10 września 2025

A w górach już prawie jesień

Jeżeli nie zanudziłem Was na śmierć relacjami z wypadów motocyklowych, to zamieszam kolejną.

To już jesień.
W sobotę z rana było  chłodno. Temperatura w okolicy 14 stopni, ale przecież jak mawiali starożytni żeglowanie jest rzeczą konieczną.  Zaplanowany więc został wypad motocyklowy w tak zwanym złotym składzie czyli we dwa motocykle. Dodatkowo koledze udało się wyrwać z domu na cały dzień, a więc chciał ten czas wykorzystać maksymalnie. Pamiętam, że kiedyś z okazji takiego jego "wolnego" pojechaliśmy pomimo kłębiących się nad nami deszczowych chmur i wracaliśmy w strugach ulewnego deszczu. No, ale są jakieś priorytety.

Wyruszyliśmy spod mojego domu o 9.30. profilaktycznie lepiej ubrani niż na zwykły przelot.
Kiedy wjechaliśmy w lasy zaczęło się robić coraz chłodniej, a w okolicach Lubomierza letnie rękawice stanowiły już kiepskie zabezpieczenie przed chłodem. Zmarzły nam końcówki palców. Planowałem parę razy zatrzymać się w tym lesie, by rozetrzeć dłonie, ale wytrzymałem do Zabrzeży. Tam na stacji benzynowej  jak zwykle piliśmy kawę. Ja zamieniłem rękawice na cieplejsze. Przezornie wrzuciłem je do kufra przed wyjazdem. Kumpel szukając czegoś cieplejszego założył pod kurtkę pas biodrowy który dawał mu odrobinę dodatkowego ciepła.



Że będzie zimniej przy jeździe w górach powinniśmy wiedzieć i ten fakt przynajmniej mnie nie zaskoczył.
Nowy Targ - Białka Tatrzańska - Bukowina - Poronin, zamglone tak, że o żadnej ekspozycji Tatr nie było mowy.
Nowy Targ- Ludźmierz- Czarny Dunajec - Jabłonka. Tu stanęliśmy na popas. Motocykle dostały benzynę, a my zjedliśmy po hot - dogu,  popijając podwójnym espresso. Pogoda też zrobiła się taka optymistycznie jesienna i słoneczko zaczęło lekko przygrzewać. Dobra nasza.
Przed nam Przełęcz Krowiarki.  Krowiarki to przełęcz w Paśmie Babiogórskim, które jest częścią Beskidu Żywieckiego .Według różnych źródeł jej wysokość to od 986 m do 1012. Przełęcz Krowiarki oddziela masyw Babiej Góry od Pasma Policy. Spotykają się na niej granice trzech wsi: Zawoja w powiecie suskim oraz Zubrzyca Górna i Lipnica Mała w powiecie nowotarskim, wszystkie w województwie małopolskim
Krowiarki są najwyższą dostępną komunikacyjnie przełęczą górską Beskidów Zachodnich. Dawniej prowadziła przez nie z Zawoi na Orawę gruntowa droga zwana Orawskim Chodnikiem. Przed II wojną światową rozpoczęto budowę szosy, zrealizowano jedynie odcinek tej trasy, kończąc ją dopiero po II wojnie Światowej

                                                                                                      


Nie ma już miejsc dla samotników. Przez cały czas gdy wspinaliśmy się motocyklami do góry,  na poboczu stały w rzędach jeden za drugim samochody, samochody i jeszcze więcej samochodów.
Tak na wjeździe jak i zjeździe.  Przejechaliśmy parę naprawdę wymagających zakrętów. Na koniec wjechaliśmy do Zawoi. To ponoć najdłuższa wieś w Polsce, z czym nie zgadzają się mieszkańcy Ochotnicy, dla potrzeb utworzenia nowej parafii podzieleni na Ochotnicę Dolna i Górną.
Gdzieś po drodze była  druga Białka (ta tatrzańska była wcześniej)  i  Maków Podhalański, gdzie odpoczęliśmy chwilkę  na miejscowym rynku z fontanną  
Przy zjeździe z Przełęczy, pogoda  wróciła do typowo jesiennej ze słońcem za chmurami i miejscowymi mgłami. 
Spodobała mi się ta fontanna na rynku makowskim, przestawiająca kamienny krąg na którym siedzi młoda góralka z tamborkiem w ręku. Za nią trzy główki makowe z których wylewa się woda.  W końcu to Maków do tego Podhalański.
Wokół fontanny na lince rozpiętej  pomiędzy latarniami, rozwieszono kilkadziesiąt kapeluszy, Nie odkryłem idei tych kapeluszy, ale całość wydała mi się ciekawa.



Przejazd przez Harbutowice, miłe sercu mojego kolegi miejsce z przejazdem przez taką mniejszą przełęcz,  ale za to z bardziej ostrymi zakrętami.  Potem Sułkowice znane z produkcji narzędzi, dojazd do drogi szybkiego ruchu Kraków - Zakopane i powrót do domu.
Wróciłem do domu około 18.00.  Pozostało tylko ucałować żonę na powitanie, wrzucić coś na ruszt i zacząć budować plany na poniedziałek. 
W sumie przejechaliśmy ponad 300 kilometrów, trasą pełnych podjazdów zjazdów i zakrętów. 
Nie będę ściemniał, że nie byłem zmęczony. Szukałem sobie miejsca na rozprostowanie pleców  i nie potrzebowałem do tego żadnych pretekstów. Ten  wypad był wystarczającym powodem. 
Sam sen tez przyszedł nadspodziewanie szybko.
Stwierdzam że od pewnego czasu jakbym bardziej przeżywał fizycznie te wyjazdy, ale przecież każdy z nas nie staje się młodszy z każdym kolejnym dniem.
Ważne, że dalej daje radę w siodełku.

        


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz