- O kurwa ale leje – powiedziałem do
siebie i sam zaraz zganiłem się za to przekleństwo.
- A nie, dobrze - pomimo wczesnej
godziny skierowałem myśli na właściwy tor. Tak, pozwalam sobie na
przekleństwa i wulgaryzmy. Rozgrzeszam się nawet z tego powodu od
czasu gdy przeczytałem tekst zatytułowany - „Przeklinający
ludzie są uczciwsi i zdolni do większego wysiłku.”
Naukowcy przetestowali
potęgę wulgaryzmów na siłowni gdzie teraz i we
wcześniej prowadzonych eksperymentach wiązano przeklinanie z
rozmaitymi tendencjami – wyższym progiem odporności na ból
oraz z... uczciwością.
Tak ! Osoby często
używające przekleństw są bardziej szczere od innych (co
potwierdzono na próbie 276 uczestników).
Nie denerwuję się teraz, ani nie obrażam słysząc przysłowiową „ panienkę ”na ulicy.
Nie denerwuję się teraz, ani nie obrażam słysząc przysłowiową „ panienkę ”na ulicy.
Zgodnie z myślą
przewodnią artykułu, ktoś niewątpliwie demonstruje w ten sposób
swoją uczciwość, a także próbuje sprostać wyzwaniom,
wymagającym wzmożonej siły!
A czy ja nie próbuję
sprostać wyzwaniom?
Jako mężczyzna w pewnym
wieku, a dodatkowo jak to określiła medycyna „znajdujący się w
grupie ryzyka” postanowiłem poddać się pewnemu kłopotliwemu
badaniu.
To znaczy poddałem się
mu po raz pierwszy jakieś dziesięć lat temu, a zamieszczona wtedy
w opisie sugestia – kontrola za dziesięć lat – wydawała mi się
tak nierealną przyszłością, że zachłysnąłem się wolnością
na swój sposób.
Zycie jednak gna (
szczególnie po pięćdziesiątce) albo jak kto woli jak ten czas co
w miejscu nie stoi. Pod koniec ubiegłego roku moja wspaniała żona
przypominała mi o swoich obowiązkach wobec siebie i rodziny.
Wyznaczony termin badania
na maj 2017 roku też wydawał mi się nieco odległy, choć dla
innych, nawykłych w zmaganiach ze służba zdrowia było to już za
siedem miesięcy.
Jakieś fatum zawisło
jednak nad moim uczciwym stosunkiem do badania. Najpierw zepsuł mi
się samochód, a na nową część przyszło niestety poczekać.
- Zrobię na piątek po
południu – obiecał mechanik, choć dla mnie ten termin przydawał
się już tylko psu na budę, bo zgodnie z planem miało być już
„po herbacie” czyli po badaniu.
- Mam jeszcze motocykl –
mój wspaniały umysł, podpowiadał mi rozwiązanie, ciotka nadzieja
szeptała zaś w czasie prognozy pogody – nie wierz im, nie wierz.
Sprawdzalność pogody to tylko osiemdziesiąt trzy procent.
- Sto procent –
przyznałem, spoglądając przez okno o szóstej rano.
- Do ósmej się wypogodzi
– podpowiadała ciotka nadzieja. Nie wypogodziło się niestety.
- Pojadę póki nie pada,
tyle razy już się udawało – powiedziałem do żony dopinając
skórę. Zawiązałem bandankę i pocałowałem ją na do widzenia.
Deszcz zaczął ponownie
kropić już kiedy dojechałem do drogi, czyli po około dwustu
metrach.
Po dziesięciu kilometrach
wzmógł się, a po kolejnej dysze stał się intensywny.
Żeby na każdą stronę
patrzeć od jej jaśniejszej strony ( Always
Look On The Bright Side Of Life' by Monty
Python ) to powiem, że Kraków o tej porze stoi w korkach.
Mijałem te stojące
samochody, przemykając środkiem jezdni. Nie wywoływałem jednak
wtedy entuzjazmu ani zazdrości u kierowców.
Myślę, że pytanie o to
czy mnie przypadkiem nie pogięło, było najdelikatniejszym.
Widziałem też kątem oka, o ile pozwalała na to zalana deszcze
szybka od kasku, jak samochodziarze widząc mnie, chwalili sobie
klimat wnętrza dusznego zazwyczaj samochodu.
Z poczucia tego komfortu i
owej wspomnianej lepszej sytuacji, pozwalali mi na to kluczenie
pomiędzy pojazdami i życzliwie rozjeżdżali się na boki.
Ba, z wyższością
patrzył na mnie nawet pieszy pod tęczowym nomen omen parasolem
przechodzący po pasach na zielonym świetle, które mnie przed owymi
pasami zatrzymało.
Jeżeli ktoś oglądał
japoński horror „Ring” i pamięta dziewczynkę wychodzącą ze
studni to potrafi sobie wyobrazić jak wyglądałem wchodząc do
przychodni.
Po śliskiej skórze
spływały krople które w niższych partiach ubrania tworzyły
strumyczki, a te spadały na kamienną posadzkę poczekalni.
Odłożyłem kask i
rozpiąłem kurtkę. Nikt nie zadał mi kłopotliwego pytania. Być
może wszyscy zajęci byli przeżywaniem tego w jaki sposób badawcza
aparatura zaingeruje w ich organizm, a szczególnie w jego delikatne
zakamarki.
Mimo rannej pory, termin
mojego badania przesunął się o jakąś godzinę co mnie jednak nie
zdenerwowało. Niczym ludzie z suchych wnętrz samochodów, myślałem
o tych którzy mają wyznaczone terminy na siedemnastą lub później.
Jeden z weteranów
szpitalnych kolejek zdradził mi, że kiedyś wszedł o 22.30 choć
jego terminem była 18.30. No, to działa na wyobraźnię.
Owa przysłowiowa godzina,
dokładnie godzina minęła mi na nerwowym zerkaniu na ekran
telewizora. Urządzenie nastawione było na kanał którego nie
oglądam, ba z którym w żaden sposób się nie identyfikuję.
Dyskretnie obejrzałem
telewizor ale nie stwierdziłem guziczków do zmiany kanałów.
Tak oto w oczekiwaniu na
wywołanie swojego nazwiska popisałem się niebywałą wprost
tolerancją.
W końcu wywołali.
- Pan Relski – odczytał
dokładnie lekarz, a widząc mnie w czarnej skórze z kaskiem w ręce
dodał – Proszę nie mówić, że przyjechał Pan tu motocyklem.
- Jakkolwiek by to głupio
nie zabrzmiało to przyjechałem motocyklem – rozwiałem złudzenia
lekarza - Po prostu wysiadł mi samochód. Myślałem, że się uda
i szkoda mi było tych siedmiu miesięcy czekania.
- Dobrze – powiedział
doktor – bo profilaktyka jest bardzo ważna.
Kiedy skierowano mnie do
przebieralni zauważyłem, że o ile spodnie i kurtka nieco w czasie
tej godziny podeschły o tyle buty rozmokły na dobre i wyglądało
to tak jakbym wyciągnął stopy nie z butów a z miednicy.
Podchodząc do łóżka
znów przypomniałem sobie o tej dziewczynce z „Ringu”
W tym momencie powinienem
zostawić ze trzy akapity wolne by oszczędzić sobie wracania
pamięcią do tego intrygującego badania.
Niestety program
wklejający tekst nie odczuje moich intencji i sklei do kupy tekst, a
więc odpuszczę sobie ową przerwę.
Wrócę natomiast pamięcią
do wywiadu, czyli owej papierkowej roboty którą powszechnie
zawaleni są lekarze.
Imię, nazwisko, matka i
takie tam.
- Pan na emeryturze czy
może jeszcze gdzieś dorabia – spytał doktor i owa kolejność
pytań mnie nieco zaskoczyła. Na chwile tylko. No tak broda
Kiedy jesteś stary i brzydki nie, nie, nie,
nie zużywaj maszynki ani brzytwy
tylko noś, noś, noś długie włosy jak my
Niech cię rodzina z domu wygania,
Niech cię fryzjer z nożycami gania,
a ty noś, noś, noś długie włosy jak my
Od pewnego czasu byłem
ciekaw jak wygląda mój zarost. Czy z biegiem lat wyglądałbym z
brodą niczym Gandalf Biały czy jeszcze jako Szary. O Czarnym już
nawet nie wspominam.
No i zapuściłem.
Po tygodniu co nieco już
można było zauważyć a po dwóch... Po dwóch tygodniach gdybym
był Clooneyem to wyglądałbym tak.
Niestety nie jestem
Clooneyem, ale i tak w aptece, pewna młodziutka magister kopnęła
się per pedes do sąsiedniej apteki by przynieść mi lekarstwo
którego oni nie otrzymali.
Deklarowałem, że sam
sobie pójdę ale mi nie pozwoliła.
- Czy ja już tak staro
wyglądam ? – zadawałem sobie po raz pierwszy to pytanie.
- Nie to ta broda –
oceniała żona gdy opowiedziałem jej apteczną historię.
Teraz jeszcze to podstępne
pytanie o emeryturę. Wszystko składa się w logiczną całość.
Broda nieco mnie postarza,
no może bardziej niż nieco.
- Widzimy się za dziesięć
lat – powiedział uspokajająco doktor, a ja wyraziłem nadzieję,
że kiedy zobaczy mnie tu za dziesięć lat z motocyklowym kaskiem w
dłoni to przyjmie to z uznaniem a nie zdziwieniem. Przystał na to.
Szybko pożegnałem się i
z wynikiem na miarę co najmniej dobrego humoru opuściłem gabinet.
- Bolało – Spytała
kobieta która swój kwadrans prawdy miała jeszcze przed sobą
- Ból to indywidualna
sprawa – powiedziałem filozoficznie – mnie nie bardzo, ale ja
mam to już za sobą.
- Nie Panu zazdroszczę
tej jazdy – do rozmowy włączył się młody człowiek - Skuterek?
- Szanowny Panie, zawsze
uważałem że prawdziwy facet powinien czuć bak między nogami.
- To tak jak ja.
No proszę i w tę podłą
deszczową pogodę, pod gabinetem gdzie wykonują niekomfortowe
badania można spotkać bratnią duszę.
Pogadaliśmy trochę o
pojemnościach silników ale czas naglił, bo w końcu to ja mam
klucze do firmy.
- Szerokości – pożegnał
minie młody człowiek
- Dzisiaj to mi wystarczy
brak przesadnej ilości kałuż na drodze.
Jakąś ścierką wytarłem
siedzenie motocykla. Usadowiłem się na nim i odpaliłem silnik.
Niski miarowy bulgot
wypełnił senną chociaż deszczowa ulicę. Dojechałem do
przecznicy. Aleje dalej trwały w klinczu, ale znalazłem lukę dla
siebie. Uważając na jakże śliskie w tym deszczu tory tramwajowe i
białe malunki na jezdni, spieszyłem się powoli bo przecież nic
już nie zmieni przysłowiowe pięć minut w tę czy w drugą
stronę.
Kiedy wszedłem do biura,
deszcz jakby zelżał by za chwilę ustać zupełnie. Spoza chmur
pojawiły się pojedyncze promienie słoneczne.
Rychło wczas.
Raz na wozie raz pod wozem
można by powiedzieć, bo to przysłowie pasuje doskonale do owej
piątkowej pogody pełnej deszczu i tej niedzieli kiedy po południu,
w pełnym słońcu przemykałem koło dobczyckiego jeziora.
Mój były dyrektor miał
na tę okoliczność inne powiedzenie – Dobry ser, dobra i
serwatka.
Co zaś się tyczy brody
to po opublikowaniu zdjęcia na Facebooku przeczytałem komentarz od
mojego francuskiego brata
- Jesteś gotów by siąść
na Harleya Dawidsona.
Może i tak. Może jestem
już gotowy. Tylko czy brak widocznego mięśnia piwnego nie zaburza
nieco tego harleyowskiego wizerunku?
Ciekawość zaspokoiłem i
pewnie mógłbym tę brodę zgolić ale na przeszkodzie stoi mi
teściowa.
- Zgól tę brodę bo ci
nie jest dobrze
No i co ? Znacie takiego
normalnego faceta który ulegnie presji teściowej?
O nie. Nawet gdybym miał
wyglądać już nie jak Clooney a Hemingway.
Solidaryzuję się z Tobą, Antoni. Nie gol, kurwa, brody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję za wsparcie
UsuńPozdrawiam
Nie gol brody, brodacze sa na czasie :) a takie "kurwa" to w niektórych okolicznościach niezbędny imperatyw wzmacniający, który nawet damie przystoi, nie wspominając o facecie z broda na motorze :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW tle rzeczywiście jest motocykl
UsuńPozdrawiam
Ja się solidaryzuję z magicznym słowem K...a. Tak oficjalnie przez gardło mi nie przechodzi, ale wyszeptane lub nawet tylko pomyślane - też działa!
OdpowiedzUsuńMnie przechodzi ale jak sięgam pamięcią nigdy nie użyłem tego słowa w domu rodzinnym (domu rodziców)
UsuńPozdrawiam
podczas tej wtorkowej ulewy stałam na recepcji gdy do budynku wchodziły same "panienki prosto ze studni", pomyślałam dokładnie tak samo jak Ty o "Ringu", ale nie ma się co dziwić bo trzymam pod pulpitem czytnik i na wierzchu King!
OdpowiedzUsuńCzyli ze straszeniem jesteś na bieżąco
UsuńPOzdrawiam
Jak to dobrze, że badanie masz już za sobą i uzyskałeś nową prolongatę.
OdpowiedzUsuńTwardziel z Ciebie, bo mimo przemoknięcia i przy znanym nam chłodach nawet nie wspominasz o kichaniu albo czymś takim.
Teraz ciepełko i szansa na jego akumulację,
Pozdrawiamn
Rzeczywiście nie kichałem nawet, ale żeby zaraz twardziel
UsuńPozdrawiam
Brody znów są modne, więc może przeczekaj, aż się moda zmieni. Dobrze, że badanie miało pozytywny wynik :)
OdpowiedzUsuńTak chociaż w tej części zdrowia spokój
UsuńPozdrawiam
"leje" to przekleństwo?... to co trzeba mówić, żeby nie było przekleństwo?... "o kurwa, ale szczy"?...
OdpowiedzUsuń===
zaś co do kwestii brody /zarostu/ to taka etiuda artystyczna mi się wypoczwarzyła:
- Zrobiłam bym ci loda
Gdyby nie ta broda
na co pada riposta:
- Jeśli hodujesz "dziada"
Nie próbuj mnie dosiadać
...
oczywiście to może pójść w kompletnie odwrotną stronę, bo o gustach, etc...:
- Fajna broda
Mogę loda?
na co pada riposta:
- Sprawdzam. Bo jestem za tym
By podawać tylko włochatym
===
pozdrawiać jzns :)...
Aluzyjnie się zrobiło i prowokacyjnie. To tak naprawdę lubię
UsuńPozdrawiam
Nie wiem co napisac, bo rozsmieszyles mnie bardzo, szczegolnie ta jazda motocyklem.
OdpowiedzUsuńŚmiech to zdrowie
UsuńPozdrawiam
Jak jest reguła, są i wyjątki. Ja tam nie klnę bo nie mam potrzeby a jestem uczciwa, odporna na ból i wytrzymała. Ale nie wiem czy więcej czy mniej niż ci przeklinający
OdpowiedzUsuńNie namawiam do żądnych porównań. Najważniejsze jest własne dobre samopoczucie
UsuńPozdrawiam
Naprawdę Harley????? Czas kupić sobie motocyklowy kombinezon przeciwdeszczowy. Dobrze, że wyniki pozytywne. Można następne 10 lat przeżyć w spokoju.
OdpowiedzUsuńChciała by dusza do raju
UsuńPozdrawiam
Po prawdzie to mi się także motocykle z kurwowaniem kojarzą... Osobliwie jak mi taki o włos się z moim lusterkiem mija, czym oczywiście udowodniliśmy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia:) Co do brody, to popieram w całej rozciągłości i nawet bym proponował toast: "Za brody Wasze i nasze!":)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Świat jest ciekawy przez to że różnimy się między sobą.
OdpowiedzUsuńChamstwo i brak kultury na drodze pozostają niezmienne
Pozdrawiam
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy mam trzymać stronę teściowej. Musiałabym zobaczyć i brodę, i teściową. ;)
Pozdrawiam serdecznie.
Antoni, już bardzo długo Ciebie nie widać. To martwi. Daj jakiś znak, proszę.
OdpowiedzUsuń