Jest taki dowcip o pewnym bardzo religijnym człowieku, który modląc się codziennie wieczorem, prosił boga o wygraną na loterii. Po iluś takich prośbach w trakcie wieczornej modlitwy, zaraz po wspomnieniu o wygraną, rozchyliły się niebiosa i ukazał się Pan który rzekł do modlącego:
- Mosze, ty mnie daj szansę. Ty kup los.
Nie oczekuję wygranej w lotto, a więc nie kupuję regularnie kuponów. Robię to sporadycznie, ot tak, aby Pan nie powiedział - Antoni ty daj mi szansę.
Gdyby jednak przyjąć założenie, że że dobry Bóg spełnia jednak czasem te nasze zachcianki to mogę powiedzieć, że po raz kolejny mi się udało.
Kiedyś, było to wtedy (to już ponad sześć lat) gdy tak bardzo chciałem kupić pierwszy motocykl, a jeszcze bardziej liczyłem się z posiadanym groszem.
- Mosze, ty mnie daj szansę. Ty kup los.
Nie oczekuję wygranej w lotto, a więc nie kupuję regularnie kuponów. Robię to sporadycznie, ot tak, aby Pan nie powiedział - Antoni ty daj mi szansę.
Gdyby jednak przyjąć założenie, że że dobry Bóg spełnia jednak czasem te nasze zachcianki to mogę powiedzieć, że po raz kolejny mi się udało.
Kiedyś, było to wtedy (to już ponad sześć lat) gdy tak bardzo chciałem kupić pierwszy motocykl, a jeszcze bardziej liczyłem się z posiadanym groszem.
Marzenia nie podlegają jednak opłacie, dlatego każdemu wolno marzyć.
Po tym kiedy już wybrałem co chcę i dłuższym poszukiwaniu związanych z modelem okazji, oczom moim ukazało się ogłoszenie, że oto całkiem niedaleko, mogę kupić wymarzony motocykl, nówkę nie śmiganą, prosto ze sklepu z bonifikatą ponad 20%.
- Trzeba podjąć decyzję, trzeba kupić ten los - powiedziałem do siebie i wybrałem się do salonu.
- Skąd taka okazja spytałem sprzedawcy?
- Firma której jestem dealerem wypłacił mi prowizję w motocyklach, a ja nimi nie opłacę podatku w skarbówce, ani opłaty za media. Do tego potrzebna jest natychmiast żywa gotówka.
W ten to sposób przed moim domem zaparkował wymarzony i nawet porzucony już jako marzenie motocykl.
Dlaczego o tym piszę ?
Od pewnego czasu myśli moje kręciły się wokół pewnego urządzenia, które wydawało mi się niezbędne w skromnym arsenale posiadanych narzędzi. Chodziło mi dokładnie o piłę ukosową.
Pasjami lubiłem oglądać jak pracuje i precyzyjne przycina deski na żądaną długość lub ze skosem, a nawet na wybrana długość, ze skosem i pod kątem.
Do tego laserowe prowadzenie, co niby jest coraz bardziej powszechne, ale zawsze dobrze brzmi.
Potrzeba posiadania stała się dla mnie tak dominująca, że odczuwałem coś na kształt zespołu niespokojnego oddechu i zaburzenia pracy serca zawsze gdy przechodziłem obok stoiska z piłami.
Oczywiście chęć posiadania to jedno, a możliwości to drugie.
Obliczyłem, że stać mnie na urządzenie budżetowe, dla majsterkowicza i raczej z dolnej półki cenowej.
Wiedziałem jednak, że musi być to piła z "posuwem", abym mógł przyciąć coś powyżej 12 cm szerokości. Nawet zwykła deska tarasowa ma ich 14.
Wybrałem model z oferty pewnej sieci handlowej, która ma własne linie jogurtu, nożyków do golenia i elektronarzędzi.
Bardzo liczyłem też na promocję cenową, ale za każdym razem gdy ją ogłaszano nie udało mi się załapać.
Po prostu byli tacy którzy wstają wcześniej i dokonują zakupu 3 minuty po otwarciu marketu, a już dwie godziny później towar ląduje na Allego z ceną wyższą o jakieś 150 zł.
Alternatywą stałą się dla mnie niemiecka firma specjalizująca się wytwarzaniu urządzeń do obróbki drewna Scheppach. Wybrany model był jednak droższy i wyłącznie w sprzedaży wysyłkowej (nie wszystko lubię tak kupować), a kiedy trafił na półki sklepów zdecydowanie zdrożał.
Żyłem więc w takiej nieznośnej potrzebie posiadania, dodatkowo w sytuacji w której już postanowiłem sobie odpuścić ekstrawagancje po zakupie drewna do kominka, na zimę, za cenę od której zakręciło mi się w głowie.
W piątek wieczorem kiedy skończyłem tradycyjne wino na konie tygodnia z ulubionym serem i świeżą bagietką, a sen jeszcze nie nadchodził, zauważyłem w sieci jakąś reklamę w niej dumnie rozpierała się moja piła ukosowa z posuwem.
- Trzeba podjąć decyzję, trzeba kupić ten los - powiedziałem do siebie i wybrałem się do salonu.
- Skąd taka okazja spytałem sprzedawcy?
- Firma której jestem dealerem wypłacił mi prowizję w motocyklach, a ja nimi nie opłacę podatku w skarbówce, ani opłaty za media. Do tego potrzebna jest natychmiast żywa gotówka.
W ten to sposób przed moim domem zaparkował wymarzony i nawet porzucony już jako marzenie motocykl.
Dlaczego o tym piszę ?
Od pewnego czasu myśli moje kręciły się wokół pewnego urządzenia, które wydawało mi się niezbędne w skromnym arsenale posiadanych narzędzi. Chodziło mi dokładnie o piłę ukosową.
Pasjami lubiłem oglądać jak pracuje i precyzyjne przycina deski na żądaną długość lub ze skosem, a nawet na wybrana długość, ze skosem i pod kątem.
Do tego laserowe prowadzenie, co niby jest coraz bardziej powszechne, ale zawsze dobrze brzmi.
Potrzeba posiadania stała się dla mnie tak dominująca, że odczuwałem coś na kształt zespołu niespokojnego oddechu i zaburzenia pracy serca zawsze gdy przechodziłem obok stoiska z piłami.
Oczywiście chęć posiadania to jedno, a możliwości to drugie.
Obliczyłem, że stać mnie na urządzenie budżetowe, dla majsterkowicza i raczej z dolnej półki cenowej.
Wiedziałem jednak, że musi być to piła z "posuwem", abym mógł przyciąć coś powyżej 12 cm szerokości. Nawet zwykła deska tarasowa ma ich 14.
Wybrałem model z oferty pewnej sieci handlowej, która ma własne linie jogurtu, nożyków do golenia i elektronarzędzi.
Bardzo liczyłem też na promocję cenową, ale za każdym razem gdy ją ogłaszano nie udało mi się załapać.
Po prostu byli tacy którzy wstają wcześniej i dokonują zakupu 3 minuty po otwarciu marketu, a już dwie godziny później towar ląduje na Allego z ceną wyższą o jakieś 150 zł.
Alternatywą stałą się dla mnie niemiecka firma specjalizująca się wytwarzaniu urządzeń do obróbki drewna Scheppach. Wybrany model był jednak droższy i wyłącznie w sprzedaży wysyłkowej (nie wszystko lubię tak kupować), a kiedy trafił na półki sklepów zdecydowanie zdrożał.
Żyłem więc w takiej nieznośnej potrzebie posiadania, dodatkowo w sytuacji w której już postanowiłem sobie odpuścić ekstrawagancje po zakupie drewna do kominka, na zimę, za cenę od której zakręciło mi się w głowie.
W piątek wieczorem kiedy skończyłem tradycyjne wino na konie tygodnia z ulubionym serem i świeżą bagietką, a sen jeszcze nie nadchodził, zauważyłem w sieci jakąś reklamę w niej dumnie rozpierała się moja piła ukosowa z posuwem.
Moja piła była w promocji.
W sobotę od rana poszukiwałem pretekstu do wyjścia z domu, zagłuszając na przemian wewnętrzny głos pożądania. Nie udało się.
Żona miała mała listę sprawunków i chcąc czy nie chcąc wyjechałem z domu. Podświadomie tak wybrałem trasę, by wszystko załatwić bez potrzeby zaglądania do nieszczęsnego marketu.
A potem tak na koniec, nie wiem jak, wylądowałem na parkingu przed.
W sobotę od rana poszukiwałem pretekstu do wyjścia z domu, zagłuszając na przemian wewnętrzny głos pożądania. Nie udało się.
Żona miała mała listę sprawunków i chcąc czy nie chcąc wyjechałem z domu. Podświadomie tak wybrałem trasę, by wszystko załatwić bez potrzeby zaglądania do nieszczęsnego marketu.
A potem tak na koniec, nie wiem jak, wylądowałem na parkingu przed.
- Z pewnością już ich nie ma, któż by czekał z zakupami do 13.00 - tłumaczyłem sobie przyszłe niepowodzenie.
Nieśmiało wszedłem do środka i ruszyłem do działu narzędziowego.
Była !!!. Dokładnie na półce leżały trzy sztuki.
Znajdująca się obok jaskrawożółta kartka informowała, że obowiązuje promocyjna cena, ale tylko i wyłącznie w tę sobotę.
W sobotę piła była tańsza o dwie stówy. Wtedy to przypomniałem sobie ten cytowany na początku tekstu dowcip.
Dostałem szansę jak przy motocyklu, ode mnie zależy co z tym zrobię.
Nie składałem obietnic ograniczenia spożycia i oszczędności jak Nitager przy tokarce. Aby poczuć w rękach ciężar urządzenia, powiedziałem tylko, że będę się martwił później, bo grzech nie wykorzystać szansy.
Cichaczem podjechałem do domu i umieściłem pudełko w garażu.
Kiedy jednak rozpakowałem sprzęt i opanowałem przyciski i regulacje, zapragnąłem zrobić pierwsze cięcie.
Pierwsze królewskie cięcie. Radość moja była tak wielka, że nazwał bym go i cesarskim gdyby nie to, że ta nazwa jest już od dawna zarezerwowana do całkiem innych czynności.
Nieopisana radość zagościła na mej twarzy, tak że nawet małżonka zainteresowała się przyczyną. Aby nie gubiła się w domysłach, zaprosiłem ją pod garaż, bo nawet tajemnice mają swoje granice, a chciałbym by ktoś mógł ze mną dzielić radość z zakupu.
Zrobiłem popisowe cięcie poprzeczne i po skosie.
Wszystko wyszło super, a na dodatek żona powiedziała:
Nieśmiało wszedłem do środka i ruszyłem do działu narzędziowego.
Była !!!. Dokładnie na półce leżały trzy sztuki.
Znajdująca się obok jaskrawożółta kartka informowała, że obowiązuje promocyjna cena, ale tylko i wyłącznie w tę sobotę.
W sobotę piła była tańsza o dwie stówy. Wtedy to przypomniałem sobie ten cytowany na początku tekstu dowcip.
Dostałem szansę jak przy motocyklu, ode mnie zależy co z tym zrobię.
Nie składałem obietnic ograniczenia spożycia i oszczędności jak Nitager przy tokarce. Aby poczuć w rękach ciężar urządzenia, powiedziałem tylko, że będę się martwił później, bo grzech nie wykorzystać szansy.
Cichaczem podjechałem do domu i umieściłem pudełko w garażu.
Kiedy jednak rozpakowałem sprzęt i opanowałem przyciski i regulacje, zapragnąłem zrobić pierwsze cięcie.
Pierwsze królewskie cięcie. Radość moja była tak wielka, że nazwał bym go i cesarskim gdyby nie to, że ta nazwa jest już od dawna zarezerwowana do całkiem innych czynności.
Nieopisana radość zagościła na mej twarzy, tak że nawet małżonka zainteresowała się przyczyną. Aby nie gubiła się w domysłach, zaprosiłem ją pod garaż, bo nawet tajemnice mają swoje granice, a chciałbym by ktoś mógł ze mną dzielić radość z zakupu.
Zrobiłem popisowe cięcie poprzeczne i po skosie.
Wszystko wyszło super, a na dodatek żona powiedziała:
- To dobrze że sobie ją w końcu kupiłeś
Myślę że z powodu mojego opowiadania, już doskonale znała wszelkie niezbędne parametry wymarzonego sprzętu.
Myślę że z powodu mojego opowiadania, już doskonale znała wszelkie niezbędne parametry wymarzonego sprzętu.
Ktoś powie - chińszczyzna. Spojrzałem na tabliczkę znamionową wyprodukowana w Niemczech przez firmę Seppach. A więc jednak firma.
Nie będę robił sony co przyciąć na początek, ponieważ mój starszy syn zdecydował.
Zaraz po tym jak wysłałem mu zdjęcie maszyny, odesłał bez słowa komentarza screen zamówienia z Allegro na kółka obrotowe.
Zrozumiałem, że będą to ruchome platformy pod donice.
Nie będę robił sony co przyciąć na początek, ponieważ mój starszy syn zdecydował.
Zaraz po tym jak wysłałem mu zdjęcie maszyny, odesłał bez słowa komentarza screen zamówienia z Allegro na kółka obrotowe.
Zrozumiałem, że będą to ruchome platformy pod donice.
Zrobiłem już jesienią kilka kontrolnych sztuk, a ma tych kwiatów na tarasie dużo.
Wykorzystam do tego końcówki desek tarasowych, owe kółka i oczywiście moją piłę ukosową.
Moją, jak to fajnie brzmi
Gwoli wyjaśnienia informuję, że stolikową piłę do cięcia wzdłużnego posiadam w swojej kolekcji już od trzydziestu lat .
Boże ile ja na niej już przeciąłem. Zdarłem przynajmniej trzy tarcze z widiowymi końcówkami.
Myślę więc z nadzieją, że i ukosowa nie będzie się zbytnio nudzić.
Kiedy urodziła mi się wnuczka, obiecałem, że zrobię jej domek na palach ze schodkami i zjeżdżalnią.
Pragnę słowa dotrzymać i będzie to dla mnie idealny poligon do przetestowania sprzętu na cięcia, zacięcia, skosy i ukosy.
Poniżej efekty pierwszego, kontrolnego cięcia i maszyna w całej okazałości jakby ktoś nie mógł sobie jej wyobrazić.
Moją, jak to fajnie brzmi
Gwoli wyjaśnienia informuję, że stolikową piłę do cięcia wzdłużnego posiadam w swojej kolekcji już od trzydziestu lat .
Boże ile ja na niej już przeciąłem. Zdarłem przynajmniej trzy tarcze z widiowymi końcówkami.
Myślę więc z nadzieją, że i ukosowa nie będzie się zbytnio nudzić.
Kiedy urodziła mi się wnuczka, obiecałem, że zrobię jej domek na palach ze schodkami i zjeżdżalnią.
Pragnę słowa dotrzymać i będzie to dla mnie idealny poligon do przetestowania sprzętu na cięcia, zacięcia, skosy i ukosy.
Poniżej efekty pierwszego, kontrolnego cięcia i maszyna w całej okazałości jakby ktoś nie mógł sobie jej wyobrazić.
Tak więc cierpienia majsterkowicza dobiegły końca. Dotąd nawet nie podejrzewałam, że istnieje takie narzędzie. Piła ukosowa - brzmi prawie poetycznie.
OdpowiedzUsuńPragnienie posiadania czegoś nie jest mi obce. Też mi się zdarza, że nogi same niosą tam gdzie wymarzony obiekt jest:)
Miłego piłowania!
Cierpienia dobiegły końca.... Bet czy Ty wiesz ile jest jeszcze narzędzi, które z pewnością byłyby mi potrzebne.
Usuńjak fajnie czytać, gdy komuś spełniają się marzenia! I masz super żonę ;D Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuńA powiedzonko - coś na kształt zespołu niespokojnego oddechu i zaburzenia pracy serca - kradnę ;D
Jeżeli marzenia krojone są na miarę możliwości, to łatwiej o spełnienie.
UsuńCześć Antoni. Właśnie. Z posuwem. Ja kilka lat temu, kiedy cierpiałem na wielki niedostatek gotówki, do tego stopnia wielki, że piłem whisky tylko marki Golden Loch, kupiłem taką piłę bez posuwu. I co? Stracone pieniądze. Żona, kiedy najdzie ją imperatyw kategoryczny do wykonywania prac wielkich i niebezpiecznych, używa jej do cięcia drobnicy drewnianej na rozpałkę do kominka. Z laserem. A ja chodzę po markecie i sprawdzam jak fajnie i lekko przesuwa się tarcza nad stołem i myślę dlaczego od dłuższego czasu wszystko co chcę przeciąć nawet bez ukosa jest szersze niż zakres mojej piły. Pozdrawiam. JerryW_54
OdpowiedzUsuńOdrobiłem tę lekcję przez zakupem, a jako wzorzec posłużyła mi ta wspomniana w tekście deska tarasowa. Zbierałem się na zakup długo więc był czas przemyśleć. Do cięcia drewna kominkowego mam pilarkę stolikową. Wymieniam tylko tarczę na tę bardziej zużytą i jadę jak leci z drobnicą.
UsuńPiła wygląda imponująco. Mam nadzieje, że domek na palach ze zjeżdżalnią też pokażesz, bo choć nie mam wnucząt, to chętnie zobaczyłabym dzieło zrobioneza pomoca piły, którą tak barwnie opisałeś. Ty to nawet z opisu piły potrafisz stworzyć poemat. Miłego piłowania i pisania. Uściski dla żony, bo jak to już zauważono wcześniej, jest niezwykła.
OdpowiedzUsuńUściski przekażę, a domek z pewnością opiszę wraz ze zdjęciami, chyba, że znów najdą mnie cykliczne wątpliwości do sensu mojej obecności na blogu.
UsuńWprawdzie nie wyobrażam sobie co to znaczy pożądać piły ukośnej ale mam takie dwa krzesła kuchenne kupione w promocji 50% bo powystawowe, nówki nie śmigane choć nie nowe i mam z nich wielką radość. Dałam szansę niepewnemu interesowi i się udało.
OdpowiedzUsuńO taką mnie więcej radość z posiadania chodzi
UsuńWow! Obiekt zwany pożądaniem, teraz rozumiem, widząc jego...hmmm istotę. A myślałam, że dużo w życiu widziałam, a piły ukosowej nie. Hanula
OdpowiedzUsuńNie jest to Mroczny przedmiot pożądania jak u Bunuela ale zawsze. Z rzeczy których nie widziałaś - czy wiesz jak wygląda piła "lisi ogon"
Usuń