08 października 2013

Kiedyś z naszgo przystanku odjedzie ostatni tramwaj

Niby wszyscy wiedzą, że flaszka kiedyś się skończy a gdy to następuje wszyscy są zaskoczeni- mówił ze sceny Piotr Bałtroczyk.
Pan Nieistotny trawestował to powiedzenie zastępując wódkę życiem i przypasowało.
Może nawet nie trzeba było nic przerabiać bo Bałtroczyk tez miał na myśli życie?
Stało się jednak, nie dzielmy zasług.
Ma więc życie swój początek zwany narodzinami i koniec określany zgonem. A między zero a sto procent są urodziny.
Kolejne urodziny stają się nie tylko okazją do wypicia, ale czasem do oceny własnych dokonań. Ponieważ jednak dokonania wyglądają blado, starasz się by jubileusze miały jak najbogatszą oprawę konsumpcyjną.
Standardowo zachowuje się również Jan Maria Nieistotny, który zapija kolejną rocznicę korzystając przy okazji z błogosławieństwa złej reakcji na alkoho
l po zażyciu tabletki na cukier.
Po prostu szybko wchodzi na orbitę, a jego postrzeganie świata jest na pograniczu chwilowego urwania filmu czyli jak kto woli zaniku pamięci.
Budzi się następnego ranka w poczuciu wstydu, ale jest to tylko wstyd z powodu nadużycia, a nie zmarnowanego życia.
Alleluja i do przodu mówi jeden Ojciec. Nie jest to bynajmniej ojciec Jana Marii, a już w żadnym wypadku jego Dyrektor. Nieistotny ma nad sobą Prezesa bo taki tytuł przyjął właściciel tego interesu, który opłaca jego składki do ZUS.
Na gówno zresztą jak się powszechnie uważa, ale Nieistotnego wychowano tradycyjnie.
Smutek, tylko wypić ale to pogłębi wyhodowaną już depresję.
A przecież życie, zwłaszcza wtedy kiedy odchowało się dzieci, nawet gdy One nie bardzo chcą to jeszcze zauważyć, może być piękne. Piękne i urozmaicone.
Można jeszcze chcieć. Chcieć być i coś znaczyć, bo jak pisał Tadeusz Kubiak
… Ale to wszystko nie dość i nie mało
Dalekich lądów chciało by ciało
Lilian pod palmą i palmy wśród Lilian
Tors o barwie skrzydeł motyla
Bo Polak mimo i mimo wszystko
Był artystą jest kolorystą
I futurystą jak Solo Christo...
Co prawda to cytat o Polaku jako takim, ale skąd można wiedzieć czy pan Kubiak nie miał na myśli właśnie rodaka w tak zwanym srebrnym okresie życia?
- Dlatego też poczułem jakby mi kto w mordę dał, kiedy zobaczyłem ten nagłówek - powiedział Pan Nieistotny relacjonując wrażenia po przeczytaniu tekstu w gazecie pod tytułem
Między 50-tką a zgonem.

Intencje autora są szlachetne, bo tekst jest o aktywnych babciach w związku z wydłużająca się średnią wieku.
Tytuł jednak potrafi zachęcić lub zniechęcić.
Teraz niestety zniechęcił. Z powodu tak zwanej cienkiej skóry którą obdarzony jest nasz bohater, Jan Maria, poczuł za sobą chłód kosy smętnego żniwiarza.
Targnął nim niespodziewany dreszcz i po raz pierwszy użył określenia którego często używa jego znajomy w takiej sytuacji – śmierć koło mnie przeszła.
Od dawna wiadomo, że użycie właściwych słów jest podstawą osiągnięcia sukcesu. Stąd tak duże znaczenie przywiązuje się do dyplomacji, bez względu na skalę w jakiej się jej używa. Tu jakby jej brakło.
A może to już ten czas, gdy rówieśnicy Nieistotnego niczym zakonnicy u Kamedułów mijając się na swoich dróżkach życia powtarzają zamiast powitania łacińską sentencję „memento mori”
Podczas pierwszego czytania Trylogii ten kawałek śmieszył Jana Marię bardzo. Teraz jakby trochę mniej.
Chociaż dla równowagi powtarza sobie inne znane powiedzenie – Nie wiadomo komu z brzegu.
To tchnie optymizmem, a poza tym – Między ciszą a ciszą sprawy się kołyszą...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz