01 września 2022

Przybiłem żółwika z Nigelem Kennedym

Nadszedł ten wyczekiwany dzień. Ostatni dzień sierpnia, dzień Koncertu w hołdzie Jimiemu Hendrixowi. Ale to miało być dopiero wieczorem.
Spodziewanie i niespodziewanie zarazem zostałem zaproszenie na oddział chirurgiczny pewnego szpitala, gdzie miałem mieć planowany zabieg chirurgiczny. Jak to zwykle u mnie, dobre wiadomości mieszają się z jeszcze lepszymi.
Wstałem więc o godzinie 5.00 rano by na 7.00 dotrzeć do szpitala na planowany zabieg. Nie jest celem tego wpisu wyzłośliwiać się na służbę zdrowia, szczególnie, że ta znalazła czas i pieniądze żeby się mną zająć.
Pewnym rozczarowaniem było to, że zabieg który wydawał mi się prosty skutkował prawie trzydziestoma szwami wewnątrz dłoni.
Do tego ubrano mnie w to śmieszne wdzianko rodem z amerykańskich komedii i wożono wózkami po szpitalu, nie zważając na mój sprzeciw, że przecież operowaną mam mieć rękę. 
Za wszystkim zaś stoją przepisy
Wszystko poszło na tyle sprawnie, że już o 15.00 mogłem opuścić szpital.


Rzucając się na niezdrowe jedzenie, bo przecież od świtu byłem na czczo, udałem się w drogę do domu. Croissanty z czekoladą zamuliły mnie na dobre. 
Dotarłem do domu, powitany przez sukę która uważnie i dokładnie obwąchała mój opatrunek.
Na miejscu zmieniłem tylko ubranie, sprawdziłem czy opatrunek za bardzo nie przecieka i z pomocą starszego syna który był sponsorem tego wieczoru, udaliśmy się w czwórkę do sali Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Budynek, laureat konkursu na budynki bez barier z 2007r. rzeczywiście taki był, a więc bez trudu zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, tuż przed sceną.
Troszkę z boku, ale centralne miejsca są zdecydowanie droższe. Lokalizacja miała jednak swoje plusy ponieważ sam Nigel Kennedy wychodząc na scenę podszedł do nas i z całą familią przybił żółwika.
Poczułem się wyróżniony
Kennedy znany jest z rewelacyjnego kontaktu z publicznością i nie ma w nim za grosz zachowania typowego dla celebryty.
Zaraz też pojawił się Mike Strern. Mike Stern to (pewnie już wspominałem) amerykański gitarzysta jazzowy. Prezentuje styl muzyczny fusion, czyli jazz z elementami charakterystycznymi dla muzyki rockowej. Jego idolami w młodości byli Jimi Hendrix i Eric Clapton.  
Dodatkowo w koncercie uczestniczyła żona Sterna Magdalena Thora która jest gitarzystka i wokalistką jazzową Z tego co dobrze zrozumiałem,  kiedyś tam w latach dziewięćdziesiątych, współpracowała ponoć z Urszulą Dudziak. Byli jeszcze i inni członkowie zespołu ale najbardziej rzucała się w oczy wiolonczelistka do której Kennedy podchodził z dużą sympatią, publiczność zresztą też.
Koncert który rozpoczął się prawie dokładnie o 20.00 trwał do godziny 23.00 z jedną mała przerwą w trakcie. Kennedy dwoił się i troił na scenie i widać było, że muzyka sprawia mu autentyczna frajdę. Trochę obawiałem się tego koncertu znając twórczość Hendrixa.  Ostre rockowe brzmienia w wykonaniu skrzypiec, wiolonczeli i gitar mogły być przytłaczające. Moje obawy były jednak bezpodstawne. Oprócz Hendrixa na którego zwlokło się wielu emerytowanych fanów wykonywano też klasykę jazzową, stąd nie dziwił widok uczestniczących w koncercie ludzi młodych a nawet bardzo młodych. Z jedną taką na temat końca wakacji i swobody rozmawiał z estrady Nigel. był więc Hendrix, były 
utwory Komedy, a także klasyka muzyki poważnej. Wtedy to do głosu  dochodziły    fantastyczne, nastrojowe duety skrzypiec i wiolonczeli, by za chwile dołożyć na maksa do pieca tak, że aż cała aula drżała w posadach. Każdy znalazł więc coś dla siebie, a trzy bisy świadczą chyba o szacunku artystów do publiczności. 
Pamiętam kiedyś koncert pewnego saksofonisty jazowego w Muzycznej Owczarni w Białej Wodzie. Po jednym bisie zakończył on koncert, zasłaniając się związkami zawodowymi.
Okazało się, że ze względu na operowaną rękę nie mogę w pełni wyrazić wdzięczności artystom o czym boleśnie przekonałem się po pierwszym uderzeniu dłoni. 
Na sam koniec, Kennedy żegnał się z uczestnikami  trącając żółwika bez opamiętania. Starszy wyczuł chwilę i zrobił w tym momencie zdjęcie mojej żonie, a swojej matce. 
W środku tygodnia wróciliśmy do domu o północy.
Miałem długi dzień pełen wydarzeń, chociaż i naczekałem się sporo, a jak mówi bohater reklamy pewnej kiełbasy długo dojrzewającej - czekanie jest najtrudniejsze.
Dzisiaj zaś od rana zmiana opatrunku i do pracy. Chyba jest we mnie coś z cyborga
Coś tam pstryknąłem, coś tam nagrałem. Nastawiłem się wspaniały wieczór i taki był


Scenografia która nam się spodobała





Nigel  Kennedy który największą wagę przykłada zawsze do muzyki


Troszkę łagodnej klasyki dla odmiany. Jednak ze swoją elektryczną wiolonczelą ta delikatna artystka potrafiła dołożyć do pieca.




I to by było na tyle, a gdyby komuś było mało to profesjonalne zdjęcia znajdzie na Facebooku -  Summer jazz Festiwal zapraszam 


 







12 komentarzy:

  1. Pisać o muzyce, to trochę trudny i niewdzięczny temat, ale dałeś pole do popisu wyobraźni, choćby wyliczając co tam grano. A rocka w wykonaniu Kennedyego to akurat sobie wyobrażam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie mi tam do takiego Marcina Kydryńskiego. Dlatego też starałem opisać jedynie atmosferę i moje w niej odczucia. Na ile się udało? To już ocena czytających. Pozdrawiam

      Usuń
  2. Taki dzień nie zdarza się często, zatem emocje musiały być duże. Szpitalne spowodowały stres, ale koncertowe nieźle rozluźniły, bo artysta ma dobry kontakt z publicznością, a jego muzyka stawia na baczność słuchaczy.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow!Wow! Wooow! Wooooooow! Hanula
    PS To by było na tyle, zazdroszczę na maksa:)) Co Ty teraz z rękami zrobisz? Jedna w kokoniku, druga muśnięta dotknięciem gwiazdy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę żył ja dotychczas. Te doświadczenia mnie nie zmieniły, a jedynie wzmocniły.

      Usuń
  4. Pozazdrościłem Ci trochę i wczorajszy wieczór spędziłem na słuchaniu Nigela na You Tube. Zacząłem od jego wersji Hendrixowskiej Purple Haze. Ale był i Nigel z Jeffem Beckiem i wiele innych. Pozdrawiam i życzę aby ręka szybko doszła do pełnej sprawności. JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygotowywałem się na ten koncert z pomocą You Tube. Wiedziałem więc czego się spodziewać. Wyszedłem jednak po koncercie zaskoczony i mocno zadowolony. Gdyby tak można częściej.
      Ręka powoli goi się, a najbardziej żal mi motocykla.

      Usuń
  5. Nie jest mi po drodze z tą muzą ale czyżbym przegapiła jakiś post no bo co ma prawie 30 szwów na dłoni do pokrzywdzonego motocykla? Co się stało Antoni? Wielka strata czy mały kłopot?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowany zabieg, dlatego motocykl pokrzywdzony bo nie używany. Wszystko pod kontrolą

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Czyli dzień, powiedziałabym, emocji skrajnych.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń