11 lipca 2012

Z czerwoną papryką rozmowy o życiu



 
Siano zbiera się przynajmniej raz do roku. Zaspokaja to unijnych urzędników, dzięki czemu można pozyskać dotację. W sumie to nawet zbieranie nie jest tak ważne jak koszenie.
Kosi się przy okazji całkiem przyzwoite pieniądze.
Za PRL-u to się kosiło. Wystarczyło mieć pół hektara, oczywiście pod szkłem. Goździki, później gerbery, zawsze róże.
Mój znajomy, kiedyś gospodarski syn, woził te gerbery ze ściany wschodniej na plac w Krakowie. Czym prędzej wracał do domu po nową partię. Wlókł się z tym pachnącym towarem, swoim zużytym golfem. I nie wiem współczuć mu, czy zazdrościć? Kogo wtedy było stać na wożenie towaru golfem.
Potem zmieniła się polityka, a rolnictwo wydało się przestarzałe i zupełnie nie modne. I wydawać by się mogło, że tak się utrzyma. Znudziła nam się jednak dość szybko plastikowa technika z dalekiego wschodu i plastikowa żywność z cywilizowanej europy. Zaczęła się moda na ekologię. W telewizji propaguje się zdrową żywność, a jak zdrowa żywność to oczywiście zioła. Ja trzymam na balkonie: bazylię, miętę i od czasu do czasu rozmaryn. Zabezpieczają mi moją potrzebę ekologii i dają poczucie spokoju. Dlaczego spokoju?
Znajomy zasadził zioło w doniczce i od czasu, gdy pojawiły się pierwsze listki stał się nerwowy. Skradał się do wizjera gdy słyszał dzwonek i przestał zapraszać do siebie. Raz nie rozpoznał dzwoniącego i wrzucił całą zawartość doniczki do kibla, powodując zatkanie instalacji. A ja po staremu, żeby podkręcić sobie ciśnienie piję kawę, a na uspokojenie sporadycznie używam melisy.
Po doświadczeniach z ziołami, żona rozpoczęła doniczkowy wysiew warzyw. I tak posiana w środku zimy papryka, czerwieni się i swoim kolorem wywołuje zazdrość sąsiada. On męczy w doniczce tuję. A wiadomo że tuje są mało kontaktowe. Trudno z nimi pogadać. Inaczej jest z papryką.
Co prawda inaczej gada się ze słodką a inaczej z ostrą.
Mam jeden krzaczek z ostrą i pięć krzaczków mini papryki ozdobnej. Oprócz funkcji dekoracyjnej spełnia i rolę użytkową. Można ją dodawać do potraw. Co prawda leczo z tego trudno upichcić, ale w zimie kiedy papryka jest po 16 złotych, to rozwiązanie idealne.
Myślałem jednak, żeby poeksperymentować z tym leczo. Jako dowcip cytuje się przepis na pasztet z zająca – pół na pół. Pół konia, pół zająca. Dzisiaj rano dostałem od współpracownika dorodną cukinię. I zrobię leczo jeden na jeden. Jedna cukinia i jedna papryczka.
Nie żebym po krakowsku skąpił grosza. W taka pogodę to się nawet do sklepu nie chce iść
Poza tym swoje smakuje inaczej.
Z drugiej jednak strony - jak zjeść kogoś z kim gadasz wieczorem, podlewając go rzęsiście i gładząc po czerwieniącej skórce owoców?.
Chyba mam z tym problem.
No ale kogo mam teraz nawilżać na przykład winem i gładzić po delikatnej skórze?
Kiedy wczoraj podlewałem nasze balkonowe hektary sąsiadka powiedziała
- A Pani Maria mówiła, że znowu zasuszą rośliny podczas jej nieobecności.
- A tu zdziwko – odpowiedziałem – wszystko się zieleni i czerwieni. Prawda?
Poza tym nie przypomina sobie abym kiedyś coś zbytnio wysuszył. Zdarzało mi się i owszem coś tam zbytnio nawilżyć, lub jak kto woli przelać.
Od dawna bowiem wiadomo, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.
A może by tak zamiast latać z butelką wody po balkonie, wybrać się gdzieś między ludzi?
Przecież jak mi to gadanie do papryki zostanie po powrocie żony?
To się dopiero zrobił zabawnie.
Remedium na moje problemy wisi na lodówce.
Młody przyniósł mi nową kartkę do fryzjerki. Ze względu na nieobecność żony, Basia zaprosiła mnie do lokalu godzinę wcześniej.
Co powinienem pomyśleć gdyby z tej okazji zapraszała mnie godzinę później?
O proszę mam rozwiązanie. W czwartek przy okazji ścinania włosów, zabezpieczę sobie potrzebę rozmowy międzyludzkiej, a jak wrócę, podleję warzywa i zioła. Bez gadania


11 komentarzy:

  1. A jesli wejdzie Ci to w nawyk i po powrocie malzonki bedziesz wolal rozmawiac z Basia lub papryczka,to wcale nie bedzie wesoloTymczasem rozmawiaj do woli a ja sprobuje rozmawiac ze slonecznikami.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Basi chodzę raz na pięć tygodni. Nie ma problemu.
      Pozdrawiam ??? Rozmawiającą ze słonecznikami

      Usuń
  2. ...nie przesadzaj z tym monologiem do papryczek, bo ci klapną:) Skąd wiesz, że lubią twoje wyznania? Może robią się czerwone z wściekłości? Ach ten upał...pozdrawiam serdecznie:)Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadam im same miłe historie. W rewanżu noc opowiada mi te gorsze.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Rozumiem, że papryczka jest szlachetniejszą formą bytu niż lustro i więcej towarzyską:) Ja do gadania używam kota, zaś do picia monitora
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lustro służy mi do sprawdzana sumienia. Jak na razie mogę spoglądać bez obaw.
      Monitor również wykorzystuję do picia, a więc coś w tym jest. Nie mam kota.
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  4. Gadanie do papryki - inaczej do ostrej, inaczej do słodkiej - niezła alternatywa dla kontaktów międzyludzkich :) Tak sobie myślę, że pogadać to bym i mogła, ale to byłby raczej monolog, a trudno spodziewać się odpowiedzi po papryce.
    Za to własnych warzyw chętnie bym pojadła, szkoda, że mamina działka przez dwa lata nic nie rodziła z powodu zalania.
    Może w przyszłym roku będzie trochę plonów, więc jakbym nie miała do kogo gęby otworzyć, zawsze u Ciebie znajdę podpowiedź :)
    Z tym że gadulstwo to chyba cecha każdego, lub prawie każdego blogera.
    Inaczej na co by nam były blogi, nasza rodzina i znajomi by nam wystarczali! :)
    pozdrowienia ogórkowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem czy ja jestem gadułą. Wydaje mi się, że tylko przedstawiam trochę bardziej rozbudowane zwięzłe opowieści.
      No dobra lubię sobie pogadać, albo popisać. Rozmowy z roślinami ćwiczyłem na paprotce w pracy. To był najpiękniejszy kwiatek doniczkowy w całej firmie
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Tu (u-nasz-w-swirwoku.blog.onet.pl). Ja tam nie gadam do roślinek, ale wiem co to roślinna tęskonota. Kiedy opuszczałem swój dom na parapecie stałą piekna opuncja - płożąc się po nim i po latach trzydziestu pobytu ze mną pod jednym dachem zabierała się właśnie do wypuszczenia kwiatka. Ale mnie nagle wzięto z domu i zainastalowano w DPS - ie. I po kilku latach nieobecności przyjeżdżam do domu i co widzę. Prawie całą opuncja pokryła sie szarym nalotem - tylko kilka młodych pędów było zielonych. Na ten widok ścisneło się moje serce - bo przykładu takiego przywiazania do swojego pana, a raczej opiekuna, to nie można znaleźć nawet wśród psów. Żeby po siedmiu latach zupełnie posiwieć. Toż to straszne. Nieprawdaż?
    Pozdrawiam Mirek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszne, ale to potwierdza moją teorię, że warto rozmawiać. Nie mylić z nazwą emitowanego kiedyś przez publiczną telewizję kontrowersyjnego programu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. hmm... ja gadam do obrazów :)

    OdpowiedzUsuń