08 czerwca 2018

Lawendowe wahadło

Właśnie zjadłem pierwszego ogórka z własnego ogródka. Właściwie to tylko połowę, bo drugą zjadła koleżanka małżonka.  Teściową która teraz wypoczywa nad morzem ominął ten radosny moment. Ogórków będzie jeszcze dużo, ale żaden nie smakuje tak jak ten pierwszy.
W związku z wojażami szanownej mamusi, my też mamy taki mały urlopik.
Z rozrzewnieniem skonsumowałem ostatnią rzodkiewkę, na następny rzut przyjdzie poczekać. 
Przyzwyczaiłem się do tych rzodkiewek, które w marketach dostępne są przez cały rok. Nie wyobrażam sobie śniadania bez nich. Poplątało się wszystko w codzienności.
Kiedy szlifowałem ławki w pierwszych klasach szkoły podstawowej, życie było proste. Wiosną był szczypiorek i rzodkiewka, latem czereśnie wiśnie, jesienią jabłka, pomidory, gruszki. Jakże prosto było odpowiedzieć na pytanie, po czym poznać wiosnę i jak odróżnić ja od lata i jesieni ?
Teraz na okrągło pomidory, młoda cebulka, jabłka, gruszki i winogrona.
O mojej rzodkiewce oczywiście nie zapominam.
Trudno teraz zarobić piątkę.
I ta temperatura, 32 stopnie na plusie w maju.
Kto to widział?
Francuzi, szczególnie ci z południa Francji.
Teraz jednak u nich leje i wieje, a mój francuski "brat" nie zdążył posiać soi.
U nas natomiast wybujała lawenda w pełni kwitnienia.


To chyba jakieś wahadło klimatyczne. Oni już mieli i nam się teraz też należy.
Od co najmniej dwóch lat słyszę, że coś nam się należy. 
Może coś jest w tym powiedzeniu, że to my jesteśmy "narodem wybranym".
      Jakiś czas temu drogą kupna nabyłem piwo "żigulewskie" opisywane szeroko w rosyjskiej literaturze.



 Może najpierw spodobała mi się puszka o pojemności 1litra z barmanką jakby żywcem z PRL-u. Może pamięć piwiarni z tamtego czasu mocno wygładziła mi wspomnienia, ale piwo kupiłem. 
Dość długo szukałem wspólnika do drugiej połowy, aż w końcu syn zgodził się pomóc mi w tym problemie. 
Kilka dni po tej degustacji, trzymałem jeszcze te puszkę w spiżarni, w żaden sposób nie mogąc się jej pozbyć.
Dopiero reportaż interwencyjny w telewizji o ludziach z manią chomikowania spowodował, że zdecydowanym ruchem zgniotłem wizerunek barmanki a aluminiowy złom wrzuciłem do odpowiedniego worka.
      Działając wspólnie choć bez porozumienia udało mi się stworzyć sympatyczną instalację artystyczną.
Ja postawiłem na półce stare osie z wozów drabiniastych, kiedyś spięte łańcuchami. Przędziorki  zasnuły to jakby od niechcenia pajęczyną, a pęd winogrona przepasał całość niczym wstęgą.



A może tylko ja to tak widzę?
W związku z powyższym odpuszczam w tym tygodniu przędziorkom. Opryski na mszyce, gąsienice i  wspomnianych artystów w przyszłym tygodniu.
W przyszłym, w przyszłym, gdyż na wskutek poluzowania szprych w tylnym kole motocykla, musiałem oddać koło do centrowania.
Specjaliści od centrowania są w zaniku, niczym bednarze. Kto by pomyślał, że teraz karnie będę musiał godzić się na wszystkie stawiane przed usługą warunki.
Niczym samolot jestem uziemiony, stoję więc w korkach w drodze do pracy i z pracy. Dobrze jednak, że udało się wyłapać usterkę przed lądowaniem w rowie.
Czuje się jak dziecko któremu zabrano zabawkę, ale przecież nie będę tupał nogami. Najwyżej sobie zaklnę gdzieś cicho na boku. Motyla noga.
  

  
   
 
      

15 komentarzy:

  1. Lawenda przecudna! Niech pachnie ku Waszemu zadowoleniu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że jeden krzak pachnie a inny nie?
      Może to jakaś odmiana dla alergika
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nie ma speców od centrowania? Przecież motocykli jeździ coraz więcej. I to niekoniecznie ścigaczy na alufelgach, tylko często buczą mi po oknem piękne klasyki, ze szprychami jak się patrzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, mnie to też zdziwiło. Większość z nich to starsi panowie co to trwali w swoich przyzwyczajeniach i to im teraz procentuje. Chodzi oczywiście o prawdziwych fachowców. Bo maszynkę można kupić za niewielkie w końcu pieniądze. Z ust do ust przekazywane są namiary na artystów. Wiesz ile wazeliny musiałem wczoraj użyć w rozmowie kwalifikacyjnej do naprawy. Koło przyjęte.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Nie lawenda, a martwa natura mnie urzekła. Cudna jest:) Nie wynoś, nie "demoluj", zostaw. Bardzo klimatyczna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam plan tylko na przędziorki. Jeżeli nie ja je to one mnie zdemolują
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. całoroczne pomidorki, to jakaś proteza. woda w opakowaniu. te ogródkowe pachną słońcem.
    klimat się zmienia - pora zacząć uprawy arbuzów i bananów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zeszłym roku miałem arbuzy i melony. Są odmiany mniej wymagające. W sam raz na nasz teren, chociaż obecny rok podważa wszystko to co przyzwyczailiśmy się nazywać strefą klimatyczną
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Urzekła mnie ta instalacja artystyczna w ogrodzie. No i nie wiedziałam, że lawenda rośnie tak bujnie i wysoko, nigdy nie widziałam jej w naturze. Zupełnie inaczej ją sobie wyobrażałam.
    Pod naszymi oknami od kilku tygodni buszuje zapalony motocyklista. Jeździ w kółko po uliczce, dodając gazu tak mocno, aż mam wrażenie, że wjedzie nam do domu. O dziwo, zupełnie mi to nie przeszkadza, a nawet polubiłam ten głośny warkot silnika kiedy dodaje mu gazu, tak jakby spinał konia do galopu. Coś w tym jest, to jak zapowiedź czegoś fajnego, jakiejś przygody, nie umiem tego nazwać. Dzisiaj jest cisza, ale pod wieczór pewnie znowu zacznie wypróbowywać swojgo rumaka. Próbowałam podejrzeć kto to jest, ale zanim dojdę do okna znika i słyszę juz tylko oddalający się warkot.
    Marytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rośnie dość rozłożyście dlatego zaleca się aby sadzonki sadzić co 1 metr, no oczywiście nie w naszym klimacie, chociaż patrząc na to co za oknem to sam już nie wiem.
      Staram się nie nadużywać cierpliwości sąsiadów przejeżdżając koło ich domów na leciutkim tylko gazie.Zresztą mam fabryczne tłumiki które trzymają się norm hałasu.
      Nie lubię realizacji pasji kosztem spokoju ludzi.
      W sprzedaży jest tłumik ( drogi) z regulowaną siła wydechu. W mieście cichutko, poza miastem z fantazją
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Widziałam ten motocykl jak wjeżdżał wczoraj na podjazd prowadzący na parking. Ależ to jest piękna maszyna. Duży, zwarty w kształcie, czarny, a wybłyszczony:-) Wjeżdżał z głuchym pomrukiem, takim specyficznym jakby przyciszonym, gardłowym warkotem mocnego silnika. Wjeżdżał miękko unosząc się i łagodnie opadając na nierównościach, kołysząc dlikatnie ubranego na czarno motocyklistę. Po chwili obaj zginęli pod drzewami i tyle ich widziałam. Nie muszę już chyba pisać, że wymiękły mi kolana na ten widok:-))) Oj, chyba zaczynam rozumieć co odczuwają miłośnicy takich maszyn, bo jakoś mi tu nazwa motocykl wydaje się uboga, zbyt zwyczajna. Ale to tylko moje odczucia, laika:-)
      Marytka

      Usuń
    3. Oj tak tak.Moje klimaty motocyklowe

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  6. Prawdziwe pory roku zostaly mi w pamieci i dobrze pamietam to czekanie na pierwsze rzodkiewki z wlasnych grzadek, rano, jeszcze przed szkola bieglam do ogrodu sprawdzic czy juz urosly do zerwania.
    Szukanie ogorkow pierwszych co za frajda, a jak pachnialy.
    U mnie, w Au teraz zima, ale jak zawsze zielono, kwitnaco, snieg tylko w gorach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niby teraz jest wszystko łatwiejsze.
      Zal mi tej tęsknoty za nowalijkami.
      Trzymaj się ciepło tej zimy

      Usuń