04 listopada 2021

Kiedy zaczyna się życie

Czas taki, że wszyscy wokół mówią i piszą o śmierci. Mówi się nawet o cywilizacji śmierci, ale to jakby w innym kontekście. No więc 1 listopada to czas do takich rozmów o śmierci idealny. Przez lata prowadzenia bloga tyle już narzekałem na komercjalizację i zatracenie się nomen omen ducha święta, że tym razem o tym ani słowa.
Jakby dla przeciwwagi chcę pisać o życiu, a dokładnie o jego początku.
Codziennie dochodzą mnie hiobowe wieści dotyczące przyszłości kościoła w Polsce w kontekście masowego wypisywania się z lekcji religii.
Ileż bowiem można słuchać, przemyśleń domorosłych filozofów lub janczarów ideologii.
Dziwić się alergicznym reakcjom inteligentnych w końcu dzieci, szczególnie tych w wieku w którym zadaje się trudne pytania?
Dziwić się negacji wygadywanych bredni?
O jakie brednie chodzi ?
Katecheci mówią na przykład, że homoseksualizm to choroba, którą można leczyć m.in. elektrowstrząsami albo wycięciem macicy, że tampony noszą tylko zboczone dziewczyny, które nie potrafią wytrzymać bez niczego w pochwie. Że jeżeli mąż chce seksu, to żona musi się zgodzić. Że plemniki w prezerwatywie to zamknięte duszyczki, a tabletki antykoncepcyjne zabijają zarodki
No comment - wypadałoby powiedzieć.
Zaraz zaraz a propos duszyczek.
W czasach komunistycznych czyli słusznie minionych, katechetka mówiła nam na lekcjach religii, że tylko człowiek obdarzony jest duszą. 
A od kiedy mamy do czynienia z człowiekiem? -  Oczywiście jako ludzie myślący natychmiast zadaliśmy takie pytanie - No od kiedy ?
Katechetka zaczerwieniła się nieco (może nawet nieco bardziej niż nieco) i powiedziała, że człowiek zaczyna się w chwili gdy plemnik spotka się z jajeczkiem, a powstała w wyniku zapłodnienia zygota zaczyna się dzielić.
Może nauka oficjalnie była w sprawie tego początku innego zdania, ale bez szemrania przyjęliśmy te zapewnienia osoby z kościelnej branży.  
Pozostając zaś w branży. Czyżby ksiądz katecheta nie uważał na tej lekcji religii będąc szczeniakiem ?
Czyżby nowe kościelne badania zmieniły coś w tej sprawie?  
Nie będąc zygotą - zgodnie ze słowami katechetki - Plemnik ani jajeczko nie mogą mieć duszy !
Gdybym miał dzieci w wieku szkolnym, z pewnością napisałbym im z tego przedmiotu zwolnienie i żaden purpurat na czele z tym krakowskim, do zmiany decyzji by mnie nie nakłonił.
Bo jakże można opowiadać takie głupoty i dodatkowo robić kartkówki z Pana Boga.


                                                                                             ( foto  tapeciarnia.pl)




10 komentarzy:

  1. Nie dziwi nic ale wolno mi myśleć, że co dobre dla szczęśliwej, spełnionej Kobiety Matki to też dobre dla dziecka, mena, świata. I sługom bożym i prawicy nic do tego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się cieszę, że nie doświadczyłam tych szkolnych katechez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz częściej cieszę się z mojej starości. Widzę nie tylko ja.

      Usuń
  3. Cześć Antoni
    Dla mnie kościół i wszelakie jego obrządki od najmłodszych lat wydawały mi się śmieszne i wręcz paskudne. Pewnego razu w głebokim wieku przedszkolnym moja babcia-dewotka zabrała mnie do kościoła na msze. Po powrocie opowiadała Mamusi: Czesieńko jak pięknie było w kościółku. A ja słysząc to pomyślałem; co w przekładzie na język dorosłych brzmiałoby "chyba sie jej coś popierd... było paskudnie: nudno, zimno i jeszcze śmierdzały jakies dymy wypuszczane z puszki. I zadawałem sobie pytania; Czy bóg, podobno stwórca Wszechświata, potrzebuje tych dziwnie ubranych stworów do kontaktu ze swoimi niby dziećmi, przecież mógłby sie sam odezwać, bez pomocy tych palantów. A najbardziej mnie irytowały (nie chce użyc zwrotu wkur...)słowa kolędy "i my czekamy na ciebie pana i kiedy przyjdzesz na głos kapłana". Czyli co: stwórca Wszechświata słucha poleceń jakiegoś dziwacznie ubranego typa i ochoczo sie stawia na jego wezwanie. I pomyślałem tak jak Rudy Orm w książce Fransa Gunnara Bengtssona : to jakiś marny bóg musi być. I do dzisiaj tak uważam. Pozdrawiam JerryW_54

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krytyczne myślenie jest twórcze, ale oni jeszcze tego nie wiedzą. No jest jak jest.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Ja miałam religię w sali katechetycznej przy kościele. Religii nauczali księża i żaden takich głupot nam nie wciskał. Pamiętam też kazania w kościele. Jakież były mądre, płomienne i porywające. Chłonęło się każde słowo. Na taką religię, jak dzisiaj, z pewnością nie chodziłabym. Do kościoła - by wysłuchiwać przykazań politycznych - także.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kazań docierał do mnie ks. Tischner i Maliński.
      Teraz nie potrafię nikogo wymienić.

      Usuń
  5. Moja córka w gimnazjum miała religię do kitu, dopiero w trzeciej klasie mieli z księdzem i podobaĺo jej się.
    Dwa pierwsze lata z katechetką, która miała bardzo zamknięty umysł. Nie wolno było zadawać pytań. Nigdy, żadnych. Rozmowa o dzieciach z probòwki zakończyła się pytaniem retorycznym owej katechetki do ucznia: a chciałbyś być takim dzieckiem?
    😶 to mnie przeraziło. Jak taka osoba może być nauczycielką?
    W liceum còrka zadecydowała, że na religię chodzić nie będzie. Bardzo natomiast podobała jej się etyka, ktòra była prowadzona przez młodą filozofkę.
    I co dziwne, a może wcale NIE, godzin religii jest DWIE a etyki JEDNA tygodniowo. 🤔

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem za etyką, pod warunkiem, że nie prowadzą jej księżą po toruńskich kursach. Ponoć taki jest przewrotny pomysł w kręgach ministerialnych.

    OdpowiedzUsuń