04 grudnia 2014

Od rzemyka do konika

- Ho! ho! Ho! Ho! - rzucił do telefonu, a ja poczułem jakby to Mikołaj przyszedł do mnie i to jeszcze przed Barbórką. Szybko jednak dotarło do mnie, że to raczej ja po takim „ho, ho” przejmę fuchę sponsora Świętego Mikołaja.
- Pracujemy tu z kolegą razem. Trzeba było upalić śruby, żeby to wszystko zdemontować. Teraz zobaczymy co nada się do zamontowania z powrotem i wtedy się podsumujemy.
Przez plecy przeszedł mi zimny dreszcz, jakby śmierć przemknęła tuż obok.
A może i przemknęła, wszak serce pięćdziesięciolatka to nie to samo co takie trzy dekady młodsze.
Trzeba się będzie zmierzyć ze sobą, bankowym kontem i to przed samymi świętami.
Od pewnego czasu zaczęło mi śmierdzieć w aucie. Nie, nie myszą ani zepsutym jogurtem z porzuconego pod siedzeniem kubka. Porządku w swoim aucie pilnuję bowiem z zasady.
Śmierdziało benzyną z rana i spalinami gdy potem czekałem na światłach. Piekące spaliny wdzierały się do samochodu i drażniły nozdrza.
- W końcu to też taki męski zapach – pomyślałem, oddalając od siebie wizję naprawy samochodu.
- Trzeba coś z tym zrobić - powtarzała mi żona która inaczej definiuje tak zwane klasyczne zapachy.
Z czasem silnik zaczął pracować coraz głośniej niczym rasowy diesel, co podsunęło niektórym znajomym pomysł na komentarz w stylu - jak benzyniak chodzi jak diesel to znaczy, że to jego ostatnie dni.
- No może wiekowo to on już trochę ma ale przebieg nie jest powalający – czarowałem rzeczywistość.
Nadszedł w końcu ten dzień, kiedy udałem się do zaprzyjaźnionego mechanika.
Ten wlazł pod auto, stuknął puknął i zawyrokował - plecionka.
- Co plecionka ? - Zapytałem odwrotnie gdyż przyznam uprzejmie, że słyszę to określenie po raz pierwszy.
- To taki element układu wydechowego koło katalizatora. Trzeba rozebrać, wyciąć i wspawać nową.
- Plecionkę ? - utrwaliłem sobie nowo poznane fachowe słowo.
- Plecionkę. Trzeba udać się tam gdzie robią tłumiki - powiedział i mocnym drutem związał mi rurę wydechową, abym jej nie zgubił gdzieś po drodze.
- Z tydzień wytrzyma - powiedział.
Wytrzymała znacznie dłużej
- To był bardzo solidny drut – pocieszałem się po trzech, czterech i pięciu tygodniach.
Do warsztatu z tłumikami było mi daleko, a jedyny znany koło dużego centrum handlowego jest koszmarnie drogi.
- A może u nas Ci to zrobią – podpowiedziała mi żona, wskazując na mały warsztacik ze znajomym już mechanikiem.
- To jest pomysł – pochwaliłem małżonkę, bo uświadomiła mi, że on jako miejscowy wie gdzie? Co? i jak?
Wiedział. Kazał jechać paręset metrów dalej i skręcić ze dwa razy. Raz w lewo, raz w prawo. Zapamiętałem.
Blacharz przyjął zlecenie. Ustaliśmy warunki a kiedy inną drogą wyjeżdżałem od niego, okazało się, że jego warsztat znajduje się ze czterysta metrów w linii prostej od mojego domu.
- No proszę. Nie minęły dwa lata i poznajemy okolicę – rzuciłem do małżonki
Oddałem auto do naprawy i tu kończy się sielski fragment tej historii.
Zraz też rozsypały się zamki a aucie Młodego. Ze złamanym kluczem i drzwiami związanym linką holowniczą, aby nie otwierały się na zakrętach, dojechał do domu zły jak osa.
Podpowiedziałem mu blacharza u którego stało już moje auto.
- Aut ci u mnie dostatek – zdawał się mówić fachowiec ale i to przyjął do naprawy.
- Samochody – Relscy, dwa do zera - oceniłem - I spokojnie, więcej nie będzie.
Nie wiedziałem jeszcze, że mylę się i to bardzo. Na trzydzieści procent, a to więćej niż nieważnych głosów w ostatnich wyborach.
Młodszy pożyczył od Starszego auto, które postanowiło nie odblokować alarmu o północy, na placu przed marketem.
- Nie, bo nie! - charczało rozrusznikiem, mrugając światłami i odcinając paliwo.
- A jednak, trzy do zera - powiedziałem zaraz z rana gdy tylko odczytałem SMS-a od Syna.
- A mówiłeś, że więcej nie będzie.
- Myliłem się – odpowiedziałem podziwiając się zarazem, jak łatwo przyszło mi przyznać się do błędu - Już dzwonię do Starszego, niech nigdzie nie wyjeżdża bo w terenie grasuje „Prawo Serii”.
Starszy miał pracę na miejscu. Ulżyło mi
Następnego dnia, jak gdyby nigdy nic, zadziałał pilot i trzecie auto „zagadało”
Drugie po naprawie, zamykało drzwi i otwierało je na komendę.
Dobrze idzie – pomyślałem – wykręcając numer do mechanika w sprawie auta numer jeden.
Wtedy to usłyszałem to charakterystyczne pohukiwanie mechanika.
Okazało się, że żeby wspawać plecionkę trzeba wykręcić kolektor. Aby wykręcić kolektor trzeba rozkręcić układ kierowniczy.
- A jak już go rozkręcą to niech wymienią prawy drążek kierowniczy, co to miał luzy stwierdzone przy badaniu, jeszcze wiosną.
- Dojdą do tego jakieś gumy, łączniki. Może łożysko? Wszystko wyjdzie w trakcie roboty. Coś tam musiałem upalić bo się nie dało odkręcić. Teraz będę spawał.
- Mam tylko nadzieję, że na powitanie nie ściągniecie mi spodni przez głowę – powtórzyłem to od czego zacząłem pierwszą rozmowę.
Uciszałem w ten sposób swoje wątpliwości i pierwsze objawy paniki.
Może więc już dziś wieczorem, znany nam będzie poziom świątecznych prezentów.
A gdyby tak na Gwiazdkę kupić nowe auto? Nawet dzisiaj na pocztę otrzymałem stosownego maila, z zachętą do zakupu samochodów pewnej renomowanej firmy.


No co ? W końcu, każdemu wolno marzyć.
Nawet jest taka piosenka sprzed wojny - Każdemu wolno marzyć.
Że niby kochać? A cóż to za różnica?
I tylko dręczące jak zwykle pytanie. Skąd oni wiedzieli? Ci o maila oczywiście.
A jak się darzy to się darzy.
W atmosferze zmasowanej padaczki środków komunikacji, żona odebrała wiadomość, że oto teściowa wylądowała na SORze z dolegliwościami układu pokarmowego.
Nie muszę chyba opisywać atmosfery przygnębienia spowodowanego naszą komunikacyjną niemocą. Nie odważyłem się wyartykułować tego co pomyślałem.
A pomyślałem - cztery do zera
Że to bezczelność zaliczyć teściową do grupy pojazdów?
Dlaczego? Ona się tak dobrze prowadzi.

29 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt04 grudnia, 2014 11:04

    Na wszelki wypadek nie siadaj teraz na rower, bo nie wiadomo, czym się to skończy. Trzeba ten czas kumulacji przypadków przeczekać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rower szczęśliwie zamknąłem na zimę w szopie
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. i to pod koniec roku, kiedy nie ma zmiłuj się tylko trzeba popłacić, pozamykać, uregulować itd liczniki się kręcą jak oszalałe. Mam wrażenie, że zostaje tylko wierzyć w świętego Mikołaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś wyszło. No i co robić?
      Po prostu płakać i płacić
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Wiara czyni cuda. Mikołaj istnieje naucz się wołać Ho! Ho! Ho! :):) To ciekawe słowo przywołuje ...prezenty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz jak zawołam pojawia sie stadko chętnych do otrzymania, nie do dania.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Teściowa zwykle przyporządkowywana bywa do grupy pojazdów ...ekologicznych:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale że na miotle pomykamy?

      Usuń
    2. Moja żona też teściowa
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. No właśnie, im bliżej mi do teściowego stanu, tym bardziej zaczynam rozumieć i cenić teściowe :0 :) :)

      Usuń
    4. No przecież ja też z sympatii o niej wspominam
      POzdrawiam

      Usuń
  5. Od rzemyczka do koniczka to było - zdaje się - o kradzieżach. Antoni, ja Cię proszę, nie wywołuj wilka z lasu. Mało Ci kłopotów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, żeby tylko o kradzieżach. To od drobnych wykroczeń aż do poważnych przestępst...

      Szybkiego zdrowienia dla Teściowej! Samochody to tylko samochody.

      Usuń
    2. To taka licentia poetica była
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Przekaże życzenia teściowej
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Układ pokarmowy przed Świętami trzeba naprawić w pierwszej kolejności. Układ wydechowy auta mniej istotny:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj chyba przez ostatnie lata zmieniliśmy swój stosunek do obżarstwa świątecznego
      Teraz delikatnie, choć w zgodzie z tradycją
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Hmmm... wyartykułować możeś Waść nie wyartykułował, ale napisać napisał... Rozumiem, że Czcigodna Małżonka bloga tego, szczęśliwie, nie czyta?:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłem życie z odrobinę adrenaliny.
      Czyta
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. Jedna bieda nie dokuczy, dwie też da się przetrzymać, a dalsze?
    Dużo zdrowia dla całej rodziny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy mamy już doświadczenie do kolejnych. Pozdrawiam

      Usuń
  9. Cześć Antoni
    ..i wtedy trzeba koniecznie otworzyć flaszkę.. troski stają sie jakoby mniejsze i wk...wienie też. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze bardziej mi się podobało ho!ho! ho! niż chi! chi! chi! zwiastujące chichot losu. Hanula
    PS I co, wino pomogło?... bo jak nie , to na kłopoty (najlepszy) Bednarski:),a inni mówią,że lepszy młyńki (kamień do szyi) z tym,że to takie bardziej jednorazowe użycie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatni weekend pewien facet z Warszawy ćwiczył na basenie w Krakowie, nurkowanie z obciążnikami na szyi.
      Okazało się, że były przynajmniej tak dobre jak młyński kamień. I tez jednorazowe
      Wino pomogło, dziękuję

      Usuń
  11. Prawo serii działa chyba po to, żeby [potem przez dłuższy czas wszystko szło jak po maśle.
    Mam nadzieję, że samochody naprawione, a teściowa już w domu - zdrowa i dalej dobrze się prowadzi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teściowa dopiero w tę sobotę idzie pod nóż
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Oj Antoni :-))) Ulubiony zięciu swojej teściowej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulubiony bo jedyny. Nie licząc synowej oczywiście. Pozdrawiam

      Usuń