16 listopada 2022

Zagubiona i odzyskana tożsamość

Niedzielny poranek  to czas na pewien rytuał. Zaraz po rodzinnym śniadaniu które od czterdziestu lat sam przygotowuję, zauważam, że suka chodzi za mną krok w krok. Pilnuje abym przypadkiem sam nie poszedł na spacer i nie obwąchał, a następnie podlał tych wszystkich miejsc które ona uważa za godne do tego rodzaju działań. Żona też jakby uczestnicząc w tym przedstawieniu, kładzie obok drzwi torebkę foliową z tym wszystkim czego suka nie zjadła w ostatnich dniach. Są tam kulki suchej karmy okraszone gotowanym podrobami. Suka w zależności od humoru, albo je, albo grzebie nosem w misce próbując je zakopać. Pies sąsiadów wychowany na resztkach z obiadu czyli ziemniakach i zupie nie ma już tego dylematu i zżera wszystko łapczywie, krztusząc się przy okazji nadmiarem połykanej na raz karmy. Co więcej, kiedy wychodzę przez bramkę na ulicę, zauważa mnie natychmiast i szczeka donośnie, podskakując jak sprężyna. Podchodzę ostrożnie do niego bez jedzenia, klepię za uchem, zabieram pustą michę i wracam z pełną. Nie mogę podchodzić z pełną reklamówką bo rzuca się na nią z zębami, rozsypując wszystko dookoła budy. Pies jest w typie rotwailera i trzeba sporo odwagi by podejść do jego siedliska. Raz jeden moja suka podeszła zbyt blisko miski, a wspomniany pies sąsiadów rzucił się jej do gardła. Dzięki bogu na moją komendę zwolnił uścisk. Tak by to suczysko zginęłaby z powodu żarcia które sama wcześniej zlekceważyła.
Sąsiadka nie ma stresu i opowiada, że pies jest nienażarty. Ponoć może zjeść tyle ile mu się da. Rzeczywiście nigdy mi nie odmówił, ale nie pierwszy raz spotykam się z takim "żarłocznym" psem, szczególnie na wsi.
Ostatnia niedziela była jednak inna od poprzednich. W nocy padał intensywny deszcz, a w zagłębieniach bitych dróg powstały kałuże. Nie jest to jeszcze samo w sobie niespotykane, bowiem jak małe dziecko lubię ubrawszy gumiaki włazić do tej zgromadzonej wody i delikatnie rozgarniać  nimi wodę. Zdarza się więc to od czasu do czasu.
Teraz jednak w trakcie tego ruchu posuwisto zwrotnego spod buta wyskoczył mi kawałek plastiku. Ot jak karta kredytowa lub tak popularne obecnie karty lojalnościowe czy klubowe. Sięgnąłem ręką i obejrzałem kawałek plastiku. Karta płatnicza Banku Milenium, na dodatek ważna.
Jeszcze mi tu potrzeba dowodu osobistego do kompletu, pomyślałem powtarzając ruch gumowcem.
Spod buta, jak na żądanie wyskoczył plastikowy blankiet dowodu osobistego.
Właściciel ten sam co na karcie. Ciekawie.


Zaniosłem znalezisko do domu i pokazałem żonie. Sprawdziłem dane. Właściciel miał dowód wydany w sąsiedniej gminie, a więc stosunkowo niedaleko.
Moja pomysłowa żona wpisała w wyszukiwarkę personalia i za chwilę pokazały się wyniki. Pierwsze wyszukane osoby zbyt daleko od nas, a potem odkrycie.
Moja znajoma na Facebooku, była znajomą gościa o tych samych personaliach. Wszedłem na jego konto i poprzez Messengera wysłałem zapytanie, czy aby nie zgubił dokumentów?
Zgubił. Umówiliśmy się na odbiór.
Spójrz tylko - powiedziała żona - w Internecie jest wszystko. Była tam też informacja o postępowaniu komorniczym osoby o podobnych danych, a więc z dużą dozą prawdopodobieństwa można powiedzieć że...
Odkrywamy się z naszym życiem w Internecie jak małe dzieci w czasie snu.
Tym razem pomogło to w oddaniu zguby, a ile razy przynosi efekt odwrotny ?Następnego dnia pojawił się właściciel zgubionych dokumentów. Podał dane, które skrupulatnie sprawdziłem i odebrał dwa dokumenty. Wyciągnął też dużą butelkę Żubrówki i pomimo moich sprzeciwów wręczył mi w podziękowaniu.
Najlepsze na końcu.
Człowiek nie wie skąd dokumenty w kałuży obok mojego domu. Nie pamięta, bez względu na to co ową niepamięć mogło spowodować. Smaczku sprawie dodaje fakt, że portfel bez dokumentów znalazł się trzydzieści kilometrów dalej.
- Dojdę do tego - powiedział na zakończenie.,

Tak sobie myślę, człowiek nie miał jeszcze 25 lat i pewnie dał w szyję.
Czy to o takich jak od wspominał ostatnio pewien Prezes?
Mówił o kobietach
No tak, facet.
Zostało mu jeszcze jakieś dwadzieścia lat spokojnego drinkowania.








20 komentarzy:

  1. Ciekawa historia z dobrym zakończeniem. Nie dość że dokumenty odzyskane to jeszcze gwarantowane 20 lat spokoju:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry z Ciebie człowiek, Antoni ;D
    Mąż długo miał dużego psa - jak widziałam ile jedzenia trzeba szykować, to mi było słabo .Teraz mamy kundelka ze schroniska, który niewiele je ;D
    A Ty w sumie masz dwa psy ;D
    Prezesa ostatnio dużo zaczepiałam na fb i jakoś dziwnie skasowali mi konto. Przez kilka dni miałam lekką panikę, ale poradziłam sobie ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem czy to kwestia dobroci. Zachowałem się po prostu tak jak chciałbym aby ktoś zachował się wobec mnie. Co do psów to do kompletu trzeba dorzucić jeszcze setera irlandzkiego, którego syn namiętnie podrzuca "na chwilę"

      Usuń
  3. Cześć Antoni. Ojjj... w tej niepamięci różne cuda się dzieją. Może to i lepiej, choć nie zawsze zdrowiej, że tylko takie po których żona wita porannym warknięciem: ty świnio. Pozdro, JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej jest zaś gdy świadkowie takich działań pod wpływem są również przynajmniej nieco nietrzeźwi. Ja mam tę błogosławioną cechę, że bardziej zasypiam niż rozrabiam. Łatwiej wtedy dojść do ładu z niepamięcią.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Mam znajomego, który miał do karty przypiętą spinaczem karteczkę z PINem. Na szczęście nie daje w szyję i niczego nie gubi. Co by się jednak stało, gdyby zgubił, a znalazcą nie był Antoni?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabrzmi to pocieszająco, ale zawsze jest ten pierwszy raz. A przecież zawsze można taki PIN sekretnie zapisać gdzieś w telefonie.

      Usuń
  5. od pewnego czasu nigdy nie angażuję się w osobiste oddawanie zguby, można być posądzonym o rozbój

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Jest takie powiedzenie - Każdy szlachetny uczynek zostanie przykładnie ukarany.

      Usuń
  6. Ja raczej gubię niż znajduję ale tych uczciwych, oddających jest tak jakoś pół na pół. Czyli szklanka do połowy pełna? czy pusta? A flacha żubrówki to miły dodatek do uczciwości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ktoś skradł i pozbył się. Ty to masz szczęście- następny będzie kupon z wygraną:) Czego Ci życzę.
    Pies ma w naturze zżeranie, co się da, dlatego dziwi mnie Twoja psica. Wybredna jakaś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bezpieczniej jest oddać na policję. Nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi. A nuż oskarży o kradzież? Po co? A dla sportu! Na policji trochę więcej czasu trzeba stracić (pisanie protokołu), ale i tak warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację bo przecież ludzie są różni. Tym razem wszystko się udało.

      Usuń
  9. Najciekawsze w tym wątku jest to, że nie ma nic o tym, czy właściciel od razu zablokował kartę w banku. Z Twojego tekstu wynika, jakby dopiero przed chwilą zorientował się, że nie ma portfela. Ludzie różnie mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W niedzielne przedpołudnie kiedy go namierzyłem sprawiał wrażenie zamulonego. Odniosłem wrażenie że to ja uświadomiłem mu stratę.

      Usuń
  10. Myślę, że wcześniej czy później będzie okradziony, skoro wyrzucał po drodze swoje dokumenty. Kiedy znajdzie je ktoś nieuczciwy, wybierze z konta, a na dowód weźmie chwilówki.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń