Chlapacz trzyma mocno. Przez wzgląd na tradycję zdecydowałem się "zamontować" go, a więc wbrew otrzymanej instrukcji.
Teraz byle deszcz i mokra droga wydają się nie doskwierać tak bardzo, ale jak będzie czas pokaże
Tradycyjnie i po naszemu wypadałoby to opić. Ponieważ to środek tygodnia proponuję lemoniadę
Jedna z firm proponuje cała karafkę tego cudownego napoju.
O przepraszam cała "karawkę" tego cudownego napoju.
Zamazałem z litości nazwę lokalu bo z pewnością lemoniada jest wspaniała, a "karawka" tylko chwilą słabości personelu. Poza tym jak napisano w Biblii - Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamieniem.
Sezon na przetwory trwa. Trzy dni temu przywiozłem do domu dwanaście kilogramów wiśni. Będzie dżem, wiśniówka i ratafia.
Nie byłoby w tym wydarzeniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że do transportu wykorzystałem motocykl. Wiadro wiśni wpakowałem do dużej torby a tę przytroczyłem do oparcia tylnego siedzenia Yamahy.
W domu odpiąłem torbę, wyjąłem wiadro i zaniosłem do kuchni.
Porzucona na chwile torba natychmiast znalazła amatora - lokatora.
W tym dniu, kota nie wróciła na noc do domu. Rano cała torba ozdobiona była kocią sierścią.
Wczoraj załadowałem piętnaście kilogramów moreli do starego worka podróżnego i tą samą metodą przywiozłem do domu.
Worek nie umie tak jak pasażer przechylić się do kierunku skrętu, dlatego jechałem wolno i skręcałem spokojnie.
Starszy syn podsumował moje działania. Rodzina w tym względzie jest niezastąpiona. - Dla twoich celów najlepszy byłby Ural z bocznym wózkiem. W takim to można i dwa worki ziemniaków przewieźć z placu do domu.
- U nas jada się mało ziemniaków, ale o tym to pewnie jeszcze pamiętasz - odciąłem się.
Swoja drogą to chciałbym mieć taką przyczepę. Nie, nie do Urala ale do mojej Yamahy.
Wpakowałbym do niego małżonkę, a z tyłu przytroczył wózek i na zlot.
Najbliższy już w lipcu w mojej ukochanej górskiej miejscowości.
Jak ją znam, ubrałaby skórę i zaryzykowała.
Niestety współczesny wózek boczny kosztuje tyle co niezły motocykl. Wspólne wycieczki pozostają więc tylko w sferze marzeń.
Swoją drogą czy ja wiem? Jeszcze całkiem nie dawno mówiłem, że motocykl to moje wielkie niespełnione marzenie. I co ? I spełniło się.
Ja człowiek czegoś che bardzo, to cała reszta to betka. Nie ma takiej rury na świecie której nie można odetkać.
Tak śpiewał Jerzy Stuhr w utworze "Śpiewać każdy może"
Czas pokazał, że nie tylko śpiewać.
Każdy może rządzić, być prezesem państwowego giganta, albo dla odmiany, małej stadniny koni z tradycjami. Wystarczy tylko w odpowiednim czasie się zapisać na (za przeroszeniem) członka.
Członek może zostać posłem, a taki niby zwykły poseł to już może najwięcej.
trzeba to opić ;))
OdpowiedzUsuńa jeśli na blogu piszesz o członku/członkach to sprawdź potem w statystykach bloga wyszukiwane słowa kluczowe
OK
Usuńpozdrawiam
Opić koniecznie trzeba. A musi być współczesny wózek tzn. nówka? Jest wiele ofert z wózkami używanymi, cena przystępna i do motórka możesz dobrać:)Fakt, ze ural z wózkiem jest niezastąpiony do wożenia większych bagaży, ale Yamaha też nie mikrus:)
OdpowiedzUsuńSprawdzałem, no cóż nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa
UsuńPozdrawiam
Z tym opiciem poczekaj, aż ta ratafia się trochę przegryzie. 2-3 miesiące najmniej. Chyba, że nagła potrzeba, ale to i tak 2-3 dni najmniej. Chyba, że nóż na gardle, ale to i tak 2-3 godziny najmniej...
OdpowiedzUsuńPrzezornie mam zachowana ratafię z 2015 roku.
UsuńPrzychodzi taki wiek kiedy pragnienie nie jest już tak wielkie
No i dereniówka cały czas nabiera szlachetności
Pozdrawiam
Jeśli to nie tajemnica, dereniówka według jakiego przepisu? Ja pierwszy raz w życiu robiłem w zeszłym roku - przepis wg dr Grzegorza Russaka. Jeszcze nie próbowałem - na razie dojrzewa w piwnicy.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńLemoniada, jak lemoniada, ale ratafia w pięknej "karawce" to dopiero COŚ, o!
Pozdrawiam serdecznie.
Ratafia jest dobra i bez "karawki" Ja preferuję niezbyt słodką
UsuńPozdrawiam
Dobre to "W tej karawce kryje sie samo zdrowie, wyciskajmy ile sie da" az mi weselej,
OdpowiedzUsuńw dawnych latach dzieciaki w Au sprzedawaly taka lemoniade przed domkiem, na szklanki.
O ile dobrze pamiętam córka ( wtedy mała dziewczynka0 Clintona jeszcze kandydata na Prezydenta USA sprzedawała lemoniadę własnej roboty na jakimś wiecu przedwyborczym.
UsuńMała zarobiła 12 dolarów a Clinton wizerunkowo pewnie ze 12 milionów
Pozdrawiam
Lubię wiśniowe trunki, ratafia, wiśniówka. Zawsze mamy w barku "karawkę" z wiśniówką, tylko dla mnie. Nikt nie waży się tego tknąć, a że rzadko korzystam, wypijając okazyjnie kieliszeczek, stoi i nabiera smaku.
OdpowiedzUsuńMotor z koszem:-) Jeżeli nie skończysz na marzeniu, a pozwolisz sobie mieć, to kto wie:-)
Marytka
Wybacz, powinno być "motocykl z przyczepą" :-) Ten "motor z koszem" wyskoczył mi trochę jak ta "karawka", a to dlatego, że Twój post przypomniał mi marzenie mojego śp. ojca, on marzył o "motorze z koszem" tak to nazywał:-)
UsuńMarytka
Motor z koszem to jest też właściwe określenie, tylko już rzadko używane.
UsuńPozdrawiam
Wiśniówkę nastawiam jutro. Kilka ,,karawek'' będzie... Też półwytrawnych, bo bardzo słodkich nie lubię!
OdpowiedzUsuńO tak, tak. Jeżyny też dają ciekawy smak w nalewce. Próbowałem w zeszłym roku i w tym to powtórzę.
UsuńPozdrawiam