05 sierpnia 2021

Komentator rzeczywistości czyli moja Droga na Ostrołekę

" Koń, kura, krowa, kaczka... drób.( ... ) Droga ...chyba na Ostrołękę" 
Tak w kultowym filmie "Rejs" mówił inżynier Mamoń  patrząc przez lornetkę i komentując mijaną rzeczywistość.
Jako komentator rzeczywistości śmieszył do bólu, choć tak prawdę powiedziawszy dla tego co w "Rejsie" nie jest zakochany cytat wcale śmieszny nie jest.
Taki jednak był ten amator piosenek które już kiedyś słyszał, śmieszny w tym, że nie śmieszny i poważny.  Aktorzy uczestniczący w kręceniu filmu wspominają, że Maklakiewicz z Himilsbachem tak mocno popijali przy produkcji, że nie potrafili zapamiętać napisanych dla nich kwestii i w kółko wymyślali swoje dialogi. Taśma filmowa ponoć była wtedy strasznie droga
Wiele razy sam deklarowałem cechy inżyniera Mamonia,  innym razem inni mi je wmawiali. Potrafiłem z tym żyć, a nawet mieć się jako tako. 
Nie przewidziałem wtedy tylko jednego o czym poniżej.
Tak więc rosłem w szacunku do "Rejsu", do czasu gdy ten nie zaczął się pokazywać we wszystkich kanałach telewizji, a dzień bez "Rejsu był dniem straconym. Teraz sam sobie muszę dawkować częstotliwość.
Nie pozwólcie, żeby ktoś to zrobił z "Ziemią Obiecaną". Sam Wajda dość  zamętu zrobił wprowadzając pod koniec życia tak zwaną wersję reżyserską. 
Nie o Łodzi będę jednak pisał czyli wracając do tematu.
     Od czasu gdy w związku z epidemią wprowadziła się do mnie teściowa, która miała być chwilę, a jest już półtora roku, czuje się jakbym uczestniczył w takim Rejsie. 
Z tym, że w Warszawie pływało się Wisłą do Młocin, w Krakowie płynie się na Bielany.
Kiedy dzieci opuściły dom i wydawało nam się, że czeka nas już tylko powolne, ciche starzenie lub tupot wnucząt na drewnianym tarasie ( Daj Boże) pojawił się, a żeby uczynić zadość modnej ostatnio feministycznej odmianie, pojawiła się "komentatorka rzeczywistości".
Komentatorka rzeczywistości w odróżnieniu od Maklakiewicza nie używa alkoholu, a nawet jest jego zdecydowaną przeciwniczką. Po dłuższych namowach udaje się ja skusić na kieliszek własnej Ratafii, ale już po drugim naparstku mówi, że ma problemy z wejściem na schody.
Przyjmuję więc, że komentowaniu poddaje się całkowicie na trzeźwo.


- O Kicia idzie. Jak to przeszła koło mnie z podniesionym ogonem. Gdzie idziesz kocie ? Kici, kici, kici.  Zobacz jak on siadł przed oknem

- Siadała - odpowiada moja żona - to kotka.

 
- A jak ja mówię?
 
- Co ty tam kocie widzisz za oknem?
 
- ....cisza  ( kot nie odpowiada)

- Kot siedzi i patrzy, pewnie patrzy na drzewa, czy nie ma tam jakiegoś ptaszka.

W telewizji, akurat leci program informacyjny. Ze względu na specyfikę  niewielkiego pomieszczenia, teściowa siedzi mi z tyłu za lewym uchem. W ucho sączy mi się bieżąca, taka oto relacja :

- Wczoraj  w godzinach popołudniowych... oj ty kocie jak to drapiesz....trzy ofiary zamachu.... dać ci kocie jeść do miseczki .... co potwierdza oficer dyżurny komendy. 

Dupa. Nic z tego nie wiem.
Dodatkowo moja teściowa jest sprzężona w jakąś ekstra wieżę z telewizorem. 
Zauważyłem pewną prawidłowość. Otóż natężenie komentowania wzrasta wprost proporcjonalnie do wzmocnienia poziomu głosu na pilocie telewizora. 
Poddaję się wtedy choć niechętnie i w skrajnie ważnych sytuacjach zakładam słuchawki. 
Po pierwsze to trochę niewygodne, po drugie wydaje mi się, że tymi słuchawkami zamykam się na kontakt i wymianę myśli z własną żoną. Ganię się za to i otwieram wiadomości przez Internet na komórce.

-Ty potrafisz tak Antoni patrzeć na telefon i oglądać wiadomości?

- Potrafię. Nie daję rady tylko wtedy jak ktoś gada z kotem za moimi uszami.

Parę razy złapałem (delikatnie) za futro  kota i powiedziałem:

- Kocie zmiataj z kolan babci bo zagadujesz informacje i babcia nie może się skupić. Prawda mamo ?
Proponuję też by zabrała kata do siebie na całą noc i tam gadała do niego, niej  do rana, pod warunkiem zamknięcia drzwi do pokoju.
Niestety działanie to, nieco sarkastyczne jest krótkotrwałe tak jak trwałość  pierwiastka Moskowin *
Zamiast kota może być pies, albo widok za oknem z lewej lub prawej strony. Droga, chociaż ta nie prowadzi na Ostrołękę. 
Przed ostatnimi mistrzostwami w piłce nożnej wiele osób odsyłało Włodzimierza Szaranowicza na emeryturę, część uważała, że zasłużył na ten finał na koniec kariery. U nas w domu jest podobnie z tym, że teściowa jest już od lat na emeryturze.

 -  Spójrz, moja teściowa jest o dwanaście lat starsza od Szaranowicza a dalej  komentuje - zauważam
Moja żona mówi wtedy  - ale to jest moja matka. 

Tak to nasza rodzina  jest podzielona niczym ta ojczyzna tylko w mikroskali.
Różnica polega na tym, że bez względu na to co skomentowała na żywo matka mojej żony, następnego dnia, wychodząc do pracy zrobię jej śniadanie, ponieważ zgodnie z teorią innego znanego recenzenta rzeczywistości, oboje ponoć staliśmy tam gdzie stało ZOMO.



* dla Moskowinu trwałość  to ok 100 milisekund













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz