Dzięki bogu za skojarzenia, starość będę liczył od dnia gdy stwierdzę, że ten cały seks jest mocno przereklamowany.
Wracając zaś do tytułowych kopulaków
Dom niczym mongolska jurta. Forma kopuły oparta na planie okręgu jest bardziej wydajna energetycznie, bo ma o ok. 13 proc. mniej ścian zewnętrznych w porównaniu do sześcianu o takiej samej powierzchni - czytam w artykule. Energooszczędność jest teraz na topie.
Kopulak to tak zwany dom bez kantów, mam nadzieję, że również na etapie budowy. No to już musi być coś.
Temat powraca co jakiś czas ale według mnie nie może się przebić. Bo nieustawny, nietypowy i może trudno poszpanować przed nowobogackimi sąsiadami.
Kiedy pierwszy raz słyszałem o kopulakach? Na studiach
Najbardziej znanym wtedy domem była tajemnicza "Chatka kopulatka". Ech wspomnienia... Idąc jednak za radą Skaldów:
Temat powraca co jakiś czas ale według mnie nie może się przebić. Bo nieustawny, nietypowy i może trudno poszpanować przed nowobogackimi sąsiadami.
Kiedy pierwszy raz słyszałem o kopulakach? Na studiach
Najbardziej znanym wtedy domem była tajemnicza "Chatka kopulatka". Ech wspomnienia... Idąc jednak za radą Skaldów:
Szanujmy wspomnienia
Smakujmy ich treść
Nauczmy się je cenić
Szanujmy wspomnienia,
Bo warto coś mieć
Gdy zbliży się nasz fin de siècle
Wspomnienia są zawsze bez wad!
***
Nauczmy się je cenić
Szanujmy wspomnienia,
Bo warto coś mieć
Gdy zbliży się nasz fin de siècle
Wspomnienia są zawsze bez wad!
***
W okresie 150 emisji Kevina samego w domu, zainteresowałem się rodzimą produkcja filmową.
Czy znam polskie kino? Wydawało mi się, że znam, zwłaszcza to klasyczne. Żona mówi, że ja chyba widziałem wszystkie filmy. Zwykle po pierwszych dziesięciu minutach mówię - muśmy już ten film oglądali.
I tak miałem do wczoraj, bo dzisiaj jakieś licho podkusiło mnie do wypełnienia testu pod takim właśnie tytułem - Pamiętasz kultowe sceny polskiego kina?
No pewnie - żachnąłem się i skułem już na pierwszym pytaniu.
Kiedy pojawił się błąd zestresowałem się solidnie. Czyżbym już zaczynał mieć to co moja teściowa posiada w pełnym rozkwicie?. Zwłaszcza że na pozostałe pytania odpowiedziałem z marszu.
Zerknąłem na Youtube. Kargul podejdź no do płota .
Wychodzi na to że w oczach twórców testu, You tube też nie zna się na polskim kinie.
żródło: Czy znasz polskie filmy
***A poza tym, dzisiaj kończę listę zakupów. Przyznam szczerze, że fantazję moja żona ma. Nie rusza mnie to jednak specjalnie gdyż od ponad trzynastu lat robię wszystkie podstawowe zakupy do naszego domu. Dobrze mi idzie obliczanie proporcji wielkości opakowania do ceny i nie dam się skusić na żadną promocję choćby nie wiem co.
Pomimo kryzysu energetycznego założyłem lampki na zewnątrz. Zapłoną w Wigilię. Aby jednak sytuacja nie wymknęła się spod kontroli nad wszystkim czuwa timer, który o odpowiedniej godzinie da impuls w jedną, a potem w druga stronę.
Jest jeszcze parę rzeczy które przyjdzie mi zrobić zanim zasiądę przy wigilijnym stole, ale i tak lwią część roboty wykonała pomimo przeciwności losu moja żona, którą nawet nie próbuje wypytywać czy czuje magię świąt ?.
I tak jak co roku. A nie, przepraszam w tym roku po raz pierwszy z wnuczką.
Może dlatego uparłem się na te światełka wokół domu. Kto wie?
***
W czwartek przypomniałem sobie co to znaczy - złe warunki drogowe. Podjechałem do zaprzyjaźnionej winnicy, aby złożyć życzenia świąteczne.
Na samo miejsce prowadzi stroma i wyboista droga, którą i w lecie i w zimie pokonywałem już wiele razy bez problemów. Teraz zjeżdżając ze stromizny pomyślałem, że ten zjazd nie jest najlepszym pomysłem. Trudno, pocieszyłem się, w bagażniku mam łańcuchy. Życzenia, wzruszenia, gadu, gadu i szybki wyjazd. Wszystko świetnie się udało z wyjątkiem tego ostatniego.
Kiedy zakopałem się w mokrym śniegu i koła odmówiły posłuszeństwa, zakląłem tylko jak bosman z piosenki Trzech koron 10 w skali Beauforta - niech to czort i stoczyłem się na dół by założyć łańcuchy. Ostanie piętnaście lat nie zakładałem ich na koła, ale poprzednio zużyłem do zera ze trzy komplety. Wiem więc o co w tym temacie chodzi. Kwestia przypomnienia i łańcuchy na kołach. Nabrałem rozpędu i wbiłem się w warstwę śniegu zalegającą wzniesienie. Koła zabuksowału, autem rzuciło w lewo i prawo i osiadłem w zaspie na poboczu. Nie ustawałem starając się nie przesadzić z gazem. Kręcące się koła wyrzucały spod siebie śnieg, a potem zmarzniętą ziemię. Wszystko to na podobieństwo starych statków rzecznych z bocznym napędem. Tu podkopałem, tam podłożyłem deskę i obrzuciłem się stekiem przekleństw, niepodobnych już całkiem do tych którymi rzucał bohater piosenki Trzech Koron. Kląłem na swoją głupotę i pomysł, że nie można być miękiszonem.
Cóż było robić, gdy wszystkie metody zawiodły. To jak z seksem. Kiedy wszystkie metody zdobycia kobiety zawiodą, możesz jeszcze poprosić.
Zszedłem do Winiarni i poprosiłem właściciela o pomoc.
Ten odpalił ciągnik i podjechał pod zbocze. Miejsce do montowania haka w tylnym zderzaku odnalazłem bez trudu, natomiast mocna rdza uniemożliwiła wkręcenie haka nawet wtedy kiedy odkryłem, że posiada tak zwany lewy gwint. W końcu złapało i traktor wywlókł mnie z zaspy ciągnąc auto w odległości około trzech centymetrów obok solidnego stalowego ogrodzenia.
Potem chciałem przepiąć hak do przodu, ale tu całkiem nie znalazłem na niego miejsca. W świetle lampki telefonu komórkowego nie natrafiłem na żadną klapkę która ukrywałaby otwór. Poddałem się po jakimś czasie i wpisałem w wyszukiwarkę Internetową - mocowanie haka w samochodzie ( tu podałem markę i model). Jeszcze dwa dni wcześniej śmiałem na wspomnienie sceny w filmie Przemytnik z Clintem Estwoodem w której pewien młody facet nie umie zmienić koła w samochodzie ponieważ przy braku sieci nie odpala ma You Tube z odpowiednim filmikiem. Teraz jak czyniłem podobnie. Czyżby to miało świadczyć o jakimś skoku cywilizacyjnym, czy wręcz przeciwnie?
Okazało się, czego na logikę nie wziąłbym nigdy, że trzeba wyszarpać odbojnik mocowany fabrycznie na zderzaku nad osłoną halogenu. W zimną i mokrą noc to znaczy tylko - wyszarpać go na żywca ze swymi sześcioma zaczepami. Tak też zrobiłem i oczom moim ukazał się wymarzony otwór. Teraz już bez problemów wypasiony ciągnik marki Fendt uzbrojony w potężne łąńcuchy na kołach, wywlókł mnie na szczyt . Ja przepraszałem za zajęcie czasu, On za zły dojazd do Winiarni. Rozstaliśmy się w zgodzie i świątecznej atmosferze. Auto wyglądało żałośnie, oblepione śniegiem i błotem jak po jakimś terenowym rajdzie.
Kiedy wrzuciłem łańcuchy do auta i wytarłem ręce, zadzwonił telefon.
- Długo Ci to jeszcze zajmie? - spytała żona nieświadoma przygody ze zboczem.
- Już załatwiłem kolejny etap, teraz będzie tylko z górki - odpowiedziałem, maskując ochotę na to by tylko burknąć coś niestosownego.
Spojrzałem na zegarek. Nawet on tkwiący na przegubie uwalony był błotem, które już zdążyło zaschnąć Zmagania z podjazdem zabrały mi ponad godzinę.
Mokre rękawice rzuciłem na podłogę, w butach chlupotała woda. Moja ukochana wojskowa kurtka M-65 przypominała panterkę, pełną brązowych kropek o różnych stopniu wysuszenia.
Co mi się może jeszcze zdarzyć?
Już chyba tylko przekroczenie debetu na mojej karcie płatniczej - zażartowałem
Prorok jaki czy co ?
Wykrakałem
W domu opowiedziałem o wszystkim przy spóźnionym obiedzie. Kieliszek ( a nawet dwa domowej 5 letniej dereniówki ratował mnie przed przeziębieniem. Czas pokaże na ile skutecznie.
Czy znam polskie kino? Wydawało mi się, że znam, zwłaszcza to klasyczne. Żona mówi, że ja chyba widziałem wszystkie filmy. Zwykle po pierwszych dziesięciu minutach mówię - muśmy już ten film oglądali.
I tak miałem do wczoraj, bo dzisiaj jakieś licho podkusiło mnie do wypełnienia testu pod takim właśnie tytułem - Pamiętasz kultowe sceny polskiego kina?
No pewnie - żachnąłem się i skułem już na pierwszym pytaniu.
Kiedy pojawił się błąd zestresowałem się solidnie. Czyżbym już zaczynał mieć to co moja teściowa posiada w pełnym rozkwicie?. Zwłaszcza że na pozostałe pytania odpowiedziałem z marszu.
Zerknąłem na Youtube. Kargul podejdź no do płota .
Wychodzi na to że w oczach twórców testu, You tube też nie zna się na polskim kinie.
żródło: Czy znasz polskie filmy
***A poza tym, dzisiaj kończę listę zakupów. Przyznam szczerze, że fantazję moja żona ma. Nie rusza mnie to jednak specjalnie gdyż od ponad trzynastu lat robię wszystkie podstawowe zakupy do naszego domu. Dobrze mi idzie obliczanie proporcji wielkości opakowania do ceny i nie dam się skusić na żadną promocję choćby nie wiem co.
Pomimo kryzysu energetycznego założyłem lampki na zewnątrz. Zapłoną w Wigilię. Aby jednak sytuacja nie wymknęła się spod kontroli nad wszystkim czuwa timer, który o odpowiedniej godzinie da impuls w jedną, a potem w druga stronę.
Jest jeszcze parę rzeczy które przyjdzie mi zrobić zanim zasiądę przy wigilijnym stole, ale i tak lwią część roboty wykonała pomimo przeciwności losu moja żona, którą nawet nie próbuje wypytywać czy czuje magię świąt ?.
I tak jak co roku. A nie, przepraszam w tym roku po raz pierwszy z wnuczką.
Może dlatego uparłem się na te światełka wokół domu. Kto wie?
***
W czwartek przypomniałem sobie co to znaczy - złe warunki drogowe. Podjechałem do zaprzyjaźnionej winnicy, aby złożyć życzenia świąteczne.
Na samo miejsce prowadzi stroma i wyboista droga, którą i w lecie i w zimie pokonywałem już wiele razy bez problemów. Teraz zjeżdżając ze stromizny pomyślałem, że ten zjazd nie jest najlepszym pomysłem. Trudno, pocieszyłem się, w bagażniku mam łańcuchy. Życzenia, wzruszenia, gadu, gadu i szybki wyjazd. Wszystko świetnie się udało z wyjątkiem tego ostatniego.
Kiedy zakopałem się w mokrym śniegu i koła odmówiły posłuszeństwa, zakląłem tylko jak bosman z piosenki Trzech koron 10 w skali Beauforta - niech to czort i stoczyłem się na dół by założyć łańcuchy. Ostanie piętnaście lat nie zakładałem ich na koła, ale poprzednio zużyłem do zera ze trzy komplety. Wiem więc o co w tym temacie chodzi. Kwestia przypomnienia i łańcuchy na kołach. Nabrałem rozpędu i wbiłem się w warstwę śniegu zalegającą wzniesienie. Koła zabuksowału, autem rzuciło w lewo i prawo i osiadłem w zaspie na poboczu. Nie ustawałem starając się nie przesadzić z gazem. Kręcące się koła wyrzucały spod siebie śnieg, a potem zmarzniętą ziemię. Wszystko to na podobieństwo starych statków rzecznych z bocznym napędem. Tu podkopałem, tam podłożyłem deskę i obrzuciłem się stekiem przekleństw, niepodobnych już całkiem do tych którymi rzucał bohater piosenki Trzech Koron. Kląłem na swoją głupotę i pomysł, że nie można być miękiszonem.
Cóż było robić, gdy wszystkie metody zawiodły. To jak z seksem. Kiedy wszystkie metody zdobycia kobiety zawiodą, możesz jeszcze poprosić.
Zszedłem do Winiarni i poprosiłem właściciela o pomoc.
Ten odpalił ciągnik i podjechał pod zbocze. Miejsce do montowania haka w tylnym zderzaku odnalazłem bez trudu, natomiast mocna rdza uniemożliwiła wkręcenie haka nawet wtedy kiedy odkryłem, że posiada tak zwany lewy gwint. W końcu złapało i traktor wywlókł mnie z zaspy ciągnąc auto w odległości około trzech centymetrów obok solidnego stalowego ogrodzenia.
Potem chciałem przepiąć hak do przodu, ale tu całkiem nie znalazłem na niego miejsca. W świetle lampki telefonu komórkowego nie natrafiłem na żadną klapkę która ukrywałaby otwór. Poddałem się po jakimś czasie i wpisałem w wyszukiwarkę Internetową - mocowanie haka w samochodzie ( tu podałem markę i model). Jeszcze dwa dni wcześniej śmiałem na wspomnienie sceny w filmie Przemytnik z Clintem Estwoodem w której pewien młody facet nie umie zmienić koła w samochodzie ponieważ przy braku sieci nie odpala ma You Tube z odpowiednim filmikiem. Teraz jak czyniłem podobnie. Czyżby to miało świadczyć o jakimś skoku cywilizacyjnym, czy wręcz przeciwnie?
Okazało się, czego na logikę nie wziąłbym nigdy, że trzeba wyszarpać odbojnik mocowany fabrycznie na zderzaku nad osłoną halogenu. W zimną i mokrą noc to znaczy tylko - wyszarpać go na żywca ze swymi sześcioma zaczepami. Tak też zrobiłem i oczom moim ukazał się wymarzony otwór. Teraz już bez problemów wypasiony ciągnik marki Fendt uzbrojony w potężne łąńcuchy na kołach, wywlókł mnie na szczyt . Ja przepraszałem za zajęcie czasu, On za zły dojazd do Winiarni. Rozstaliśmy się w zgodzie i świątecznej atmosferze. Auto wyglądało żałośnie, oblepione śniegiem i błotem jak po jakimś terenowym rajdzie.
Kiedy wrzuciłem łańcuchy do auta i wytarłem ręce, zadzwonił telefon.
- Długo Ci to jeszcze zajmie? - spytała żona nieświadoma przygody ze zboczem.
- Już załatwiłem kolejny etap, teraz będzie tylko z górki - odpowiedziałem, maskując ochotę na to by tylko burknąć coś niestosownego.
Spojrzałem na zegarek. Nawet on tkwiący na przegubie uwalony był błotem, które już zdążyło zaschnąć Zmagania z podjazdem zabrały mi ponad godzinę.
Mokre rękawice rzuciłem na podłogę, w butach chlupotała woda. Moja ukochana wojskowa kurtka M-65 przypominała panterkę, pełną brązowych kropek o różnych stopniu wysuszenia.
Co mi się może jeszcze zdarzyć?
Już chyba tylko przekroczenie debetu na mojej karcie płatniczej - zażartowałem
Prorok jaki czy co ?
Wykrakałem
W domu opowiedziałem o wszystkim przy spóźnionym obiedzie. Kieliszek ( a nawet dwa domowej 5 letniej dereniówki ratował mnie przed przeziębieniem. Czas pokaże na ile skutecznie.
A jak już ktoś zadał sobie tyle trudu by doczytać ten tekst do końca niechaj przyjmie ode mnie najserdeczniejsze życzenia
Zdrowych, Spokojnych, a o ile to się uda również Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
każdy Twój tekst czytam z uwagą od początku do końca,
OdpowiedzUsuńodpoczynku świątecznego!
Wiem że zawsze można na Ciebie liczyć. Dziękuję
UsuńDobrych Świąt !! (to byłam ja, magdaitaliana)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pamięć.
UsuńJak można nie przeczytać tego tekstu do końca skoro akcja wartka i napięcie godne filmu akcji:)) Brawo, poradziłeś sobie!
OdpowiedzUsuńJa zrezygnowałam z iluminacji balkonowej, skupiam się na świecach wewnątrz. No, ale wnuczka swoje prawa ma i niech Wam wszystkich będzie radośnie!
Pozdrowienia
UsuńPopłakałam się ze śmiechu, choć sytuacja była mało komiczna. Złośliwości losu zdarzają się wtedy, kiedy błyśnie nasza myśl. I hop, diabełek to realizuje. Ciekawe, że rzadziej to się zdarza przy tzw. "pozytywnym myśleniu"/
OdpowiedzUsuńA kopulaki skojarzyły mi się natychmiast z cebulakami, widać nie zaliczyłam odpowiednio długiego czasu w wojsku:):)
Najlepszego na te Święta, spokoju, zdrowia i optymizmu.
Tak. Spokoju, zdrowia i optymizmu. Też tego życzę
UsuńWesołych Świąt Antoni. A jeżeli chodzi o wkręcanie haka, to ja w swojej służbowej 15-to letniej Pandzie w potrzebie najpierw go wbiłem trochę kamieniem, a potem przy pomocy stalowej brechy wkręciłem. Gorzej było z jego usunięciem. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńTak też robiłem, postukałem, a potem kluczem do kół jak dźwignią zakręcałem.
UsuńTak komicznie opisałeś sytuację, że zamiast współczuć, uśmiechałam się cały czas.
OdpowiedzUsuńRadosnych świąt w rodzinnym gronie. Dużo miłości i ciepła na dalsze dni.
Zasyłam serdeczności
Ja też szybko nabrałem do tego zdarzenia dystansu. Zdrowia i spokoju życzę
UsuńIm dzieci mniejsze tym Święta większe, to dla dzieci a potem dla wnuków ozdabiamy, dobieramy prezenty, wywołujemy magię tych Świąt.
OdpowiedzUsuńA kopulak znam i to nie w tym biblijnym sensie poznania. Sex jest mocno przereklamowany🎗