29 kwietnia 2009
| |
Pewna rodzina
o wysokich ambicjach postanowiła przygotować
dobrą , jasną przyszłość dla swego
syna, który lada chwila miał się urodzić
. Dla rodziny z pretensjami jak to się
mówi to kontynuacja dynastii . Cóż może
być lepszego na początku takiej drogi życiowej ? Oczywiście dobre miasto urodzenia. Dziecko urodzone na
przykład w samolocie nad terytorium
Stanów Zjednoczonych może otrzymać
obywatelstwo tego kraju , co skutkuje wieloma przywilejami oprócz jednej
niedogodności , którą zauważyłem na
filmach z Chuckiem Norrisem. Arabscy terroryści w pierwszej kolejności
biorą właśnie Amerykanów na zakładników . Wracając do tematu .Ponieważ rzecz działa się w Nowym
Sączu , który wydawał się rodzicom zbyt skromny a nawet nie odpowiedni do
przyjścia na świat dziedzica, wybór padł
na Kraków. Na nic się zdały uwagi ludzi
związanych z medycyną , że taki transport
na chwilę przed porodem nie jest zalecany . Dziecko miało się urodzić w
Krakowie i koniec . Kiedy kobieta poczuła że ta ważna chwila się zbliża
powiadomiła męża. On mocą swego urzędu załatwił specjalny transport karetką
Pogotowia Ratunkowego .Chcący czy nie ratownicy medyczni zapakowali rodzącą do karetki . Wybrano azymut Kraków drogą przez Brzesko. Być może stres ,
nierówności drogi , a może tylko zwykła złośliwość rzeczy i miejsc sprawiły, że kobieta poczuła silne skurcze w drodze . Lekarz
zatrzymał na poboczu karetkę i
przystąpił do odbioru porodu. Na nic zdały
krzyki męża że do Krakowa jeszcze trochę zostało, sprawny personel
medyczny odebrał poród . Zdrowy chłopak o wadze trzy sześćdziesiąt , wzroście 51 centymetrów urodził się w trasie . Lekarz wypełniający dokumenty wyjrzał przez
okno karetki i z tablicy informacyjnej , stojącej na poboczu wpisał miejsce
urodzenia dziecka – Gnojnik. I tak już zostało . Skutki przedobrzenia widać
teraz w danych osobowych. Czy młody
wstydzi się teraz miejsca swego urodzenia ,czy przeszkodziło mu ono w karierze
nie wiem nie miałem okazji zapytać. A
moje miasto ? Moje Miasto Urodzenia żyło
przeszłością .Starzy mieszkańcy z dumą i
wyczuwalną wyższością opowiadali o najlepszych chwilach miasta . O średniowiecznej wielkości , rozrzutności
mieszczan i roli miasta w jagiellońskich strukturach Państwa. Trochę
mniej o szwedzkim potopie , od którego datuje się upadek miasta. Potem było już
różnie ale zawsze średnio. Obrzeża małopolski . Według góralskiej
nomenklatury mieszkańcy to krzoki albo
ptoki. Ci pierwsi zapuścili korzenie
mają tu swoje sprawy i pewnie rodzinne groby które legitymizują ich
poczucie wyższości w międzyludzkich
kontaktach. Ci drudzy przylecieli na chwilę
w ramach integracji regionów ,wielkich budów socjalizmu czy jakiejś tam
wewnętrznej emigracji. To tak jak mój ojciec
wpadł na chwilę ,zakochał się i
ożenił , spłodził dwoje dzieci . A te
jego dzieci być może z powodu genów , porzuciły to miejsce szukając dla siebie
innych stron na założenie gniazda. Kolumbowie Młynarskiego. A teraz gdy odwiedzam Moje Miasto Urodzenia co czuję ? Zadawałem sobie to pytanie
wielokrotnie. Ojciec ptak , ja z gniazda
wyfrunąłem po maturze i teraz gdy idę
ulicami próbuję odnaleźć znajome twarze .Co znajdę jeżeli wtedy roczne dziewczynki mają w tej chwili
trzydzieści lat i własne dzieci w wieku szkolnym. Moja uboga nasza- klasa.pl informuje że takich ptaków jak ja przydarzyło
się Memu Miastu Urodzenia jeszcze kilku
i teraz tylko groby krewnych
przypominają mi o związkach z tym miastem . Ale wtedy gdy zapalam
nagrobną lampkę nie bije mi mocniej serce, najwyżej nachodzi taka właśnie
refleksja. Co wiąże mnie z tym miastem?
Nie , nie
wstydzę się Mego Miasta Urodzenia , nie pomogło
i nie przeszkodziło mi w mojej „karierze”, jest mi zadziwiająco
obojętne
|
27 kwietnia 2009
| |
Na
początku pragnę oświadczyć że chociaż tytuł sugeruje , nie jest to post dotyczący tolerancji dla mniejszości
seksualnych . Z drugiej jednak strony pomysł muszę sobie zapisać dla późniejszego
wykorzystania. Poczekam tylko aż Tomasz Raczek zniknie choć na chwilę z ekranów
telewizyjnych i tabloidów. Od czasu kiedy dokonał tzw coming out -u muszę
słuchać o jego relacjach z partnerem ,czystej miłości i wspaniałej
wyrozumiałości. Cenię Raczka za jego wiedzę filmową i umiejętność opowiadania o
tym literackim językiem. Reszta mnie nie interesuje. Sfera prywatna jak mówią : my house is my castle
O ile pamiętam to Marszałek Sejmu T.
Komorowski powiedział że Polska to tęczowe społeczeństwo jeżeli chodzi o
dyscyplinę obywatelską. No bo kto Polakowi każe .Przeżyliśmy przecież rozbiory , pierwszą drugą i tę
wewnętrzną naszą wojnę i żyjemy dzięki tej obywatelskiej niepoprawności. Brak
obywatelskiej dyscypliny powodował że w tym socjalistycznym obozie nasz barak
wyróżniał się tym że było tu najśmieszniej( J.Pietrzak) Boże jakże pięknie
potrafiliśmy bojkotować wszelkie zarządzenia , obostrzenia i nakazy. Robiliśmy
to tak długo że nasze polskie DNA wzbogacone jest o jeden gen wpleciony mocno w
cały łańcuch. Gen nieposłuszeństwa . Nastały
czasy
w których ciesząc się powszechną wolnością
przystąpiliśmy do odbudowy naszego pięknego społeczeństwa . Z głośnym hurraaa
rzuciliśmy się na tą odbudowe i miało być pięknie ,a wyszło jak zawsze .
Gen
nieposłuszeństwa obywatelskiego powoduje że że jest to nasze najważniejsze
odczucie.
Co
tam głód co tak potrzeba przedłużenia gatunku, mieć w dupie zarządzenia i
przepisy to jest ważne.
Nie
na Darmo CK Norwid pisał Człowiek w Polaku jest wielki ale obywatel żaden. A
swoje trzy grosze dorzucił i Piłsudski. : Naród Wielki ale ludzie k…y
Od
kiedy ten naród przestał już umierać za wolność naszą i waszą ma tak wielkie
problemy , aby stworzyć sprawne
społeczeństwo obywatelskie.
Jesteśmy
zbiorem indywidualistów którym nikt nic nakazać nie może.
I
chociaż nie tęsknię do niemieckiego ordnungu to czasem zazdroszczę im obywatelskiego
zorganizowania.
Różnica
między nami a nimi jest jednak kolosalna. Dla przykładu Niemiec staje
samochodem tam gdzie jest to dozwolone a Polak tam gdzie nie jest to zakazane.
Każdego
więc dnia dajemy sobie nawzajem dowody
własnego sobiepaństwa.
Pod
blokiem w którym mieszkam wykonano
piękne dróżki z małych betonowych kostek , oddzielono pasem zieleni i zrobiło
się tak europejsko. Przez kilka dni . Znajomy zaparkował swoim samochodem
dostawczym na młodziutkim trawniku ponieważ bał się aby w nocy nie
skradziono cennego ładunku. Teraz w
miejscu trawnika wiodą błotniste koleiny wypełnione brudną wodą .Sąsiad już tutaj nie parkuje ponieważ
rankiem ma ubłocone koła . Kto bogatemu zabroni.
·
Z
drugiej strony bloku znajduje się szeroki pas zieleni w który staraniem Zarządu
osiedla postanowiono posadzić drzewa które miały spełniać funkcję ozdobną , filtrującą oraz tworzyć zaporę
przed hałasem przejeżdżającego tramwaju. Sąsiadka z drugiego piętra
zdecydowanie zaprotestowała przeciwko tym działaniom , wykorzystując bogate słownictwo doprowadziła do
wyprowadzenia się ekipy wkopującej
drzewka. Reszta w tajemniczych okolicznościach połamała się w ciągu dwóch tygodni.
·
Znajdź
pod marketem miejsce dla inwalidy . Z rodzinnych powodów wiem coś na ten temat
·
Wynająłem
dom na wsi do spółki ze znajomymi ( byłymi ) Zauważyłem że wieczorami wychodząc
za chałupę podlewają stare drewniane belki spichlerza traktując miejsce jak osobliwe WC . Zwróciłem
im uwagę. O co ci chodzi , przecież to nie twoje
·
Akcja
składania PIT-ów , ostatni dzień ostatnia godzina i 30 % społeczeństwa .Gdzie
się spieszyć.
·
Jeżeli
za znakiem zakaz parkowania i zatrzymywania ,postawisz auto na światłach
awaryjnych to czynisz to zatrzymanie zgodnym z przepisami ? Szatańska
interpretacja
Co
tam Komorowski .Co tam Norwid i
Piłsudski my Polacy wolne ptaki.
|
24 kwietnia 2009
| |
Wczoraj w
przypływie nostalgii wrzuciłem do odtwarzacza DVD płytę na którą zgrałem etapy
remontowania mojej gorczańskiej chałupy .W najbliższy weekend wybieram się
, aby trochę posprzątać wokół i może
poprzycinać gałęzie. Wszak tradycyjny długi weekend tuż ,tuż a z nim
rozpoczęcie sezonu grillowego . Szanujmy tradycję , ale póki co sprzątanie.
W trakcie
ostatnich piętnastu lat budowania
zdobyłem głęboką wiedzę i doświadczenie nie tylko z zakresu budownictwa ale
także z kontaktów międzyludzkich. Postanowiłem że wszystko to w miarę wolnego czasu opiszę . Mam nadzieję że nie
zajmie mi to kolejnych piętnastu lat . Od czasu do czasu pojawiać się więc będą
notatki zatytułowane Dom na zboczu góry . Pozostaje już tylko liczyć na własną wytrwałość i konsekwencję
I.
Od zawsze chciałem mieć coś swojego .Chociaż początkowo
wydawało mi się że w domu rodzinnym wszystko co starych jest również moje,
życie zweryfikowało tą prawdę. Na
zajęciach spotykałem kolegę , który
przyjeżdżał na zajęcia fiatem 132p ,na tamte czasy limuzyna. Syn dyrektora
branży przemysłowej nie miał problemu z zabaweczkami , ale na moje
pytanie o samochód odpowiadał niezmiennie : samochód jest ojca ja mam
rower. W moim domu , który później zwykłem nazywać rodzinnym zacząłem eksperymentować z naprawami,
zmianą wystroju i aranżacją wnętrza. O
ile na naprawy szczególnie te drobne matka gotowa była przymknąć oko ponieważ
ojciec pochłonięty karierą
społecznikowską bywał gościem w domu , o tyle moim modernizacjom i aranżacjom mówiła stanowcze nie . Będziesz
miał własny dom to sobie będziesz robił.
Odwlekanie w przyszłość zresztą bliżej nieokreśloną realizacji moich
pomysłów , które co rusz pojawiały
się pod czaszką powodowało zrodzenie się tej przemożnej chęci posiadania
czegoś własnego , co mógłbym rozebrać i złożyć
dla samego rozebrania i złożenia. Kiedy poznałem moją żonę Annę zacząłem
udzielać się w męskich sportach. Jej dom rodzinny ,dom matki wychowującej
samotnie dwójkę dzieci krzyczał brakiem
mężczyzny , który potrafiłby wymienić kontakt, naprawić odkurzacz czy zrobić
coś tak cudownego jak lampkę na ścianie w miejscu w którym do tej pory nie było
kabli. Rzuciłem się w wir napraw i
remontów z akceptacją obu zamieszkujących mieszkanie kobiet i jednego mężczyzny
, syna i brata .Brat grał na gitarze , oraz w studenckiej reprezentacji
siatkarskiej, w głębokiej natomiast
pogardzie miał wszelkie manualne
czynności związane z obsługą domu. Pomoc w wymianie bezpieczników ograniczała się do ostrzeżeń w stylu : uważaj
Aniu żeby prąd Cię nie kopnął. Z wzajemną korzyścią naprawiałem
sprzęty i urządzenia .Oni zyskali nowe życie starych gratów ja opinię
pracowitego młodego człowieka. Ślub
wesele a następnego dnia przeprowadzka do własnego mieszkania które w
testamencie zapisali dziadkowie żony rozpoczęły realizację marzeń . Mieszkanie
małe , ciasne , ale własne . Kucie , kablowanie , malowanie . Boże hektar
nieużytku mieszkaniowego do wyłącznego
dłubania . No może nie hektar a 37 metrów kwadratowych, ale zawsze. Pamiętam
pierwszy pawlacz , pierwszą boazerię , czy w końcu pierwszą wymianę
programatora w pralce automatycznej zakończoną wizytą fachowca , wtedy to uświadomiłem sobie , że nie wszystko powinienem robić sam.
Po latach szlifowania kunsztu remontowego zapragnąłem sprawdzić się w innej
perspektywie. Bodźcem do tego stałą się wizyta u przyjaciela z lat studenckich który kupił
starą chałupę niedaleko przystani
początkowej spływu Dunajcem. Piękne
miejsce z widokiem na Tatry , szeleszczącym strumykiem i modrzewiem szumiącym swoją półwieczną
historię. Całość wymagająca remontu , modernizacji a może nawet reanimacji.
Widząc poryw energii kierujący kumplem, sam poczułem przemożne pragnienie posiadania.
Posiadania nie klasyfikującego mnie w innej sferze , ale zwykłego właściciela domku , kempingu w końcu
rozkraczonej chałupy w okolicy pofałdowanej mniejszymi lub większymi pagórkami .Nie znoszę szerokich płaskich przestrzeni,
gdzie widzi się gości którzy zmierzają na Twoje imieniny już na pół godziny przed powitaniem. brr W takiej to atmosferze popartej jeszcze budowaniem przez cała sobotę płotu u
znajomego , powziąłem decyzję . W trakcie jazdy powrotnej do domu powiedziałem
do żony
- Aniu taka chałupa , stara rozpadająca się , do remontu.
Mam sprawne ręce , trochę zmysłu technicznego. Do tego gwoździe , parę
desek i będziemy mieli własny dom w
górach.
Nie przypuszczałem
jeszcze wtedy jak życie brutalnie
zweryfikuje moje pozytywistyczne marzenia. Budować , stawiać , mierzyć ,
przycinać i zbijać ,zamieniło się w jedno
krótkie : płacić!
|
21 kwietnia 2009
| |
Brak respektu przed przełożonymi, to taka cecha charakteru, która
budzi czasem podziw wśród towarzyszy niedoli, zawsze jednak wiążę się z
okrojeniem miesięcznej premii, czy pominięciem w awansie. Pokorne ciele
dwie matki ssie, tak uczyli rodzice i dziadkowie. Nie wiem skąd im się
to wzięło, ponieważ mój ojciec w chwilach rodzinnej słabości wspominał z satysfakcją chwile służbowej niepoprawności. Przygadać , zirytować szefa, wkurzyć główną księgową ileż to miało w sobie uroku . Przypominało jednakże całowanie lwa w nos, przyjemność wątpliwa , ale jakie ryzyko!. Co zrobić gdy nie potrafisz sobie tego odmówić. To nie żadne ADHD to taki zespół MWDS (mam w dupie szefa )
Chcecie bajki oto bajka :
Duża hala magazynowa na końcu której znajdowało się pomieszczenie magazynierów. Stanąłem w otwartych drzwiach, wsparłem się ręką o futrynę i zagadałem do chłopaków . Rozmowa zeszła na tematy sportowe.
- A propos jaki był wynik tego meczu ? - zacząłem. Bo starego popier….o i
gonił mnie przez cały magazyn, do gabinetu, żeby spytać o wynik meczu.
Rzeczywiście pół godziny wcześniej z zakątków magazynu wygrzebali mnie
ładowacze, abym natychmiast stawił się u szefa. Rzuciłem wszystko co
robiłem i pognałem na górę. Oglądałeś wczoraj mecz ? - spytał stary. Nie oglądałem kurde. Wróciłem zły do roboty z której mnie wyrwał .
Po mojej soczystej wypowiedzi nie zauważyłem niestety uśmiechu na twarzy magazynierów. Ich skóra zrobiła się popielato szara. Przeczuwałem co może być. Powoli odwróciłem się napięcie i
za sobą zauważyłem starego , który założył ręce jedną na drugą, stanął w
rozkroku i z pobłażaniem kiwał miarowo głową . Jego usta zdobił złośliwy uśmieszek . Cóż było zrobić. Zaprzeczenia nie zdały się na nic . Błyskawicznie rzuciłem:
- jakby się Pan tak nie skradał, to by Pan tego nie usłyszał.
Uśmieszek znikł z twarzy starego, odwrócił się na pięcie i wyszedł . Nigdy nie wróciliśmy do tego tematu. Ja już wiem że rozmawiając o wiele lepiej mieć ścianę za plecami.
Jak w reklamie Wertels oryginal mogę powiedzieć:
Dziś sam jestem szefem i cóż mogę zrobić moim
podwładnym którzy próbują mi dopiec? . Ano nic , nauczyłem się cenić
dobry dowcip, ciętą ripostę. Dorosłem do wiedzy, że prestiżu i szacunku nie zdobywa się razem z nominacją
na szefa. Boże jakie to komfortowe nie biegać nadęty jak balonik i
podejrzewać, że wszyscy chcą z niego upuścić powietrze.
To prowadzi do frustracji, psychozy, a w konsekwencji zawałów serca i wysokiego cholesterolu. Nie wystarczy łykać Akard . Trzeba jeszcze nabrać dystansu do siebie i zajmowanej funkcji.
|
17 kwietnia 2009
| |
Zwariowaliśmy chyba. Żona bo się zdecydowała , ja bo się
zgodziłem. Tak posumowała nas moja teściowa czyli matka mojej żony. Tak jak
moim niespełnionym marzeniem jest motocykl , o czym opowiadam już chyba za bardzo na lewo i prawo ,marzeniem żony był tatuaż. Ne taki
agresywny na całej ludzkiej połaci ale ,
taki mały motylek . Najchętniej
przykryła by wzorkiem bliznę po
operacyjną , ale wielokrotnie cięta
skóra nie jest ani wdzięcznym ani bezpiecznym miejscem. Trzeba będzie dalej
znosić ciekawski wzrok na plecach . Przez lata próbowałem wyperswadować
ten pomysł , pokazując na przykład
tatuaże załogi rosyjskiej łodzi podwodnej , dziergane gospodarskim sposobem i zapuszczane długopisowym tuszem. Nie podziałało , wręcz
przeciwnie żona podsuwała mi zdjęcia długonogich lasek z delikatnym tatuażem i wtedy moja moralna
waga wychylała swoją szalę do oporu na korzyść żony. No w końcu nie potrafię jej nic odmówić , nawet tatuażu. Po przeprowadzeniu sondy na
temat rankingu salonów tattoo i wysłuchaniu szeptanej reklamy zwłaszcza pani
od tipsów, której biust zdobił kuszący
wzorek . Przy niedawnej operacji modelowania biustu Pani
Ela jeszcze bardziej działała na moją wyobraźnię , pewnie dlatego na tipsy
żona zawsze umawia się przed południem , samotnie . Wybraliśmy więc salon .Czy wyobrażacie sobie , że czas
oczekiwania na dzierganie w dobrym
salonie wynosi około miesiąca.
Zadziwiające. Kiedy nadszedł ten dzień o
określonej godzinie pojawiliśmy się wspólnie w salonie. Żona do zabiegu , ja aby załatwić
finansowe sprawy. Pierwsze wrażenie
negatywne . Ściany pooblepiane modelami
wytatuowanymi na maksa . No cóż
zrobić jeżeli fotografia męskiej łydki z
misternym nawet wzorem , nie wywołuje u mnie pozytywnych wrażeń estetycznych. Panie obsługujące ten lokal obowiązkowo
wytatuowane dość konkretnie , zaprosiły
żonę na fotel . Jak u dentysty .Po dokonaniu wyboru motywu i kolorów
wypełnienia zaczęło się systematyczne
dzierganie. Nie mogłem na to patrzeć , bo pomimo tego że mam wysoki próg
odczuwania bólu własnego , nie potrafię patrzeć na ból zadawany innym. Nie oglądałem więc Piły cztery , nie oglądałem nawet jedynki.
Nie jestem sadystą. Kiedy minął mi pierwszy opór wewnętrzny zacząłem rozglądać
się dokoła. Stosy katalogów, setki zdjęć
, dziesiątki gazet ale ani jednej o tematyce z poza tatuażu. Kiepsko. Aby w jakiś sposób
znaleźć się w tym miejscu w zgodzie ze sobą położyłem wśród katalogów zaproszenie na
koncert chopinowski , które dostałem na
ulicy przed salonem . Ustawiłem tak aby ulotka wystawała w sposób widoczny, ale
nie natarczywy. Myśl pozytywnie Antoni , narzuciłem sobie . Muzyka . Okazuje się że
muzyka która teraz zaczęła drażnić moje zmysły , jest do zniesienia. Powiem
więcej odpowiada mi ponieważ lubię gotyckie
klimaty . W porządku . Obrys motylka na łopatce jest , teraz
wypełnienie. Ja próbuję z kolei wypełnić czas oczekiwania. Właśnie kolejna klientka wybierała węża który
z chińską manierą oplatać miał kark zainteresowanej. Wykorzystując pretekst włączyłem się do rozmowy. Pogaduszka
rozwinęła się i trwała pomimo
wyjścia klientki . Okazało się ,że ta mocno wytatuowana dama posiada łagodne i ciekawe wnętrze .W rozmowie
rozumieliśmy się doskonale .Zgadzaliśmy się we wszystkich poruszanych kwestiach
, no może poza jedną że wcześniej czy
później pojawię się tu jako klient.
Ciekawe znalazłem zrozumienie dla moich poglądów w salonie tatuażu . Nie
sądź człowieka po wyglądzie . Humanisto
, powinieneś pamiętać o tej podstawowej
zasadzie! Przyznaję zapomniałem. Motylek już gotowy . Nawet ładny , czerwony .Wygląda
jakby przysiadł na chwilę na Jej ramieniu . Nie duży, wpisany w okrąg o średnicy 5 cm. Nie kłuje w niepowołane oczy. Potem jeszcze opatrunek .
W przyszłości tygodniowe natłuszczanie. Trochę bólu , więcej upierdliwego
swędzenia . Płacę rachunek , niech to będzie prezent . Wychodzimy .
Jak ja powiem o
tym mamie - martwi się żona.
A ile Ty masz lat
kobieto ? - pytam.
Najgorsze było przed nami. Kiedy w domu synowie zauważyli motylka i gdy uwierzyli w końcu że nie jest to nalepka zaczęło się .
W przyszła sobotę
przekłuwam sobie brew - wypalił
młodszy.
Masz babo placek. Teraz będzie potrzeba dyplomacji , aby do tego nie dopuścić. A
gdzieś w skrytości ducha podejrzewałem taką reakcję. Nie zawsze nasze dzieci chcą
współtworzyć nasze marzenia.
|
14 kwietnia 2009
| |
Święta , święta i po świętach. Było minęło .Od rana wróciła
proza dnia codziennego.
Chodzę tam
i z powrotem po przedpokoju własnego mieszkania ; jest szósta
dwadzieścia pięć . Od pięciu minut to ja powinienem znajdować się z tamtej strony drzwi od
łazienki. Za drzwi dobiega miarowy plusk
wody z prysznicowego sitka .Na moje nerwowe postukiwanie słyszę tylko – chwilunia!! .Już czwarty raz
słyszę to chwilunia.
W
przedsiębiorstwach bardzo dużą wagę
odgrywają działy logistyki , które w precyzyjny sposób zabezpieczą transport , dostawę materiału , bądź inne
powtarzające się elementy. Taki system działa później precyzyjnie i chroni przed zawałem serca, kierowników
budów , sklepów , itp.
Po serii awantur w trakcie rannych ablucji , wprowadziliśmy precyzyjny system porannego korzystania z łazienki .
Pierwszy wstaje najstarszy syn dla którego
najważniejszą potrzebą poranka jest sprawdzenie
poczty elektronicznej i ewentualna
odpowiedź . Kwadrans z głowy . Kiedyś
nawykiem było wypić szklankę przegotowanej wody z miodem , ale czasy się
zmieniają .
Wczoraj w księgowości Pani Bożenka powiedziała, że nie korzysta Internetu, a kontakt z komputerem w pracy
zupełnie jej wystarcza. To jak Pani może spokojnie zasnąć, bez sprawdzenia poczty ? spytał obecny przy
rozmowie kolega.
Następna w
kolejce żona, ponieważ uważa że w ten sposób ma wszystko pod kontrolą
.Chociaż z upływem lat każde z dzieci z osobna potrafi o siebie zadbać
Młodszy
syn ponieważ musi doprowadzić do
perfekcji fryzurę
A na końcu
ja. Ja nie muszę prowadzić
czasochłonnych działań . Jak w wojsku , w którym nie byłem , potrafię działać
na komendy. Poza tym po
szczotkowaniu zgryzu , goleniu i
prysznicu ,wystarcza mi dezodorant i
woda po goleniu. Woda po goleniu ( nie
lubię określenia toaletowa * ) to taka
moja pasja i słabość . Pasja bo lubię
trwałe zapachy , słabość bo używam wody
która podoba się żonie .
Tak to
leci to codzienne życie kończone przed
wyjściem grzanką z dżemem i lekami na nadciśnienie.
Ten
regularny monotonny rytm ,powodujący
mechanizm działań zostaje czasami
zaburzony.
Wystarczy że komuś
zaburzy się perystaltyka jelit i kłopot gotowy.
Czas
wejścia i wyjścia przesuwają się , o
parę minut każdemu i nagle okazuje się że pora mojego wejścia do łazienki
zgrała się z godziną wyjścia do pracy .
W grę idą
słowa , słowa , słowa. Cięte jak brzytwa , trafiające jak pocisk.
W
atmosferze ogólnego pobudzenia , przekonania o własnej racji i poczuciu krzywdy
własnej wychodzimy z domu . Wracamy do niego ,nie pamiętając o porannych urazach i wymianie zdań. Nie
pozwolimy w końcu, by jedna kupa nawet nie wiadomo jak okazała decydowała o
naszym życiu .
*Dlaczego
nie lubię używać nazwy toaletowa?
Sklep
kosmetyczny zwany kiedyś drogerią . Wpada facet i od progu krzyczy
-
poproszę papier do dupy.
-
Proszę Pana mówi się toaletowy .
Papier t o a l e t o w y
-
Dobra , no to ten toaletowy , acha i mydło
-
Toaletowe ? - spytał sprzedawca
-
Broń Boże ! Do twarzy .
|
12 kwietnia 2009
| |
Tejwe mleczarz bohater hollywoodzkiego ‘Skrzypka na
dachu” mówił że najważniejsza jest
tradycja. Ja swoją lekcję tradycji odbierałem w swoim rodzinnym domu
,systematycznie święto po święcie. Może było mi łatwiej, bowiem dość wcześnie uświadomiłem
sobie przemijanie pokoleń .Jeżeli nie nauczę się czegoś od swego ojca , nie
będę umiał. Teraz Internet zastępuje tą
mądrość pokoleń a Google naprowadzą Cię na Cel . Trochę żal , ale to znak czasów. W
soboty i w niedzielę tradycyjnie przygotowuję
śniadanie ,nawyk który
odziedziczyłem po moim ojcu. Da Bóg że
stanie się to tradycją naszej rodziny w następnym pokoleniu . W ostatnią sobotę oprócz zwyczajowego śniadania przygotowałem garnek pełen łupin z
cebuli , wrzuciłem do tego sześć jajek i
nastawiłem na gazie. Co prawda do święcenia przeznaczany cztery , ale zawsze w ferworze walik jakaś
skorupka pęknie , przygnieciona czyimś
niewprawnym palcem. Po kilku minutach skorupki nabrały ładnego brązowego koloru i
stały się materiałem do stworzenia pisanek drapanek . Każdy członków rodziny dostaje swoje jajeczko , aby
nanieść na nim inkrustacje świadczące o
jego charakterze , zamiłowaniach i
emocjach. Starszy najchętniej ubrałby jajko w ramoneskę a młodszy dokleił
deskorolkę . Tylko jak to zrobić na
wątłej skorupce jajka. Nie przychodzi mi to łatwo , czasem „ogniem i mieczem „ kultywuję tą wielowiekową tradycję
, jak krzyżowiec . Opór , anarchia i łatwizna. To z nimi muszę mierzyć się co roku. Kiedy po wstępnej wymianie zdań każdy z członków rodziny trzymał swoje jajo zaczęło się . Żona nożykiem do tapet wydrapywała motywy kobiece, misterne delikatne . Ja powielałem wzorce zapożyczone z
głębokiej młodości , kiedy to artystki ludowe ze Śląska Cieszyńskiego lub Koniakowa przed kamerami telewizji ,
jedynej wtedy słusznej, drapały lub malowały woskiem swoje pisanki , kraszanki
, czy co tam kto chciał. Jak rozwojowy twórca czasami do swoich pisanek używam
materiałów takich jak sznurek, tkanina ,
koraliki. Tworzy się wtedy coś w formie jajkowego patchworku , czy z polska paczłorka
. Zawsze jednak pilnuję aby było w
zgodzie z elementami ludowej stylistyki
wielkanocnej. Dzieci zaszyły się w swoich pokojach aby przemyśleć motywy. Młodszy poszedł na łatwiznę i przystawiając jajko do monitora odwzorowywał
coś z bogatej galerii muzeum etnograficznego . Starszy zaczął łączyć motywy muzyczne. Prosiłem aby tylko uważnie
dobierał symbole gothic –kie. Po trzech kwadransach twórczego bólu , na
kuchennym stole zgodnie koło siebie
leżały cztery jajka różne jak cztery
świata. Ich obecność świadczyła o
zwycięstwie tradycji na tanim chińskim
konsumpcjonizmem. I kiełbaska i babeczka .Szybko zapełnił się koszyczek do
święcenia. Całość przykryta ręcznie
szydełkowaną serwetką . I stał tak ten koszyk na środku stołu i czekał na amatora który ujmie
go we własne dłonie . I wziął najstarszy
syn koszyczek w swe dłonie i rozczulił
nas ten widok . Prawie dwu metrowy facet
w czerni ,odziany w glany i skórzaną ramoneskę . A młodszy
Dj-owiec bronił się przed ujęciem w swe młodzieńcze dłonie wiklinowego koszyczka . Poniosła żona wyglądając niczym czerwony kapturek na emeryturze. Stara
tradycja nakazuje, aby po święceniu odwiedzać groby pańskie
,przygotowywane specjalnie rok w rak.
Niestety Grób Jezusowy zamienił się w skrajny czasami komentarz
polityczny. Kto gardzi polityką rezygnuje z
pielgrzymki. Twórcy scenografii
pomyślcie czy warto ? .
Dzisiaj po wystawnym
śniadaniu korzystając z pięknej pogody wybrałem się z żoną na Cmentarz Rakowicki .Spacerując alejkami
przystawaliśmy raz po raz przed mogiłami
z lokatorami których nazwiska to
dzisiaj nazwy popularnych ulic. Zawsze onieśmielał mnie ten bezpośredni kontakt z historią ,
twarzą w twarz. Odwiedziłem również groby tych którzy tworzyli historię chociaż
nie zostali patronami ulic czy skwerów . Żołnierzach pierwszej wojny
światowej w jednolitych mogiłach oznaczonych czasem tylko imieniem ,
nazwiskiem lub zawołaniem. To też historia , może bliższa nam nawet i bardziej
pospolita niż General Haller , Wieniawa Długoszowski czy Prezydent Friedlein . Ale w
końcu to święta zwycięstwa
życia nad śmiercią . I oto chodzi.
A jutro Śmigus Dyngus dzień wszelkiego polewania i olewania . Życzę cierpliwości i dobrej zabawy.
|
10 kwietnia 2009
| |
Nadużywanie to cecha naszych czasów. I nie chodzi tu już o zwykłe dwa kielichy za dużo , ale inne,
nowe z pozoru nie uzależniające
zachowania . Patrząc na relację telewizyjne ze Stanów Zjednoczonych widać , że
kult jedzenia wdarł się na dobre do tego społeczeństwa . Koszmarnie tłuste
dupska ,efekt Fast food –ów kołyszą się po ulicach w rytm zmieniających się
świateł w ulicznych sygnalizatorach. Zaczynają więc dominować te- holizmy
nad naszym życiem . Mamy więc seksoholizm
, zakupoholizm i wiele innych . Wystarczy do czynności dodać końcówkę a już okaże się, że jakiś procent
mieszkańców matki ziemi cierpi na podobną dolegliwość. Kiedy jakiś czas temu po dyskusji na forum ustaliłem
, że nie jestem alkoholikiem ulżyło
mi . Zacząłem jednak rozglądać się po innych moich uzależnieniach.
To raczej nie masochizm ale brak całkowitego
i bezwarunkowego zaufania do siebie. Poza tym
świadomość swoich słabości , to ponoć podstawa walki z nimi. I padło na net . Tak kontakt z Internetem , kontakt codzienny
stał się nagle niezbędny. Każdego dnia sprawdzam pocztę , coraz więcej czasu
zajmuje mi blog.
A on dostał takiej
manii że chciał tylko od Stefanii - brzmią słowa popularnej przedwojennej piosenki. I ja też ogarnięty manią pisania popadłem w jakiś
blogoholizm . Pilnowałem terminów ukazywania się moich wpisów . Śledziłem komentarze , odpisywałem na każdy
. Śledziłem blogi moich gości ,bo to grzeczne ,ale stało się również miłym i
pouczającym doświadczeniem. Tak to w niezauważalny
sposób zacząłem zanurzać się w cyberprzestrzeń . Grząsko , zapadałem się
coraz bardziej
Dobrze że przychodzą rocznice , jubileusze w końcu święta. W tym okresie dokonujemy analiz ocen swojego życia , jakichś podsumowań
. Dobrze jeżeli wyciągamy z tego wnioski. Mój
poprzedni rozliczeniowy post powstał
w takiej właśnie atmosferze. Taki mały krzyk rozpaczy. Takie małe ratunku.
Dobrze że złapałem się jakiejś ratunkowej gałęzi. Korzystając z tych jakichś
tam rocznic i przedświątecznej atmosfery
duchowych przygotowań podjąłem postanowienia .
Blog nie będzie decydował o
moim życiu.
Potrafię zasnąć
bez sprawdzania komentarzy i wpisów
Pocztę można
sprawdzić również jutro rano.
Korzystając z tego tygodnia , zwanego Wielkim ograniczyłem
kontakty z Internetem do spraw wyłącznie służbowych . Ekran laptopa pozostał ciemny bez
względu na uczucia jaki mną targały . A targały . Czujesz że musisz , inaczej
nie sklei się ten dzień, wieczór nie
zapadnie . Boże toż to prawdziwe uzależnienie. Ktoś
powie , szukasz sobie problemów. Może . Jednak odcięcie od sieci przyjąłem
boleśnie .Powiem więcej dalej boli . Dorzuciłem do tego jeszcze parę umartwień
i tak jakoś samo poszło. Nie jest to co prawda poświęcenie na skalę medytacji u braci zakonnych w Tyńcu , gdzie
wynajmujesz celę na tydzień, oddajesz komórkę i prowadzisz medytację , ale
takie moje małe ofiarowanie .
Co do odgrażania się wyjazdem w Bieszczad nie skłamałem ,to byłą taka przenośnia . Wyjazd w sensie
mentalnym czyli zmiana tempa życia. Tylko czy są Bieszczady są jeszcze gdzieś takie jak kiedyś . Czy
zmienił je czas i komercja. A może jak z plażami .Kiedyś Suzi Santor Tak
śpiewała :
Już nie ma dzikich plaż,
Na których zbierałam bursztyny,
Gdy z psem do ciebie szłam
A mewy ósemki kreśliły, kreśliły Już nie ma dzikich plaż I gwarnej kafejki przy molo Nie jedna znikła twarz I wielu przegrało swą młodość, swą młodość Wsiadam w pociąg powrotny, ocieram jedną łzę Ludzie są samotni, czy tego chcą czy nie Patrzę w oczy jesieni, nad morzem stada chmur Pejzaż mojej nadziei, umyka mi z pod kół Serce gryzie nostalgia a dusze ścina lód W radiu śpiewa Mahalia, swój czarny smętny blues
(słowa Krzysztof
Logan Tomaszewski )
Hit dwudziestopięciolecia , może jak dla mnie troszkę zalatuje kiczem, ale pokazuje że wszystko przemija i
nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Tak mawiał pradziadek Heraklit z Efezu. A ja chciałbym
tak przystać do węglarzy drzewnych a
może zrealizować jakieś inne marzenie. Wszak bez liku tkwi ich w facecie. A jeżeli
ktoś czytał ” MW” Waldemara Łysiaka to
zrozumie hasło : „wiesz taki kuter”. Ech
targają człowiekiem emocje . Konia i w
step , tylko ta benzyna taka droga. Mówiąc zaś innymi słowami nie udała mi się
próba , za przeproszeniem obrzydzenia sobie własnego bloga. Mam jednak nadzieję
na ten dystans. Lata mijają i już wiemy że po smutnym Piątku czeka nas radosna
Niedziela . Takie przesłanie życia. Przed chwilą właśnie po raz pierwszy od tygodnia otwarłem swój
blog i przeczytałem komentarze. Dziękuję tym którzy zdecydowali się napisać parę słów od siebie . Wierzcie mi że
bywają takie chwile w życiu człowieka kiedy
ich potrzebuje. Pozwolę sobie nie komentować tych wpisów i pozostawić
takim jakie są . Podobała mi się myśl którą Iwona zamieściła w swoim komentarzu
: Ludzie nie skandaliczni tak mają, że słucha
się ich w milczeniu . Może dlatego cytuję że Iwona na dwa lata mniej niż mój najstarszy
syn i zadziwia mnie jej dojrzałość . Pozdrowienia
. Przyjacielskie gesty a jeszcze lepiej przyjaciele potrzebni są w życiu jak
nic innego .
W jednym ze sklepów
w Afryce pojawił się podróżnik który chciał kupić serum na jad węża .
Niestety serum nam wyszło –powiedział zmartwiony
sprzedawca- ale mamy długie ostre noże.
A po co taki nóż? -Spytał zdziwiony podróżnik
No jeżeli wąż ukąsi, to w miejscu ugryzienia nacinamy
nożem krzyżyk i wysysamy trujący jad.
No dobrze a jeżeli wąż ugryzie mnie na przykład w tyłek.
To wtedy przekona się Pan , kto jest Pana prawdziwym
przyjacielem .
Szczera prawda.
A więc Przyjaciele , Sympatycy i Znajomi mojego bloga .
Dziękuję za troskę okazaną mi w komentarzach jak również w szlachetnym milczeniu po przeczytaniu postów. Pozwólcie że złożę Wam
najserdeczniejsze Życzenia Świąteczne. Zdrowia i radości , pogody ducha ,
wyrozumiałości i umiejętności przebaczania .A także kasy oczywiście dla realizacji wcześniej
wyartykułowanych życzeń.
A ja cieszę się
ponieważ jak powiedział Stefan kard.
Wyszyński :
Najważniejsze
jest zwycięstwo nad małym, czymś niesłychanie małym - nad sobą
|
06 kwietnia 2009
| ||||
Już mogę
o sobie mówić Pokolenie pięćdziesiąt plus W modnym skrócie było by to ppp lub jeszcze
lepiej 3P . Tak wyrażone ładnie wpisuje
się w konwencję pokoleń JP2 i MP3.
Do wieku po piątce wpisałem jedynkę .Dzisiaj
jeszcze jak to się mówi piję szampana , ale zaglądam z niepokojem i ciekawością na dzień jutrzejszy. Niepotrzebni czy niezbędni w kolorycie
codziennych dni.
Niepotrzebni
dla gospodarki, chociaż rząd wymyśla system zachęt dla przedsiębiorców
którzy zdecydują się zatrudnić ludzi po
pięćdziesiątce. Jakieś zwolnienie z podatku jakiś bonusik , jakieś perskie oko.
Lepsze to niż płacić bezrobocie . A frustracja
dojrzewa i rozkwita , jak kobita
Emerytury i
to nie tylko z tego drugiego filaru topnieją w oczach . Pierwszy raz od wielu lat otrzymałem informację o ujemnej stopie zysku naszych
pieniędzy składanych na srebrne lata . Klasyczna piramida finansowa , wymyślona
przez Państwo dlatego legalna , chwieje się i drży cała. A my tkwimy w rozkroku
bo z jednej strony albo przeludnienie z konsekwencjami. Z drugiej strony ujęcie w karby sprawy przyrostu kładzie nasze emerytury. Albo ozonowa
dziura i emerytura, albo cienkie zupki.
Komunikacja z
pokoleniem JP II czy MP3 mocno
utrudnione ponieważ nie jest modne , może nawet nie jest akceptowane korzystanie z mądrości życiowej
starych. Jak bohaterka filmu Jerzego
Sthura wyrzucają z siebie za każdym razem : A cóż ty mi możesz
powiedzieć czego nie znalazłabym w Internecie . (Pogoda na jutro )
Agnieszka Osiecka
napisała tekst Szpetni Czterdziestoletni :
W taki wieczór ani zimny, ani ciepły
po ulicach, po zaułkach i po placach, spacerują sobie szpetni, spacerują sobie szpetni czterdziestoletni, po swoich pracach. Każdy dawno rozwiedziony, idzie mocno zamyślony, niczym wdowiec po ideach i po babach, co pomyśli, to wymyśli, potem jeszcze mu się przyśni, bo to taka jest, widzicie, smutna sprawa: Odczuwamy trochę zgagi po tym życiu - po tym życiu, po przepiciu i te pe, odczuwamy trochę kaca, że co było, to nie wraca, jak ten kochaś, który zginął w sinej mgle. Odczuwamy trochę żalu, że tak wcześnie jest po balu, kiedy noga się do tańca jeszcze rwie. Chce się tańczyć, chce się walczyć, a tu nagle - panie starszy, zamykamy, zamykamy, tak czy nie ? Powtarzamy bałamutnie, ze bywało jeszcze smutniej, wychylamy pięćdziesiątkę albo dwie, zazdrościmy młodszym siostrom, cytujemy cos z `Po prostu`, chcemy prawdy, tylko prawdy i te pe. Czasem kogoś ktoś spotyka, siwa chandra nagle znika, ktoś ubiera się w kolczyki z naszych łez... Chwilę jest się w siódmym niebie, potem wraca się do siebie... Tylko powiedz, tylko powiedz, gdzie to jest ? Tylko powiedz, tylko powiedz, gdzie to jest ?
To było
dziesięć lat temu. A po dziesięciu latach ? Pięćdziesięciolatek to taki mocno
przerośnięty szpetny . I chociaż w dalszym ciągu jeszcze mu się chce, to świat coraz mniej pragnie tego chcenia. Walczę
ze sobą aby sensem mojego życia nie była prostata i tabletki na nadciśnienie .
Tylko czy ktoś postrzega tą walkę jako walkę , czy tylko starzejącą się upierdliwość.
Czy jest coś jeszcze , coś co mówię a z czym warto by się było nie
zgodzić lub zgodzić ?.
Jedni w
porywie utarcia życiu nosa , zmieniają żony , samochody , albo chociaż zainteresowania. Dla innych ucieczką jest
pasja . Dla mnie był blog. Ale powtórzę
jeszcze raz pytanie - czy jest coś jeszcze
, coś co mówię a z czym warto by się było nie zgodzić lub zgodzić ?. Komentarze na blogu są jakby papierkiem
lakmusowym . I one najlepiej, bo bezstronnie odpowiadają na to pytanie. Jeden, dwa w porywie trzy komentarze na tematy dla mnie ważkie i istotne. Przysłowiowe
opis stylizacji paznokcia zasypany jest komentującymi . Broń Boże nie kpię tutaj z paznokci , to
tylko przykład czegoś zdecydowanie odmiennego.
Wychodzi na to, że mówię o rzeczach absolutnie oczywistych a wiec
truizmach . Po co więc powtarzać truizmy. Albo piszę na tematy nieistotne ,nie warte
komentarza .To po co klepać klawiszami. Zagląda
tu co prawda codziennie około 60 osób i
dzięki im za to, brak mi natomiast
emocji. Emocji która motywuje. Przykładem jest chociażby post dotyczący
adopcji , napisany bardzo emocjonalnie , z pod serca . Walczyłem
ze sobą dłuższy czas , pisać nie pisać . Ekshibicjonizm emocjonalny jest szalenie trudny . Efekt dwa komentarze . Dziękuję autorom . Poczucie
nieistotności ? ogromne .
- Co panu
dolega ?
- Panie doktorze
nikt mnie nie rozumie wszyscy mnie lekceważą .
- Spadaj Pan .Następny proszę
Zacząłem
pisać z powodów terapeutycznych i ta
terapia rzeczywiście mi pomogła.
Komentarze pozwalały mi
upewnić się , czy już zwariowałem , czy jeszcze nie . Być może nie mam talentu
porywania tłumów , dlatego nie jestem politykiem. Być może nie potrafię wnieść
nic ciekawego do życia innych . Jestem jak ta mrówka pracownica ze swoim
patyczkiem. Jedna z wielu na drodze z
lasu do mrowiska .Przeświadczona o
własnej dziejowej misji . Wydawało mi
się że skoro mój patyczek jest bardziej zakręcony
w lewo , to ktoś obserwujący tłumu podobnych powie – o ,fajny patyczek.
A może Antoni
Relski jak i jego pierwowzór skazani są na zapomnienie .
Jak dinozaury. Wszak przychodzimy i
odchodzimy , tak głosi jeden z hymnów Piwnicy Pod Baranami
Wiatr nas
porwie i poniesie . Już podnoszę kołnierz aby nabrać powietrza rozpościeram
poklejone skrzydła i w świat . A może nie pora odchodzić ? Może przeczekać jak
radzi poeta . Zaszyć się i budować po
burzy , od nowa , ciągle od nowa , próbować .Czy wytrzymam kolejny napór burz z
piorunami i porywistych wiatrów
historii. Nie wiem .Nie wiem czym mam tyle odwagi. Kiedyś Wojciech Młynarski
namawiał :
… I po prostu wyjedź w Bieszczady
Tak jak rano jedzie się do biura Pluń na bajki, pluń na ballady Tylko męska literatura. Tam są męskie sprawy męskie bazy Z nadbudową kłopotów najmniejszych Nie daj sobie powtarzać dwa razy Nie bądź taki niedzisiejszy I z gitarą jak Michotek w polski Texas rusz Z "pojedynki" wilkom strzelać w paszczę Po przygodę, po urodę życia pośród leśnych głusz Tam gdzie życie nikogo nie chłaszcze Bo nie tylko w kinie są suspensy Więc gdy na zmartwienia nie ma rady Zamiast dzień stracony gonić, Zamiast ronić łzy spod rzęsy, Po prostu wyjedźcie w Bieszczady
Może . Ale póki co :
Wrzucam do plecaka co
było ze mną i mną .
Co było za mną i trochę przeciw .
Co świadczyło o mnie i przeciw mnie
Trochę miłości , gorzkich wspomnień
Miarkę samotności , zawodu i niespełnienia.
Cztery pożółkłe fotografie . Odrobinę uśmiechu.
Żadnych adresów i numerów ulic
,telefonów
Kodów ,pinów , sum czy
procentów.
Przysypię to wszystko szklanymi paciorkami
W których odbija się zachodzące
słońce.
Pusty ten mój
plecak . Może miałem zbyt wiele oczekiwań .
Może to ja
jestem pusty. Pusty od środka i próżny .Może?
(P.S. Jeszcze nigdy tak wiele nie
cytowałem, ale po co opisywać to opisane jest po mistrzowsku Chapo
baux Panie i Panowie )
Od redakcji
Wczoraj razem z Antonim oglądaliśmy dublet filmów o krakowskim Aniele ,(Anioł w
Krakowie i Zakochany Anioł ) jak zwykle
w milczeniu , jak zwykle ze szklaneczką whisky w ręce. Antoni był jak zwykle w
takich chwilach odrobinę nieobecny. Lubię oglądać z nim filmy ponieważ nie
rozpraszam się zbędnym gadulstwem ,tylko sztuka , whisky i my. Coś potem bąkał
o samotności i trudności w nawiązywaniu
kontaktów, coś tam o radykalnych zmianach. Nie pamiętał bym o tej rozmowie , gdyby nie to że od rana
nie odbierał telefonu. Zaniepokojony
pojechałem do niego . Drzwi zamknięte. Korzystając z klucza ,który
posiadam na wypadek podlewania kwiatów dostałem się do środka . Wewnątrz na
stole leżał zamknięty laptop z jeszcze ciepłym zasilaczem.
Obok telefon komórkowy wyłączony całkowicie
i pendrive na którym Antek miał zwyczaj zapisywać swoje
przemyślenia. Oraz taka mała biała
kartka na której wyraźnie jego ręką napisano : A może Wodziłki ? . Wiem gdzie to z wczorajszych filmów . To taka osada drzewiarzy . A wokół raj , bez telefonu , bez drogi i nawet sklepu z piwem
nie ma . Ale po co ? ale dlaczego ? ciągle zadaję sobie to pytanie .
Aż nastąpił
taki
rok
Smutny rok tak widać trzeba Nie przyszedł Bieda zieloną wiosną Miejsce gdzie siadał zielskiem zarosło ….
Wiatrem
niesiony popłynął w
przeszłość
Wiatrem niesiony popłynął w przeszłość
Krzysztof
Zadziwiony
Na pytania w którą stronę odszedł Antoni otrzymywałem
sprzeczne odpowiedzi
|
04 kwietnia 2009
| |
W
niedzielę siedząc wygodnie ,wspólnie z
żoną obejrzeliśmy Casablancę . Powinienem powiedzieć że po raz kolejny , ale od ostatniego
oglądania minęło już trochę czasu , mogę więc traktować
to prawie jak premierę . Pierwszy raz kiedy zasiadłem przed telewizorem z
powodu Casablanki miałem kilkanaście lat . Obejrzałem film , już
jako ważny , ale nie wywołał u mnie burzy emocji . Wiedziałem co prawda że jest to jeden z najbardziej znanych filmów
w historii i przez wiele osób uważany jest za kultowy Rzecz
dzieje się podczas II Wojny Światowej w Casablance. Właściciel nocnego klubu
Rick Blaine spotyka swoją dawną miłość Ilsę, która okazuje się żoną działacza
czeskiego ruchu oporu Victora Laszlo. Dawne uczucia odżywają. Niezapomniane zwłaszcza kreacje Humphreya Bogarta i Ingrid
Bergman a także piosenka "As Time Goes By" w wykonaniu Dooleya
Wilsona. Nawet nie wiem po co to
wyjaśnienie . Każdy kto chciał widział ten film wielokrotnie .Niechętnym nie
zaimponuję obrazem z 1942 roku w
niemodnym klimacie romansu z posągową
urodą Ingrid Bergman , trochę może dzisiaj przykurzoną i męskim
Bogartem . Męskim ? . Obecnie poczucie ideału męskości rozwodniło się mocno i na pewno nie wpisuje
aktora do swego grona. Wielokrotnie zresztą zastanawiałem się co leżało u podstaw powodzenia Bogarta . a zwłaszcza co legło u podstaw powodzenia u kobiet . Wielokrotnie
też odpowiadałem sobie - Nie wiem. Są ponoć tacy faceci dla których aby być pożądanym wystarczy tylko „ zdjąć
beret „ Wisząc w alpinistycznym rozkroku
imponowania damskim gustom nieraz tego zazdrościłem.
Film mieści się w pierwszej piątce najważniejszych filmów w historii kina .Jedni pieją z zachwytu , inni uważają go za romansidło i komercję . Najgorsza dla filmu była by chyba chłodna elegancja. Ostatnimi laty film odkurzono za sprawą rzeczywiście komercyjnej Magdy M . Pamiętacie główną bohaterkę , która wspólnie ze swoim tęczowym przyjacielem oglądała go w chwilach depresji , czy tylko zwykłej chandry .Zasiadała przed telewizorem zaopatrując się przedtem w duże pudełko chusteczek . Kiedyś istniała specjalna, nieoficjalna klasyfikacja płaczliwych filmów. Nadawano im klasy : film dwu chusteczkowy , bądź trzy chusteczkowy , jak gwiazdki. Jak dziś pamiętam że pierwszy raz płakałem w kinie w chwili gdy orszak pogrzebowy odprowadzał na miejsce wiecznego spoczynku wodza Winetou . Lałem łzy ukradkiem , wstydząc się swych niemęskich emocji. Z czasem dojrzałem , wydoroślałem i obecnie uważam, że łzy są elementem ukazywania emocji . To jest normalnie , no może z wyjątkiem osób dla których serce nie należy do najważniejszych organów. Od pewnego czasu łapię się na tym, że czytając lub oglądając wzruszające historie naładowane humanizmem i uczuciem targa mną dreszcz a głos więźnie głęboko w gardle. I wstydzę się tego uczucia i sam strofuje siebie i wstydzę się tego że przed chwilą się wstydziłem, \Wszak to między innymi łzy decydują o naszym człowieczeństwie. Obejrzałem film , nagrałem go nawet na płytkę , będę do niego wracał . Film oczywiście w wersji czarno białej ponieważ uważam , że kolorowanie starych filmów odbiera im duszę .Są niczym kastraci w operze nieźle śpiewający , pięknie ubrani , czegoś im jednak brak. Jedni się nimi zachwycają inni im współczują , do wyboru Przypomniałem sobie parę cytatów które przeszły do klasyki cytatów Jak ten : Sam play As Time Goes By ( w oryginale , a co. ) Czy : Zawsze będziemy mieli dla siebie Paryż Tak , P:aryż …
|
03 kwietnia 2009
|
Jako uzupełnienie poprzedniego posta
o adopcji , informacja jaką znalazłem
dzisiaj na Onecie
Dziennik": Być może to komisja
Przyjazne Państwo, a nie Jarosław Gowin zajmie się ułatwianiem procedur
adopcyjnych. Wbrew zapowiedziom Gowin nie powołał bowiem zespołu, który miał
przygotować odpowiednie propozycje. Janusz Palikot zapowiada więc, że może wyręczyć
partyjnego kolegę - pisze "Dziennik".
Przed kilkoma miesiącami Gowin
informował, że po Nowym Roku ruszą prace zespołu złożonego nie tylko z posłów,
ale i przedstawicieli ośrodków adopcyjnych oraz organizacji pozarządowych.
Wszystko po to, aby procedury adopcyjne w Polsce przestały być drogą przez
mękę. Jednak zespół nie powstał. Dlaczego? Poseł Gowin nie chciał na ten temat
rozmawiać.
Irytacji z powodu odwlekania powołania zespołu nie kryją nawet posłowie PO. W pracach zespołu miała brać udział Iwona Guzowska, która sama została adoptowana. - Mieliśmy ułatwić procedury, ale nie spotkaliśmy się ani razu. Jestem rozczarowana rozwojem wypadków. Bardzo rozczarowana - mówi posłanka.
A Janusz Palikot , który nie kryje swojej
niechęci do Gowina, zapowiada, że przejmie zadanie ułatwienia adopcji. W Polsce
jest kilkadziesiąt tysięcy sierot - podkreśla "Dziennik".
Jak widać znowu idzie o słupki
wyborcze , a dzieci ? Jaki to elektorat , wszak
na razie nie mają praw wyborczych. Panowie zwróćcie uwagę na słowo na razie .
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz