Tekst jest z założenia jest prześmiewczy, ale pozostaje nadal kontrowersyjny, dlatego zamieszczę na początku ostrzeżenie następującej treści :
Z niepokojem zacząłem czytać wstęp zaznaczony tłustym drukiem:
"Przez lata czerwone wino cieszyło się reputacją trunku korzystnego dla zdrowia, zmniejszającego ryzyko zachorowania na raka dzięki zawartości resweratrolu. Jednak najnowsze obszerne badania naukowców z Brown University School of Public Health oraz Warren Alpert Medical School stawiają ten pogląd w innym świetle. Okazuje się, że zarówno czerwone, jak i białe wino mają podobny wpływ na ryzyko rozwoju nowotworów."
Tak, informacje o skutkach umiarkowanego (podkreślam) picia wina są zmienne niczym pogoda w marcu.
Później następuje cała lista zarzutów z których głównym oskarżonym jest etanol. Znane są mi argumenty i rozumiem zalecaną ostrożność w konsumpcji w/w składnika.
Chciałbym się jednak skupić nie na procentach, a korzyściach wynikających z degustacji wina
Już pierwsze zadnie artykułu, wzbudziło we mnie watpliowści lub jak kto woli nadzieję.
"Miłośnicy czerwonych win od dawna wierzą, że ich ulubiony trunek oferuje wyjątkowe korzyści zdrowotne w porównaniu z innymi alkoholami. Powszechne jest przekonanie, że bogate w przeciwutleniacze czerwone wino może chronić przed nowotworami. Najnowsze badania sugerują jednak, że nie jest to prawda"
Prawda, nieprawda; racja , brak racji. Racja jest jak dupa, każdy ma własną - mawiał Marszałek Piłsudski.
Poza tym jak się ma do powyższego tekstu cytat ze Stefana Żeromskiego - wiara czyni cuda ?
Pozostanę przy tej wierze, a jak się nie sprawdzi to będę maił do czynienia ze wspaniałym placebo.
Co prawda cytowany fragment z Żeromskiego to tylko pół zdania, całość brzmi następująco:
Wiara czyni cuda lecz tylko walka daje efekty.
Daleki jestem od praktykowanej w czasach szczeniackiej młodości weekendowej walki o przetrwanie.
Dzisiaj wystarcza mi umiarkowana degustacja.
Co za szczere, poświąteczne wyznanie.
Prowadziłam kiedyś zajęcia dla uczniów 8 klasy z profilaktyki przeciwalkoholowej i wbijałam im do głów- w każdym napoju alkoholowym jest ten sam alkohol ( oni wierzyli, ze piwo to nie alkohol i nie szkodzi tak jak wódka- wmawiane w domach), Kady alkohol szkodzi zdrowiu, picie codzienne alkoholu w małych dawkach prowadzi do takiego samego alkoholizmu jak chlanie na potęgę dużej ilości w małych odstępach czasowych, alkoholik nigdy nie wierzy, ze już jest uzależniony.
OdpowiedzUsuńNo i co? Paru z nich zostało alkoholikami, prawie wszyscy piją alkohol okazjonalnie. I dalej uważają, ze piwo to nie alkohol, to tylko piwo.
Słowa, słowa, słowa- tylko mnie pozostało w głowie, że nie ma alkoholu nieszkodliwego. Wiem, a jednak....
I jeszcze jedno- alkohol jest dla ludzi, tylko trzeba znać swoje możliwości i granice- tylko tyle i aż tyle.. słowem same truizmy
Dlatego właśnie akcentuję w tym tekście umiarkowane spożycie alkoholu. Truizmy o granicach trzeba zaś sobie powtarzać do oporu, niestety.
UsuńO papierosach ludzie też wiedzą, że szkodzą. To ważna wiedza, ale wiedza ogólnie jest ważna, problem polega na tym, że mówimy młodym, co jest szkodliwe, a nie mówimy jak sobie poradzić z napięciem emocjonalnym. Większość osób pije, żeby zarządzać w ten sposób emocjami. Palenie spełnia te same funkcje. Tłumaczenie, że to oooostatni, albo że czerwone wino jest zdrowe a piwo to nie alkohol, to tylko pochodna uzależnienia, kolejna próba obniżenia napięcia (bo ludziom latają rączki, to palą, a myślenie o śmierci wzmaga latanie rączek, więc wolą udawać, że ta ich nie dotyczy).
UsuńWydaje mi się, że alkohol jest w jakiś sposób obecny w genach człowieka. Nawet w hermetycznych środowiskach, gdzie ludzie nie mieli szans na kontakty z innymi kulturami i wymianę doświadczeń, kwitnie produkcja takiego czy innego alkoholu. To fascynujące bo to w końcu skomplikowany proces. Co do obniżenia napięcia, w moim przypadku nie pamiętam bym sięgał po alkohol w celu obniżenia napięcia. Robię to raczej wtedy gdy jestem wyluzowany i zadowolony. Zapijanie problemów to najgorszy z możliwych powodów konsumpcji.
UsuńCzytałam, że Włosi pijący kieliszek wina do obiadu, może serce mają zdrowsze, lecz dwa razy częściej zapadają na choróbska związane z wątrobą i trzustką. I bądź tu mądry... Myślę, że producenci wina mają swój wkład w propagowanie zdrowotności picia wina nie tylko do obiadu, choć alko to alko bez względu, czy z wina, wódki czy piwa.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Okazuje się, że we Francji masowo kasują winnice. Jest tam spora nadprodukcja, a nowe pokolenie odwróciło się od wina na rzecz mocniejszych alkoholi. U nas jakby odwrotnie wino ma swój czas. Utworzono już ponad 500 winnic w naszym kraju. Mam nadzieję przy tej okazji na zmiany w strukturze spożycia alkoholi
UsuńPowiem jak Mikołaj Cieślak, z Kabaretu Moralnego Niepokoju, w słynnym skeczu o niepijącym Jerzyku: "Lekarza bym olał!".
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Ja znów tak często nie zmieniam przekonań.
UsuńWino to według mnie skisła, śmierdząca i niepijalna ciecz, zatem jeden czynnik ryzyka mam z głowy 😀
OdpowiedzUsuńZnam już Twój punkt widzenia w sprawie wina.
Usuń👍
UsuńCześć Antoni. I pomyśleć że jeszcze 100 lat temu Baczewski reklamował wódkę słowami: "wódka tak dobra, że nawet syn ci ją zwędzi…" i nikomu to nie przeszkadzało. A tak naprawdę to alkohol jest przyjemnością nie tylko dla ludzi. „Odchodzimy od tego antropocentrycznego poglądu, że alkohol jest używany tylko przez ludzi, w rzeczywistości etanol jest dość częsty w świecie przyrody” – powiedziała Anna Bowland, badaczka w zespole z University of Exeter. Opijają się małpy, słonie, łosie a nawet muchy. I dobrze im tak. Czyli słusznie pisał Ignacy Krasicki, biskup zresztą: "Patrz na człowieka którego ujęła moc trunku, człowiekiem jest z pozoru lecz w zwierząt gatunku winien się mieścić" czy jakoś tak. Ale ja nie o alkoholu. Ostatnio wzrok mój przykuł na którymś z portali ogromny rysunek paskudnie wzdętych i mocno niezdrowo wyglądających jelit opatrzony tekstem: "tak twoje jelita będą wyglądać jeżeli będziesz pił kawę na czczo". Ponieważ od 50. lat pijam kawę na czczo, a w kapitalizmie nawet dwie to nie muszę dodawać, że artykuł znajdujący się pod tym rysunkiem olałem, mając jego treść głęboko właśnie w jelicie, a dokładnie w jego końcowej części. Pismaki po prostu piszą to za co dostają pieniądze, a lud się tym niepotrzebnie ekscytuje. Co nie oznacza oczywiście że uważam alkohol za zdrowy. Będąc trochę i tu użyję słownictwa z regionu w którym mieszkam- ożralcem, daję temu wyraz kupując do każdej flaszki whisky opakowanie Essentiale Forte. Pozdrawiam, JerryW_54
OdpowiedzUsuńSłusznie robisz z tym Essentiale, bo lepiej zapobiegać niż leczyć.
UsuńSkoro są reklamy że można zażyć lek i bezkarnie nażreć się tłustego lub słodkiego, to można też zażyć i wypić. W każdym bądź razie logika na to by wskazywała.