15 października 2025

Ciemniejsza strona własnych pomidorów. Czyżby?

Wsi spokojna, wsi wesoła - napisał Jan Kochanowski, a w kolejnej zwrotce tak opisywał szczęście wieśniaka :
...Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają,
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna;
On łąki, on pola kosi,
A do gumna wszystko nosi...
Ludowe przysłowie podsumowało to krócej - Chłop śpi, a w polu mu rośnie.
No i kto po przeczytaniu tego fragmentu nie chciałby rzucić wygodne życie w mieście i przenieść się do rustykalnej chałupy na malowniczej wsi ? 
No może prościej zamienić rustykalną chałupę na współczesną, ale potem już tak samo.
Teraz już tylko otworzyć szeroko drzwi czekać aż zakwitną i zaowocują sady, a pszczoły przetworzą pyłek kwiatowy na miód
Samo się zrobi, a przecież Witkacy twierdzi, że samo to się nawet nie myśli
Lecz myśl ta czyja? Samo się nie myśli
Tak jak grzmi samo i samo się błyska.
Ileż wspólnego z rzeczywistością ma moje zdjęcie obok
W spiżarni dochodzą do właściwego koloru ostatnie w tym sezonie pomidory. Część już się nie zaczerwieni więc pójdzie na sałatkę z zielonych pomidorów lub dżem. Decyzja należy do małżonki. Ja zerwałem owoce, wyrwałem krzaki, skasowałem tunel foliowy i przystąpiłem do odchwaszczania całego warzywniaka. Fascynuje mnie, że rośliny szlachetne wymagają pielęgnacji, nawożenia, nawadniania i paru jeszcze innych rzeczy. Rośliny które zdecydowaliśmy się nazywać chwastami, rosną bujnie na przekór nam, bez tych wszystkich zabiegów o których napisałem powyżej. Dodatkowo wyrywane i karczowane rosną szybko i bujnie.

Nie jest to jednak tekst o narzekaniu, a więc przystąpmy do nawożenia. Tocząc walkę z gryzoniami które nawiedzają mój kompostownik, doszedłem do etapu rozrzucana kompostu na ziemię.
Niby podręczniki sugerują, że dobrze zrobiony kompost ma zapach ściółki leśnej, ale mój trochę śmierdzi. Dla mojej żony to nawet więcej niż trochę, ponieważ biedactwo ma nadwrażliwy węch. Znajdźcie mi jednak żonę z kiepskim węchem. 
Bokserka zaraz wyczuła zapach i przybiegła na działkę, by dokładnie niuchać każdą rozrzuconą kupkę kompostu. Zaciągała się przy tym tak głęboko i niuchała z wyraźną radością. 
Przypomniało mi się jak będąc dzieckiem pojechałem do dziadków na wieś. Roztaczający się z kupy gnoju fetor przyprawiał mnie o odruch wymiotny. Ojciec śmiał się  i mówił - oddychaj głęboko żeby nie mieć kokluszu. Ja głupi wierzyłem, ale w efekcie jestem jakby uodporniony na ten rodzaj smrodu.
O przeciwdziałaniu  chorobie jednak pamiętam  gdy macham widłami, robię to wtedy z uśmiechem
Suka towarzyszyła mi do końca prac, pokazując kto jest większym przyjacielem mężczyzny. 
Żartobliwe poradniki sugerują inny test, aby się o tym przekonać.
Zamknij w bagażniku samochodu żonę i własnego psa na pół godziny i zobacz kto bardziej ucieszy się na twój widok po otwarciu pokrywy.
Mnie wystarczył test z kompostownikiem. 

                                                                                  

Kto przy g**nie pracuje ten się tym g**wnem pobrudzi, mówi przysłowie. Dokładnie. Gumiaki i reszta ubrania trochę się ową substancją uwalały
        
                                                                                     
        
Po rozrzuceniu kompostu widłami, uruchomiłem glebogryzarkę i przekopałem warzywniak
Mechanizacja w domu i ogrodzie bardzo w tym względzie pomaga.
Za pół godziny ziemia zmieszana z kompostem była przekopana i sypka.
Robiło się już ciemnawo gdy wróciłem do domu/
Zona spojrzała na mnie i powiedziała : 
- Miałeś tylko sprzątnąć psie kupy w ogrodzie.
- Wiem, ale jak spojrzałem na ogród zmieniły mi się priorytety.
Fakt, wyszedłem z domu by jedynie posprzątać po psie, ale tak jakoś się złożyło.
Może przez te lata, osiągnąłem poziom w którym czuję potrzeby ziemi, tej ziemi?
Przede mną jeszcze: ostatnie koszenie trawy w tym roku, wycinanie kwiatów jednorocznych, wycinanie malin, a jeżyny już przyciąłem. O robocie przy tujach  z września  już nawet nie pamiętam
Jeszcze ścinanie kwiatów hortensji, o które jak już pisałem wcześniej mamy małżeńskie przekomarzania.
Oczywiście trzeba wkopać cebulki tulipanów na przyszły sezon.
Kurczę, żadne z tych robót nie zrobiły się same, jak sugerował Kochanowski.
W przeświadczeniu takim, nawet bez lektury Mistrza Jana Z Czarnolasu, żyje jednak część naszych znajomych. Oni wieś widzą poprzez pryzmat grilla, kieliszka wina i darów ziemi które otrzymują od nas na do widzenia.
Tak jak wspomniałem, nie narzekam. Zaznaczam jedynie różnice poglądów.
Lubię to grzebanie w ziemi, kopanie, rąbanie drewna i układanie go w stosy. Pracują przy tym wszystkie ważne i mniej ważne mięśnie mojego ciała. Utrzymuję od 15 lat stała wagę i jako taką kondycję, bez karnetu na siłownię i personalnego trenera.
Lubię dzielić się plonami, nie wszystkie  przecież zjadam.
Uprawa cukinii jest tego najlepszym przykładem. Lubię ją posadzić, dbać o nią i zbierać spektakularne owoce. Potem przynoszę je żonie i w tym momencie kończy się moje zainteresowanie cukinią. Nie lubię tego warzywa, jest dla mnie zbyt  mdłe. W tym roku jednak z dwóch krzaków zebrałem około 50 dorodnych cukinii. Ileż było radości wśród znajomych.
Oczywiście dzieci i wnuczka mają swoje świeże dostawy w miarę dojrzewania warzyw i owoców.
Własna działka to nie jest sposób na tańsze warzywa. Gdyby to wszystko podliczyć razem z robocizną, to są chyba najdroższe warzywa. Dodatkowo dojrzewają wtedy gdy z powodu urodzaju mają najniższą cenę. Pozostaje kwestia tego, że to twoje warzywa wiadomego pochodzenia i bezpiecznego sposobu uprawy. Dla potrzeb rodziny i malutkiej wnuczki to wiedza jest nie do przecenienia.
Włos jeży się na głowie gdy czytam, że  nim jabłko trafi do klienta, jabłoń jest pryskana około dwudziestu razy. O producentach nieuczciwych w tej kwestii już nawet nie wspominam, choć przecież i tu obowiązuje zasada - kasa misiu kasa.
A, teraz przypomniałem sobie, że są rzeczy które wpadają wieśniakowi same do domu. W sezonie to muchy z okolicznych stajni i oczywiście osy.
Teraz pod koniec sezonu kiedy zboża ścięte, a bociany odleciały, przez niedomknięte drzwi, a nawet po elewacji ciągną tu wszelkiej maści gryzonie.
Myszy, kuny, a czasami i szczur się trafi. 
Odstraszacz ultradźwiękowy na kuny i saszetki ze specjalną pastą na pozostałe gryzoniowate draństwo. 
Trzeba obchodzić chałupę dookoła i reagować na charakterystyczne objawy.
Po kilku latach na wsi dla mnie są one charakterystyczne.
Nie zawsze jednak tak było

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz