01 sierpnia 2022

Hey Joe

W ciężkich czasach początków mojej młodości, dwie znane postacie umieszczało się się najczęściej na koszulkach. W przaśnych latach siedemdziesiątych sami robiliśmy szablony które nakładło się na koszulkę i prasowało się kalkę maszynową, za pomocą gorącego żelazka. Trwałość tego zabiegu była dyskusyjna, ale z dumą można było pokazać się tak w gronie rówieśników, na jakiejś rockowej domówce.
Jedna z twarzy nosiła beret, a druga opaskę.
W czasach o których piszę czyli z początkiem lat siedemdziesiątych obaj już nie żyli.
Ten w berecie to Che Guevara, a ten z opaską to Jimmy Hendrix
Che zmarł w 1967r. a Hendrix w 1970. Ten pierwszy dzisiaj już raczej zapominany, zapisał się jako bezwzględny rewolucjonista z ciemnymi kartami swojej biografii. Ten drugi też był rewolucjonistą ale gry na gitarze. Był zarazem pacyfistą o czym świadczył choćby jego udział  na festiwalu Woodstock w 1969r.
W tym roku mija 80 rocznica urodzin Hendrixa i jest to doskonała okazja, by czynem  upamiętnić to wydarzenie
Jimi Hendrix, właśc. James Marshall Hendrix – jak podaje Wikipedia to amerykański gitarzysta-wirtuoz, wokalista, kompozytor, autor tekstów, producent muzyczny. Jeden z najważniejszych muzyków XX wieku. Jest powszechnie uznawany za najwybitniejszego i najbardziej wpływowego gitarzystę wszech czasów.
Data i miejsce urodzenia: 27 listopada 1942, Seattle, Waszyngton, Stany Zjednoczone
Data i miejsce śmierci: 18 września 1970, Notting Hill, Londyn, Wielka Brytania
Tak szybkie odejście z tego świata nie jest chyba dziwne biorąc pod uwagę ten tryb życia i sposób odżywiania i używania. Mówi się, że Hendrix wziął zbyt dużo tabletek nasennych i popił je czerwonym winem. Mówi się ...
Bo jak to w takich przypadkach nic nie jest do końca wyjaśnione.
Pisano o nim wiele i z zachwytem
: „Nikt nie grał tak jak on, nikt nie był związany z muzyką jak on, nikt nie był tak samo „cool”
Dla wszystkich, którzy go słyszeli i widzieli, Jimi Hendrix był po prostu Bogiem. Gitarowi herosi, tacy jak Slash, Eddie Van Halen i Matt Bellamy z Muse, mówili jasno i jednogłośnie: Hendrix był poza zasięgiem.
Zapytany przez redakcję jak wygląda Bóg, Kirk Hammett z Metalliki odpowiedział: „Czarny, z opaską na głowie, miał afro, grał na Woodstock”,
Jako nieprawdopodobna wydaje się więc informacja, że Jimi Hendrix nie znał nut.
Ta informacją którą dostarczyła mi jakaś muzyczna audycja radiowa dosłownie zwaliła mnie z nóg
Czasy się zmieniają i już nawet R&B znaczy już teraz coś całkiem innego, ale pamięć o Hendrixie trwa.
W ostatni weekend za sprawą Starszego Syna i jego Małżonki staliśmy się posiadaczami takich oto biletów




Właśnie w Krakowie trwa kolejna edycja Summer Jazz Festival. A w nim taki oto diamencik
„Nigel Kennedy Plays Jimi Hendrix feat. Mike Stern” – koncert odbędzie się w Audytorium Maximum. Dwóch Tytanów i „Szalonych Bojowników” z pogranicza jazzu, rocka i klasyki spotyka się, aby oddać hołd swojemu guru – Jimiemu Hendrixowi! Kennedy i Stern nagrali osobno płyty i specjalne utwory poświęcone „Stwórcy Nowej Muzyki i Gitary”, a w przededniu 50. rocznicy jego śmierci stworzyli wspólny projekt. Dla tych którzy jeszcze nie widzieli i nie słyszeli wyjątkowa okazja.
Mamy nadzieję z tej okazji wspólnie z małżonką skorzystać.
Tylko gdzieś w głębi miej ponad sześćdziesięcioletniej dyszy cichutko skrzeczy taki jeden mały dylemat. Czy nie jesteśmy już na taką muzykę za starzy. Z wiekiem bowiem łagodniejemy i wyciszamy się. Czy takie rzucenie nas na głęboką wodę mocnych rockowych dźwięków w symfonicznym wykonaniu dobrze nam zrobi ?
Obawy moje wydają się uzasadnione po tym co powiedział Jus Oborn z Electric Wizard. Oświadczył on mniej więcej tak : „Ci deathmetalowcy myślą, że słuchają najcięższej muzyki w historii, ale jeśli kiedykolwiek widzieliby Hendrixa, sami by się zesrali”... Nikt nie był tak głośny, ani tak ciężki.

Mam nadzieję że w naszym przypadku nie dojdzie do takiej manifestacji wrażeń, szczególnie że sam koncert odbędzie się jak już wyżej wspomniałem w Audytorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego, a więc jak mówią - noblesse (miejsca) oblige

Odliczam dni do 31 sierpnia. Pierwszy już chyba mogę odhaczyć.

6 komentarzy:

  1. Moi idole to raczej Simon & Garfunkel ale i Che Guevara w berecie też, póki niewiele o nim wiedziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świat jest piękny poprzez różnorodność. Ja też słucham z przyjemnością duetu Simon & Gurfunkel

      Usuń
  2. Antoni, nie jesteśmy za starzy. Ale dobrze jest wziąć na taką imprezę dobrą whisky w małych plastikowych buteleczkach, takich jakie czasem dodają jako reklamówki do tych dużych. Nie rzucają się w oczy, a trunek jak dowodził tego Imć Zagłoba >z dobrą krwią wyborny tworzy likwor, któren ciału daje męstwo i fantazyą< a ja dodam , że wyostrzając w ten sposób zmysły polepszy jeszcze odbiór tej wspaniałej muzyki. Czeka Cię wspaniały wieczór.
    A Guevarę dalej lubię i nie tylko ja. Wpisz na You Tube hasło "Hasta Siempre Comandante Che Guevara. Song jest wykonywany na wszelakie sposoby i przez różnych, czasem bardzo odległych od siebie wykonawców. Polecam Santanę, Jahmilę lub Joan Baez, a dla miłośników jazzu Jana Garbarka. Jahmila ma 1,5 miliona odsłon, a znalazłem na tubie kilkadziesiąt różnych interpretacji.
    Zresztą co na ten temat Wikipedia:
    Hasta Siempre (Hasta siempre, comandante) – popularna kubańska piosenka skomponowana w roku 1965 przez Carlosa Pueblę. Tekst piosenki to odpowiedź na list pożegnalny Che Guevary, gdy opuścił on Kubę w celu wsparcia rewolucji w Kongo, a później w Boliwii, gdzie został zamordowany[1].
    Hasta Siempre opowiada o kluczowych momentach rewolucji kubańskiej, wielbiąc Che Guevarę i jego rolę jako komendanta rewolucji. Piosenka stała się ikoną po śmierci Guevary, a wielu artystów nagrało własne covery. Tytuł jest częścią używanego przez Guevarę powiedzenia „Hasta la Victoria Siempre!” (Do zwycięstwa aż po kres!).
    Pozdrawiam, JerryW_54
    PS. Podobno niejaki Macierewicz też był kiedyś fanem Che. Czy należy to skomentować, że byłem w złym towarzystwie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piłsudski kiedyś powiedział, że kto nie był za młodu socjalistą ten na starość zostanie skur...nem, więc chyba mi to nie grozi biorąc pod uwagę moje młodzieńcze fascynacje. Teraz po prostu więcej rozumiem, co niektórzy nazywają doświadczeniem życiowym. Czasem kładę na talerz gramofonu jeden z dwóch czarnych krążków z pieśniami rewolucyjnymi z Chile i innych krajów latynoskich, bo młodość gdzieś mi się jeszcze w duszy błąka.
      Z tego może powodu cieszę się na ten koncert poświęcony Hendrixowi.

      Usuń
  3. Ależ fantastycznie, że będziecie na koncercie Hendrixa, warto przypomnieć sobie świat, który minął razem z młodością i porównać po latach, czy emocje takie same, jak kiedyś.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń