09 grudnia 2014

Grudzień szybko zleci.


- Macie koguta!
Z tą radosną informacją zadzwoniła sąsiadka, w sobotę, zaraz po śniadaniu. Po naszym śniadaniu oczywiście, bo dla nich to były dopiero pierwsze chwile po otwarciu oczu.
Sprawdzali pogodę i wtedy też zobaczyli dorodnego koguta który konstrukcję pod winogron, przy garażu wykorzystywał jak swoją grzędę. Sprawiał wrażenie mocno już zadomowionego.


Wyszedłem za dom. Z daleka słychać już było marudne gdakanie, jakby gallus przed całym światem pożalić się chciał ze swego wygnaństwa. 


Dingo, pies sąsiadów marki rottweiler mix, czyli mieszaniec tego pierwszego z ch.j wie czym (jak twierdzi sąsiad), zerwał się z łańcucha i pędził radośnie przez drogę, zganiając na pobocze wszystko w czym tłukło się serce, bez względu na ilość nóg, łap czy pazurów. Wyżerał przy okazji cała zawartość misek wystawionych przed domami.
- Dobrze, że oszczędził karmniki – pomyślałem, znając zaangażowanie właścicieli w dokarmianie żywego inwentarza.
Ukryta za solidnym ogrodzeniem suka mocno oszczekiwała się zza rogu, nie wzbudzając żadnego zainteresowania a tym bardziej strachu w buszującym po ulicy i trawnikach, psie.
- Chcesz przygarnąć koguta? - spytałem żonę
Nie chciała, przecierając pracowicie podłogę po zabawie naszej suki z adoptowanym jakiś czas temu kotem, a w zasadzie kotką.
Nie nalegałem. 
Widząc mnie, kogut postanowił ustąpić grzędy i zeskoczył na trawę, przemierzając drogę przy ogrodzeniu w tę i tamtą stronę.
Suka wyczuła sytuację i postanowiła zaprzyjaźnić się z kogutem. Ten, pomny świeżego doświadczeniu z innym psem, wcale do tego nie dążył. Postawił natomiast pióra w bojowym szyku i przygotowywał się psychicznie do odparcia ataku.
Wziąłem psa za kark w zaprowadziłem do domu ku rozpaczy żony, która właśnie wykonała pożegnalne pociągnięcie mopem po kamiennej posadzce.
- Kogut szykuje się do ataku i ta głupota może stracić oko – postraszyłem żonę, dzięki czemu
łatwiej przełknęła to, że całe to mycie zdało się jedynie jak to mówią „psu na budę”.
Uzbrojony w miotłę, żeby kogut nie wodził mnie za nos jak małe dziecko, zagnałem stworzenie do rogu. Widząc beznadziejność sytuacji, kogut zdecydował się na lot - nielot i wylądował za płotem u sąsiada. Dyskretnie spojrzałem w okna. Sąsiad był jeszcze przed śniadaniem, a więc z pewnością niczego nie widział.
- No i w porządku – powiedziałem do siebie odkładając miotłę.
Kiedy wypuściłem sukę do ogrodu, ta od razu namierzyła koguta u sąsiada. Jakże zabawnie było znad kubka z kawą obserwować jak pies i kogut zgodnie łapa w pióro, przemierzają całą długość siatki oddzielającą nas od posesji sąsiada.
- Wobec tego jej biegania to ja odpuszczę sobie dzisiejszy spacer. Spójrz jak ona nabija kilometry.
- Świetnie – powiedziała żona - pomożesz mi dekorować pierniki.
Pożałowałem tego odwołanego spaceru ale cóż było robić.
Kuchenny stół zaczął robić za domową manufakturę a my uzbrojeni w sprzęt, nanosiliśmy kolorowy lukier na powierzchnię pierniczków.

 
- A je się je tak szybko – jak co roku, żona tradycyjnie już poczęstowała mnie tą mądrością. 
Nie zwróciłem jej uwagi ponieważ  tradycja rzecz święta i to nie tylko od święta.
- Co ty tak szybko malujesz? - przystopowała mnie małżonka.
- Na to jest tylko jedna odpowiedź. Doświadczenie.
- Ty byś pewnie wolał robić coś innego?
- Od czasu jak widziałem jedną z amerykańskich kartek świątecznych to mógłbym być nawet mikołajem.

 
 A z braku laku to wezmę się za montaż światełek na zewnątrz. Nawet dokupiłem dodatkowy wąż świetlny w sklepie, ale na to mam jeszcze czas. Nie chcę iść ramię w ramię z Carrefourem.
Wieczorne winko pozwoliło odreagować stresy minionego tygodnia a zwłaszcza te związanie z rozliczeniem z mechanikiem.
- Chyba mógłbym być już mikołajem - przyznałem się żonie - Kiedyś po winku myślałem o spotkanie Wenery, a teraz tylko Morfeusz bierze mnie w objęcia. No cóż przywilej wieku.
Jakże miło zamknąć oczy w głębokim fotelu, pod polarowym kocem, przy trzaskającym w ogniu kominka drewnianym polanie. W żyłach krąży odrobina Pinot Noir i jest tak spokojnie.
Odrobina jakież to niedokładne określenie



37 komentarzy:

  1. Vulpian de Noulancourt09 grudnia, 2014 14:38

    Kogut - francuski pomiot. Może to jakiś symbol był?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goście z Francyi dopiero około maja będą. a innych symboli nie wymyśliłem
      Dzięki Bogu kur nie był czerwony, ale i tak przyszli strażacy z kalendarzem. Trzeba było dać na OSP
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Klik dobry:)
    Antoni, te pierniczki to są prawdziwe najprawdziwsze?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprawdziwsze. A zdjęcie ze stołu nie z netu.
      Rozdajemy je potem znajomym których lubimy
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Lubie i już mam gotowy wirtualny koszyk
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. suczysko chciało rosół upolować, dobra psina!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pinot Noir - lubimy, lubimy... ;) a swoja drogą, kto tu powinien pisac książki, Antoni, no kto? o kogucie i suce czyta się jak bestseller :) i dziękuję za wsparcie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może taki kogut to dobra wróżba na Nowy Rok? Od przybytku głowa nie boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby, oby.
      Trochę przybytku przecież nie boli
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Przyhołubić i się o kurki zaraz postarać:) Zawszeć to miło, jako przydatny inwentarz rośnie:) Pinot Noir, eech... a mnie tu w drogę akuratnie... pozazdrościć jeno
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kura ptak grzebiący, efekt w ogrodzie byłby piorunujący
      Co do podróży to tradycyjnie - szerokiej drogi

      Usuń
  7. Kogutowi pies nie straszny. :) A wino to zapewne nie w Polsce rozlewane. Dziwnie widoczna różnica jest w smaku - wytrawnego nie lubię - mówiłam córce w Hiszpanii, ale spróbuj tylko troszeczkę, nalegała więc spróbowałam, co za różnica w smaku i zapachu to akurat dla mnie ważne. Och jak mi smakowało to wytrawne wino. Wczoraj kupiliśmy z napisem: butelkowane u producenta, to czerwone bordeaux, pyszne się okazało i jeszcze jedno importowane a rozlewane u nas i co? To u nas czysty kwas, kwaśne tak że aż w język szczypie i muszę wylać. Nie znoszę kwasu, dlatego też kawy nie piję. Kwaśne = się reumatyczny ból a tego mam pod dostatkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokonując wyboru spoglądam bardziej na Gruzję, Mołdawię lub na Nowy Świat. Chile ujęło moje serce.
      Oczywiście mówię o sensownym winie za rozsądne pieniądze.
      Pozdrawiam

      Usuń
  8. E tam! mikołaj jest tylko jeden , a na dodatek od wczoraj "spalony" lub raczej uwikłany w kilometrówki, czy inne zjawiska "paramoralne". A koguta za łeb i po sprawie, niech się nie wywyższa. Ty, to w ogóle za dobry jesteś , Hanula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Jak tak patrzę na tę swoją dobroś to aż ogrania mnie wzruszenie.
      I co ja wtedy robię? Wzruszam się
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. A wzruszonego faceta, jak wiemy, łatwo omotać lub w tym wypadku okocić czy okogucić. Pozdrawiam, Hanula

      Usuń
    3. Tak sobie myślę, wolno , bo wolno , ale te zwierzęta duże i małe lgną do Ciebie, Ty jak nic zacznij budować arkę- arkę Antoniego. Nie przypadkiem mieszczuch przenosi się na wieś.Kot , pies , a teraz kogut, trochę czasu na resztę zostało, ale jak nic- znaki widome. Czas gromadzić drewno, planować, projektować, w końcu arka to nie jakieś tam ho!ho! W razie co, służę pomocą . Hanula

