Nie takie popularne jak jest teraz
„pińcet” plus, ale zwykłe doskwierające codziennie plus
„pińdziesiąt”
To taki wiek przy którym niektórzy
chcieliby powiedzieć - Oj dziadku, ale jeszcze się boją, że mogą
za to dostać w ryja.
To taki czas kiedy irytuje cię książka
– „Internet dla seniorów czyli jak korzystać z Internetu po
pięćdziesiątce” bo z siecią radzisz sobie bardzo sprawnie.
Przedkładasz jednak osobiste znajomości i rozmowy choćby
telefoniczne nad komentarze na Facebooku.
Olewasz te wszystkie lajki, ale gubisz
się już przy hasthagach, powiadomieniach push, snapchatach.
Słyszałeś o Istagramie, ale masz lustro w domu i widząc wyrazisty
brzuch piwny, albo obwisły tyłek rezygnujesz ze zrobienia
sobie selfie.
To zdjęcie które ukradkiem zrobiła
ci w takiej sytuacji żona to już nie jest selfie, a jakiś
makabryczny żart, bądź załącznik pod ewentualny pozew rozwodowy.
Chociaż jestem z natury bardzo
punktualny, co rusz spotykam się z zarzutem spóźnienia.
Kiedyś zniosłem do domu parodię
bardzo popularnej francuskiej piosenki.
Polski tytuł zachęcał – „Zaje...y
żule mi”.
Młody spojrzał przelotnie na ekran
telewizora i powiedział - Jesteś spóźniony o jakieś dwa lata.
Pięć, dziesięć minut. Ja nie
dyskutuję pół godziny, ale dwa lata?
Kiedy przyszło mi to usłyszeć po raz
kolejny i kolejny, zrozumiałem w końcu, że w sprawie mediów
społecznościowych jestem spóźniony i nic tego nie zmieni. Ot po
prostu następuje zmiana pokoleń i obowiązywać będą gusta tych
co zasilą ZUS z przeznaczeniem na moją emeryturę.
Tak naiwnie liczę że się doczekam.
Wszak nie nadużywałem ZUS i za cały okres pracy zawodowej
korzystałem ze zwolnień chorobowych przez jakiś miesiąc „zussamen
do kupy”
Wracając do mojego spóźnienia w
odkrywaniu sieci.
Nie zdziwiłem się przeto bardzo gdy
usłyszałem pewną piosenkę a sprawdzając historię zespołu
usłyszałem, że stali się sławni (miarą jaką w tej chwili
mierzy się sławę) jakieś dwa lub trzy lata temu.
- Taka karma widocznie – powiedziałem
do siebie. Postanowiłem też nie czuć wstydu po wysłuchaniu teraz
tych utworów jak też po przeczytaniu opinii niektórych, że teksty
są pensjonarskie.
Lubię filmy o których jednym słowem
można powiedzieć, że są pokręcone. Lubię pokręcone piosenki, a
w słuchaniu muzyki dotarłem aż do etnicznej muzyki Afryki.
Kiedy w czasie jednej z wizyt u doktora
mojej żony, podczas gdy doktor dokonywał zmiany opatrunku,
pozwoliłem sobie na jakiś dowcipny komentarz.
To mnie sprowokowało do dalszej
wypowiedzi a kiedy zauważyłem zdziwiony wzrok doktora, wyznałem
- Wie pan doktorze, tacy jesteśmy
razem z żoną. Jesteśmy trochę popieprzeni.
- Wiem i za to Was lubię.
Zrobiło się miło. Nawet w szpitalu
może być miło.
Dlaczego przywołuję tę rozmowę?
Na dowód, że nie mam problemu z
krytycznym spojrzeniem na siebie. No taki już się mamie urodziłem.
Resztę zrobiła żona w ciągu tych trzydziestu pięciu lat
małżeństwa.
Nie, nie, nie. Nie myślcie tylko, że
można ze mnie łatwo lepić jak plastelinę.
Jeśli już przyrównać mnie do
plasteliny to takiej do której jakiś żartowniś ukrył garść
szpilek.
Nigdy nie wiadomo kiedy ostrze ukłuje.
Jednak nie Freudowskie rozważania nad
samym sobą są tematem dzisiejszego wpisu a piosenka.
Piosenka zespołu „Domowe melodie”.
Jak wyczytałem w Internecie który jest ponoć zagadką dla seniora,
członkowie zespołu tworzą muzykę w konwencji „lo-fi”
To tajemnicze określenie oznacza, że
muzykę, zagrano i nagrywano w warunkach domowych. Ich utwory cechuje
melodyjność, prostota i bogate w kontekst słowa piosenek.
O to właśnie chodzi, o te teksty
bogate w kontekst. Lekko absurdalne ale bogate.
Oglądam młodych ludzi, jestem pod
wrażeniem prostych melodii i doszukuję się znaczenia słów.
W obecnych, za bardzo politycznych
czasach z przyjemnością słuchałem utworu „Panie Prezydencie”
Panie Przywileju
Kto ci nadał prawo
Żeby brać mnie w swoje ręce?
Ręce, które leczą
Od za dużych marzeń
Jeden mamy świat, nic więcej
A wy się bijcie, gińcie, zesrajcie
Zróbcie sobie wojnę
Na połamanie nóg, pohybel
Czasy niespokojne
I tylko WON z mojego domu
Nie ma was tu, nie ma was tu
Nie ma was tu, nie ma was tu (*1)
Jeśli ktoś zarzuci koniunkturalizm to
powiem tylko, że test powstał w 2013 lub 2014 roku. Spokojnie więc
mogę go sobie uogólnić i zuniwersalnić.
Nie moja to liga wiekowa, ale stosunek
do polityki podobny.
Różnica polega na tym, że ja mam to
już w dupie, przed nimi całe życie.
Prawdę powiedziawszy to zacząłem od
„Grażki” (*2), największego ponoć hitu Domowych melodii.
Tekst też jakby poniekąd polityczny i
aktualny, bo znowu robi się politykę na ludzkiej
tragedii
A potem zachwyciłem się jeszcze
„Zbyszkiem” (*3). Być może dlatego, że nie był osadzony w
polityce.
Czy określenie „oranżowe stopy”
nie działa na Waszą wyobraźnię?
Jeżeli ktoś z niesmakiem wyłączy
Youtuba i powie - ten Antoni jest pokręcony -
to przypominam, że sam to napisałem
na wstępie niniejszego posta.
A jak oderwę się od muzyki to przyjdzie
odpalić kosiarkę, bo przez nawóz i ostatnie opady mocno podrosła.
W niedzielę wraca żona. Wypada by
przywitać ja tak po gospodarsku.
Liczy się w końcu pierwsze wrażenie.
1.
2
3
Oj tam, "pińdziesiątka" też mnie czeka za rok. Straszą nas tym i straszą, że z czasem człowiek myśli że przekracza jakąś magiczną barierę. Że potem będzie gorzej... Nie, z roku na rok jest trochę inaczej... Ostatnio gdzieś w mediach przeczytałam pozytywną informację, że czas życia się wydłużył i że tzw. wiek średni to nie lat 50 ale przesunął się do 60 -tki. Ja z uporem maniaka powtarzam, że teraz jest mój czas na realizację planów bo dzieci odchowane wiec po 15 latach marzeń otwieram oficjalnie pracownię i sklep internetowy. A co rycząca pięćdziesiątka nie da rady?!
OdpowiedzUsuńMuzyki posłucham w wolnej chwili. Pozdrawiam:)
Oczywiście że da. życzę powodzenia
UsuńPozdrawiam
Gdy dociągniemy do setki dostaniemy podwójną emeryturę, to pozytywne bardzo, prawda? Jako pięćdziesiątka dałam radę z nowym całkiem zawodem, teraz coś gorzej z marzeniami i realizacją, ale może się pozbieram do setki? Tak, trzeba pozytywnie myśleć, wiersze i piosenki pozytywne znać, cieszyć się wiosną i życiem póki trwa. Dobrych myśli życzę i ciepło pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńElka
bardzo żałuję, że głośników nie mam, dopiero w domu posłuchać mogę, ale ten tekst bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńco do wieku to się wypowiadać nie powinnam, ale myślę, ze o seniorach to się człowiek staje po ukończeniu setki, stu lat w sensie a nie setki innej, żeby nie było
1. Tylko dwa lata? To jesteś w absolutnej szpicy pokolenia 50+. Oby tak każdy w naszym wieku.
OdpowiedzUsuń2. A nie niepokoi Cię niedobra zbieżność pomiędzy 50+ i 500+?
Pozdrawiam
Czyli według Grażki zbliżam się do wieku średniego? Tyz piknie, jak gadają Twoi Górale:)A że jesteśmy z Jaskółem popieprzeni, to kiedyś orzekła połowa starej klasy u nas na ognisku. No cóż, sami dodali, że w końcu wiedzieli o tym już w liceum:)Hard rock, jazdy na motocyklu, czysta z gwinta...
OdpowiedzUsuńNie musimy znać wszystkiego na Necie. Nie bywać, to też ładna umiejętność i akcentowanie wyboru, a nie brak znajomości.
Trawnik kosiłam już drugi raz- trawa się wściekła.
Muzyka fajna, nie rozumiem Twoich obiekcji. "Oranżowe stopy" brzmi prawie tak, jak "niebieskie słonie"- tchnie lekkością.:)
Pozdrowienia.
Nie Grażki,(masz dowód na moje pop...) To wywód Ewy:)
OdpowiedzUsuńOdkryłem nowe brzmienie i na życie spojrzenie, a wszystko dzięki Tobie Antoni.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak domowe melodie... Nawet gdy 70-tka na karku
Jestem cyfrowym ignorantem, ale martwi mnie to mało. Grunt, żeby sprawnie poruszać się po twardym gruncie. Świat cyfrowy to przecież tylko nędzna podróbka i tam się ma do rzeczywistości jak mapa do terenu, który przedstawia.
OdpowiedzUsuńW kwestii muzyki nic mnie już nie dziwi. Mój RR miał okresy, kiedy słuchał (a przy okazji razem z nim) reggae po rosyjsku, niemieckiej wokalistki Nena, Nohavicy i arabskiego "disco polo". Ostatnio wynalazł w czeluściach youtuba islandzką pieśniarkę. Jeden z jej utworów bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=8ndaf3s4j1I
"Różnica polega na tym, że ja mam to już w dupie, przed nimi całe życie." Uważam, że to myśl roku. Problem w tym, że niewielu młodych zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. Nie pamiętają "starej" władzy PiS, a nowa ma walor nowości i inności.
OdpowiedzUsuńAleż Antoni, jesteś jak najbardziej "do przodu" skoro te oranżowe stopy i prezydent tak Cię zainteresowały:))
OdpowiedzUsuńPodziwiam, bo ja nie mogę nadążyć, pozostaję w epoce dinozaurów:)
„Pińdziesiąt” u mnie już tuż tuż - ale moja babcia zawsze mówiła "STARZEJMY SIĘ Z GODNOŚCIĄ". Ciekawe czy gdyby dziś żyła założyła by sobie profil na Facebooku ??
OdpowiedzUsuńNo, muszę przyznać, że zdołowałeś mnie strasznie - głównie faktem, że ja w ogóle nie trybię, o czym piszesz. Jak widać, parafrazując Andrzeja Mleczko (jak to się odmienia?): "Twoje opóźnienie przy moim opóźnieniu jest doprawdy śmieszne!".
OdpowiedzUsuńMleczko się nie odmienia!
UsuńA jak się zsiądzie?
UsuńA jak się zsiądzie, to...się odmieni czyli mleczko się odmienia:mleczko,zsiadłe mleczko,serek:)
UsuńNormalnie: Mleczkę:)
UsuńKłaniam nisko:)
Mleczko, Matejko, Kościuszko odmieniają się jak bułka , bibułka. Choć podobno pan Andrzej Mleczko woli jak Jego nazwisko się nie odmienia:)
UsuńTo samiusieńko mam przy siedemdziesiątce. Ale ta granica się przesuwa albo ja się tak dobrze trzymam (bo się nie puszczam :-))
OdpowiedzUsuńA mnie się wszystko rozstroiło i nie gra...Hanula
OdpowiedzUsuńoch, też nie nadążam za niektórymi rzeczami, ale dobrze mi z tym :) facebook opanowalam ze względów promocyjnych, ale i tak jestem na kwarantannie, póki co. To skloniło mnie nawet do pewnych refleksji i napisania posta na ten temat, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń