Daj se luz
I nie szukaj dziury w całym!
Daj se luz
Bo sam przecież tego chciałeś!
Daj se luz -
Przyszła pora odpoczynku!
Zima wasza, wiosna nasza
A lato - Muminków! (Kabarecik Olgi Lipińskiej)
Daj se luz
Bo sam przecież tego chciałeś!
Daj se luz -
Przyszła pora odpoczynku!
Zima wasza, wiosna nasza
A lato - Muminków! (Kabarecik Olgi Lipińskiej)
Gdybym tylko tak mógł. Gdybym mógł mieć w dupie wszystkie codzienne problemy.
Z pewnością ulżyło by mi gdybym nie rozpamiętywał nocami błędów młodości. W pościeli podczas bezsennej nocy, po raz kolejny analizuję głupotę która popisałem się dziesiątki lat temu. To nie służy niczemu z wyjątkiem tej sadomasochistycznej chęci cierpienia.
"Mam w środku ogromną ranę i zamiast dać jej zagoić się w spokoju
to lubię sobie ja troszkę posolić, natrzeć cebulą, a na koniec skropić cytryną.
I kiedy wreszcie porządnie zaboli to mam poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu"
Bynajmniej nie ja to wymyśliłem, przeczytałem to gdzieś w sieci i natychmiast zapałałem niekłamanym uznaniem do autora. Jakże bliski mi jest ten facet/ ta facetka
Toż to wypisz wymaluj credo mojego życia. Cierpienie na potrzeby własne. Nie, nie takie za miliony bo z tego wyrosłem tak gdzieś zaraz po maturze.
Takie małe nieustające cierpienie, jako paliwo napędzające.
A tu życie dba oto by nie było mi nudno.
Do problemów zdrowotnych żony doszła szybko postępująca demencja teściowej.
Śmiesznie już było.
Wymieniliśmy się z teściową pokojami. Ja zamieszkałem na piętrze, Ona w moim pokoju
Zamieniliśmy się miejscami przy stole. Ona zasiada tam gdzie siadałem codziennie od dwunastu lat. Dwanaście lat to wystarcza ilość czasu by się przyzwyczaić.
Głupoty, powiecie, nie masz większych problemów skoro przejmujesz się takimi głupotami.
Taki już jestem.
Cebula i kilka kropli cytryny.
Czuję się troszkę jak ta mrówka z trzymiesięcznym wypowiedzeniem z mrowiska.
Pamiętam jak w czasie mojej pracy poza domem walczyłem o wieszak.
W przedpokoju naszego mieszkania znajdowały się cztery wieszaki. Jeden dla mnie, drugi dla żony, pozostałe dwa dla synów. Niby wszystko się zgadza, ale ja lubiłem, żeby ten jeden, ten mój wieszak czekał na mnie pusty.
Był to dla mnie czytelny sygnał że jestem oczekiwany, Że beze mnie dom jest niekompletny.
Zwracałem na to uwagę parę razy. Przedstawiałem swój punkt widzenia w temacie wieszaka.
Przecież wystarczyło tylko przewiesić kurtkę na inny wieszak wtedy gdy w piątkowy wieczór pies szczekał radośnie przy drzwiach, bo znaczyło to, że jestem już na schodach.
Wieszak w końcu czekał na mnie, ale nie na wskutek zrozumienia tego mojego nieszkodliwego wariactwa. Wywalczyłem to sobie ogniem i mieczem.
Troszeczkę posolić.
W ostatnią sobotę wybrałem się na samotną wycieczkę motocyklową. Pogoda dopisywała, a wobec perspektywy deszczowej niedzieli wyruszyłem przed południem. Samotną, napisałem ponieważ ostatnimi czasy z reguły jeździłem w grupach mniejszych lub większych. W takiej grupie ile ludzi tyle charakterów i trzeba to wszystko pogodzić jak w koalicji. Z ta różnicą, że my nie mieliśmy umowy koalicyjnej i konflikty rozwiązywaliśmy na drodze.
Od początku ,mojej przygody z motocyklem starałem się aby moje własne bezpieczeństwo było priorytetem. Szybkość zaś taka, abym miał komfort panowania nad maszyną. Na zaczepki ludzi z grupy (takich w wieku mojego starszego syna) odpowiadałem niezmiennie, że nie po to pracowałem uczciwie przez 42 lata, by teraz nie zdążyć skorzystać z emerytury.
Poza tym nie ma musu, zawsze możemy spotkać się dopiero na miejscu planowanego postoju.
Poza tym uważam, że jazda na górnej granicy tego co jest przepisami dozwolone, to nie jest w końcu jakieś żółwie tempo, a moja drogowa powinność.
Apogeum niezadowolenia osiągnąłem pierwszego maja w drodze z Sandomierza.
Od tej pory nie wyjeżdżałem nigdzie dalej, tak jakbym nie umiał tego zrobić samodzielnie.
Teraz 280 kilometrów przełożyło się na trasę Kraków - Brzesko - Nowy Sącz - Stary Sącz - Łącko- Krościenko - Nowy Targ - Myślenice - Dobczyce - Wieliczka - I do domu
Cieszy mnie, że się odważyłem. Samotna jazda ma ten plus, że dopasować się musisz jedynie do warunków drogowych. Nie znaczy to wcale, że nie jestem koncyliacyjny. Wydaje mi się, że jestem. Zdecydowanie zaś potrafię być asertywny.
Rozliczenia
Od pewnego czasu zdaję sobie sprawę z tego, że niektórych rzeczy już nie uda mi się zrobić. Nie odwiedzę miejsc które chciałbym, a w których nie byłem.
Oczywiście nie mam na myśli takich miejscówek jak Tybet, Mongolia czy Wyspy Zielonego Przylądka. Myślę na przykład o czymś tak prozaicznym jak Mazury
Czy Wy wiecie, że ja nie byłem na Mazurach. Nie składało się. Może i mógłbym na emeryturze wybrać się na te kilka dni do Giżycka czy Mikołajek. W obecnym jednak układzie odpada mi wyjazd z noclegiem poza domem.
Szybko ucieka to życie.
Żałujemy tej szybkości choć są takie dni kiedy mamy go serdecznie dość.
Bo przecież życie to "śmiertelna choroba przenoszona droga płciową"
A więc Westerplatte broni się jeszcze, a ja wchodzę na drabinę (chociaż nie mam już tego młodzieńczego zrywu) i skręcam montuję, buduję.
Ostatnio montowałem taki coś dla wnuczki
I tylko wieczorem gdy nie wiem jak ułożyć ręce do snu, bo bolą w każdej pozycji myślę sobie pozytywnie - W końcu ból to oznaka życia
Podsumowanie
Aż prosi się tu cytat z Jonasza Kofty
Minus pożyczka plus premia
Teraz przy piwku sobie stoję
U góry niebo na spodzie ziemia
Nie jest mnie dobrze nie jest mnie źle
Cholera wie czego ja chcę
Teraz przy piwku sobie stoję
U góry niebo na spodzie ziemia
Nie jest mnie dobrze nie jest mnie źle
Cholera wie czego ja chcę
....
Nie, nie, nie, ja wcale nie narzekam
Post scriptum - co znaczy "pod spodem" jak rozszyfrował ten skrót pewien kapitan na szkoleniu wojskowym w czasach PRL-u
Ten post jest napisany na życzenie Ultry.
Dziękuję Ci za zainteresowanie.
O Tobie Nitager również pamiętam.
"Z biegiem dni" kłopotów tylko przybywa. Też tak mam jeśli to będzie jakieś pocieszenie:)
OdpowiedzUsuńRezygnacja ze swoich przyzwyczajeń jest bolesna ale czasem trzeba. Och, bardzo trzeba.
Miło Cię widzieć i miło podziwiać nowe konstrukcje ogrodowe. Brawo Majsterklepko:))
Oj chyba zaczyna dotyczyć mnie przysłowie - Starych drzew się nie przesadza. Schną lub muszą to odchorować.
UsuńTo masz lepszą pamięć niż ja, bo ja już zapomniałem, o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńA ból - ostatnio go polubiłem. Nie każdy, pewnie, ale niektóre rodzaje. I nie mówię już o czymś tak oczywiście przyjemnym, jak ból opuszków palców, po dobrej grze na gitarze - nawet jeśli dobra była ona tylko w wyobraźni.
Chodzi o taką prosta rzecz jak zapytanie pod koniec kwietnia, czy ze mną wszystko w porządku. Ot taki mały, a ważny gest.
UsuńNo. Nareszcie. Już zastanawiałam się, co się z Tobą dzieje.
OdpowiedzUsuńA dlaczego wyjeżdżałeś akurat z Sandomierza?
Co do długiego milczenia to mógłbym odpowiedzieć cytatem z Wesela - Po cós by, prose pani, godoł
UsuńJakby mi nie mioł nic powiedzieć. Po cós by sobie gębe psuł?
Co zaś się tyczy Sandomierza. Prowadzi do niego z Krakowa urokliwa 170 km trasa. Pierwszego maja każdego roku odbywa się tu duży zlot motocyklowy. Poniżej zabytkowego centrum koło przystani zbiera się grubo ponad pięćset motocykli. Blacha zlotowa, t-shirt są potwierdzeniem pobytu. Ja nastawiam się wyłącznie na wrażenia i fajne zdjęcia. Taka zrobiła się już tradycja w naszej grupie. Tradycja jest świecka, bowiem program zlotu nie przewiduje mszy.
Msza jest zbędna.
UsuńKtoś jednak umiejętnie i konsekwentnie wprowadza ją do programu zlotów.
UsuńPrzede wszystkim najserdeczniejsze życzenia dla żony, poprawy stanu zdrowia, bo gdy ono szwankuje, to problemy urastają ponad miarę. Domek i zjeżdżalnia dla wnusi na 6. Bardzo się cieszę z nowego wpisu, bo tak jak Frau Be, zastanawiałam się , z czego wynika milczenie. Do końca czerwca kibicuję siatkarzom w Lidze Narodów. Trzymam kciuki za Twój luz i całą rodzinę. Ukłony.
OdpowiedzUsuńW przypadku żony wystarczy tylko by jej stan się nie pogarszał. Co do kibicowania to zdecydowania wolę siatkówkę ( Pań i panów). Widzę tu wielkie zaangażowanie grających oraz wysoki poziom kultury kibicujących.
UsuńDopiero nie tak dawno zrozumiałam, że nie ma sensu rzucanie się o byle co - o niepościelone łóżko, o herbatę w mniej lubianym kubku, o rację. Ale z drugiej strony to okropne, że dopiero kiedy mam guza mózgu to mam tę herbatę w takim kubku jak lubię. Życie jest przereklamowane i zawsze prowadzi do śmierci.
OdpowiedzUsuńTo ostatnie zdanie jest jak myśl Danuty Szaflarskiej. Pomyślała kiedyś - gdzie ja się tak spieszę, przecież na końcu czeka mnie jedynie trumna. Zwolniła i jak widać przeżyła 102 lata.
UsuńWiesz, ja też mam swoje ulubione naczynia i nie potrafię wypić kawy kiedy filiżanka i spodeczek nie są od kompletu. To taka starcza przypadłość, nie jedyna zresztą. Trzymam kciuki za Ciebie Klarko.
Dzień dobry, Antoni. Miło, że napisałeś. Jak zaglądamy regularnie na blogi, a ja czytam zaledwie kilka, i nagle ktoś przestaje pisać to jakiś niepokój się wkrada, co się stało, dlaczego tak długo nie pisze.
OdpowiedzUsuńWięc cieszę się, że żyjesz, jakiekolwiek to życie by nie było.
Gówno prawda z przesadzaniem starych drzew Antoni, wszystko jest w głowie. WSZYSTKO.
Zajrzyj do Pellegriny - przesadzona i ma się dobrze. ;)
Ja odpuściłam, odpuściłam pewne przyzwyczajenia, przedmioty, miejsca. Jeszcze parę lat temu myślałam sobie - muszę zabrać to czy tamto, nie zostawię babcinej szafki, sreber czy porcelany. Teraz myślę zupełnie inaczej - to tylko przedmioty. Nie ma znaczenia gdzie są, czy w ogóle są. Znaczenie ma, że pamiętam, że mam wspomnienia - tego nikt nie zabierze. Nikt nie zabierze ci wspomnień i doświadczeń. Cała reszta to, jak pisał autor " Łowcy androidów", chłam.
Trochę zafiksowałam się ostatnio na punkcie minimalizmu - powiem dlaczego. Mieszkałam 5 lat na 20 metrach kwadratowych + piwnica. Jesienią zeszłego roku przeprowadziłam się. Byłam przerażona ilością gratów. Wydawało mi się, że mam mało, że tylko to, co potrzebne - a tu pełno worów i kartonów. Najciekawsze i jednocześnie najstraszniejsze jest to, że wiele z tych gratów niczemu nie służy. Dopiero jakiś miesiąc temu zaczęłam na dobre się rozpakowywać, bo mnie długo nie było. Antoni - w kartonach były rzeczy, których nie potrzebowałam przez ten cały rok.
Powiem ci, że nieważne jest w jakim kubku pijesz kawę - ważne jest w jakim towarzystwie ją pijesz.
A przez "towarzystwo" rozumiem: ludzi, albo miejsce, albo naturę, albo siebie samą.
Nie wymądrzam się - po prostu reorganizuję sobie półki w głowie, przekładam, ustalam nowe priorytety.
W zeszłym tygodniu rozebrałam na kawałki kolejny mebel i wyniosłam na śmietnik.
Polecam piękny i pogodny japoński film o prostym życiu - Perfect days - warto zobaczyć.
Zdolny z ciebie człowiek - świetna "zabawka' dla wnuczki.
Pozdrawiam serdecznie z upalnego Gdańska.
A ja jakoś nie chcę na razie odpuszczać. Jeszcze parę lat, myślę sobie. Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy, nucę. Staram się rozróżniać zwykły starczy upór od tego uporu konstruktywnego.
UsuńNigdy nie byłem fanem posiadania, ot tyle by rodzina była bezpieczna. Z wielu rzeczy już dawno zrezygnowałem. Nie jest tak źle. Wiesz że czasem aby zasygnalizować problem trzeba go nieco przerysować.
Być może użyłem zbyt grubego ołówka. Pozdrowienia z gorących jak wszędzie o tej porze "krakoskich" miejsc
Wywołana do tablicy też piszę: wszystko jest w głowie!!! Odpadł mi mój samochód, moja chatta dzika na skraju, moje 3 pokojowe mieszkanie w urokliwym miasteczku, moja wolność a został tylko mój pokój dla ciała i gołębnik dla duszy. I współopieka nad chorym od 7 lat na Alzheimera szwagrem. I cóż, zamiast skrapiać cytrynką i posypywać solą, chodzę na spacery z psem, spalam w piecyku wspomnienia, gotuję zdrowo bo jest dla kogo, sadzę w donicach zioła, warzywa i kwiaty, piszę bloga i z egoistki zmieniam się na stare lata w altruistkę. I to wszystko dobre i radosne jest bo z wyboru a nie z konieczności.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci wnusi, to sama miłość bez odpowiedzialności.
I nie znikaj na tak długo Antoni!
Wpisy powinny być szczere. Takie więc są, a ja sam nigdy nie miałem problemów ze szczerością, częściej zaś kłopoty z jej powodu. Różnimy się i to sprawia że świat jest taki ciekawy.
UsuńPiękną trasę zaliczyłeś. Jazda motocyklem ma cieszyć, a nie konfliktować. Na szczęście w naszej grupie nie ma wyrywnych i dobrze się dogadujemy.
OdpowiedzUsuńWieszak- niby duperela, a jednak uszanowanie prośby/miejsca/przyzwyczajeń to wyraz szacunku. Nawet, jak to jest, sorrty, pierdoła, ale Ty prosiłeś i to powinno być uszanowane.
Martwi demencja teściowej- nie będzie lepiej, będzie gorzej.czeka Cię ćwiczenie cierpliwości, bo człowiek z demencją bywa straszny, a przecież nic temu winny.
A ogólnie? Chyba jednak widzisz te plusy, chociaż wydaje się ich mniej i są mniej wyraziste.
Kieruję się słowami piosenki końcowej z filmu Żywot Briana Monty Pythona - Zawsze patrz na jaśniejszą stronę życia.
UsuńNoszę w sobie tylko jedną ranę. Nie chcę, ale niekiedy sama mi się rozdrapuje i wierci śrubokrętem. W pozostałych wypadkach staram się mieć wywalone. Rozumiem jednak, że czasem się nie da, bo sprawy poważne...
OdpowiedzUsuńCzasem się nie da. Pozdrawiam
UsuńCiekawy post o niby prostym życiu codziennym, a jednak się nad nim zatrzymujemy. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuńParafrazując piosenkę Szczepanika - Pisać jak to łatwo powiedzieć. Pozdrawiam
UsuńWiedziałam, że jesteś wrażliwym człowiekiem, dla którego nawet drobiazgi są istotne i ważne. Ta Twoja wrażliwość objawia się w dostrzeganiu tego, czego inni nie widzą i nie czują, więc i ból odczuwania musi być zwielokrotniony. Przy tym masz pasję w postaci ukochanego motoru oraz talent i chęci do budowania kompleksu zabawowego dla wnusi. Wspaniałe! Myślę, że zajęcia pomagają w utrzymaniu równowagi, pozwalają na wyciszenie problemów, których z każdym rokiem będzie przybywać, takie są prawa natury. I pisz, bo czytać Twoje ciekawe posty to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Motywujesz mnie Ultro.
Usuń