      Usuń
  9. Cześć Antoni
    A to na wypadek gdyby kogut powrócił. Znalazłem w rozprawie Piotra Łopuszańskiego „Pan Samochodzik i jego autor",
    Może być jak sadzę Pinot Noir. Pozdrawiam, JerryW_54

    Kogut w winie nie jest tylko i wyłącznie specjalnością z doliny Loary, wręcz przeciwnie – jest daniem, które można znaleźć niemal w całej Francji; ale jeśli zastosujemy do niego czerwone wino znad Loary, na pewno będzie potrawą z tego właśnie regionu. Do jego przygotowania najlepsze jest wino z Chinon, tego samego, z którego pochodził ojciec Gargantui i Pantagruela, czyli Franciszek Rabelais, łakomczuch i pijus nad pijusami.

    Kogut w winie

    1 kogut, najlepiej z wolnego chowu
    1 butelka czerwonego wina
    kilka gałązek świeżego tymianku
    kilka liści laurowych

    Zagotować wino przez chwilę z tymiankiem i liśćmi laurowymi, nieco przestudzić i zalać pokrojonego na ćwiartki koguta. Odstawić do lodówki na 12 godzin.

    15 dag wędzonego boczku pokrojonego w kostkę
    10 dag pokrojonych pieczarek
    2 cebule pokrojone w kostkę
    2 łyżki masła
    2-4 ząbki czosnku
    sól, pieprz

    Usmażyć boczek na patelni, skwarki zdjąć, dodać masło, rozgrzać, posolić, popieprzyć i zrumienić osuszonego koguta, zdjąć z patelni, przełożyć do żaroodpornego naczynia razem ze skwarkami, na tej samej patelni zeszklić cebulę, dorzucić pieczarki, zgnieciony czosnek, wszystko podsmażyć, składniki przełożyć do żaroodpornego naczynia, zalać pozostałą winną marynatą, wstawić do pieca rozgrzanego do 150°C, przykryć. Piec ok. godziny.

    20 cebulek perłowych
    1 łyżka masła
    1 łyżka cukru
    1 łyżka wody

    Na patelni rozgrzać masło, wrzucić cebulki, zrumienić, dodać cukier, potem wodę, poddusić. Dodać do piekącego się w piekarniku koguta. Piec kolejne pół godziny. Sos powinien być dość gęsty, jeśli potrzeba dodatkowo zredukować go, można też dodać nieco masła.

    Podawać w naczyniu, w którym się piekł, posypanego natką pietruszki, najlepiej w towarzystwie tego samego rodzaju wina, w którym był macerowany i świeżego chleba lub ziemniaków z wody

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziałało to na moja wyobraźnie.
      Sprawdzę ten przepis . Pozdrawiam

      Usuń
  10. No proszę :) Bogatemu to podobno nawet byk się ocieli. Najpierw kota, teraz kogut. Ciekawe co następne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koza tez się pchała do domu, ale powstrzymałem ja marchewką
      Pozdrawiam

      Usuń
  11. Zaganianie koguta do rogu - nie, to nie to. Ale głęboki fotel, polarowy kocyk, trzaskający ogień, niedokładna odrobina Pinot Noir - tak, to tygrysy lubią najbardziej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też z tego wszystkiego najmniej lubię zaganianie koguta
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Ja pierniczę, jakie ładne pierniczki wspólnie produkujecie...

    OdpowiedzUsuń
  13. A czemu małżonka nie chciała koguta, suczka miałaby zabawę, a kota to dopiero hi hi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kogut wieczorem wrócił do właściciela. Takie prawa, prawa własności
      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Koguta mieliśmy tu w okolicy, piał od lat... Zawsze o jakichś totalnie dziwnych porach, wcale nie o świcie :).
    Po Twoim wpisie zauważyłam, że od dłuższego czasu go nie słyszą :(.
    Pinot Noir też bym się napiła, pod tym względem jestem jeszcze przed! Czyli mam coś do zrobienia pierwszy raz!
    Cóż za piękny stan.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam więc. Kominek masz to sprawę ułatwia
      Pozdrawiam

      Usuń
  15. A ten kogut to czasem nie na świąteczny rosół?....:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściciel nie zdradził planów co do swojego koguta
      Pozdrawiam

      Usuń
  16. Tak sobie pomyślałam ...( dotknął mnie chwilowo ten stan), że może by tak ...za czas jakiś....koguta sobie udomowić, zamiast psa czy kota.Obejdzie się bez zegarka, no i z wyprowadzaniem nie ma problemów. ;)

    OdpowiedzUsuń