
zmieszczą się te wszystkie rachunki.
Czekoladowe
litery ułożył ktoś w hasło:
Trzydzieści
lat razem.
A
rachunek?
Rachunek
wystawia nam życie.
Chociaż
to dopiero dzisiaj, ale już wczoraj, w wigilię tego jubileuszu
zjawili się życzliwi nam, aby zaintonować sto lat.
Był
wspomniany powyżej tort z dedykacją i szampan. No może w obu
przypadkach było to wino musujące.
Na
tę okoliczność wygrzebałem czterdziestoletnie, wytrawne wino
musujące z regionu Armagnac, które osiemnaście lat temu otrzymałem
od mojego francuskiego przyjaciela.
Skrzyneczkę
dostałem na pamiątkę udanej adopcji.
W
chwili wręczania wino miało już dobrze ponad piętnaście lat.
Szukałem
okazji do degustacji, ale żadna z nie wydała mi się właściwa.
Teraz decyzję podjąłem szybko.
-
Może to najlepsza z rzeczy jaka trafiła mi się w życiu ? -
pomyślałem i zdecydowałem otworzyć mocno zakurzoną butelkę.
Niestety
wystrzał był mniej niż symboliczny. Smak wina zrekompensował,
jednak brak efektów audio.
Aby
jednak oporny korek nie symbolizował „ujścia pary” z naszego
związku, użyliśmy gruzińskiego wina. Strzał jak gdyby dżygit
strzelił z bicza, rozdarł świąteczną atmosferę drugiego dnia
świąt. Gruzińskie pochodzenie wina, to sprawka Młodych. On swój
sentyment ulokowali na ulicach Batumi.
Było
więc i głośno i tradycyjnie.
A
potem kiedy pokrojony tort nie informował już o dorobku lat, Żona
przystąpiła do wspominek.
Wyciągnęła
przygotowane na tę okazję albumy i zaczęło się...
Stare,
w większości jeszcze czarno-białe zdjęcia, ukazywały dwoje
dzieciaków przeświadczonych o swojej dorosłości.
Spotkania,
wspólne wycieczki. Później ślub i pierwsze zdjęcia dzieci.
Sentymentalnie
się zrobiło. Czułem się nawet trochę jak kombatant
Nie
podzielona połowa tortu informowała resztką napisu: RAZEM.
Może
o to chodzi w tym życiu?
I
co dalej ?
Kolejny
wspólny świt, dzień, zmrok i mam nadzieję kolejny ranek.
A
potem, w połowie czerwca przekażemy pałeczkę w sztafecie pokoleń.
Starszy syn wstępuje w związki.
I
niechaj On doświadcza, ile potrzeba, aby mieć prawo do zdmuchnięcia
świeczek z takiego tortu.
Czego
im zresztą wczoraj serdecznie życzyłem. Jako oczywiście pewnego
etapu w życiu.
My
w żadnym razie nie powiedzieliśmy jeszcze sobie, że wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz